09.01.2023, 20:43 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 19:55 przez Morgana le Fay.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Jak wyglądał dzień Brenny?
Nakarmiła psy, wyprowadziła je na krótką przebieżkę, zrobiła śniadanie dla siebie, a przy okazji też brata i Mavelle. Poszła do pracy - na długi i bardzo męczący, jak się okazało, dyżur. Potem przywędrowała do domu, w przedpokoju zdjęła płaszcz, pogłaskała jednego psa, drugiego psa i trzeciego psa, obiecując im długi spacer, gdy tylko coś zje. Ot przeciętny dzień przeciętnej osoby.
Zjeść jednak nie zdążyła.
Bo może i ona była przeciętną osobą, ale miała już wielu nieprzeciętnych znajomych.
- Cześć! - zawołała, wchodząc do salonu i zrzucając marynarkę na kanapę. Nie miała nawet okazji się rozejrzeć, by sprawdzić, kto z domowników był w salonie i usłyszał jej powitanie, bowiem wtedy przez uchylone okno wpadła sowa - i ledwo Brenna pochwyciła kopertę, ta najpierw zostawiła na jej palcach ślad krwi, potem zadymiła i w salonie rozległ się głos Castiela, tak głośny, że prawie odbijał się od ścian.
Nim jeszcze przebrzmiały ostatnie słowa, jej już nie było. Rzuciła się biegiem z powrotem do drzwi, tylko po to, by aportować się tuż za nimi, w miejscu, którego nie obejmowała już bariera. Jak zawsze w takich sytuacjach po prostu działała, kierowana bardziej odruchami niż świadomą myślą. Jakby rdzeń kręgowy przesłał sygnały bezpośrednio do nóg, tak że sama nie była pewna, jakim cudem znalazła się za drzwiami. Okręciła się, by przemknąć przez przestrzeń i parę sekund później zmaterializował się przed gabinetem Flinta.
Nie kłopotała się pukaniem, szarpnęła za klamkę, a jeżeli ta nie ustąpiła, po prostu wyciągnęła różdżkę i wysadziła nią drzwi. Dosłownie wpadła do środka. Spodziewała się... nie była pewna czego - może śmierciożerców? Trupów? Zobaczyła jednak tylko Castiela i Fergusa.
Oraz bardzo, bardzo dużo krwi.
Na końcu języka miała mnóstwo pytań. "Co tu się, do cholery dzieje, dzieje" było na czele, chociaż o miejsce na podium biło się także kilka innych. Zadała jednak tylko jedno, już wypełniając polecenie Flinta i zajmując jego dotychczasowe miejsce.
- Wezwałeś uzdrowiciela? - spytała lakonicznie Brenna, jedną ręką podpierając Fergusa, drugą celując różdżką i chwilę później rzucając pierwsze zaklęcie spowalniające. Jej wzrok przemknął najpierw po tajemniczym pudełku, które dosłownie połykało dłoń chłopaka (czarna magia, cholera, jeżeli to nie była czarna magia, to ona była chyba baletnicą w rosyjskim balecie), a potem po jego ręce. Bo krwi było po prostu za dużo. Odcinanie ręki nie było oczywiście pierwszym rozwiązaniem, jakie przyszło jej na myśl, ale już sprawdzenie, czy Castiel wyczarował opaskę uciskową i znalezienie najlepszego miejsca do takiej, owszem. Trzeba było ograniczyć dopływ krwi do kończyny, albo Ollivander zaraz wykrwawi się jej na rękach. Chyba że Flint zdoła bardzo szybko dokonać jakiegoś małego cudu.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.