• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
1972, Wiosna, Ostara | Na ratunek przyszła wiosna - Stragany

1972, Wiosna, Ostara | Na ratunek przyszła wiosna - Stragany
Paprotka
Pierwsze, co rzuca się w oczy to nierówna pionowa blizna po lewej stronie ust. Zniekształca nieco delikatny uśmiech, który zawsze pełga na jej wargach, chociaż ciemne oczy wcale wesoło nie świecą. Spogląda na świat nieco smutno, trochę nieobecnie, jakby myślami zawsze wędrowała gdzieś indziej. Mierzy nieco ponad 170 centymetrów, a kilka centymetrów dodaje jej bujna i zawsze rozwiana czupryna ciemnobrązowych włosów. Jedyny czas, kiedy ogarnia chaos na swojej głowie, to kiedy pracuje w św. Mungu. Równie nieodłącznym aspektem jej wyglądu jest charakterystyczna zielona szata uzdrowiciela. Poza godzinami pracy w szpitalu zwykle nosi szare wełniane spodnie, swetry w zieleniach lub brązach oraz marynarki, lub (swoją ulubioną) brązową mugolską pilotkę.

Fernah Slughorn
#11
23.11.2022, 03:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.11.2022, 03:57 przez Fernah Slughorn.)  
Jak co roku przyszła wiosna, pomyślała Fernah, odgarniając z twarzy zmierzwione włosy. Przybyła na miotle, czując potrzebę przewietrzenia głowy. Zresztą ostatnimi czasy bardzo rzadko mogła sobie pozwolić na podniebną podróż gdziekolwiek. Raz wymagano od niej przystępnej prezencji, a raz natychmiastowego stawiennictwa, czemu mogła sprostać jedynie Sieć Fiuu, nie miotła.

Osadziła swojego Zmiatacza 5 na skraju polany, na której świętowano i zeskoczyła na miękką trawę. Chwilę jej zajęło, nim ściągnęła czapkę, szalik oraz rozpięła wełniany płaszcz. Jednak pomiędzy chmurami było znacznie zimniej, niż na ziemi. Stąd też miała zaróżowione policzki i cicho pociągała nosem.

Z miotła w ręku i szalikiem luźno przewieszonym przez szyję, weszła pomiędzy stragany i ludzi. Przybyła głównie po to, by zakupić składniki do swoich specyfików oraz rozejrzeć się za nowymi, może rzadkimi, roślinami. Miała kilka nazw zapisanych w notatniku, ale nim doszła do jakiegokolwiek straganu z chwastami, wpadła na Camerona.

— Cameron! Dobrze cię widzieć. — odpowiedziała, obejmując go na powitanie. — Myślę że Mung świetnie sobie radzi bez dwóch stażystów.

Odparła, uśmiechając się lekko. W końcu nie byli żadnymi specjalistami, ani też jakoś wybitnie rokującymi stażystami. Na pewno chciałaby, żeby tak było, ale cóż. Nie było.

— Brawo, wygrana. — skomentowała wynik loterii, w której mężczyzna brał udział.

Przeszli na bok, by nie zagradzać drogi innym, którzy chcieli spróbować swojego szczęścia. Fernah zastanawiała się przez chwilę, czy może i ona powinna wykupić los, ale po krótkim namyśle zrezygnowała. Miała spotkać się z Menodorą, która pewnie będzie się chciała przejść po kramikach.

— Umówiłeś się z kimś na świętowanie wiosny czy po prostu chcesz uzupełnić zapasy?

Domyślała się, że na Ostarę sprowadzała go jedna z tych dwóch rzeczy lub obie na raz. W końcu oboje byli stażystami w Świętym Mungu. Ich czas dzielił się na ten spędzany w szpitalu oraz ten poświęcany na przygotowania do spędzenia go tam lub na nauce. Ostara była świetnym miejscem, by zdobyć nieco składników po trochę niższych cenach. Złapanie oddechu też było dobry powodem, by się tutaj zjawić, ale panna Slughorn nigdy by tego głośno nie powiedziała.

Zadając pytanie Cameronowi, rozejrzała się po tłumie w poszukiwaniu znajomej twarzy. Umawiały się na tę godzinę, a Fernah z przyzwyczajenia była nawet kilkanaście minut wcześniej.



„Rękopisy nie płoną.”
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#12
23.11.2022, 04:26  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.12.2022, 11:08 przez Morgana le Fay.)  
Wreszcie wiosna.
Dora uwielbiała tę porę roku. Zapach, który przychodził wraz z rozmarzającą ziemią i zieleniejącą się trawą. Powiewy ciepłego wiatru, które nieosły ze sobą coraz intensywniejsze odgłosy pracy insektów, które zabierały się do pracy po długim śnie. Mimo wciąż niskiej temperatury, wszyscy wiedzieli że niedługo nastąpi nieuniknione; krzewy, łąki i drzewa zakwitną, ciesząc spojrzenia feerią barw, a nosy słodkimi zapachami kwiatów.
Należała dokładnie do tego grona osób, któremu absolutnie nie przeszkadzało rześkie zimno, które usilnie próbowało rozproszyć słabe, wczesnowiosenne słońce. Nie potrzebowała wygrzewać się na zapas przy kominku, nawet więcej - z chęcią postanowiła urządzić sobie spacer w drodze na sabat. W końcu od posiadłości Longbottomów do miejsca festynu nie było wcale tak daleko. A przynajmniej dla niej.
Miała na sobie ciepły, kobaltowy sweter w kwiatowe wzory, pośród których skakały zające i biegały kurczaki. W talii odcięty był paskiem, który jednocześnie podtrzymywał szarą, wełnianą spódnicę, która sięgała jej do połowy łydek. Ciemne rajstopy i skórzane trzewiki za kostkę chroniły jej nogi od zimna. Całości obrazu dopełniał brązowy płaszcz i błękitny szalik. Powiedzieć, że była nieprzygotowana, to mało, bo w przewieszonej przez ramię torbie znajdował się termos z owocową herbatą podlaną sokiem malinowym, która w razie potrzeby miała służyć jako ratunek na zziębnięte dłonie i przewiane głowy.
Gwar sabatu wyraźnie poprawił jej humor, bo z delikatnym uśmiechem i rozbieganym z zainteresowaniem spojrzeniem wkroczyła między stragany. Szukała przede wszystkim Fernah, ale mimowolnie zwalniała przy niektórych stoiskach, zaintrygowana prezentowanymi przez nie przedmiotami. Wreszcie też zbliżyła się do wielkiego koła, gdzie jej spojrzenie padło wreszcie na wypatrywaną wcześniej przyjaciółkę, ale też i na Camerona.
- Cam, Fernah, jak wspaniale was widzieć - zaszczebiotała wesoło, przytulając na powitanie najpierw jedno, a potem drugie. - Mam nadzieję, że nie czekałaś zbyt długo - zwróciła się do dziewczyny, spojrzeniem sięgając zaraz za nią, w kierunku atrakcji przy której stali. - Wiecie co, może spróbuję dzisiaj szczęścia - dodała entuzjastycznie, podchodząc do goblina i podając mu wejściową kwotę. Zakręciła kołem.

Rzut 1d6 - 4


Trzymała kciuki, póki koło leniwie nie zatrzymało się, wskazując wygraną kwotę. Klasnęła wesoło w dłonie, chociaż w głębi duszy nieco żałowała. Z wdzięcznością przyjęła od goblina nagrodę i przesunęła się w stronę towarzyszy.
- Nie powinnam narzekać, ale... miałam trochę nadzieję na szyszkę - powiedziała jakby nieco wstydząc się tego. - Wygląda tak dziwacznie, że aż nie można się jej oprzeć. W każdym razie... idąc do was widziałam, że niektórzy mają wianki. Myślicie, że ktoś je rozdaje, czy może trzeba je samemu upleść?

Loteria rozliczona


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Widmo
Ma około 182 cm wzorstu, atletycznej sylwetki. Jego włosy są czarne, podkręcane, często zaczesywane do tyłu lub pozostawione same sobie. Twarz ma łagodną, ale opaloną wiatrem. Wyróżnia go przyjemna, oliwkowa cera, wyraźna oprawa równie ciemnych oczu i kilkudniowy zarost. Dłonie, raczej szorstkie, często poranione, lecz ciepłe w dotyku. Pachnie drewnem (świeżo ściętym lub palonym w kominku), skórzanymi wyrobami i czymś gorzkim, może lasem. W zachowaniu, można powiedzieć, dziwny. Bije od niego pewien rodzaj praktyczności i dystans. W postawie pewny siebie, może spięty?

Theseus Fletcher
#13
23.11.2022, 16:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.11.2022, 16:58 przez Theseus Fletcher.)  
Przynajmniej w loterii mu się poszczęściło! Bo o niczym innym ostatnio nie szło. I wbrew temu, co powiedziała Geraldine, wylosował wszystko co najlepsze. Otóż, czekał na niego kapelusz, taki typowy cylinder starszych panów. Jeszcze z ubiegłego stulecia. Chociaż po prawdzie to wcale by się nikt nie zdziwił, gdyby ktoś jeszcze w czymś takim chodził. Społeczeństwo czarodziejskie było dosyć zacofane. Żeby nie powiedzieć – zdziadziałe.

Instynktownie sięgnął ręką do owego kapelusza, żeby ze stoicką twarzą wyciągnąć ją po chwili, zaciśniętą w pięść. A raczej garść, w której trzymał różnokolorowe słodycze. Rozluźnił dłoń i wysypał słodycze do środka, żeby po chwili tę czynność powtórzyć aż do momentu napełnienia kapelusza po brzegi.

- Ciekawe, ile mi zajmie zjeść to wszystko. – powiedział do Geraldine, jakby nie miał zamiaru się dzielić. Skrzywił się przegryzając jedną z fasolek, przełknął gorzki posmak i podał kapelusz swojej przyjaciółce, o ile chciała spróbować.

- Co tam wylosowałaś? – zapytał.

Żeby nie robić tłoku, ruszyli przed siebie. Theseus był szczerze zainteresowany kobietą z koszem pełnym zwierzaków. Musiał najpierw odczekać swoją kolej, aby zagrać w jej grę. Czy dziwiła go ta atrakcja? Być może, trochę. Zdziwiło go jeszcze coś, a mianowicie, że jego kuzyn, Timothy również się tam przybłąkał.

- Tim! – uśmiechnął się i klepnął go po ramieniu. Miał nadzieję nie dostać jeżem w głowę, a było to możliwe, bo jego krewniak właśnie sięgał to tajemniczego kosza Szalonej Sally.


Rzut TakNie 1d2 - 2
Nie

Rzut TakNie 1d2 - 2
Nie

Rzut TakNie 1d2 - 2
Nie


@Geraldine Yaxley @Timothy Fletcher
Twoja Stara Miotlara
Burza loków, duże, szeroko otwarte oczy i wielki uśmiech na pół twarzy. Zazwyczaj pogodna, czasem - kiedy jest nad czymś wyjątkowo skupiona lub w trakcie sprzeczki, brwi jej się schodzą w dwie pochmurne błyskawice. Ma trochę za duży nos, wory pod oczami i kilka pieprzyków. Jest przeciętnego wzrostu, przeciętnej budowy, ręce ma wiecznie w plastrach, pokaleczone i raczej szorstkie w dotyku, od codziennej pracy.

Ada Wright
#14
23.11.2022, 20:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.11.2022, 23:16 przez Ada Wright.)  
- Heather, kochanie, opowiadasz takie bzdury, że mogłabym podejrzewać cię o bycie pod wpływem na miotle. – Oj mogła. Oskarżyłaby ją o niepodzielenie się z siostrą stryjeczną, czymkolwiek to było co przed wylotem wlała sobie w gardło. Przekomarzała się z nią oczywiście. Nie rozumiała za dobrze opowieści o gąsiorze, kaczce czy innym stworzeniu, na które napatoczyła się jej kuzynka.
Dotarły na sabat o czasie, co było dla nich nie lada osiągnięciem. Wrightówna obserwowała swoją przyjaciółkę jak rozwija najlepsze prędkości, których nawet jastrząb nie mógłby się powstydzić. Nie miała niestety żadnej konkurencji. Ada przy niej mogłaby się schować. Latała co prawda wyczynowo, świdrując w powietrzu, wywijając bączki, ale Heather to była inna liga!

Dzięki takim okazjom i przejażdżkom, mogła po prostu wynotować uwagi, sprawdzić swoje nowe miotły, czy po prostu poobserwować czym się teraz latało wśród reszty ludzi. Dziś był ten dzień.

- Popatrz na to. – rzuciła, kiwając głową ze zmieszaną miną, na rządek pospolitych mioteł, zaparkowanych w specjalnym miejscu. Miały tam zaraz podejść i zostawić swoje.

Na tle tych wszystkich przeciętnych patyczków, ich miotły błyszczały jak Perły Europy. Były po prostu... inne niż wszystkie. Miotła Ady została zrobiona z drewna o ciemnej, niby błyszczącej fakturze. Kształt miała zdecydowanie sportowy, drapieżny.

- Połowa z nich nadaje się do naprawdy. – pokręciła głową. Ona zrobiłaby to pewnie za grosze, byleby pokazać, że się da. Skrzyżowała ręce na piersi, czekając na kuzynkę. – Albo na ognisko, ale szkoda drewna...

Nosiła rękawiczki z lekkiej, ale ciepłej skóry. Nie zdejmowała ich na razie, choć zakładała je, bez dwóch zdań, do latania. Prawda, latała bardzo często, ale nie znalazło się na nich ani grama śladu upływu czasu. Jakby dopełnieniem całości jej wizerunku były oczywiście tego samego koloru bryczesy, ciemny golf i elegancki płaszcz. Ostatnio ciągle było jej zimno. Choć noce robiły się krótsze, a dni coraz cieplejsze, nie mogła porzucić płaszcza, przynajmniej teraz nie zapinanego pod samą szyję. Kiedy zsiadały z mioteł, chciała go porzucić, ale zawahała się.

@Heather Wood


Run, little rabbit, run
No, they'll never catch you, no, how
Don't ever stop or slow down
We're counting on you now


*
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#15
24.11.2022, 11:18  ✶  

Gerry spoglądała z podziwem i lekką zazdrością na cylinder, który wylosował Theseus. - Kurde, będziesz w nim wyglądał niesamowicie.- Sama by go chętnie przymierzyła, ale nie będzie już dramatyzować. - Weź pokaż, jak w nim wyglądasz, proooooszę!- Zamrugała oczami i spoglądała na Fletchera z miną Nie możesz mi odmówić. Miała nadzieję, że jej urok osobisty na niego zadziała.

- Nie wierzę, on ma takie ukryte właściwości?- Teraz to już jej się w ogóle zrobiło przykro, że nie miała tyle szczęścia. Obserwowała jak przyjaciel wkłada rękę do środka i wyciąga ją pełną słodyczy. - Masz zamiar być taki samolubny?- Westchnęła teatralnie. - No tak, czego innego się mogłam po Tobie spodziewać, ale jak zeżresz je wszystkie i będziesz jęczał, że Cię brzuch boli z przejedzenia, to nie przychodź do mnie! - Wtedy mu przypomni o tym, że nie chciał się z nią dzielić. W sumie chyba zbyt szybko go wyjaśniła, bo chwilę później miała już w dłoni kapelusz i wyciągała z niego cukierka, którego od razu zjadła, był bardzo słodki. - Ciekawe, czy to maj jakieś limity.- Rzekła przegryzając cukierek.

- Nie miałam tyle szczęścia co Ty, trafiłam na świecznik, nie wydaje się być jakiś niesamowity, co najwyżej będę mogła nim komuś przyfasolić w głowę.- Pomachała złotym świecznikiem, który dzierżyła w dłoni. Ruszyli więc dalej przed siebie, gotowi korzystać z innych atrakcji tego miejsca.

Trafili na Szaloną Sally. Thes najwyraźniej znał mężczyznę, który chwilę przed nimi losował jeże. Przystanęła tuż obok przyjaciela, może wypadałoby się przedstawić? Nie czekała na to, aż zrobi to Thes, bo miałą świadomość, że u niego różnie bywało z ogładą. - Jestem Geraldine, miło mi poznać.- Wyciągnęła dłoń to drugiego Fletchera, którego nie znała, zrobiła to jeszcze nim losował jeże.

Poczekała aż mężczyźni skończą losować z kosza Sally, po czym sama wsadziła łapę, gotowa spotkać się z przeznaczeniem.

Rzut TakNie 1d2 - 2
Nie

Rzut TakNie 1d2 - 1
Tak

Rzut TakNie 1d2 - 1
Tak
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#16
24.11.2022, 16:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.11.2022, 16:15 przez Heather Wood.)  

- Ada, kurde, powiem Ci jeszcze lepszą historię, na balu u Longbottomów były bobry, ROZUMIESZ, prawdziwy bober, miał taki ogonek śmieszny...- Pomachała kuprem, żeby zademonstrować kuzynce jak poruszało się to stworzenie. W życiu panny Wood ostatnio występowało wiele dziwnych stworzeń, zaczęła czuć do zwierząt pewien respekt, szczególnie po historii z pamiętną kaczką, gęsią, czy co to było - tak naprawdę do dzisiaj nie potrafiła zidentyfikować pamiętnego stworzenia, mogło mieć to związek z tym, że tamtej nocy była bardzo pijana, bo pewnie nie chodziło o te grzyby, które jadła ze swoimi chłopakami.

Udało im się dotrzeć na sabat bez spóźnienia. Nie był to oczywiście żaden wyczyn, bo kiedy one dwie dosiadały swoich mioteł mało kto mógł się im równać, miały to we krwi. Może Ada nie była aż tak dobrze wyszkolona jak ona, jednak i tak mało kto ze zwyczajnych czarodziejów mógł się jej równać.

- Nie ma sensu na to patrzeć, szkoda parkować Twoje miotły przy tym.- Parsknęła, no ale musiała gdzieś zostawić miotłę, także postawiła swoje cudo wytworzone przez kuzynkę obok tego pospólstwa. - Możemy rozpalić z tych patyków wielkie ognisko wieczorem, to wcale nie jest taki głupi pomysł.- Spodobał jej się pomysł swojej przyszywanej siostry.

Rozejrzała się po okolicy, bo była tutaj umówiona z Charliem, właściwie to już chyba Julianem? Miała nadzieję, że pomimo tego, co mu się przydarzyło podczas tych ostatnich kilku dni zdecydował się faktycznie pojawić na sabacie. Namawiała go do tego, nie chciała, żeby zaszył się w domu u Longbottomów i popadł w depresje. Nie do końca potrafiła rozmawiać o śmierci, jednak czuła, że nie może dopuścić do tego, żeby Charles był sam z tym wszystkim. Najwyżej uchleją się na smutno i będą płakać. - Jest i on! - Pociągnęła kuzynkę w stronę mężczyzny. - To Julian, mój przyjaciel z dzieciństwa, nie wiem, czy go pamiętasz Ada, wyjechał do Australii dawno temu, a teraz wrócił, zostałam wyznaczona jako jego opiekunka.- Rzekła jeszcze do kuzynki, a sama przylgnęła do Rookwooda, musiała go przytulić.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#17
24.11.2022, 18:24  ✶  

Oh, to, że nie byli specjalistami i znajdowali się na samym dnia szpitalnego łańcucha pokarmowego, nic nie znaczyło! I tak byli zapewne nieocenionym wsparciem. Przynajmniej tak lubił wierzyć Cameron, głównie przez wzgląd na własne wątpliwości względem odbywanego stażu.

— Nie pomagasz, Fernie. — Zmarszczył brwi, wydymając przy okazji dolną wargę. — Jeśli sobie będą radzić bez nas, to się nas pozbędą. A już mam wrażenie, że jestem na czarnej liście u Bulstrode. Ona mnie nie znosi! Jeszcze trochę i pójdę na wylot z Munga.

Może nieco dramatyzował, jednak miał świadomość tego, że jego relacje z opiekunką stażu nie były najlepsze. Wprawdzie w kwestiach zawodowych potrafili się dogadać, jednak chłopak autentycznie bał się kobiety. Może to dlatego, że nie zareagowała na jego postać, jak większość? Zazwyczaj spotykał się raczej z reakcjami pokroju „o, jaki ładny, młody chłopak”. Może zbyt szybko objawił przed nią swój niewyparzony język?

Na samą tę myśl oblał go zimny pot. W towarzystwie starał się być jako tako powściągliwy, jednak nie mógł wykluczyć, że z przyzwyczajenia sięgnął po dosyć proste, żeby nie powiedzieć prostackie, słownictwo. Z drugiej strony, praca w placówce medycznej była stresująca, więc chyba mogłaby przyjąć na to oko? Albo po prostu mnie nie znosi, pomyślał, kręcąc bezwiednie głową.

— Bliżej temu do nagrody pocieszenia — stwierdził, gdy odebrał swój fant od goblina. Biorąc udział w loterii, stracił więcej, niż była warta ta drobna wygrana. Czy to w ogóle było legalne? A może powinien spróbować jeszcze raz? Mógłby się też potargować, żeby chociaż wyjść na zero. W końcu kasa nie chodziła piechotą ani nie rosła na drzewach.

Cameron uścisnął na powitanie Dorę, również obdarzając ją szczerym uśmiechem. Drużyna była praktycznie w komplecie. Brakowało jeszcze tylko szkolnej tiary i poczułby się, jak na ceremonii przydziału, przez którą przeszedł wraz z tymi dwoma dziewczynami.

— Pozwoliłem sobie zabawić ją rozmową, żeby nie musiała długo czekać — Mrugnął porozumiewawczo do Crawley, przesuwając się nieco, aby umożliwić jej przejście do stoiska goblina. Kto wie, może szczęście będzie jej bardziej sprzyjało niż jemu samemu?

Tak, najwidoczniej tak było! Lupin zaklaskał lekko w geście podziwu.

— Coś czuję, że na tych straganach czai się więcej takich sekretów. Jak tu szedłem, to chyba minąłem się z kobietą, która oferowała ludziom macanie jakichś zwierzątek w koszyku. Zainteresowane, moje drogie? — spytał z szelmowskim uśmiechem, mając oczywiście na myśli Szaloną Sally.

Skoro już zdecydował się tutaj przyjść, to zamierzał wykorzystać dzień sabatu, najlepiej jak tylko mógł. Wprawdzie nie wiedział, czy uda mu się wyrobić w czasie, aby zdążyć na poszukiwanie czekoladowych jaj, ale liczył, że zaliczy przynajmniej lwią część atrakcji i stoisk, które zostały rozłożone przez handlarzy. Bądź co bądź, musiał też pamiętać o tych ziołach. Tak, to było najważniejsze.

Zamyślił się na moment, gdy usłyszał pytanie o wianki. Wianki... wianki... A tak faktycznie! Wcześniej minął parę osób, które niosły ze sobą podobne wiązanki, jednak wyglądało aż nazbyt idealnie, a nie posądzał większości gości festynu o to, aby byli w stanie wypleść samodzielnie takie dzieła sztuki.

— Jeśli je gdzieś rozdają, to wystarczy, że przejdziemy się po okolicy. Prędzej czy później na coś trafimy — stwierdził po prostu.

Paprotka
Pierwsze, co rzuca się w oczy to nierówna pionowa blizna po lewej stronie ust. Zniekształca nieco delikatny uśmiech, który zawsze pełga na jej wargach, chociaż ciemne oczy wcale wesoło nie świecą. Spogląda na świat nieco smutno, trochę nieobecnie, jakby myślami zawsze wędrowała gdzieś indziej. Mierzy nieco ponad 170 centymetrów, a kilka centymetrów dodaje jej bujna i zawsze rozwiana czupryna ciemnobrązowych włosów. Jedyny czas, kiedy ogarnia chaos na swojej głowie, to kiedy pracuje w św. Mungu. Równie nieodłącznym aspektem jej wyglądu jest charakterystyczna zielona szata uzdrowiciela. Poza godzinami pracy w szpitalu zwykle nosi szare wełniane spodnie, swetry w zieleniach lub brązach oraz marynarki, lub (swoją ulubioną) brązową mugolską pilotkę.

Fernah Slughorn
#18
24.11.2022, 18:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.12.2022, 11:14 przez Morgana le Fay.)  

— Po prostu parę razy jej podpadłeś, ale to nie znaczy, że ot tak wyrzuci cię ze stażu. Do tego potrzeba trochę więcej, — chyba. — Wiesz, możesz spróbować jeszcze raz, chociaż to równia pochyła, także, żebyś nie wpadł w nałóg.

Mrugnęła do niego porozumiewawczo. Cameron nie był materiałem na hazardzistę, a jeżeli nawet, to nie dałaby mu szansy, żeby to sprawdził.

— Dora! Wiesz, że zawsze jestem wcześniej, — wzruszyła ramionami, witając przyjaciółkę. — Trzymam kciuki.

Jak powiedziała, tak i zrobiła, pokazując prawą rękę z kciukiem oplecionym przez palce. Najwidoczniej Menodora też nie miała szczęścia, ale w odróżnieniu od Cama wyszła na zero.

— Czekajcie, skoro wiosna i wszystko takie radosne, to spróbuję swojego szczęścia, a potem możemy iść macać zwierzaki, chociaż brzmi to niepokojąco.

Rzuciła do swoich przyjaciół, po czym podeszła do stoiska. Skrzat popatrzył na nią nieprzeniknionym, chociaż mocno znudzonym spojrzeniem i wyciągnął dłoń po zapłatę. Zaraz też zakręcił kołem, a Fernah na chwilę wstrzymała oddech.


Rzut 1d6 - 5


Paprotka nie słyszała pytania o wianki, zbyt zajęta odbieraniem nagrody. Może nie była to tajemnicza szyszka, ale nadal, kto by się nie cieszył z jabłka w miodzie?

Wróciła ze zdobyczą do swoich znajomych i powiedziała.

— Idziemy się przejść?


Loteria rozliczona


„Rękopisy nie płoną.”
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#19
24.11.2022, 23:21  ✶  
- Oh, miałam nadzieję, ze nie spóźniłam się aż tak bardzo... - zmartwiła się nieco, bo przecież wcale nie chciała, żeby Slughorn musiała na nią czekać, nawet jeśli ta miała tendencję, żeby pojawiać się przed wyznaczonym czasem. - Ale pogoda jest tak ładna, że po prostu nie mogłam odmówić sobie spaceru! -  wyjaśniła pośpiesznie, jakby powód ten miał usprawiedliwić wszelkie mniejsze czy większe czasowe potknięcia.
- Zwierzątka w koszyku? Oczywiście! - zainteresowała się wyraźnie słowami Camerona, zaraz też klasnęła w dłonie, jakże zachwycona tym pomysłem. Co prawda ona nie wyłapała nigdzie podobnej atrakcji, ale na pewno wiele rzeczy jeszcze mile zaskoczy ją na dzisiejszym sabacie. Uśmiechnęła się wesoło, wyraźnie oczekując, że wspomniane kryjące się w koszu zwierzaczki, były raczej z natury tych puszystych i roztapiających serca. Nie mogli chyba lepiej rozpocząć Ostary niż od miziania małych psidwaków, kotków lub zajęcy.
- Ja idąc do was głównie patrzyłam na stragany. Widziałam parę z ziołami, a chciałam kupić nasiona do zasadzenia, bo mam braki w ogródku. Ale rzuciła mi się jeszcze w oczy jakaś pani, która biła ludzi kijami, kiedy próbowali do niej zagadać - wzdrygnęła się nieco, przypominając sobie jakiegoś jegomościa, który dostał prosto w czoło i aż się zakręcił dookoła siebie, potem już tylko uciekając w popłochu.
- Trzymam kciuki! - rzuciła jeszcze do Fernah, faktycznie zaciskając dłonie w piąstki, jakby ten mały przesąd miał dziewczynie pomóc wygrać jedną z lepszych nagród. - Tak, chodźmy. Może macie ochotę coś zjeść? Gdzieś na pewno są rozstawione jakieś dobre przekąski, możemy ich poszukać po pani z koszem - odciągnęła ich od goblina i koła, wprawiając całą ich małą gromadkę w ruch, chociaż niekoniecznie mając w głowie jakikolwiek konkretny cel.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#20
25.11.2022, 01:20  ✶  

— Nie możesz tego wiedzieć na sto procent! — Wyrzucił dramatycznie ręce w górę. — Mam wrażenie, że coś do mnie ma. I to tak mocno mocno.

Zaczął dłubać czubkiem buta w trawie, wbijając spojrzenie w ziemię. Naprawdę nie miał pojęcia, czemu wywoływał w tej kobiecie aż tak drastyczne reakcje. Wprawdzie wiedział, że potrafił zachowywać się w nieodpowiedni sposób, jednak sądził, że tego typu braki nadrabiał wiedzą tudzież talentem. Bo takowy musiał mieć, skoro nie tylko dostało mu się dostać na staż, ale też przez parę dobrych lat stanowił konkurencję szkolnej pielęgniarki.

Uśmiechnął się z satysfakcją, przypominając sobie liczne spory, w które się z nią wdawał. To nie była jego wina, że niektórzy znajomi woleli leczyć się z drobnych obrażeń, na przykład po meczu quidditcha, u niego, gdzie mógł ich odpowiednio ugościć niż w chłodnym Skrzydle Szpitalnym. Och, ciekawe, jak teraz się miała jego arcyrywalka. Może przeszła na tak zasłużoną już emeryturę?

— Ej, bo nie mogłem raczej kręcić z jej córką Bulstrode, c-c-co n-nie? — spytał nagle, wbijając nieco przestraszony wzrok w Fernah. — Ona chyba nie ma dzieci, prawda? A jeśli ma to chyba nie w takim wieku, żebym mógł...

W sumie nie był pewny ile lat ma Florence, jednak z całą pewnością przekroczyła już granicę trzydziestki, ale trzymała się całkiem daleko od czterdziechy. Cameron zaczął liczyć na palcach, chociaż niewiele mu to pomagało. Zmarszczył brwi. Nie... Nie, to się w ogóle nie dodawało. Odetchnął z ulgą. Cóż, to wykluczało jedną z gorszych opcji. Może faktycznie nie spodobał jej się jego charakter?

Uśmiechnął się do Menodory, zadowolony z tego, że popiera jego plan. Na wieść o tym, że w okolicy są stragany z ziołami, od razu zaczął uważniej słuchać. Tak, na to również należało zwrócić uwagę. Kiedy wszyscy byli już gotowi do drogi, ruszyli w stronę kobiety z koszem pełnych zwierzątek.

— Ale serio? Babka z kijami? A myślałem, że tutaj jest na co dzień spokojnie. Wiecie, wieś i tak dalej — Gestykulował żywo rękami, wracając do wypowiedzi Dory. Przecież był na balu Longbottomów i wioska wyglądała na całkiem... ułożoną. Na pewno nie było tu tak chaotycznie, jak w centrum Londynu. Inną sprawą było to, jak duży chaos potrafił zapanować w domostwach, gdy zebrało się tam sporo osób. Te bobry, wzdrygnął się na samo wspomnienie.

Dosyć szybko udało im się odnaleźć Szaloną Sally, która wyglądała tak, jakby podświadomie wyczuła, że zbliża się do niej grupa złaknionych wrażeń młodych ludzi. Cameron postanowił dołączyć jako pierwszy, chociaż ciężko by było z całą pewnością stwierdzić, czy świadczyło to o jego odwadze, czy też głupocie. W końcu nie wiadomo, co mogło się kryć w tym koszyku poza uroczymi jeżykami. Na szczęście Cameron nawet nie pomyślał o tym, że mógłby tam trafić, chociażby na jakąś żmiję, czy innego rzecznego węża.


Rzut TakNie 1d2 - 1
Tak
Rzut TakNie 1d2 - 1
Tak
Rzut TakNie 1d2 - 1
Tak
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (2673), Alastor Moody (667), Vakel Dolohov (1989), Mavelle Bones (2207), Ida Moody (794), Eunice Malfoy (2053), Seraphina Prewett (335), Brenna Longbottom (2018), Erik Longbottom (2149), Geraldine Yaxley (1989), Theseus Fletcher (725), Atreus Bulstrode (550), Nora Figg (2503), Florence Bulstrode (1975), The Tempest (324), Heather Wood (841), Timothy Fletcher (908), Trevor Yaxley (2230), Dora Crawford (1477), Sarah Macmillan (1934), Patrick Steward (2083), Julien Fitzpatrick (336), Stella Avery (591), Bard Beedle (646), Cameron Lupin (2369), Fernah Slughorn (1541), Fergus Ollivander (2341), Ada Wright (1413), Lyssa Dolohov (1031), Peregrin McGonagall (579), Alanna Carrow (1545), Mackenzie Greengrass (299), Peregrinus Trelawney (1100)


Strony (12): « Wstecz 1 2 3 4 5 … 12 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa