• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[22.09/72, Warownia] Światła na zgliszczach

[22.09/72, Warownia] Światła na zgliszczach
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
24.09.2025, 09:06  ✶  
Układając ostatnie kwiatki też obok nakryć dla rodziców, Godryka i pana Crawleya, posłała jeszcze uśmiech Dorze, kiedy ta umieściła kilka przy jej talerzu. Wyciągnęła potem nawet jednego goździka i wsunęła go sobie we włosy, ot tak, nawet się nad tym nie zastanawiając.
– Nawet jeśli lunie, jesteśmy przygotowani – oświadczyła, zbliżając się do Erika, by na moment objąć go w pół.
Martwiła się o brata.
Wydawał się, jak zawsze, bardzo spokojny i ogólnie rzecz biorąc zadowolony z życia, na tyle, na ile to możliwe po tym, gdy nagle spłonęło pół Londynu oraz pół twojego rodzinnego domu, ale nie potrzebowała oczu aurowidza, aby podejrzewać, że coś jest nie tak. Nie chciała go o to dręczyć – i pewnie nie powinna tego robić na rodzinnej kolacji – ale przeszło jej przez głowę, że pewnie powinna zapytać Norę, czy z nią rozmawiał.
Wypuściła go z uścisku, gdy na terenie pojawiła się Quintessa, a Morpheus ruszył w stronę stołu. Rzeczywiście widziała go i wcześniej – naprawdę marny byłby z niej glina, gdyby nie zauważyła, że ktoś dotarł, kiedy w głębi serca była trochę nerwowa i pełna obaw, czy wieczór upłynie w spokoju, po Beltane, Lithcie, i Spalonej Nocy. Ale nie próbowała przywoływać wuja. Być może potrzebował chwili samotności, w tym miejscu, które dopiero podnosiło się z ruin. Uśmiechnęła się do niego, przesuwając się, by mógł dotrzeć do swojego miejsca.
– Mam wrażenie, że gdy skończymy, będę musiała wziąć koszyk i przejść się po sąsiadach, z pytaniem, czy nie mają jeszcze trochę miejsca w żołądkach – roześmiała się, wracając do stołu i spoglądając na przysmaki, które przyniosła Tessa.
– Jeśli chodzi o ciasta Tessy, to tych nigdy za wiele – zapewnił Jeremiah, wyciągając rękę do Morpheusa, by uściskać dłoń brata, zanim sam usiadł obok żony.
– I stanowczo protestuję przeciwko późniejszemu rezygnowaniu z dyń, bo przecież potem trzeba będzie je wyciąć, a wtedy coś trzeba zrobić ze środkiem – oświadczyła Brenna, unosząc różdżkę, by zapalić lampy, by zaczęły emitować ciepły blask. Wycinanie dyń tak naprawdę jawiło się jej teraz jako coś nie mającego wiele sensu w obliczu cieni, spowijających Anglię, ale… istniała spora szansa, że i tak to zrobi. – A jeśli będziemy wyglądać jak dynie, to nic nie szkodzi, koło to podobno kształt idealny.
Normalnie w Mabon na stole stałyby świece. Ale Brenna miała teraz uraz do świec. Może samo rozpalenie dwóch – trzech zaklęciem nie wywołałoby w niej paniki, ostatnie próby widmowidzenia nie zakończyły się jednak najlepiej.
– Niech Matka pobłogosławi te dary żniw, przyniesie spokój temu domowi i pozwoli nam odbudować to, co zostało zniszczone – powiedział Godryk, krótka modlitwa, wygłoszona, kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca.
– Najpierw prawdziwe jedzenie, Brenno. Potem deser. Ciebie to też dotyczy, kochanie – rzuciła Elise, spoglądając na męża, gdy Brenna wstała, by zacząć nakładać jedzenie.
– Dobrze, dobrze, mamo. Komu pieczonego ziemniaka?

/Tura do 29.09/


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#12
28.09.2025, 18:35  ✶  
- A niedługo jeszcze Samhain. Dynie pewnie wydawać się o wiele bardziej straszniejsze w tym roku - uśmiechnęła się w odpowiedzi na słowa Quintessy i Morpheusa, poprawiając jedną z serwetek ułożonych przy talerzach. Ona sama mogłaby się zajadać dynią w opór; dyniowy sok, dyniowe ciasto, dyniowa zupa, dynia w formie potrawki i wiele, wiele więcej na co tylko można było wpaść. Chociaż biorąc pod uwagę ogólny zestaw dań, który został faktycznie wystawiony na biesiadny stół, nikomu nie groziło przejedzenie i znudzenie danym warzywem.

Patrzyła na wszystkich z pewną troską, widząc w każdym znamiona traum, które przyniosła im Spalona Noc. W zasięgu wzroku nie dało się uświadczyć żadnego ogienka i nawet jeśli jej samej było ciężko i Brennie tak samo, nie wyobrażała sobie co dodatkowo przeżywał Morpheus i Tessa, których tak często można było zastać z papierosem.

- Kozy Sama zjedzą - mruknęła do Brenny, bo za miedzą mieli przecież idealne miejsce do oddawania wszystkiego, co było w jakiejś formie jadalne ale niekoniecznie dla ludzi. Nasiona zawsze można było wybrać i zasadzić na nowo, ale pajęczaste wnętrza dyń nadawały się idealnie na pożywkę dla głodnych zwierzaków. Mogły też trafić na kompost, ale Dora miała w tym komentarzu ukrytą agendę, bo przecież wycinanie dyń było takim świetnym zajęciem.

Dora zajęła swoje miejsce, w ciszy pochylając się nad modlitwą, którą zaraz wzniósł Godryk, prosząc o spokój i odnowę. Było krótko, ale jej się to podobało - bo tak bardzo chciała spokoju i czasu na zregenerowanie i odbudowę.
- Ja poproszę - podstawiła talerz kiedy zabrzmiało wezwanie na ziemniaka.



The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#13
28.09.2025, 20:03  ✶  
— Oczywiście, że jesteśmy — poparł automatycznie słowa Brenny, mimowolnie również ją obejmując. — Skoro tak mówisz, to musi to być prawda. Masz dużo lepszy instynkt ode mnie, więc...

Musiał jej wierzyć. Bo musiał komuś wierzyć. W kogoś. Spalona Noc i zniszczenie Warowni... Te dwa wydarzenia zdecydowanie poddały próbie jego wiarę w efektywność Ministerstwa Magii a nawet i Zakonu Feniksa. Coraz częściej miał wrażenie, że błądzili we mgle jak małe dzieci, które zabłądziły w nieodpowiedniej dzielnicy. A jednak trzymał się jednego: Brenna zawsze miała jakiś plan.

Dotychczas nazywał to jej czarnowidztwem, z jednej strony szanując jej poświęcenie dla sprawy i obecnego konfliktu, z drugiej żałując, że wydarzenia ostatnich lat popchnęły ją w tym kierunku. Że mimo wszystko musiała dać się zahartować wydarzeniom w kraju. A teraz? Teraz zaczynał mieć wrażenie, że była najmądrzejsza z nich wszystkich. Może nawet od samego Dumbledore'a, który na co dzień działał z murów Hogwartu. Erik wypuścił powoli powietrze przez usta.

Czy faktycznie jej wierzył? Spalona Noc i zniszczenie Warowni... Te dwa wydarzenia zdecydowanie poddały jego wiarę próbie. Bo jak można było być przygotowanym na to, że z nieba w każdej chwili może zacząć sypać ogień, a z cieni wyłoni się armia czarnoksiężników gotowa uczynić z pozoru przypadkowy dzień jednym z najgorszych w twoim życiu?

— Więc na pewno żadna ulewa nam nie zagrozi — dokończył, przesuwając się niedługo później bliżej stołu. Po chwili zwrócił się ku ciotce. — Nie wybiegałbym tak daleko w przyszłość — skomentował Erik z minimalnym uśmiechem na ustach, zerkając kątem oka na ciotkę Quintessę. Zamarł na moment z rozchylonymi ustami, jakby na końcu języka zatańczył mu komentarz co do którego się wahał. Zaraz jednak uśmiechnął się szerzej. — To jest... W okolicy Yule wszyscy możemy zatęsknić za tymi przysmakami. Tęskni się za tym na co trzeba najdłużej czekać, prawda?

Pokiwał głową na słowa Dory. Jak do tej pory Samhain kojarzyło mu się dość pozytywnie z racji tego, że obchodził urodziny w okolicy głównych obchodów, jednak teraz... Ugh, nawet nie miał siły myśleć o własnych urodzinach. O imprezie, którą... Chyba zaczął planować jakiś czas przed pożarami? Nawet spotkał się z pewną artystką, która miała tam wystąpić, jednak z tego, co się orientował niedługo później... Odeszła. Definitywnie. Z tego świata. Erik pokręcił gwałtownie głową, odsuwając od siebie tę myśl.

— Prawie żałuję, że nie dzielę waszych umiejętności — rzucił niespodziewanie Erik, wzdychając cicho. Zerknął na Morfeusza i Brennę do których zresztą odnosił się ich komentarz. — Jedno z was przynosi wieści z przeszłości, drugie z przyszłości... Z moim szczęściem robiłbym na ludzką stację radiową, gdyby i mi otworzyło się trzecie oko. Reputacja Longbottomów stałaby się jeszcze bardziej spektakularna.

Zatrzymał na dłużej spojrzenie na siostrze, przypominając sobie, jak to parę tygodni temu kłócili się o ''wyimaginowane'' wizje Erika, jakich ten doznał na zaklętej wyspie. Skrzywił się na to wspomnienie, chociaż z tyłu głowy zaświtały mu strzępki jego własnych słów, kiedy to zarzekał się, że to mógł być jakiś znak. Sygnał ostrzegawczy od Trzeciego Oka, które (o ile w ogóle kiedykolwiek u niego istniało) zostało zapewne wypalone przez ugryzienie wilkołaka wiele lat temu.

Gdy Godryk zaczął swoją przemowę, Erik zajął swoje miejsce i w ciszy wysłuchał wznoszonych ku Matce modłów, pochylając czoło nad łączącym ich tego dnia stołem.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Kwintesencja kobiecości
wpisano zdradę w pocałunek
w czułe spojrzenia, w szlachetny trunek
Co widzi się jako pierwsze po zauważeniu Tessy na ulicy? Na pewno to, że jest dosyć wysoka — ma w końcu 178 centymetrów wzrostu — a całe wrażenie potęgują buty na małym, ale wciąż!, obcasie. Po drugie, przenikliwe spojrzenie, które zdaje się równocześnie spoglądać prosto w duszę za twoimi oczami, a także patrzeć prosto przez ciebie. Jakby jednocześnie widziała wszystko i nic. Po trzecie, przy wizytach w mugolskim Londynie ubiera się dosyć stonowanie; świetnie skrojony komplet lub zwyczajna koszula, wciśnięta w dopasowane spodnie garniturowe. Kiedy, jednak, jest w zaciszu własnego domu lub wybiera się z wizytą do rodziny czy przyjaciół, pozwala wyjść na wierzch swojej nieco bardziej kolorowej, czarodziejskiej stronie. Po czwarte, a także, nareszcie, ostatnie, Tessa zawsze trzyma w ręku długą, staromodną lufkę z papierosem, nawet jeśli nie ma w intencji go odpalać.

Quintessa Longbottom
#14
28.09.2025, 23:05  ✶  
Na Mabon brakowało pobożnego posypywania głów popiołem czy łączenia rąk podczas dziękczynnej modlitwy, wygłoszonej w eter, który potem miał doprowadzić ją prosto do Matki.
Nie sposób było nie wątpić w takich momentach.
Tessa od zawsze miała siebie za osobę twardo stąpającą po ziemi — na lekcjach Wróżbiarstwa jedynie dmuchała w fusy na dnie filiżanki, chcąc wytworzyć z nich śmieszniejsze kształty ku uciesze koleżanek z ławki. Stukała paznokciem w materię szklanej kuli i stroiła do niej miny, aby potem przypadkowo strącić ją ze stolika i móc kopnąć w stronę kolegi na drugim końcu klasy.
Jak tak na to patrzyła, to była naprawdę wyrodną uczennicą. A przynajmniej do trzeciego roku.
Potem, bo po zapoznaniu się z Longbottomami i wejściu w rodzinę, a także byciu zmuszoną do uczęszczania na każde spotkania rodzinne (swoich niestety nie miała lub wolała unikać), nic się nie zmieniło. Choć najwyraźniej przed chwilą do tego zmierzaliśmy, ale puenta pozostaje taka sama.
— Daj, kochanie — powiedziała do Brenny, a potem podniosła się na chwilę z siedzenia, aby, jak to ciotka na każdym spotkaniu, przejąć rolę nakładania jedzenia. Na jej talerzu wylądowało ledwie kilka pieczonych kartofli, ale potem spojrzała na szwagra, siedzącego tuż obok. I Morpehus już po chwili mógł zauważyć przed sobą sporą ilość ziemniaków.
Obsłużyła jeszcze każdego, kto tylko się zgłosił, a potem usadowiła się z powrotem na swoim miejscu. Naładowała sobie trochę konfitury, trochę pieczonej dyni, potem jeszcze…
O. Wino.
I tak nie była zbyt głodna.
Nie mogła przełknąć zbyt wiele od Spalonej Nocy, ale trzeba było robić dobrą minę do naprawdę chujowej gry. Dlatego nałożyła sobie jeszcze pasztecika, a dopiero potem w kieliszku wylądowało wino. Zaoferowała je również każdemu przy stole, choć może nie wypadało pić już teraz. Ale kto by jej zabronił?
Uśmiechnęła się tylko przelotnie do Godryka, a jej spojrzenie mówiło wyraźnie: Wybacz, tato.
Potem nalała Morpheusowi i kiedy odłożyła butelkę z powrotem, złapała się oparcia krzesła przyszywanego brata i szepnęła mu na ucho, chcąc wyraźnie rozładować sytuację i burzę, zbierającą się nad jego skronią:
— Słyszałeś kiedyś żart o kurwie na gitarze?
Przykładna ciotka, nie ma co.


It's such an ancient pitch
But one I wouldn't switch
'Cause there's no nicer witch than you
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#15
30.09.2025, 21:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.09.2025, 21:46 przez Morpheus Longbottom.)  

Uścisnął dłoń bratu, nawet się uśmiechnął, chociaż jego siwiejąca w drastycznym tempie broda nie odsłaniała tego aż tak bardzo. Zabawne, gdy posadzono przy stole Morpheusa i Godryka, jeszcze bardziej wychodziły na wierzch ich podobieństwa, niezauważalne na początku przez największą różnicę, koloryt. Skrócone po pożarach loki, nie z własnej woli jasnowidza, po prostu się przypaliły, uczesane niemal tak samo, podobnie przycięta broda, już prawie w tym samym kolorze, bardzo podobny nos, chociaż w tym akurat pomógł mu w dzieciństwie Clemens. Najbardziej jednak odznaczało się to w tym, że trzymali sztućce w ten sam sposób, że niektóre gesty wykonywali w ten sam sposób.

Uniósł brwi na ilość ziemniaków na swoim talerzu, ale nadal nie protestował. Rozumiał potrzebę karmienia, w jakiś sposób budowało to poczucie ochrony swoich bliskich, przekazania im sił witalnych.

Widelec Morpheusa zawisł nieelegancko pomiędzy talerzem i jego otworem gębowym, powodując że nasunięte na ząbki ziemniaki zsunęły się z nich mało elegancko i skapneły na jego szatę. Wieszcz zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi na ten fakt, patrząc kątem oka na przyszywaną siostrę i unosząc do góry brwi.

— Nie słyszałem.


Percepcja ◉◉◉◉◉: Przewaga wykaz intencji. Chciałabym usłyszeć Morpheusem żart, zanim padnie.
Rzut W 1d100 - 53
Sukces!


Trzecie oko, nad wyraz wrażliwe, a może uwrażliwione przez to, jak często Morpheus szukał, zarówno ponownej wizji od bogów, jak i dziur, gdzie nikt nic nie widział, takich jak ta, która lśniła czarną opaską niewidzenia w Spaloną Noc, zdradziło mu treść żartu Tessy. Morpheus mrugnął kilkukrotnie, po czym zasłaniając usta wierzchem dłoni w której trzymał widelec, zaczął chichotać. Widocznie Tessa miała to coś, co zawsze pozwalało mu na znalezienie uśmiechu, nawet w najbardziej okrutnym momencie życia.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#16
01.10.2025, 09:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.10.2025, 09:42 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna miała plan. Miała nawet kilka planów. Nie była pewna, czy są to dobre plany ani czy spodobają się Erikowi, ale uważała, że j a k i ś plan jest lepszy niż żaden i zawsze stawiała przede wszystkim na działanie. Wiedziała, że sporo będzie musiała zmienić, ale wciąż uparcie wierzyła, że mają szansę. Że mogą coś zmienić, w ten czy inny sposób, nawet jeśli z pewnymi rzeczami nie było już jej po drodze.
Spojrzała teraz na brata, a gdy wypuścił ją z uścisku, wspięła się na palce i ucałowała go żartobliwie prosto w nos.
– Pogadamy potem na spokojnie? Mam wrażenie, że potrzebujesz wakacji – oceniła, zanim ruszyli do stołu, przypatrując się mu spod przymrużonych powiek. To był najgorszy moment na wakacje. Ale Erik był jej bratem, i nie chciała, aby załamał się pod spadającymi nad niego ciężarami. Odnotowała sobie zresztą w myślach, by sprawdzić kryjówkę i czy jej zabezpieczenia na pewno przetrwały. To znaczy już ją wcześniej sprawdzała, ale nie zaszkodzi sprawdzić jeszcze raz. I jutro rano drugi. Tak na wszelki wypadek.

– Och, kozy, to fakt. Dobrze, bo planuję wydrążyć bardzo dużo dyń, a jest ograniczona ilość konfitury dyniowej, którą będą w stanie zjeść mieszkańcy Doliny Godryka – stwierdziła Brenna, nakładając ziemniaków szczodrze najpierw Dorze, Tessie, a potem i bratu, bo wprawdzie nie prosił, ale nie szkodzi, był dużym chłopcem, musiał dużo jeść, i oczywiście dorzucając ich każdemu, kto akurat miał na talerzu za mało jedzenia (czyli jej zdaniem w sumie wszystkim). – Hm… jeśli miałabym zgadywać, to powiedziałabym, że byłbyś aurowidzem – odparła Erikowi, niby lekko, chociaż w istocie te dywagacje wywoływały przykre myśli. Bo może Erik tak naprawdę mógł być aurowidzem. Albo jasnowidzem czy widmowidzem, ale nie stało się tak, ponieważ wilkołactwo sprawiło, że ten dar został zastąpiony przekleństwem. – A Morpheus chyba właśnie przyniósł z przyszłości dowcip Tessy? Aż mi się przypomina, zaraz, gitara miała symbolizować szczęśliwą miłość?
Nie znała się na interpretacji symboli, nie tak naprawdę. Kojarzyła głównie te, które ktoś jej opisał. Gitara, zobaczona przez wuja w Księżycowym Stawie. Ach i kura, o której wspominała Millie. Szczęście rodzinne. Uśmiechnęła się mimowolnie, może na myśl o tej kurze, a może dlatego, że Tessie udało się rozbawił ponurego ostatnio wuja.
– Swoją drogą, prosiłam jakiś czas temu Sama, żeby zrobił dla nas wisiorki, by ułatwić kontakt. Dora i ja mamy lusterka, ale strasznie trudno kupić teraz ich więcej. Ktoś czuje nagły przypływ natchnienia na uczenie się fal? – rzuciła, opadając wreszcie na miejsce, rzecz jasna z pełnym talerzem, bo to nie tak, że sama nie zamierzała jeść.
– Brenno, bardzo proszę, żadnych rozmów o interesach przy rodzinnej kolacji – zarządziła Elise, a potem zwróciła na Morpheusa baczne spojrzenie. – Mój drogi, może chciałbyś, żebym pomogła ci z fryzurą? Ostatnio pracowaliśmy nad nowym preparatem, który niestety chwilowo nie wejdzie na rynek, bo moment nie jest na to najlepszy.

/Tura do 7.10/


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#17
03.10.2025, 20:52  ✶  
Patrzyła jak kopiec ziemniaków powoli zwiększa swoją powierzchnię na jej talerzu, mimowolnie zastanawiając się czy ona to wszystko zje - nie odezwała się jednak wcale, żeby zaprotestować i powstrzymać kartoflaną lawinę, bo może jak nie teraz, to potem. A jak nie potem, to pod stołem któremuś psu skapnie do pyszczka, to też zawsze była opcja.

Zaraz potem sama sięgnęła po jedną z pater czy inny półmisek, przekładając sobie trochę mięsa i warzyw, żeby dopełnić obiadowej kompozycji. Nalała sobie też kompotu, bo przecież tak dzielnie o niego walczyła, ze grzechem byłoby się go nie napić. I tak przysposobiona zabrała się do jedzenia.

Już, już miała odpowiedzieć coś Brennie, między jednym a drugim ziemniakiem, kiedy Elise zarządziła odstąpienie od ważnych tematów. Z resztą, nie byłaby chyba zdolna do powiedzenia czegoś rozsądnego, bo wspomnienie żartu przez Tessę sprawiło, że Dora zakrztusiła się tym, co właśnie miała w ustach. Niby nic przesadnie kontrowersyjnego, ale kurwy na gitarze to tu chyba jeszcze nie grali. Odchrząknęła i przygładziła mimowolnie włosy, bo Elise prowadziła walkę o wygląd z każdym, kto tylko jej się napatoczył.

Coś trąciło ją w łokieć, jakiś mokry nos i widelec, który zaraz znowu podnosiła do ust, zawahał się na moment. Skręcił, zbaczając z kursu i zniknął pod granicą blatu, spuszczając ziemniaka w ofierze któremuś z psów. Dora niestety, była jednym z najsłabszych tutaj ogniw i wszystkie futrzaki zdążyły się tego nauczyć.



The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#18
07.10.2025, 19:50  ✶  
— Mhmm… Francja chyba najlepiej wpisuje się teraz w moje gusta. Wystarczająco daleko, żeby poczuć odległość od domu, ale na tyle blisko, aby w razie czego szybko wrócić — mruknął, marszcząc wymownie nos. — Z drugiej strony... Jestem prawie pewny, że przed pożarami w Proroku Codziennym pisali, że Australia to ostatnio prawdziwy krzyk mody. Pewnie przez te... No... kangury. Albo ich skóry. — Zawiesił się na moment. — Może to było w rubryce modowej na temat jakiejś nowej kolekcji Rosierów...

Zmarszczył czoło, widząc że Quintessa i Morfeusz zaczęli się z czegoś śmiać. Zmrużył oczy, zastanawiając się, co takiego mogło ich rozśmieszyć, bo nie dosłyszał w ogóle słów ciotki skierowanych do wuja.

— Faktycznie, pasowałoby to do mojej wrażliwości — przytaknął, uśmiechając się pod nosem. Lubił myśleć, że zna się na ludziach i potrafi ich dość łatwo rozszyfrować, jeśli chodziło o ich przeżycia wewnętrzne, więc... Aurowidzenie wydawało się dość trafionym strzałem. Chyba, że Matka miała poczucie humoru i postanowiła nieco zabawić się jego umiejętnościami. — A na dodatek mógłbym wszystkim przyporządkować konkretne barwy. Rozróżniałbym was po wszystkich kolorach tęczy.

Pokręcił głową, bo nawet gdyby chciał, to nie byłby w stanie odpowiedzieć na pytanie Brenny. O wróżbiarstwie wiedział tyle, co nic. Wiedza z czasów szkolnych w dużej mierze zdążyła już zniknąć między wspomnieniami i ważniejszymi na co dzień informacjami, a informacje wyciągnięte mimochodem od Millie czy innych znajomych wróżbitów... Cóż, nie nazwałby jej wiedzą podręcznikową. A nawet sposoby interpretacji symboli potrafiły się zmienić w zależności od technik przepowiadania przyszłości i tego, kto się nimi posługiwał, prawda?

Erik podniósł głowę, gdy matka spróbowała ukrócić monolog Brenny na temat podjętych przez nią działań. Przez chwilę wodził wzrokiem po reszcie grupy, aż w końcu chrząknął cicho, postanawiając jednak kontynuować wątek. Poniekąd. Wyszedł z założenia, że lepiej byłoby podsumować sytuację drobnym żartem niż po prostu udawać, że podobna propozycja nigdy nie została wyciągnięta na światło dzienne.

— A kiedy dokładnie miałbym zmieścić to w swoim wypełnionym po brzegi grafiku? — zapytał, ignorując chwilowo nalegania Elise. Obrócił głowę w stronę Brenny. — Z drugiej strony... Może jednak nie odpowiadaj. Okazałoby się, że te parę minut porannej toalety zmieni się w ćwiczenie silnej woli, bo postanowisz wysłać mi... sygnał... spod drzwi od łazienki.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Kwintesencja kobiecości
wpisano zdradę w pocałunek
w czułe spojrzenia, w szlachetny trunek
Co widzi się jako pierwsze po zauważeniu Tessy na ulicy? Na pewno to, że jest dosyć wysoka — ma w końcu 178 centymetrów wzrostu — a całe wrażenie potęgują buty na małym, ale wciąż!, obcasie. Po drugie, przenikliwe spojrzenie, które zdaje się równocześnie spoglądać prosto w duszę za twoimi oczami, a także patrzeć prosto przez ciebie. Jakby jednocześnie widziała wszystko i nic. Po trzecie, przy wizytach w mugolskim Londynie ubiera się dosyć stonowanie; świetnie skrojony komplet lub zwyczajna koszula, wciśnięta w dopasowane spodnie garniturowe. Kiedy, jednak, jest w zaciszu własnego domu lub wybiera się z wizytą do rodziny czy przyjaciół, pozwala wyjść na wierzch swojej nieco bardziej kolorowej, czarodziejskiej stronie. Po czwarte, a także, nareszcie, ostatnie, Tessa zawsze trzyma w ręku długą, staromodną lufkę z papierosem, nawet jeśli nie ma w intencji go odpalać.

Quintessa Longbottom
#19
07.10.2025, 23:59  ✶  
Na twarzy Tessy praktycznie od razu pojawiło się coś w rodzaju triumfu, a także wręcz maniakalnej satysfakcji. Choć było to prawie to samo (to było dosłownie, to samo), tak pani Longbottom odchrząknęła, starając się zachować twarz i jakąkolwiek godność, jaka jej pozostała.
Ale czego nie robi się, aby rozśmieszyć i lekko podnieść na duchu wyraźnie zmiętego brata? I do tego młodszego — tutaj trzeba było działać od razu.
Uśmiechnęła się zatem, samej chichrając się wyraźnie niekulturalnie, bo od razu przysłoniła usta dłonią, a potem, kiedy uniosła kielich z alkoholem od ust, aby skutecznie zamaskować to, co działo się w tym rogu stołu, parsknęła w wino.
— Gitara może oznaczać dużo rzeczy — powiedziała w końcu z powagą, ale cmoknęła kilka razy ustami, żeby zachować pokerową minę. — Wszystko zależy od wyobraźni.
Przewróciła tylko oczami — oczywiście, dyskretnie — na słowa Elise. Kiedy mieli o tym rozmawiać? Rzadko widywali się przecież wszyscy razem. Tęskniła za tym.
Potem zjadła parę ziemniaków i myślała nad kolejnymi sposobami, na które mogłaby zaczepić Morpheusa (czyżby mieli ponownie po trzydzieści lat mniej, a to były jedne z pierwszych Yulów Tessy w warowni?). Pamiętała jeszcze, jak przyjechała do doliny, kiedy miała osiemnaście lat i pozwolili jej napić się trochę koniaku. Tak naprawdę to tato, mówimy o Godryku, oczywiście, pozwolił jej upić kapkę ze swojego kieliszka, a ona potem jakoś mu go już nie oddała. Potem siedziała za kanapą razem z Morpheusem i podczas czytania nowej książki do Numerologii, która jakimś cudem znalazła się dla niej pomiędzy prezentami dla Longbottomów, pozwoliła mu lekko zamoczyć usta.
— Och, tak? — zaciekawiła się Tessa na słowa Erika. Spojrzała na bratanka z nieukrywaną ciekawością, a po złożeniu obu dłoni na podołku i lekkim odchyleniu się do tyłu, powiedziała: Jakie byś nam przypisał kolory zatem, kochany?
I mówiąc to, powstrzymała chęć na odpalenie papierosa. Zaswędziało ją w gardle.
Dolała sobie zatem wina.


It's such an ancient pitch
But one I wouldn't switch
'Cause there's no nicer witch than you
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1476), Pan Losu (189), Dora Crawford (753), Erik Longbottom (1184), Quintessa Longbottom (1013), Morpheus Longbottom (689)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa