• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[7.06.1972] Burzowe chmury

[7.06.1972] Burzowe chmury
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#1
06.08.2023, 09:13  ✶  

Nic nie zwiastowało tego, że burza miała pojawić się na niebie. Lecz się pojawiła. Nie miała barwy czarnych chmur ani przebłysków błyskawic. Nie miała nawet formy burzowych chmur. Niebo było czyste (brudne od brudu miasta), pojedyncze gwiazdy migotały na niebie i panował całkowity spokój.

To jest - dopóki Sauriel Rookwood nie wypadł z zielonych płomieni kominka fiuu, absolutnie przejęty. Absolutnie podekscytowany. Jakby nie patrzeć - to był rzadki widok. A dla Victorii taki widok nie nadarzył się do tej pory wcale.

Przez moment Sauriel kłócił się ze skrzatem, że on już musi iść, już musi biec, że prowadź mnie do Victorii. I byłby sam biegał po tym domu jak wariat, gdyby nie to, że biedny skrzat go zatrzymywał - przecież jego obowiązkiem było przyjęcie gościa, dopóki nie pojawi się ktoś, kto mógł go przyjąć. A Sauriel ani nie chciał płaszcza ściągnąć, ani nic, gotów w tych brudnych butach biegać wszędzie, Pani Domu by się zdenerwowała... Ale w końcu skrzat powiedział, że panienka Lestrange jest w swoim pokoju. I żeby poczekał, to on..! To on zapowie. Ale Sauriel skrzata wyminął, a ten teleportował się szybko do pokoju Victorii, żeby ją uprzedzić, że panicz Rookwood przyszedł ją odwiedzić i że on przeprasza, ale nie miał jak go zatrzymać. Tak mniej-więcej. Bo Sauriel rzeczywiście pobiegł jak szalony, rzucając tylko "dobru wieczór!" w biegu do matki Victorii. Nawet na nią nie spojrzał, bo przecież ta słyszała zamieszanie i chciała przyjść zobaczyć, kto burzy spokój jej domu. Oto i niepoprawny narzeczony jej córki. Lecz cóż, sama jej takowego wybrała.

- Victorio! - To chyba był też jeden z bardzo nielicznych razy, kiedy Sauriel się do kogoś zwrócił imieniem. Nawet nie zapukał. Wpadł przez te drzwi jak strzała zapominając, jak się powinno zachowywać w domu damy i jak powinien się zachowywać czystokrwisty czarodziej. Oczywiście, że zapomniał, bo jego narwana natura pulsowała tylko jednym - żeby już, teraz, natychmiast powiedzieć jej o tym, czego szukał od miesiąca. A pojawiło się samo. Prosto w najpopularniejszej gazecie czarodziejskiej. - Jest lek! - Lek. Jakby to była jakaś choroba! Trzymał gazetę w swojej dłoni i teraz ją pokazał przed siebie, podchodząc do Victorii. Miał już ją nawet otworzoną, zagiętą na odpowiedniej stronie. - Zobacz! - Podszedł do niej i pokazał nerwowym ruchem. Nerwowym z tego szczęścia. Szczęścia, że w końcu jest wizja zerwania tego... tego okropieństwa! Które może jemu przeszkadzało psychicznie, ale Victorii nie ułatwiało w ogóle życia i rujnowało ją na płaszczyźnie zarówno psychicznej jak i fizycznej.

Artykuł dotyczył zerwania więzi spowodowanego przez Beltane.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#2
06.08.2023, 11:57  ✶  

Matka Victorii chyba już przestała zwracać uwagę na Sauriela. W ciągu ostatniego miesiąca był w posiadłości tak często i robił zamieszanie, a jej córka dotąd go nie wyrzuciła za drzwi, że z umiarkowanym zainteresowaniem oglądała „kłótnię” ze skrzatką, a potem tylko wymruczała „dobry wieczór”. Takie były fakt: sama go wybrała i chociaż nadepnął jej już na odcisk, to w tym wszystkim przecież nie chodziło o Sauriela czy Victorię… a przynajmniej częściowo nie o nich bo jednak człowiek uczył się na błędach i Isabella nie zamierzała drugi raz popełniać tych samych i te zaręczyny wyglądały zupełnie inaczej niż poprzednie. Biorąc pod uwagę, że młodzi się dogadywali… tym razem zrobili to dobrze, pani Lestrange gratulowała sobie w duchu… I wróciła do czytania swojej książki, chociaż uznała, ze może jednak pora przenieść się do sypialni…

Nieważne.

Victoria siedziała w pięknej, białej, koronkowej koszuli nocnej i właśnie notowała wspomnienia dzisiejszego dnia w swoim pamiętniku. Odkąd rozpoczął się jej problem ze wspomnieniami, z podejrzeniem, że być może widzi wspomnienia swojej babci, naprawdę zaczęła wszystko spisywać – by nic jej nie umknęło. Żaden dzień, żadna ważniejsza myśli. Skrzatka Strzałka pojawiła się w jej pokoju z trzaskiem i była całkiem spanikowana, kiedy szybko mówiła, że Sauriel jest, idzie i nie zdążyła go zatrzymać i że przeprasza strasznie, że wymierzy sobie karę… Victoria musiała złapać piąstkę elfika, by ta nie zaczęła okładać się po głowie, w końcu spróbuj zatrzymać Sauriela… Zresztą słyszała jego ciężkie kroki na schodach.

- Nic nie szkodzi – powiedziała Strzałce. - Nic się nie stało – dodała zaraz szybko i porwała z oparcia krzesła ciemnozielony satynowy szlafrok. Właśnie pospiesznie zawiązywała go w pasie, kiedy drzwi jej pokoju się otwarły i wpadł przez nie Rookwood.

Victorio. Victoria uniosła wyżej brwi, bo żeby tak ją nazywał to chyba jeszcze nie słyszała. Zwykle zwracał się do niej albo bezosobowo, albo zdrabniał jej imię do Tori, albo Viki. Strzałka skuliła się i schowała za nogami brunetki. Jej ciemne włosy, rozczesane do spania, spływały teraz rozpuszczone na jej ramiona i plecy. Sama zaś Victoria wodziła wzrokiem za wampirem.

- Saurielu – odpowiedziała mu w tym samym tonie – chociaż nie było w niej entuzjazmu, ani tej energii, którą tryskał on. - Jaki lek – nie rozumiała co on jej tutaj pierdzieli. Lek na co? Kto był chory? Patrzyła na niego teraz sceptycznie, kiedy mało brakowało a obijałby się jak piłka od ścian i mebli, tak go nosiło. - Uspokój się i siadaj, nie pali się chyba – pod jedną ze ścian stał okrągły stolik z ażurowym obrusikiem i fotel, obok tego stojąca lampa. Było też łóżko. No i toaletka, która została przez Victorię chwilowo potraktowana jako biurko, gdzie jeszcze przed momentem siedziała Victoria. Ale wzięła od niego tę gazetę i zerknęła najpierw na tytuł artykułu, potem na numer strony, potem na Sauriela, jakby go coś strzeliło…

- Ty tak serio? Przecież to nie jest żadna choroba i na pewno nie ma tu nic o leku. Czytałam to rano – było to za to potwierdzenie, że to jednak sprawka rytuału z Beltana… Sprawka miłej zabawy… To było Beltane, a nie jej wina tego, że weszła do Limbo i z niego wyszła. Była to pewna ulga… Ale tylko pewnego rodzaju.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#3
06.08.2023, 13:01  ✶  

Z jednej strony - Sauriel nie był kretynem. Victoria wierzyła w niego bardziej, niż on wierzył w samego siebie, ale nie zmieniało to tego, że nie był debilem. Nie tak do końca. Łaził, dopytywał, wypytywał ludzi czy znają jakąś wróżkę na tę przypadłość, wywoływacza duchów, kurwa magika z kapeluszem! Lekarza! Cokolwiek! Trafił do różnych dziwnych osób tym trafem. Temat między nim a Victorią apropo tego w zasadzie umarł, przeszedł do codzienności, ale Sauriel, dzisiejsza burzowa chmura (czy może to ten temat nią był?) nie zapomniał ani na moment. I chociaż też nie zawsze miał momenty, by naprawdę aktywnie szukać - szukał. Takim sposobem któregoś poranka (wieczora) odpowiedź przyszła do niego sama. Spadła z nieba, albo z Proroka codziennego, jak błyskawica i olśniła go. Swoją wiedzą. Swoim sprecyzowaniem. Czy Prorokowi zawsze można ufać? Aaach. Wątpliwe. Żadnym piśmadłom nie można ufać na pewno, bo zależało od tego, kto je pisał. Albo z kim aktualnie robiono wywiad. W końcu ludzie uwielbiali wypowiadać się na tematy, na które nie mieli pojęcia. Tak jak Sauriel nie był sprecyzowaniem elegancji i klasy, tak dnia dzisiejszego to w ogóle wyglądał, jakby dopiero co z łóżka wypadł. Ledwo włożył koszulę, jakiekolwiek spodnie i pewnie jakby nogawki podwinął to i skarpety miałby nie do pary, a majtki na drugą stronę. Na szczęście nie chwalił się ani jednym, ani drugim. Nawet swojej ulubionej kurtki nie założył! Koszula w paski, fakt, ciemna, ale przy jego codziennym stylu bycia wyglądała prawie śmiesznie. Zwłaszcza, gdy był taki rozczochrany.

- No lek! Na to połączenie! - Jak ona mogła nie wiedzieć, jaki lek! Przecież to takie oczywiste, największy problem Sauriela w ostatnim miesiącu, co spać mu spokojnie nie dawał! Brzmiało śmiesznie, ale mniej więcej tak było. Mniej-więcej bo akurat z zasypianiem Sauriel problemy miał żadne. Kładł się i jak chciał zasnąć - zasypiał. Tyle. Rozejrzał się po pokoju, kiedy padło hasło u uspokojeniu się i żeby sobie klapnął w poszukiwaniu krzesła. Znalazł, usiadł, wykonał, wbijając zaraz uważne spojrzenie w Victorie, żeby tylko czasem nie kazała mu czekać! Fakt, minimum brakowało, żeby odbijał się od ścian jak w magicznych bajkach dla dzieci. Oddał jej i czekał, aż spojrzy. - No może nie choroba, ale klątwa! Nie ważne! - Dla jednych błogosławieństwo, dla innych klątwa. W takim przypadku to nie było wcale oczywiste i chyba zależało, kto patrzy. Natomiast... w definicji klątwa na pewno nie. W końcu to był rytuał miłosny, jak nazwa wskazywała, a intencja jego nie była zła. Ciężko powiedzieć.

Zabrał jej gazetę, spojrzał na nią. I wyciągnął drugą. Czarodzieje: Fakt, jak głosił tytuł, może i nie był czasopismem wyciągniętym całkowicie z odmętów, ale nie brakowało w nim wymyślnych historii pod tytułem "i wszyscy śmiali się i dokazywali" czy mądrości głoszonych przez różne wróżki. I może niektóre nawet były prawdziwe, kto wie? Tym nie mniej Sauriel szybko go przekartkował i też jej pokazał. Artykuł wróżki Aidy, która uważała, że każdy rytuał można przełamać i nie ma od tego wyjątków i już ona się postara, żeby zdjąć go z każdego, kto tego zapragnie. I nawet nie to, że akurat wierzył wróżce Aidzie czy innej Esmeraldzie... Sauriel w końcu czasem robił rzeczy, zanim pomyślał. Ta była jedną z nich.

- No może ta akurat nie, ale pisze z sensem! - Powiedział ze świętym przekonaniem. Człowiek miał coś takiego, że jak w coś wierzyć chciał to zaczynał wierzyć różnym głupotom. Nawet największym bajkom. - Może... bo może potrafi. NIE WIEM, ZAPYTAM. - Obruszył się jakby na zapas, gotów na krytyczne spojrzenie Victorii.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#4
06.08.2023, 14:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.08.2023, 14:52 przez Victoria Lestrange.)  

- Możesz iść, nic się nie dzieje, Strzałko – Victoria odwróciła się i zwróciła do skrzatki, na moment zupełnie ignorując rozemocjonowanego Sauriela.

To nie było tak, że temat ją nie obchodził. Że był dla niej nieważny. Jakby na to nie patrzeć – spędzał jej sen z powiek i to dosłownie, bo czasami potrafiła się obudzić, niemal zlana potem, z uczuciem niepokoju, po prostu podskórnie wiedząc, że coś grozi Saurielowi. I nic, absolutnie nic, nie mogła na to poradzić. Oczywiście, że ją to wkurzało. Już nawet pal licho to, że tak ją do Sauriela ciągnęło, że chciała przy nim być, dotykać go… Powstrzymywała się. Ale jej życie wywróciło się do góry nogami i akurat TO był jej najmniejszy problem, choć może trudno było w to uwierzyć. Ale ta więź, cokolwiek ich połączyło… nie sprawiała, że musiała nauczyć się na nowo „żyć” – w zimnie, nie sprawiała, że ludzie rozpoznawali ją na ulicy, że miała więcej roboty w pracy, albo że mieszało jej się w głowie od nieswoich wspomnień. Prawdę mówiąc, przebywanie przy Saurielu sprawiało, że czuła się dobrze, lepiej, że robiła się spokojniejsza… Więc ze wszystkiego co się działo, to przeszkadzało jej zdecydowanie najmniej, dlatego obecnie… po prostu to akceptowała. Oprócz tych problemów ze snem bardziej to na jej życie nie wpływało, nie paraliżowało go.

- Jaki znowu lek, wysłów się w końcu – już mu powiedziała, czytała to rano. Były tam relacje dwóch kobiet, które opisywały swoje uczucia po miłosnym rytuale na sabacie. Uczucia, które targały też Victoria, więcej niż raz, więcej niż dwadzieścia razy. Było o tym, że niektórzy brali rozwód – ale ona i Sauriel rozwodu wziąć nie mogli, bo nawet nie byli małżeństwem, więc to raczej żadne rozwiązanie. Poza tym, czy więź rozróżniała, że ludzie się rozeszli? Chyba nie, skoro ich połączyła, a na razie byli dopiero zaręczeni.

Zabrał jej Proroka Codziennego i zaraz wcisnął w ręce drugą gazetę. Victoria najpierw bardzo uważnie spojrzała na Sauriela, a dopiero potem na tekst, który zaczęła czytać. Wróżka Aida blablabla. Jak dla Victorii – stek bzdur. Jakby to była prawda, to by to opublikowali w gazecie, którą się poważa, a nie w jakimś szmatławcu dla jebniętych.

- Z sensem – powtórzyła za nim i przekartkowała gazetę, by zerknąć na jej tytuł. Skrzywiła się wyraźnie, po czym otworzyła pisemko na jakiejś losowej stronie i spojrzała na artykuł. - „Niesamowity skandal w Ministerstwie Magii. Magiczna Kostka Rubika okazała się przywoływaczem demonów” – zaczęła czytać i przy tym nawet nie spojrzała na Sauriela. Po prostu zaczęła sobie pomalutku dreptać po pokoju. - „Wszyscy znają Magiczną Kostkę Rubika jako zabawną łamigłówkę, która wymaga cierpliwości i zdolności magicznych umysłów, ale czy wiesz, że pod pozornie niewinnym wyglądem kryje się mroczna tajemnica?” – jedno trzeba było przyznać, Victoria miała dobry głos do czytania. - „Ostatnio, Ministerstwo Magii w Wielkiej Brytanii zaczęło prowadzić dochodzenie w sprawie zaskakujących incydentów związanych z Magicznymi Kostkami Rubika. Okazuje się, że niektóre z nich stały się portalami do demonicznych wymiarów! To niewiarygodne odkrycie wstrząsnęło całą społecznością czarodziejów” – zatrzymała się tutaj i parsknęła. - Mhm, na pewno wstrząsnęło. Słuchaj dalej. „Podczas rutynowego testowania nowych zestawów Kostek Rubika, zespół badawczy Ministerstwa Magii odkrył, że niektóre z nich przechodzą niezwykłe zmiany, gdy zostają ułożone w specyficzny sposób. Nieświadomi niebezpieczeństwa, niektórzy magicy przypadkowo rozwiązywali te Kostki, a następnie znajdowali się w odmiennych wymiarach, gdzie demoniczne istoty próbowały ich uwieść” – kobieta zwinęła gazetę i z hukiem odłożyła ją na stolik obok fotela, na którym przycupnął Sauriel i pochyliła się do niego. - Takie rzeczy tam publikują. Gwarantuję ci, że w Ministerstwie nie było żadnego takiego skandalu i jest to totalnie wyssane z palca. I obok tego masz jakieś wynurzenia wróżki Aidy, która mówi, że wie jak przerwać rytuał. Ta? Pewnie do wczoraj nie wiedziała nawet, jak wiele osób się z tym problemem boryka, ale nagle zna odpowiedzi na wszystkie problemy – Victoria poprawiła wiązanie szlafroka i zmierzyła Sauriela surowym spojrzeniem. - Jak ją zapytasz to wydusi z ciebie pieniądze, potem zaproponuje wróżbę, powie ci o jakimś katastroficznym losie, potem wyciągnie jeszcze więcej kasy, żeby odwrócić zły los, a ty w to wszystko uwierzysz – dobrze, że był przygotowany na jej krytyczne spojrzenie, bo faktycznie się pojawiło. A teraz stała obok. Bardzo blisko. Opierała się dłonią o stolik, gdzie rzuciła szmatławcem.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#5
06.08.2023, 15:18  ✶  

Sauriel otowrzył szerzej oczy ze zdziwienia, kiedy kobieta zaczęła czytać to o kostce Rubika. Dobra, to przegapił!

- Naprawdę? - Zapytał całkowicie zaciekawiony, kiedy dotarła do części, że trzeba ją ułożyć w odpowiedni wzór. A kiedy już się od pismadła oderwała... - Pokaż mi to. - To capnął jej tę gazetę, zanim rzuciła ją na bok. Jak niepotrzebną rzecz! A to była czasami bardzo cenna rozrywka. I czasami Sauriel się dawał w nią absolutnie wciągnąć. Tylko niekonieczenie na poważnie. Spojrzał na ten tytuł i artykuł i zmarszczył nos, po czym stwierdził, że nie, w sumie to nie ma teraz głowy nawet do czytania tego. Ale w to, że nie było żadnej afeery w Ministerstwie - w to nie wątpił. - Przestań być taka krytyczna! - Wstał i... i się odsunął. Bo zaczeła naruszać jego nagle bezcenną strefę komfortu. - Jakbym nie miał co robić z pieniędzmi, tylko płacić jakimś Esmeraldom i Adiom... A... - Spojrzał na artykuł na moment, próbując szybko znaleźć jej imię, ale zrezygnował. - Ale inni też mają z tym problem i fakt jest taki, że ta Adios ma racje - na każdą klątwę jest jakiś lek! - Mieszał pojęcia, ale to nie ważne. To znaczy - dla niego to było absolutnie nieważne. - Chodzi o to, że teraz na pewno pojawi się ktoś sensowny, do kogo można z tym pójść! Może nie dzisiaj, może nie jutro, ale ktoś na pewno znajdzie rozwiązanie! - To znaczy, zgoda, sam niby wiedział, że to przez ten głupi rytuał, bo to było oczywiste, ale tak sobie wiedzieć, nie znając się na tym, a WIEDZIEĆ to kompletnie inne sprawy. I jakoś też nie pomyślał, że mogą być osoby również dotknięte tym... tym. Bo przecież tam par było mnóstwo, pełno ludzi, a jednak jakoś nie słyszał wokół, że każdy jeden ma taki sam problem. Mogła być też kwestia tego, że zakochani i normalnie żyjący czarodzieje tego po prostu nie dostrzegali. I niekoniecznie ktoś wariował tak jak oni.

Tym nie mniej poczuł się wręcz tyci urażony jej... postawą. Nie było nowością, że jak Sauriel się już odpalał to leciał przed siebie. Choć akurat, niestety, widoczne to było prawie tylko jak się wkurwiał. Bo z mocnymi pozytywnymi uczuciami jakby... one były już zbyt blade, wyblakłe, żeby go tak poruszyć.

- Jest szansa, że się tego tałatajstwa pozbędziemy. - Powiedział już trochę spokojniej.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#6
06.08.2023, 18:23  ✶  

Nie trzymała tej gazety tak, że nie można jej było zabrać z rąk Victorii. Zresztą Sauriel zrobił to tak prędko, że zaraz gazetka była już w jego rękach, ale to nie przeszkodziło kobiecie w podparciu się o stolik, by podkreślić swoje zdanie na ten temat.

- Jestem racjonalna, nie krytyczna! – odburknęła mu, kiedy on tak wstał i się odsunął, jakby jej obecność, bliskość, była jakąś przeszkodą. Do tej pory nie była, nagle teraz – a i owszem. - To co tam przeczytałeś, to są jakieś wymysły kogoś, kogo interesują tylko pieniądze, nie ludzka krzywda. A co gdyby tylko pogorszyła sprawę, hm? Pomyślałeś o tym? – klątwa… Lek. Prawie ją głowa rozbolała, bo Sauriel faktycznie wszystko mieszał. Victoria się na tym nie znała, nie wiedziała, czy to klątwa, czy można ją ściągnąć. Na pewno nie była to choroba, więc co tutaj mówić o lekach. Przyczepiła się, bo sam stwierdził, że się tej kobiety ZAPYTA. - Póki co jedyne czego jestem pewna to to, że to faktycznie był ten rytuał. Długi czas bałam się, że to po prostu moja wina. Że byłam w Limbo – ale dzisiaj rano, przy porannej gazecie, jej wątpliwości się rozwiały. Nie wiedziała, czy to dobrze, czy źle – po prostu fakt był taki, że to nie kwestia wizyty w… tam.

- Myślę, że jeśli ktoś znajdzie na to rozwiązanie, to nie będzie się ogłaszać w gazetach. Bo nie dokopie się do tego oszołom tylko specjalista w swojej dziedzinie, oni nie potrzebują reklamy – przypomniała mu, bo wyglądało, jakby o tym zapomniał. - Jeśli to nie tylko my, to znaczy, że ludzie mają problem, tak. A skoro tak, to ktoś będzie szukać rozwiązania… A przede wszystkim szukając go, nie trzeba będzie każdemu opisywać tego od zera, tu masz rację – nie nastawiała się do tego tak entuzjastycznie, bo o tym wcześniej po prostu nie myślała. Przeczytała artykuł, skupiła się w tym na sobie… nie przeanalizowała wszystkiego. Dopiero teraz, kiedy Rookwood wpadł tutaj taki… entuzjastyczny, z jakimś stekiem bzdur… Miał trochę racji. Ale tylko trochę. - Co ty taki nabuzowany? – zapytała w końcu.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#7
06.08.2023, 19:15  ✶  

- Na chuj mi o tym myśleć, słuchasz ty mnie w ogóle? - Jego stan ze szczęśliwego gładko przeszedł we wkurwionego. Przecież bardzo wyraźnie jej powiedział, że nie chodzi o jakąś czarownicę, która pewnie w większości ludzi na hajsiwo doi, bo sama pewnie nie ma za grosz talentu. A teraz robi mu wykłady na jej temat nie wiadomo w ogóle po co! - Jakie znowu Zaświaty, przecież to było oczywiste, że to te zjebane Beltane. - Nie powiedziałby, że nigdy nie postanie na nim jego noga, bo nigdy nie mów nigdy, poza tym podobały mu się niektóre rzeczy tam. Ale na pewno z jakimikolwiek rytuałami będzie dwa razy bardziej ostrożniejszy na takich wydarzeniach. Nawet jeśli wydają się być robione dla zabawy. Jak widać - w tym świecie nigdy nie było wiadomo, gdzie zabawa się zaczynała, a gdzie zaczynało dziać coś poważnego. Choć znów - to był przecież jego punkt widzenia.

- Specjalista czy nie specjalista są wywiady, są reklamy, jest wszystko. - O czym tu zapominać? Owszem, nie było takich nawiedzonych wywiadów, nie zmieniało to faktu, że specjalistą możesz być, ale jeśli cię nie znają - to sobie będziesz specjalistą dla znajomych liczącym na pocztę pantoflową. Działa? Dla niektórych. Niektórzy potrafili samą swoją charyzmą przecież przyciągać tłumy. - No jak to czemu? Bo w końcu COKOLWIEK się ruszyło w tym temacie. Raczej: co ty taka spokojna? - Co, źle trafił? W ogóle... zły temat podjęty? Teraz na nią patrzył i wątpił. Czy w ogóle przyszedł tutaj z intencjami chcianymi - bo szczerymi jak najbardziej. Rozluźnił się trochę, przynajmniej spróbował i trochę skrzywił.

- Nie chcesz tego? - Zapytał w końcu. - Od miesiąca łażę po różnych czarodziejach i bez większego poklasku, a tu proszę. - Pokazał na Proroka, który akurat był odłożony na bok. Ale że pokazał to tym szmatławcem, to jednak stwierdził, że to trochę dyshonor dla gazety. Szmatławiec odłożył na toaletkę. - To wariactwo może się skończyć. Będziesz znowu spokojniej spała i przestanie świat stawać na głowie przez jakieś... nie wiem, chore żarty chyba organizatora tej wycieczki. - Tutaj tak palnął akurat pierwsze lepsze. I właściwie... teraz jak para z niego schodziła to dotarło do niego, w co ubrana jest Victoria. Zamrugał z rękoma splecionymi na klatce piersiowej i bardzo dziwną miną, kiedy jego skrzywienie przerodziło się w jakiś taki... w coś bardziej niesprecyzowanego, ale mającego predyspozycję do uśmiechu. Mimowolnego. I gapił się na jej... cycki. A potem brzuch. A potem nogi.

- No... - Pokiwał głową z uznaniem. - Ładnie. - Podniósł wzrok na jej twarz. Ładnie. Victoria była naprawdę ładną kobietą.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#8
06.08.2023, 21:26  ✶  

- No, słucham. Mówiłeś, że się tej baby zapytasz – kto jak kto, ale Victoria zawsze słuchała go bardzo uważnie, nie pozwalała mu peplać, by samej myśleć o niebieskich migdałach. Może niektórzy tak robili, jeśli druga strona miała tendencję do gadania – dużej ilości, bzdur i nie bzdur, ale akurat Lestrange całkiem serio podchodziła do swoich znajomości i jeśli ktoś był w jej życiu ważny, no to… Starała się słuchać. A nie wyłączać się, gdy ktoś mówił. - Dla mnie nie było. Widziałeś jakie dziwne rzeczy się działy, skąd miałam mieć pewność? – mało o tym rozmawiali do tej pory, więc.. jak mogła rozwiać swoje wątpliwości, mając do dyspozycji tylko swoją głowę i swoje doświadczenia? Prawdą było jednak, że to święto było trochę… Trochę niewypałem. Ale sprawiło, że Victoria z pewnością uwierzyła w Matkę. W jej istnienie. W Limbo. W… w życie po śmierci, że tak się wyrażę. Ale sabat nie był całkowitą porażką. Samo splecenie wianka, zabawa, taniec z Saurielem… to były miłe elementy, pomimo tego co stało się później i pomimo tego, jak to ich dotknęło. - Skąd mieliśmy wiedzieć, że tak będzie, nigdy wcześniej nic takiego nie miało miejsca – mruknęła jeszcze. - Myślę, że to akurat… Że to może mieć coś wspólnego z Voldemortem – i znowu – skąd miała wiedzieć? To był kolejny temat, o którym prawie nie mówiła. Temat, który totalnie ominęła w wywiadzie, jaki dała. Ale prawda była taka, że Voldemort był w Limbo i próbował coś zrobić. Coś zrobił. Zachwiał cykl? Może Matka w ten sposób chciała coś pokazać? Albo zachwiał równowagę i coś poszło nie tak wbrew woli kogokolwiek?

- To nie był temat, który mocno mi zaprzątał głowę. Wierz lub nie, ale mam znacznie większe problemy niż to – dlatego była taka spokojna. I być może nie tryskała entuzjazmem, żeby później nie zawieść się, jeśli okazałoby się, że nic z tego. To dopiero byłoby smutne.- Chcę, Sauriel, chcę – westchnęła. Oczywiście, że wolałaby… nie czuć tego dziwnego przyciągania – choć teraz nie było już tak mocne jak na początku maja. Może po prostu się przyzwyczaiła. Ale nader wszystko to uczucie groźby… Oczywiście, że męczyło. Oczywiście, że przeszkadzało. - Gdzie chodziłeś? Może to był zły kierunek? – nie chciała wyjść na niewdzięczną, skoro się oboje… uspokoili, to starała się chociaż tak przydać, w końcu ostatni miesiąc… no w ogóle nie przyczyniła się do tego, żeby pozbyć się dziadostwa. Ale tak jak mówiła: to było jej najmniejsze zmartwienie w całej liście trosk. - Spokojniej spała… - jej dłonie automatycznie uniosły się i złapały za gardło w taki sposób, że końce palców miała na karku. Jakby chciała zakryć w ten sposób ślady, siniaki – nie było ich już, ale dwa tygodnie temu zdobiły jej szyję niczym biżuteria. Przełknęła ślinę. Od tamtej pamiętnej nocy trudno było mówić o tym, by Victoria miała jakąkolwiek łatwość w zasypianiu. Nie. Było jeszcze gorzej niż wcześniej.

Nietrudno było zauważyć, że Sauriel nie patrzy jej w twarz, w oczy, tylko jego wzrok błądzi gdzieś… niżej. W jej dekolcie, bo przecież nie była pozakrywana pod szyję, nie kiedy tak pospiesznie zakładała ten cieniutki szlafrok – ten nie miał dawać ciepła, zresztą nic go nie dawało, miał tylko sprawić, by prezentowała się nieco bardziej… godnie. Odrobinkę. Ale no cholera, było widać gdzie się gapi.

- Co ładnie? – ona akurat patrzyła na jego twarz, widziała więc ruch oczu i że w końcu je poderwał tak jak wypadało.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#9
06.08.2023, 23:36  ✶  

Akurat czasaaami dobrze by jej to wyszło, gdyby tak uciekła sobie myślami i pozwalała Saurielowi peplać jakieś głupoty. Zwłaszcza, że Sauriel często się zapędzał. I nie chodzi o zapędzanie się w gadaniu głupot. To... pal licho nawet! Mimo wszystko gdzieś tam często wplatał rzeczy, które nie były wcale głupie, albo sam aż tyle nie nawijał. Bo i nie tak, że lubił peplać non stop - nie gadał aż tyle co Brenna. A przynajmniej rzadko. Lubił za to rozmawiać. Kiedy miał słuchacza i rozmówcę takiego jak Victoria, too rzeczywiście - było naprawdę dobrze móc sobie popleść androny, jak to mówiono na mowę dzieci. W każdym razie - czasem się zapędzał za bardzo w tych nerwach, klęciu i tak dalej. I kiedy się nad tym zastanawiał, kiedy załapywał już po skończeniu to rzeczywiście miał tę myśl, że "mógł sobie darować". Odpuścić jedno przekleństwa, parę słów, szczególnie, że naprawdę tak nie myślał. A słowa potrafiły ciąć i ranić. Wiedział o tym.

- No..! - "no przecież to oczywste" - No racja... - A chciał powiedzieć coś innego, aż zmarszczył brwi, aż się nachmurzył, jakby to było coś szalenie istotnego. Nie było. I tak naprawdę się zgadzał. Bo gdyby było to sam by tak nie błądził, nie zastanawiał nad tym, nie szukał odpowiedzi. To, że się na tym nie znał ani nie znał nikogo z takimi darami wcale jego poszukiwań nie ułatwił. Fakt, że unikał czystokrwistych towarzystw również. - Aaach, daj spokój... - Przesunął wzrok w bok, ale zaraz do niej wrócił. Nie no, ona mówiła poważnie. Ostatnimi czasy miał wrażenie, że dla niej wszystko kręci się wokół Zaświatów i Voldemorta. Czemu nie jest winno jedno to jest winne drugie. - Jakoś nie pasuje mi przykładanie ręki do ćwierkania zakochanych
przez...
- Sauriel zatrzymał się w tym, co mówił. I zastanowił przez moment. Zgubił myśl. Zgubił myśli. Jak na niego mówią? Jak mówili? Kim się obwieścił? Wszystko co najbardziej oczywiste zniknęło mu na moment z głowy. - ...niego. - Zakończył niezwykle koślawo.

Spojrzał na nią trochę dziwnie. No bo... tak, jasne, że ma większe problemy. Ale ciężko mieć wiele większe problemy, jak w ogóle nie można spać po nocach przez... przez TO. Bo akurat czuł, co to za uczucie, miał okazję parę razy się o tym przekonać i to nie było małe łaskotanie w pięty. Ciężko przez coś takiego normalnie funkcjonować. Żyć. Jasne, może gdyby on usiadł grzecznie na dupce to wszystko byłoby bardziej cacy. Ale nie było co się oszukiwać, że usiądzie. Nie mógł. I by pierdolca chyba dostał, to swoją drogą.

- Eeehmm... - Wydał z siebie mało inteligentną sekwencję dźwięków, potulniejąc jeeeszcze bardziej i nawet grzecznie usiadł z powrotem na krześle, na którym dupcie usadził. Przy którym ciągle stała Victoria. I zaczął jej tam dukać, gdzie był i że gówno z tego w zasadzie wynikało. Ale przerwał, kiedy zrobiła ten gest, na chwilę zamilknął, po czym wyciągnął ręce do jej dłoni, żeby ją złapać. I po prostu uścisnąć. Był tutaj. I wszystko było już dobrze. Teraz było dobrze.

- Ładnie wyglądasz. Jesteś piękną kobietą. Prawdziwa Róża zakwitająca nocą. - Uśmiechnął się do niej nonszalancko.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#10
07.08.2023, 11:18  ✶  
To nie tak, że nie pozwalała mu paplać głupot. Mógł je sobie paplać do woli, i tak by go słuchała. Tylko że było na to miejsce i czas, i nie – w temacie szukania rozwiązania na cokolwiek ich połączyło i zatruwało życie, to nie był odpowiedni moment na te peplanie głupot. Temat był zbyt poważny, a przynajmniej wydawał się taki być, skoro Sauriel wpadł tutaj jak strzała z gazetami, nie zważając która w ogóle jest godzina. A było już dosyć późno… chociaż może ciemność wczesnej nocy mieszała się odrobinę z nadciągającą burzą? Rozmawiać z nim lubiła, naprawdę.
  - Nie twierdzę, że taki miał cel i że zrobił to specjalnie – westchnęła, bo Sauriel zdecydowanie nie zrozumiał jej intencji, kiedy mówiła, że to może być sprawka Voldemorta. Nie zdziwiła się nawet, że nie wiedział jak go w ogóle nazwać. Zauważyła już, że niektórzy ludzie czuli strach przy wymawianiu jego imienia, chociaż akurat… nie podejrzewała żeby młody Rookwood był taki strachliwy. - Raczej jako skutek uboczny jego działań – zaburzył cykl, albo przynajmniej próbował to zrobić. Może ten rytuał oberwał rykoszetem, bo starożytna magia rzucana była dopiero co?
  Victoria nie robiła mu wyrzutów. Nie robiła też awantur, że nie może przez niego spać, ani nie próbowała go usadzić w miejscu, by siedział na swoich wspaniałych czterech literach. Jeden raz wyrzuciła mu że tez to wszystko czuje, kiedy przyszedł zły że ona się w coś wpakowała. Raz. Wtedy mu to wyrzuciła, oczywiście że tak, ale nie było prób przemówienia do rozsądku ani próby zmiany trybu życia. Ciemnooka znosiła to w milczeniu, częściej sięgając po eliksir nasenny. I mimo tego uważała, że ma większe problemy na głowie.
  Pozwoliła złapać się za dłonie i odsunąć je od szyi. Uścisk Sauriela był… nie czuła jego zimna, bo i tak ciągle czuła ten chłód. Jego temperatura ciała nie różniła się od jej własnej. To był bardzo miły gest, dodawał otuchy. Nawet zacisnęła na moment swoje palce na jego. Teraz faktycznie było dobrze.
  - Nie mam pojęcia jak przerwać taki rytuał, jeszcze związany z samą Matką. Ale gdybym miała szukać, to pewnie zaczelabym od klątwołamaczy. Wiem, to nie klątwa, ale może chociaż wskazaliby dobry kierunek… – klątwołamanie poniekąd wiązało się z rozpraszaniem magii, to był z kolei jej kierunek rozwoju i zainteresowań, nic dziwnego, że to była w zasadzie pierwsza rzecz, jaka przyszła jej do głowy.
  - Och. Dziękuję – zamrugała zaskoczona, nieprzyzwyczajona do takich komplementów z jego strony. Poczuła nawet, że bardzo delikatnie się zarumieniła, leciuteńko. To chyba to wrażenie, że tak ją przeskanował wzrokiem, a ona tu stała w cienkiej koszuli nocnej i równie cienkim szlafroku. Albo to, że stał tak blisko? - Pijesz do tej piżamy? – zapytała jednak, rzecz jasna chodziło jej o to, że powiedział o zakwitaniu nocą. To było jedyne co jej w tym momencie przyszło do tej pustej głowy.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Victoria Lestrange (3960), Sauriel Rookwood (4273)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa