• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[Jesień 72, 21.09 Peregrinus & Millie] Kolekcja żywych rzeczy

[Jesień 72, 21.09 Peregrinus & Millie] Kolekcja żywych rzeczy
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#1
18.09.2025, 11:13  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.09.2025, 11:15 przez Millie Moody.)  
21.09 wieczór

mieszkanie Peregrinusa - konkretnie jego łazienka

Ta pierdolona wanna nadal tu stała jak gdyby nigdy nic.

Czarne wody płodowe kolejnej przeżytej śmierci dawno zostały uprzątnięte. Pozostawało mgliste wspomnienie roztrzęsionej duszy, która łapczywie domagała się miłości.

Peregrinus poskąpił jej wtedy uczucia, które próbowała w niego wyśnić. Ziemista cera, czarne loki, zmęczone spojrzenie, łagodny uśmiech... Ile z tych cech odnajdowała w ciepłym gnieździe, jakie uwiła sobie w ostatnich dniach na poddaszu Księżycowego Stawu?

– Zajebiste masz te włosy. – Szczupła dłoń bezceremonialnie zatopiona w lokach badała ich sprężystość, dwutorowo myśląc o tym, że para klątwołamaczy, którym dziś poskąpiła swojego towarzystwa mogłaby bardziej zadbać o siebie. – Jak robisz, żeby były takie... takie elastyczne? Nakładasz na to jakieś gówna od Potterów? Moja wiedza o włosach ogranicza się do szamponu po którym wyrastają kaktusy. Cały czas ktoś podrzuca to gówno, ostatnio już myje się szarym kurwa mydłem, bo nie można ufać sprzedawcom totalnie. – inspekcja pani magipolicjantki przeszła w stronę buteleczek.

Normalna wizyta, tak inna od roztrzęsionej Moody, którą pożarła ziemia. Od Moody, która dopiero po wszystkim pozwoliła czuć sobie to wszystko. Został jej Aniołem Umiarkowania. Czy dziś miała szansę być jego Mocą? Mało wyglądał na lwa, choć jego grzywa przedstawiała się nie mniej imponująco. Zaraz zaraz, czemu właściwie wpadła z tą wizytą? A tak... miała sprawdzić czy kuzyn nie sprzedał duszy diabłu. Ale to mogło poczekać. – Czy to... olej? To nie powinno być w kuchni? – Ujęła słoiczek i zaczęła go uważnie oglądać. Krótkie włosy powoli odrastały, wciąż jednak niezmiennie były proste jak druty. Złociste oczy ześlizgiwały się po napisach, ale nie ogarniała z tego zbyt wiele, a właściwie to całkiem nic, bo spośród wszystkich rzeczy z których była beznadziejna, z tej przodowała we własnej ignorancji.

Stuknęła dwukrotnie palcami w wieczko i przeniosła nań pytające spojrzenie. Już nie blada. O nie. Rumiana. Jej policzki zapełniły się od regularnych posiłków, spania i aktywności fizycznej (gimnastyki akrobatycznej na miotle, podczas malowania stropu).

Pożar zdecydowanie jej służył.

Zdawała się bardziej żywa niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich lat.
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#2
01.10.2025, 14:04  ✶  
Peregrinus posiadał ponadprzeciętną umiejętność zaciskania zębów i znoszenia dowolnych niedogodności w ciszy. Cokolwiek się nie działo, zbierał się po tym w samotności, a gdy wychodził do ludzi, był jak zawsze ułożony. Spalona Noc była dla niego zapewne przeżyciem przerażającym, choć ciężko o tym w pełni orzekać, gdy się jej nie napisało. Bez wątpienia jednakże inni mieli gorzej, a Peregrinus Trelawney był jedną z mniej dotkliwie doświadczonych pożarami osób. Ot, zalety trzymania głowy nisko — choć tym razem nie uchroniło go to przed ostrymi odłamkami lecącymi z okien. Pominąwszy więc te skaleczenia i porcję strachu, wyszedł ze zbiorowej traumy raczej obronną ręką. Jego dom pozostał nienaruszony, Praw Czasu także ogień nie strawił, a po tych niemal trzech tygodniach, które minęły od pamiętnej daty ósmego września, zagoiły się i rany, i szok.
Gdy tamtego wieczora odbijał się w lustrze swojej łazienki, wyglądał tak samo jak zawsze (być może pozostały mu jakieś blizny, lecz o tym jeszcze nic nie wiadomo). Wciąż był z niego bladziuchny, nawiedzony wróżbita z apokalipsą w oku, lecz obok niej czaiły się na powrót iskierki oszczędnego, choć zaczepnego poczucia humoru.
— Dlatego próbujesz je zniszczyć? — Uniósł brew, obracając głowę tak, aby wytrząsnąć spomiędzy loczków bezczelne palce.
Łazienka nie zmieniła się nic od ostatniej wizyty Millie — pominąwszy to, że leżał w niej dodatkowy zestaw przyborów toaletowych należący do Dægberhta — lecz tego wieczora była jasnym punktem na mapie sczeraniałego Londynu. Dom Trelawneyów niespodziewanie zyskał na przytulności, gdy wszystko wokół spłonęło. Pomogło również, że w jego progi wprowadził się dodatkowy lokator, niezależnie od tego, czy spędzał tu dużo czasu. Ktoś tu żył (choć akurat sam Peregrinus coraz mniej).
— Czasem coś robię… czasem nie. Zależy, ile pracuję i czy mam na to wszystko siłę. — Patrzył kątem oka, jak Millie dobiera się do jego półeczki z kosmetykami kąpielowymi. On sam tymczasem wysunął szufladę i wydobył spomiędzy pasty do zębów a pianki do golenia poskładaną setki razy, wymiętoszoną kartkę magazynu, która straciła dawno swój śliski blask. Była to, a jakże, Czarownica. — Gdyby przestrzegać w pełni reżimu proponowanego przez szanowną redakcję, nie wychodziłbym z łazienki. — Rozwinął kartkę i dla odświeżenia pamięci przejrzał ją wzrokiem, opierając się biodrami o umywalkę. — Proponują tutaj olejki przed myciem. Zmywanie ich odżywką, nie byle jaką, jak się okazało. Rekomendowana rzeczywiście ta od Potterów, lecz koniecznie w niebieskiej tubce. Podobnież to istotne. Następnie szampon, znów odżywka, tym razem dowolna. Jak widzisz, mnóstwo pracy, której na szczęście nie muszę regularnie wykonywać, ponieważ jestem ledwie skromnym cieniem gwiazdy. — Podał kuzynce kolorową rozpiskę, aby sama mogła zapoznać się z wytycznymi specjalistek dziedziny fryzjerstwa. — Skąd u ciebie to zainteresowanie?
Zmierzył ją teatralnie podejrzliwym wzrokiem, niby to chcąc dać jej znać, że czuje jakiś podstęp, lecz chodziło przede wszystkim o to, aby napatrzeć się na szczęśliwą Mildred. Wydawała się tak żywa i lekka. Niczym nie przypominała zrujnowanego cienia, który odwiedził w Lecznicy Dusz czy podejmował w tej samej łazience po Windermere. Coś jej służyło, choć Peregrin nie podejrzewał, aby to konkretnie pożary tak pięknie ją zarumieniły.


źródło?
objawiono mi to we śnie
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#3
05.10.2025, 20:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.10.2025, 20:35 przez Millie Moody.)  
– Oj już się nie zesraj, nie mam okrwawionego noża w dłoni i szaleństwa w oczach, żeby Cię tu golić na łyso – Wspomnienie gdy kto inny zrobił to jej na krótki moment zalśniły w złotych źrenicach i zgasły równie prędko. Inny czas. Zdecydowanie inny czas. Wykurwiście inny.

Potem jednak całą swoją uwagę przekierowała na Bardzo Zmęczoną stronę Czarownicy i nie mogła nie parsknąć. Znaczy oczywiście nie chciała parskać bo oto jej bardzo poważny kuzyn, pokazywał jej jak szmatławiec którym powinno się raczej podcierać dupę aniżeli wczytywać w złote porady, był jego profesjonalnym źródłem wiedzy. Było w tym coś szalenie uroczego i mimo szyderczego chichotu, Miles epatowała miłością do swojego chłopca. Zdrową dla odmiany, jak zdrowa była jej cera i ogólna... Milsowatość. Przypominała bardziej w tym wszystkim nastolatkę, która jeszcze myślała, że życie stoi przed nią otworem, a kariera policyjna jest jej pisana w gwiazdach. Dopiero z czasem dowiedziała się, że ten otwór to odbyt i to nie w tym rozrywkowym sensie. Zdecydowanie nie rozrywkowym.

Pytanie o powód zainteresowania przepisem na piękne loki był całkiem zabawny, szczególnie, że zdążyła zapytać, czy może to zapisać, bo z pewnością zapomni. Zdążyła też jak debil rozglądać się po łazience w poszukiwaniu czegoś do pisania i nawet zdziwić się, że niczego w niej porządnego nie ma.

Obiecuje, że nie zepsuje Ci tego starożytnego artefaktu pełnego mitycznej wiedzy o istocie skręta! – wygłosiła uroczyście, a potem jednak speszyła się mocno, gdy zapytał czemu ją to tak interesuje.

– Być może...– zaczęła powoli odnajdując nagle płytki na ścianie (to są płytki w ogóle? A może jednak farba? Albo coś udającego płytki? Nigdy tak ta ściana nie była interesująca w takim stopniu jak teraz!). – Być może kto inny ma ee... podobne włosy do Ciebie i być może chciałabym, no nie wiem, jakoś im sprawić przyjemność – blada twarz zalała się rumieńcem wyglądając całkiem zabawnie, gdyby nie zbolała mina. Miles toczyła w sobie wewnętrzną bitwę i kurwa no... była tu w zupełnie innym celu. Była tu po to, żeby szpiegować Peregrinusa jej ulubionego kuzyna w dupę jebanego (spokojna spokojna, to tylko figura retoryczna, nie rozwalanie szafy siekierą) bo Prawa Czasu jakoś za mało ucierpiały, a jednak Dolohovowie palili się jak ziemniaki zakopane w popiele w innych częściach miasta i życie było kurwa bardzo skomplikowane, ale czuła ze wszechmiar, że zupełnie inne sekrety wywołują jej ból głowy taki, że zaraz mózg i czaszkę trzeba będzie zbierać po tej pięknej łazienkowej ścianie.

Czy jeszcze miesiąc temu nie skamlała mu że potrzebuje miłości?

Czy teraz nie otrzymywała jej za dużo.

Stanowczo za dużo.

Wzięła wdech i zaczęła całkiem spokojnie, ale w okolicach pierwszego przekleństwa mała śniegowa kulka urosła do wykurwistej lawiny:

– Jest dwóch typów obaj mają loki takie jak Ty i chce im kupić coś miłego bo zaraz będzie kurwa ślub u Ger i wszyscy robią o to wielkie halo i Tomuś się stresuje w chuj bo Stonks mu nadepnęła na odcisk a Liszek obiecał że ze mną pójdzie chociaż siara w chuj bo jednak jest czystokrwisty co nie a ja to śmieć z rynsztoka i na prawdę nie wiem czemu powiedział że weźmie ze mną ślub za dziesięć lat skoro myślałam że jest pedałem ale chyba nie jest chyba że jestem płaska jak deska i mu się pojebało nie mam pojęcia a przecież wyjebało mi podczas spalonej szybą w ryj i Figg wziął i się rzucił złamas gotowy za mnie umrzeć i jeszcze cały czas powtarza że mnie kocha ja na prawdę nie wiem co ja mam robić no przecież nie mogę im powiedzieć elo bądźmy razem bo nie mogę przestać myśleć o tym jakby było zajekurwabiście gdybym nie musiała wybierać to takie kurwa samolubne więc no chcę im kupić coś ładnego rozumiesz żeby nie wyszło że jestem największym chujem w okolicy bo nie umiem kurwa mówić o swoich uczuciach – jak to się stało, że znów tutaj ryczała? Jak się stało, że ostatnie słowa niemalże wykrzyczała kuzynowi w cycki domagając się przytulania, chociaż to ona była tym złamasem, który powinien powiedzieć jednemu typowi dobra idźmy w to, a drugiemu kumplujmy się?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Millie Moody (1009), Peregrinus Trelawney (496)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa