Miała szczęście. Kuzyn jej nie odmówił. Kamień z serca. Bardzo doceniała to, że zdecydował się jej pomóc. Ogromnie ceniła sobie jego wsparcie. Nigdy nie pozostawał obojętny, kiedy przychodziła do niego z kolejną prośbą. Było to naprawdę pokrzepiające. Ta świadomość, że ma w swojej rodzinie kogoś, kto zawsze będzie stał u jej boku, będzie pomagał jej realizować pomysły, nawet te dosyć spontaniczne i nie do końca przemyślane. Ogromnie budowało to pannę Black. Wierzyła, że dzięki wsparci Lou, Czarny Pan doceni jej zaangażowanie i inicjatywę. Oby tylko teraz znowu wszystko nadal układało się dokładnie tak, jak ona chciała.
Aprotowała się w miejscu, w którym chwilę wcześniej zostawiła mugoli. Rozejrzała się uważnie, żeby sprawdzić, czy nie przyszło im do głowy przypadkiem gdzieś sobie pójść. Chyba wiedzieli, że jest ona ich ostatnią deską ratunku. Siedzieli w czwórkę przy drzewie. Dyskutowali o czymś cicho, zamilkli, gdy panna Black się pojawiła. Może bali się, że nie wróci, że ich tu zostawiła? Wróciła jednak, a poza nią zaraz miało pojawić się wsparcie.
- Udało mi się. Za chwilę nadejdzie pomoc. - Zaczęła od tego, bo wydawało jej się to istotne.
- Teleportujemy was stąd, daleko, tak, aby nikt was nie odnalazł. Będziecie bezpieczni, tylko się nie wychylajcie. Możecie ostrzec swoich najbliższych przed tym, co widzieliście. - Ważne dla niej było to, aby podzielili się wiedzą o magicznym świecie z innymi. Potrzebne im było zamieszanie, a niespokojne nastroje wśród mugoli je gwarantowały. Ministerstwo będzie miało ręce pełne roboty.
Stacy nadal spoglądała na nią niepewnie, jakby nie do końca wierzyła, że Trixie chce im pomóc. Sama Bellatrix wiedziała, że to właśnie Stacy była najtrudniejszym osobnikiem do przekonania o jej intencjach. - Na pewno nas nie wydasz? - Odezwała się jeszcze do Bellatrix.
- Nie byłoby mnie tutaj, gdybym nie chciała wam pomóc, sama wiele ryzykuje, jeśliby mnie znaleźli tutaj z wami, to miałabym spore problemy. - Postanowiła jeszcze bardziej uświadomić ich w tym, jaka to ona nie jest dobroduszna.
Wtedy usłyszała znajomy dźwięk, który towarzyszył teleportacji. Lou musiał już dotrzeć na miejsce. Spojrzała na kuzyna z uśmiechem na twarzy. - To wasz transport. - Dodała jeszcze do mugoli.