Spalona Noc, po północy
Znów był sam. Chociaż nie lubił tego przyznawać, niezbyt dobrze znosił brak jakiegokolwiek kontaktu z drugim człowiekiem. Siedzenie pod ziemią go zmieniało – na gorsze, ale nie gorsze w kierunku, w jakim chciał się przesuwać – brakło w tym szaleństwa i niegodziwości, zaś w nadmiarze tu było... desperacji.
Skryty w cieniu obserwował uciekających w popłochu czarodziejów i tych, którzy próbowali się tym atakom opierać. Bez maski. Z butem dziurawym od starcia z płonącą deską i rozprutą szatą, przechadzał się pośród odłamków pokruszonego szkła i ciemnego, opadającego wciąż z nieba popiołu. Tak właśnie go dostrzegł – skulonego przy przejściu na jedną z bocznych alejek, nabierającego sił do dalszej walki. Zapewne musiał odreagować. Smutny widok – pomyślał Umbriel, zbliżając się do niego powolnym krokiem – pies wyjący jak człowiek – pokryty warstwami brudu przeciętymi przez liczne, spływające w dół twarzy łzy.
Mógłby pokazać mu coś nowego. Uwodzicielskie szaleństwo rytmów tworzonych w głowie kogoś kompletne odrealnionego – wżerający się w umysł chaos, z każdym dźwiękiem obdzierający człowieka z porządku. Kawałek po kawałku, póki nie pozostało nic prócz gniewu.
– Wszystko w porządku? – Przeciął tę ciszę, chociaż wpierw mówił sobie, że nie chciał tutaj żadnych słów, jedynie dźwięki. – Nie, nic nie jest w porządku, przecież widzę. – I on też widział. To, że z troską pochylał się nad nim nie dobry człowiek, lecz złowieszczy morderca z plakatów, którego twarz okalała każdy, nawet najbardziej zapomniany kawałek Pokątnej. No, przynajmniej, zanim papier strawił doszczętnie dowody. Graficy będą musieli postarać się, tworząc nowe treści na jego temat, postarał się przecież o nowy image, a teraz do złowrogiego morderca dopiszą też Śmierciożerca zupełnie nieświadomi tego, że nie dane mu było nigdy spotkać Czarnego Pana.
Uwierzą we wszystko, co Umbriel Degenhardt stał się lub stanie czymś więcej – czymś, czego oczy były puste, ale czego palce żyły i tańczyły na klawiszach fortepianu taniec mówiący o śmierci.
– Pomogę ci.
Zobaczyć coś, po czym już zawsze będziesz wić się z przerażenia.
Zaklęcie splecione z ze złowieszczej melodii, która miała grać mu w głowie rytm destrukcji. Degenhardt zniszczył dzisiaj wiele - i ten człowiek też miał to czuć. Miał to słyszeć – bębny i smyczki niszczące mu zdrową ocenę wszystkiego wokół, dotknięcia klawiszy przekazujące mu prostą myśl – mugole. Mugole! To wszystko przez mugoli... To wszystko przez nich... Niech tę myśl niesie, niech krzyczy, niech zastrasza i niszczy.
Zniszcz wszystkich, którzy doprowadzili do tego, że Londyn staje się ruiną, a nasza cywilizacja upada.
Rzut na uroki ◉◉◉◉○ + 10 za odpowiednią przewagę - tworzenie dzieł sztuki (z dopasowaną do tego przewagą - muzyka). 31- słaby sukces, 41 - sukces.
t e r r i f i e d
of me