• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[30.08.1972] Sad Boy Summer | Perseus, Rodolphus

[30.08.1972] Sad Boy Summer | Perseus, Rodolphus
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#31
02.11.2024, 23:52  ✶  
Dla takich jak my.

Czy na pewno byli tacy sami? Do tej pory wystrzegał się szufladkowaniu samego siebie, przynajmniej w tym kontekście. My, oni, normalni, prości, skomplikowani. Oczywistym było, że ma się za lepszego od wielu czarodziejów, chodzących po tym świecie. O mugolach nie warto było nawet wspominać. Miał lepsze ideały, lepsze wykształcenie, lepszy pogląd na pewne sprawy. Lecz czyż w niektórych sprawach nie był taki sam jak na przykład Black? Lub młody Mulciber czy też Travers. Do tej pory wypierał to ze świadomości, jednak słowa Perseusa wślizgnęły się do jego umysłu niczym wąż, o którego teraz pytał.
- Cóż... - odpowiedział cicho, rozchylając powieki. Pocałunki, którymi go obdarzał, były przyjemne, chociaż nie niosły za sobą tych wszystkich emocji, co jeszcze chwilę temu. Były spokojne, czułe, lecz kryła się w nich jeszcze jedna nuta. Przywiązanie, rozpacz, być może pragnienie akceptacji? Z reguły gdy było po wszystkim, ludzie po prostu szli pod prysznic, by zmyć z siebie ostatnie wspomnienia cichych westchnięć i wstydliwych wspomnień tego, co robili jeszcze przed chwilą. Perseus jednak zdawał się chcieć je zatrzymać na dłużej. - To zależy, kogo spytasz.
Odpowiedział na początku wymijająco, a jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Wsparłszy się na wolnej ręce, wzmocnił uścisk na tej drugiej by obrócić Perseusa na plecy i przygwoździć jego dłoń do pościeli. Nachylił się nad nim, pozwalając by ich usta oddzielały zaledwie milimetry.
- Większość ci powie, że węże symbolizują zdradę i podstępność. Sam doskonale wiesz, co sądzili o nas, gdy byliśmy w Hogwarcie. Wiesz dobrze, jakie uczucia wywoływał jeden z większych założycieli szkoły, Salazar Slytherin - mruknął z niejakim rozbawieniem. To, co sądzili inni, było czystą głupotą - było niezwykle krótkowzroczne i absolutnie błędne. - Węże budzą niepokój, budzą strach. Wzmagają w nas czujność, każą się mieć na baczności. Jednocześnie gdy dotkniesz skóry węża, zorientujesz się, że ich łuski są niezwykle przyjemne w dotyku. Przypominają miękki materiał, którego nie da się przerwać. Są cholernie sprytne i inteligentne, nie zaatakują cię dopóki nie poczują się zagrożone. Są silne, a jednak trzymają się na uboczu. A gdy zgłębisz temat, dowiesz się że wąż to symbol odrodzenia, nowego porządku. Wąż zjadający własny ogon to symbol cyklu życia i śmierci.
Poluzował nieco uścisk, lecz nie odsunął się. Uniósł nieco głowę tylko po to, by złożyć na czole Blacka lekki pocałunek. Jego alabastrowa skóra była przyjemnie ciepła i żywa, zupełne przeciwieństwo tego, co zwykle prezentowały sobą osoby o tak jasnej karnacji i czarnych jak smoła włosach. Sam również był ofiarą tych stereotypów. Winił za to w głównej mierze mugoli i ich książki, które prezentowały zupełnie wykrzywiony obraz żywych trupów, za którymi wzdychały młode dziewczyny.
- Pytasz jednak mnie. Jak myślisz, która odpowiedź jest właściwa? - zapytał, cofając się lekko. Przerzucił jedną nogę przez jego ciało, wspierając się na dłoniach tak, że głowa Blacka znajdowała się pomiędzy jego rękami. Na ustach Rodolphusa błąkał się dziwny uśmiech. - Sądzisz, że wolę myśleć, że jestem jak wąż, który sączy jad, czy być może wierzę w nierozerwalne połączenie między śmiercią a życiem?
Jego wzrok przesunął się na własną dłoń, na której połyskiwał sygnet. Ostatnio rzadko go nosił. Być może za rzadko.
- A może to po prostu zwykła, rodowa pamiątka? - zakończył łagodnie, w ogóle nie odpowiadając na pytanie. Rodolphus użył wielu słów, szczególnie jeśli spojrzeć na fakt, że zwykle bywał dość małomówny. Teraz jednak mówił dużo, chociaż wydawało się, że mówi zagadkami. Był młody, ale pracował już trochę w Departamencie Tajemnic. Być może plotki o tym, że ten departament rzucał się na mózg, były w jakiejś części prawdziwe? Nikt nie zostawał Niewymownym, bo mówił wprost, prawda?
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#32
03.11.2024, 02:32  ✶  
Takich, jak oni - podążających zgoła inną ścieżką od tej wyznaczonej im przez starszych z ich rodów, oczekujących od nich żony z równie imponującym drzewem genealogicznym (kiedyś w przypływie wisielczego humoru porównał to do rodowodów rasowych psów wystawowych i od tamtego czasu nie mógł spojrzeć na kwestię czystokrwistych małżeństw w inny sposób) i rumianych dzieci, które w przyszłości dumnie miały nosić nazwisko. Takich, jak oni - ukrywających się ze swoimi prawdziwymi uczuciami nie tylko przed światem, lecz przede wszystkim przed najbliższymi, szukających zrozumienia w zadymionych barach i pośpiesznych, pozbawionych miłości aktach, składających tęskne pocałunki w ciemnych uliczkach. Takich, jak oni - połączonych rozdzierającą w pół tajemnicą.

Zaskoczenie rozchyliło jego wargi i uniosło do góry brwi, kiedy został przewrócony na plecy; zaraz potem i on się uśmiechnął, a usta mu drżały z tęsknoty za tymi zawieszonymi tuż nad nim, tak blisko, że ich oddechy mieszały się w jedno. Jeśli kiedykolwiek będzie dane im powtórzyć to, co zaszło między nimi tego wieczora, chciał tym razem patrzeć na jego twarz, na jego piękne rysy i oczy półprzymknięte w ekstazie. Policzki Perseusa spąsowiały pod wpływem jego własnej wyobraźni i choć usilnie się starał - nie mógł w pełni skupić się na tym, co Lestrange do niego mówił.

Bardzo niegrzecznie, panie Black.

Przestań, Rodolphusie, nie całuj mnie w ten sposób, chciał zaprotestować, gdy miękkie wargi spoczęły na jego czole, a serce gwałtownie przyśpieszyło swój rytm i obijało się teraz boleśnie o żebra. Nie widzisz, jak żałosny i samotny jestem? Jak bardzo potrzebuję czyjejś bliskości? Przestań, bo obudzisz we mnie uczucia, które w tej sytuacji są nam całkowicie zbędne. Umysł się opierał, lecz ciało z wdzięcznością przyjmowało każdą pieszczotę. Zamknął więc oczy, rozkoszując się tą chwilą, pogrążył się w fantazji, że przez ten ułamek wieczności rzeczywiście coś dla niego znaczył.

Osiągnął mistrzostwo w naginaniu rzeczywistości i okłamywaniu samego siebie. Przecież w ten sposób cierpiał tylko on.

— Myślę, że pasujesz do obu tych znaczeń, Rodolphusie — ostrożnie otworzył oczy, jakby bał się, że miękkie światło nocnej lampki będzie dla niego zbyt jasne — To znaczy, do jadowitości węża i jego cyklu. Nie do rodowej pamiątki — uśmiechnął się trochę głupkowato; wciąż był pod wpływem alkoholu, choć wspólne... kotłowanie pościeli nieco go otrzeźwiło. — Widziałem to w kolorze twojej duszy.

Urwał na moment, wpatrując się w Rodolphusa z uwielbieniem i oddaniem. W pewnym sensie Perseus należał już do niego i w żaden sposób nie czuł się tym faktem przerażonym, przyjmując to jako naturalną kolej rzeczy.

— Och, jaki ty jesteś cholernie piękny i groźny. Nie chciałbym być twoim wrogiem. Przyjacielem chyba też nie; prędzej czy później rzuciłbyś mnie na kolana! — rzekł z powagą, zupełnie tak, jakby tego nie zrobił.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#33
03.11.2024, 02:58  ✶  
Czuł emocje, które wypływały z Perseusa. Unosiły się nad jego ciałem i lgnęły do niego, otulając jego ciało i duszę. Nie trzeba było być filozofem, by wiedzieć czego ten człowiek chciał. Ale wypadało mieć trochę więcej inteligencji by wiedzieć, jak to wykorzystać. A że przy okazji zaplątywał się we własną sieć...? To było nieistotne. Mógł otulić Perseusa i ochronić go przed upadkiem, a gdy miękka biała nić otuliłaby ich obu, mógłby się uwolnić w każdej chwili. Chociaż czy na pewno? Gdy cofnął głowę i jego oczy pochwyciły zaróżowione policzki, gdy tylko wyczuł przyspieszony oddech, na powrót poczuł, że musi go mieć. Nie do końca w sensie fizycznym, chociaż to był miły dodatek. Czuł, jak reaguje na jego dotyk, wyczuwał każde drgnięcie mięśnia i bezczelnie to wykorzystywał. Rodolphus przesunął dłoń, ściskającą do tej pory jego nadgarstek, na biodro Perseusa. Zacisnął na nim palce, jakby nie był w stanie znieść tej bliskości.
- Sądzisz, że byłbym w stanie zatruwać cię jadem? - szepnął, przesuwając usta w stronę jego ucha. Wiedział, że tak - że on to wiedział i on sam to wiedział. Ale nie mógł się powstrzymać przed tym, by wypowiedzieć na głos to pytanie i musnąć ustami płatek jego ucha. Pożądanie bardzo często zmieniało osąd. Jego ruchy były cholernie delikatne, do tego stopnia, że gdy tylko wyczuwał, że ciało Blacka reaguje na jego dotyk - odpuszczał. Zostawiał niedosyt, rozpalał go od nowa, nie pozwalał mu odpocząć. - Czy że może bym pokazał ci drogę, która pozwoli nam na bycie sobą?
Zapytał poważnie, odrobinę cofając głowę. Studiował uważnie twarz Perseusa, pamiętając że jeszcze przed chwilą był pod wpływem alkoholu. Oczywiście że częściowo wytrzeźwiał, ale pytanie - jak bardzo? Pochwycił jego nadgarstek i przysunął przedramię do swoich ust. Przesunął po nim językiem, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- Nie chciałbyś być wrogiem ani przyjacielem. A sprzymierzeńcem?- zapytał cicho, palcami studiując żółto-fioletowe żyły, prężące się pod skórą. Jak pięknie wyglądałby w tym miejscu mroczny znak, gdyby tylko Perseus uwierzył w swoje możliwości.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#34
03.11.2024, 23:49  ✶  
Zmęczony był już ciągłym udawaniem, że jakoś się trzyma, że jego barki są w stanie unieść wszystko, co na nie spadło w ciągu ostatnich tygodni. Najpierw zamieszanie z tym nieszczęsnym weselem, które ktoś (i tym razem nie on sam, a przynajmniej nie tylko on) postanowił sabotować, później przeklęte Windermere mieszające zmysły i cały ładunek emocjonalny, jaka niosła ze sobą wszechobecna czerń, podróż poślubna, która miała być wytchnieniem, a okazała się fiaskiem, tajemnicza choroba Vespery, śmierć jego teścia i na koniec list zostawiony mu przez matkę. I choć ten ostatni z problemów wydawał się najmniejszym z nich, stał się przysłowiową kroplą, która przelała czarę goryczy. Z perspektywy obserwatora, który nie wiedział jak jego kruche ramiona uginają się pod ciężarem tych wszystkich wydarzeń, jego załamanie tym faktem musiało wydać się zabawne, wręcz komiczne. Oto Perseus Black, rozpieszczony syn bogatego rodu, stracił dostęp do złota i wpadł z tego powodu w rozpacz.

Dość miał już roli obrońcy i opoki dla wszystkich zranionych dusz lgnących do niego w murach Lecznicy, nie był dość odważny by zgrywać bohatera, w ciągu zaledwie miesiąca jego aura przybrała niepokojąco szary kolor, a sam Perseus chciał krzyczeć i płakać, lecz głos odmawiał mu posłuszeństwa i zdawało mu się, że nie ma już więcej łez. Czuł się samotny jak rozbitek porzucony na bezludnej wyspie; a wokół ocean, a on nie umiał pływać. Pragnął silnych ramion oplatających jego wiotkie ciało, ciepłego oddechu na swojej szyi i jednostajnego rytmu drugiego serca kołyszącego go do snu. Seks był miłym dodatkiem, chwilą zapomnienia, ale prawdziwe ukojenie przynosiło mu to wszystko, co działo się potem - rozmowy w pościeli, splecione dłonie, troska o drugą osobę. Nawet jeśli był w tym jakiś fałsz, jeśli było to na pokaz, to Perseus uparcie nie dopuszczał do siebie tych myśli. Przynajmniej tego wieczora nie był sam. Przynajmniej tej nocy łóżko nie było zimne. Jutro było jedynie pojęciem abstrakcyjnym, dziś należał do człowieka, który okazał mu odrobinę serdeczności.

Westchnął, czując palce zaciskające się na jego biodrze, które mimowolnie uniosło się ku górze, spragnione kolejnych pieszczot, a może i purpurowych sińców na alabastrze skóry, tak cienkiej i delikatnej. Drżał w oczekiwaniu na kolejne ruchy Rodolphusa, napinał się, kiedy zbliżał się do jego ciała i rozluźniał z zawodem, kiedy się odsuwał. Błagał go o więcej - tęsknym spojrzeniem, przyśpieszonym oddechem i każdym niespokojnym ruchem.

— Sądzę, że.... — urwał, czując jego usta na swoim uchu. Odchylił głowę do tyłu, pozwalając mu Przygryzł dolną wargę i niby od niechcenia przycisnął Rodolphusa do siebie i oplótł jego udo swoją łydką; chciał go bliżej, mocniej, bardziej. Drugi raz? Więcej, niż chętnie - czuł ponownie, jak pożądanie rozlewa się po jego ciele i spływa całą krwią w dół brzucha. — Sądzę, że jesteś zdolny mnie zatruwać, ale nie całkowicie otruć. Uzależnić od siebie, karmić oniryczną wizją bycia sobą i sprawić, żebym nie widział już niczego poza tobą. Nie zamierzam się wcale przed tym bronić — błogi uśmiech pojawił się na jego twarzy — Bo moja krew też jest trująca.

Czarna jak smoła, wywołująca halucynacje. Mogąca zastąpić dowolny składnik przy ważeniu trucizny. Nieodzowny dowód na to, że jednak nie jest kukułczym jajem, jak przez całe życie sądził.

— Przymierze sugeruje wspólnego wroga — zauważył, wbijając w niego zaskoczone spojrzenie, kiedy ujął jego przedramię. Zaraz potem pobladł; czyż Vespera w tym samym miejscu nie nosiła tego przeklętego znaku? — Kto jest twoim?

Poczuł dreszcz na plecach, jakby jakieś zimne i oślizgłe stworzenie przeszło wzdłuż jego kręgosłupa. Bał się usłyszeć odpowiedzi.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#35
05.11.2024, 22:41  ✶  
Odpowiedź Perseusa była intrygująca. Każdy wiedział, że krew Blacków była trująca, jednak czy była to trucizna, przed którą należało się bronić? Z tego co dawno temu mówił mu ojciec, krew Blacków była niezwykle cennym składnikiem eliksirów. Zaczynał myśleć, że to był jeden z głównych powodów, dla których pchał go w małżeństwo z jedną osobą z tej rodziny. Nie zdziwiłby się, gdyby chciał wykorzystać nazwisko do tego, by posiąść stały dostęp do tego rzadkiego, cennego elementu. A teraz on, jego własny syn którym ostatnio zaczął pogardzać, miał ten element na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło tylko mocniej nacisnąć, przejechać paznokciem po delikatnej skórze i patrzeć, jak czarna krew spływa po bladości. Nie zamierzał jednak z tego korzystać - cokolwiek chciał od niego jego ojciec, ich umowa skończyła się, gdy tylko go zaatakował w rodzinnej posiadłości.
- To jest rozkosznie wymijająca odpowiedź - mruknął, mrużąc nieco oczy. Była idealna - pełna niedopowiedzeń czy konkretnych obietnic, a jednak niosąca za sobą coś ekscytującego. Tak samo jak to, że Black nagle pobladł, robiąc się jeszcze bardziej bladym niż zwykle. Lestrange uśmiechnął się kącikiem ust, by unieść rękę Perseusa do swoich ust. - Zależy w którym momencie zapytasz. Obecnie? Ten, który zniszczył ci dotychczasowe życie.
A ogólnie? Każdy, kto nie wpisywał się w jego światopogląd. Mugole. Mugolaki. Szlamolubni czy każda osoba, która w teorii była neutralna, a w praktyce skłaniała się ku staremu porządkowi. Pracownicy Ministerstwa Magii, sama Ministra. Jego była dziewczyna, jego współpracownicy. Rodolphus miał dużo wrogów, lecz to jak mocno ich nienawidził zależało w dużej mierze od tego, w jakim momencie swojego życia się znajdował. Jeżeli Perseus myślał, że Rodolphus zapomniał o tej zniewadze, która wydarzyła się na weselu, to się mylił. Jednak było w tym coś pocieszającego: fakt, że nie uznał, że to jego wina. Albo usilnie chciał by Perseus myślał, że to nie jego wina. Obrał już swój cel, którym zdecydowanie nie był Black.
- Pójdę wziąć prysznic. Czy alkohol chociaż odrobinę wyparował z twojego ciała? - puścił jego rękę, nie dając mu żadnych powodów do tego, by myślał, że Lestrange stoi po stronie Voldemorta. Chociaż trzeba było być naprawdę niedomyślnym, by się nie zorientować, że to w jaki sposób się wypowiada o czystości krwi, nie jest zbieżne z tym, co głosi Czarny Pan. On sam jednak nie miał widocznego na przedramieniu znaku. Ukrywał go wieloma zaklęciami maskującymi - weszło mu to tak w krew, że nawet w niektóre noce odnawiał zaklęcie, mimo że te noce spędzał sam.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#36
06.11.2024, 00:02  ✶  
Słowa Rodolphusa sprawiły, że odwrócił od niego spojrzenie i wbił wzrok w pomiętą kołdrę leżącą obok niego. Nie był pewien, czy to komplement, czy sarkastyczny komentarz; nie potrafił czytać z tego chłopaka tak, jak czytał z zachowania innych ludzi i nie wiedział już, czy bardziej go to drażni, czy ekscytuje. Prawdopodobnie czuł obie te rzeczy naraz, napierające na siebie i oddziałujące z całą mocą. Nie chciał, żeby Lestrange zobaczył, jak wielkie wywarł na nim wrażenie - jak łatwo kruszeje pod wpływem jego woli, jak mięknie w jego dłoniach niczym rozgrzany wosk. Rodolphus chciał pomścić jego krzywdę, a Perseus nie wiedział, jak powinien się zachować. Nie przywykł do tego, że ktoś za nim się wstawia, zazwyczaj to on przyjmował ciosy za kogoś.

— To ja sam... Sam sobie to wszystko zrobiłem — odpowiedział wreszcie zawstydzony, ostrożnie starając się wyswobodzić z objęć młodzieńca, a potem nieznacznie spod niego wysunąć — Swoimi nieprzemyślanymi decyzjami.

Bo nawet jeśli to nie on wylał na Rodolphusa zupę, to osobiście zatrudnił niezdarnego chłopaka, który to zrobił. Nie on dolewał gościom niczego niepożądanego do drinków, ale wpuścił do rodowej posiadłości dwóch barmanów, którzy okrutnie zabawili się weselnikami. Nie miał nic wspólnego z anomalią w szklarni, ale nie sprawdził pracy ogrodnika i uwierzył mu na słowo, że wszystko jest w porządku. Wreszcie, jeśli za tymi wszystkimi katastrofami, jakie spadły na nich w dzień ślubu stała osoba, którą podejrzewał - to również była jego wina. Mógł nie łamać mu serca przed laty w Paryżu.

Przełknął nerwowo ślinę.

— Ah, tak, prysznic — mruknął, unosząc się na łokciu, a drugą ręką przetarł twarz — Łazienka jest naprzeciwko, czyste ręczniki są w wysokiej szafce obok umywalki, a ja chyba już wytrzeźwiałem.

Nie była to do końca prawda; wciąż czuł lekkość w głowie, niepotrzebnie przeciągał głoski, gdy mówił, a jego ruchy nosiły ślady alkoholowej bezradności, lecz nie do końca zdawał sobie z tego sprawy. Faktem jednak było, że jego umysł był mniej otępiały, niż godzinę temu.

— Poradzisz sobie, czy chcesz, abym ci wszystko pokazał? — dopiero teraz spojrzał na niego, a zielonkawy blask w czarnych oczach Perseusa sugerował, że nie było to zwykłe pytanie, a sugestia; zawoalowana obietnica tego, co może zdarzyć się w łazience.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#37
07.11.2024, 22:45  ✶  
Miał ochotę odepchnąć się od tej miękkiej, pomiętej pościeli, wesprzeć na jednej dłoni a drugą po prostu trzasnąć Perseusa w twarz. Z jednej strony rozumiał, jak dokładnie funkcjonuje umysł osoby tego pokroju - i przecież przez to właśnie go wybrał - z drugiej jednak naprawdę nie rozumiał, jak można było pogrążać się w aż takiej rozpaczy z powodu kilku potknięć. On i wielu innych, których do siebie przyciągał, nierzadko siłą, byli różni. Jak ogień i woda. Jedno z nich paliło, drugie dawało życie. Lecz jeżeli tylko by zgasić odrobinę ten pierwszy, to ogrzeje - a gdy wzmocnić ten drugi, również zabije. I chyba właśnie z tego powodu nie uciekał się do rękoczynów, gdy tak wisiał nad ludźmi słabymi. Bo każdy miał swoje chwile słabości - u niektórych trwały one chwilę, a u innych kilka lat. Sztuką było jednak wynieść taką osobę w miejsce, gdzie będzie mogła uwierzyć w siebie. Wdzięczność, przywiązanie, a także swojego rodzaju nabyty egocentryzm i zbyt duże poczucie własnej wartości: takie osoby były idealne do tego, co planował. Co oni planowali. Zamiast otrzeźwiającego uderzenia, Perseus mógł poczuć delikatne muśnięcie wierzchu dłoni na rozgrzanej skórze. Być może Rodolphus szedł po linii najmniejszego oporu i szedł na łatwiznę, bo przecież mógł wybrać kogoś silniejszego i go złamać, ale zdecydowanie bardziej wolał dawać tym słabym nadzieję i oparcie, by wzmocnić nie tylko ich, ale i samego siebie. W krytycznym momencie to przecież przywiązanie i niespełnione obietnice staną się najważniejsze. A że przy okazji naprawi złamanego człowieka... Łatwiej było ulepić kogoś na własną modłę, gdy był zepsuty, niż łamać silnego i naprawiać go tak, jak się mu podobało.
- Równie dobrze możesz obwinić swoją matkę, że cię urodziła - mruknął, powstrzymując się od przewrócenia oczami. Ten łańcuszek zależności mógł się ciągnąć w nieskończoność - i po co? - Zamiast szukać zależności między nimi a tobą, po prostu uznaj, że na tobie się to skończy. Czyż nie łatwiej jest być skałą, o którą roztrzaska się fala, chcąca ją pochłonąć?
Zauważył nieco filozoficznie, podnosząc się z łóżka. Słyszał, że Black był nie do końca trzeźwy, ale na tyle zdążył ochłonąć, że przynajmniej nie powinien się zataczać, gdy będzie go prowadził do tej łazienki.

Nie zdążył jednak mu odpowiedzieć, że owszem - może mu pokazać gdzie co jest, bo przecież widział jego spojrzenie. Gdy schodził z łóżka, chcąc postawić stopy na podłodze, jego mały palec uderzył w coś twardego.

Dlaczego to zawsze musiał być mały palec? Lestrange syknął, zaciskając zęby. Perseus mógł się założyć o cały majątek, który mu pozostał, że nawet rzucił cichą kurwą i nawet macią, chociaż przekleństwa to nie było coś, co Rodolphus stosował - w ogóle do niego nie pasowały. Zacisnął powieki - był mężczyzną, potężnym Niewymownym, jednym z młodszych jeśli nie najmłodszych w tym Departamencie. Nie będzie, kurwa, płakał, przez uderzenie w mały palec, chociaż Merlin mu świadkiem, że Lestrange poczuł jak prąd przeszywa całe jego ciało w ten nieprzyjemny sposób.
- Trzymasz kamienne pułapki pod swoim łóżkiem, Black? - burknął, nachylając się by rozmasować bolącą część ciała. Jego dłoń natrafiła jednak nie na kamień, a na pudełko. Zmarszczył brwi. - Albo pudełko kamieni?
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#38
08.11.2024, 01:37  ✶  
W odpowiedzi uśmiechnął się tylko smutno, bowiem nie wiedział jak przekazać Rodolphusowi to, że są momenty, kiedy właściwie ma jej to za złe. Chciał być skałą, ale to wymagało czasu. Skała to zastygnięta magma; na początku gorąca jak targające nim uczucia, plastyczna jak jego psychika pod wpływem innych. Ostygnięcie wymagało czasu. Czy ten młodzieniec miał w sobie dość cierpliwości?

— Ty za to jesteś skałą, o którą rozbijają się moje rzeczy — odparł filuternie, gdy młody Lestrange klął pod nosem. A zaraz potem zbladł, a uśmiech zatarł się na jego twarzy.

Pudełko. Pod łóżkiem. Pudełko pod łóżkiem, to, o którego odebranie z Dziurawego Kotła poprosił Elliotta, kiedy był w Windermere i ratował trytony przed nimi samymi. To samo, które pośpiesznie chował pod łóżkiem przed Vesperą, bo nie wiedział, w jaki sposób miałby się przed nią wytłumaczyć z nagłego impulsu nakazującego mu zakup pięćdziesięciu świeczek w kształcie penisów. Wreszcie, to same pudełko, na które musiała natrafić jego matka, kiedy pod jego nieobecność wpadła wraz z ojcem do jego mieszkania i wywróciła je do góry nogami, dlatego jego kawałek wystawał. A on w ferworze emocji zupełnie o nim zapomniał, zwłaszcza, że to nie była jego strona łóżka i nawet nie zauważył, że coś jest nie tak. Czy Daphne dokładnie je przejrzała? Jeśli tak, to zapewne wdzięczna była Matce, że Perseusowi nie przyszło do głowy zapalać ich na weselu (niewiele wiedziała o tym, że doszło by do tego, gdyby zleceniobiorca się wyrobił)...

— Nie, to... — poderwał się, przeszedł na czworakach na skraj materacu i wysunął karton spod łóżka, a potem wsunął do niego rękę i wyciągnął jedną ze słynnych fallicznych świeczek Charlesa Mulcibera — Nawet nie wiem jak ci to wyjaśnić...

[+]Szczegółowy opis słynnej świeczki Mulcibera
Była to największa i najcięższa ze świec; ogromny członek wielkości połowy przedramienia Perseusa i tak gruby, że nie był w stanie objąć go dłonią. Napletek był ściągnięty; skóra marszcząca się na szyjce została dokładnie odwzorowana, podobnie jak siatka wypukłych żył. U jego podstawy znajdowały się dwa jądra, a każde miało wielkość zaciśniętej pięści. Był to niewątpliwie jakościowy model wykonany z należytą starannością i dokładnym odzwierciedleniem anatomii. Aż szkoda było podpalać znajdujący się na szczycie główki knot. Westchnął rozmarzony, bowiem świeczka przypomniała mu o poznanym przed laty w Marsylii czarodzieju imieniem Coeur...  Nie, nie z powodu, który przychodzi na myśl jako pierwszy. Coeur namiętnie zbierał świeczki w najdziwniejszych kształtach - z pewnością doceniłby też Mulciberowe dzieło.
— Nie mam pojęcia skąd to się tu wzięło — skłamał gładko, odkładając świeczkę na miejsce, bo przecież nie zamierzał się przyznawać, że były mu potrzebne do rytuału, który odprawiony przed zbliżeniem miał sprawić, że stanie się wytrzymalszym kochankiem — Być może Imogen pisała recenzję do Czarownicy i je podesłała Vesperze.

A potem po mistrzowsku zmienił temat. Przynajmniej tak mu się wydawało.

— Bardzo boli? — zapytał, zerkając na jego stopę. Przez chwilę chciał zaproponować nawet masaż, ale uznał to za co najmniej dziwne. Równocześnie doszedł do wniosku, że chyba jednak nie do końca wytrzeźwiał, skoro takie zdrożne myśli w ogóle przyszły mu do głowy. Podniósł się więc z łóżka i ujął dłoń Rodolphusa. — Co powiesz na gorącą kąpiel zamiast prysznica? Wszystko dla ciebie przygotuję.

Sam planował wziąć szybki prysznic na dole, a potem przygotować dla niego jakieś przekąski. Uwielbiał się troszczyć o swoich partnerów; był to swego rodzaju manifest oddania.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#39
09.11.2024, 00:48  ✶  
- Może gdybyś je bardziej chował, to nie musiałbym odkrywać ich istnienia małym palcem u stopy - burknął, marszcząc brwi. W nosie miał to zakichane pudełko i to, co skrywało - najlepiej by było kopnąć je z całej siły z powrotem pod łóżko, by tam dokonało swojego żywota i nigdy nie ujrzało światła dziennego. Ale z jakiegoś powodu Perseus prześliznął się przez łóżko i sięgnął po jego zawartość. Rodolphus w zasadzie spodziewałby się wszystkiego: od ckliwych pamiątek po pierwszej dziewczynie Blacka z magiprzedszkola po głowę trupa. Ale to? Uniósł brwi. - Widzę, że Mulciber jednak wziął sprawy w swoje ręce.
Powiedział ostrożnie, nie do końca wiedząc, jak ma zareagować na to, co widział. Czyż nie mówił Charlesowi, by skończył z tym konkretnym kształtem? Ba, mówił mu to Robert, Richard i chyba pół Londynu. Gdy ostatnio się widzieli, a żeby to raz, to nie wspominał mu o tym, że jednak chce przeć w te konkretne świeczki. Durny Charles. Lestrange poczuł, jak powoli wzbiera w nim gniew. Nie to dla niego planował, gdy mówił, że mu pomoże: nie to planował, gdy mówił, że ma przed sobą przyszłość. Czy po raz pierwszy rozumiał Richarda?

Nie, zdecydowanie nie. Bo w przeciwieństwie do bliźniaka Roberta, Rodolphus myślał szybko - nie używał gniewu w taki sposób, jak Richard. Nie wyrzuciłby chłopaka z domu (a przecież miałby okazję, bo Charles u niego mieszkał), bo ten postanowił jednak odkrywać siebie. Miał tylko nadzieję, że kolejne okazy nie okażą się ani trochę podobne do jego pewnej części ciała. Odchrząknął, przerywając ten irytujący natłok myśli.
- Oczywiście, że nie masz pojęcia - powiedział cicho, przenosząc wzrok na Perseusa. - Tak jak nie masz pojęcia jakim cudem w twoim łóżku znalazł się mężczyzna.
Nie kupił tego kłamstwa, ale i nie podejrzewał go o próbowanie różnych dziwnych rytuałów. Z tego co się orientował, to świeczki Mulcibera były kupowane z ciekawości przez różnych ludzi - niektórzy chcieli nawet tym mu pomóc, by miał jakiekolwiek pieniądze. Poczuł ukłucie niezadowolenia, gdy wyobraził sobie, że Charlesa i Perseusa może łączyć coś więcej, chociaż sam nie nazwałby tego zazdrością. Chwycił więc Blacka za nadgarstek, korzystając z faktu, że ten ujął jego dłoń, a potem pociągnął go w swoją stronę, na kolana.
- Co cię łączy z autorem tych świeczek? - zapytał z pozoru neutralnie, chociaż na kilka chwil jego wzrok stał się zimny i podejrzliwy. Na moment źrenice rozszerzyły się, jak u drapieżnika, który szykuje się do skoku i pragnie przez te kilka uderzeń serca chłonąć każdy szczegół otoczenia. - Poza ewidentnym upodobaniem do pewnych części ciała.
Uśmiechnął się jadowicie, nieco kpiąco, ale przecież w żaden sposób go nie atakował, bo siedzieli w tym razem. To tak, jakby atakował samego siebie. Różnica była jednak taka, że wydawało się, że Lestrange w ogóle nie wstydzi się tego, do czego doszło między nimi przed chwilą.
- Prysznic. Kąpiele to strata czasu - odpowiedział odruchowo. Nie przepadał za kąpielami. Niby człowiek mógł się wtedy zrelaksować, ale on nigdy tego nie potrafił. Co się wtedy robiło, poza gapieniem w przestrzeń i czekaniem, aż gorąca woda się ochłodzi, by można było uznać, że warto już wychodzić? Nie rozumiał tego upodobania do kąpieli. Ostrożnie wypuścił Perseusa ze swojego uścisku, choć nadal patrzył na niego czujnie, bo i oczekiwał odpowiedzi. Jakakolwiek by ona nie była, przyjąłby ją ze spokojem. Musiał zaspokoić swoją ciekawość, skoro już odkrył, że te dwie osoby mają jakieś powiązanie.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#40
15.11.2024, 23:41  ✶  
Uśmiechnął się do niego z infantylną wręcz beztroską; po raz pierwszy tego wieczora zdawał się uśmiechać tak promiennie i szczerze. A potem westchnął z rozbawieniem z tylko sobie znanego powodu i ostrożnie, jakby miał do czynienia z czymś niezwykle cennym, zamknął pudełko i wsunął je z powrotem pod łóżko w taki sposób, by nie niepokoiło już żadnego z nich swoją osobliwą zawartością.

— Oczywiście, że nie mam pojęcia — pokiwał głową z uroczystą powagą godną hogwardzkiego pierwszoroczniaka w trakcie ceremonii przydziału, ale ten szelmowski błysk nadający jego oczom malachitowego odcienia i wargi zaciskające się wręcz desperacko, aby się nie roześmiać świadczyły przeciwko niemu. Tak, tak, świeczki były jego - nie próbował się nawet z tym kryć. Zaraz jednak wypuścił powietrze - ostro i gwałtownie, jakby właśnie pokonał jakąś wewnętrzną przeszkodę - i stanął naprzeciwko Rodolphusa nieskrępowany ich nagością. Miał nastrój do żartów i flirtu, najlepiej połączonych w jedno. — Och, akurat to nie powinno cię dziwić. Tylko spójrz na siebie...

Tutaj przerwał, by otoczyć go ramieniem i obrócić dyskretnie w stronę lustra znajdującego się na drzwiach mahoniowej szafy. Wszystkie meble w tym domu zdawały się być wykonane z czarnego drewna, jakby jego właściciel tym sposobem próbował udowodnić, że rodowe nazwisko do niego pasuje. By zagłuszyć głos w głowie, który bezustannie nazywał go oszustem.

— Pewnie już ci to mówiłem, ale jesteś piękny. Mógłbyś każdego rzucić na kolana — mówił powoli, a głos miał nieco bardziej ochrypły niż zwykle. A potem wszystko stało się szybko; kiedy chciał ująć go za rękę poczuł palce zaciskające się na swoim nadgarstku, a zaraz potem szarpnięcie, które rzeczywiście rzuciło go na kolana. Tyle, że to kolana Lestrenge'a, a nie jego własne. Usiadł więc na nich posłusznie, gorąca skóra przy skórze i poczuł, że od jego bliskości znów kręci mu się w głowie. Chciał go pocałować, raz jeszcze poczuć miękkość jego warg, poczynił nawet pewne przygotowania w tym kierunku, kiedy to spomiędzy nich padło pytanie, którego się nie spodziewał. Zbity z tropu odsunął się od Rodolphusa nieznacznie, tylko na tyle, by rzucić zaskoczone spojrzenie na jego twarz.

Żołądek się zacisnął, tak jak zawsze wtedy, gdy odzywało się poczucie winy.

— Widziałem go tylko raz w życiu i to z daleka, na Lammas. Później pojawił się ten artykuł o nim... I zamówiłem anonimowo te przeklęte świeczki z dostawą do Dziurawego Kotła. To wszystko — wyjaśnił z miną zbitego psa, nie mogąc wyzbyć się wrażenia, że interakcja z Charlesem Mulciberem była swego rodzaju ciosem wymierzonym w Rodolphusa. A przecież nie chciał go krzywdzić, nie jego, który okazał mu tyle serdeczności.

— Zatem prysznic — uśmiechnął się, ale już nie tak radośnie jak wcześniej i wstał gwałtownie, jakby nagle ciepło bijące od ciała drugiego mężczyzny go oparzyło. Trzymając go za rękę zaprowadził go do łazienki, która znajdowała się naprzeciwko. Jak można się spodziewać po kimś noszącym nazwisko Black, cała armatura była czarna. Jednak kafelki na ścianach i pod ich stopami były szmaragdowozielone. Perseus puścił dłoń Rodolphusa i otworzył wąską szafkę stojącą obok umywalki, a potem wyjął z niej dwa czyste ręczniki - i tutaj cały czar prysł, bowiem były one nieskazitelnie białe.

— Jeśli masz ochotę, możesz później założyć mój szlafrok. Daj znać, jeśli będziesz czegoś potrzebował.

W rzeczywistości to on sam był w potrzebie; potrzebował Rodolphusa.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Perseus Black (15406), Rodolphus Lestrange (15336)


Strony (6): « Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa