• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[8.05.1972] My boy

[8.05.1972] My boy
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#1
16.07.2023, 11:46  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.07.2023, 11:50 przez Sauriel Rookwood.)  
My boy, my boy, my boy
He ain't a man and sure as hell ain't honest

Znając Sauriela można było pomyśleć, że większość czasu zajmuje mu przeklinanie, krzywienie się, gadanie pierdół, albo leżenie do góry brzuchem. I picie. Właściwie zazwyczaj wszystko na raz. Pozornie zupełnie nic się nie zmieniło po Beltane w jego życiu codziennym. Te same brudy, tylko może trochę ich więcej. Był wielki atak, jego zdaniem bezsensowny, na Ollivanderów, a teraz był jeszcze większy na Beltane. Coś, po czym został osiągnięty jakiś... kamień milowy? Jakoś  tak? W życiach co poniektórych na pewno. Tak się jednak składało, że Sauriel nie leżał całymi dniami do góry brzuchem. Okej, może dniami tak. Kiedy nie potrzebujesz snu kwestia tego, jak wiele czasu spędzasz na nic nie robieniu była bardzo względnym pojęciem. Szczególnie, kiedy do cieni przykuwa cię obecność światła. Poniekąd jednak było tak, że Sauriel trochę unikał obecności Victorii w swoim życiu obecnie. Z jednej strony go ciągnęło, więc wpadał na chwilę, z drugiej nie chciał tych chwil przeciągać. Nie podobało mu się to, co się między nimi działo, czuł się jak opętany. A ona... co z nią było nie tak? Wszystko wykręciło się i wypaczyło, nienaturalnie - w jego własnym mniemaniu. I tak skutecznie go to odpychało, żeby potem odbił się od ściany  i wrócił. Piłeczka ping pingowa. To unikanie nie było trudne pod względem faktycznego zajmowania się rzeczami w miejscach. Wybuchło szambo i nagle cały świat zaczął inaczej funkcjonować, albo raczej - zwariował, przynajmniej na razie. Tak jak zwariowały media, zwariowało Ministerstwo. Nic dziwnego - nikt nie lubił, kiedy ulice nagle zaczynało jebać gównem.

Tego dnia jednak spał, jeśli w ogóle ten stan "małej śmierci" można było snem nazwać. Nie obudził się jednak naturalnie, instynktownie czując, że światło zachodzi i można się cieszyć urokami nocy. Nie. Zerwał się, zbudzony przez gulę rosnącą w gardle, przez związujące się jelita, przez ściśnięty żołądek. A nawet żaden z tych narządów mu nie pracował. Zerwał się i pierwsze, co miał w głowie to Victoria. Nie wiedział, co się dzieje, nie wiedział, gdzie jest, nie wiedział, że nic się nie dzieje - przecież dopiero wstał. Przecież to niemożliwe, żeby coś mu się... wydawało, przewidziało. Jeszcze mniej możliwe, żeby coś mu się śniło. Siedział na łóżku i łapał przysłowiowy oddech. Bardzo przysłowiowy. Uspakajał samego siebie. Przemawiał sobie do rozsądku - że to niemożliwe, że to nie ma sensu, że... właściwie to ten stres i napięcie tak go zżerały, że rezonowanie z faktami odchodziło na dalszy bok. Wstał i ubrał się na szybko.

Napięcie minęło szybciej niż sam to odczuwał - bo w jego odczuciach to się przeciągnęło na całą dekadę. Nie zniknął za to wkurw, który wręcz nabrał rumieńca, kiedy zmartwienie już zniknęło. Miał dość. Miał dość tego, co go nosiło - a minął dopiero tydzień. Biedny jeszcze nie wiedział, że przed nimi jeszcze jakieś 7 tygodni borykania się z tym...

Pojawił się w salonie państwa Lestrange, wychodząc z kominka, bez żadnej zapowiedzi. Przez te dwie wizyty i spotkania z Izabellą chyba sobie u niej przeskrobał na kilka następnych lat, ale tym razem nawet mimo tego, że zżerało go wkurwienie jeszcze bardziej niż ostatnim razem już nie pyskował do jakże UPRZEJMEJ pani domu. Nadal pamiętał pański bat na plecach uczący, jak się zachowywać. Na jakiś czas miało to wystarczyć, żeby trzymać w ryzach.

Ten temperament jednak nie miał być trzymany względem Victorii.

Chodził po domu jak wściekły szerszeń, bo nawet nie osa, czekając na powrót kobiety, która niby miała być na "spacerku". I kiedy tylko Victoria się pojawiła, podszedł do niej, złapał ją za kołnierz i pchnął na ścianę.

- Pojebało cię? - Miał ochotę ją uderzyć. Miał ochotę ją zrównać z parterem i dać przykazania, co wolno, a czego robić nie wolno. Mięśnie mu chodziły i pracowały. - Gdzie byłaś? Co robiłaś? - Czemu to robiła? I dlaczego odczuwał to, co odczuwał? - Miałaś na siebie uważać. Mam teraz ciągle za tobą chodzić, żebyś nie pakowała się w kłopoty? - Ciężko mówić o tym, żeby normalnie mówił. Gardłowy głos brzmiał prawie jak warknięcia.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#2
16.07.2023, 12:56  ✶  

To nie był najlepszy dzień. Najpierw złapało ją to poczucie melancholii, wyobcowania i niezrozumienia, a na domiar złego tęsknoty, która ją denerwowała, bo nie rozumiała do końca skąd się to bierze – ale było i się przy Saurielu uspokajała. Potem na spacerze w słońcu, które wcale jej nie ogrzało, spotkała Brennę, a chwilę później jakiś mugol przybiegł krzycząc, że tam jakiś stwór z zębami (tak, na pewno pies – ale najważniejsze, że uwierzył) w lesie siedzi. A jeszcze później stwór z zębami okazał się być piątką błotoryjów, które zezłoszczone próbowały zeżreć ją i pannę Longbottom. A jeszcze później (!) jeden z tych błotoryjów spektakularnie eksplodował, dzięki czemu miała na sobie… wszystko… z błotoryja. Na twarzy, we włosach, na ubraniu. I śmierdziało. Na szczęście istniały czary – więc już żadnej krwi i tkanek na sobie nie miała, ale wspomnienie zostało. Była ubrana w ciemną sukienkę do kostek, na tyle prostą, by ewentualny mugol nie stwierdził, że właśnie się wybiera na jakiś bal przebierańców, ale dla czarodzieja było jasne, że nie ma na sobie typowo mugolskich szmatek, widać też było, że nie były one tanie.

Wróciła więc do domu nieco zirytowana, ale jeszcze przed drzwiami rzuciła na siebie kolejny raz zaklęcie, by pozbyć się absolutnych resztek błota i innych rzepów, co jej się mogły w ubranie wczepić i dopiero kiedy się upewniła, że żadnego syfu do domu nie naniesie, to otworzyła drzwi. I jak gdyby nigdy nic przeszła korytarzem w głąb rezydencji, do dużego salonu, skąd planowała się skierować na górę i do łazienki. Magia magią… ale po prostu chciała się UMYĆ, by zmyć WRAŻENIE tego wszystkiego. I tu nastąpiła niespodzianka. Nie zastała swojej matki, a Sauriela.

Matka Victorii… Nie było jej w tym momencie w salonie. Po pyskówce, jaką Sauriel urządził tydzień temu, nie była zadowolona, ale chyba jednak zmartwienie o córkę w tym wszystkim wygrało. I jakoś znosiła te niemal codzienne wizyty Sauriela w ich domu. Może nawet uznała, że to jakiś *znak* i wolała jego wizyty i to, że narzeczeni mają ze sobą kontakt, niż kolejny miesiąc czy dwa ciszy. W każdym Razie Isabella zwykle ograniczała się więc do suchego „dobry wieczór”, bądź kiwnięcia głową na przywitanie, a następnie zaczynała Sauriela ignorować. I dzisiaj… Dzisiaj po prostu zmierzyła go wzrokiem, zapytana o Victorię powiedziała, że wyszła na spacer, a później zniknęła w innej części rezydencji zajmując się sobą.

Victoria zaś… Widząc tutaj dzisiaj Sauriela miała jakieś mieszane uczucie. Duża jej część poczuła jakąś taką dziwną ulgę i ucieszyła się, że go widzi. Ta mniejsza część zauważyła, że chyba coś jest nie tak. I nim się obejrzała, nie nawet zdążyła się z nim przywitać i spróbować rozchmurzyć, silne dłonie trzymały ją za materiał sukienki, a następnie pchały na ścianę, którą uderzyła plecami i na moment zaparło jej dech w piersi – i wcale nie z zachwytu. Z zaskoczenia. Zamrugała kilka razy, nim dotarł do niej sens całego zdarzenia. Nim dotarło co mówi, jak mówi i do kogo. Ale Victoria nie była strachliwa, nie było łatwo ją wystraszyć, a poza tym była w walecznym nastroju. I zaczęła sobie uzmysławiać… Być może dlaczego Anna się go bała.

Ledwo się zaręczyli, a Sauriel zaczynał na niej pokazywać swoje kolory, tak?

Jednak zamiast odpowiedzi z jej strony, doczekał się przyłożenia końcówki różdżki do swojego brzucha – bo Sauriel, kiedy tak ją pchnął na ścianę zapomniał chyba unieruchomić jej ręce, a Tori sięgnęła do kieszeni i różdżkę z niej wydobyła. I po prostu zamierzała się bronić. Bo na pewno nie będą ze sobą rozmawiali W TEN SPOSÓB.

- Odsuń się – powiedziała za to, z wyraźnym chłodem w głosie. Serce jej teraz waliło. Emocje robiły swoje. I zupełne niezrozumienie sytuacji – no bo co niby zrobiła? Nic.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#3
16.07.2023, 13:19  ✶  

Żeby zapominać o takich rzeczach trzeba jeszcze mówić o tym, że w ogóle była mowa o walce. Nie było. Był jednostronny atak, który Sauriel chciał jak i nie chciał go kontynuować - dlatego nie był tuż przy niej. Nie trzymał jej. Pchnął ją i puścił, stojąc ten jeden krok dalej. Patrząc na nią intensywnie, trzymając się w miejscu, trzymając się w ryzach. Bo przecież nie był szalony. Przecież nie był tak impulsywny, żeby nad sobą nie panować.

Bo nie był, prawda..?

Napiął się jeszcze bardziej, kiedy kobieta wyciągnęła różdżkę, zacisnął szczęki. Magiczny patyk utrzymał go w miejscu. Instynkt i nauka kazała mu stać, ale po odruchu jego ręki widać było, że chciał coś z tym jednocześnie zrobić. Odtrącić patyk, złapać go, złamać, rzucić zaklęcie. Z zewnątrz, wiedząc, że znal magię bezróżdżkową - chuj wie. Od wewnątrz - tak, odtrącić. Nastało pięć sekund pełnej napięcia ciszy, po której Sauriel rzeczywiście zrobił ostrożny krok w tył. Miękki. Bezszelestny. Ale jego mimika ani napięcie mięśni nie zmieniły się przy tym ani trochę, jakby nadal chciał skoczyć kobiecie do gardła. Bo chciał. I jednocześnie nie chciał wcale. Walczył ze sobą, żeby w miejscu ustać. I żeby tej ręki nie podnieść. Choć była to bardzo cicha i nieubrana w słowa walka.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#4
16.07.2023, 13:44  ✶  

Nie miało w zasadzie znaczenia, czy ją trzymał, czy był ciągle obok, czy się odsunął. Ważne było to, że ją pchnął na ścianę, a potem warczał do niej, jakby mu co najmniej pieska skrzywdziła. Jedyne za to co zrobiła, to po prostu wróciła z… dość intensywnego, ale nadal spaceru do domu, poirytowana. No i w zasadzie tyle. Cholera, nawet całkiem ciemno się nie zdążyło jeszcze zrobić, był dopiero wieczór, nieco późniejszy, ale nadal wieczór, a ona nie była małym dzieckiem, które musi się rodzicowi spowiadać z minuty spóźnienia na umówioną godzinę do domu. Ani się z Saurielem nie umawiała, że wróci o tej i o tej, ani do tej pory nie musiała mu mówić o wszystkich swoich planach wyjściowych – a to dzisiejsze to nawet nie był plan, a nagła potrzeba. I tyle.

Nie znali się za to od dzisiaj. Wiedziała, że Sauriel nie potrzebował różdżki, i że preferował rozwiązania… nazwijmy to… siłowo-rękoczynowe. Głównie dlatego miała teraz w dłoni różdżkę, bo zupełnie nie wiedziała czego się po nim spodziewać, skoro już zdążył ją na ścianę popchnąć, za nic tak właściwie. Do tej pory sądziła, że ich relacja nie wejdzie na takie tory, bo dlaczego by miała? Była to za to… Lampka ostrzegawcza. Bo ona na niego ręki by nie podniosła… Ale nie będzie przecież nadstawiać policzka do uderzenia. Jakiś szacunek do siebie trzeba było mieć.

- Póki się nie uspokoisz to nie mamy o czym rozmawiać – i póki się nie uspokoi i nie wyartykułuje sensownie swoich pytań, to ona mu nie zamierzała na nic odpowiadać. No bo dlaczego by miała? Co to, jakaś spowiedź? Uniosła za to wolną rękę, by lekko pomasować sobie plecy tuż poniżej karku, gdzie uderzyła o ścianę i wypuściła z ust powietrze, co brzmiało jak jakieś takie westchnięcie.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#5
16.07.2023, 14:31  ✶  

Nie znali siebie z jeszcze bardzo wielu stron. Sauriel, na ten przykład, z tej również się nie znał. Tyle razy powtarzał, że nie chce być jak swój ojciec. Skupiał się na tym, żeby być lepszym człowiekiem. Lecz nie. Mijały lata, a on zamiast się oddalać od tej wizji, stawał się coraz bardziej jak on. Jak Eryk. Oto więc scenka żywa, jak z obrazka wyciął. Czy tak wyglądało małżeństwo Anny od początku? Czy najpierw były tylko lekkie wstawki przemocy, które potem przeradzały się w terror? Sauriel rozumiał. Rozumiał Eryka. Im głębiej w to wchodził, tym bardziej czuł tę pustkę, która pozwalała ci na więcej. Kiedy już zjedziesz ze zjeżdżalni strach przed spadaniem potrafił znikać. Zaczynałeś kochać to, że nauczyłeś się latać.

Nie wiedział, jakiego ruchu się spodziewać od strony Viictorii i tak jak chciał odtrącić tę różdżkę, tak gęsia skórka informowała o strachu. Siedzieć czy ruszyć? Wycofać się czy iść naprzód? Tak czy nie? Nie. Tak? Oliwy do ognia dolało jej żądanie. Jej ustawienie warunku. Ona? Ona miała tutaj stawiać WARUNKI? JEMU? Nie wystarczająco już psuła? Nie wystarczająco mieszała? Była jak sól w oku, która nawet nie mogła wycisnąć z niego łez, żeby wypłukał swoje oczy. Tylko wkurwiała i bolała, nic więcej! Ale te wszystkie myśli i odczucia były podyktowane tylko i wyłącznie gniewem pompowanym przez puste żyły.

Sięgnął ręką gwałtowanie po różdżkę Victorii, od boku, żeby przesunąć ją w bok. W przestrzeń poza swoim ciałem.


Rzut PO 1d100 - 94
Sukces!


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#6
16.07.2023, 14:52  ✶  

Moment, w którym zaakceptowałaby, że jej partner stosuje wobec niej przemoc, byłby momentem jej końca. Znaczy… partner. Jakkolwiek należało nazwać Sauriela, ale skoro był jej narzeczonym, to było to chyba właściwe słowo, nawet jeśli nie była to ich decyzja i nie łączyła ich żadna miłość. Ale mogłaby. Wiedziała, że jej słowa i zachowanie pewnie nie działało na niego uspokajająco. Ale na Matkę kochaną – byli w JEJ domu. Na JEJ terenie. To ona nie wiedziała co się właśnie do jasnej cholery dzieje, to on wyskoczył na nią z ryjem i to on ją popchnął – niego się nie spodziewającą, a tuż przed tym, choć widziała, że był czymś zirytowany, zdenerwowany nawet, to się ucieszyła na jego widok. Teraz… Teraz jej emocje robiły totalnego fikołka. Cieszyła się, że go widzi. I jednocześnie była na niego wkurzona. I zawiedziona nim. I nie wiedziała o co chodzi. Aż ją zakuło w sercu, przez co na moment przymknęła powieki, a jej teraz ostre rysy twarzy (choć na co dzień wyglądała przecież tak delikatnie i poważnie) wykrzywił jakiś taki grymas bólu. Nie rozumiała, naprawdę nie rozumiała czym sobie zasłużyła na takie zachowanie. Do tej pory Sauriel nigdy się wobec niej tak nie zachowywał i po prostu… No nie rozumiała tego. A jakoś nie przyszło jej do głowy, że wkurwiło go tak to, co poczuł. To, co ona musiała znosić każdej nocy, kiedy już się nie widzieli, bo Sauriel szedł „pracować”. Myślała, że to tylko ona. Że to przez Limbo, że… Nie, nie połączyła faktów, ani kropek.

Otworzyła oczy, kiedy Sauriel znalazł się nieco bliżej, gwałtownym ruchem odtrącając jej dłoń, by nie celowała w niego różdżką. Jej ciemnobrązowe oczy spojrzały na Sauriela i…

To wyglądało, jakby wzrok jej się nagle zamglił. Jakby straciła ostrość widzenia, i na moment… Na moment przestała go przed sobą widzieć. Różdżka wypadła jej z ręki a plecami dotknęła ściany, ale teraz już bez pomocy wampira.


!lestrange1
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#7
16.07.2023, 14:52  ✶  
Przypomniała ci się nagle kłótnia z twoją matką. Jedna z tych, które są tak pełne emocji, że zamiast mówić, wykrzykiwałyście swoje racje, wymachując rękoma. Pamiętasz targające tobą uczucie gniewu, ale słowa...? Nic. Pustka, a przecież w tamtym momencie wydawało się to tak ważne, jakby miał skończyć się świat. W pewnym momencie matka wskazuje na drzwi. Później kopie krzesło, co trochę do niej nie pasuje. Zdajesz sobie sprawę, że wygląda w tym wspomnieniu dość młodo. A kopnięte krzesło... i reszta mebli jest w dość starym stylu. Całe wnętrze było ciężkie do zidentyfikowania. Nie pamiętałaś, co to za dom. Coś tu było nie tak... Czułaś się tak, jakby to wspomnienie było częścią ciebie, jakbyś naprawdę tam była i widziała te wszystkie rzeczy, ale dlaczego przypomniałaś sobie o tym tak nagle? Im dłużej próbowałaś przypomnieć sobie o tym, o co wam wtedy chodziło, tym bardziej bolała cię głowa. Musiałaś być wtedy malutkim dzieckiem.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#8
16.07.2023, 15:09  ✶  

Bardzo dużo złej ciszy zawisnęło między nimi. Niedowierzań, braku akceptacji na sytuację, w której siebie stawiali i złości, że w ogóle się pojawiła. To nie tak miało wyglądać grzmiało aż w uszach między nimi. A to tylko jeden gest. Jedna różdżka. Jeden rytuał.

Złapał tę różdżkę i ona sama wyślizgnęła się niemal z dłoni Victorii. Ujął ją, złapał, cofnął - do siebie. I gniew został przysłonięty przez zdziwienie. Sekundy na minutniku wydłużyły się, czas zaburzył. Jej mętne spojrzenie i jakiś rodzaj niedowładu i jego szok w reakcj na to, co się stało. A... co się właściwie stało? Pustka głowy nie była tak naprawdę pusta, bo przecież te wszystkie emocje wcale nie wygasły. Zostały tylko zmyte na moment, nakryte czymś istotniejszym - reakcją na nic. I na wszystko jednocześnie. To ja zrobiłem? Uderzyłem za mocno? Czy Victoria chciała rzucić zaklęcie, magia zaszwankowała? Tak to wyglądało - jakby sparaliżowało ją własne zaklęcie rzucone w strachu i niepewności tego, co się dzieje. Wyciągnął do niej rękę znów - ale tym razem po to, żeby ją odruchowo podtrzymać. Z jej własną różdżką w dłoni.

- Żyjesz? - Podobno nie ma głupich pytań, ale Sauriel chciał teraz jakiejkolwiek odpowiedzi, która potwierdzi to, że Victoria tu jest, że reaguje, że robi cokolwiek. I że jest w stanie mówić.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#9
16.07.2023, 15:38  ✶  

Tak jak jego prowokowała ta różdżka, tak ją prowokowała jego agresja. A i tak mimo to wgłębi serca wiedziała, że gdyby chciał jej zrobić krzywdę, to by to zrobił – przecież widziała go w akcji. I jednocześnie jak to przetłumaczyć instynktowi, skoro od razu chciała się przed nim, bronić, bo zamiast normalnie ją zapytać co się dzieje, wyjaśnić dlaczego jest zdenerwowany – to dostała to? I tak samo, gdyby ona chciała go skrzywdzić, to by go nie ostrzegała, żeby się odsunął i uspokoił, bo inaczej nie będą rozmawiać. I całkiem zasadne było uważać, że chciała rzucić na niego zaklęcie – tyle, że nie wykonała żadnego ruchu nawet nadgarstkiem, by je faktycznie rzucić.

A to wszystko przestało mieć znaczenie z powodu tego, co jej się… przypomniało. Co nagle przyszło jej do głowy, matko kochana, bardzo w porę! Jakby nie wystarczyła jej kłótnia z Saurielem, musiała sobie nagle przypominać kłótnię z… z matką. Żywą kłótnie, niemalże tak samo intensywną jak ta z Saurielem, taką gdzie trudno było utrzymać złość na wodzy i emocje, że manifestowało się wszem i wobec. Ale o co wtedy chodziło? Czemu się kłóciły? I czemu akurat TERAZ musiało jej się to przypomnieć? Nie rozumiała.

Za to zaczynała ją boleć głowa.

Mrugnęła dwa razy i zobaczyła, że spogląda właśnie na Sauriela, który ją trzymał. Chyba trzymał. Spojrzała w lewo, potem w prawo – no nie, nie okładał jej, nie targał, nie potrząsał nią, ani też na nią nie krzyczał. Tylko patrzył na nią jakiś taki zdezorientowany. I… Chyba o coś pytał? Victoria zmrużyła oczy, starając sobie przypomnieć…Nie mogąc pozbyć się wrażenia, że coś jest mocno nie tak.

- A czemu mam nie żyć? Czemu tak się na mnie patrzysz? – wypaliła, a jej złość i niezrozumienie było tylko trochę ostudzone przez ten nagły ból głowy, kiedy nie umiała sobie przypomnieć… czegoś. Czegoś chyba ważnego, skoro cała scenka przyszła jej do głowy właśnie w tym momencie? Ale irytacja wciąż w niej była. Irytacja i… to całe kłębowisko dziwnych emocji, które odczuwała względem Sauriela. - Puścisz mnie w końcu? Albo wyjaśnisz normalnie o co ci chodzi i co takiego zrobiłam, że wyskakujesz na mnie z pyskiem odkąd tylko pojawiłam się we własnym domu?

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#10
16.07.2023, 16:40  ✶  

Dwa mrugnięcia później czar stłamszenia prysł i powróciła Victoria Lestrange do własnego ciała.

Sauriel poczuł pod swoimi palcami, jak mięśnie kobiety znowu tężeją i nabierają na mocy, że to kruche ciało przestaje być kruche. Pozostawało tylko bezbronne bez magicznego patyka, ale w głowie Sauriela nie było teraz nawet malutkiej myśli o tym, że chciałby ją uderzyć. Czarnowłosy ją puścił i znów dzieliła ich ta sama odległość. Może odrobinkę mniejsza. Krok, wyciągnięcie ramienia - chyba zależy, czyjego. Przecież Sauriel nie był małym gościem - szczególnie jeśli patrzeć na wyemancypowanych arystokratów.

- Jak patrzę? - Znowu pojawiła się agresja, ucięta klatka w chwili zastoju ruszyła do przodu. Film musiał dalej trwać. - Normalnie na ciebie patrzę! - W zasadzie to tak, ale jednocześnie był moment zmartwienia. Pierwszy. Drugi miał dopiero nadejść. Mimo to ten gniew został rzeczywiście trochę ostudzony - u niego również. Przynajmniej był w stanie się już normalnie komunikować i nie patrzeć na nią jak na wroga publicznego, na którym chcesz się tylko wyżyć za wszystkie zebrane na grzbiecie krzywdy z całego tygodnia, bo "gdyby nie ona to byłoby dobrze". Wcale nie. Victoria nie była odpowiedzialna za to, co mu się przytrafiało. I nie była odpowiedzialna za to, jak go nosiło ani za to, że odczuwał, kiedy coś jej groziło. TO nie była jej wina. Kiedy jednak wchodzą w grę emocje przestaje się myśleć logicznie.

- Pytałem, gdzie byłaś i co robiłaś. - Powtórzył, znowu się napinając. - Co ty ostatnio robisz, co? W co pogrywasz? To jakiś eliksir? Czary? Nie mogę się uspokoić, ciągle mnie coś do ciebie ciągnie, WKURWIA MNIE TO. I co to było wczesnym wieczorem? CZUŁEM, że coś ci groziło.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Victoria Lestrange (5662), Sauriel Rookwood (5398), Pan Losu (150)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa