24.07.2025, 10:50 ✶
Henry usiadł przy biurku. Wciąż czuł lekki niepokój, ale tym razem stanowił on raczej uczucie wstydu. Pan Fawley wyglądał na odrobinę zniesmaczonego bałaganem, nawet gdy Lockhart przeprosił. Może trzeba było wreszcie posprzątać? Lecz kiedy znaleźć na to czas? Praca fotografa nie była specjalnie biurowa, większość czasu Henry spędzał poza redakcją. A może łatwiej byłoby mu się zorganizować, gdyby sprzątnął? Przecież, gdy babcia uczyła go gotować, powtarzała mu, że nie można było trzymać bałaganu w kuchni, szczególnie podczas pieczenia ciast. Dlaczego miałoby to się też nie tyczyć pracy?
– Poczekają państwo, zaraz je znajdę – powiedział uprzejmie i otworzył szufladę w biurku. Konferencja była niedawno, więc odnalazł nieudane zdjęcia, których jeszcze nie zdążył zdeponować do archiwum. Nad regularnością w tym obowiązku też musiał popracować. – To jest wszystko, co mam.
Na pytanie panny Rosewood, zmarszczył brwi. Wytężył pamięć, przywołał wydarzenia z konferencji. Pamiętał prelekcję o kompleksie feniksa, freudowską analizę historii Merlina i oczywiście smak pasztecików, które tam podawali. Ale czy była tam jakaś kobieta, która nie chciała zdjęć? Henry spróbował odtworzyć konferencję powoli, wydarzenie po wydarzeniu. Aż wreszcie...
Eureka!
– Była kobieta, która podeszła do mnie i poprosiła bezpośrednio, bym nie robił jej zdjęć. Pamiętam to dokładnie. Mówiła coś o klątwie, którą ją obłożono. Blask flesza niby miał u niej powodować ciężką wysypkę. Nie znam się na klątwach ani magimedycynie, więc przystałem na jej propozycję, ale... chcąc nie chcąc, musiała gdzieś się pojawić... – wziął do ręki jedno ze zdjęć i pokazał na kobietę w kącie jednego zdjęcia. Chorobliwie blada, oczy jakby błądzące w szaleństwie... Kiedy mówiła do Henryka, nie zauważył tego, ale teraz... było to nad wyraz wyraźne. – Czy to jest ta kobieta, panie Fawley?
– Poczekają państwo, zaraz je znajdę – powiedział uprzejmie i otworzył szufladę w biurku. Konferencja była niedawno, więc odnalazł nieudane zdjęcia, których jeszcze nie zdążył zdeponować do archiwum. Nad regularnością w tym obowiązku też musiał popracować. – To jest wszystko, co mam.
Na pytanie panny Rosewood, zmarszczył brwi. Wytężył pamięć, przywołał wydarzenia z konferencji. Pamiętał prelekcję o kompleksie feniksa, freudowską analizę historii Merlina i oczywiście smak pasztecików, które tam podawali. Ale czy była tam jakaś kobieta, która nie chciała zdjęć? Henry spróbował odtworzyć konferencję powoli, wydarzenie po wydarzeniu. Aż wreszcie...
Eureka!
– Była kobieta, która podeszła do mnie i poprosiła bezpośrednio, bym nie robił jej zdjęć. Pamiętam to dokładnie. Mówiła coś o klątwie, którą ją obłożono. Blask flesza niby miał u niej powodować ciężką wysypkę. Nie znam się na klątwach ani magimedycynie, więc przystałem na jej propozycję, ale... chcąc nie chcąc, musiała gdzieś się pojawić... – wziął do ręki jedno ze zdjęć i pokazał na kobietę w kącie jednego zdjęcia. Chorobliwie blada, oczy jakby błądzące w szaleństwie... Kiedy mówiła do Henryka, nie zauważył tego, ale teraz... było to nad wyraz wyraźne. – Czy to jest ta kobieta, panie Fawley?