10.10.2025, 16:14 ✶
Coś było w jej słowach takiego, co przyniosło jej ukojenie. Cóż to mogło być, bo przecież nie zdystansowana mina i oczy taksujące ją z góry do dołu. Rany nie przynoszą wstydu. Trochę brzmiało to jak jej stary, ale też z drugiej strony leżało całkiem blisko obok Jestem z Ciebie dumna, czy tam Możesz być z siebie dumna. A Miles była w chuj z siebie dumna po Spalonej Nocy bo dała z siebie wszystko i gdyby nie pierdolony straszak z popiołu, to wycisnęłaby jeszcze więcej!
Ale tak. Burke - zgodnie z dziedzictwem - równie dobrze mogła być Śmierciożercą. Mogła teraz uśmiechać się do niej miło, a tymczasem w wolnych chwilach planować przejęcie władzy nad światem. Była w końcu ślizgonką. Była kurewsko mądrą i rasistowską zdzirą. Moody westchnęła ciężko, przekrzywiając głowę i przypatrując się swojej rozmówczyni z podobną nostalgią odbijającą się światłem latarni w złotych ślepiach tylko po to, żeby zaraz prychnąć na wzmiankę o obrazoburczym jasnowidzeniu.
– Sige kurwa, wiesz, że nie mam trzeciego oka. Ja nie patrzę Ci w głowę i nie oceniam czy będziesz się masturbować w przeciągu najbliższych kilku godzin, tylko patrzę na ... teee... na... omeny. Znaki. Też byś je mogła zobaczyć jakbyś tyle ćpała co ja. Anyway, może wywróżę Ci kaczkę srającą złotem, może zjebie Ci się na głowę kowadło. Moja intuicja ma niezbadane nawet dla mnie drogi, nic tak jej nie wspiera dobrze jak fajka i dobre tasowanko – rozjebała się na ławce jak jej wuj wróżbita egzorcysta z matki łaski i żul przy okazji, poklepując się w poszukiwaniu starej papierośnicy, srebrnej, pogiętej od ostatnich zdarzeń z wciąż widocznym wygrawerowanym sztormem. Prezent od brata z okazji jebnięcia piorunem. Nie mógł znaleźć lepszego. Wyciągnęła zeń ręcznie zwiniętego papierosa, odpaliła sobie różdżką, po czym ćmiąc z petem w buzi, zaczęła tasować.
– Jebać tych złamasów. Bitwa może przegrana, ale wojna... – Cmoknęła i przeniosła językiem szluga z jednego kącika ust do drugiego. Ciekawe kto jej tej sztuczki nauczył? – Na co chcesz wróżbę Sige? Na miłość? Na robotę? Na pochybel temu z...z...– warknęła wkurwiona – dobra, dzisiaj wróżba jutro hipnotyzer, dam Ci znać, czy prawdę gadają na mieście, bo ocipieje do reszty jak nie będę mogła swobodnie kurwa wyrażać swoich myśli! – wrzasnęła do nieba, jakby gdzieś tam na księżycu siedział na swoim tronie pan lord i srając śmiał się z niej do rozpuku.
Wdech. Wydech.
– Zajebista lokacja w ogóle do wróżenia, jak widzisz piękne wyszywane obrusy i kadzidełko z tytoniu. Blask księżyca w sercu. Nie martw się jednak. Los nie wybiera, a pod halkę przeznaczenia można zajrzeć i na świeżo odmalowanej ławce. – widać było jak z każdą chwilą wracają jej kolory. Atak minął, a "świeże" powietrze robiło swoje. Moody tasowała, czekając na to, jaki aspekt Ceo będą podglądać dziś.
Ale tak. Burke - zgodnie z dziedzictwem - równie dobrze mogła być Śmierciożercą. Mogła teraz uśmiechać się do niej miło, a tymczasem w wolnych chwilach planować przejęcie władzy nad światem. Była w końcu ślizgonką. Była kurewsko mądrą i rasistowską zdzirą. Moody westchnęła ciężko, przekrzywiając głowę i przypatrując się swojej rozmówczyni z podobną nostalgią odbijającą się światłem latarni w złotych ślepiach tylko po to, żeby zaraz prychnąć na wzmiankę o obrazoburczym jasnowidzeniu.
– Sige kurwa, wiesz, że nie mam trzeciego oka. Ja nie patrzę Ci w głowę i nie oceniam czy będziesz się masturbować w przeciągu najbliższych kilku godzin, tylko patrzę na ... teee... na... omeny. Znaki. Też byś je mogła zobaczyć jakbyś tyle ćpała co ja. Anyway, może wywróżę Ci kaczkę srającą złotem, może zjebie Ci się na głowę kowadło. Moja intuicja ma niezbadane nawet dla mnie drogi, nic tak jej nie wspiera dobrze jak fajka i dobre tasowanko – rozjebała się na ławce jak jej wuj wróżbita egzorcysta z matki łaski i żul przy okazji, poklepując się w poszukiwaniu starej papierośnicy, srebrnej, pogiętej od ostatnich zdarzeń z wciąż widocznym wygrawerowanym sztormem. Prezent od brata z okazji jebnięcia piorunem. Nie mógł znaleźć lepszego. Wyciągnęła zeń ręcznie zwiniętego papierosa, odpaliła sobie różdżką, po czym ćmiąc z petem w buzi, zaczęła tasować.
– Jebać tych złamasów. Bitwa może przegrana, ale wojna... – Cmoknęła i przeniosła językiem szluga z jednego kącika ust do drugiego. Ciekawe kto jej tej sztuczki nauczył? – Na co chcesz wróżbę Sige? Na miłość? Na robotę? Na pochybel temu z...z...– warknęła wkurwiona – dobra, dzisiaj wróżba jutro hipnotyzer, dam Ci znać, czy prawdę gadają na mieście, bo ocipieje do reszty jak nie będę mogła swobodnie kurwa wyrażać swoich myśli! – wrzasnęła do nieba, jakby gdzieś tam na księżycu siedział na swoim tronie pan lord i srając śmiał się z niej do rozpuku.
Wdech. Wydech.
– Zajebista lokacja w ogóle do wróżenia, jak widzisz piękne wyszywane obrusy i kadzidełko z tytoniu. Blask księżyca w sercu. Nie martw się jednak. Los nie wybiera, a pod halkę przeznaczenia można zajrzeć i na świeżo odmalowanej ławce. – widać było jak z każdą chwilą wracają jej kolory. Atak minął, a "świeże" powietrze robiło swoje. Moody tasowała, czekając na to, jaki aspekt Ceo będą podglądać dziś.