• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [22.07.1972] Widowisko randkowe

[22.07.1972] Widowisko randkowe
Danger in disguise
"Death is a release; not punishment."
Wysoki (182 cm), szczupły, brodaty szatyn. Zwykle ubiera się w czarne garnitury z dobranym golfem lub koszulą z krawatem. Na dłoniach często nosi skórzane rękawiczki, ukrywając swoją chorobę. Jego oczy są głęboko osadzone i bardzo jasne, wręcz srebrzyste. Na dłoniach nosi sygnety, zaś na ramiona zwykle narzuca czarodziejską szatę w odcieniach czerni i zieleni. Posiada spinki do mankietów ze swoją ulubioną drużyną Quidditcha - Goblinami z Grodziska.

Murtagh Macmillan
#21
14.11.2023, 22:06  ✶  

Murtagh nie planował tego wieczoru zaszczycić widowiska randkowego swoją obecnością. Zdecydowanie nie był typem osoby, którą bawiły głupawe reality show, a jego pojęcie małżeństwa było wysoce spaczone przez pewną zwiewną blondynkę , która sprawiła, że postrzegał je jako zło wcielone. Niekiedy konieczne, z politycznych względów, ale nigdy nie zawierane z własnej, nieprzymuszonej woli.

Jak to więc było możliwe, że Loretta - niedostępna, chłodna i wygórowana femme fatale zamieniła ostatnimi czasy wolność i niezależność na bycie jakąś podrzędną kurą domową? No, dobrze trafiła - to przynajmniej musiał przyznać. Młodszy Mulciber był w końcu jego przyjacielem i naprawdę dobrą partią... jak dla Loretty, ale Murtagh raczej prędzej spodziewał się że piekło zamarznie, niż że którekolwiek z tej dwójki się ohajta. W ich obecności był oczywiście wcieleniem taktu i cieszył się ich radością (chociaż z jego perspektywy, ze strony Mulcibera było to raczej szaleńcze opętanie - i wcale mu się nie dziwił) gratulując, przesyłając im skromny podarunek, kiedy tylko się dowiedział i ogólnie zachowując się zupełnie normalnie. W środku jednak cały się ściskał, szczególnie kiedy zostawał z nią sam na sam.


Mimo tych wszystkich ale jego noga jednak stanęła tego wieczora na surowej podłodze Dziurawego Kotła, a to za sprawą innej blondynki, która wymogła na nim obecność wymawiając się sprawami biznesowymi. I choć Murtagh dobrze wiedział, że z biznesem to raczej nie będzie miało nic wspólnego, to Lorraine była ostatnimi czasy jedyną osobą, w towarzystwie której potrafił się odprężyć. W końcu mogła, niemal dosłownie, czytać mu w myślach a on bez większych oporów jej na to pozwalał. Wyciągnęła go kiedyś z dołka po rozstaniu z Dianą, wyciągnie go i z tego, chociaż dokładny wymiar jego uczuć względem Loretty nadal pozostawał dla Malfoyówny tajemnicą.

Przeszedł pomiędzy stolikami, lawirując zręcznie I opadł bez zaproszenia na krzesło obok niej. Już chwilę potem trzymał szklankę Ognistej Whiskey.

— Który biedak ma największą szansę wygrać? — zapytał, zupełnie nieświadomy, że ona też dopiero co tu przybyła i mogła nie widzieć jak wygląda obecny stan show.



“I know love and lust don't always keep the same company.”
― Stephenie Meyer, Twilight  Murtagh Macmillan, Secrets of London
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#22
16.11.2023, 12:28  ✶  

Całkiem możliwe, że Brenna miałaby dużo mniejszy wpływ na Erika, gdyby akurat nie mieszkali ze sobą od urodzenia. Byli zbyt przyzwyczajeni do swojej wzajemnej obecności w najbliższym otoczeniu i pomimo paru różnic w charakterach, siłą rzeczy musieli wypracować sobie jakiś sposób na współpracę. Na przykład chodzenie na ustępstwa. Czasem to Erik miał ostatni głos, a innym razem Brenna. Tym razem los chciał, że to starszy Longbottom musiał się podporządkować i przyznać siostrze rację.

— Nie wiem, czy mówi ci to wprost — zagaił powoli do Heather. — Ale myślę, że jest z ciebie dumna. Brenna ma dosyć wysokie oczekiwania wobec tego, jak pewne rzeczy... i ludzie... powinny działać. Lubi, gdy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. — Uśmiechnął się pokrzepiająco do dziewczyny. — Sądzę, że widzi w tobie ogromny potencjał. I ufa ci. Zwłaszcza po tym, co się działo w ostatnich miesiącach.

Sam poparł propozycję przyłączenia Heather do Zakonu, toteż nie miał wątpliwości co do tego, że Brennie zależało na dziewczynie. Nie tylko od strony relacji prywatnej, czy mentorskiej, ale i jej umiejętności; tego co mogła wnieść zarówno do Brygady Uderzeniowej, jak i organizacji Dumbledore'a, tak długo, jak zostanie naprowadzona na odpowiednią ścieżkę. A kto jak kto, ale Brenna miała swego rodzaju talent do wytyczania szlaków dla innych. Miała plan na każdego, a nawet jeśli nie miała, to bardzo szybko była w stanie go wymyślić.

— Serio? — Uniósł brew, taksując Rudą wzrokiem od stóp do głów. — Powinnaś do nas przyjechać na kilka dni. Może to kwestia mieszkania z Brenną tak wpływa na człowieka. Ciekawe, czy z tobą byłoby tak samo. — Przekrzywił lekko głowę w bok, na moment odwracając się od sceny. — Poza tym, mogłabyś wpaść do Juliena.

Julien, Heather, Frank, Alice... W takim składzie mogliby zrobić im małą sesję ćwiczeniową w terenie. Lepszej okazji nie będzie, czyż nie? Na razie słońce jeszcze grzało, ale przyjdzie sierpień, potem wrzesień, niektórzy wyjadą do szkoły, a z drzew zaczną spadać liście, pogoda się pogorszy... To był w gruncie rzeczy ostatni dzwonek, jeśli chciałby coś takiego zorganizować z Brenną. Zamyślił się na dłuższą chwilę.

— Odrzuciła lenia o duszy romantyka i tego, który według Brenny „chwalił się zawartością portfela i spodni” — odparł, rysując palcami w powietrzu nawiasy. — Idzie drogą eliminacji. A trójka jest chyba najbardziej zbliżona do tego czego szuka.

Chwilę później Nora ujawniła, że jako kolejnego odrzuciła kandydata numer jeden. Chociaż z początku Erik był nieco zaskoczony, licząc, że kobietą będą targały większe wątpliwości, tak gdy zdradziła czemu z niego rezygnuje... Wszystko stało się jasne. Faktycznie adrenaliny i wrażeń to miała ostatnio aż za dużo w swoim życiu. I to bynajmniej nie z powodu swojej córki, która była niczym żywe srebro i wszędzie było jej pełno. Pewnie za to też mi się oberwie. Który to już raz?, pomyślał przelotnie, czekając na dalszy rozwój sytuacji na scenie.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#23
16.11.2023, 12:52  ✶  

Heather poznała Brennę całkiem niedawno. Miała jednak wrażenie, że dzień, kiedy ich drogi się spotkały odmienił jej życie. Nie spodziewała się, że w BUMie tak jej się spodoba, uważała, że jest to zasługa Brenny. Kto inny wziąłby ją pod swoje skrzydła i traktował w ten sposób? Chętnie uczył, pokazywał różne, ciekawe sztuczki, był otwarty na dyskusje. No, nie mogła lepiej trafić. W te kilka miesięcy w BUMie nauczyła się naprawdę wiele, a liczyła, że to dopiero początek. Poza tym ich znajomość nie kończyła się tylko i wyłącznie na pracy, co dla młodej czarodziejki też było istotne. Wydawało jej się dzięki temu, że może Longbottom faktycznie ją lubi.

- Naprawdę tak myślisz? - Słowa Erika spowodowały, że zamyśliła się na chwilę. Sama miała sobie wiele do zarzucenia, w końcu w Beltane poległa, gdyby nie jej mentorka, to pewnie zginęłaby tej nocy. To Brenna walczyła o jej życie, gdy była nieprzytomna, a wiatr szalał ze wszystkich stron, to ona spowodowała, że nie została zakopana żywcem, znaczy została zakopana, ale i tak przeżyła, bo dzielnie walczyła o ich życia. Była jej za to ogromnie wdzięczna, chciała jej udowodnić, że faktycznie jest czegoś warta, bo czasem miała wrażenie, że nie jest wystarczająca. - Bałam się trochę, że ją rozczarowuję. - Bo nie wszystko wychodziło jej za pierwszym razem, czasem za szybko reagowała, nie umiała panować nad swoimi emocjami, ale próbowała to zmienić. Szło to różnie, jednak chciała być jak najlepszą wersją siebie, aby kiedyć dorównać swojej mentorce.

Wiedziała, że Brenna nie wciągnęłaby jej do Zakonu, gdyby jej nie ufała, z drugiej strony mogła to zrobić, bo Wood ze swoim charakterem prędzej, czy później i tak zaczęłaby działać na własną rękę szukając śmierciożerców, może to jednak nie był powód, a to, że faktycznie uważała, że może się im przydać.

- Z tego, co słyszałam u was wiecznie są tłumy, znajdzie się miejsce i dla mnie? - Dopiła zawartośc swojego kufla uśmiechając się na samą myśl o tym, co zaproponował Erik. Propozycja wydawała się być naprawdę atrakcyjna, dawno nie miała czasu, aby spotkać się z Julkiem, a listy nie mogły zastąpić obecności drugiego człowieka. No i mogłaby zobaczyć Brennę w domu, w naturalnym środowisku.

- Widzę, że dobrze ją znasz, skoro wiesz czego szuka. - Przynajmniej takie dosyć śmiałe wnioski wyciągnęła po tym, co mówił. Przeniosła wzrok na scenę, bo zbliżali się do finału, jeszcze chwila i zadecyduje kogo wybrała.

- Jednak miałeś rację, w sumie dosyć przewidywalna decyzja. - Skomentowała nieco rozczarowana, bo liczyła na jakiś zwrot akcji, ale się go nie doczekała.

Our Lady of Sorrows
and you don't seem the lying kind
a shame that I can read your mind
and all the things that I read there
candlelit smile that we both share
Spowita nimbem wyższości i aureolą sięgających za pas srebrzystoblond włosów, Lorraine wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać Malfoy z krwi i kości. A jednak... Coś hipnotyzującego jest w jej czystym, wysokim głosie, w sposobie, w jaki intonuje słowa. W pełnych gracji ruchach, które cechuje elegancka precyzja profesjonalnej pianistki. Coś w przenikliwym spojrzeniu jasnoniebieskich oczu, skrytych pod ciężkimi od niewyspania powiekami. Przedziwny czar półwili, który wyróżnia Lorraine z tłumu mimo raczej przeciętnej postury (1,67 m), długo nie pozwalając ludziom zapomnieć o jej uśmiechu. Wygląda na istotę słabą, wątłego zdrowia. W przeszłości, Lorraine zmagała się z zaburzeniami odżywania, przez co teraz cechuje ją nienaturalna wręcz kruchość. Chorobliwie chuda, kości zdają się niemal przebijać delikatną, bladą skórę. Uwagę zwracają zwłaszcza wydelikacone dłonie o długich, smukłych palcach, w których często obraca w zamyśleniu srebrny pierścionek z emblematem rodu Malfoy. Obyta towarzysko, zawsze wie jednak, co powiedzieć i jak się zachować. Bez względu na okoliczności dba o zachowanie nienagannej postawy. Ubiera się skromnie, w otrzymane w spadku po bogatszych kuzynkach, klasyczne, mocno zabudowane suknie, na których wprawne oko dostrzec może ślady poprawek krawieckich. Nie da się ukryć, że jako młoda, atrakcyjna kobieta, przyciąga wzrok, nosi się jednak konserwatywnie, nigdy nie odsłaniając zbyt wiele ciała. Najczęściej spowita jest od stóp do głów w biel, która przydaje jej bladej skórze świetlistości, choć chętnie stroi się także w odcienie zieleni i błękitu. Zawsze otula ją mgiełka ciężkich perfum, których słodka, dusząca woń przywodzi na myśl palony cukier.

Lorraine Malfoy
#24
17.11.2023, 13:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.07.2025, 22:24 przez Lorraine Malfoy.)  
Kiedy obok Lorraine zmaterializował się Murtagh – jakby wyjęty prosto z jej myśli, widać wspólne grzebanie w głowach zbliża ludzi – na jej ustach wykwitł nieśmiało uśmiech z gatunku tych leniwych, oscylujących gdzieś pomiędzy „a nie mówiłam?” i „fajnie, że przyszedłeś”.

Rodzina Macmillanów była jej bliska przez wzgląd na przyjaźń z Sarą: młodsza dziewczyna szybko wkradła się w jej serce, kiedy Lorraine nie miała wokół siebie nikogo – poza kadzidłami lokalnego kowenu – kto ulżyłby jej w przerażającej samotności, wypełnił pustkę, jaką odczuwała po stracie matki. Sarah była kimś, kto posiadał naturalną zdolność do przenikania fasady sztuczności. Choć Malfoy szczerze podziwiała tę przenikliwość, i dzieliła się ze spirytystką wieloma poważnymi problemami, dalej wolała pokazywać się przyjaciółce głównie od tej lepszej strony… Nie tylko z dumy, ale i z troski, choć Sarah troski nie potrzebowała, jak szybko zdołała się przekonać; w dziewczynie kryła się mądrość, którą łatwo było przeoczyć, kiedy patrzyło się jak pląsa wokół pentagramów obstawionych świecami.
Murtagh był do niej zaskakująco podobny w tej przenikliwości – może właśnie dzięki legilimencji – choć jego relacja z Lorraine idealnie kontrastowała z tym, co starała się prezentować przed jego siostrą. Poznali się na Nokturnie, w burdelu na dodatek, a potem… Cóż, historia była długa, trupów wiele, jedno było pewne: oboje dobrze znali te gorsze wersje samych siebie – w końcu nie potrafili powstrzymać się przed wzajemnym eksperymentowaniem na własnych chorych główkach – a znając rozmiar zepsucia tego drugiego, grzecznie współpracowali, zamiast uciekać z krzykiem.

To że Murtagh ostatnio częściej poddawał się podszeptom melancholii, nie uszło więc uwagi Lorraine.
– Jeżeli efekty tego eliksiru prawdy utrzymują się na dłużej niż kilka minut, wszyscy są przegrani – odpowiedziała, dalej niedowierzając, że uczestnicy tak po prostu zgodzili się na taki atak na swoją prywatność. – Ile dziś wypiłeś? – zapytała nagle, z cieniem troski w głosie. To pytanie było niemal automatyczne, wyuczone; przez chwilę aż dostała deja vu, bo przypomniała sobie, że o to samo pytała zawsze ojca jej matka, cóż za fatalna samospełniająca się przepowiednia! Ale musiała dbać w końcu o wspólnika, chociaż czasem był naprawdę wkurwiającym rozpoetyzowanym pijakiem. Bo wiesz, tyle galonów etanolu działa lepiej niż flaszka veritaserum, chciała dodać z uśmieszkiem, ale tknięta jakimś tajemniczym przeczuciem odwróciła głowę w stronę sceny, marszcząc brwi. Głos pierwszego z uczestników wydał jej się dziwnie znajomy... Dostał słodkie pytanie – ona by poprosiła o niewygodne szczegóły, gdyby miała władzę nad naćpanego eliksirem prawdy mężczyzną, więc doceniła takt goszczącej na scenie kobiety – aż Lorraine sama mimowolnie wróciła do lat szkolnych i swojego pierwszego związku… Przewróciła oczami. Znając Atreusa, pewnie grał gdzieś z tanimi dzierlatkami w rozbieranego pokera, i niby to przypadkowo wyrzucał z kieszeni odznakę aurora(!!!), kiedy wstawał, by zdjąć przed nimi koszulę. Uśmiechnęła się do tej myśli.

Reszta kawalerów (lub nie, biorąc pod uwagę delikatną pauzę popełnioną przez ostatniego z panów) również wzbudziła w Lorraine – chcącej wybadać, jak silny był eliksir prawdy podany uczestnikom – zainteresowanie… A już historia miłosna pana numer dwa była nader zajmująca!! Co jakiś czas rzucała Murtaghowi porozumiewawcze spojrzenie w co dramatyczniejszych momentach, zasłaniając usta, coby nie parsknąć chichotem, gdy głos mężczyzny przybierał co bardziej rozmarzony ton.


Yes, I am a master
Little love caster
Widmo
every human has a spark of divine nature, and sin does not separate us from it
Jeden z bogów-duchów (loa) w panteonie religii voodoo. Strażnik granicy między światem żywych i umarłych, "opiekun rozdroży", umożliwia kontakt z duchami zmarłych i innymi istotami duchowymi. Symbol Legby veve przypomina stylizowany klucz. Po śmierci pomaga duchom zmarłych odnaleźć drogę do zaświatów, gdzie spotkają się z loa.

Papa Legba
#25
22.11.2023, 15:37  ✶  
Rozpoczęła się Runda Druga
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#26
30.11.2023, 14:21  ✶  

— Oczywiście, że tak. Jak możesz wątpić? — Spojrzał na nią z uwagą, aby po chwili obdarzyć ją lekkim uśmiechem. — Dla każdego znajdzie się wolny kąt. W najgorszym razie będziecie musieli znosić towarzystwo stada psów, które z nami mieszka i biega z jednego pokoju do drugiego. A jeśli to wam będzie przeszkadzać, to zawsze zostaje domek ogrodnika.

Chociaż Longbottomowie byli gościnni, tak czasem nie dało się pomieścić wszystkich gości w głównym budynku. Zwłaszcza jeśli tymczasowi lokatorzy bardzo nalegali na to, że woleliby zająć oddzielne pokoje lub potrzebowali chwili oddechu od wszechogarniającego chaosu panującego na co dzień w rezydencji.

Wtedy do akcji wchodziła stara siedziba ogrodnika. Chociaż o podwórko dbali obecnie sami gospodarze, tak budynek dalej stał i był nawet w niezłym stanie. Wprawdzie nie był remontowany od jakiegoś czasu, jednak spełniał podstawowe funkcje tymczasowego lokum. Poza tym zapewniał nieco większą prywatność.

— To prawda. Babka Nory ma knajpę w Dolinie Godryka, więc poznaliśmy się jeszcze przed tym, jak zaczęliśmy uczęszczać do Hogwartu — wyjaśnił pokrótce. — Poza tym, teraz jest praktycznie jak rodzina. Przyszywana siostra i tak dalej.

Pośród tych wszystkich zmian jakie zachodziły na świecie i w jego własnym życiu, Erik doceniał elementy stałe, które pozostawały niezmienne pomimo upływu czasu. Brennę, Norę, Mavelle, a ostatnimi czasy nawet Elliota, który wkroczył do jego życia tylnymi drzwiami i coraz śmielej sobie poczynał na salonach. Przynosiło mu to swego rodzaju poczucie komfortu, że nawet w najgorszej sytuacji mógł liczyć na to, że na te kilka osób zawsze może liczyć.

— Jak tak dalej pójdzie, to faktycznie zostaną jasnowidzem — zażartował, jednak nie miał szansy rozwinąć myśli, bo wtedy... Nora Figg postanowiła się popisać swoimi zdolnościami akrobatycznymi. A raczej ich brakiem. Erik wybałuszył oczy, gdy zobaczył, jak ciało blondynki wygina się w tył, aby po chwili wylądować na podłodze z donośnym trzaskiem. — NORA!

Momentalnie podniósł się ze stołka, aby lepiej widzieć. Na szczęście znacznie górował wzrostem nad innymi gośćmi przebywającymi w barze, toteż miał całkiem dobry widok... Na to, jak Figg i jej nowy wybranek dosyć nieudolnie próbują się pozbierać z podłogi, gdy prowadząca zmieniała wystrój głównej sceny, zupełnie nie zainteresowana tym, co się stało z bohaterką pierwszego etapu konkursu. Erik podrapał się po głowie, zerkając na Heather, a potem znowu na norę, która wraz z jednym z kandydatów zniknęła na zapleczu.

— Chyba powinienem na nią poczekać przy tylnym wyjściu — postanowił, klepiąc się po kieszeniach spodni w poszukiwaniu drobnych. — Tędy raczej nie wyjdzie, a Brenna mnie zabije, jeśli z nią nie porozmawiam. Będę miał pogadankę w domu, a potem z Norą. Nie potrzebuję kolejnej kłótni. Już i tak ostatnio podnosiliśmy na siebie głos! — Pokręcił głową, rzucając drobne na stół. — Też się zbierasz, czy zostajesz na resztę tej... ekhm... zabawy?

W razie czego, Longbottom był gotów zapłacić także za napitek panny Wood. Gdy wyjaśnili sobie już tę kwestię, mężczyzna powędrował w stronę wyjścia z baru. Zamierzał obejść budynek dookoła i poczekać na tyłach kamienicy z nadzieją, że uda mu się złapać Norę, zanim ta kompletnie się ulotni.


Postać opuszcza sesję


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#27
14.12.2023, 03:44  ✶  
Nawet nie było mu specjalnie przykro w związku z faktem, że nie wygrał tej głupiej randki w ciemno. Ostatnie w sumie, czego mu teraz było potrzeba, to jakaś panna przyklejona mu do ramienia i zdenerwowana Brenna, która gdzieś (pewnie nie wiadomo gdzie, w jakimś grobowcu na końcu świata) właśnie dusi się kwiatami podczas kolejnej ucieczki przed nieumarłymi. Niektórzy powiedzieliby, że to pewnie przejaw daleko idącej sympatii, ale on wychodził z założenia, że zwyczajnie nie chciał mieć jej na sumieniu.
Kiedy wyszedł już z zaplecza sceny, pierwsze co zrobił to zatrzymał się przy barze. Musiał się czegoś od tego wszystkiego napić, a najlepiej to jeszcze do tego zapalić, bo to całe siedzenie w ukryciu i próbowanie oczarowania jakiejś przypadkowej laski wyczerpało go trochę. Bo nawet jeśli niekoniecznie chciał się z nią umówić, to przecież nie chciał wypaść w całym tym przedstawieniu źle, a to wymagało pewnego nakładu pracy.
Moment przy kontuarze, kiedy barman nalewał mu pierwszą whisky, poświęcił na odwrócenie się do wnętrza sali i rozejrzenie po zajętych stolikach i krzesełkach i znajdujących się przy nich twarzach. Zgrzytnął zębami na znajdującą się na sali Heather i z zadowoleniem zatrzymał się wreszcie na Lorraine. Wychylił podany mu alkohol na raz, poprosił znowu o to samo i tak uzbrojony w nową porcję ognistej, przecisnął się przez salę i zatrzymał przy stoliku Malfoy.
- Mogę? - zapytał, absolutnie nie zrażony faktem, że ktoś już z nią siedział. Zwyczajnie odsunął sobie krzesło i zajął miejsce, chyba niezależnie od tego co właściwie mu odpowiedzieli.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj Lorraine, ale muszę przyznać, że jak zwykle bardzo miło cię widzieć. Za dobrą zabawę, bo mam nadzieję, że oboje bawiliście przynajmniej trochę dobrze przy pierwszej rundzie - to powiedziawszy, uniósł do góry szklaneczkę i upił z niej łyk. Jak człowiek się tak rozjebał na krzesełku na spokojnie, to od razu było milej na sercu.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#28
22.03.2024, 10:20  ✶  

- Psy tylko zachęcają, lubię je, chociaż sama nigdy żadnego nie miałam. - Sielskie życie na wsi, zwierzątka, może był to niezły pomysł, żeby oderwać się na chwilę od zgiełku Londynu, coraz bardziej przekonywała się, co do słuszności tego pomysłu. Będzie musiała skorzystać z okazji, chociaż mogłaby wyjechać i do domku matki w Hiszpanii, nie wydawało jej się jednak, żeby takie dalekie eskapady były w tej chwili dobrym pomysłem. Nigdy nie wiadomo, kiedy mogłaby się przydać tutaj, na miejscu. Czasy były bardzo niepewne.

- To trochę jak ja z Julkiem. - No, tyle, że ich łączyła trochę bardziej zawiła relacja, niż ta typowa dla rodzeństwa, głupio jej trochę było powiedzieć, że jest jej bratem, bo przecież zdarzało im się kończyć w jednym łóżku, a typowe rodzeństwo raczej tego nie robiło, zaliczali jednak kłótnie niczym brat z siostrą, więc może było to po prostu połowiczne.

- Twoja siostra chyba trochę jest, chociaż bardziej czarnowidzem. - Czy jakoś tak. Dane jej było już zobaczyć Brennę w akcji i wiedziała, że ta ma pewne specjalne umiejętności, które przydawały się podczas pracy jako magipolicjantka. Niektórzy to mieli szczęście w życiu, ona została uraczona jedynie tą durną klątwą żywiołów.

Przysunęła kufel do ust, upiła łyk, przez co prawie się zakrztusiła, gdy Erik zerwał się z miejsca. Starała się nie śmiać z tego, co się wydarzyło, żeby nie było, ale naprawdę trudno jej było zachować powagę. Ta jego przyjaciółka to była jakaś nieogarnięta, za każdym razem przytrafiało się jej coś dziwnego, może lepiej, jakby nie wychodziła z domu.

- Tak, pędź do niej, na pewno się ucieszy na twój widok po tym wszystkim. - Rozumiała pobudki Erika, więc zupełnie nie przeszkadzało jej to, że zostawi ją tu samą. Zresztą dopije piwo i się zwinie, bo omiotła Kocioł wzrokiem i nie zobaczyła nikogo, kogo mogłaby pomęczyć swoją obecnością.

- Dopiję piwo i się zwinę. - Pożegnała się z Longbottomem i zajęła się swoim napitkiem. Całkiem szybko wypiła jego zawartość i sama ruszyła do wyjścia, dobrze, że to zrobiła, bo gdy wychodziła to mignęła jej sylwetka Bulstroda, wolała nie siedzieć z nim w jednym miejscu, szczególnie, kiedy dochodził do tego alkohol.



Postać opuszcza sesję
Our Lady of Sorrows
and you don't seem the lying kind
a shame that I can read your mind
and all the things that I read there
candlelit smile that we both share
Spowita nimbem wyższości i aureolą sięgających za pas srebrzystoblond włosów, Lorraine wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać Malfoy z krwi i kości. A jednak... Coś hipnotyzującego jest w jej czystym, wysokim głosie, w sposobie, w jaki intonuje słowa. W pełnych gracji ruchach, które cechuje elegancka precyzja profesjonalnej pianistki. Coś w przenikliwym spojrzeniu jasnoniebieskich oczu, skrytych pod ciężkimi od niewyspania powiekami. Przedziwny czar półwili, który wyróżnia Lorraine z tłumu mimo raczej przeciętnej postury (1,67 m), długo nie pozwalając ludziom zapomnieć o jej uśmiechu. Wygląda na istotę słabą, wątłego zdrowia. W przeszłości, Lorraine zmagała się z zaburzeniami odżywania, przez co teraz cechuje ją nienaturalna wręcz kruchość. Chorobliwie chuda, kości zdają się niemal przebijać delikatną, bladą skórę. Uwagę zwracają zwłaszcza wydelikacone dłonie o długich, smukłych palcach, w których często obraca w zamyśleniu srebrny pierścionek z emblematem rodu Malfoy. Obyta towarzysko, zawsze wie jednak, co powiedzieć i jak się zachować. Bez względu na okoliczności dba o zachowanie nienagannej postawy. Ubiera się skromnie, w otrzymane w spadku po bogatszych kuzynkach, klasyczne, mocno zabudowane suknie, na których wprawne oko dostrzec może ślady poprawek krawieckich. Nie da się ukryć, że jako młoda, atrakcyjna kobieta, przyciąga wzrok, nosi się jednak konserwatywnie, nigdy nie odsłaniając zbyt wiele ciała. Najczęściej spowita jest od stóp do głów w biel, która przydaje jej bladej skórze świetlistości, choć chętnie stroi się także w odcienie zieleni i błękitu. Zawsze otula ją mgiełka ciężkich perfum, których słodka, dusząca woń przywodzi na myśl palony cukier.

Lorraine Malfoy
#29
02.05.2024, 17:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.07.2025, 22:24 przez Lorraine Malfoy.)  
Lorraine myślała, że coś zwodzi jej zmysły, kiedy znajomy głos, który dobiegł ją wcześniej ze sceny - powodując, że serce delikatnie zadrgało w piersi wiły - okazał się należeć do swego rzeczywistego właściciela, choć początkowo była gotowa zrzucić podobieństwo na karb zaburzonej akustyki baru i dziewczęcych deluzji; i chociaż przysunęła się krzesłem w stronę Bulstrode'a, i mimowolnie uśmiechnęła się, patrząc na jego przystojną twarz, odwróciwszy się tak, by to na niej mógł skupił całą uwagę, Lorraine nie robiła tego wyłącznie dlatego, że obecność Atreusa była czymś naturalnym i przyjemnym, a jego atencja - zawsze schlebiała jej próżności.

Po prostu Malfoy uświadomiła sobie nagle, że rozmowa przy stoliku może bardzo szybko zawędrować w niebezpieczne rejony.

Póki Murtagh był zajęty piciem, a Atreus - jej osobą, była w stanie opanować potencjalną konfrontację. Być może jej zachowanie było trochę wykalkulowane, ale taka już była Lorraine: siedząca teraz w towarzystwie sutenera-śmierciożercy, którego nazywała przyjacielem - po tym jak za pomocą legilimencji przejrzał większość wspomnień półwili, niebezpiecznie ocierając się o te dotyczące jej byłej miłości - i z rzeczoną byłą miłością, aurorem, i bohaterem rozgrywającego się wokół nich widowiska randkowego, który był z kolei całkiem nieźle zorientowany w burdelowym biznesie, w jaki to umoczony był wcześniej wspomniany sutener... Bo musiał wiedzieć, od kogo odciągać uwagę reszty biura aurorów.

Jak do tego doszło? nie wiem, pomyślała Lorraine, bawiąc się nerwowo swoim naszyjnikiem. Tylko ona mogła wplątać się w coś takiego. Trzeba było przysiąść się do Rosie, którą dostrzegła gdzieś w kącie wkrótce po wejściu do lokalu.

Uśmiechnęła się pięknie do Atreusa, kiedy ten nawiązał rozmowę, nie chcąc dać po sobie poznać, że jest trochę niepewna. Od razu poczuła się lepiej.

Oczywiście, że nie mógł się jej tutaj spodziewać. Lorraine nie była desperatką, która potrzebowała randek w ciemno, by odegnać ciążącą jej samotność. Simpowała tylko nokturnową nepo baby, która miała wszystko i mogła być wszystkim, ale najbardziej lubiła kraść serca wil i cudze tożsamości, starego dziada z obsesją na punkcie wampiryzmu, stojącego na czele komuny rozpusty jako jej seks guru, i byłego chłopaka, w każdej chwili mogącego ją wysłać do Azkabanu w kajdankach. Zaraz, co?

- Ależ Atreusie, mamy przecież tyle wspólnych zainteresowań. Bycie w centrum uwagi, podrywanie pięknych kobiet... - Dłoń Lorraine wymownie spoczywała na doniczce roślinki kupionej dla Maeve. - Wiesz, że i mnie taka dobra zabawa nie mogła ominąć. - Wdzięcznie przyjęła toast.

Kusiło ją, by z trującą słodyczą w głosie pożartować, że nisko upadł od kiedy byli razem, skoro teraz musiał szukać miłości podczas randek w ciemno. Miała ochotę powiedzieć mu, że chyba go popierdoliło, pić wywar prawdy z nieznanego źródła, że chyba niczego nie pamiętał z ich wspólnej nauki eliksirów, zganić Atreusa za tę bezmyślność z typową dla siebie, paranoiczną zapobiegliwością. Wreszcie, miała ochotę przekornie spytać, czy to, jak wiła się w jego objęciach również wspomina z sympatią - czy może użyłby innych słów, by opisać te uczucie - ale przecież nie byli sami...

- Zapewne znacie się z Ministerstwa, ale... Och... - Macmillan, który od dobrych kilkunastu minut pił szklanka za szklanką, nagle zerwał się z krzesła, i bez słowa opuścił ją i Atreusa, dziwnie zielony na twarzy, szybkim krokiem kierując się w stronę toalet. Lorraine zmarszczyła gniewnie brwi, a jej usta zadrgały dziwnie, jakby powstrzymywała się przed wykrzywieniem twarzy w grymas obrzydzenia. Najebał się - nie pierwszy raz, nie ostatni - i teraz pobiegł się wyrzygać.

Diana? Loretta? Dobre sobie. Jedynym trwałym romansem Murtagha był ten, który uskuteczniał z butelką, ale nawet tę porzucił, by iść podrywać muszlę klozetową. Instynktownie objęła się ramionami, zbyt wewnętrznie wzburzona zachowaniem przyjaciela, by powstrzymać nieuświadomiony dziecinny odruch. Myślałby kto, że prowadząc "agencję towarzyską", nie będzie popełniał towarzyskich faux pas, pomyślała gniewnie Lorraine. Nie cierpiała tego w Murtaghu. Akceptowała jego przywary, pomagała mu przepracować te trudne emocje, które zapędziły go na skraj depresji, wyciągała go z dołka, nawet czasem teleportowała się do niego w środku nocy, żeby sprawdzić, czy nie leży na plecach - bo skoro znowu zaglądał do kieliszka, to jeszcze gotów udławić się własnymi wymiocinami - i przekładała go wtedy na bok, złorzecząc. Czy naprawdę wymagała tak wiele od ich przyjaźni? Czuła się wtedy jak własna matka, kiedy widziała, jak ojciec wraca do domu pijany. Lorraine nie uważała, żeby zamęczała Murtagha własnymi problemami w takim stopniu. Czy naprawdę nie mógł spędzić z nią jednego miłego wieczoru?

Obrzuciła Atreusa spojrzeniem na pół hardym, na pół przepraszającym. Mogła usprawiedliwiać Macmillana. Mogła powiedzieć, że ma ważne spotkanie (w nowootwartym kanale z innymi szczurami), że zapewne dostał nagłe wezwanie z pracy (jakiś klient zaklinował się w piździe jednej z jego kurew, a może talon na kurwę i balon nie chciał się automatycznie zeskanować w drzwiach, i ktoś musiał sprawdzić go manualnie), że zostawił włączony piekarnik (palił w nim na węgiel dowody mordów na mugolach, czy cokolwiek tam robił w wolnym czasie jako śmierciożerca), ale Lorraine nie była swoją, kurwa, matką, usprawiedliwiającą pijaństwo ojca, chociaż Pani Księżyca od czasu Lithy wydawała się nieustannie zsyłać jej dziwne znaki, jakoby było inaczej. Może wyrzyga przy okazji kolejny słaby sonet, tym razem o piździe Loretty, a może o jakiejś rozczłonkowanej mugolce, na zdrowie, pomyślała gniewnie Malfoy.

- Wybacz mu, proszę, ten rażący brak ogłady. Człowiek z Nokturnu wyjdzie, ale Nokturn z człowieka nigdy - rzuciła ostro, upijając troszkę swojego drinka, aby zmyć nieprzyjemny posmak zażenowania zalegający w buzi. Odwróciła na chwilę twarz w stronę sceny - nie chcąc, by Bulstrode widział teraz jej minę - widząc, że rozpoczyna się druga część widowiska randkowego. Dla pewności, zdecydowała się zagrać swoją ulubioną kartą. Spróbowała przekierować całą uwagę na jego osobę.

- Kochanie... Co się z tobą dzieje? - Wyciągnęła rekę w stronę Atreusa, tak, by ich dłonie mogły się spotkać na blacie stolika, jej niespokojne palce opierające się jego pewną dłoń, która przed chwilą dzierżyła szklankę z alkoholem. Ścisnęła lekko rękę mężczyzny. - Czy to jakiś żart? Czy odpowiadasz teraz charytatywnie na sowy samotnych mamusiek w okolicy z dobroci serca?


Yes, I am a master
Little love caster
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#30
18.05.2024, 18:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.05.2024, 18:50 przez Robert Mulciber.)  

Dotarcie do Dziurawego Kotła zajęło im zdecydowanie więcej czasu niż planowali. Przez pewien czas Robert nie miał nawet pewności czy nie przyjdzie mu z tego pomysłu zrezygnować. Ostatecznie jednak nie zamierzał rozczarować swojej własnej córki i popsuć jej całej tej niespodzianki, którą wcześniej zapowiedział w liście wysłanym do pani Fairfax. Zwłaszcza, że Sophie od pewnego czasu porządnie sobie grabiła. Podpadała mu raz za razem, sprawiając iż zaczynał się z wolna na poważnie zastanawiać nad tym, gdzie popełnił błędy wychowawcze. I czy może to jeszcze naprawić.

Do Dziurawego Kotła nie wszedł sam. Towarzyszył mu brat, z którym zdecydowanie przyjemniej powinno mu przyjść spędzić czas w tym miejscu. Do tego również żona i bratanek. Trochę wedle zasady, że w grupie raźniej. Przyjemniej. Skoro już miał się męczyć, to lepiej z kimś, niż samemu.

- Piwo? Wino?- zawahał się, próbując określić jaki alkohol byłby najbardziej odpowiedni. Odpowiedni dla każdego z nich. Poza tym jakoś tak nie uśmiechało mu się sprawdzać jakość tutejszych trunków z tak zwanej wyższej półki. Nie miał zbyt wielkich oczekiwań, ale też nie zamierzał pozwolić sobie na przeżywanie rozczarowania wywołanego jakimiś tanim ohydztwem. - Powinniśmy też znaleźć jakiś stolik.

Niekoniecznie odpowiadało mu to, że w lokalu było całkiem tłoczno. Zarazem było to coś, czego się spodziewał. Rzecz bardzo łatwa do przewidzenia. W zasadzie oczywista oczywistość. Nieśpiesznie rozejrzał się po wnętrzu, starając się przy tym zdecydować co dalej i czekając na jakąś reakcje ze strony brata. Ewentualnie innej spośród towarzyszących mu osób. Najlepiej byłoby teraz dorwać jakieś miejsce zlokalizowane stosunkowo blisko sceny, ale o takowe musiało być cholernie ciężko. Praktycznie każde wydawało się...

- O proszę, tam jest nawet jeden wolny. - a jednak! To mówiąc, wskazał Richardowi, Lorien i Charlesowi na miejsce, do którego dobrze byłoby się dostać.  Zanim ktoś je im podkradnie. Wydawało się one w tym przypadku wręcz idealnie skrojone na ich potrzeby.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1944), Erik Longbottom (3086), Atreus Bulstrode (2212), Heather Wood (2502), Robert Mulciber (6104), Murtagh Macmillan (328), Papa Legba (962), Lorraine Malfoy (3791), Olivia Quirke (4023), Richard Mulciber (4170), Lorien Mulciber (4645), Charles Mulciber (2907)


Strony (11): « Wstecz 1 2 3 4 5 … 11 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa