• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[2.06.1972] Kiedy narzeczona jest niewierna

[2.06.1972] Kiedy narzeczona jest niewierna
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#1
02.09.2023, 16:39  ✶  

No nie miał pojęcia, co się działo, ale to było straszne. Straszne! I taka też była mina Sauriela Rookwooda, kiedy wyłonił się w kominku państwa Lestrange. Straszna! Zła? Nie. Że się prężył? Nie-e. Miał taką podkówkę na twarzy i tak wielce zamanifestowane obrażenie, że nie trzeba było dosłownie nic mówić - wystarczyło na niego popatrzeć i było wszem i wobec wiadome, że tego mężczyzna miał coś do powiedzenia. Albo i więcej niż jedno coś. Jego czarne oczy wręcz strzelały piorunami świętego oburzenia.

- Dobry wieczór. - Przywitał się również z obrazą w głosie (tj. poczucie, że to on został obrażony, a nie że obrażał) z ojcem Victorii, który akurat przyszedł się przywitać, minął go jak ta obrażona księżniczka, co strzela focha i tupta obcasikami i... no on też trochę nimi potuptał. Tylko nie niosły się tak wdzięcznie, jak żeński obcas, bo ten jego butów był zdecydowanie płaski. Trudno! Ale mógłby wziąć gitarę i zagrać z tego melodyjkę. Co mógłby zrobić, ale gdyby humor miał lepszy. Bo w końcu, żarty żartami, ale to była poważna sprawa.

Victoria Lestrange go zdradziła.

Nie była to zdrada, która wymagała krwi, ale wyjaśnień - to na pewno! Bo może po wyjaśnieniach jednak tej krwi wymagać będzie. Ale to wszystko zależało od tego, co Victoria miała do powiedzenia na swoje usprawiedliwienie.

Więc nadąsany kocur szedł do pokoju Victorii i był nawet tak obrażony, że zapukał. I nawet czekał na zaproszenie, taki to właśnie był podburzony. Normalnie nawet jak zapukał to od razu otwierał w zasadzie, chyba że miał bardzo wybitny dzień to moment zaczekał... a teraz czekał na zaproszenie. O. Żeby sobie nie myślała, że wszystko jest w porządku. I kiedy otworzyła - albo zaprosiła, to po otworzeniu się drzwi zaplótł ręce na klatce piersiowej, patrząc na Victorię osądzająco. I wyczekująco. I w ogóle - patrzył na nią jakoś taaaaaak. TaaaAaaAk. Tak ciężko powiedzieć jak, ale to jedno z takich spojrzeń, że aż chciało się przepraszać, że się w ogóle urodziło! Przynajmniej tak jakiś obcy by pewnie stwierdził, kto nie był Victorią, której brak instynktu samozachowawczego doświadczył nawet sam Lord Voldemort. Ale tutaj był słuszny. Bo był obrażony, a nie wkurwiony i różnica była zauważalna gołym okiem.

- No? Gdzie wczoraj byłaś? - Zapytał jak jakiś ojciec, który przyłapał swoją córkę na wymykaniu się z domu. Albo... narzeczony, który przyłapał swoją narzeczoną na zdradzie. Tum, tum, TUUUM! W końcu Victoria wczoraj nie spała w swoim łóżeczku!



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#2
02.09.2023, 17:20  ✶  

Odpowiedź jaką otrzymała od Sauriela zupełnie nie zwiastowała jego podłego humoru. Victoria cały dzień chodziła jak na szpilkach, w pracy trudno jej się było skupić i dłużyło się niemiłosiernie, ale odpowiedzi nie dostała. Przyszła wieczorem – i to też jej wcale nie uspokoiło. Cholernie chciała się z Saurielem zobaczyć, porozmawiać z nim, przekazać mu swoje myśli, obawy – wszystko! Więc czekała niecierpliwie. Miał przyjść dopiero o 23 – późno, ale przywykła już do godzin jego urzędowania i nie wydało jej się to w żadnym wypadku podejrzane, ani alarmujące…

Alexander na pewno był zdziwiony, chociaż wiedział, ze Sauriel ma przyjść. Zdziwiony aurą, którą roztaczał. Nie zatrzymał go jednak, w końcu był umówiony, zapowiedziany… i na tym etapie nikt w tym domu nie zawracał już sobie głowy tym, że Rookwood wpadał tutaj i się po posiadłości kręcił. Victoria… czekała. Kiedy wiec Sauriel zapukał i nie wpadł do pokoju razem z drzwiami, kobieta wstała, by mu otworzyć – chyba nieco tym nowym zachowaniem zdziwiona. Jedno spojrzenie na niego i już wiadome było, że coś jest nie tak. Usta w podkówkę, naburmuszenie wyczuwalne nawet dla kogoś, kto nie był żadnym aurowidzem… Aż się cofnęła o krok, patrząc na niego ze zdziwieniem.

– Cześć – rzuciła na przywitanie całkowicie normalnie, chociaż w jej głosie były jakieś takie nuty… niepewności. I zdenerwowania. Rzecz jasna nie była zdenerwowana jego przyjściem, tylko wszystkim co miało miejsce wczoraj, a czego nie miała mu jeszcze jak przekazać. Niepewność za to miała wszystko wspólne z przyjściem Sauriela. I ten jego osądzający wzrok! Nie była jeszcze w koszuli nocnej, miała na sobie luźniejsze spodnie i jakąś koszulkę – w ogóle nie wyglądała w ten sposób jak dama, którą była na co dzień i zazwyczaj. Ale przecież nie będzie łaziła całymi dniami w sukienkach. Nie kładła się też jeszcze spać. Tak, kolejna rzecz, którą potrafiła określić to to, że nie był zły i wkurwiony jak zazwyczaj. Był… Sama nie wiedziała co. Nie widziała go jeszcze w tym wydaniu. Zamknęła za nim drzwi.

– No… – zaczęła i zmarszczyła brwi, bo coś w tonie głosu Sauriela migało ostrzegawczo… Przez moment naprawdę poczuła się jakby zrobiła coś złego! – Zależy kiedy. Rano byłam w pracy, później w domu – zaczęła wyliczać. – A wieczorem byłam umówiona na seans – skończyła, patrząc na Sauriela i miała niejasne poczucie, że to chyba całkiem dobrze, że nie skończyła tej wypowiedzi na „byłam umówiona”. – Właśnie dlatego chciałam się z tobą zobaczyć i porozmawiać – dodała, chociaż nie sądziła, że ta rozmowa będzie wypadać w takich dziwnych warunkach. – A co?

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#3
02.09.2023, 18:45  ✶  

- No cześć. - Ha! Cześć! Będzie mu tu "cześciować", jak tutaj miała ważniejsze rzeczy do powiedzenia... rozejrzał się czujnie po jej pokoju. Miała pełne prawo do tego, żeby czuć się, jakby zrobiła coś złego. Bo zrobiła! Zamierzał jej to, rzecz jasna, wyrzucić, żeby się przekonać, czym będzie się bronić i jakie miała usprawiedliwienie. Co jednak małym druczkiem było w to wszystko wpisane to to, że Sauriel doskonale zdawał sobie sprawę z kompletnej głupoty swojego nastawienia, że to było absurdalne, ale nic nie mógł na to poradzić! To znaczy nie, nie było absurdalne. Było całkowicie poważne, logiczne i miało swoje podłoże. NO kurwa, niby z kim on się wiązał?! Z nią a nie z jakimś... no właśnie! Z kim w ogóle! Nie no, to nie było absurdalne, to było w pełni normalne, przecież każdy normalny facet by tak zareagował, no tak nie dało się po prostu żyć w tym... związku... dwóch... ludzi..? Jakimś tam... związku... Jakiś związek to był na pewno, no tak, co do tego nie było wątpliwości. Formalnie to nawet narzeczeństwo. Z tym nieformalnym to już gorzej.

- Oho. - Uniósł podbródek, patrząc znowu na nią i błyskając oczami. - I co robiłaś na tym seansie? Poza seansem. I gdzie masz torebkę? - Tak. To było bardzo istotne. Spodziewał się znaleźć dowody zbrodni właśnie w jej torebce. I może lepiej, że nie była wcale na widoku, a przynajmniej jej nie zauważył Sauriel, ale to trudne nie było, orlego wzroku to on nie miał, bo sam by sie do tej torebki dobrał. I byłoby to bezczelne, ale kwestia pojmowania pewnych społecznych norm przez Sauriela była nie tyle nieznana, co po prostu ignorowana. W końcu potrafił się zachowywać nienagannie. Kiedy ojciec mu patrzył na kark. A jak nie było jego wzroku, to z Sauriela właśnie robiło się... TO. Chociaż TO było i tak nadmiernie wychowane, nawet panicz na otworzenie drzwi poczekał!

- Jak to - co! - No nie! No nie wytrzymie! No z niedowierzaniem po prostu się na nią gapił i oburzeniem, jak to ona jeszcze pyta CO! - No ja nie wytrz... Viki. - Pokazał na nią palcem. - Ty sobie kurwa grabisz. Grabisz sobie! - To nie był ten typ groźby, jakby Sauriel miał zaraz wybuchnąć wkurwieniem, nie. To było naprawdę coś kompletnie innego. Bo on naprawdę był obruszony. - No? Gdzie jest czekoladowa żaba, którą dałem ci 31 maja? - Wyprostował się i zaplótł ręce na klatce piersiowej, patrząc osądzająco na kobietę.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#4
02.09.2023, 19:23  ✶  

Może i zrobiła coś złego… Może nie powinna jednak zostawać u Laurenta na noc – ale tak cholernie nie chciała być wtedy sama. Była rozedrgana, emocjonalnie, fizycznie – w każdym aspekcie. Ale przecież nic się nie stało i nie miało stać, każde z nich miało ręce przy sobie. Jasne, było trochę łez, obierania ich i przytulania, ale nie było w tym żadnego ładunku…. Chciałam napisać, że emocjonalnego, ale to nieprawda. Bo był. Tylko nie taki, jaki być może oczekiwano pomiędzy kobietą a mężczyzną. Więc może gdzieś tam z tyłu głowy miała poczucie, że nie powinna, ale ostatecznie nie skończyło się to przecież żadną tragedią, ani potencjalnie złamanym sercem, tam nie było gestów, które mogłyby to chociaż trochę sugerować. Więc chociaż czuła wyrzuty sumienia, że zrobiła tyle – została na noc u Prewetta, nawet spała z nim w jednym łóżku, chociaż mieli osobną pościel i nie było tam żadnych jednoznacznie dwuznacznych gestów, w końcu byli przyjaciółmi, a Victoria bardzo potrzebowała pomocy, to na pewno nie spodziewała się, że powodem tej urażonej dumy Sauriela było coś zupeeeełnie innego.

– Co? – zapytała inteligentnie, bo to nie był obrót sprawy, którego się spodziewała. Co robiła na seansie po seansie…? No… Tu musiałaby się zacząć gęsto tłumaczyć i zresztą po to to spotkanie. Ale gdzie miała torebkę? A co to miało niby do rzeczy? I czemu właściwie miała się jemu tłumaczyć? Tak, byli narzeczeństwem… Tak, troszczyła się o niego, tak, był dla niej ważny, tak, była zazdrosna. Ale to ona. On nie przejawiał wobec niej takich zachowań. – No… Tutaj – wskazała mu głową drewniane krzesło z obiciem, które stało w rogu pokoju. Na nim leżała jej torebka.

– O co ci chodzi, Sauriel? – zapytała się w końcu i wtedy zobaczyła wycelowany w nią palec. Że sobie grabi! I widziała, że Sauriel jest po prostu po ludzki za cos obrażony, tylko ni cholery nie wiedziała o co. Nie był zły. BYŁ OBRAŻONY. Pytanie jakie jej zadał, wyprostowany, patrząc na nią tak… tak! Było dziwacznie specyficzne i konkretne. Aż musiała zmarszczyć brwi. – Czekoladowa żaba? – powtórzyła za nim, jakby nie wiedziała o co chodzi. Bo po prawdzie to nie wiedziała. W ferworze emocji, zupełnie zapomniała, że żabę dała Laurentowi. Poszukiwała teraz swoje wspomnienia i bardzo się skupiła, żeby zrozumieć w czym w ogóle jest problem. – Nooo nie wiem. Pewnie tam gdzie jest jej miejsce. W brzuszku – powiedziała w końcu, patrząc nieco wyzywająco na Rookwooda.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#5
02.09.2023, 20:58  ✶  

Ano tak. Bo całkowicie normalne byłoby, że Sauriel był zły i zazdrosny, bo Victoria spała u jakiegoś faceta w łóżku! To byłoby normalne, całkowicie normalne. Tymczasem nie. Sauriel był zazdrosny o to, że Victoria oddała komuś żabę. Żabę, którą on jej dał! No przecież to było dla niej, tylko dla niej! Dlaczego dała to komuś innemu? Nie smakowało jej? To mogła chociaż powiedzieć! Chciał wiedzieć, co jej samkuje, interesował się tym, interesował się nią! Co lubi, czego nie lubi i chciał, żeby było jej miło. Jej! Nie jakiemuś fagasowi! Ani nawet nie jej koleżance, ale jeszcze koleżance by może zrozumiał. No ale facetowi! Niech sam se pójdzie, kimkolwiek był i upoluje żabę jak na samca przystało, o. A nie będzie... żebrał! Znając Victorię to pewnie mu po prostu dała, temu tajemniczemu jegomościowi. Pewnie nawet miała dobry powód, ale - wrrr..!

- Ale nie w twoim! - Załamał ręce Sauriel jak określiła, że żaba była w brzuszku. - Nie lubisz żab? To czemu nie powiedziałaś! No przecież ja dla ciebie... wr. - Końcówka była ni to pomrukiem, ni to jakimś warknięciem, ale taka krótka, urwana. Znowu wygiął usta, ale nie w ten sposób, kiedy się zawsze krzywił, kiedy był niezadowolony i zły. To była niemalże podręcznikowa podkówka dziecka. I znowu zaplótł ręce na klatce piersiowej. - Niepodobamisie. - Zamruczał trochę niewyraźnie pod nosem. - Nie podobało mi się, że komuś dałaś żabę. - Oświadczył w końcu. - Poczułem to! - Byli ciągle związani tą dziwaczną więzią, to pewnie o to chodziło. Ale nigdy wcześniej nie poczuł czegoś takiego, to było... niefajne, bardzo niefajne. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz było mu tak... niedobrze! Jakby miał się zresztą zaraz czymś zakrztusić, geez! To było bardzo krótkie, ale jakie dojmujące!
- Przynoszę je dla ciebie, a nie dla kogoś innego... - Mruknął, spoglądając na Victorię. - Nie rozdawaj ich. - Burknął w zasadzie tak... niby mówiąco, czego ma nie robić, ale był taki naburmuszony, że władczo to to nie brzmiało. Tak niemalże prosząco wręcz w całej tej przekomicznej scence. Chociaż Sauriel akurat był całkiem poważny.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#6
02.09.2023, 21:29  ✶  

Zupełnie nie rozumiała, jakimi ścieżkami chodzi teraz jego mózg. To w ogóle ją tak zaskoczyło, że nie zdołała się zdumieć nad tym, skąd on o tym do cholery wie. Pewnie stąd… tak jak ona wiedziała, że podrywa i flirtuje z innymi kobietami, tylko zostawiała to dla siebie. Było przykre, ale nic nie mówiła, bo jakie miała prawo? Kim dla siebie byli? Nie sądziła jednak, że on wyczuje, że komuś daje czekoladową żabę od niego. Albo, że można być o to złym! Nie o spanie w jednym łóżku z innym facetem, a o, cholera jasna, żabę. ŻABĘ.

Słowotok, jaki wyrzucił z siebie Sauriel wprawił ją w prawdziwe osłupienie. Ona tu cały dzień chodzi jak na szpilkach, zdenerwowana przez to co widziała i słyszała, a ten tu… Nie lubisz żab? (…) Przecież ja dla ciebie… i ten odgłos… To warknięcie, mruknięcie, nie wiadomo co. Nie przerywała mu, bo nie wiedziała co ma mu powiedzieć, zaskoczył ją całkowicie. Tak kompletnie. [i]Niepodobamisie.[i] Ten zlepek słów sprawił, że się uśmiechnęła, leciutko. Gadał dalej. Victoria po prostu westchnęła, pokręciła głową i zbliżyła się do Sauriela.

– Słodki jesteś – stwierdziła po prostu, tak jak on czasami jej mówił (a była pewna, że sama słodka nie jest ani trochę, on za to był), i tak po prostu objęła go w pasie, przytulając się na chwilę. Może nie powinna tak tego odbierać, ale rozczulił ją tym na swój sposób. – Lubię żaby, dlatego noszę je w torebce – albo cokolwiek innego, co akurat miała i mogła ze sobą nosić. Na wszelki wypadek, nigdy nie wiadomo kiedy znowu zamkną cię w ścianie i to będzie jedyne, co będziesz mógł jeść. – Rzadko się dzielę tym co od ciebie dostanę – dodała po chwili. To w końcu było jej, nie czyjeś inne. – Sytuacja tego wymagała. Seans spirytystyczny chyba nie do końca dobrze poszedł. Podzieliłam się żabą, bo to było jedyne co miałam pod ręką, a co mogło dodać trochę energii. On ledwo się na nogach trzymał po rozmowie z duchem – mruknęła, również całkiem poważnie, chociaż to fakt, scena była przekomiczna. A Sauriel zachowywał się całkowicie nierozsądnie.

– Ale to trochę podwójne standardy, nie uważasz? – dodała po chwili, gdy już go puściła (no chyba, ze Sauriel jej jakimś cudem puścić nie chciał). – Ja nie mogę się podzielić żabą kiedy sytuacja tego wymaga, a ty możesz podrywać jakieś obce laski, kiedy masz na to ochotę – tak, to musiała być ta dziwna więź… Skoro on był zazdrosny, a był, widziała to, to równie dobrze mogła go uświadomić, że ona też czuje, kiedy Sauriel… coś robi.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#7
03.09.2023, 11:29  ✶  

Rozplótł ręce, kiedy się zbliżyła i trochę je uniósł, żeby miała jak wsunąć swoje ręce pod jego, żeby mogła go objąć. Z jego gardła wydobył się jakiś dziwny, cichy dźwięk, ni to fuknięcia, ni to aprobaty. Nie było ani tym, ani tym, bo sam jeszcze nie wiedział, czy już wszystko okej, czy to jasne, czy może nadal jednak coś mu siedzi w tej łepetynie i wyjść z niej nie może. To jest - wiedział, że siedzi. Pytanie teraz jak to ulotnić, żeby jednak nie tworzyć dalszych zawirowań dla siebie samego. Victoria go głaskała z włosem, a on był z tego zadowolony. Jednocześnie chciał się stawiać, choć nawet nie było czemu się stawiać i niby nie było do tego żadnego powodu. To jakaś dziwna, wewnętrzna potrzeba, której nawet dobrze nie rozumiał i nie potrafił jej sensownie opisać.

- No to... git... - Że lubi żaby. Bo na to, że słodki jest to nawet nie wiedział, jak zareagować w tym momencie. To komplement? No komplement jak nic. Ale taki dziwny komplement. Taki niby fajny, ale taki dziwny. - Nigdy wcześniej nie czułem, żebyś się podzieliła. - No bo... nie czuł. Więc czemu wczoraj akurat poczuł? Naprawdę go to rozeźliło, a tym bardziej, że zdawał sobie sprawę z tego, że to przecież było w sumie głupie. I bardziej niż to, że tę żabę dała, wkurzał się tak naprawdę na siebie, że w ogóle go coś takiego przejmowało. To się nie trzymało kupy, nie miało sensu. To była pierdoła, która w ogóle nie powinna mieć udziału w rozmowie, była absurdalna. No ale się pojawiła. Się pojawiła, on zrobił z tego aferę i nawet nie potrafiłby inaczej! Albo nie, w zasadzie to afery właśnie starał się nie robić, tylko wyjaśnił jej to w... najbardziej kontrolowany sposób, w jaki umiał. Przy tym, jak to kretyńsko brzmiało, kiedy o tym myślał i w porównaniu do tego, jak to bezsensownie musiało brzmieć wypowiedziane na zewnątrz. - A...aha. - Burknął, ciągle się zastanawiając nad tym całym precedensem, nad umiejscowieniem w tym Victorii, z tą nieszczęsną żabą i faktem, że się nią dzieliła. Nic go nie obchodziło to, że ktoś się ledwo na nogach trzymał, obchodziło go to, że ta żaba została oddana. A niechby i ktoś zdychał - też nie zrobiłoby to na nim wielkiego wrażenia. Co jednak docierało do niego to to, o czym sam pomyślał, że Victoria to taka dobra dusza, że jakby komuś źle było to właśnie - podzieliłaby się. A nawet jakby i nie... ale nie zdawała sobie sprawy, jakie to ważne rzeczy były!

- Jakie podwójne standardy? - Zmarszczył brwi, patrząc na nią z lekkim niezadowoleniem. - Hee... - Otworzył trochę szerzej oczy słysząc jej słowa. Jej ton tylko sprawił, że się nie wkurzył i że zamiast wkurzenia to faktycznie się na tym przekazie skupił. Że się zastanowił. Mrugnął ze dwa razy. - No dobra... dobra. - Okej. To było dla niego zaskoczenie i to było widać. Sauriel wyznawał wolność, a nie zamierzał jej też odmawiać innym. A już na pewno nie Victorii, szczególnie w relacjach. - Możesz rozdawać czekoladowe żaby. Przeżyję. - I moooże to nie był ten wniosek, do jakiego Victoria chciała, żeby dotarł, ale w jego mniemaniu to było właśnie to, co powinno się powiedzieć! - Ale ja ich nie podrywam. Ja tylko z nimi... gadam. - Flirtem. A przynajmniej nie chciał ich podrywać, bo go nie interesowały. - Czemu jesteś zazdrosna o to, że flirtuje z babami jakimiś randomowymi? - Dotarło w końcu do makówki i znowu skupił spojrzenie na Victorii. Ruszało ją to? Nie chciała? Nie, nie mówiła nic dotąd, a musiało ją to męczyć. - Ograniczę się... na razie. - Dodał jeszcze, bo nie chciał, żeby jej było źle, żeby się źle czuł, a to było coś, na co miał faktyczny wpływ i na co w zasadzie zaradzić mógł. A "na razie", no... przynajmniej dopóki ten rytuał będzie w mocy i ta forma rozwiązania złego samopoczucia Victorii była w mocy.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#8
03.09.2023, 15:34  ✶  

Z pewną ulgą przyjęła, że Sauriel się nie odsunął, ani nie zrobił niczego takiego, by zniechęcić ją do objęcia go. To był miły gest – tak uważała, bo kto nie lubił być przytulany? Chyba nawet dla niego było to przyjemne? A jakoś nie wyobrażała sobie, że odkąd jest wampirem, to się dużo przytulał z kimkolwiek. Na pewno nie z rodziną… Ten odgłos jaki wydał – nie wiedziała jak go odczytać, ale przegoniona nie została, więc zanadto nad tym nie myślała.

– Jak mówiłam, nieczęsto miało to miejsce. To są moje czekoladki – jej, jej własne. Dlaczego miałaby się nimi dzielić? Łazić po biurze i rozdawać kolegom? No nie. Swojej rodzinie rozdawać? Tym bardziej. Podzieliłaby się pewnie z siostrą, ale dzieciaki jeszcze nie wróciły z Hogwartu. Jakiegoś bliższego znajomego też by poczęstowała, gdyby akurat wypadało, a nie miała nic innego pod ręką. Ale właśnie dlatego trzymała e w szufladach, szafkach i torebce, a nie na widoku ku uciesze każdej osoby, która może mogłaby chcieć się poczęstować. A Victoria, choć taka łagodna i delikatna, taka wyrozumiała, odnajdywała w sobie cechy, których wcześniej w sobie w ogóle nie widziała: terytorializm. Zaczęła to w sobie dostrzegać jeszcze przed Beltane, dwa miesiące temu. Kiełkującą zazdrość, że ktoś ma coś, czego ona nie ma. A chciała być przy tej relacji w porządku. Tylko, że druga osoba najwyraźniej miała na to zupełnie inny pomysł.

Dała mu moment by sam doszedł do tego, co mu powiedziała. A powiedziała przecież bardzo jasno, no jaśniej się chyba nie dało: że wie co robi i jak robi, i niekoniecznie jej się to podoba. Uniosła wyżej brwi, słysząc ten wniosek: że jednak może czekoladowe żaby rozdawać. Ale ona ich nie rozdawała. Podzieliła się jedną, JEDNĄ czekoladową żabą, kiedy sytuacja kompletnie tego wymagała, i to z osobą, która nie lubi słodyczy. Na pewno nie miała tego powtarzać regularnie, to był taki wyjątek… A Sauriel… wyjątkiem to było jak z jakąś panną nie flirtował. Victoria tym wyjątkiem dla niego była.

– Tylko z nimi gadasz – powtórzyła i rzuciła mu bardzo przeciągłe i wymowne spojrzenie. A potem, kiedy do Sauriela już dotarło i nazwał sytuację właściwym słowem, ni to prychnęła, ni to parsknęła. – A dlaczego ty jesteś zazdrosny, że raz dałam komuś żabę? – odwróciła się do niego plecami, żeby podejść do biurka i zwiększyć dzielącą ich odległość. – „Na razie”. Wspaniałomyślne – jakoś wątpiła, by wiele to miało zmienić, bo fakt pozostawał faktem, a ona zdawała sobie z niego sprawę. Westchnęła i opadła na krzesło. Nie spodziewała się niczego innego, dlatego tematu tyle czasu nie poruszała.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#9
03.09.2023, 17:45  ✶  

Ach, no... nooo... NOOO! To mu się spodobało! Bardzo spodobało. Uśmiechnął sięę, ten uśmiech to tak sobie rosnął w oczach i z tego napięcia oraz bucowatości nie pozostało nic. I to zaledwie w chwilę. Położył łapska na jej plecach i podniósł nią. A potem położył te ręce niżej (na biodrach, spokojnie!) i ją uniósł na chwilę. Nic nie ważyła. Przynajmniej dla niego była piórkiem.

- Nooo, tak mi właśnie mów. - Powiedział z ukontentowaniem. - Jesteś leciutka jak piórko, a masz być moim słodkim ciężarem. - Co Sauriel w ogóle czuł do Victrorii? Nazywał ją przyjaciółką, ale... to wcale nie było takie proste. Gdyby tylko się nad tym głębiej zastanowił, przystanął, zrozumiałby, dlaczego w ogóle wzbudziło to jego zazdrość, że to było bardziej wyjątkowe. Ale na pewno? Ciągle to samo - czy to nadal on? Nie chciał nad tym dumać, nie chciał się temu poddawać. Nie ufał tej sile, która ich splotła, tajemniczej i nienaturalnej. Według niego samego nienaturalnej, mimo że wcale nie był żadnym ekspertem w swojej dziedzinie. Ani nawet dziedzinie tej magii, która ich ogarnęła. Teraz czuł się dobrze, cieszył się z tego, co usłyszał i objęła go ta pozytywna myśl, że Victoria właśnie taka była - że kłótnie z nią były rzadkością, bo była miła, bo była wyrozumiała. Bo... tak, przytulenie się z nią było miłe. Bo Sauriel wcale nie przepadał się przytulać. Nie ufał ludziom, ich odruchom. Kontakt fizyczny kojarzył mu się raczej z negatywami niż pozytywami. Nie czuł się komfortowo, kiedy był zbyt blisko, chociaż tak - czasami przyjemnie było kogoś objąć, żeby pokazać mu: hej, jestem tu! Bo to, że człowiek potrzebował jednak tego kontaktu fizycznego potrafił bardzo dobrze zrozumieć.

- Hm, no Viki, jakby ci to... - To był specyficzny temat. I nie to, żeby Sauriel był skrępowany rozmową o seksie, ale już gadaniem o tym, że się nigdy za laskami nie uganiał to jakoś w tym momencie było dziwne. Czemu? Nie wiedział. Nigdy sam do końca nie wiedział, co z nim było nie tak. Nie przejmował się tym - nie należał do tych osób, którym by ktoś miał odwagę dokuczać w jakimkolwiek etapie jego życia. Może jak był naprawdę dzieciakiem... ale i wtedy jakoś nie. - Lubię pogadać z kobietkami, ale ja tak nie bardzo... się za nimi uganiałem. A teraz to mi już tylko gadanie zostało. - Albo praca, jak to kiedyś gadali. - Ni chuja nie mam pojęcia. - Odparł zgodnie z prawdą na tę żabę. - I wolę nie wiedzieć, bo jeszcze mi opowiesz coś, co mnie wkurwi. - I nie to, że na nią byłby wkurwiony. Nawet jak to nie było miłe to po prostu wolał uniknąć, szczególnie teraz, jakieś sytuacji, która mogłaby go rozognić. Bo wcale nie chciał się pieklić i ją wkurzać, siebie wkurzać. Przetenteguje to sobie i może przy innej okazji o tym pogadają..? - Nooo, nie złość się na mnie. - I nawet powiedział to całkiem uroczo, grzecznie, prosząco, postępując za nią dwa kroki. - To serio nic nie znaczy. - W sensie: te gadki. A nie to, żeby się na niego nie złościła i oby Victoria dobrze to zrozumiała i nie przekręciła.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#10
03.09.2023, 19:54  ✶  

Nie zaprotestowała, kiedy poczuła dłonie na biodrach, ani kiedy na moment stópki oderwały się od ziemi. Musiała za to mocniej się złapać Sauriela, żeby oboje nie stracili równowagi.

– Czyli jednak chcesz mnie utuczyć – to był taki kręcący się pomiędzy nimi żart, który zaczął się, kiedy Sauriel zaczął jej znosić te wszystkie słodycze. Wiedziała, że robił to z sympatii i to było całkiem urocze. Wiadomo, kwiaty kochała bardziej niż czekoladki, ale i one ją rozczulały, bo Sauriel naprawdę się starał coś dla niej wynajdywać. Mój słodki ciężar. W jakiś sposób było to… Rozlewało się ciepłem na duszy. Oczywiście, że kontakt fizyczny kojarzył mu się źle – z bólem głównie. Z czymkolwiek co działo się u nich w domu, a to nie były pozytywne rzeczy. Victoria taka nie była; nigdy na Sauriela nie podniosła ręki. Raz różdżkę, do obrony przed nim, ale nawet nie użyła żadnego zaklęcia. Jej dotyk… Nie kojarzył się chyba z czymś negatywnym, co wywoływałoby ból, albo jakieś inne nieprzyjemne wrażenia.

To fakt, to był specyficzny temat. Ale chyba nie tak dziwny jak… jeden taki, który ze sobą odbyli… również dwa miesiące temu. O ciekawości, chęciach i seksie właśnie. Chyba nie powiedziałaby o Saurielu, że to mężczyzna, który się za dziewczętami nie uganiał. Ale z drugiej strony – ona też się za mężczyznami nie uganiała, nie skakała z kwiatka na kwiatek i tak dalej. Czy z Saurielem kiedyś było coś nie tak? Nie powiedziałaby. Skoro nie miał jakichś tam potrzeb to ich nie miał, no i tyle. Była chyba ostatnią osoba, która by go za to oceniła.

– Jest różnica pomiędzy gadaniem, a flirtowaniem – stwierdziła krótko. Tak, teraz „nic więcej mu nie pozostało”. A gdyby pozostało, to czy na flirtach z różnymi kobietami się kończyło? To chyba nie do końca było to, co chciała usłyszeć. Zresztą gdzie w tym wszystkim była ona? Nie nadawała się nawet do „zabawy”. – No ja ci na to nie odpowiem. Musisz się sam zastanowić – więc nie miała mu mówić niczego, bo odpowiedź zależała tylko od niego. Victoria wiedziała, czemu była zazdrosna. Ale nie mogła odpowiadać za niego. Uniosła na niego spojrzenie, kiedy tak się zbliżył i wręcz prosił, żeby się nie złościła. Przy „To serio nic nie znaczy” nawet cicho się zaśmiała. „Jakie to typowo męskie. Zawsze tak mówicie. Że to nic nie znaczy” – ale nie powiedziała tego na głos. Po prostu przez moment przypatrywała się minkom Sauriela, aż w końcu pokręciła głową i westchnęła. – Dobrze już dobrze. Nie jestem zła – bo nie była. Znosiła to wszystko w ciszy i z godnością, przynajmniej do dzisiaj. I nie po to pisała z rana sowę, żeby się z nim spotkać.

– Możemy porozmawiać? – powiedziała w końcu. – O wczoraj, ale nie o żabach – tylko o tym, co prawdziwie poważne. Można było zauważyć, że Victoria jest jakaś taka… może nie pobudzona. Ale na pewien sposób wystraszona. – Znowu miałam… wspomnienie.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Victoria Lestrange (6107), Sauriel Rookwood (6671)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa