03.07.2025, 22:10 ✶
Jonathan wychodził z założenia że domy nie powinny być w pobliżu rezerwatów smoków. Bo oczywiście rodzina Mony z jednej strony mówiła, że to było bezpieczne, a ich domostwu nic nigdy się nie stało, ale z jakiegoś dziwnego powodu, jednak ta posiadłość była obłożona ze wszystkich stron zaklęciami ognioodpornymi. Bardzo wymowne.
– Szkoda, że nie mogło tak padać w Londynie gdy wszystko płonęło – mruknął pod nosem, gdy razem z dwójką kuzynów wyszli przejść się po okolicy. Razem z Robertem uznali, że wypadałoby zajrzeć po tym wszystkim do rodziców Mony, a że Mona też z oczywistych względów planowała się tam wybrać, to po prostu zdecydowali, że po pracy wszyscy się tam udadzą. Początkowo było całkiem sympatycznie, zwłaszcza że na całe szczęście tutaj nikomu nic się nie stało.
Niestety Jonathan naprawdę nie miał pojęcia jak to wyszło, że ktoś zasugerował spacer po okolicy akurat na chwilę po deszczu. A co więcej, nie miał pojęcia czemu się na niego zgodził, kiedy akurat lrzyszedł tutaj w niedawno zakupionych białych ubraniach. Ale w sumie na dobrą sprawę chętnie skorzystałby z rozmowy z kuzynostwem z dala od uszu pozostałych członków rodziny Rowle.
– Ale naprawdę. Mam szczerą nadzieję, że nikt nie postanowi machnąć na to ręką. Tyle szkód. Tyle zniszczeń. Tyle strat. Nie wyobrażam sobie, aby Jenkins po prostu nic nie zrobiła. – Stawiał kroki dość uważnie, jednocześnie próbując nie dać po sobie poznać, że przeszkadza mu błoto. Walia była ogólnie szalenie malownicza. Tylko nie dzisiaj. – Jak w ogóle wasze mieszkania. Wyobrażacie sobie, że straciłem wszystkie okna? A tak lubiłem ten witraż w bibliotece. I moje nowe meble na pewno ucierpiały. Cieszę się tylko, że nie zrobiłem generalnego remontu.
Cieszył się oczywiscie z wielu innych rzeczy. Na przykład, że zarówno Mona, jak i Robert bylo calu i zdrowi i mogli iść wspólnie przez to przeklęte błoto.
– Szkoda, że nie mogło tak padać w Londynie gdy wszystko płonęło – mruknął pod nosem, gdy razem z dwójką kuzynów wyszli przejść się po okolicy. Razem z Robertem uznali, że wypadałoby zajrzeć po tym wszystkim do rodziców Mony, a że Mona też z oczywistych względów planowała się tam wybrać, to po prostu zdecydowali, że po pracy wszyscy się tam udadzą. Początkowo było całkiem sympatycznie, zwłaszcza że na całe szczęście tutaj nikomu nic się nie stało.
Niestety Jonathan naprawdę nie miał pojęcia jak to wyszło, że ktoś zasugerował spacer po okolicy akurat na chwilę po deszczu. A co więcej, nie miał pojęcia czemu się na niego zgodził, kiedy akurat lrzyszedł tutaj w niedawno zakupionych białych ubraniach. Ale w sumie na dobrą sprawę chętnie skorzystałby z rozmowy z kuzynostwem z dala od uszu pozostałych członków rodziny Rowle.
– Ale naprawdę. Mam szczerą nadzieję, że nikt nie postanowi machnąć na to ręką. Tyle szkód. Tyle zniszczeń. Tyle strat. Nie wyobrażam sobie, aby Jenkins po prostu nic nie zrobiła. – Stawiał kroki dość uważnie, jednocześnie próbując nie dać po sobie poznać, że przeszkadza mu błoto. Walia była ogólnie szalenie malownicza. Tylko nie dzisiaj. – Jak w ogóle wasze mieszkania. Wyobrażacie sobie, że straciłem wszystkie okna? A tak lubiłem ten witraż w bibliotece. I moje nowe meble na pewno ucierpiały. Cieszę się tylko, że nie zrobiłem generalnego remontu.
Cieszył się oczywiscie z wielu innych rzeczy. Na przykład, że zarówno Mona, jak i Robert bylo calu i zdrowi i mogli iść wspólnie przez to przeklęte błoto.