• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[6 maja 1972, Pogrzeb D.Longbottoma] Kaplica na cmentarzu w Dolinie Godryka

[6 maja 1972, Pogrzeb D.Longbottoma] Kaplica na cmentarzu w Dolinie Godryka
the kind one
don't confuse my kindness for weakness
Mierząca trochę poniżej 160 cm, o okrągłej buzi i dużych, ciemnoniebieskich oczach. Jej włosy sięgają za ramiona, są lekko kręcone o ładnym, ciemnobrązowym odcieniu - najczęściej spina je w taki sposób, by nie przeszkadzały jej w pracy, choć zdarza się i to nie rzadko), by były starannie ułożone; niezależnie od fryzury, we włosy ma wpiętą charakterystyczną, żółtą spinkę w kształcie motyla. Dani ubiera się raczej schudnie, w stonowane barwy, nie wyróżniając się w tej kwestii od reszty społeczeństwa czarodziejów. Mówi z silnym, brytyjskim akcentem. Jej uśmiech, wcześniej szeroki i beztroski, stał się delikatny oraz sporadyczny, a śmiech, głośny i zaraźliwy słychać znacznie rzadziej (najczęściej zarezerwowany jest dla bliskich jej sercu). Pachnie malinami i piwoniami, jednak jest to bardzo subtelny i delikatny zapach.

Danielle Longbottom
#1
26.07.2023, 17:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.01.2024, 20:27 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic

Wstęp


Idealną scenerią dla pogrzebów jest deszcz. Może dlatego, że pogłębia poczucie smutku i beznadziei, sprawia że ludzie czują się melancholicznie i są skłonni do rozmyślań, a dźwięk uderzających o czarne parasolki kropli i wilgotne powietrze idealnie wpasowują się do klimatu. Z jakiegoś powodu, w filmach i literaturze opisom żałoby i pogrzebów towarzyszy właśnie taka, ta nie inna pogoda. Ten dzień był jednak inny.

To był majowy, przepiękny dzień. Słońce, jakie wyglądało zza chmur dawało przyjemne ciepło i przywodziło na myśl zbliżające się wielkimi krokami lato, na które czekał prawie każdy. Jedynym elementem pogody, jakie przypominało obecnym tu zgromadzonym z jakiego powodu się tu zebrali był co jakiś czas wzmagający na sile wiatr, zrywający czapki z głów, roztrzepujący nawet najdokładniej upięte, eleganckie fryzury. Wiatr, który jakby swoim pojawieniem się próbował powiedzieć, że nie tak miało być. Że to nie tak miało wyglądać. Niezależnie od tego, jak silne były jego podmuchy i ile gałęzi zerwałby, nie mógł zrobić już nic. Nikt nie mógł.

Grupa ludzi stopniowo gromadziła się pod wejściem do kaplicy. I mimo, że Derwin był człowiekiem powszechnie lubianym co oznaczać mogłoby, że niezliczony tłum ludzi zechce go pożegnać, przy kaplicy gromadziła się znacznie mniejsza liczba żałobników, niż można by się tego spodziewać. To kwestie bezpieczeństwa, wyjaśniliby Longbottomowie, gdyby duch Derwina spytał, dlaczego podjęli taką decyzję. I mimo, że nie wydawałby się tym faktem zadowolony, zrozumiałby. Wyrozumiałość była jedną z cech, tuż obok poczucia humoru, z której był znany. Nie miałby im tego za złe. Nadeszły ciężkie czasy i nawet przyjazny sąsiad mógł okazać się tym, który w imię ideologii wbije ci nóż w plecy.

Powietrze w kaplicy było ciężkie. Zapach świeżo ciętych kwiatów, głównie białych lilii oraz kremowych mieczyków, mieszał się zapachem kadzideł oraz świec, jakie licznie zostały rozstawione po całym pomieszczeniu. Naprzeciw wejścia, oświetlone światłem słonecznym jakie wpadało przez uchylone drzwi, na marmurowym blacie stała urna, a tuż obok ustawiony był ruchomy, olejny obraz z  uśmiechniętym, przystojnym szatynem w średnim wieku. Na prawym górnym rogu zawieszona została czarna wstążeczka, sugerująca jasno - obraz przestawiał zamordowanego niedawno Derwina Longbottoma. Kapłanka, jaka stała tuż obok miała zamknięte oczy, w pełni oddana modlitwie, zdawała się nie zwracać uwagi na to, co działo dookoła. W pierwszym rzędzie dostrzec można było najbliższą rodzinę - przedstawicieli rodu Longbottom, nieco dalej ustawili się członkowie rodziny Bletchley oraz Bones. Przed zajęciem miejsca, do poszczególnych członków rodzin podchodzili wchodzący do kaplicy czarodzieje i czarownice, by nie tylko dać znać o swojej obecności, ale słabym uśmiechem oraz dobrym słowem zasygnalizować wsparcie. Lada moment miało rozpocząć się wydarzenie, na jakie nikt nie był gotowy - ostatnie pożegnanie przedwcześnie zmarłego, ukochanego członka rodziny.


Rozpoczęcie następnej tury - 29/30.07
wiadomość pozafabularna
Informacje pozafabularne
  • Z racji, że to grupówka - sugeruję podkreślać ważniejsze czynności czy imiona osób, do której zwraca się nasza postać
  • Tura trwa trzy dni - nie jest obowiązkowe, by pisać w każdej z nich. Na końcu każdego posta MG będę podawała datę rozpoczęcia kolejnej tury. Jest możliwość obsunięcia terminu rozpoczęcia nowej tury o jeden dzień.
  • Każdy post rozpoczynający nową turę będzie zaczynał się kodem [h2], co by się wyróżniał na tle innych
  • Mimo, że sesja jest zamknięta i dla zaproszonych, nie jest zabronione, żeby przyprowadzić kogoś za sobą lub pojawić się bez zaproszenia. Należy jednak liczyć się z konsekwencjami oraz reakcją rodziny.
  • W tej części eventu raczej nie ma możliwości zakładania sesji prywatnych (chyba, że tuż przed rozpoczęciem ceremonii, albo tuż po). Ewentualnie, jeśli ktoś życzy sobie wyjść przed kaplicę w trakcie.
  • Sesje prywatne będzie można zakładać w trakcie stypy, którą rozpocznę po zakończeniu tej części eventu.
  • W razie pytań, zapraszam na pw lub discorda - można łapać mnie lub Brennę



let everything happen to you
beauty and terror
just keep going
no feeling is final
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
26.07.2023, 17:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.07.2023, 21:10 przez Brenna Longbottom.)  
Ostatnie dni w umyśle Brenny zlewały się ze sobą. Były pasmem pracy, przygotowywań do pogrzebu i zbyt niewielu godzin snu. Blada, niewyspana, z włosami chwilowo potraktowanymi zaklęciem transmutacyjnym, by nie straszyć żałobników, nim znajdzie moment na zajęcie się nimi porządnie, w oficjalnym mundurze Brygady, na pewno nie prezentowała się najlepiej.
Na całe szczęście, wątpiła, by ktoś zwrócił na to uwagę, bo większość członków rodziny też nie miało obecnie swoich najlepszych dni. A pogrzeb był zamknięty między innymi po to, aby nikomu nie przyszło do głowy robić zdjęć, które później pojawiłyby się w Proroku Codziennym. Od rana powtarzała sobie, że to po prostu coś, przez co musi przejść, że być może potem zacznie być lepiej. Że właściwie nie ma prawa użalać się nad sobą, bo Danielle, Lucy, dziadek, ojciec i wujek, oni wszyscy z pewnością czują się znacznie gorzej. Ba, nawet Mavelle: chociaż dopiero od niedawna mieszkała z wujem w rodzinnej posiadłości, to teraz działy się z nią… rzeczy… przez które na pewno znosiła całą sytuację gorzej niż Brenna.
Starała się więc po prostu wyrwać trochę czasu na pomoc w załatwianiu formalności, aby choć trochę odciążyć kuzynki, a w dniu pogrzebu na nogach była od świtu. Upewniała się, że stoły w sadzie są gotowe, że przygotowano namioty, w razie, gdyby zaczęło padać (choć na razie się na to nie zanosiło), że zamówiono odpowiednie kwiaty, że skrzatka nie potrzebuje pomocy z potrawami i że od Abbottów dostarczono wino. Trochę nieświadomie, postępowała dokładnie tak, jak całe życie jej matka – też zresztą teraz gotowa wiele szczegółów wziąć na siebie, pewnie świadoma, jak wiele roboty ma większość członków rodziny w pracy.
Brenna nie płakała przed ceremonią ani potem, stojąc przed wejściem do kaplicy, bo na miejsce dotarli sporo wcześniej, ani wreszcie, gdy weszła do środka, zająć swoje miejsce. Utrzymywała niemalże kamienny wyraz twarzy: jakby jej mięśnie zastygły, niezdolne do okazania jakiejkolwiek emocji. Zerkała tylko co rusz na Danielle, Lucy, ojca i Godryka, w każdej chwili gotowa podać któremuś chusteczkę czy ścisnąć dłoń. Ze wszystkich sił starała się nie myśleć. O tym, co jest albo raczej co nie jest dalej. O wujku, o Beltane, o własnych błędach, o śmierciożercach i o tym, kto go zamordował. To nie był ani dobry moment, by wybuchać płaczem – nie, kiedy osoby bardziej do tego uprawnione mogły wymagać wsparcia – ani by wybuchać gniewem.
Niestety, to niemyślenie nie wychodziło jej najlepiej.



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Profesor G
Kilku panów w jednym ciele.
175cm. Przeciętna budowa ciała. Brązowe włosy. Piwne oczy. Zarost.

Giovanni Urquart
#3
26.07.2023, 18:41  ✶  

Najchętniej w ogóle by tam nie szedł. Traumatyczne wspomnienia nie stanowiły jedynego skutku tragedii na Beltane. Życie straciło tam wiele osób. Wśród nich był ojciec bliskiej mu osoby.

Giovanni przywdział szatę żałobną. Ubrał idealnie wyczyszczone buty. Zaczesał włosy i wyszedł na korytarz. Jego rodzice już czekali.

Pamiętał ostatnią rozmowę z Danielle o jej ojcu. Śmiali się, gdy Gio chciał się wprosić do nich na naleśniki pana Derwina. Ale nie było okazji, by ich spróbować.

Wraz z rodzicami podszedł do Danielle, Brenny i reszty siedzącej obok nich rodziny Longbottom. Skinęli głowami w milczącym powitaniu. Gio posłał Danielle słaby uśmiech, chociaż ciężko mu było. Delikatnie położył dłoń na jej ramieniu, by okazać wsparcie. Następnie poszli usiąść gdzieś dalej.


!traumadoliny
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#4
26.07.2023, 18:41  ✶  
Wokół ciebie nie dzieje się nic dziwnego.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#5
26.07.2023, 18:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.09.2023, 23:00 przez Erik Longbottom.)  

Nawet Longbottomowie nie wyszli ze starcia ze Śmierciożercami w Dolinie Godryka bez szwanku. Mogłoby się wydawać, że jak do tej pory byli wręcz nietykalni wobec wiszącego nad nimi od miesięcy niebezpieczeństwa. Może i pchali się w niebezpieczne sytuacje, ale koniec końców wychodzili z nich cało. Teraz nie dość, że byli poobijani, to teraz żegnali członka najbliższej rodziny.

Wielkie, fioletowawe limo, które Erik nosił pod okiem od Beltane, dalej mu towarzyszyło, chociaż powoli zaczynało znikać. Ubrany w ciemny garnitur, krążył wokół członków rodziny, starając się ich odgrodzić od potencjalnych zbyt ciekawskich gości, których mogli mijać. W duchu liczył, że przed ceremonią uda mu się w pełni wykurować, jednak z rana wiedział, że nie było to możliwe. Nie chciał też zaprzęgać do roboty siostry, co by zmieniła nieco jego wygląd, korzystając ze swych wyjątkowych umiejętności. Bądź co bądź, tego dnia jego aparycja niezbyt się liczyło. Priorytetem było godne pożegnanie krewniaka.

— Zdążyłem zapomnieć, jak tu ciasno — mruknął sucho do Brenny, gdy przebijali się wraz z resztą familii do pierwszych rzędów. Czy wnętrze faktycznie było takie przytłaczające, czy to po prostu jego unikalna perspektywa prawie dwumetrowego dryblasa?['/a]
[a]Starał się nie patrzeć na boki, a skupić na tym, aby po prostu dotrwać do końca uroczystości. Teraz gdy znaleźli się w murach kaplicy, ciężko było mu powstrzymać nawrót wspomnień związany z niedawnym pogrzebem Simone. Skrzywił się na nieprzyjemne ukłucie w okolicy serca. Nie, lepiej było o tym nie myśleć, jak o wielu innych rzeczach, które miały miejsce od tamtego dnia. Nie ten czas, nie to miejsce.

Gdy zaczęli do nich podchodzić kolejni goście, poczuł gulę w gardle. W normalnych okolicznościach budynek byłby wypchany po brzegi, jednak nawet ten mniejszy tłumek wzbudzał w nim nieco mieszane odczucia. Spróbował wykrzesać na twarz uprzejmy uśmiech, jednak ilekroć próbował unieść kąciki ust, te automatycznie opadały.

Erik stanął nieopodal Brenny i Danielle, gotów w każdej chwili przejąć pałeczkę w kwestii przyjmowania wyrazów współczucia. Nie powinny robić tego wszystkie same.




the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#6
27.07.2023, 01:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.07.2023, 23:58 przez Patrick Steward.)  

Patrick wszedł do kaplicy zaraz za dziadkami. Obrzucił krótkim spojrzeniem urnę i obraz przedstawiający Derwina Longbottoma, a potem poszukał wzrokiem Lucy i Danielle. Zapatrzył się na obydwie, nie do końca wiedząc, czy powinien w tej chwili do nich podejść, by złożyć im kondolencje, czy też schować się w kącie i poczekać aż będzie po uroczystości. Wreszcie jego wahanie wykorzystał dziadek i wcisnął mu w ręce wieniec z liliami, więc Steward musiał ruszyć ku pierwszym rzędom, by go przekazać któremuś z Longbottomów.
Nie miał na sobie garnituru. Planował go założyć, ale babcia była święcie przekonana, że trupie zimno jego skóry dało się ogrzać dodatkowym swetrem lub parą grubych skarpet. Miał więc na sobie czarne spodnie od garnituru, białą koszulę od garnituru i gruby, czarny sweter. Pewnie powinien się przeciwstawić, był w końcu dorosłym mężczyzną, ale jakoś nie potrafił. Nie w takim dniu, gdy wybrali się na pogrzeb by pożegnać ukochanego przez Lucy i Danielle ojca. Patrick został sierotą zbyt wcześnie, by pamiętać swoich rodziców, ale wychowali go dziadkowie i podświadomie traktował ich trochę jak rodziców zastępczych.
Poza tym czuł się okropnie niewłaściwie w tym miejscu. Patrząc na uśmiechniętą twarz Derwina, mimowolnie wracał wspomnieniami do twarzy swojego ojca, którego spotkał w Limbo. I jak Longbottom okazał się rodzicem kochającym i opiekuńczym, tak jego własny… Patricka coś ściskało w żołądku, gdy myślał o tym, że nawet po śmierci pozostał lojalny Grinewaldowi. Chyba nie chciał o tym wiedzieć. Chyba wolał fantazje babci i milczenie dziadka.
Zanim zdecydował się na podejście do Lucy i Danielle (tam zresztą przodem ruszyli dziadkowie), przystanął obok Erika Longbottoma.
- Zabierzesz ode mnie wieniec? Założę się, że dużo lepiej ode mnie wiesz, gdzie powinien stanąć – powiedział cicho, wręczając mu go.
Wieniec wyglądał jak wieniec. Babcia najwidoczniej dowiedziała się wcześniej, że motywem przewodnim uroczystości będą lilie, bo i w tym znalazły się te kwiaty. Była również szarfa żałobna z krótkim napisem.
- Trzymają się jakoś? – zapytał jeszcze, ledwo dostrzegalnie wskazując podbródkiem na siostry. Od tego jak wyglądały, jak się zachowywały i co odpowiedział mu Erik, zależało jak sam miał się wobec nich zachować.
Jeśli zauważył stojące w pobliżu Mavelle i Brennę, przywitał się z nimi kiwnięciem głową.
Alchemiczny Kot
I cannot reach you
I'm on the other side
Avelina mierzy 157 centymetrów wzrostu i waży około 43 kilogramów. Nie jest blada, wręcz zawsze opala się na brązowo. Ma ciepłe brązowe oczy, które podejrzliwie patrzą na obcych i radośnie na przyjaciół. Usta ma pełne i czasami pomalowane czerwoną szminką, gdy się uśmiecha pokazuje przy tym zęby nie mając nad tym kontroli. Włosy ma brązowe i zwykle proste. Czasami jak nie zadba o nie to puszą się jej od wilgoci. Ubiera się w szerokie, kolorowe spodnie i luźne bluzy. Czasami narzuci na siebie szatę. Na pierwszy rzut oka Avelina sprawia wrażenie osoby spokojnej i cichej. Wokół niej zawsze unosi się zapach palonego drewna, pod którymi tworzy swoje mikstury oraz suszonej nad kominkiem lawendy. Nie jest to zapach szczególnie mocny, ale wyczuwalny. Dopiero przy bliższym poznaniu można stwierdzić, że jest też wesoła i czasami zabawna. Jest osobą dosyć sprzeczną, ponieważ walczą w niej dwie osoby październikowy Skorpion i numerologiczny Filozof.

Avelina Paxton
#7
27.07.2023, 17:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.07.2023, 20:40 przez Avelina Paxton.)  

Avelina była zdruzgotana informacją o śmierci Derwina. Nie umiała tego ułożyć sobie w głowie za żadne skarby. Danielle była jej przyjaciółką odkąd pamiętała, a nawet to nie pomagało jej wyobrazić sobie jak bardzo dziewczyna musiała być zdruzgotana. Przybyła tutaj sama, bez swojej rodziny, ponieważ jej rodzice znowu byli poza miastem. Nie miała pojęcia kiedy będą z powrotem, to ją trochę cieszyło, że nie uczestniczyli w tamtych tragicznych wydarzeniach.

Nie wiedziała, czy powinna teraz zawracać głowę Danielle swoimi słowami, bo wiedziała, że każdy będzie chciał do nich podejść, nie wiedziała, czy dziewczyna zniesie to wszystko. Wolała się z nią spotkać samotnie i w odpowiedni sposób pocieszyć, w taki w jaki ona by tego potrzebowała, a nie w taki w jaki społeczność oczekiwała, że powinna przyjmować.

Ostatecznie zdecydowała się stanąć na tyle, pod ścianą z wieńcem w dłoniach czekając, aż wszystko się rozpocznie i w końcu zakończy. Jeśli Danielle ją dostrzegła skinęła do niej tylko głową w ramach wsparcia. Wiedziała, że Danka jeśli będzie jej potrzebować to się do niej odezwie, a czas na rozmowy będzie na stypie. Chciała teraz dać rodzinie Longbottom trochę przestrzeni dla siebie, a nie na puste słowa, że wszystko będzie dobrze. W takich sytuacjach nic nie jest dobrze. Sama nie chciałaby słów od innych ludzi, chciałaby samotności i tylko bliskich przy sobie, nic poza tym.

Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#8
27.07.2023, 20:35  ✶  

Wiadomość o tym, że Derwin Longbottom zginął na Beltane była kolejną z tych bardzo złych. Victoria nie od razu wróciła do pracy, a gdy już pojawiła się w Ministerstwie i nigdzie go nie spotkała – założyła, że pewnie jest w terenie, tyle przecież pracy mieli. Jakież więc było jej zdziwienie, kiedy dostała sowę. Z naprawdę okropną wiadomością. Derwin był jedną z tych osób, które szkoliły ją przez trzy lata – zdążyła go więc poznać. A na pewno jego humor, który znosiła zwykle z kamienną twarzą, bądź bardzo leciuteńkim uśmiechem.

Do kaplicy weszła w mundurze aurora, w końcu mieli dzisiaj pożegnać kogoś, kto odszedł na służbie. Zupełnie więc nie pasowała do garniturów i sukienek żałobnych członków rodziny Longbottoma, kiedy w butach wiązanych do kolan, pasie z klamrą Ministerstwa, koszulą i marynarką, z bukietem lilii w rękach przeszła na przód budyneczku by złożyć tam kwiaty. Choć była stosunkowo niewysoką i szczupłą kobietą, ciężkie buty zrobiły swoje i pewnie odrobinę uwagi na nią skierowały, choć bardzo się starała stąpać najciszej jak potrafiła. Złożyła więc bukiet przy innych kwiatach, zerknęła przelotnie na urnę i obraz, i wycofała się, nie chcąc teraz podchodzić do córek Derwina, ani do tej najbliższej rodziny – nie był na to odpowiedni czas. Nie stanęła na samym tyle, za to zajęła miejsce gdzieś po środku kaplicy.

Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#9
27.07.2023, 22:27  ✶  

Beltane okazało się być wydarzeniem, które zmieniło wiele w świecie czarodziejów. Poplecznicy Voldemorta zaatakowali. Wiele osób zostało rannych, wielu zginęło. Nora Figg straciła kota, który był jednym z jej najbliższych towarzyszy, starała się to jakoś przetrawić, szło jej to jednak ciężko. Kiedy przeczytała jednak list, który dostała od Danielle dotarło do niej, że mogło być gorzej. Jej serdeczna przyjaciółka straciła bowiem tej nocy ojca. Norka go znała, w końcu była częstym gościem w domu Longbottomów, większość z nich była jej bliższa niż rodzina. Straszne to były wieści. Nie potrafiła sobie wyobrazić bólu przyjaciółki. Wiedziała jednak, że musi ją wesprzeć w tej trudnej chwili.

Panna Figg nim znalazła się w kaplicy odprowadziła małą Mabel do swoich rodziców. Ustaliła z matką, że to ona pojawi się na ceremonii w końcu była z nimi najmocniej związana. Ojciec musiał zostać w Ministerstwie, także była jedyną reprezentantką swojej rodziny. Dzień był słoneczny, piękny. Wiosna nareszcie rozgosciła się na dobre. Czerń, którą przyodziała przyciągała promienie słoneczne. Wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle, zazwyczaj bowiem nosiła się na pstrokato, tym razem musiała przyodziać znienawidzony przez siebie kolor. Kojarzył jej się on z żałobą, dlatego go tak bardzo nie lubiła.W dłoni trzymała wielki bukiet białych lilii.

Wzięła głęboki oddech nim wstąpiła do wnętrza kaplicy. Rozejrzała się szybko po wnętrzu. Wpatrywała się w Erika, jakby chciała przyciągnąć jego wzrok. Od czasu Beltane miała wrażenie, że mocniej niż zwykle czuje się z nim związana. Będzie musiała z nim później zamienić słówko lub dwa.

Wsunęła się w najbliższą ławkę, nie uważała, że powinna pchać się do przodu, to było miejsce rodziny. Czekała na rozpoczęcie ceremonii.

broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#10
28.07.2023, 22:15  ✶  

Wszystko było nie tak.
  Bardzo nie tak – co uderzało jakoś mocniej, gdy po raz ostatni, przed wyjściem z pokoju, przeglądała się w lustrze, by sprawdzić, czy każdy element munduru znajdował się na swoim miejscu, a całość prezentowała wręcz nieskazitelnie. Na co dzień nie przywiązywała takiej wagi do detali, ale teraz…
  … teraz żegnała członka własnej rodziny. Nikt nie był wieczny, wiedziała to, sam wybrał niebezpieczną ścieżkę – to też wiedziała. Bo w przypadku aurorów i brygadzistów jednak nietrudno o opuszczenie tego świata poza własnym łóżkiem; w chaosie i krwi, nie w otoczeniu najbliższych.
  I tak czuła posmak goryczy, przemieszany z czymś innym.
  Bo Beltane odcisnęło swoje piętno, sięgające znacznie dalej niż jedyne chłód ciała.
  Teraz jednak, gdy znajdowała się w pierwszym rzędzie, musiała trzymać fason. Nie mogła się rozsypać, musiała być twarda – a tak przynajmniej sobie wmawiała. Choć tak naprawdę czuła się rozdarta przez wydarzenia ostatnich dni, odkrycie wspomnień, które nie należały do niej tak naprawdę tylko pogarszało sprawę. Choć była bliska stanu, w którym zostawało tylko zaszyć się w ciemnym kącie, zamknąć drzwi na siedem spustów i zostać całkowicie sam na sam ze wszystkimi myślami, z dala od ludzi, rodziny, wszystkich.
  Tak, nie było z nią najlepiej. Co nie zmieniało faktu, że naprawdę ze wszystkich sił starała się odpychać cały ten chaos, skupiać się na tu i teraz, wspierać jak tylko mogła, gotowa wyprowadzić mocno niepożądanych gości, gdyby takowi jednak tu ściągnęli, postawić do pionu tych, co śmieliby zakłócić przebieg ceremonii czy tak po prostu, przejąć przyjmowanie kondolencji, gdyby córki Derwina i dziadek najzwyczajniej w świecie przestawali dawać radę. Tak że naprawdę, rozsypanie się tu i teraz nie było czymś, w co celowała, wręcz przeciwnie.
  Przywitanie z Patrickiem, który podszedł przecież z wieńcem na przód było krótkie – posłała mężczyźnie blady uśmiech i również skinęła głową.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Mavelle Bones (1524), Brenna Longbottom (1777), Erik Longbottom (1873), Nora Figg (852), Giovanni Urquart (725), Patrick Steward (1277), Samuel Carrow (294), Victoria Lestrange (540), Lucy Longbottom (911), Danielle Longbottom (1393), Pan Losu (7), Avelina Paxton (433), Pandora Prewett (659)


Strony (4): 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa