Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Wstęp
Idealną scenerią dla pogrzebów jest deszcz. Może dlatego, że pogłębia poczucie smutku i beznadziei, sprawia że ludzie czują się melancholicznie i są skłonni do rozmyślań, a dźwięk uderzających o czarne parasolki kropli i wilgotne powietrze idealnie wpasowują się do klimatu. Z jakiegoś powodu, w filmach i literaturze opisom żałoby i pogrzebów towarzyszy właśnie taka, ta nie inna pogoda. Ten dzień był jednak inny.
To był majowy, przepiękny dzień. Słońce, jakie wyglądało zza chmur dawało przyjemne ciepło i przywodziło na myśl zbliżające się wielkimi krokami lato, na które czekał prawie każdy. Jedynym elementem pogody, jakie przypominało obecnym tu zgromadzonym z jakiego powodu się tu zebrali był co jakiś czas wzmagający na sile wiatr, zrywający czapki z głów, roztrzepujący nawet najdokładniej upięte, eleganckie fryzury. Wiatr, który jakby swoim pojawieniem się próbował powiedzieć, że nie tak miało być. Że to nie tak miało wyglądać. Niezależnie od tego, jak silne były jego podmuchy i ile gałęzi zerwałby, nie mógł zrobić już nic. Nikt nie mógł.
Grupa ludzi stopniowo gromadziła się pod wejściem do kaplicy. I mimo, że Derwin był człowiekiem powszechnie lubianym co oznaczać mogłoby, że niezliczony tłum ludzi zechce go pożegnać, przy kaplicy gromadziła się znacznie mniejsza liczba żałobników, niż można by się tego spodziewać. To kwestie bezpieczeństwa, wyjaśniliby Longbottomowie, gdyby duch Derwina spytał, dlaczego podjęli taką decyzję. I mimo, że nie wydawałby się tym faktem zadowolony, zrozumiałby. Wyrozumiałość była jedną z cech, tuż obok poczucia humoru, z której był znany. Nie miałby im tego za złe. Nadeszły ciężkie czasy i nawet przyjazny sąsiad mógł okazać się tym, który w imię ideologii wbije ci nóż w plecy.
Powietrze w kaplicy było ciężkie. Zapach świeżo ciętych kwiatów, głównie białych lilii oraz kremowych mieczyków, mieszał się zapachem kadzideł oraz świec, jakie licznie zostały rozstawione po całym pomieszczeniu. Naprzeciw wejścia, oświetlone światłem słonecznym jakie wpadało przez uchylone drzwi, na marmurowym blacie stała urna, a tuż obok ustawiony był ruchomy, olejny obraz z uśmiechniętym, przystojnym szatynem w średnim wieku. Na prawym górnym rogu zawieszona została czarna wstążeczka, sugerująca jasno - obraz przestawiał zamordowanego niedawno Derwina Longbottoma. Kapłanka, jaka stała tuż obok miała zamknięte oczy, w pełni oddana modlitwie, zdawała się nie zwracać uwagi na to, co działo dookoła. W pierwszym rzędzie dostrzec można było najbliższą rodzinę - przedstawicieli rodu Longbottom, nieco dalej ustawili się członkowie rodziny Bletchley oraz Bones. Przed zajęciem miejsca, do poszczególnych członków rodzin podchodzili wchodzący do kaplicy czarodzieje i czarownice, by nie tylko dać znać o swojej obecności, ale słabym uśmiechem oraz dobrym słowem zasygnalizować wsparcie. Lada moment miało rozpocząć się wydarzenie, na jakie nikt nie był gotowy - ostatnie pożegnanie przedwcześnie zmarłego, ukochanego członka rodziny.
- Z racji, że to grupówka - sugeruję podkreślać ważniejsze czynności czy imiona osób, do której zwraca się nasza postać
- Tura trwa trzy dni - nie jest obowiązkowe, by pisać w każdej z nich. Na końcu każdego posta MG będę podawała datę rozpoczęcia kolejnej tury. Jest możliwość obsunięcia terminu rozpoczęcia nowej tury o jeden dzień.
- Każdy post rozpoczynający nową turę będzie zaczynał się kodem [h2], co by się wyróżniał na tle innych
- Mimo, że sesja jest zamknięta i dla zaproszonych, nie jest zabronione, żeby przyprowadzić kogoś za sobą lub pojawić się bez zaproszenia. Należy jednak liczyć się z konsekwencjami oraz reakcją rodziny.
- W tej części eventu raczej nie ma możliwości zakładania sesji prywatnych (chyba, że tuż przed rozpoczęciem ceremonii, albo tuż po). Ewentualnie, jeśli ktoś życzy sobie wyjść przed kaplicę w trakcie.
- Sesje prywatne będzie można zakładać w trakcie stypy, którą rozpocznę po zakończeniu tej części eventu.
- W razie pytań, zapraszam na pw lub discorda - można łapać mnie lub Brennę
beauty and terror
just keep going
no feeling is final