03.05.2023, 21:58 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.07.2023, 18:35 przez Morgana le Fay.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Cynthia Flint - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Każdy pomyślałby, że zarówno Cynthia, jak i Cathal robią sobie żarty, gdyby ktoś zapytał, czy naprawdę umówili się na cmentarzu we wiosce czarodziejów, aby zwiedzić stary grobowiec. Nie wspominała nawet Migotce — skrzatowi domowemu w posiadłości Flintów, gdzie wybiera się pod wieczór, żeby ta przypadkiem nie musiała zdradzić jej planów ojcu, który miał dziś lub jutro wrócić na parę dni do domu, zostawiając za sobą wzburzony ocean i Amerykę. Nie miała pojęcia, co właściwie powinna wybrać na kwietniowe zwiedzanie starych miejsc pochówku, które dodatkowo zostało nazwane randką. Nie sukienkę.
Gdy dotarli pod cmentarz i weszli na główną alejkę, rozejrzała się dookoła i uniosła na kilka sekund brwi, odwracając twarz w jego stronę, mając uniesione w rozbawieniu kąciki ust ku górze. - Widzę teraz ten Twój ukryty romantyzm. - stwierdziła, poprawiając palce na jego przedramieniu, którego z przyzwyczajenia już używała za każdym razem, gdy się widzieli. Wybrała na dzisiejszy wieczór ciemne spodnie z wyższym stanem i jasną koszulę, na co zarzuciła wiosenny płaszcz. Zamiast torebki, miała niewielki plecaczek, gdzie schowała najpotrzebniejsze rzeczy, jak różdżka, trochę monet, jak i butelkę wina. Na grobach tliło się mnóstwo świec i kolorowych zniczy, w powietrzu unosił zapach chryzantem, które dumnie wystawały z wazonów. Czasem tkwiły wśród nich inne kwiaty, nawet róże, które sugerowały pożegnanie kochanków. Wydawało się jej, że cmentarz dzielił się na nowszą i starszą część. Pogoda im dopisała, niebo było prawie bezchmurne, a słońce leniwie chyliło się ku zachodowi, dzięki czemu nie było tak wielu ludzi, którzy zwiedzaliby brukowane alejki. W domach, których dachy wyłaniały się zza cmentarnego muru, pojawiały się pierwsze światła.
- Dowiedziałeś się czegoś o kamiennej dziewczynie? - nie mogła powstrzymać pytania, które cisnęło się jej na usta od samego początku. Zamieniona w posąg kobieta z przerażonym wyrazem twarzy i jej parszywy los utknęły Cynthii mocno w pamięci, znacznie gorszy niż śmierć. Wciąż była zdania, że powinni byli skorzystać z magii, aby ukrócić jej cierpienia. Nie chciała się na tym jednak skupiać zbyt długo. Nie często chciała opuszczać pracę lub pominąć wieczorne czytanie, które miało wspomóc rozwój jej kariery. Teraz gdy było tak wiele trupów, mogłaby spędzać w Ministerstwie całe noce, popijając tylko swój eliksir na bezsenność i kawę. Shafiq miał jednak do niej pewien talent, był inteligentny i intrygujący na tyle, że trudno było odmówić czegoś tak ciekawego, jak grobowiec. Jej codziennością były świeże trupy, wciąż mające zastygnięte widmo śmierci w oczach, a nie takie, które leżały w całunie od setek lat. Odkąd jednak mieli okazję spędzać ze sobą czas, zainteresowała się i takim badaniem zwłok, sięgając po odpowiednie lektury. - Żeby nie było, że się nie postarałam, to wzięłam ze sobą wino, skoro mamy randkę. Które mauzoleum jest wejściem do grobowca tej czarownicy?
Gdy tylko zapytała, rozejrzała się dookoła, wyszukując jasnymi oczami wyższe i starsze "domki" umarłych. Nie trudno było je zauważyć. Kilka miało dach tak płaski, że była przekonana, że dzieciaki spędzały na nim czas. Chłodny podmuch wiatru zakołysał gałęziami drzew, z których zerwało się stado kruków, których skrzeczenie przerwało panującą dookoła ciszę. Niewiarygodne, jak spokojnym miejscem były cmentarze, nawet jeśli odwiedzali je rozhisteryzowani ludzie, hałasując i przeżywając własne tragedie. Nie miała pojęcia, czy była dziwna, czy może trochę nienormalna lub tak upośledzona emocjonalnie, ale ją zwyczajnie uspokajały wszystkie te elementy, które składały się na całość tego miejsca. Jej twarz ponownie odwróciła się w stronę mężczyzny, lustrując go wzrokiem, jakby się nad czymś zastanawiała.