29.09.2025, 09:20 ✶
9 września 1972
noc z 8 na 9 września
noc z 8 na 9 września
Nie spodziewała się, że to wszystko tak się potoczy. Nie spodziewała się, że wieczorem 8 września Londyn oraz sąsiadujące miasta zajmą się ogniem, a z nieba posypie się popiół. Nie spodziewała się, że w jej dom uderzy niszczycielska siła ognia. Nie spodziewała się tego, że gdy upora się ze wszystkim i pośle listy, a potem pójdzie do Rejwachu, ktoś ją zaatakuje. Nie spodziewała się odnalezienia Maddoxa i ostrej wymiany zdań. Nie spodziewała się też wcześniejszego spotkania z Leviathanem. I zdecydowanie nie spodziewała się, że Rowle ją odwiedzi tak szybko.
Piętro jej domu zostało ugaszone całkowicie - nie tylko przy pomocy jej i Dory, ale także mugoli i czarodziejów, którzy rzucili się na pomoc. Jej sąsiadka została zabrana do szpitala, a Faye zastanawiała się, czy starowinka to przeżyje. Była okropnie, okropnie stara, a takie osoby były wrażliwe na każdą fizyczną zmianę w ich ciele - kobieta nałykała się dymu, została też mocno poparzona, a i sama Travers nie była zbyt delikatna, gdy ratowała jej życie i wywlekała kobiecinę na zewnątrz. Pewnie złamała jej to i owo, bo kości starszych ludzi były bardzo kruche.
Zamiast rzucać się w wir sprzątania, siedziała przed wejściem do domu, na ziemi, i paliła papierosa. Była cała uwalana czymś czerwonym, co już wcześniej Levi zidentyfikował jako farbę, nie krew. Do tej mieszanki dołączył pot oraz popiół. Włosy Faye, w tak ładnym kasztanowym kolorze, były teraz pozlepiane w strąki. Miała pełno kołtunów, ale nie wyglądało na to, by się tym przejmowała. Po prostu siedziała na ziemi i paliła papierosa, patrząc na dom. Zastanawiała się, jakim cudem ogień zniszczył wszystko na dole, a górę zaledwie liznął? Nie doszukiwała się w tym co prawda jakiejś magicznej siły: raczej Losu, boskiej opatrzności.