Droga Victorio,
na polanie pojawiłem się dopiero po wydarzeniu, żeby pomóc. Ratując się odrobiną humoru napisałbym, że przecież taki sabat jak Beltane nie zniósłby mojej obecności - wszyscy partnerzy byliby zazdrośni.
Słyszałem, co się wydarzyło, a widziałem jedynie tego pokłosie. Cieszę się, że napisałaś, sam miałem słać sowę by upewnić się, że wszystko jest pod kontrolą. Domyślam się bowiem, że daleko temu od bycia "w porządku"?