• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade [07.04.1972 Cmentarz] Pachnące Chryzantemy w blasku zniczy | Cathal x Cynthia

[07.04.1972 Cmentarz] Pachnące Chryzantemy w blasku zniczy | Cathal x Cynthia
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#1
03.05.2023, 21:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.07.2023, 18:35 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Cynthia Flint - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Każdy pomyślałby, że zarówno Cynthia, jak i Cathal robią sobie żarty, gdyby ktoś zapytał, czy naprawdę umówili się na cmentarzu we wiosce czarodziejów, aby zwiedzić stary grobowiec. Nie wspominała nawet Migotce — skrzatowi domowemu w posiadłości Flintów, gdzie wybiera się pod wieczór, żeby ta przypadkiem nie musiała zdradzić jej planów ojcu, który miał dziś lub jutro wrócić na parę dni do domu, zostawiając za sobą wzburzony ocean i Amerykę. Nie miała pojęcia, co właściwie powinna wybrać na kwietniowe zwiedzanie starych miejsc pochówku, które dodatkowo zostało nazwane randką. Nie sukienkę.
Gdy dotarli pod cmentarz i weszli na główną alejkę, rozejrzała się dookoła i uniosła na kilka sekund brwi, odwracając twarz w jego stronę, mając uniesione w rozbawieniu kąciki ust ku górze. - Widzę teraz ten Twój ukryty romantyzm. - stwierdziła, poprawiając palce na jego przedramieniu, którego z przyzwyczajenia już używała za każdym razem, gdy się widzieli. Wybrała na dzisiejszy wieczór ciemne spodnie z wyższym stanem i jasną koszulę, na co zarzuciła wiosenny płaszcz. Zamiast torebki, miała niewielki plecaczek, gdzie schowała najpotrzebniejsze rzeczy, jak różdżka, trochę monet, jak i butelkę wina. Na grobach tliło się mnóstwo świec i kolorowych zniczy, w powietrzu unosił zapach chryzantem, które dumnie wystawały z wazonów. Czasem tkwiły wśród nich inne kwiaty, nawet róże, które sugerowały pożegnanie kochanków. Wydawało się jej, że cmentarz dzielił się na nowszą i starszą część. Pogoda im dopisała, niebo było prawie bezchmurne, a słońce leniwie chyliło się ku zachodowi, dzięki czemu nie było tak wielu ludzi, którzy zwiedzaliby brukowane alejki. W domach, których dachy wyłaniały się zza cmentarnego muru, pojawiały się pierwsze światła.
- Dowiedziałeś się czegoś o kamiennej dziewczynie? - nie mogła powstrzymać pytania, które cisnęło się jej na usta od samego początku. Zamieniona w posąg kobieta z przerażonym wyrazem twarzy i jej parszywy los utknęły Cynthii mocno w pamięci, znacznie gorszy niż śmierć. Wciąż była zdania, że powinni byli skorzystać z magii, aby ukrócić jej cierpienia. Nie chciała się na tym jednak skupiać zbyt długo. Nie często chciała opuszczać pracę lub pominąć wieczorne czytanie, które miało wspomóc rozwój jej kariery. Teraz gdy było tak wiele trupów, mogłaby spędzać w Ministerstwie całe noce, popijając tylko swój eliksir na bezsenność i kawę. Shafiq miał jednak do niej pewien talent, był inteligentny i intrygujący na tyle, że trudno było odmówić czegoś tak ciekawego, jak grobowiec. Jej codziennością były świeże trupy, wciąż mające zastygnięte widmo śmierci w oczach, a nie takie, które leżały w całunie od setek lat. Odkąd jednak mieli okazję spędzać ze sobą czas, zainteresowała się i takim badaniem zwłok, sięgając po odpowiednie lektury. - Żeby nie było, że się nie postarałam, to wzięłam ze sobą wino, skoro mamy randkę. Które mauzoleum jest wejściem do grobowca tej czarownicy?
Gdy tylko zapytała, rozejrzała się dookoła, wyszukując jasnymi oczami wyższe i starsze "domki" umarłych. Nie trudno było je zauważyć. Kilka miało dach tak płaski, że była przekonana, że dzieciaki spędzały na nim czas. Chłodny podmuch wiatru zakołysał gałęziami drzew, z których zerwało się stado kruków, których skrzeczenie przerwało panującą dookoła ciszę. Niewiarygodne, jak spokojnym miejscem były cmentarze, nawet jeśli odwiedzali je rozhisteryzowani ludzie, hałasując i przeżywając własne tragedie. Nie miała pojęcia, czy była dziwna, czy może trochę nienormalna lub tak upośledzona emocjonalnie, ale ją zwyczajnie uspokajały wszystkie te elementy, które składały się na całość tego miejsca. Jej twarz ponownie odwróciła się w stronę mężczyzny, lustrując go wzrokiem, jakby się nad czymś zastanawiała.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#2
03.05.2023, 22:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.07.2023, 18:35 przez Morgana le Fay.)  
Cmentarz w Hogsmeade był niemal równie stary jak sama wioska, która powstała nieomal tysiąc lat temu. Chociaż większość najstarszych grobów została zapewne usunięta, wciąż dało się tutaj znaleźć i kilkuset letnie mogiły, i kilka bardziej fascynujących grobowców. Nie było to miejsce leżące w pełni w obszarze zainteresowań Cathala – głównie dlatego, że zakładał, że nie zostało tu wiele tajemnic do odkrycia po tym, jak liczni złodzieje czy badacze podejmowali zapewne próby eksploracji okolicy. Nie leżało jednak całkowicie poza nimi. W czasach Hogwartu Shafiq spędzał tu nawet więcej czasu niż w samej wiosce. Jego koledzy siedzieli w Trzech Miotłach, a on szukał starożytnych run na wejściach do grobowców.
- Są przecież świece i kwiaty, czy to nie jest romantyzm? – odparł, chociaż te „świece” były w istocie zniczami, a „kwiaty” chryzantemami oraz wieńcami nagrobnymi. – Ale jeżeli sobie życzysz, możemy jeszcze zmienić kierunek i ruszyć do herbaciarni zamiast do grobowca.
Tak, naprawdę na randkę wybrali cmentarz.
Nie, prawdopodobnie żadne z nich nie było normalne.
Tak, wciąż był trochę zdziwiony, że się na to zgodziła. Nie tyleż na spotkanie z nim, ile na takie miejsce. Trochę go to też bawiło. Ale osobiście preferował spotkanie tutaj niż w herbaciarni. Był człowiekiem, który naprawdę nie lubił nudy.
Shafiq tym razem był ubrany po prostu w ciemne spodnie i ciemną koszulę, a na to płaszcz, bo angielski kwiecień był chłodny, a od do niedawna przebywał w cieple Egiptu.
- Że rzucenie takiej klątwy, jakiej ofiarą padła, nie jest proste. Wymagało wysokich zdolności nekromantycznych i prawdopodobnie użycia składników. Nie chce mi się wierzyć, że padła przypadkową ofiarą. Według klątwołamaczki, z którą rozmawiałem, istnieje duża szansa, że nie udałoby się go rozbić. Poza tym, dotarły do mnie plotki, że Ministerstwo faktycznie bada ten przypadek.
Między innymi dlatego postanowił w tym przypadku o dziewczynie zapomnieć. Nie chciał mieszać się w śledztwa aurorów albo Brygadzistów w rodzinnej Anglii.
- Piknik w grobowcu? – powiedział, a kąciki ust drgnęły mu lekko, gdy na nią spojrzał. Zaraz jednak przeniósł spojrzenie na grobowce, skręcając w ścieżkę wiodącą do starszej części cmentarza. Miejsce, do którego ją prowadził, leżało nieco pod górkę, na samym krańcu nekropolii. Z zewnątrz mogło wydawać się niewielkie: kamienny kwadrat, może dwa na dwa metry i solidne wrota, strzegące dostępu. Cathal wiedział jednak, że główna część grobowca znajduje się pod ziemią. Dostał się tam zresztą już na siódmym roku, a teraz też wpadł wcześniej, upewniając się, że przynajmniej początek konstrukcji jest bezpieczny.
- Czarownica, którą tutaj pochowano, miała bardzo lubić psoty i bardzo nie lubić swojej rodziny. Kazała wznieść ten grobowiec jeszcze przed śmiercią i naszpikowała go pułapkami, a także wysłała tu służbę pod koniec życia, by ukryli w nim rodzinne skarby… i rzuciła klątwę, która miała dotknąć każdego jej krwi, jeżeli tu się zbliży – powiedział, dotykając wrót. – Przynajmniej tak głosi legenda. Oczywiście, poszukiwacze skarbów później złamali większość zabezpieczeń, usunęli pułapki i rozkradli skarby, ale jej rodzina nigdy ich nie dostała. Wyobrażam sobie, że nie byli z tego powodu zadowoleni.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#3
03.05.2023, 23:06  ✶  
Urokliwe miejsce, znacznie przyjemniejsze niż znajdujące się w centrum miasteczka lokale. Był to chyba jeden z głównych powodów, poza zainteresowaniem towarzyszącemu jej mężczyzną, że wybrał właśnie cmentarz i znajdujący się gdzieś na jego terenie grobowiec. Ona również nie lubiła nudy i marnowania czasu. Miała potrzebę odczuwania adrenaliny, która pozwalałaby jej sobie przypominać o tym, że faktycznie żyła, a nie przemieniać się w jednego ze swoich trupów, którymi zajmowała się każdego dnia. Śmierć zobojętniała na wielu płaszczyznach, co potęgowało tylko noszenie masek.
Wyglądał na zadowolonego, że tu przyszli, a jej trudno było nie zgodzić się z komentarzem, który odnosił się do kwiatów oraz zniczy, których dookoła tkwiło tak wiele. Pominąć można było doczepione do nich wstążki, które były śladem pozostawionym przez najbliższych w ramach ostatniego pożegnania. Zaprzeczyła ruchem głowy, mimowolnie stukając palcami w jego ramię, zatapiając paznokcie w materiale płaszcza delikatnie. - Nie. Cmentarz jest dla nas idealny.
Obydwoje pracowali z martwymi ludźmi i tym, co z nich lub po nich zostało, jedynie zmieniał się cel tej pracy. Nie chciała mówić głośno, że są ponad głupie i przereklamowane kawiarnie, chociaż wyraz jej oczu mógł to sugerować. Przesunęła palcami wolnej dłoni po płatkach wystającej z wazonu, długiej chryzantemy o białych płatkach. Była pewna, że żadne z nich nie zapomni randki akurat w takim miejscu i pod względem bycia nietypowymi, byli siebie warci.
Jak zwykle słuchała uważnie, gdy mówił o tej nieszczęsnej kobiecie i w pewien sposób jej ulżyło, chociaż kłamstwem byłoby stwierdzenie, że wzmianką o nekromancji ją zaintrygowała. Interesowała się tą dziedziną, odkąd wiedźmy zapoznały ją z nią w Nowym Orleanie i nie słyszała o tym, aby można było stworzyć czar, który gotował komuś taki los. Cynthia z pewnością sprawdzi to później.
- W takim razie w porządku, powiedzmy. Ministerstwo bywa jednak nieudolne, ale będę dobrej wiary. - odpowiedziała, ściszając nieco głos na drugą część wypowiedzi, bo w dzisiejszych czasach wszystko miało uszy i niezbyt mądrze było mówić źle o miejscu swojej pracy, gdzie nadal chciała rozwinąć karierę, piąć się na szczyt, dopóki mogła. Na wzmiankę o pikniku, wbiła w niego wzrok z zadziornym, figlarnym błyskiem w błękitnych tęczówkach.
- Oh nie, nie mój Drogi. Wino i ewentualne przekąski poza grobowcem, nie chcemy niczego zniszczyć. - pamiętała o tym, co wywnioskowała podczas ich wcześniejszych rozmów. Zresztą, było tu tyle ławek, alejek i dachów, że mieli gdzie usiąść. Dodatkowo może w samym mauzoleum znajdzie się właściwie miejsce, aby napić się trochę wina. - No i mamy tu mnóstwo świec i kwiatów. Czyż to nie lepsze niż kawiarnia?
Robiła dziwne rzeczy w życiu, ale pikniku wśród grobów jeszcze nie miała. Wolną dłonią przeczesała jasne pasma, przyglądając się niewielkiemu budynkowi, do którego ją zaprowadził. Faktycznie znajdował się w starszej części cmentarza. Nie była zaskoczona tym, jak przygotował się do ich wieczornego zwiedzania, które łączyło się z poznawaniem tajemnic umarłych. Stanęła obok niego, przyglądając się wrotom. Szczerze mówiąc, nie dziwiła się wcale tej czarownicy — większość rodów wcale się w wewnętrznych kręgach nie lubiła, wszystko było na pokaz i dla zysku. Więzy krwi coraz częściej były tylko wielkimi słowami, które nie prowadziły do niczego.
- A więc nas klątwa nie dotknie. Wygląda na wiekowy grób, a Ty na kogoś, kto był już w środku. - zaczęła charakterystycznym dla siebie, spokojnym tonem głosu, w którym niewiele było na chwilę obecną emocji. Wciąż zastanawiała się nad pewnymi sprawami, które uparcie wybiegały na przód jej kołowrotka myśli. - Może uda nam się znaleźć jeszcze jakiś skarb lub sekret, lub trupa człowieka, który utknął w środku? Los bywa nieprzewidywalny.
Ostatnie odkrycie nie byłoby też takie złe, podobno hieny cmentarne często tak kończyły. No i zawsze mieli wino na pocieszenie. Wysunęła dłoń z jego ramienia, poprawiając najpierw cienkie ramiączka od plecaka, a potem nacisnęła na wrota, pchając je delikatnie dłonią. Były chłodne, ciężkie i widać było, że czarownica przemyślała sobie wszystko odnośnie do miejsca pochówku, razem z materiałami, z których go wykonano. Rozsądnie.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#4
04.05.2023, 10:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.05.2023, 10:50 przez Cathal Shafiq.)  
- Doskonale, miejscowa herbaciarnia ma odrobinę dziwną ofertę – stwierdził Cathal w odpowiedzi na jej stwierdzenie, że cmentarz jest idealny. Zdecydowanie wolał takie miejsce niż elegancką restaurację. To po prostu nie byłoby dla niego. Dziwiło go jednak trochę, że Cynthia się nie bała: nawet jeżeli była kobietą, która zawsze poza różdżką nosiła też ze sobą skalpel.
Co do nieudolności Ministerstwa… skinął tylko głową, bo i się z nią zgadzał. Nie miał najlepszego zdania o tej instytucji, ale też z drugiej strony uznawał, że jej istnienie zapewniało pewien porządek. W Egipcie czy Peru władze nie wydawały się nawet szczególnie zainteresowane utrzymaniem porządku. Z drugiej strony, z tego, co usłyszał od klątwołamaczki…
- …istnieje spora szansa, że tej klątwy nie da się zdjąć. Nawet gdyby mieli kompetentnych ludzi– wyjaśnił, a potem odpowiedział uśmiechem na jej spojrzenie. – Wino pośród kwiatów i w blasku świec, rzeczywiście, to doskonałe miejsce. Gdzie ja miałem głowę, że o tym nie pomyślałem?
Pomysł nie wywoływał w nim oburzenia, bo w końcu pracował już na dużo starszych nekropoliach. I chociaż zakładał, że zmarłym należy się szacunek – za nic nie zdewastowałby żadnego grobu – to już jedzenie w pobliżu takich nie było dla Cathala żadnym problemem.
Wrota były solidne, pokryte znakami. Nad nimi znajdowało się nazwisko rodziny, czy też może samej właścicielki grobowca – zapewne w linii męskiej ten ród już wymarł, bo Cynthia go nie kojarzyła. Pokryto je runami, w każdej „płytce” inny znak, a Shafiq wyciągnął wolną rękę, by nacisnąć trzy z nich w odpowiedniej kolejności, a potem wyciągnął różdżkę i potraktował drzwi alohomorą. Drobne zabezpieczenia, które w tych czasach było stosunkowo łatwo złamać, ale na pewno powstrzymywało od wejścia do środka okoliczne dzieciaki.
- Na siódmym roku w Hogwarcie – przyznał bez oporów, kiedy Cynthia pchnęła drzwi i te otworzyły się przed nimi, pokazując stare, kamienne, tu i ówdzie ukruszone schody, prowadzące w mrok. – Fascynowało mnie, dlaczego ktoś wybudował sobie taki grobowiec. Odszyfrowałem runy i wszedłem do środka po raz pierwszy w czasie jednego weekendu… - powiedział, ruszając w dół, dość powoli. Uniósł różdżkę, tak że jej koniec rozjarzył się blaskiem, oświetlając ściany. Na razie wszystko wyglądało, jakby wprowadzał ją do bardzo, bardzo starej piwnicy. Kiedy jednak znaleźli się u stóp schodów, przed nimi rozciągnął się korytarz, dość szeroki. Leżało w nim trochę gruzów, zapewne opadłych z sufitu, a po obu jego stronach kiedyś ciągnęły się chyba skrytki. Teraz wszystkie były otwarte.
- …i dość szybko omal nie zostałem zaduszony przez diabelskie sidła, które przegapiłem. Są w dalszej komnacie, poza tym korytarzem – wyznał, po czym wskazał różdżką na skrytki. Gdy to zrobił, blask różdżki ujawnił w jednym miejscu resztki kości. Cynthia, zgodnie ze swoim życzeniem, miała jedną z rzeczy, które mogliby chcieć znaleźć: trupa kogoś, kto utknął, a raczej zginął w środku – Otworzono je setki lat temu. Jeśli się nie mylę, w części mogły być jakieś rzeczy czarownicy, ale w części zostawiła zamiast nich pułapki. I ktoś chyba miał pecha, bo nie poradził sobie z mechanizmem albo nie zachował właściwej ostrożności. Ta kobieta musiała być intrygującą osobą, nie uważasz?
Kusiła z jednej strony skarbami, z drugiej sięgnięcie po nie mogło zakończyć się śmiercią.
– Jestem pewien, że w Hogwarcie chodziła do Slytherinu.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#5
05.05.2023, 00:15  ✶  
- Doskonale. - powtórzyła za nim, pozwalając sobie na krótkie uniesienie kącików ust ku górze, przez chwilę zastanawiając się, co mógł mieć na myśli. Nie była w żadnej kawiarni w tej wiosce, odkąd opuściła Hogwart, nie mając na to czasu. Pamiętała tam przyzwoitą herbatę różaną z dodatkiem hibiskusa, ale minęło tak wiele lat, że właściciele pewnie uwspółcześnili menu. Z początku ją samą też zdziwiło to, jak łatwo się zgodziła, ale teraz już nad tym nie gdybała. Strach jednak nie przemknął przez jej myśli nawet raz.
Bez Ministerstwa panowałby chaos, ale gdyby ono samo w sobie funkcjonowało lepiej i skuteczniej wewnętrznie, to zewnętrzne sukcesy i siła polityczna ich kraju byłaby znacznie lepsza.
- Nie da? - powtórzyła widocznie zaskoczona, ściągając na chwilę brwi i wpatrując się w jeden z mijanych grobów, z którego spoglądało na nią ruchome, czarnobiałe zdjęcie. Niewiele było zaklęć, klątw i eliksirów, których działania nie dało się odwrócić. Tylko te najgorsze, zrodzone z nienawiści, chęci siana zamętu lub zdobycia władzy. Zacisnęła na kilka sekund usta, próbując sobie przypomnieć cokolwiek na temat zbliżony do żywego pomnika ze swoich ksiąg, ale nie mogła. Uznała jednak, że to nieistotne. Wróciła do niego uwagą, przyglądając się uśmiechowi, którym ją obdarował. - Widzisz, jak się uzupełniamy? Mam nadzieję, że to Twoja pierwsza randka na cmentarzu. A głowę? Zapewne jeszcze na wykopaliskach.
Wzruszyła delikatnie ramionami, mówiąc to bez cienia złośliwości, czy pretensji, bo podobnie, jak dla niego, to i dla Cynthii praca była bardzo ważnym elementem życia. To był chyba jeden z powodów, dla których ceniła sobie jego towarzystwo, pomijając inteligencję i fakt, że umiał ją nawet rozbawić. Nie musiała też tak bardzo się starać emanować słodyczą, której szczerze nie lubiła, a niestety była użyteczna. Pomijając już dewastowanie grobów, jedzenie i picie nocą na zewnątrz grobowca było znacznie przyjemniejsze, niż w zakurzonym wnętrzu, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, jak piękny był początek kwietnia.
Nie przerywała tego, co robił i nie zadawała pytań, uważnie jednak obserwując. Z dziecinną łatwością rozwiązał łamigłówkę czarownicy, pozwalając jej otworzyć drzwi. Zaskrzypiały nieco, do nosa dotarł jej nieprzyjemny zapach stęchlizny, ale te akurat w ogóle jej nie przeszkadzały, bo w końcu pracowała z trupami.
- Nie spodziewałam się po Tobie niczego innego. - przyznała szczerze, posyłając mu krótkie spojrzenie, zanim weszli do środka i ruszyli po schodach prowadzących w dół. Nie miała problemu z wyobrażeniem go sobie z nosem w książkach, jak odszyfrowywał te wszystkie runy, zamiast spędzać czas z kolegami na piwie lub z koleżankami w kawiarni. - Z tą fascynacją już tak jest, gdy Cię ogarnia, nie ma sensu z nią walczyć. - dodała z cichym westchnięciem, rozglądając się na boki, bo właściwie był to jej debiut w takim miejscu. Znacznie ciekawszy niż ten na salonach w akompaniamencie orkiestry i szpilek. Ich kroki na dole rozniosły się echem, różdżką rzuciła światło na gruz i skrytki, a ona mimowolnie spojrzała ku górze, jakby upewniając się, że sufit się na nich nie zawali. Nie odczuwała strachu, jak normalna osoba — byłoby to jednak dość problematyczne.
Patrzyła na niego, gdy mówił o sidłach, ale w końcu wzrok powędrował za światłem. Bez cienia skrępowania pociągnęła go w stronę kości, łapiąc w palce jego nadgarstek tak, aby przyświecił jej różdżką, gdy ona kucnęła, przyglądając się im uważnie. Zboczenie zawodowe.
- Mężczyzna, dość wysoki. Być może... Hmm, między trzydziestym a czterdziestym rokiem życia. Widzisz te ślady? Miał słabe kości. - stwierdziła, wskazując palcem na drobne braki i białe plamki na beżowym kolorze. Czaszka wyglądała na całą, nie miała nawet stłuczenia. Udusił się? Zmarł z głodu? To byłaby paskudna śmierć. Wstała, rozglądając się dookoła, teraz po skrytkach. - Myślisz, że nadal aktywne są jakieś pułapki lub mechanizmy? Bardzo intrygująca. - przyznała mu rację, odszukując w półmroku jego spojrzenie. Miał ładne, jasne oczy o nieco innym kolorze, niż jej własne. Może bardziej wymieszane z odrobiną zieleni? - Brzmi Ślizgońsko. Kusi, a potem chwila nieuwagi i kończysz martwy. Jak od ataku węża.
Wskazała niedbale na kości, robiąc kilka kroków do przodu, mijając go i podchodząc do pustej skrytki, przyjrzała się jej wnętrzu. - A co Ty byś po sobie zostawił? Jaki skarb?
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#6
05.05.2023, 17:55  ✶  
- Nie jestem pewien – przyznał uczciwie Cathal z pewnym zastanowieniem, kiedy powiedziała, że ma nadzieję, że to jego pierwsza randka na grobowcu. – Kiedyś oglądałem wspólnie z pewną panią archeolog zbiorowe mogiły w Peru, ale żadne z nas nie nazwało tego randką. Czy w takim wypadku to się liczy?
I owszem, można było powiedzieć, że się wtedy spotykali, ale prawdopodobnie poszliby oglądać te zbiorowe mogiły nawet, gdyby było inaczej. Wzajemne zainteresowanie zresztą, trwające przez parę tygodni czy miesięcy, umarło śmiercią naturalną wraz z zakończeniem prac, kiedy ona udała się na wykopaliska w inną część kraju, a on zdecydował na powrót do Anglii i zaczął planować wyprawę do Egiptu. Ot – oboje byli bardziej zafascynowani swoją pracą niż sobą nawzajem.
– A co do głowy: winny. Chociaż odpowiedź może brzmieć ewentualnie „już” na wykopaliskach – dodał z odrobiną rozbawienia. Egipt był trudnym i satysfakcjonującym wyzwaniem, i Cathal wciąż kończył porządkować pewne rzeczy, ale też podejmował właśnie decyzję, co do tego, czy zajmie się Walią, czy też postanowi ruszyć do Turcji – większe ryzyko niepowodzenia, za to zapewne większa wygrana w przypadku sukcesu… Był to pewien dylemat, przy decyzji jednak musiał liczyć się i ze zdaniem Shafiqów.
Podążył za Cynthią posłusznie i nawet pozwolił, aby ustawiła jego rękę tak, by przyświecić jej na szczątki. Nie spodziewał się bowiem niczego innego. Podczas gdy jego bardziej interesowały runy na poszczególnych kryptach czy ślady po pułapkach, bardzo stare kości były czymś, co z pewnością przyciągnie Flintównę. Nie wiedział może o niej bardzo wiele, ale tego się już domyślił.
- Na pewno nie w tej części krypty. Przez setki lat przewinęło się tędy trochę osób. Albo je rozbroili… albo uruchomili i zginęli – odparł. Odpowiedział śmiałym spojrzeniem na jej własne, ale zaraz przeniósł wzrok na najbliższą wnękę w ścianie, do której zaglądała kobieta i zaświecił tam różdżką. W środku wciąż widać było pozostałości czegoś, co mogło kiedyś być jakąś pułapką. – Spójrz, to prawdopodobnie była jedna z tych wnęk – pułapek. Po zniszczeniu płyty, aktywował się mechanizm. Nie mam pojęcia, co takiego robił, ale na pewno nic przyjemnego. Może było w niej coś, co zabiło tego złodziejaszka?
Opuścił nieco dłoń, oświetlając wnękę położoną nieco wyżej, mniej więcej na wysokości jego głowy. Pokrywę też zniszczono dawno temu i pozostał po niej zapewne
- W tej niczego takiego nie ma, zakładam więc, że czarownica ukryła tu któryś ze swoich skarbów… zapewne tych mniej znaczących… na przynętę – powiedział. – Być może ten człowiek nawet go znalazł, potem zginął, a ktoś zabrał jego znalezisko z ciała. A wąż… wąż chyba raczej się maskuje i atakuje, nie kusi?
Uśmiechnął się ledwo zauważalnie, kiedy spytała, jakie skarby by po sobie zostawił. W jego posiadaniu było trochę cennych przedmiotów, ale właściwie wszystkie były skarbami kogoś innego – które wydobył gdzieś na wykopaliskach albo paroma pamiątkami po ojcu i wuju.
– Nie mam wielu skarbów. Większość tych, które odnalazłem, w ramach umowy z Shafiqami w razie mojej śmierci ma pozostać w rękach rodziny. Wolę myśleć raczej o tym, co robię tu i teraz… niż zastanawiać się, co będzie później – skwitował. – A ty? Miałabyś ochotę wybudować taki grób i zostawić parę niespodzianek? – spytał. Nawet nie liczył na to, że odpowie szczerze. Ale każda odpowiedź, nawet ta najbardziej wymijająca, mogła nieść ze sobą pewne znaczenie i fragment układanki.
– Życzysz sobie przejść do drugiej komnaty? Tylko jeżeli tak, też rzuć lumos. Na jej końcu rosną diabelskie sidła.
Nie chciał, by jakiś szczególnie długi pęd przypadkiem zakradł się cichcem pod gorzej oświetloną ścianą.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#7
06.05.2023, 00:58  ✶  
Wydała z siebie ciche mruknięcie zastanowienia, wargi ułożyły się w subtelny uśmieszek, a palcem przesunęła po swojej brodzie, przyglądając się Cathalowi po tym, jak odpowiedział. Trochę sama nie była pewna, bo chociaż pozornie miała pojęcia i umiała udawać, na prawdziwe randki chodziła bardzo sporadycznie. Nie miała zbyt dużego doświadczenia na płaszczyźnie relacji, która ze służbowej lub zwykłej, miała przekształcić się w taką z nutą romansu czy wypełnioną gorącymi spojrzeniami. - Nie jestem pewna, czy bez jasnego określenia, można cokolwiek nazwać randką, ale mogę nie być obiektywna, bo lubię być pierwsza.
Odpowiedziała w końcu, uznając, że to będzie zgodne z tym, jak było. Nie było sensu prowadzić żadnych gierek, przynajmniej na razie. Nie zadawał jej trudnych pytań, nie rozmawiali na skomplikowane tematy. Musiała jednak przyznać, że Shafiq miał bardzo oryginalne preferencje na spędzanie czasu z kobietami, nie była jednak pewna, jak wiele z nich zgodziłoby się na grobowiec lub mogiły zbiorowe w ramach randki.
- Muszę przyznać, jedną z rzeczy, które doceniam w Tobie najbardziej, jest to, jak traktujesz swoją pracę i pasję jednocześnie. Dobrze to świadczy o człowieku.
Nie było wtedy marnowania czasu, który można było przeznaczyć na rozwój lub osiąganie sukcesu w wybranej przez siebie dziedzinie. Archeologia musiała siedzieć w nim od małego, sama obserwacja jego zachowania podczas wyprawy do lasu w celu zbadania tamtej kamiennej dziewczyny pokazała Cynthii, że wciąż odnajdywał w tym coś nowego i coś hipnotyzującego. Budził się w jego oczach wewnętrzny chłopiec. Dlaczego tak? Bo uważała, że to najmłodsi mają w sobie najszczerszą i najpiękniejszą formę pasji i zaangażowania, nieskrzywdzoną w żaden sposób przez rzeczywistość. Wierzyła, że powinien twardo trzymać się wybranej drogi i podejmować ryzyko, które przyniosłoby mu sukces, na jaki zasługiwał.
Nie miała pojęcia, w którym momencie swojego życia ona wpadła w sidła nekromancji oraz śmierci, której przecież za dzieciaka się bała, będąc świadkiem śmierci własnej matki w tak brzydki sposób. A teraz? Teraz ta wydawała się jej wręcz bliska, kojąca. Przyglądała się kościom z pewną dozą łagodności, której zwykle na próżno było u niej szukać, zupełnie jakby miały ją zdefiniować.
- Przebiegła była z niej kobieta. Wybrała najbardziej bolesne metody pozbywania się wrogów. - jej dłoń zawisła gdzieś przed gładką czaszką, jakbym z trudem powstrzymała się przed jej dotknięciem. Nie było teraz na to czasu, mieli dużo do zobaczenia i butelkę wina, więc skierowała się w stronę schowków. Doskonałe miejsce na ukrycie pułapki — może strzałki z trucizną, może gazu? Zrobiła krok bliżej, podążając spojrzeniem za światłem z końca różdżki. - Nie miał obrażeń, ale mógł poza śmiercią głodową, zostać potraktowany jakimś środkiem paraliżującym i godzinami siedzieć, oczekując na śmierć w halucynacjach. Jest naprawdę wiele metod zabicia człowieka, które nie zostawiają po sobie śladu, wyglądają naturalnie.
Odpowiedziała z delikatnym wzruszeniem ramion, przypominając sobie słowa Lycoris, ale i jednego z wykładowców podczas nauki w prosektorium, który śmiało stwierdzał, że wiele morderstw uchodzi na sucho, zwlaszcza, gdy napastnik miał doświadczenie alchemiczne lub medyczne. Wyprostowała się, odwracając twarz w jego stronę.
- Mnie się wydają hipnotyzujące — węże. Jeśli nie są jadowite, będą zachowywały się jak zwierzątka domowe, dopóki nie osiągną odpowiedniej wielkości, aby Cię zjeść po uduszeniu. Te trujące są za to ładniejsze, ale bardziej drażliwe. Może jednak masz rację? - przerwała na chwilę, podchodząc do niego i mimowolnie unosząc dłoń, aby poprawić mu kołnierz od płaszcza, którego zagięcie dopiero teraz zauważyła. Zrobiła to zupełnie bez zastanowienia, jakby było najbardziej naturalnym gestem na świecie, który świadczył odrobinę o jej pedantyzmie. - Czy warto ryzykować dla kilku galeonów z czarnego rynku? Nie rozumiem ludzi, którzy rzucają się do rzeki, nie mając pojęcia o jej prądach i dnie.
Dodała tylko odnośnie do przynęty, którą czarownica mogła zostawić. Hieny cmentarne były naprawdę specyficznymi ludźmi. Nie mogła powstrzymać pytania, chcąc jednocześnie trochę lepiej go poznać, uznając, że odpowiedź mogła dać jej kolejne informacje.
- I mówisz im o wszystkich znaleziskach? - zapytała nieco zdziwiona, bo z pewnością musiał mieć coś tylko swojego, coś wyjątkowego, czego nie chciałby oddać. Jego podejście o skupianiu się na chwili obecnej było jednak bardzo praktyczne i dobrze jej znane. - Nie. Nie mam chyba czegoś, co byłoby dla drugiego człowieka cenne na tyle, aby włamywał się do mojego grobowca, którego właściwie nie będę miała. Chciałabym jednak zostawić po sobie coś innego.
Odpowiedziała bez zbędnego gdybania i wahania, bo również nie było to pytanie z serii trudnych lub niewygodnych. Nigdy nie ukrywała się z tym, czego życzyła sobie po śmierci i jak wielkie miała ambicje, chociaż zważywszy na czasy, w których żyli — miała coraz mniej dni, aby osiągnąć swój wymarzony sukces. Niby wiedziała, że skupia się zbyt mocno na tym jednym aspekcie życia, ale nie umiała inaczej. Tak było wygodnie, nie zaprzątały jej głowy emocje, których nie umiała zinterpretować i odkrywać. Przytaknęła, wyjmując różdżkę z plecaka i zapalając na jej końcu światło, a potem odszukała jego spojrzenia. - Po co w ogóle pytasz, zamiast mnie tam zabrać? Nawet dobrze nie zaczęliśmy zwiedzać tego grobowca i jestem pewna, że wycieczka wzmoże pragnienie.
Uśmiechnęła się zadziornie, wskazując dłonią, aby prowadził w dalszą drogę, bo przecież to on był dzisiejszego wieczoru przewodnikiem.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#8
12.05.2023, 13:10  ✶  
Cathal znał parę kobiet, które zgodziłyby się na grobowiec jako miejsce spotkania, ale po prawdzie – część z nich pochodziła z jego rodziny, a z resztą pracował. Jeśli chodziło o angielską damę, spotkaną na salonach, Cynthia z pewnością była jedyną gotową na takie przygody.
- Życie jest zbyt krótkie, aby zajmować się rzeczami, które nas nie interesują – odparł. Miał to szczęście, że swoją pasję do starożytnych run i pieczętowania faktycznie mógł przekuć w zawód, a kiedy zaczął szukać informacji o historii poza klasą profesora Binnsa, dość szybko odkrył, że i ona może być interesująca. – Ale czy z tobą nie jest podobnie? Ciągnęłaś mnie do tego szkieletu, jak mój mały kuzyn mnie do sklepu z cukierkami.
Nie był to przytyk. Shafiq doceniał, że Cynthia interesowała się czymś poza nudną pracą w Ministerstwie, ewentualnie „zajmowaniem się domem”, co w przypadku czystokrwistych zazwyczaj oznaczało wydawanie dyspozycji skrzatom domowym i niewiele więcej.
- Przyznaję, był nawet moment, gdy zastanawiałem się, czy nie byłoby warto namówić wywoływacza duchów na jej ściągnięcie. Ale to jednak trochę marnowanie jego talentów, skoro grobowiec i tak raczej w całości został splądrowany – odparł odnośnie słów o przebiegłości. Przebiegła, bezlitosna, może okrutna. A może jedynie bardzo rozżalona, pełna goryczy, niezadowolona ze swojego życia lub tak przerażona wizją śmierci, że chciała w jakiś sposób zemścić się z innymi? – Może pułapka uruchomiła po prostu mechanizm zamykania wyjścia? Jakiś specjalista być może byłby w stanie to sprawdzić, chociaż też nie jestem pewny, bo pierwsi rabusie pewnie weszli tutaj jakieś trzysta lat temu.
Omal nie uśmiechnął się, kiedy wspomniała o zwierzątkach domowych, które osiągają odpowiednią wielkość, aby cię zjeść i udusić. Przed oczyma mignęła Cathalowi niemal natychmiast posiadłość Gauntów oraz kłębiące się tam węże.
- W gruncie rzeczy te trujące atakują głównie wtedy, gdy są głodne albo czują się zagrożone – sprostował. Nie znał się na większości zwierząt, ale można było powiedzieć, że linia jego matki miała specjalne związki z wężami, a Cathal, nawet jeżeli wypierał się tego tak, jak mógł, miał w swoich żyłach krew jej i Slytherina. – Najwyraźniej tak. Pewnie był pewny, że da sobie radę… albo bardzo zdesperowany. A co do znalezisk… Niech to pozostanie moją tajemnicą.
Skłonił się lekko na jej słowa i poprowadził ją dalej, ku przejściu do kolejnej komnaty. Ta miała plan czworokąta, i rzeczywiście po drugiej stronie pomieszczenia znajdowało się przejście, z którego zwisały długie, ciemne pędy. Zdawały się nieszkodliwe i Cathal, nie będący mistrzem zielarstwa, zapewne by ich nie rozpoznał, gdyby nie to, że kiedyś już spróbowały go udusić.
– Mogłoby się wydawać, że to przejście dalej… ale zakładam, że to raczej pułapka – powiedział, wskazując na diabelskie sidła. Jeżeli kryło się za nimi coś więcej, to tego nie sprawdził. Wydawały się z początku jedynym przejściem dalej, ale w istocie wcale tak nie było.
Shafiq uniósł różdżkę nieco wyżej, a potem skierował ją na prawo, ku wnęce w ścianie, gdzie coś lśniło lekkim światłem. I wtedy ku światłu przyfrunął stamtąd motyl, bez wątpienia nie żywy, a stworzony jakimś zaklęciem.
– Z jakichś powodów czarodzieje, którzy budowali tego typu rzeczy, przynajmniej w Anglii, mieli ogromną słabość do motyli – powiedział, wskazując Cynthii na ścianę z prawej strony. Nie widać było w niej drzwi, ale w samym środku znajdował się krąg, w którym wyryto trzy wizerunki motyli właśnie.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#9
15.05.2023, 10:45  ✶  
Śmietanka towarzyska magicznego Londynu była przesadnie nadmuchana, pogrążona we własnym przepychu, ślepo dążąca do bogactwa oraz władzy i Cynthia nawet po chwili namysłu, nie byłaby w stanie wskazać jednej z kobiet, która przejawiałaby tak pozbawione rozsądku i elegancji zachowania, jak ona. Nie licząc Brenny, ale ta akurat była wyjątkową, promienistą jednostką i nie należała do żadnej znanej blondynce kategorii. Cathal musiał być niesamowicie interesujący, przystojny lub charyzmatyczny, że zdołał nie dość, że wyciągnąć ją do lasu w koktajlowej sukience, co jeszcze zabrać na randkę na cmentarz. To były chyba jedne z najbardziej szalonych rzeczy, jakie ostatnimi czasy robiła w swoim życiu.
- Nie ujęłabym tego lepiej. Szkoda tylko, że tak mało osób zdaje sobie z tego sprawę, trwoniąc dni na lenistwie oraz tkwieniu w miejscu, w którym wcale nie chcą być. - odpowiedziała, wykonując delikatny ruch barkami. Prawda była taka, że nic gorszego, poza żałowaniem czegokolwiek nie przychodziło jej do głowy. Minionego czasu się nie odzyska, każdy stracony dzień, który nie wniósł niczego do chwili obecnej, był zmarnowanym. Jego zaangażowanie, chłopięcy błysk w oczach na wzmiankę tylko o rzeczach powiązanych z archeologią był odświeżający i miły. Inny od tego, co spotykała w swojej codzienności. Na jego słowa nie mogła powstrzymać krótkiego, aczkolwiek wyjątkowo szczerego śmiechu, kręcąc delikatnie głową. Teraz to on ją porównywał do dziecka wśród zabawek, gdy ona jeszcze chwilę temu kontemplowała nad tym samym w związku z jego osobą? - Masz mnie, to zdecydowanie jedne z moich ulubionych cukierków. Pierwotnie chciałam ratować życia, a skończyłam na pracy wśród śmierci.
Nie nazwałaby akurat swojej kostnicy nudną, zwłaszcza w ostatnich przypadkach — chociaż wypełnianie przesadnie szczegółowych raportów było czasem nużące. Flintowie mieli skrzata, ale nie korzystała z pomocy Migotki, bo jej pedantyzm nie powołał na zostawienie na stoliku filiżanki po kawie lub niezasłanie łóżka.
- A może jej największy skarb nie został jeszcze odnaleziony? - nie mogła powstrzymać się przed drobnym podpuszczeniem z odpowiednio dobranym głosem oraz krótkim spojrzeniem posłanym w jego kierunku. Jak wielka była ciekawość? Wystarczyła maleńka iskra do jej rozpalenia, czy raczej umiał się powstrzymać? Ruchem głowy zgarnęła jasne pasma do tyłu. - Nie raczej szlifowanie? Każde przyzwanie sprawia, że jest lepszy, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nigdy jednak z takim człowiekiem nie miałam styczności.
Wyznała mu przy okazji, bo zajmowała się czysto kwestia cielesną, a nie duchową. Trudno było wyobrazić sobie taki seans komuś z jej umysłem i podejściem do życia. Czy martwym nie przeszkadzało zakłócanie ich spokoju, czy może raczej chętnie dzieliły się historiami z wywoływaczem? Milczała chwilę, przyglądając się zamyśleniu widniejącemu na jego twarzy i była przekonana, że zastanawia się nad byłą Ślizgonką, której kości tkwiły gdzieś dalej. Cokolwiek tu nie tkwiło, postarała się o dobrą ochronę swojego grobu.
- Znasz się również na gadach? - zapytała z odrobiną zaskoczenia, nie mając absolutnie pretensji o poprawienie jej i uzupełnienie wiedzy, która kiedyś mogłaby okazać się przydatną. Nie podejrzewała go o konszachty z wężami, jakkolwiek to nie brzmiało. I patrząc na jego twarz, widząc jasne i przecież dobre oczy, w które tyle razy już miała okazję spojrzeć, nie przychodził na myśl wcale Salazar Slytherin. Każdy miał jednak swoje sekrety.
Przytaknęła jedynie na jego słowa, kierując się za nim do przejścia do następnej komnaty, mając rozpalony kraniec różdżki za pomocą zaklęcia Lumos, jak zasugerował. Rozejrzała się dookoła po pomieszczeniu, zatrzymując na chwilę wzrok na kołyszących się leniwie, zielonych pędach. - Zakładasz, czy miałeś okazję się przekonać? Zdradliwa roślina, skuteczna.
Miała pojęcie o zielarstwie, bo zajmowała się eliksirami. Nie umiała oczywiście hodować roślin, miała do tego dwie lewe ręce, ale rozróżnianie oraz zastosowanie, nie było problemem. I faktycznie, jak rozejrzała się raz jeszcze po izbie, nie dostrzegła potencjalnego przejścia dalej. Śledziła magicznego motyla wzrokiem, gdy ten tylko zareagował na poczynania Cathala.
- Motyl przypomina podobno człowieka, a raczej jest tym, czym chcielibyśmy być i jak chcielibyśmy być zapamiętani. Jest kruchy oraz delikatny, żyje krótko, jest w stanie wytrzymać wiele silnych wiatrów i rodzi się z brzydkiej gąsienicy. Niewiele z nich dostaje skrzydeł. A przynajmniej tak sugerowała jedna z ksiąg. - powiedziała, podchodząc do ściany i przyglądając się wzorom, uśmiechnęła się pod nosem. Nawet jeśli treść tomiska była bzdurą, wydawała się jej ładna i pasująca do przesłania. - Lubisz motyle, czy może jednak preferujesz węże? - zapytała, wyciągając palce w stronę wyrytego kształtu, jednak nie dotknęła płyty, odwracając twarz w jego kierunku i posyłając mu najpierw pytające spojrzenie. Nie chciała uruchomić jakieś pułapki i sprawić, że nie mogliby stąd wyjść.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#10
15.05.2023, 20:22  ✶  
- Ku sprawiedliwości, niektórzy nie mają wielkiego wyboru – powiedział Cathal, a przez jego głowę mimowolnie przeszła myśl o przyjacielu. Był więcej niż pewny, że młody Rookwood niekoniecznie marzył właśnie o tym, aby pracować w Ministerstwie i wciąż mieszkać w rezydencji rodowej. A chociaż pozornie mógłby obrać inną drogę, to Shafiq gdzieś w głębi serca zdawał sobie sprawę z tego, że bywało to trudne.
Gdyby jego ojczym pożył dłużej, Cathal niekoniecznie cieszyłby się taką wolnością, jaką miał obecnie.
- To stąd wybór kariery uzdrowicielki? Chciałaś ratować innych?
Może nie powinno go to zaskakiwać, w końcu nie znał jej dostatecznie dobrze, aby domyślać się motywacji… ale jakoś zaskakiwało. Gdyby miał zgadywać, powiedziałby, że Cynthia dostrzegła w takiej edukacji wyzwanie, może prestiż, szansę na karierę albo po prostu właśnie w tym była bardzo dobra i chciała stać się jeszcze lepsza.
- Popraw mnie, jeśli się mylę, ale chyba patolodzy Ministerstwa przede wszystkim zajmują się ustalaniem przyczyn gwałtownych zgonów. Jeśli to pomaga złapać winnych, też może ratować życie – skwitował, obserwując ją z uwagą. Głównie dlatego, że był ciekaw, w jaki sposób zareaguje na jego słowa. Może dlatego na kolejne pytanie odpowiedział nieco nieuważnie i dopiero po chwili. – Wzywanie duchów jest niebezpieczne i dość wyczerpujące. Wymaga też przygotowania. Niedługo czeka go całkiem sporo pracy zawodowej, szkoda więc, aby tracił siły i czas tylko na zaspokojenie ciekawości.
Przestał ją obserwować dopiero, gdy wspomniała o diabelskich sidłach. Te, na całe szczęście, trzymały się z dala, przynajmniej w tej chwili, odstraszone światłem, promieniującym z ich różdżek.
– Omal mnie tutaj nie zadusiły, gdy miałem siedemnaście lat – przyznał. Naprawdę mało wtedy brakowało i, czego wstydził się po dziś dzień, uratował go wtedy tylko głos Salazara, syk w umyśle, który przyniósł ostrzeżenie na czas – bo nieuważny chłopak zbyt wiele uwagi poświęcał poszukiwaniu trzeciego z zaklętych motyli. – Później natknęliśmy się na takie podczas prac. Strzegły jednego z przejść. Ponieważ miały jakieś dwa tysiące lat na oplecenie korytarza…
Urwał, by dopowiedziała sobie resztę. Porosły wszystko tak bardzo, że Cathala końmi by tam nie zaciągnięto. A próby podpalenia nie wchodziły w grę w podziemiach, w ciasnym korytarzu, gdy roślin było tak wiele, i mogło zaroić się od ymu, zwłaszcza, że wcześniej już przekonali się, że użycie tam ognia ze względu na inne zabezpieczenia jest ryzykowne.
– Moi krewni byli zainteresowani gadami – skwitował dość krótko tę sprawę, ani myśląc wdawać się w jakieś bardziej skomplikowane wyjaśnienia. Przynajmniej na razie. Potem zaś kiwnął głową, w odpowiedzi na jej nieme pytanie, czy może dotknąć wyrzeźbionego kształtu. Tu nie kryła się żadna pułapka. Po chwili uniósł różdżkę i na moment zgasił lumos – zaraz rozpalił je ponownie, by nie kusić diabelskich sideł, ale ta sekunda wystarczyła, aby wirujący wokół niej wcześniej motyl opadł w jedną z trzech wnęk i znieruchomiał.
– Nigdy nie byłem wielbicielem motyli. Zdają mi się nazbyt kruche. Jeżeli już, wolę pszczoły – stwierdził i znów spojrzał na Cynthię. – Wypatrzysz dwa pozostałe? – rzucił, wskazując na dwa pozostałe, motyle kształty. Wyglądało na to, że aby otworzyć to przejście, trzeba było umieścić tutaj jeszcze dwa pozostałe motyle.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Cynthia Flint (7756), Cathal Shafiq (5353)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa