20.03.2025, 17:32 ✶
22 września 1972
Na dziedzińcu Kowenu Whitecroft, tuż przed fontanną z posągiem bogini o trzech twarzach, ustawiono szeroki, dębowy ołtarz, przykryty ciężkim płótnem barwionym na odcienie ochry i rudego brązu. Powietrze wokół przesiąknięte było zapachem wosku i ziół, a na drewnianej powierzchni piętrzyły się ofiary - misternie plecione wieńce z szyszek i gałęzi, kosze pełne plonów, haftowane chusty i pasy zdobione ochronnymi runami, a także inne rzemieślnicze wyroby, które miały stać się darem dla bogów. Ludzie podchodzili do ołtarza w ciszy, kładąc swoje dary w lekkim ukłonie, a niektórzy zapalali przy tym świecę w intencji własnej lub swoich bliskich, patrząc, jak płomień drży w chłodnym, jesiennym powietrzu. Co jakiś czas kapłani Whitecroft, ubrani w proste, lecz ceremonialne szaty w kolorze kasztanowego brązu, podchodzili do ołtarza, zbierając dary, które przenosili do świątyni, by tam - zgodnie z tradycją - ofiarować je bogom w świętym ogniu. W tym roku, bardziej niż w poprzednich latach, ludzie składali duże ilości niekoniecznie estetycznych, własnoręcznie wykonanych wieńców. Nie było ich stać na zakup czegoś lepszego u zielarza czy rzemieślnika, więc kombinowali z czymkolwiek, co udało im się znaleźć w lasach blisko stolicy. Podobno Matka nie ocenia, ale czy uzna to za wystarczające?
there is mystery unfolding