Londyn
Jebane imprezy bogatych dupków
Mogłaby gdzieś wywalić swoją różdżkę z kabury i nasprejować na tych ich elegancko białych ścianach kilka ciepłych słów. Ale była na służbie trzeba było być grzeczną kurwa dziewczynką. Trzeba było trzymać tą wewnętrzną bestię na wodzy, zacisnąć zęby i nie myśleć jak parszywą miała dzisiaj robotę.
Niby powinna się jarać jak choinka na Jule. Impreza bowiem była quidditchowa. Ktoś dał cynk, że coś się na niej odjebie, nie wchodziła w sumie detale. Patrol przyjechał, sprawdził i zostawili kurwa JĄ na miejscu, co by miała oko. Bo przecież hej Milusia (och porachowałaby kości komuś kto wymyślił to debilne zdrobnienie) kocha quidditcha, to się świetnie będzie bawić pośród zawodowych zawodników zawodosko zarabiających pizdyliard razy więcej od niej, mając połowę umiejętności jej z czasów szkolnych. I jeszcze te jebane Notty co miały miotły we krwi (żeby nie powiedzieć w dupie), magiczne wspomagacze, kto to w ogóle dopuszczał do gry, wszystko jedna wielka jebana ustawka po to, żeby ją wkurwiać.
I jeszcze nie mogła pić.
W końcu była na służbie.
Na szczęście snobistyczne kutafony, które chuja wiedziały o prawdziwym sporcie rozrzedzały się, impreza ewidentnie dogasała i nikt nie rozjebał tej lansiarskiej stodoły z marmuru. Wyszła na taras i wyciągnęła ze srebrzystej papierośnicy skręta. Zbliżał się koniec miesiąca i nie stać już jej było na ulubione fajki. Odliczała do wypłaty, bo nienawidziła tego taniego tytoniu, ale co zrobić, płuca domagały się uwagi. Jej czarne, splątane włosy spacyfikowane były w jakiś niedbały kucyk. Mundur prezentował się w miarę dumnie, posiadanie kuzynki ze zmysłem estetycznym pod pachą miało jakikolwiek plus skoro zarówno ona jak i Alastor w dupie mieli zaklęcia prasujące.
Zaciągnęła się odruchowo, patrząc przymrużonymi oczyma na statek w czasie sztormu, który był wygrawerowany na papierośnicy. Rozległy piorun próbował co rusz w niego uderzyć, fale poruszały się monotonnie kołysząc drewnianą łupiną galeonu. Pamiątka po tym jak jebnął nią piorun. Brat powiedział, że to ma być ostatni raz. Uspokajała go, że pioruny raczej nie walą dwa razy w to samo miejsce. Dla siebie zachowała myśl, że teraz sama jest piorunem.
Liczyła, że będzie miała chwilę spokoju.
Nigdy nie była dobra z matmy.