• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[10.66 Robert, Jonathan & Anthony] Całe moje życie to jest wielkie gej-party

[10.66 Robert, Jonathan & Anthony] Całe moje życie to jest wielkie gej-party
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#1
20.03.2025, 16:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.03.2025, 23:44 przez Anthony Shafiq.)  

—XX/10/1966—
Anglia, Londyn
Robert Crouch, Jonathan Selwyn & Anthony Shafiq
[Obrazek: izoAzJr.png]

(...) lecz gdy tam dotarłem tam sami kolesie
jedzą krakowską i siedzą tam w dresie,
pijani, półnadzy z brzuchami kolesie,
bekają piją bimber i patrzą na siebie



Kontekst zawsze jest ważny, choć zawsze istnieje trudność, aby możliwie zwarcie go nakreślić. Odpowiednia ilość detalu, aby sytuacja była zrozumiała, ale bez zbędnego przedłużania, by opis tła nie zakłócił samej opowieści.

Kontekst jest bardzo ważny i bardzo trudny za razem, szczególnie, gdy myślą wracało się do minionych chwil, do momentów w których cały świat śmiał się lub płakał. Świat mógł również płonąć z zażenowania, szczególnie gdy ktoś bardzo, bardzo poważny znów czuł się jakby miał piętnaście lat.

Anthony od pół roku był szefem Organu Międzynarodowych Standardów Handlu Magicznego. Jego największym
sukcesem, poza oczywistym wygryzieniem oponenta do tego stanowiska (co nie było trudne, człowiek sam się podłożył przekonany o własnej bezkarności)(nie to, żeby Anthony nie był przekonany o własnej bezkarności, jednak nieco lepiej wychodziło mu tuszowanie własnych macanek przemycanek i defraudacji), było ściągnięcie z Francji Jonathana Selwyna, jego przyjaciela z czasów szkolnych oraz początków urzędniczej kariery. Jedną z pierwszych decyzji było przearanżowanie szefowskiego o jedno biurko więcej, tak że głównie po plakietkach na tychże biurkach można było rozpoznać, czy rozmawia się z przełożonym czy z jego zastępcą. Miało to swoje oczywiste plusy.

Miało to swoje oczywiste minusy.

Od rana Anthony był podekscytowany i przy jego raczej melancholijnej naturze, ów buzująca pod skórą energia zdawała się nie być do końca naturalna, a na pewno nie standardowa. Z drugiej strony, panowie mieli pięcioletnią przerwę w codziennym kontakcie, obaj więc w pewnym sensie musieli siebie uczyć na nowo z wartością dodaną polegającą na bardzo dużym wzajemnym kredycie zaufania. Jonathan miał też dostęp do kalendarza swojego "przełożonego" i wiedział, że na ten dzień w sumie jedyną zaplanowaną aktywnością był lunch z Robertem Albertem Crouchem. Im bliżej zaś było godziny X, tym bardziej Shafiq stawał się niespokojny, uciekający wzrokiem i myślami od omawianych przez nich tematów, uciekający wzrokiem ku drzwiom w oczekiwaniu.

Pierwsza zbliżała się ku nim nieubłaganie, a zahukany wychowanek Roweny Ravenclaw siedział jak na szpilkach i nawet nie wiedział, że w nerwach zmierzwił sobie włosy tak, że wyglądał co najmniej niekorzystnie. Chyba brakowało im w gabinecie lustra i niewielkiej magicznej garderoby.

Do 13 pozostał kwadrans, gdy urzędnik nie wytrzymał i podniósł się, strącając przypadkiem dokumenty ze swojego stołu. Hiszpańska wiązanka popłynęła z jego ust, gdy przykucnął i zaczął je sprzątać. Przynajmniej miał czym zająć ręce.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#2
30.03.2025, 23:32  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.03.2025, 23:32 przez Jonathan Selwyn.)  
Ostatnie pół roku wydawało się zarówno kawałem czasu, jak i mrugnięciem oka. Pół roku temu siedział jeszcze we Francji. Pół roku temu  dowiedział się, że prawdziwa, szczęśliwa miłość jednak nie istnieje po tym jak przez sześć ostatnich lat uważał, że tak, oczywiście że istnieje, nawet jeśli oficjalne deklaracje nigdy nie padły.

Teraz jednak było mu lepiej. To znaczy na tyle lepiej, aby dopuszczać do siebie myśl o powrocie do randek, chociaż jeszcze nie wykonał w tę stronę żadnego kroku. Na całe szczęście była jeszcze praca i to praca znakomita, bo nie dość, że ciągle było coś do roboty, to jeszcze niemal codziennie siedział ramię w ramię z Anthonym. Nie wspominając już o tym, że miło było chociaż trochę rządzić miejscem, w którym kiedyś musiał latać parząc dla wszystkich kawę.

Niestety dzisiejszy problem był taki, że Anthonym'emy ewidentnie coś było. Shafiq był zbyt... Wesoły. Nie, nie chodziło nawet o to, że byl wesoły. Przecież nawet wiktoriańskie sieroty o najsmutniejszej toni rozpaczy zamiast oczu, potrafiły się czasem uśmiechać. Anthony był naprawdę dziwnie podekscytowany i Selwyn obawiał się, że albo coś mu było, albo jego przyjaciel bardzo ciekawe reagował na spotkanie z jego kuzynem. I to bliskim kuzynem, bo jednak Jonathan Roberta traktował mocno jako część rodziny, a nie kogoś kto po prostu był z nim spokrewniony, jak zapewne każdy z każdym w czystokrwistej społeczności.

W pewnym jednak momencie, kiedy Anthony zerwał się ze swojego miejsca, Jonathan nie wytrzymał i zaraz znalazł się obok swojego szefa, aby delikatnie podnieść go do pionu i bezceremonialnie położyć mu dłoń na czole. Te magiczne szale ze Sganów Zjednoczonych, które do nich właśnie przyszły były podejrzane, zwłaszcza że zgubiły się dwa razy w transporcie. Może było na nich coś co wywoływało dziwną formę choroby? Przecież to były Stany Zjednoczone. Każdy wiedział, że ich towary zapewne nie spełniały wszystkich wymogów bezpieczeństwa. I czy przypadkiem nie dostali ostatnio jakiejś broszury o przesyłkach postpywanych dla żartów proszkiem wywołującym temperaturę, wysypkę i pobudzenie? Czoło Shafiqa nie było jednak ciepłe.

– Hm... – mruknął, wciąż przyglądając się badawczo drugiemu czarodziejowi, łapiąc go przy tym za ramiona. – Nie masz gorączki. Rozbieganego spojrzenia raczej też nie. Skąd ta ekscytacja mój drogi? Dobrze się czujesz? Mogę cię rozebrać? W sensie odpiąc koszulę, by zobaczyć czy nie masz tej podłej wysypki żartownisiów?
ten lepszy Robert
cały mój kraj potrzebuje psychologa
Brunet o wzroście 180 cm. Ma błękitne oczy i zawadiacki uśmiech, który często nosi niczym maskę. Włosy często ma napomadowane, a pod szatami czarodzieja nosi eleganckie garnitury, albo od Rosierów, albo mugolskich projektantów, takich jak Westwood lub Dior, nie obnosząc się z tymi markami, lecz traktując to jako ukryty polityczny manifest.

Robert Albert Crouch
#3
31.03.2025, 22:02  ✶  

Głupcem byłby ten, który na lunch z Anthonym Shafiqiem nie włożyłby swojego najlepszego garnituru. Rzecz jasna, Robert miał kilka najlepszych garniturów w swojej szafie. Tego dnia miał na sobie ciemnobordową marynarkę (niektórzy mówili, że ten kolor reprezentował jakąś namiętność, jaką oczywiście Robert i Anthony żywili do mugolskich wynalazków) i wzorzysty krawat. Jeszcze przed pójściem do biura OMSHM-u zaczesał grzebieniem do tyłu włosy i sprawdził, czy aby na pewno dobrze wyglądał w lustrze łazienki dla sędziów Wizengamotu (owszem, mieli własną). Dobrze było być jednym z nich.

W torbie miał dwie butelki z dziwnym mugolskim napojem. Miały czerwone etykiety z napisem "Coca Cola" i zdobienia na szkle. Jak oni robili takie rzeczy bez magii? A skoro już same butelki były niezwykłe, to napój miał być esencją mugolskiego życia. Robert wyobrażał sobie, że smakowało to jak wieczór spędzony przed ekranem obrazkowego pudła, które zwali telewizorem. Co oni mogli tam oglądać? Na pewno towarzyszyło temu poczucie życia w świecie technologii, który cały czas się rozwijał. Musiało to być coś niesamowitego.

Cóż, zawsze fajnie było zrobić coś zakazanego. A może mogli kiedyś razem z Anthonym pójść in cognito do kina? Grali niedawno film pod tytułem "Arabeska", Robert widywał plakaty na mugolskich ulicach. Z wiadomych dla siebie powodów, miał ochotę pójść zobaczyć to widowisko.

Robert wszedł chwilę przed czasem do biura OMSHM-u i od razu zauważył Anthony'ego, któremu zleciały ze stolika jakieś dokumenty. Uśmiechnął się na jego widok, a dopiero gdy do niego podszedł, zauważył swojego kuzyna. Usłyszał też część tego, co mówił do Shafiqa i uniósł brwi.

– To kto ostatecznie kogo ma rozbierać? Coś przegapiłem? – zaśmiał się i położył dłoń na ramieniu Anthony'ego. – Pomogę ci z tymi dokumentami, ty usiądź. Te góry papierów wszędzie latają... Nawet nie wyobrażacie sobie, jak jest w biurzeWizengamotu.

Uklęknął na chwilę, by podnieść z podłogi rozwalone dokumenty. Kilka osób spojrzało na niego podejrzliwie. Był w końcu pod biurkiem samego Anthony'ego Shafiqa.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#4
31.03.2025, 23:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.03.2025, 23:44 przez Anthony Shafiq.)  
Bywały różne dni. Bywały dni pełne sukcesów. Bywały takie smakujące porażką. Bywały dni leniwe. Bywały dni zbyt intensywne, by człowiek wiedział jak się nazywa. Bywały też dni takie jak ten.

Miał zaplanowane spotkanie i ono było w pewnym sensie nielegalne. Znaczy, wszystko oczywiście dla ludzi i nie był to problem poziomu przemycania smoczych artefaktów dla siebie i nekromanckich broszurek dla kolegi, defraudacji, manipulacji mugolską giełdą i tak dalej i tak dalej. Nie była zagrożona tym spotkaniem jego wolność, nie była zagrożona również pozycja, jak gdyby ktokolwiek miał się dowiedzieć, o tym, co mile łechtało jego podbrzusze. Nie. Mógł jednak stracić znaczącą ilość punktów, które tak skrupulatnie inwestował w swój wizerunek, gdyby ktoś odkrył jak bardzo fascynują go mugolskie wynalazki. Kultura i sztuka, sztuka i kultura. Te małe mróweczki bez magii osiągały tak wiele. To była rzecz dedykowana wyjazdom, absolutnie nie Anglii. Ale teraz miał z kim współdzielić swój mały sekret, a te dokumenty musiały tak gwałtownie się rozsypać po jasnym parkiecie.

Oczywiście Jonathan musiał pchać się do rozbierania go. Oczywiście. Odkąd dawno dawno dawno temu Jeźdźcy zawzięcie trenowali straszliwie nekromantyczne zaklęcie przywołania patronusa i odkąd dowiedział się, że ten Jonathanowy przyjmuje postać sporego psa z wywalonym jęzorem i wiecznie merdającym ogonem... Od tamtego czasu w chwilach zwłaszcza takich jak ta, wyobrażał sobie właśnie Selwyna jako przerośniętego upierdliwego zwierzaka, który wziął sobie za punkt zwierzęcego honoru wepchnąć nos dokładnie tam gdzie nie powinien, obślinić, szczeknąć jeszcze radośnie jak gdyby nigdy nic i zostawić pełno kłaków na szacie. Anthony nienawidził kiedy jego zastępca podchodził tak blisko, że czuć było jego wodę kolońską, ciepło bijące od skóry i wszystko to, cała aura Jonathana, która czyniła go Jonathanem była stanowczo, stanowczo zbyt blisko!

A potem wszedł Robert, nieco wcześniej niż mieli plan się zobaczyć. Oczywiście, że wszedł Robert i zostawił za sobą otwarte drzwi do gabinetu szefów tego niewielkiego, ale jakże istotnego dla gospodarki krajowej biura. Z zewnątrz już zaciekawione głowy starszych inspektorów siedzących w rzędzie biurek zaglądała przez ramę drzwi, nienawykła jeszcze do tego, ze szef nie był jeden, a dwóch i to w jednym biurze. Po lewej ten milszy, po prawej ten ważniejszy.

Na tyle ważniejszy, że sędziowie Wizengamotu lądowali pod jego biurkiem, żeby pozbierać osobiste notatki.

Tak. To był jeden z tych dni.

Wyrwał się opiekuńczemu golden retriverowi z potrzasku i z wyraźną niechęcią obmalowaną na twarzy poprawił kołnierzyk, a następnie przeczesał włosy palcami, pozwalając im momentalnie ułożyć się w sposób nader zadowalający. W kilku krokach przeszedł do framugi:
– Przedstawienie skończone, do przerwy jeszcze pozostało Wam dziesięć minut jak mniemam? – i zatrzasnął owe drzwi, sprawiając, że powinno być lepiej, bo teraz mogli spokojnie porozmawiać bez nadmiaru świadków. Tylko że nie było lepiej, bo zdał sobie sprawę z tego, że sceneria tego pomieszczenia i jego goście wpasowywali się w jego niekoniecznie poprawne myśli sprzed kilku miesięcy, gdy dobierał biurka dla siebie i Selwyna zaraz po jego potwierdzeniu, że wraca do kraju i ach jeszcze jakby przypadkiem pewien zapodziany młody brygadzista postanowił akurat dzisiaj przestać udawać, że go zna tylko powierzchownie... Można byłoby otworzyć szampana, nakazać zaklętej harfie znów grać przyjemne tango i powrócić do rozmowy o rozbieraniu.

Nie.

Piękny uśmiech, ten dedykowany prasie i wyjątkowo złośliwym, zjadliwym dziennikarkom zakwitł na twarzy skołowanego, ale przygotowanego na niemal każdą okazję dyplomaty.

– Mój drogi Robercie. Jesteś przed czasem, źle to wpłynie na morale moich pracowników, jeśli skorzystam z przerwy obiadowej przed nimi. – Powiedział Anthony J. Shafiq kiedyś, u początku szefowskiej kariery. – Jonathanie, czuję się absolutnie wybitnie. Mamy dzisiaj z Robertem dość ważne tematy do omówienia. Tematy legislacyjne. – Tak banalnie, tak lekko to powiedział, ale nie był w stanie spojrzeć Jonathanowi w twarz. Selwyn znał go do licha zbyt długo. Anthony oczywiście NIE USIADŁ do biurka pod którym właśnie przebywał sędzia Wizengamotu Robert Crouch. Zamiast tego podszedł do jednego z globusów i zaczął kręcić nim od niechcenia by czymkolwiek zająć ręce.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#5
09.04.2025, 13:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.04.2025, 13:43 przez Jonathan Selwyn.)  
Możliwe, że z tego wszystkiego wyniknęło pewne zamieszanie, a kilka ciekawskich osób zerknęło na to co działo się właśnie w biurze ich szefów, ale Jonathan nie wyceniał strat na jakiekolwiek.

Kiedy Anthony odsunął się od niego, w oczach jego zastępcy, jedynie na ułamek sekundy, błysnęło pewne zakłopotanie. Anthony zawsze reagował nieco prychajaco na sympatię, którą otaczał go Selwyn, ale jednak przez ostatnie sześć lat nie widywali się regularnie, wiele mogło się zmienić, a sam Jonathan był ostatnio dość wyczulony na grymasy na twarzy bliskich mu osób. Potrzebował więc chwili, aby upewnić się czy niezadowolenie Anthony'ego było tym zwykłym niezadowoleniem, które oznaczało, że mógł tak robić dalej, czy jednak czymś poważniejszym, a gdy doszedł do wniosku, że nie miał się czym jednak martwić, po prostu usiadł na biurku Shafiqa. Tym samym, pod którym kleczał teraz Robert.
– Robercie. Świetny wybór garnituru mój drogi! – pochwalił kuzyna, zerkając kontrolnie na Anthony'ego czy jakoś na to zareagował. – W ciemnobordowym zdecydowanie ci do twarzy – powiedział, informując w ten sposób swojego szefa, jakiego koloru było odzienie jego kolegi.– Obawiam się jednak, że nikt nikogo nie rozbiera. Przez chwilę obawiałem się, że nasz drogi Anthony nam trochę niedomógł, ale na całe szczęście jest on w świetnej formie na wasze... Rozmowy o legislacji. Czym się będziecie dzisiaj zajmować? Czyżby chodziło o te przeklęte regulacje dotyczące eksportu tamtych moglosmich donic na mandragory? Robercie, co o tym wszystkim sądzisz? Straszne zamieszanie papierologiczne, czyż nie?

Najgorsze w tej sytuacji było to, że ktoś był tutaj oklumentą i nie mógł podejrzeć nici płynącej pomiędzy dwójką mężczyzn. Odczytanie samej aury kuzyna też mu niewiele mogło dać. Nie znaczyło to jednak, że i tak nie zamierzał tego zrobić. W końcu to zawsze były jakieś informacje. Dlatego też, gdy tylko kuzyn wychylił się spod biurka, Jonathan wykorzystał okazję.


Rzut Percepcja (III) na aurę Roberta

Rzut Z 1d100 - 100
Krytyczny sukces!

Rzut Z 1d100 - 52
Sukces!
ten lepszy Robert
cały mój kraj potrzebuje psychologa
Brunet o wzroście 180 cm. Ma błękitne oczy i zawadiacki uśmiech, który często nosi niczym maskę. Włosy często ma napomadowane, a pod szatami czarodzieja nosi eleganckie garnitury, albo od Rosierów, albo mugolskich projektantów, takich jak Westwood lub Dior, nie obnosząc się z tymi markami, lecz traktując to jako ukryty polityczny manifest.

Robert Albert Crouch
#6
21.04.2025, 17:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.04.2025, 17:46 przez Robert Albert Crouch.)  
wiadomość pozafabularna
Aura Roberta wskazuje na ekscytację wyrażaną idealnie przez ten obrazek. Poziom spaczenia: 1 - bro is good.

Gdzieś pod koniec sprzątania dokumentów zdał sobie sprawę, w jak niezręcznej pozycji się znalazł. Klęczał pod biurkiem Anthony'ego. Wywołało to w nim lekkie rozbawienie. Pewnie, Shafiq był urodziwym mężczyzną. Miał klasę, styl, miękki głos, który sprawiał, że człowieka przebiegały przyjemne dreszcze, loczki, błękitne oczy i pewną atrakcyjną tajemniczość. No, ale Robert uważał to za swego rodzaju znany powszechnie fakt. Sekret sukcesu Anthony'ego, ot przywilej urodziwego. Niby przecież liczyły się zdolności, których Shafiqowi nie brakowało, ale czy naprawdę dało się ignorować takie oczywistości?

— Mogę tu zaczekać. Rozmowa z moim kuzynem to zawsze przyjemność — wyszczerzył zęby w uśmiechu. — No i dziękuję, Jonathanie. Uznałem, że Tiara Przydziału miała rację: czerwień to rzeczywiście jest mój kolor.

Od razu wyczuł tendencyjność w pytaniu Jonathana. A może to dlatego, że był wyczulony na wszelkie niezapowiedziane odpytywanie (była to oczywiście zasługa Roberta Aldousa Croucha)? Choć teraz delikatnie wytrąciło go to z równowagi. Musiał sobie przypomnieć szczegóły tej cholernie nudnej sprawy. Czy to były te dokumenty, które miał wypełnić? I które czekały na jego biurku, aż skończy robić zadania poboczne i zabierze się nareszcie za wątek główny swojego życia?

— Nawet nie wiesz, ile. Samo załatwienie pozwolenia wymaga, by przekonać wszystkich siedzących głową w piachu dziadów do tego, by pozwolili na sprowadzenie przeklętych donic z "innego świata" — zarysował palcami cudzysłów. — Ile można im powtarzać, że nie wszystko da się załatwić poprzez fundowanie biznesów czystokrwistych czarodziejów. Na wyprodukowanie czterystu doniczek potrzeba im więcej niż miesiąc. Wiesz, w ile załatwi ci to mugolska hurtownia? W góra trzy dni. Wiesz, gdybym był ironistą, powiedziałbym, że to niemal jak magia.

Dobra, jednak udało mu się słuchać podczas obrad Wizengamotu. A to dlatego, że z pomocą Shafiqa załatwił sobie na obrady coś, co mugole nazywali sudoku. Odkrył, że gdy je rozwiązywał, informacje lepiej trafiały do jego głowy. Jakim cudem jego uwaga lepiej działała podzielona niż skoncentrowana, tego nie wiedział, ale znalazł metodę na opanowanie swoich krążących, jak bzyczące owady, myśli. Najlepsze było, że przy rozwiązywaniu, wyglądał, jakby robił notatki. Czy było coś lepszego? Żałował tylko, że nie miał sudoku na wykładach profesora Binnsa w Hogwarcie. Wtedy byłby prawdziwym orłem z historii magii.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#7
09.06.2025, 23:07  ✶  
Mimo dekady regularnych, ale niestety rzadkich wizyt, gdy najpierw Anthony, a potem Jonathan pełnili funkcję ambasadorów stacjonujących we Francji, łatwo było wpaść w dawne koleiny ich przyjacielsko-zawodowej gry. Selwyn potrafił czytać w Shafiq'u jak w otwartej książce, choć - jak miało okazać się po latach dopiero - nieco mylnie interpretować powody, takiego czy innego grymasu.

Teraz jednak, zupełnie nieświadom stojącej za ów niechęcią słabości, słusznie zinterpretował jego niewerbalną mowę, jako chwilową niedogodność, czy wręcz koloryt lokalny, pozwalający mu dalej być po prostu Jonathanem, jasnowłosym retriverem wpychającym wszędzie swój mokry nos. Szczególnie, że na wzmiankę o bordowym garniturze, spojrzenia obu zarządców OMSHMu spotkały się w niemym zrozumieniu i bez słów wyrażanej wdzięczności.

Anthony'emu było zdecydowanie za ciepło, umysł płatał mu niewątpliwie figla, gdy stężenie Selwynów w gabinecie stawało się tak samo przyjemne, jak i nieznośne. Czy świat jest gotowy na taką ilość uroku osobistego? Szczerze wątpił? Spoglądając na uśmiechających się brunetów o głosach aksamitnych jak egipski jedwab... w takich chwilach zastanawiał się jak ktokolwiek może nie ulec temu, bez względu na płeć. Miał problem żeby się skupić i był niesamowicie wdzięczny Robertowi, że przejął inicjatywę tłumaczenia tego, cóż też takiego będą robić razem. Wybornie... Nie kłopotał się nawet, żeby cokolwiek z tego zapamiętać, myślą uciekając już do kina, do kolorowego, soczystego obrazu, który nie ruszał się ledwie chwile jak zdjęcia w gazecie, ale ciągle trwał i trwał i opowiadał co rusz to nowe, piękniejsze, barwniejsze historie. Co prawda nie mógł w pełni wysycić się myślą artystyczną, która przyświecała twórcą, nie widząc pełnego spektrum kolorów, wciąż pozostawał scenariusz, muzyka no i aktorska gra największych sław, których twarze wypełniały cały ekran. Oczywiście... to nie był teatr i Anthony pozostawał świadomy, że nic nigdy nie zastąpi teatru, magia kina jednak udzielała mu się niesamowicie.

- Ciekawe czy będzie popkorn karmelowy... - mruknął sam do siebie, uciekając wzrokiem ku oknu, odpływając w marzenia w bezpiecznym środowisku własnych przyjaciół, którzy przecież nie oczekiwali od niego, że będzie aż tak narzucał im się swoją osobą w rozmowie. Praca wymagała u niego stroszenia piórek i nieustającej rozmowy, ale chwile odpoczynku... milczenie było złotem. Zwłaszcza milczenie wypełnione rozmową przebywających obok niego kuzynów.

Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#8
02.07.2025, 20:46  ✶  
Aury były cudownym oknem na świat ludzkich emocji, ale jednocześnie było to okno czasami bardzo oszronione. Bo przecież jedna emocja mogła być wywoływana przez tak wiele różnych sytuacji i mogła sygnalizować tak wiele różnych uczuć, że teraz patrząc na aurę Roberta, która przypominała mu trochę wesołego teriera, gdyby był aurą (czy można byłoby to nazwać aurofikacją?) nie mógł określić, jakie dokładnie aspekty spotkania z Anthonym wywołują w nim aż takie poruszenie.

Nie było to jednak wszystko co zobaczył, bo aurę Roberta, poza barwami emocji, dekorowało również... Oh!
Jonathan, nieco zbyt podekscytowany tym, że ujrzał właśnie coś, co wcale nie było tak łatwo aurowidzowi dostrzec (no i tym, że jego kuzyn nie był sekretnym złoczyńcą), aż stracił ręką dopiero co podniesione przez Roberta dokumentu, gdy poruszył się na biurku, a potem zerknął na Anthony'ego w rozradowanym spojrzeniu, jakby gotów był do podzielenia się swoimi talentami z przyjacielem, ale nagle spoważniał, bo...
Bo gdyby powiedział teraz, że zerknął na aurę Roberta to po pierwsze Robert by o tym usłyszał, a po drugie Anthony mógłby zacząć podejrzewać, że zrobił to w jakimś konkretnym celu, a nie tylko odruchowo.

Selwyn otrząsnął się i zeskoczył z biurka Shafiqa.
– Przepraszam. Zaraz posprzątam. Chyba złapał mnie jakiś skurcz w dłoni i no – powtórzył gest, ktorym chwilę wcześniej ponownie stracił te nieszczęsne dokumenty. – Uważaj Robercie. To częsty uraz przy Anthonym. Nawet we Frencji nie podpisywałem tylu dokumentów co tutaj, ale tak to jest jak OMSHM wreszcie godnego siebie szefa, który również dobrze mógłby i zarządzać całym Departamentem, nie sądzisz?

Oh... Donicie. Robert wiedział o donicach. Jonathan absolutnie nie spodziewał się, że Robert będzie wiedział cokolwiek o tych donicach i wpadnie w jego pułapkę.

– No cóż w takim razie chyba nie będę wam przeszkadzał. Rozumiem, że jednak papierologia wzywa – spojrzał podejrzliwie na Anthony'ego, który właśnie mruczał coś pod nosem o... Popcornie karmelowym? – Tony na pewno dobrze się czujesz? Przyjacielu, przecież wiem, że ciężko ci przechodzi przez gardło mówienie o ulicznym jedzeniu, a co dopiero spożywanie go. Obawiasz się, że restauracja do której idziecie wprowadza takie... Rewolucje kuchenne.
ten lepszy Robert
cały mój kraj potrzebuje psychologa
Brunet o wzroście 180 cm. Ma błękitne oczy i zawadiacki uśmiech, który często nosi niczym maskę. Włosy często ma napomadowane, a pod szatami czarodzieja nosi eleganckie garnitury, albo od Rosierów, albo mugolskich projektantów, takich jak Westwood lub Dior, nie obnosząc się z tymi markami, lecz traktując to jako ukryty polityczny manifest.

Robert Albert Crouch
#9
10.07.2025, 13:37  ✶  

Pomiędzy kuzynem Roberta a Anthonym Shafiqiem dało się zawsze wyczuć swego rodzaju napięcie. Coś niewypowiedzianego, niedokonanego. Jak propozycję przepisu prawnego, który mógł mieć zastosowanie w dalekiej przyszłości, lecz jeszcze nie teraz. Jonathan i Anthony tkwili w limbo, które jakby powoli zbliżało ich do siebie... A może Crouch miał po prostu wybujałą wyobraźnię? W Wizengamocie plotki były nie tylko rzeczą dnia codziennego, lecz – co ważniejsze – politycznym narzędziem. Wbijanie sobie szpil stanowiło zakulisowe narzędzie do zdobywania głosów. A zmysł do tworzenia takich plotek... działał samoistnie. Przecież już w głowie, podczas comiesięcznych zebrań Roberta powstawały domysły na temat rodziców innych dzieci w Płomyczku. Ta tego zdradza, ci mają problemy finansowe... Na jakiej podstawie? Ot zwykłego wydaje mi się. Dlatego zbył tą szybką, nic nieznaczącą i absurdalną myśl.

— No wiesz co, Jonathanie? — Robert podparł dłonie o boki. Poza ta w jakiś niewyjaśniony sposób kojarzyła się z przynależnością do dumnej rodziny Selwynów. Było to wyzwanie na coś w rodzaju Selwyn-offu.— Popcorn to nie street food, lecz jedna z najlepszych przekąsek, jaka wyszła spod ludzkiej ręki. Jedno z najlepszych wykorzystań kukurydzy, które je się nie na ulicy, lecz w... — zawahał się. Musiał ostrożnie postępować ze słowami, bo się zaraz zdradzi.— W szeroko pojętych instytucjach kultury. Powinieneś być wielbicielem.

Teraz trzeba było wymyślić jakiś powód, dlaczego z Anthonym mieliby jeść popcorn w instytucji kultury. Na szczęście wymyślanie wymówek było wpisane w zakres obowiązków sędziego Wizengamotu.

— Trzeba przetestować to rozwiązanie w Ministerstwie. Nienajedzony pracownik to nieszczęśliwy i mniej wydajny pracownik. Takie są fakty — stwierdził z gryfońską pewnością siebie wybrzmiewającą w głosie.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#10
11.07.2025, 15:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.07.2025, 15:50 przez Anthony Shafiq.)  

Skurcz w dłoni, jako efekt uboczny częstego przebywania w jego otoczeniu?!

Brwi Anthony'ego poszybowały niemal do linii włosów, gdy obrócił się w stronę Jonathana, którego emocje, choćby i tłumione nie były w żaden sposób możliwe do stłumienia przed nim. W końcu... Znali się od lat i wiedział, czytał w przyjacielu jak w otwartej księdze. Anthony od szkoły był jego powiernikiem (nawet jeśli słuchanie o kolejnych miłosnych podbojach było z oczywistych powodów bardzo bolesne), był jego wsparciem (nawet jeśli porównanie do Horacego bawiło go do dziś w ten gorzki, niezbyt przyjemny sposób), był tym wszystkim czego raczej się nie oczekuje od swojego przełożonego a i tak proszę, oto obaj znaleźli się w tej sytuacji! Anthony był święcie przekonany, że znał swojego zastępcę lepiej niż własną kieszeń i to przekonanie pchnęło go do kolejnego wniosku - czy Jonathan próbował ich jakkolwiek swatać?

Rzucił nieco spłoszone spojrzenie w stronę Roberta, przed którym w żadnej mierze nie widział jeszcze osoby na tyle godnej zaufania... Oczywiście, zamiłowanie do technologii mugolskiej mogło nadkruszyć ich wzrastające bujnie kariery urzędnicze, ale Shafiqowe zamiłowanie do płci tej samej, mogło wywołać obyczajową burzę, w której sam zainteresowany nie chciał uczestniczyć. I oczywiście Robert był Selwynem. Robert był też Crouchem. Urzędnik nie wykluczał możliwości tego typu zwierzeń za kilka lat, ale na pewno nie tu i nie teraz i nie...

– Dość. Jonathan, ja widzę, że Ty czytasz trochę za dużo książek i wietrzysz spiski gdzie ich nie ma – powiedział nieoczekiwanie bardzo poważnym stonowanym tonem, poprawiając swój kołnierzyk, a następnie spinki przy mankietach. Nie zamierzał patrzeć na swojego zastępcę, oczywiście przecież ten na pewno chciał dobrze, chciał mu pomóc a przy okazji wyciągnąć smakowite kąski dla siebie. Niedoczekanie!

– Idziemy z Robertem do kina i to właśnie tam będziemy jeść popokorn. Idziemy w celach poglądowych, bo byliśmy wspólnie na wystawie mugolskiej kinematografii i obaj jesteśmy od tego czasu niezmiennie ciekawi, jak tej techniki można doświadczyć empirycznie, gdy obraz nie jest zaklęty w kilku sekundach jak nasze zdjęcia, ale potrafi trwać nawet i godzinę. Nawet trochę ponad! I ma dźwięk. Ma kolor. To fascynujące zjawisko, bardzo intrygujące pod względem kulturowej prokreacji opowieści wpisanych w kanon kulturowych idiomów. Jest to też powód dla którego być może moja przerwa na lunch potrwa do jutra. Możemy jednak po projekcji umówić się u Ciebie na kieliszek cherry i opowiemy Ci o swoich wrażeniach. Czy chcesz iść z nami? – dopiero przy ostatnim pytaniu położył na młodszym o raptem miesiąc mężczyźnie ciężar stali swojego spojrzenia. Wysypka, gorączka, próby rozbierania i insynuowania, że nadużywał rąk swoich pracowników! Skaranie boskie z tym Jonathanem!

Potrafił utrzymać własne spojrzenie kilka sekund. Nigdy nie cieszył się bardziej, że ktoś dla niego porzucił stołek we Francji. I kto wie, może doceniałby to jeszcze bardziej, gdyby wiedział jakie jeszcze poświęcenie wchodziło w grę przy tej decyzji.

– Robercie, dość o donicach, bo oszaleję. – Szeroki uśmiech powędrował do drugiego z Selwynów, dłonią Anthony przeczesał i tak nienagannie ułożone włosy, powracając do zwyczajowego rezonu i pozy tak dobrze znanej, że nosiło się ją jak drugą skórę. – Lepiej powiedz jaki temat filmu wybrałeś? Tylko mam nadzieję, że nie Western! Nie lubię bardzo tego kurzu i wystrzałów. I rozstrojone pianina... Zawsze boli mnie głowa, gdy tylko je słyszę. – Cóż, nie byłoby to ich pierwsze rodeo. Nie pierwszy film.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Anthony Shafiq (2426), Jonathan Selwyn (1621), Robert Albert Crouch (1606)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa