11.03.2025, 23:34 ✶
- Skoro tak mówisz. - spojrzał na nią z rozbawionym uśmiechem, wiedząc, że w takich sytuacjach należało przytaknąć. Już nie raz dostał monolog od młodszej siostry na temat braku wiary w jej zdolności bojowe i zdolności oceny sytuacji, a Rosie wydawała się od niej znacznie trudniejszym przeciwnikiem. Zaskakujące było, że wciąż nie miała męża, ale tego też nie zamierzał komentować na głos, bo teraz kobiety pierdoliły o niezależności i sile. Nie chciał się z nią dziś kłócić, nie chciał dyskutować o rzeczach tak naprawdę mało dla nich istotnych. Chciał ją poznać, chciał przekraczać granicę, najpewniej testując jej cierpliwość i chciał jej wynagrodzić przede wszystkim swoją nieobecność. Bo był za nią odpowiedzialny, a widok, który zastał, wcale mu się nie podobał. Nie wiedział czemu. Nie była ubrana elegancko, była brudna i chłopięca, ale pod całą tą fasadą uciekającej ogrodniczki kryło się coś więcej, co wymagało interwencji. Nigdy nie był materiałem na rycerza, nie umiał nawet jeździć konno, ale nie mógł jej tak zostawić. Był gotowy się trochę postarać, skoro nosiła ten pierścionek i cały Londyn wiedział, że miała zostać Panią Borgin w przyszłości. - Wiesz, małe ugryzienie w szyje może być całkiem seksowne, ale wolałbym nie ryzykować dodatkowo z zębami, skoro już jesteś kwiatkiem pełnym kolców, który prycha, jak niezadowolony z życia kociak.
Zauważył, próbując zachować powagę, ale w całym tym swoim oburzeniu, była po prostu urocza. Nie wątpił, że zawsze sobie radziła i nie chciała, aby ktokolwiek postrzegał ją inaczej, ale nie mógł nic na to poradzić. Pewnie dlatego, że on był brudny i popsuty, a Rosie była niewinna i jasna. Była światełkiem.
- Obawiam się, że nie mógłbym Ci pozwolić kuśtykać samej, więc nie łam nóg i daj mi rękę, jeśli będziesz potrzebowała.- oznajmił nieco bardziej stanowczo, niż chwilę wcześniej, jakby to w ogóle nie podlegało dyskusji. Obserwował, jak pokonywała przeszkodę, gotowy do tego, aby zareagować. Na jej uwagę uniósł na kilka sekund brwi.- Przepraszam, że przyszedłem bez zapowiedzi. Proszę, nie bądź zła i baw się dobrze podczas tego porwania, nawet jeśli ominą Cię naleśniki. Czy mogłabyś mi dać rękę, bo kurwa nie chciałbym, żebyś się połamała?
Uśmiechnął się chyba najładniej, patrząc jej w oczy i zanim zdążyła odpowiedzieć, zwyczajnie złapał ją i trzymał blisko siebie, idąc dalej, w głąb dzikiej Szkocji. Miał nadzieję, że poprawił swoje umiejętności romantyczne zgodnie z jej wskazówkami.
Nie był dobry w magicznych bojach, miał inne talenty. Znał takie podstawowe, wygodne zaklęcia do codziennego życia i jakieś drobne, defensywne i ofensywne. On był jednak lisem, był cwanym gadułą z charyzmą i urokiem osobistym, fałszerzem i chodzącym garncem złota, który pomnożył każde galeony, które wpadły mu w rękę. Nie liczył więc, że zaimponuje komuś takiemu jak Rosie zrobieniem koca. Zależało mu jednak na komforcie. Wbił w nią spojrzenie, nieco zaskoczony tym, jak ładnie brzmiało jego imię w jej ustach. Nieczęsto zwracała się do niego takim tonem, wypowiadając literki w taki sposób. Nawet grzecznie przytaknął. - Dlatego musimy to zmienić. - przyznał, przyglądając się temu, jak olała słodycze i przekąski, wybierając alkohol. Nie mógł się nie roześmiać, nie powstrzymał też pokręcenia głową. - A co, jeśli truskawka romansuje z czekoladą? Wydaje mi się, że któreś ciastka miały takie nadzienie. Czy to przejdzie, Panno Roselyn?
Przesunął wzrok na jedzenie, starając się odszukać wspomnianego przysmaku. Nie wiedział, czy mówił prawdę — Pani w sklepie gadała coś o pistacjach, czekoladzie, owocach, maśle, ale jej nie słuchał. Sam złapał za to kruche i maślane, bez skrępowania wsuwając je do ust na raz i wracając do niej uwagą, gdy wspomniała tym razem o winie. - Nie wiem. Polecono mi je. Mógłbym Cię okłamać i powiedzieć, że jest z najlepszej winiarni we Włoszech, ale niestety, kupiłem je w Londynie. Nie jest najtańsze, pasuje ponoć do deserów i jest orzeźwiające. Chyba? A może tak mówiła o herbacie, gdy próbowała mi ją wcisnąć..
Mówił, obserwując, jak mała Różyczka rozkwitała i odważnie złapała za butelkę, unosząc znów brew. Nie skomentował jednak nie powstrzymał jej i nawet podsunął w jej stronę ciastka, aby sobie przegryzła. Truskawki. Musiał zapamiętać cholerne truskawki. Czy truskawki w czekoladzie nie były afrodyzjakiem..? Zamrugał, pokręcił głową i sam napił się trochę, zwilżając następnie wargi, aby pozbyć się z nich resztek alkoholu.
- Jak się upijesz, będziesz spała u mnie, bo nie oddam Cię takiej rodzicom. Miej tego świadomość.
Oznajmił, nawet nie siląc się na powagę. Zamknięcie oczu? Milczał chwilę, badawczo lustrując jej twarz wzrokiem, tonąc w odmętach zielonych tęczówek, a potem przytaknął i przesunął się w jej stronę. Ułożył się wygodnie na kocu, kładąc głowę na kolanach narzeczonej i zamknął oczy. - Miałem zapalić, ale to może poczekać. Opowiedz mi o wszystkim, jeśli chcesz. A jeśli nie chcesz, to po prostu mów, na co masz ochotę albo możemy siedzieć w ciszy.
Wyjaśnił swoje poświęcenie dotyczące nikotyny i jeszcze na chwilę uniósł powieki, aby zerknąć na nią z dołu, układając jedną z rąk wzdłuż ciała, a drugą kładąc na swoim torsie. I zamknął te oczy, mając zamiar skupić się na jej glosie lub też na ciszy, tylko wtedy musiał być czujny podwójnie, bo mógłby przysnąć. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, gdy przyjemny aromat wdarł się do jego nozdrzy.
Zauważył, próbując zachować powagę, ale w całym tym swoim oburzeniu, była po prostu urocza. Nie wątpił, że zawsze sobie radziła i nie chciała, aby ktokolwiek postrzegał ją inaczej, ale nie mógł nic na to poradzić. Pewnie dlatego, że on był brudny i popsuty, a Rosie była niewinna i jasna. Była światełkiem.
- Obawiam się, że nie mógłbym Ci pozwolić kuśtykać samej, więc nie łam nóg i daj mi rękę, jeśli będziesz potrzebowała.- oznajmił nieco bardziej stanowczo, niż chwilę wcześniej, jakby to w ogóle nie podlegało dyskusji. Obserwował, jak pokonywała przeszkodę, gotowy do tego, aby zareagować. Na jej uwagę uniósł na kilka sekund brwi.- Przepraszam, że przyszedłem bez zapowiedzi. Proszę, nie bądź zła i baw się dobrze podczas tego porwania, nawet jeśli ominą Cię naleśniki. Czy mogłabyś mi dać rękę, bo kurwa nie chciałbym, żebyś się połamała?
Uśmiechnął się chyba najładniej, patrząc jej w oczy i zanim zdążyła odpowiedzieć, zwyczajnie złapał ją i trzymał blisko siebie, idąc dalej, w głąb dzikiej Szkocji. Miał nadzieję, że poprawił swoje umiejętności romantyczne zgodnie z jej wskazówkami.
Nie był dobry w magicznych bojach, miał inne talenty. Znał takie podstawowe, wygodne zaklęcia do codziennego życia i jakieś drobne, defensywne i ofensywne. On był jednak lisem, był cwanym gadułą z charyzmą i urokiem osobistym, fałszerzem i chodzącym garncem złota, który pomnożył każde galeony, które wpadły mu w rękę. Nie liczył więc, że zaimponuje komuś takiemu jak Rosie zrobieniem koca. Zależało mu jednak na komforcie. Wbił w nią spojrzenie, nieco zaskoczony tym, jak ładnie brzmiało jego imię w jej ustach. Nieczęsto zwracała się do niego takim tonem, wypowiadając literki w taki sposób. Nawet grzecznie przytaknął. - Dlatego musimy to zmienić. - przyznał, przyglądając się temu, jak olała słodycze i przekąski, wybierając alkohol. Nie mógł się nie roześmiać, nie powstrzymał też pokręcenia głową. - A co, jeśli truskawka romansuje z czekoladą? Wydaje mi się, że któreś ciastka miały takie nadzienie. Czy to przejdzie, Panno Roselyn?
Przesunął wzrok na jedzenie, starając się odszukać wspomnianego przysmaku. Nie wiedział, czy mówił prawdę — Pani w sklepie gadała coś o pistacjach, czekoladzie, owocach, maśle, ale jej nie słuchał. Sam złapał za to kruche i maślane, bez skrępowania wsuwając je do ust na raz i wracając do niej uwagą, gdy wspomniała tym razem o winie. - Nie wiem. Polecono mi je. Mógłbym Cię okłamać i powiedzieć, że jest z najlepszej winiarni we Włoszech, ale niestety, kupiłem je w Londynie. Nie jest najtańsze, pasuje ponoć do deserów i jest orzeźwiające. Chyba? A może tak mówiła o herbacie, gdy próbowała mi ją wcisnąć..
Mówił, obserwując, jak mała Różyczka rozkwitała i odważnie złapała za butelkę, unosząc znów brew. Nie skomentował jednak nie powstrzymał jej i nawet podsunął w jej stronę ciastka, aby sobie przegryzła. Truskawki. Musiał zapamiętać cholerne truskawki. Czy truskawki w czekoladzie nie były afrodyzjakiem..? Zamrugał, pokręcił głową i sam napił się trochę, zwilżając następnie wargi, aby pozbyć się z nich resztek alkoholu.
- Jak się upijesz, będziesz spała u mnie, bo nie oddam Cię takiej rodzicom. Miej tego świadomość.
Oznajmił, nawet nie siląc się na powagę. Zamknięcie oczu? Milczał chwilę, badawczo lustrując jej twarz wzrokiem, tonąc w odmętach zielonych tęczówek, a potem przytaknął i przesunął się w jej stronę. Ułożył się wygodnie na kocu, kładąc głowę na kolanach narzeczonej i zamknął oczy. - Miałem zapalić, ale to może poczekać. Opowiedz mi o wszystkim, jeśli chcesz. A jeśli nie chcesz, to po prostu mów, na co masz ochotę albo możemy siedzieć w ciszy.
Wyjaśnił swoje poświęcenie dotyczące nikotyny i jeszcze na chwilę uniósł powieki, aby zerknąć na nią z dołu, układając jedną z rąk wzdłuż ciała, a drugą kładąc na swoim torsie. I zamknął te oczy, mając zamiar skupić się na jej glosie lub też na ciszy, tylko wtedy musiał być czujny podwójnie, bo mógłby przysnąć. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, gdy przyjemny aromat wdarł się do jego nozdrzy.