Zmrużyła oczy, aby przypomnieć sobie twarz tej kobiety. Niestety wcale tak łatwo jej to nie przychodziło. Widziała ją dzisiaj pierwszy raz, była tak zaaferowana tym, żeby wygrać tą nieszczęsną licytację, że średnio ją właściwie obchodziło z kim walczy o wygraną. Niespecjalnie też przejęła się tym, że była to opiekunka Camerona, gdyby traktowała go gorzej przez tę sytuację to świadczyłoby tylko o jej nieprofesjonalizmie i mieszaniu pracy z prywatą. Jednak, gdy Lupin zaczął o tym opowiadać, najwyraźniej coś było na rzeczy już wcześniej. - Może widzi w Tobie konkurencję, może boi się, że ją wygryziesz ze stanowiska, bo taki jesteś dobry?- Heather szczerze wierzyła w to, że jej przyjaciel osiągnie wiele w swoim zawodzie, bez względu na takie wredne babska, które będzie spotykał zapewne nieraz podczas swojej kariery. - Jeśli się to nasili Cami, powinieneś coś z tym zrobić, nie daj sobą pomiatać, na pewno jest ktoś nad nią, donos anonimowy nie powinien zaszkodzić.- Nie będzie się jakaś obca, stara baba znęcała nad jej przyjacielem. Jeśli trzeba będzie, to Wood sama napisze ten anonim. Uważała, że nie powinno się podcinać skrzydeł osobie, która dopiero zaczynała karierę, w dziedzinie, w której czuła się pewnie. Wyglądało na to, że ta baba chce właśnie to zrobić jej przyjacielowi. Miała nadzieję, że Lupin się nie zrazi i mimo wszystko nadal będzie podchodził do pracy z entuzjazmem. W końcu nie będzie z nią pracował całe życie, to tylko pewien etap, który musi przejść. Zacisnąć zęby i robić swoje.
-Przesłodki, myślę, że słodszy od cukru Cami. Skrzywiony?- Spojrzała na niego chwilę się zastanawiając. Nigdy by nie użyła właśnie tego słowa. - Co Ty, żadnego skrzywienia w Tobie nie widzę, może nieco roztrzepany, ale uważam, że to też dodaje Ci uroku.- Cameron był tą najbardziej niewinną osobą z ich świętej trójcy, nie uważała tego, za coś złego. Powodowało to tylko to, że Heather uważała, że muszą go chronić przed całym złem tego świata, jej zdaniem był dość delikatny i nie chciałaby, żeby ktoś to wykorzystał.
- Już dobrze, nie denerwuj się, złość piękności szkodzi!- Wood też nie do końca rozumiała dlaczego rozdzielili ich w Howarcie, w końcu byli w tym samym wieku, a Cameron trafił do szkoły rok później, jakby te cztery miesiące faktycznie tak wiele zmieniały, no ale na to nie mieli najmniejszego wpływu, ktoś kiedyś, dawno temu ustalił te zasady, które były przestrzegane do dzisiaj.
Wood poczuła, że konflikt czarodziejów dotyczy jej, kiedy śmierciożercy zaatakowali jej rodzinny sklep. Na całe szczęście, ani matki, ani ojca tam wtedy nie było, jednak zginęła tam jedna z ich pracownic. Czasem zastanawiała się, czy tylko dlatego, że to jej rodzina była półkrwi. Nie mogła zrozumieć, że dla popleczników Voldemorta to jest tak bardzo istotne. Obiecała sobie wtedy, że będzie z nimi walczyć, może nie była tak doświadczonym czarodziejem, jak tamci, jednak miała odwagę i upór, którego mogli jej pozazdrościć. Umiejętności przyjdą z czasem - tak sobie przynajmniej to tłumaczyła.
- Na dobrych fundamentach można budować wielkie rzeczy.- Podstawy był bardzo istotne, w końcu gdyby nie one, to całość mogłaby się rozsypać. Czekała, aż Cameron się do niej zbliży, nie chciała tego przyspieszać. Gdy w końcu ich usta się dotknęły, z początku delikatnie, chwilę później dość intensywnie zaangażowała się w ten pocałunek. Chciała to zrobić już podczas balu, udawało jej się jednak powstrzymać. Tutaj z dala od fleszy fotografów mogli sobie pozwolić na więcej. Przyjemna chwila całkiem szybko się skończyła, Cameron oddalił się od niej, pozwoliła sobie spleść swą dłoń z jego, naprawdę cieszyła się, że ma go koło siebie. Nie czuła, że zdradzają Charlse'a, w końcu ich trójka żyła dość specyficznie, chyba mało kto był w stanie zrozumieć te relacje. - Mówisz? Nie wiedziałam, będę o tym pamiętać przy kolejnej okazji.- Komfort jej towarzyszy był dla niej istotny. - Przyznam szczerze, że nie zapomniałeś podstaw Cami, na całe szczęście.