13.01.2023, 12:34 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.05.2023, 11:28 przez Morgana le Fay.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Victoria Lestrange - Piszę, więc jestem
To był intensywny czas – zbyt intensywny. Ale to w sumie dobrze, bo Victoria mogła odsunąć od siebie ten wieczór. Przyjemny, to prawda, ale burzliwy pod względem wrażeń i emocji.
Victoria bardzo prosto wytłumaczyła jakim cudem złapała trójkę poszukiwanych – znaczy dwójkę plus kogoś mocno moralnie wątpliwego; otóż po prostu powiedziała, że skontaktował się z nią informator i trzeba było działać. Że trochę jej pomógł no i tyle. A że tożsamość informatora miała pozostać w tajemnicy – na ten moment to wystarczyło. Trójkę pojmanych wzięto więc w obroty, dlatego Victoria znowu miała ręce pełne roboty. Ich kryjówkę też przeczesali, bardzo prędko robiąc tam porządek.
Skłamałabym mówiąc, że Victoria nie potrzebowała tego czasu, bo potrzebny był jej cholernie. Pod powiekami, gdy je zamykała, widziała tę scenę, jak Sauriel rzuca się na kobietę, słyszała trzask pękającej kości, później jej krzyk kiedy wgryzał się w jej szyję. To był właśnie wampir. Czego innego mogła się spodziewać…? A jednocześnie… przecież na nią nigdy się nie rzucił, a przecież mógł. Będąc tam nie wybrał jej na ofiarę, a stała przecież bliżej i była łatwiejsza do złapania. I później też nie przejawiał żadnych sygnałów, że miałby jej coś zrobić. Nie awanturował się, nie kłócił – tylko grzecznie zrobił to, o co go poprosiła. I zniknął. Zgodnie z sugestią zresztą. Wiedziała, że musi to zaakceptować, ona – bo inaczej… jak będą funkcjonować? Po prostu… Musiała nad tym przejść do porządku dziennego.
Tylko jak, skoro to zupełnie wywracało światopogląd?
To, że po drodze się z nim widywała na krótkie chwile omówić szczegóły z pracy nieco pomagało. Bo Sauriel nie wykazywał wtedy żadnej agresji, żadnej chęci… Zrobienia jej krzywdy. Victoria uznała więc, że widocznie musi się kontrolować. Albo po prostu celowo rzucił się na tę kobietę, bo tak było najprościej wyłączyć ją z gry.
Więc się uspokoiła. I nawet spokojnie przyjęła propozycję, że może by do niej wpadł, bo najwyższy czas zakończyć temat ich zakładu, który został odłożony na bok przez zamieszanie w sprawie śledztwa. U niej jeszcze się nie spotykali… Przynajmniej nie na faktycznie towarzyskie spotkanie, a nie na nieszczere przeprosiny, ani nie na włamywanie się do własnego pokoju… Poinformowała nawet matkę, że na dzisiejszy wieczór umówiła się z Saurielem (i to sama!) – ta wyraźnie się zdziwiła, ale wyglądała nawet na zadowoloną. Wspaniałomyślnie zamierzała dać młodym (jeszcze nie) narzeczonym przestrzeń.
Drzwi otworzyła Saurielowi jednak skrzatka domowa, ubrana w czysty fartuszek. Zrobiła te swoje duże oczy i przepuściła mężczyznę mówiąc (leciutko się jąkając), że zaprasza do salonu i czy czegoś by mu nie podać do picia albo jedzenia.