• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
« Wstecz 1 2
1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec IV

1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec IV
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#21
13.05.2023, 11:11  ✶  
Rozgwieżdżone niebo nad nimi wydawało się być elementem który był najbardziej niespójny w tym krajobrazie. Jakby ten jeden element układanki nie poddał się nakładanej iluzji na całe otoczenie. Idąc równym tempem za swoim liderem, ciężko było nie zauważyć jak pozostała dwójka śmierciożerców nie najlepiej radzi sobie z odpieraniem wpływu na ich umysły. Miał tylko nadzieję, że kiedy napotkają na swojej drodze kolejne zagrożenie będą gotowi do czynnej walki. Jego uwadze nie umknęli też nowi przybysze, w których nie rozpoznawał pozostałych popleczników. Szli zostawionymi przez nich śladami i najwidoczniej zamierzali przeszkodzić Czarnemu Panu. - Ktoś tu jest i podąża naszymi śladami. - ostrzegł całą swoją grupę. Nowa grupa do przejścia miała jeszcze kawałek w tym las, przez który śmierciożercy przechodzili wcześniej. Nie zamierzał ułatwiać im zadania w śledzeniu ich, dlatego skorzystał z magii i spróbował wykształtować oraz powielić zostawiane przez śmierciożerców ślady, aby utrudnić ciekawskim odnalezienie tych właściwych.
- Mój panie... To twoja determinacja dodaje mi wiary we własne siły. - odparł Lordowi uniżonym tonem. Jego ego i ambicja dostała solidny zastrzyk dopaminy, po pochwale od mrocznego władcy. Czuł usprawiedliwioną dumę z lat ćwiczeń włożonych w praktykę oklumencji, która zaowocowała tym, że mógł niemalże na równi z Voldemortem w pełni funkcjonować w obecnej sytuacji. Dalej jednak musiał pozostać skupiony, aby bronić swój umysł przed kolejnymi próbami włamań. Uśmiechnął się złowrogo pod nosem, kiedy głosy zaoferowały łaskę. Jeśli do teraz nic nie potrafiło ich skutecznie zatrzymać, to czym jeszcze to miejsce mogło im zagrozić? Kpina. - Cyrkulacja silnej energii musiała ułożyć roślinność w ten wir. I ten niebieski płomień w samym środku, co to oznacza Panie?. - odpowiedział swojemu panu, bez zbędnych wahań i rozmysłów. Zaszli zbyt daleko, by miał teraz zawrócić.


dwa rzuty na kształtowanie w celu powielenia zostawionych przez śmierciożerców śladów rozchodzących się w kilku kierunkach, w tym dodatkowych woni i zapachu spaczenia, również rozchodzących się razem z dodatkowymi śladami

Rzut N 1d100 - 19
Akcja nieudana

Rzut N 1d100 - 39
Akcja nieudana
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#22
20.05.2023, 11:05  ✶  
Mavelle, Patrick, Victoria

„Co jeżeli to nie wydarzyło się nigdy? Co jeżeli to wydarzyło się wcześniej, teraz i później?” Usta martwej kobiety wygięły się w dziwacznym grymasie, a mech zaczął zarastać jej ciało coraz mocniej. „Wasze serca nie są czyste, ale wasze intencje tak”, usłyszeliście, a później ziemia wokół was zapulsowała – to uczucie przypominało wam to, które towarzyszyło stanie na Polanie Ognisk podczas Beltane. Czuliście to całkiem niedawno – kiedy wasi wybrankowie zeskoczyli z majowych pali, kiedy wasze stopy dotykały ziemi tuż po dopełnieniu rytuału. „Nie możecie pomóc czemuś, co krąży w cyklu, ale możecie pomóc cyklowi krążyć, jeżeli zniszczycie to, co utrzymuje jego energię tam, gdzie nie powinno jej być, tak jak i was nie powinno być tutaj – cykl o was jeszcze nie zawołał, nie musieliście do niego wracać. Powinniście zawrócić, póki możecie jeszcze wrócić. Ich ścieżka jest utarta martwą ziemią, możecie podążyć ich śladem, ale wiedzcie, że jeżeli przejdziecie te próby zbyt dobrze, nie będzie już powrotu do tego, co wiąże was z innymi”.



Louvain

Theon i Wilhelm wydawali się być okropnie zagubieni. Widziałeś, jak wyciągają różdżki i zaczynają z czymś walczyć, ale nie widziałeś wroga – Brygadzistka i Aurorzy zatrzymali się gdzieś daleko. Szli waszymi śladami, ale musieli wpaść w podobną „pułapkę” do tej, którą mieliście za sobą już wy – cokolwiek robili pozostali Śmierciożercy, nie było wymierzone w pracowników Ministerstwa. Nie wydawało się też być twoim problemem.

- Zostaw ich – powiedział Voldemort, obracając się w stronę ognia i chociaż jego mina nie wyrażała wiele poza zwykłą czujnością i zaciekawieniem, w głosie Czarnego Pana wybrzmiał pewien niesmak. Mogłeś poczuć się jak to lepsze dziecko – to, które spełniło oczekiwania ojca. To, które zostało przez niego niemo pochwalone, kiedy dwa pozostałe co najwyżej się wygłupiły. – To miejsce nie pozwala mi tego dojrzeć, ale czuję to. Również możesz to poczuć, jeżeli spróbujesz z tego skorzystać. – Machnął ręką, wymierzając różdżką w górę. Czarny obłok kształtującego się Maledisa wzniósł się nad waszymi głowami i wtedy dodał – To źródło czystej energii życiowej. Takiej, której nie trzeba pobierać ani z siebie, ani kogoś innego. Tym źródłem jest sama w sobie śmierć. Jak lubią nazywać to kapłani? Limbo. – Przechylił głowę w bok, jak małe, zaciekawione dziecko. Stawiał powolne, lecz mające w sobie jakiś majestat kroki w kierunku, w który spoglądałeś – w kierunku wiru. – Tak, to Limbo. Początek i koniec ścieżki każdego czarodzieja. – Nie powiedział: człowieka, istoty – bo szczerze wierzył, że to jedynie czarodzieje mogli wrócić do tego cyklu.

Uniósł w górę kamień, który przyniósł tu ze sobą. I wtedy znowu zobaczyłeś wir – niebieskie płomienie zatańczyły chaotycznie, a następnie pognały w jego kierunku. Wyryta na nim runa rozbłysła jasnym światłem, a ogień leciał w jego kierunku wciąż i wciąż, niczym czerpany z nieskończonego źródła, obijał się o jego ścianki, jego języki opływały go z każdej strony i wreszcie, co wydawało się najważniejsze, obijał się o rękę Czarnego Pana.

- Jeżeli pojawią się tutaj nasi towarzysze, przywitaj ich należycie – powiedział.



Mavelle, Patrick, Victoria

Jeżeli mieliście jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do drogi, jaką powinniście się udać, to wszystkie zostały momentalnie rozwiane, w chwili, kiedy zobaczyliście na niebie silne, niebieskie błyski. Nie spóźniliście się – pojawiliście się na czas, na początek jego planu, ale musieliście wpierw przedostać się tam po przebytej przez niego ścieżce. Voldemort nie błądził po lesie, doprowadziła was więc na miejsce bez większych problemów.

Jeżeli zdecydowaliście się zawrócić, opuszczacie sesję, jeżeli zdecydowaliście zaryzykować – na końcu swojego posta dojdziecie na skraj lasu i zobaczycie, jak wszystko wokół wyrywa się z ziemi i leci w jednym kierunku, jakby nieznana siła wciągała wszystko do środka.


there is mystery unfolding
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#23
20.05.2023, 20:35  ✶  
Nie do końca wszystko rozumiała, ale z drugiej strony – „jeśli przejdziecie te próby zbyt dobrze, nie będzie już powrotu do tego, co wiąże was z innymi” brzmiało dość… ostatecznie. Na tyle, że poczuła charakterystyczny chłód, gdy mocniej sobie uświadamiała, że mogła nie móc dotrzymać złożonych obietnic. Nie, żeby nie liczyła się z tym, przechodząc przez portal, ale gdy rzucano to prosto w twarz…?
  Zawróć. Ciebie Zakon nie może stracić – posłała myśl Patrickowi, rzucając mężczyźnie długie, poważne spojrzenie. Była gotowa się poświęcić, ale nie oznaczało to, że chciała towarzyszy pociągnąć za sobą. W szczególności Stewarda – był zbyt ważny, żeby stawiać na szali jego przetrwanie. Zwłaszcza że nie wierzyła, iż samo przeszkodzenie Voldemortowi sprawi, że nagle działalność Zakonu stanie się zbyteczna. O ile w ogóle uda się przeszkodzić.
  - Idę – oznajmiła cichym, zdecydowanym tonem, przenosząc spojrzenie pomiędzy towarzyszami a porastającą mchem kobietą – Nie ma potrzeby, żebyśmy poświęcali się wszyscy – dodała. Wyglądało na to, że zdecydowała – nie miała zamiaru zboczyć z obranej ścieżki, rzucając na szalę siebie, by chronić innych. Nawet i cały świat – w końcu konsekwencje powodzenia planu Voldemorta miały mieć opłakane skutki, zgodnie z odczytanymi raptem wczoraj słowami. Błagam cię, zawróć. I przekaż, że przepraszam – kolejna myśl posłana Patrickowi; już nie patrzyła na niego, obracając się ku wypalonej ścieżce, na którą wkroczyła bez wahania, bez oglądania się przez ramię.
  Liczyła się każda sekunda, zwłaszcza że błyski na niebie nie wróżyły dobrze.
  Stąd też puściła się biegiem, starając się dostrzec, wyczuć zagrożenie.
  Docierając na skraj lasu na wszelki wypadek spróbowała stworzyć ochronną tarczę. Zaraz też, po osiągnięciu celu, odkryła, iż wszystko wyrywało się z ziemi i leci w jednym kierunku; odruchowo spojrzeniem podążyła właśnie w tamtą stronę, chcąc zyskać pełny obraz sytuacji.

rzuty na rozproszenie – tarcza mająca osłoniać przez dłuższą chwilę ją i towarzystwo, jeśli zdecydują się podążyć za nią
Rzut Z 1d100 - 89
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 90
Sukces!
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#24
20.05.2023, 21:30  ✶  

Czy istniał na tej ziemi człowiek o prawdziwie czystym sercu? Może. Victoria była za to pewna, że cokolwiek do nich mówiło – miało rację. Nie miała czystego serca, nie tak w pełni i nawet nie ośmieliłaby siebie tak określić. Ale nie to miało znaczenie. Bo prawdą było, że choć uważała, że świat czarodziejów i mugoli powinny być ze sobą rozdzielne, że mugole są gorsi od czarodziejów (choć nic nie miała do tych półkrwi, nawet mugolaków tolerowała) – bo nie mogli doświadczyć magii, to na Beltane było mnóstwo czarodziejów. I to, co się dzisiaj wydarzyło, zostało wymierzone również w nich. Dlaczego? Bo Voldemort tak nienawidzący mugoli pomyślał, że zepsuje święto czarodziejów? Słowa, które usłyszała, te późniejsze, zmroziły ją na chwilę. Wycofać się… Może rzeczywiście powinni, albo chociaż sama powinna? Nie była pewna, czy dobrze zrozumiała, jakie próby, jakie „zbyt dobrze” – zrozumiała, że może nie być już powrotu.

Nie miała czystego serca, nie była nieustraszona, ale zdecydowanie miała dobre intencje. Skoro zaś powiedziała A i poszła w ogień wiedząc kto tam jest, to czy nie powinna powiedzieć też B? Była rozdarta, tak prawdziwie była w konflikcie. Była też ciekawa co znajduje się na końcu drogi, ale czy ciekawość powinna wygrywać z rozsądkiem? Widać było, że się waha, by ostatecznie westchnąć i mocniej ścisnąć różdżkę. Błyski na niebie miały wskazywać im drogę.

- Idę z tobą – rzuciła do Mavelle i puściła się biegiem za nią. Nie spodziewała się za to, że tam drzewa będą wyrywane z ziemi, że wszystko będzie leciało w jednym kierunku… Victoria odruchowo postanowiła wytworzyć fizyczną barierę, żeby i w nich nic nie uderzyło. Serce biło jej mocniej, ciągle w głowie dudniły jej słowa, jakie niedawno usłyszeli, mimo to, przyglądała się niszczonej scenerii, chcąc zrozumieć co dokładnie się dzieje i co mogą z tym zrobić – o ile cokolwiek.


Kształtowanie – fizyczna bariera na siebie i towarzystwo
Rzut Z 1d100 - 46
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 49
Sukces!
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#25
22.05.2023, 18:35  ✶  
Czuł coś na kształt odrazy widząc jak jego towarzysze z każdą chwilą i każdym krokiem coraz bardziej tracą zmysły, jak tracą kontakt z rzeczywistością. Nie miał zamiaru im w jakikolwiek sposób pomagać, skoro sami nie posiadali na tyle mocy i umiejętności by oprzeć się magi tego miejsca, niestety taki musiał być ich koniec. Nawet nie zdołali ujrzeć na niebie, ostatniego w swoim życiu Maledisa i to autorstwa samego Lorda Voldemorta.
Wpatrując się w wir przed nimi, wraz z każdym zdaniem Czarnego Pana, docierała do niego prawda. To co mój jego pan, to było coś fascynującego. Sam widok budził zdumienie, ale kiedy teraz wiedział, że stoi przed legendarnym, najprawdziwszym Limbo, poczuł jak serce podchodzi mu pod gardło z zachwytu i ekscytacji. To właśnie dla tego miejsca, był cały nakład pracy śmierciożerców, którzy brali udział w przygotowaniach, a potem ataku na sabat. I dokładnie też dla tej chwili, kiedy Lord zaczął czerpać moc do kamienia z runą, był tu Louvain. Skinął głową na ostatnie polecenie swojego pana. Zrozumiał, że czeka go teraz najtrudniejsza ze wszystkich dotychczasowych prób. Niedawno zdobyte względy od Voldemorta nie mogły pójść tak szybko na marne i zamierzał jeszcze raz udowodnić swoją wartość. Wiedząc, że wrogów było przynajmniej kilku, a on sam jeden, postanowił postąpić zgodnie ze sugestią najpotężniejszego. Wejść w kontakt z Limbo i zaczerpnąć mocy prosto z samego jego źródła. Być może to doda mu sił których będzie potrzebował w zbliżającym się starciu. Skierował różdżkę w stronę bijących płomieni, by następnie zaklęciem nekromancji pozyskać dla siebie dodatkowej mocy.


dwa rzuty na nekromancję w celu zaczerpnięcia mocy ze źródła
Rzut N 1d100 - 18
Akcja nieudana

Rzut N 1d100 - 54
Sukces!
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#26
26.05.2023, 23:04  ✶  
Patrick stał. Wsłuchiwał się w głos (?), który zdawał się do nich przemawiać. Nie był w tej chwili w szczególnym nastroju na gry słowne, ale nie miał wyboru. Tylko czy potrafił właściwie zrozumieć słowa, które rozbrzmiewały?
Cykl wskazywał na koło. Krąg życia i krąg śmierci. Czyżby zamordowana boginka mogła się odrodzić? Śmierć wtedy nie byłaby dla niej śmiercią, ale etapem. Być może umierała i odradzała się regularnie, ale nigdy wcześniej nie została zamordowana przez czarodzieja. Voldemort naruszył jej cykl, bo chciał posiąść potężną moc ognisk. Steward nie wiedział jakie to mogło przynieść konsekwencje, ale spodziewał się, że ogromne.
I miałby uciec w takiej chwili? Miałby się poddać, kiedy w jego umyśle zrodziła się właśnie myśl, że jeśli tylko zniszczą kamień,  naprawią wszystko co zepsuł Voldemort?
Wiesz, że nie mogę - odpowiedział Mavelle. Nie mógłby właśnie dlatego, że nie miał do końca czystego serca, że pewne sekrety ciążyły na nim i nakazywały mu walkę. Walkę o to, o co nigdy nie walczyli jego rodzice: o równość i o lepszy świat dla wszystkich (nie tylko dla wąskiej grupy wybranych).
- Idę. Musimy zniszczyć ten cholerny kamień. Jeśli dobrze rozumiem, to... - słowo Voldemort nie chciało mu przejść przez gardło. Nie, nie ze strachu, raczej z gniewu, że poważył się na targnięcie ku siłom natury. - Jeśli zniszczymy kamień, energia którą ukradł, wróci do cyklu. Nieważne, czy zrobimy to dzisiaj, czy nam się nie uda. Kamień chyba trzeba zniszczyć - rzucił cicho.
A potem podążył za Mavelle i Victorią.

Rzuty na uskakiwanie, gdyby coś próbowało go złapać, trafić.
Rzut N 1d100 - 29
Akcja nieudana

Rzut N 1d100 - 52
Sukces!
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#27
04.06.2023, 15:52  ✶  
Louvain

Wyciągnąłeś swoją dłoń do przodu i sięgnąłeś po coś, czego nie rozumiałeś – bo czym właściwie było Limbo? Nie byłeś głupi ani niedouczony, wiedziałeś o miejscu, do którego mieli rzekomo trafiać czarodzieje po swojej śmierci, ale dlaczego przybierało ono taką formę, w jaki sposób miałeś do tego podejść i–

Te pytania można by zadawać nieskończoność...

Odpowiedź na część z nich poczułeś w momencie, kiedy twoja dłoń zetknęła się ze źródłem energii, jakie Voldemort stworzył za pomocą tajemniczego kamienia. Potrafiłeś nią zarządzać – przesuwać ją ze swojego wnętrza, aby korzystać z nekromanckich rytuałów, a teraz wystarczyło tylko odwrócić ten proces. Najpierw ci się to nie udało – twoje ciało zadrżało, kiedy energia w nim przybrała postać wiru i momentalnie zrobiło ci się niedobrze, ale wtedy spróbowałeś znowu i nieprzyjemne uczucie w środku minęło. Osiągnąłeś niemal idealny jej przepływ i chociaż czułeś, że osiągnąłeś gdzieś jakiś limit, którego nie mogłeś przeskoczyć jeżeli zależało ci na stabilności, to na pewno udało ci się wchłonąć tego sporo.

Tego. Czego?

Błękitny ogień ogniska tańczył wokół waszych sylwetek i wtedy dotarło do ciebie, że widzisz w nich kształty. Twarze postaci, zdziwione i zaciekawione, jedne wpatrywały się w ciebie, drugie w Lorda Voldemorta, trzecie – w obszar za tobą, w którym lada moment mieli pojawić się ścigający was Brygadziści i Aurorzy. Jedno z tych obliczy wyglądało gniewnie – to była dobrze znana ci charłaczka, której obraz niewątpliwie utkwił ci w pamięci. Ta, którą pozbawiłeś życia. I teraz ona, w żywej zemście, zamachnęła się tak, jakby chciała cię uderzyć, ale jej ręka przeleciała przez twoją głowę, a ogień, z którego była zbudowana – rozpadł się, został wchłonięty razem z resztą energii, którą w sobie gromadziłeś. Byłeś zmuszony przerwać, kiedy usłyszałeś w sobie paniczny krzyk. Dreszcz spowodowany tym, jak głośne i nieprzyjemne to było doświadczenie, przeszył cię na wskroś.



Victoria, Patrick, Mavelle

Mimo ryzyka zetknięcia się z końcem postanowiliście iść przed siebie. Kiedy przekroczyliście próg gęstwiny, w którą musiał udać się Lord Voldemort, głosy w waszych głowach ucichły. Nie usłyszeliście żadnego komentarza w związku z waszą decyzją, żadnej rady, żadnego dodatkowego słowa – zdani sami na siebie i swoją intuicję, porzuceni przez cokolwiek, co próbowało się z wami skomunikować, dostrzegliście ten wir latających rzeczy. A w środku tego wiru – ogień. Wielkie, błękitne języki magicznego ogniska tańczyły wokół dwóch sylwetek, wciągając wszystko do środka.

Wasze zaklęcia były udane, ale nie ochroniły was przed niczym, bo nic w waszym kierunku nie leciało. Wszystko zdawało się po prostu znikać, dawało się wchłonąć w ten wir. Wy natomiast staliście. Żadna siła nie ciągnęła was w tym kierunku.

Dopiero po chwili znajdowania się obok, płomienie podążyły i ku was. Nie zraniły was, nie sprawiały żadnego zagrożenia. Po prostu przybierały kształty. Widzieliście w nich siebie, ale też innych – swoich bliskich, przyjaciół. Płomienie tańczyły naśladując was i waszych dzisiejszych wybranków, ale kiedy wasze sylwetki były w nich dokładnie widoczne, ich były rozmyte – jedynie domysły utwierdzały was w przekonaniu, że to Alastor, Sauriel i Florence poruszający się w rytm dźwięku bebnów. Domysły i... wasze serca. Widzieliście w tych płomieniach więcej scen, ze swojej bliższej i dalszej przeszłości. I czuliście je, dawne emocje, zarówno te nadal w was żyjące, jak i te całkowicie wygasłe. Mieliście wrażenie, jakby ktoś próbował w ten sposób streścić wam to, kim jesteście.

- Chodź – odezwały się do was trzy kształtujące się sylwetki. Pierwsza, najwyższa, wyciągnęła rękę w stronę Mavelle. Dostrzegłaś, że to ojciec Danielle, który patrolował z wami sabat.

- Nie ma się czego bać – kontynuowali, wpatrując się w was. Victoria w postaci stojącej przed nią rozpoznała swoją prababcię. Opierając się o laskę, wyciągnęła w jej stronę drżącą rękę.

- Inni też tu kiedyś przyjdą – mówili, a trzecia z sylwetek, ojciec Patricka, również wyciągnął swoją dłoń w jego kierunku.

- Po prostu na nich poczekacie.


there is mystery unfolding
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#28
04.06.2023, 23:26  ✶  

Bez ryzyka nie ma zabawy, ale to nie ta myśl przyświecała Victorii. Ciekawość gnała ją do przodu i chęć zrozumienia co się właściwie odpierala, bo wszystko wymykało się jej rozumowaniu. Strach, który w niej wykiełkował, przykryty był determinacją by w jakikolwiek sposób się przydać. Bo kiedy na własne oczy widzisz co się dzieje, to łatwiej wymyślić cokolwiek, co może odwrócić skutki pewnych działań. Cokolwiek miało się dziać.

Nie bała się ognia i chętnie weń spoglądała – był jak przyjaciel. Te dwie sylwetki, które widać było w środku wiru i płomieni przyjazne jednak nie były. Serce znowu zabiło jej mocniej… a po chwili ścisnęło się, gdy ogień, zbliżywszy się do nich, przybrał znajomy kształt. Taniec, Sauriel. Zaręczyny. Odruchowo kciukiem przejechała po pierścionku zaręczynowym, który dzisiejszego południa został wsunięty na jej palec, jakby chciała się upewnić, że ciągle tam jest. Był. Obrazów było więcej, ale to dzisiejsze wyryły się w jej głowie, a serce… rwało się gdzieś tam.

Te rozmyślania przerwały głosy. Trzy postaci – dwie nic jej nie mówiły, ale jedna z nich… wyciągnęła do niej dłoń i Victorii znowu poczuła ukłucie. Prababcia. Nie żyła już, więc co tutaj robiła?

Co tu się do kurwy działo?

- Nie żyjesz już od dawna – powiedziała, spoglądając na sędziwą kobietę. Była dokładnie taka, jaką ją zapamiętała, a Victoria poczuła jakiś taki smutek. Jeśli ona wołała ją, to… Chodziło o śmierć, tak? Lestrange nie chciała umierać, nie chciała tutaj czekać na innych. Chciała… przeżyć swoje życie, a nie dobrowolnie je zakończyć. - Mamy czekać tak jak wy czekacie? – to było pytanie retoryczne. - Nie chcę.

Był tu Voldemort, a oni… gadali z duchami. Najpierw głosy, teraz to. Victoria miała wrażenie, że traci zmysły. Nie lubiła, gdy ktoś mieszał jej w głowie, dlatego skupiła się, chcąc zamknąć umysł na to, co (jak jej się wydawało), próbuje w nim namieszać.


Rozpraszanie na siłę woli (oklumencja)
Rzut PO 1d100 - 85
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 15
Akcja nieudana
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#29
06.06.2023, 21:10  ✶  
Przy pierwszej próbie kontaktu z limbo poczuł lekkie ukłucie stresu w brzuchu. Przez moment przeszła go obawa, że przyjdzie mu słono zapłacić za ingerowanie z siłami których nie jest w stanie do końca pojąć. Zdążył się już przekonać, że nawet wyjątkowo udane zaklęcia potrafią przynieść kompletnie nieoczywisty efekt w pierwszym doznaniu. Mimo wszystko nie skończyło się to źle dla niego, więc postanowił podjąć drugą próbę, która przyniosła już ewidentny efekt. Nie był mistrzem nekromancji, więc rezultat mógł być naprawdę rozbieżny z tym jaki by oczekiwał. Przyglądał się ze zdumieniem w oczach, kiedy płomienie zaczęły przybierać ludzkich kształtów, aż zacisnął mocniej różdżkę w dłoni spodziewając się aktu agresji. Louvain zastygnął jakby sparaliżowany, kiedy ujrzał oblicze swojej pierwszej śmiertelnej ofiary. - Precz... - zdążył wysyczeć gniewnie przez zęby. Zimna kropla strachu ze stresem spłynęła po jego karku, kiedy uświadomił sobie, że to wyłącznie miraż, a cios wymierzony przez martwą charłaczkę, nie zdołał go dosięgnąć. Tego było już za wiele, wystarczy już eksperymentów z zaświatami. Odwrócił się w kierunku nadchodzących intruzów i ujrzał jak postacie z płomieni próbują nawiązać kontakt również z nimi. Pomimo przeszywającego dyskomfortu, nie zamierzał przestać działać. Nie zamierzał też w żadnym wypadku ułatwiać im zadania w przeszkodzeniu w tym co obecnie robił jego pan. Przeszedł kilka kroków, stając w bezpośredniej linii między brygadzistami, a Czarnym Panem z oczywistym zamiarem stanięcia im na drodze ku przerwania rytuału. Konfrontację zaczął od wyczarowania zasłony, którą osłoni siebie oraz Lorda Voldemorta przed nadlatującymi zaklęciami.


dwa rzuty na rozpraszanie w celu wyczarowania zasłony przed zaklęciami, jeśli pierwszy rzut będzie udany, drugi poświęcam umacnianie zasłony, w innym przypadku po prostu ponawiam próbę
Rzut PO 1d100 - 47
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 20
Akcja nieudana
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#30
08.06.2023, 14:22  ✶  
Bywały w życiu takie chwile, kiedy trzeba było po prostu iść. Nie myśleć i nie analizować. Przeć do przodu. Biec. Nie cofać się. To była jedna z takich chwil: szalona i bezmyślna, ale na tyle silna by mogła powziąć górę nad zdrowym rozsądkiem, nad strachem, nad zwykłą logiką.
Patrick nie był brawurowo odważny. Owszem, nie cofał się przed walką i nie uciekał przed niebezpieczeństwem, ale robił to raczej z poczucia obowiązku niż z jakiegokolwiek innego powodu. Czasami tak po prostu trzeba było. Tak jak w tym czasie i w tym miejscu. Nie zważając na konsekwencje.
Zmrużył oczy, kiedy dostrzegł wir i unoszący się w środku ogień. Odruchowo niemal cofnął się o krok, jakby jego ciało było bardziej od głowy przekonane, że za chwilę pożoga pochłonie Knieję Godryka, a on jeszcze w tej sekundzie ma szansę na ucieczkę. Ale siły lewej nodze starczyło jedynie na cofnięcie się o krok, gdy Patrick wreszcie się zreflektował co nieświadomie chciał zrobić.
Patrzył w wir, zastanawiając się co właściwie widzi. Marszczył brwi obserwując poruszającą się w tańcu Florence. Jakaś jego część chciała wyciągnąć ku niej rękę, złapać za ramię i odciągnąć na bok. Ale tylko stał, myśląc o tym, że była mądra, dobra, śliczna i odpowiedzialna. I za cholerę nie pozwoliłaby mu na wejście w ten błękitny ogień.
Odwrócił głowę, by odezwać się do Mavelle i Victorii.
- Musimy coś zrobić, nie możemy… - zaczął i urwał, dostrzegając rysujące się coraz wyraźniej postacie.
Przez pierwszych kilka sekund nawet nie rozpoznał ojca. Patrick prawie nie miał w głowie wspomnień rodziców. Wiedział, z opowieści babci, że bardzo go kochali, ale jako dorosły mężczyzna wiedział również, że babcia nigdy nie przyjęła do wiadomości drogi, którą wybrali. Dla niej opowiedzenie się po stronie Grinewalda było jak niegroźny kaprys, który tylko przypadkiem zakończył się tragedią (jakby rodzice Patricka mieli alergię na kasztany i przez nieuwagę, podczas zwiedzania Paryża, najedli się kasztanów na placu Pigalle). Nigdy nie zaakceptowała, że wiernie służyli czarnoksiężnikowi, w jego imieniu mordowali i dla niego zginęli.
Jako dzieciak, Steward trochę żył roztaczaną przez nią wizją. Aż wreszcie przeczytał anonim, który znalazł na biurku wujka i pojął, że prawda była dużo bardziej skomplikowana.
A teraz stał twarzą w twarz z… z kim właściwie? Z duchem ojca? Z jakimś wytworem błękitnego wiru? Niematerialną ułudą, która miała przekonać go do… do czego, tak właściwie?
I pewnie była to najmniej odpowiednia reakcja, ale widok ojca wyciągającego w jego stronę rękę sprawił, że poczuł irytację.
- Poczekamy? – zapytał, spoglądając na niego z mieszaniną wściekłości i konsternacji. Czy jego prawdziwy ojciec właśnie takie słowa by powiedział? Kazałby mu czekać? Po latach nieobecności? Po latach, w których nie miał okazji na to, by poznać własne dziecko? Patrick miał całe życie do przeżycia. Nie chciał ani teraz umierać, ani w towarzystwie ojca, którego jedynymi zasługami było to, że go spłodził a potem naznaczył piętnem oszusta. – Nie będę czekać. Trzeba powstrzymać to szaleństwo!
Steward poruszył głową, jakby strząsał z siebie coś nieprzyjemnego. Poruszył się, tym razem po to by obejść z daleka wir. Szukał wzrokiem czegoś, co pozwoliłoby mu znaleźć jakiś słaby punkt. Cokolwiek, co pozwoliłoby na odkrycie jak przerwać szaleństwo, którego podjął się Voldemort.

Rzuty na percepcję 2x
Rzut PO 1d100 - 65
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 93
Sukces!
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (6053), Theon Travers (466), Wilhelm Avery (745), Louvain Lestrange (2322), Victoria Lestrange (2636), Mavelle Bones (2378), Patrick Steward (2173), Atreus Bulstrode (956)


Strony (5): « Wstecz 1 2 3 4 5 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa