• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[maj, 1970] Does Your Mother Know?

[maj, 1970] Does Your Mother Know?
ten lepszy Robert
cały mój kraj potrzebuje psychologa
Brunet o wzroście 180 cm. Ma błękitne oczy i zawadiacki uśmiech, który często nosi niczym maskę. Włosy często ma napomadowane, a pod szatami czarodzieja nosi eleganckie garnitury, albo od Rosierów, albo mugolskich projektantów, takich jak Westwood lub Dior, nie obnosząc się z tymi markami, lecz traktując to jako ukryty polityczny manifest.

Robert Albert Crouch
#1
01.04.2025, 09:35  ✶  
Sprawa spadku Dedalusa Prewetta była jedną z najciekawszych, jakie Robert kiedykolwiek spotkał w swojej karierze. Nie sądził przecież, że ktoś, nawet po śmierci, mógłby być tak nielubiany. Z problemami zresztą zgłosił się do niego przedstawiciel Londyńskiego Towarzystwa Magihistorycznego, który nagle odkrył, że zmarły niedawno historyk pozostawił im w spadku swój rodzinny wiejski dom. Kolektywnie członkowie stowarzyszenia uznali, że nie potrzebowali tej rezydencji absolutnie do niczego, a Dedalus przepisał im to tylko dlatego, że nie chciał, by przeszła na jego żonę. Było w tym coś nad wyraz oślizgłego.

Robert, jako niezależny ekspert, skontaktował się z przedstawicielem Towarzystwa, który zgodził się odstąpić dom niejakiej Elise Prewett za kwotę dość symboliczną i oddanie im historycznych pism, które zebrał Dedalus (i które teoretycznie również należały do stowarzyszenia). Z wdową korespondował listownie. Napisał do niej zresztą jako pierwszy, bo ona zdawała się dotychczas znosić wszelkie złośliwości jej męża. Nawet takie zza grobu. Tak się działo, gdy ludzie tkwili w nieszczęśliwych małżeństwach. Z czasem powstawało tylko więcej takich antagonizmów. W takich momentach Robert cieszył się, że rozstali się z Vanessą zanim ich związek przeobraził się w coś takiego. Choć nawet, gdyby był na nią zły, nie zrobiłby jej nigdy takiego świństwa.

Przeniósł się za pomocą świstoklika w okolicę rezydencji, w której miał się spotkać z wdową po Prewettcie i jej synem. Miało to być zwykłe podpisanie dokumentów i wyjaśnienie całej sprawy. Dopełnienie formalności. Wyobrażał sobie stres, jaki musiała przeżywać w tym wypadku wdowa. Wszelkie sądownicze interwencje obarczone były jakimś ciężarem oficjalności, która onieśmielała ludzi. Robert miał nadzieję, że mimo wszystko, spotkanie miało przebiec w sympatycznej atmosferze. Na sobie miał garnitur, a w aktówce trzymał dokumenty. Miał nadzieję, że wyglądał jednocześnie oficjalnie i nie jak wredny urzędas.

Rezydencja zbudowana była w stylu staroangielskim. Ładna, elegancka, porośnięta nawet przycinanym regularnie bluszczem. Nie był to dom szczególnych rozmiarów, nie dało się go porównać przecież do głównej rezydencji rodziny Prewett. Była mniejsza też niż rodzinny dom Roberta, choć, gdy na nią patrzył, myślał sobie, że wolałby mieszkać tu, a nie w Little Hangleton.

Zapukał do drewnianych dwuskrzydłowych drzwi.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#2
15.04.2025, 16:34  ✶  
wiadomość pozafabularna
Bard Beedle - Electra Prewett
Mawiało się, że to niespokojne duchy nawiedzają swoich bliskich, lecz najwyraźniej niektóre osoby nie potrzebowały żadnych nadnaturalnych zjawisk, by prześladować innych po swojej śmierci. Dedalus Prewett znalazł prosty sposób na to, by uprzykrzyć żonie życie również zza grobu; zamiast Elise, zapisał dom na wsi Towarzystu Magihistorycznemu.

Co prawda, nieruchomość stanowiła wyłącznie jego własność, ale zdawał sobie sprawę, że czarownica uwielbiała w niej przebywać. Rezydencja ta była ulubionym miejscem odpoczynku Elise; prawdopodobnie dlatego, że znajdowała się sielskim, oddalonym od Londynu Wychavon. Kobieta nie miała pojęcia, jakim cudem to miejsce trafiło w ręce męża (skoro było również bardzo daleko od posiadłości jego rodziny w Keswick), ale nie zamierzała wnikać. Jeszcze okazałoby się, że było to jakoś powiązane z szemranymi interesami Prewettów.

Jako, że Dedalus rzadko kiedy przebywał na wsi, Elise mogła wreszcie puścić wodze fantazji i urządzić tę przestrzeń według własnej woli (ponieważ ktoś nie znosił dekoracji w londyńskiej kamienicy, chyba, że były jakkolwiek związane ze starożytnym Rzymem). Niewielka rezydencja zawsze była więc zadbana i elegancko urządzona. Oczko w głowie czarownicy stanowił zwłaszcza ogród, w którym czasem sadzała nietypowe gatunki. To była oaza Elise, w której nie był mile widziany żaden Prewett, poza jej dziećmi.

Tak więc, kiedy dowiedziała się, że mąż zapisał w testamencie rezydencję jakiemuś towarzystwu, prawie dostała zawału. Ostatnie pozytywne uczucia, jakimi mogła darzyć tego człowieka po ponad dwudziestu latach nieszczęśliwego małżeństwa, zniknęły w tamtym momencie. Nie miała nawet siły udawać przejętej wdowy i kiedy tylko minął okres żałoby, darowała sobie czarne ubrania. Skoro ten człowiek wykorzystał każdą możliwą okazję do tego, by ją upokorzyć, to nie załużył sobie na jej szacunek po śmierci. Dedalus miał przynajmniej tyle przyzwoitości, by zapisać żonie w testamencie część majątku, choć niestety, poza dziećmi z prawego łoża musiał uwzględnić również swojego bękarta.

Dzięki Matce, Towarzystwo Magihistoryczne nie interesowało się zbytnio rezydencją i zgodziło się przenieść na nią własność w zamian za jakieś papiery zmarłego Prewetta. Elise zgodziła się ochoczo, nie informując o tej transakcji Icarusa (który zresztą nie wydawał się obecnie zainteresowany czymkolwiek poza piciem). Na szczęście sędzia odpowiedzialny za tę sprawę okazał się bardzo wyrozumiały i załatwił wszystko bez większych problemów. Teraz wystarczyło tylko podpisać ostatnie dokumenty i rezydencja w końcu będzie należeć do niej. Tak jak powinno być.

Gdy Elise usłyszała pukanie do drzwi, podeszła szybko (jak na swoją chorobę) i otworzyła je przed Robertem.
– Dzień dobry, nazywam się Elise Prewett. Rozumiem, że mam przyjemność z sędzią Crouchem? – dyskretnie zmierzyła mężczyznę wzrokiem. Wydawał się dość młody jak na sędziego, ale sprawiał bardzo pozytywne wrażenie. Do tego stopnia, że kobieta uśmiechnęła się delikatnie. – Zapraszam do środka. To mój syn, Basilius. – wskazała na znajdującego się wewnątrz Prewetta.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#3
17.04.2025, 18:16  ✶  
To wszystko było tak absolutnie durne, że nawet pijana autorka brukowego romansu nie byłby w stanie tego sama wymyślić.

Ogólnie Basilius był zdania, że Dedalus Prewett zostawił im w spadku masę problemów stworzonych przez samo jego istnienie, naprawdę nie musiał zostawiać im też, tych które postanowił stworzyć świadomie.

Jego zmarły ojciec miał jednak najwyraźniej zupełnie inne zdanie na ten temat.

Prewett może nigdy nie zakładał, że jego sytuacja rodzinna była normalna, ale w ciągu ostatnich tygodni, uderzyło go to ze zdwojoną siłą.

Bo to nie było normalne, że Icarus pił teraz cały czas, nie mogąc sobie poradzić z odejściem mężczyzny, który przez lata kontrolował jego życiem.

To nie było normalne, że Electra, chociaż cieszył się że siostra dobrze to wszystko przechodziła, nie miała szczególnie dużo emocji po śmierci kogoś, kto powinien być dla niej jedną z ważniejszych osób.

I tak, to była wina ich ojca.
Tak samo jak to, że nie mogli nawet odpocząć, bo musieli zająć się sprawą domku, który Dedalus po złości nie zostawił swojej żonie.

Aby było jednak jeszcze śmieszniej, Basilius miał wrażenie, że jednocześnie był ze swoją matką w tej samej, jak i przeciwnej drużynie. Pomagał jej jak mógł. Dbał, by wszystkie formalności zostały załatwione, rodzina nie nachodziła ich za bardzo i aby żadne z nich się nie przemęczało. Wspierał matkę w tym wszystkim, jak na dobrego, kochającego syna przystało.

A jednocześnie, irytował się coraz bardziej, widząc jak podchodziło do Icarusa i nie była w stanie zrozumieć, że jego brat nie był niczemu winny.

Możliwe więc, że miedzyinnymi dlatego, Basilius powiedział mu dzisiaj o tym gdzie się wybierają i co się działo z domkiem na wsi. Prawdę mówiąc, chyba zrobił to trochę po złości, obojgu rodzicom.

Na całe szczęście przynajmniej ta sprawa wkrótce miała zostać zakończona. O określonej godzinie do domku w Wychavon przybył zajmujący się tym sporem sędzia i matka będzie mogła robić tutaj co tylko chciała.
– Basilius Prewett. Witam – powiedział do mężczyzny, wyciągając w jego stronę rękę. – Kawy? Herbaty? Wody?
ten lepszy Robert
cały mój kraj potrzebuje psychologa
Brunet o wzroście 180 cm. Ma błękitne oczy i zawadiacki uśmiech, który często nosi niczym maskę. Włosy często ma napomadowane, a pod szatami czarodzieja nosi eleganckie garnitury, albo od Rosierów, albo mugolskich projektantów, takich jak Westwood lub Dior, nie obnosząc się z tymi markami, lecz traktując to jako ukryty polityczny manifest.

Robert Albert Crouch
#4
23.04.2025, 08:49  ✶  
Kto jak kto, ale Robert Crouch słyszał o niezwykłej urodzie Prewettów. Chodziło zapewne o ich odległe włoskie korzenie, które dało im piękne brązowe oczy i ciemne loki. Według krążących plotek, Basilius był rozchwytywanym kawalerem, i to nie bez powodu. Robert potrafił zrozumieć te panny, które lgnęły do doktora Prewetta jak przyciągane silnym Accio.

Nie rozumiał on natomiast innej rzeczy. Mianowicie tego, jakim cudem Dedalus Prewett był takim głupcem, żeby zdradzić tak urodziwą kobietę jak Elise. Była wysoka, elegancka, świetnie ubrana i nad wyraz atrakcyjna. Robert nie wiedział, czy to pomimo wieku, czy kobieta była może w tym wypadku jak wino. Na pewno czas był jej bardzo przychylnym żywiołem.

— To ja, owszem — zabłysnął uśmiechem i, jak na dżentelmena przystało, ujął jej dłoń, by złożyć milimetry nad nią lekki pocałunek. — Miło mi panią poznać, pani Prewett. I pana, panie Prewett — przywitał się z Basiliusem, tym razem nie całując niczyjej dłoni, tylko pewnym jej uściśnięciem. — Chętnie napiłbym się herbaty, dziękuję.

Przestąpił za gospodarzami próg domu. Wnętrze urządzone było w jasnych kolorach, a te ponoć pozytywnie wpływały na samopoczucie. Tylko na ścianach przejawiało się typowe dla Prewettów zafascynowanie końskością. To ogiery i klacze zdawały się być głównym tematem zdobiących rezydencję obrazów. Część koni nawet znajdowała się w starożytnym entourage'u, co musiało jakoś idealnie odwzorowywać osobowość Dedalusa Prewetta.

Matko, co za kicz — pomyślał Robert, mijając obrazy. Nie dał po sobie tego znać, poza tym, że na moment kącik jego ust uniósł się w lekkim rozbawieniu.

wiadomość pozafabularna
Przewaga: kokieteria
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#5
03.06.2025, 20:40  ✶  
Gdy sędzia złożył pocałunek (prawie) na jej dłoni, Elise poczuła się, jakby znów była dwudziestoletnią debiutantką. Od dawna nikt nie traktował jej w tak delikatny, pełen szacunku sposób. Uważaj, bo zaraz się zarumienisz, zbeształa się w myślach.

Domek został wcześniej skrzętnie wyprzątany przez skrzatkę Eustachię, która teraz pobiegła do kuchni by zaparzyć herbatę dla gościa. Crouch mógł odnieść wrażenie, że mimo niewielkich rozmiarów, nieruchomość była schludnie utrzymana, jak na czystokrwistą panią domu przystało (pomijając kiczowate obrazy z końmi).

Elise zaprowadziła sędziego do salonu, w którym znajdował się duży, elegancki stół.
– Proszę usiąść. – wskazała mężczyźnie wolne krzesła, po czym sama zajęła miejsce przy stole. – Na początku, chciałabym bardzo panu podziękować. Ostatnie miesiące... Nie były łatwe dla naszej rodziny, więc doceniam pana profesjonalną pomoc przy rozwiązaniu tej sprawy. – spojrzała w oczy sędziemu, aby podkreślić, że mówi szczerze. – Odnoszę wrażenie, że ostatnio coraz mniej jest tak kulturalnych, czystokrwistych urzędników. – westchnęła. Elise nie byłaby sobą, gdyby mimochodem nie powtórzyła jakiejś zasłyszanej od koleżanek plotki o "złych mugolakach". – A więc, jakich formalności muszę teraz dopełnić?
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#6
08.06.2025, 02:18  ✶  
Basilius już w sumie chciał się odwrócić, aby zrobić herbatę, kiedy wyprzedziła go w tym Eustachia, dając mu skinieniem głowy znać, że ona sama się tym wszystkim zajmie.

Przeszedł więc wraz z resztą do salonu, gdzie wspólnie usiedli przy dużym stole, na którego blacie, na samym środku wyryto sylwetkę galopującego konia.
Matka pewnie wywali ten stół, gdy tylko zakończą się wszelkie formalności – przemknęło mu przez myśl, bo był święcie przekonany, że czarownica spróbuje jak najbardziej odprewettować to miejsce tak bardzo, jak to tylko możliwe.

Prawdę mówiąc to naprawdę ulżyło mu, gdy okazało się, że domek mógł jednak należeć do matki. Nie tylko dlatego, że dzięku temu zrobili na złość ojcu, ale też po prostu z tego powodu, że jednak było to miejsce, w którym spędził sporo chwil, zwłaszcza tych wakacyjnych, kiedy matka zabierała jego, a później też Electrę na odpoczynek od reszty rodziny. Szkoda tylko, że Icarus zostawał wtedy z ojcem.

– Tak. Naprawdę dziękujemy. To miejsce dla nas jest naprawdę ważne – powiedział, próbując z całych sił nie przewrócić oczami, gdy matka wspomniała o kulturalnych, czystokrwistych urzędnikach. To było dziwne. Czuł się podobnie, jak wtedy, gdy ktoś z jego rodziny mówił coś, co jasno sugerowało, że był na skraju zrobienia czegoś głupiego, ale przecież... Co głupiego mogłaby zrobić jego matka? – W każdym razie, rozumiem że to są już ostatnie dokumenty do podpisania i będzie spokój? Nikt nie będzie upominać się więcej o to miejsce? Żadnych haczyków w testamencie?

Możliwe, że trochę przesadzał z pytaniami, ale bynajmniej nie chodziło o to, że nie ufał urzędnikowi. Po prostu nie ufał ojcu, czy też może właśnie za bardzo ufał w jego zdolności do utrudniania im wszystkim życia, nawet po własnej śmierci.

W tym samym czasie w pomieszczeniu pojawiła się Eustachia z dzbankiem (nie w konie!) herbaty, trzema filiżankami i maślanymi ciasteczkami, które taktycznie postawiła nieco bliżej Croucha.
ten lepszy Robert
cały mój kraj potrzebuje psychologa
Brunet o wzroście 180 cm. Ma błękitne oczy i zawadiacki uśmiech, który często nosi niczym maskę. Włosy często ma napomadowane, a pod szatami czarodzieja nosi eleganckie garnitury, albo od Rosierów, albo mugolskich projektantów, takich jak Westwood lub Dior, nie obnosząc się z tymi markami, lecz traktując to jako ukryty polityczny manifest.

Robert Albert Crouch
#7
09.06.2025, 10:36  ✶  
Usiadł przy stole wraz z Prewettami i wyjął z aktówki dokumenty, które nowa właścicielka domu miała podpisać. Wszystkie komplementy i podziękowania miło łechtały jego ego. Rzeczywiście mało było porządnych czystokrwistych urzędników. Duża ich część przecież była skorumpowana i działała na rzecz własnej rodziny, a nie racji stanu. Zatrudnieni przez czysty nepotyzm i kompletnie niewykwalifikowani nawet do zarządzania małym sklepikiem, a co dopiero państwem, byli wciąż zakałą magicznego społeczeństwa gorszą niż bandyci z Nokturnu. Robert sam wiedział, że na staż do Wizengamotu dostał się dzięki interwencji ojca, ale od tego czasu pracował ciężko i solidnie.

– Naprawdę, tylko wykonuję swoje obowiązki, pani Prewett. Prawdziwe podziękowania należą się Towarzystwu Historycznemu. Jego przedstawiciel powiedział mi, że z radością odstąpi państwu ten wspaniały dom – powiedział, uśmiechając się czarująco do Elise. – Zdaję sobie sprawę z tego, że sytuacje, w których Ministerstwo musi ingerować nigdy nie są pozbawione nerwowego ładunku, ale chciałbym, żeby te procedury przebiegły w jak najlepszej atmosferze.

Kiedy zobaczył miseczkę z ciastkami, nie mógł się powstrzymać i korzystając z przywileju gościa w domu, wziął sobie od razu dwa. Uwielbiał słodycze i każde dobre jedzenie. Czy to wykwintne, czy nie, nie miało znaczenia. A ciastka były doprawdy wyborne.

– Nikt nie będzie się już upominać o dom, bo wieczyście zostaje on przepisany waszej rodzinie. Nie będę zanudzać poszczególnymi przepisami, trzeba tylko powiedzieć, że na mocy precedensu z roku 1922, rzeczywiście można odstąpić od podarowanego w testamencie majątku, jeżeli istnieje uzasadnione podejrzenie złej woli ze strony tego, kto tenże testament sporządzał – wziął głęboki oddech, jakby poruszał właśnie trudny temat. A przecież widać było, że zarówno Elise, jak i Basilius zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że Dedalus był skończoną gnidą. – Ze względu na przeszłość, niech go Matka ma w opiece, Pana Prewetta, zaistniały w pełni racjonalne przesłanki, by na ten precedens się powołać. Więc teraz pozostaje tylko podpisać odpowiednie dokumenty. Ja, jako osoba z odpowiednimi kwalifikacjami, potwierdzę, że wszystko jest zgodne z prawem i będzie można cieszyć się tym wspaniałym domostwem w pełnym spokoju.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#8
07.07.2025, 00:39  ✶  
Stół z galopującym koniem miał w istocie zostać wywalony z domku po zakończeniu formalności; Elise planowała oddać go jakiejś organizacji charytatywnej, najlepiej takiej wspierającej biedniejsze czarodziejskie rodziny (bo mimo preferencji wobec statusu krwi, nie była przecież potworem). Pozostałe meble przywodzące na myśl Prewettów również miały zostać przekazane na cele charytatywne albo zamknięte głęboko w piwnicy. Być może wnętrze domku zostanie urządzone na nowo z motywem róż, w imię jej panieńskiego nazwiska?

– Tak, członkowie Towarzystwa Historycznego również wykazali się wielkim sercem w tej sytuacji. – albo Elise wzbudziła ich współczucie. Po latach styczności z Dedalusem z pewnością zdawali sobie sprawę z tego, jak okropnie traktował prawowitych członków swojej rodziny.

Uśmiech sędziego pokrzepił czarownicę. Zapewne większość pracowników Wizengamotu powtarzała formułki o "tworzeniu dobrej atmosfery", lecz mężczyzna siedzący obok niej zdawał się faktycznie wcielać te ideały w życie. Elise nie mogła zaprzeczyć, że czuła się dzięki temu... Miło. Choć jako funkcjonariusz publiczny, Crouch niewątpliwe traktował wszystkich czarodziei w ten sposób.

Kiwała głową, słuchając wyjaśnień sędziego. "Niech go Matka ma w opiece." Crouch ewidentnie chciał zachować dyplomatyczny ton – albo był wierzący, co się chwali.
– Przez "przeszłość" ma pan na myśli preferencyjne traktowanie bękarta nad dziećmi żony? – spytała wprost. W innej sytuacji pewnie wstydziłaby się mówić o tym, jak latami była upokarzana przez męża. Teraz jednak podkreślenie przewinień Dedalusa mogło jej pomóc w odzyskaniu nieruchomości. A poza tym, chciała, żeby ktoś wreszcie potwierdził na głos, jak niesprawiedliwie była traktowana w trakcie małżeństwa.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#9
08.07.2025, 22:04  ✶  
– Myślę, panie Crouch, że nie ważne ile dokumentów nie dałby nam pan dzisiaj do podpisania nie przysporzą nam one więcej nerwów – powiedział, posyłając mężczyźnie słaby uśmiech. Dedalus i tak zafundował im na tyle dużo emocji, że dzisiejsze spotkanie było raczej ich katalizatorem. Mogło brzmieć to nieco absurdalnie, w końcu jednak rozmowy z sędziami Wizengamotu, którzy mieli niewiadomo jak wielkie możliwości i niewiadomo jak olbrzymią wiedzę na temat prawa powinny być raczej stresujące, zwłaszcza gdy było się Prewettem, ale... Ale przynajmniej w tej sprawie wkrótce będzie spokój. No i najwyraźniej ten domek nie był pozyskany w na tyle nielegalny sposób, aby były z nim jakieś problemy.

A potem niestety matka musiała wspomnieć o Icarusie i Basilius momentalnie poczuł, jak zaczyna boleć go głowa. Jeszcze chwila, a z historii matki wyjdzie, że jego brat dostał złotego abraksana, a oni nic.
– Myślę, że chodziło o przepisywanie tego domku Towarzystwu Historycznemu, a nie tobie – powiedział spokojnie. – Część testamentu, która przypadła mojemu bratu nie ma z tym nic wspólnego. Każde z nas w końcu dostało część kamienicy i pieniądze. A o pozostawione mu opracowania historyczne ani ja ani Electra nie zamierzamy się upominać. – Uśmiechnął się przepraszająco do mężczyzny, jakby nie miał pojęcia, że właśnie wkurzał matkę. – Przepraszam. Wolałem doprecyzować, aby przypadkiem nie wykreować jakiegoś niedomówienia. Nie chciałbym przysporzyć panu dodatkowej papierologii.
ten lepszy Robert
cały mój kraj potrzebuje psychologa
Brunet o wzroście 180 cm. Ma błękitne oczy i zawadiacki uśmiech, który często nosi niczym maskę. Włosy często ma napomadowane, a pod szatami czarodzieja nosi eleganckie garnitury, albo od Rosierów, albo mugolskich projektantów, takich jak Westwood lub Dior, nie obnosząc się z tymi markami, lecz traktując to jako ukryty polityczny manifest.

Robert Albert Crouch
#10
17.07.2025, 19:31  ✶  
Ach, czyli plotki głosiły prawdę i bękart był problemem w rodzinie Prewettów. Z tego, co Robert kojarzył, zdarzył się ten dumnej familii nawet niejeden. Mężczyzna wyobrażał sobie, jak trudne musiało być dla Elise życie ze świadomością, że jej mąż zdradził ją i wychowywał owoc tej zdrady obok jej dzieci. No, a w wielu czystokrwistych rodzinach rozwód wciąż stanowił temat tabu, szczególnie, gdy małżeństwa były aranżowane. Czasem trzeba było śmierci małżonka, by uwolnić się od okropnego związku. Robert nie rozumiał, czemu Dedalus zdecydował się wychowywać bękarta przy żonie. Powinien był, jak każdy inny zdradzający żonę czarodziej z dobrego domu, oddać dziecko kochance i płacić jej alimenty. Chyba, że Dedalus Prewett tak kochał wszystkie swoje dzieci, że musiał ciągle z nimi mieć kontakt. W to Robert szczerze wątpił.

— Rzeczywiście to nietypowe, żeby uwzględniać bękarta na równi z własnymi dziećmi, choć zdarza się i tak. Nie mam kompetencji, by kwestionować ostatnią wolę — westchnął. — Proszę też nie przepraszać, ta część testamentu jest w pełni jasna. Nikt nie będzie odbierać pańskiemu przyrodniemu bratu manuskryptów, o ile oczywiście nie zawierają żadnych klątw. Mam nadzieję, że zmarły nie zajmował się czarną magią? — rzucił żartobliwie, by rozładować napiętą atmosferę. — Jak zobaczyłem panią, pani Prewett, pomyślałem, że może używał na pani jakichś czarów odmładzających?

Musiał przyznać przed samym sobą, że Elise Prewett była piękną kobietą, jedną z tych, które z wiekiem, niczym wino, nabierają jeszcze większej atrakcyjności. W dodatku... była wyjątkowo wysoka, na tyle, by mogła przydepnąć Roberta butem. Niczym jakaś wampirza hrabina, krytyczna wobec świata i szlachetna aż do bólu. Nie rozumiał, jak Dedalus Prewett mógł nią wzgardzić. Spojrzeć w bok, kiedy przed sobą miało się Elise Prewett, było kompletnym absurdem. Robertowi też wydawało się, że w kobiecie tej było mnóstwo bólu... ale i ulgi spowodowanej śmiercią męża. Był to rodzaj otuchy, która zapewne napawała ją wstydem. Mężczyzna, którego miała kochać, umarł. Tylko, że skoro on nie dotrzymywał swego małżeńskiego przyrzeczenia, ona też nie musiała. Zasługiwała teraz na komplementy, na bycie podziwianą, z nawiązką za stracone lata.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Robert Albert Crouch (1805), Bard Beedle (1428), Basilius Prewett (1148)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa