Sam nie miał problemu z babcią, która się przy nich pojawiła, bo dlaczego miałby mieć. Nie zakładał w ogóle, że z jej obecności może wyniknąć coś kontrowersyjnego. (jego babcie już dawno nie żyły, więc miał prawo tego nie wiedzieć, jakie dokładnie są babcie).
- Tak szczerze, to ja to raczej w ogóle nie tańczę. - Przyznał się jej do tego, chociaż wcale nie było po nim widać, bo dzisiaj okazał się być gwiazdą parkietu. Może te wszystkie inne aktywności fizyczne spowodowały, że udało mu się zupełnie przypadkiem odnaleźć nowy talent, wszystko dzięki Uli, gdyby nie ona, to pewnie by nie zatańczył tutaj dzisiaj.
- Kompot brzmi dobrze. - Nie musiał szukać niczego więcej, sięgnął po ten wiśniowy, bo miał ładny zielony kolor. Daltonizm jak zwykle spowodował rozczarowanie, bo nie spodziewał się smaku wiśni, no ale starał się nie dać tego po sobie poznać, wolał się nie przyznawać do tej niewielkiej wady.
- To prawda, dawno nie widziałem tutaj takiego wydarzenia. Postarali się strasznie. Dlaczego bym nie przyszedł? To proste, co bym tutaj robił sam? - Raczej nie miał zbyt wielu znajomych, ale ostatnio zapoznał się z Ulą, zaciekawiła go ogromnie tym ciągnikiem i stwierdził, że potańcówka to dobry pomysł aby dowiedzieć się o niej coś więcej.
Gawędzili sobie dosyć długo przy tych napojach, nim się obejrzeli gości zaczęli opuszczać przyjęcie. To chyba był czas, aby do nich dołączyć.
- Mam nadzieję, że ci się podobało. - Dodał jeszcze, po czym podziękował gospodarzą za zaproszenie, podpytał, czy ktoś nie potrzebuje podwózki do domu, z racji na to, że nikt się tym nie zainteresował mogli z Ulą sami opuścić potańcówkę. - Odwiozę cię do babci, chyba możemy już iść. - Powiedział do niej jeszcze nim wyszli na zewnątrz, gdzie wsiedli do jego volkswagena i oddalili się od stodoły w towarzystwie światła księżyca.