• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
« Wstecz 1 2
1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec IV

1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec IV
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#1
02.04.2023, 03:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.04.2023, 03:15 przez Eutierria.)  
po zmierzchu

(...)

Czarodzieje, którzy stali zbyt blisko ognia, zostali skutecznie odepchnięci przez silne zaklęcie, a wy znaleźliście się w centrum ognistego kręgu. Lord Voldemort stał obok was. Całkowicie materialny, tak samo złowieszczy jak zawsze, o aurze i smrodzie czarnej magii tak silnej, że odczuwaliście to nawet wy. Wpatrywał się w kogoś przez moment, ale przestał w chwili, kiedy wasze udane zaklęcia odgrodziły go od tych, którzy byli niewarci widzenia tego, co ukaże się waszym oczom za moment. Czuliście to – silne napięcie związane z wielką energią, jaka przepływała przez wasze ciała. Nie rozumieliście tego, być może nie rozumiał tego nawet sam Lord Voldemort, ale wiedzieliście, że nie powinniście wątpić.

Ręka Czarnego Pana uniosła w górę kamień runiczny. Ten świecił się jasnym światłem, jakby był rozgrzany do czerwoności. I o ile nie myliły was oczy, zdawał się wciągać do środka wszystko wokół. Wpierw dym i kurz, później płomienie ogniska, kamienie usypane dookoła waszych stóp. A później… a później wciągał rękę Czarnego Pana i… was? Dlaczego on wciągał was? Nikt was o tym nie poinformował, nikt was nie ostrzegł przed potencjalnie zgubiennym wpływem znajdowania się tak blisko całej tej akcji. Próbowaliście trzymać się nogami gruntu. Z całych sił parliście w dół, żeby tylko nie zostać wciągniętym do tego dziwacznego artefaktu i po kilku chwilach zorientowaliście się, że to wszystko było iluzją. Staliście twardo na ziemi, a to fioletowy dym wydobywający się z ogniska mącił wam w głowach. A może nie mącił? Może faktycznie w płomieniach dostrzegaliście ludzkie twarze, obrzydliwie powyginane, jakby ogień uczył się tego, jak właściwie wygląda ludzka twarz i jakie posiada możliwości, jeżeli chodziło o jej plastyczność w mimice. Wyglądało to obleśnie – nie byliście jednak jednymi z tych, którzy daliby się przerazić tak marną sztuczką. Cisnęło się na usta „nie patrzcie w ogień”, ale wy już zdążyliście w niego spojrzeć. Spojrzał w niego również Lord Voldemort, który zamarł w bezruchu. Zamrugaliście, a później poczuliście błogi zapach leśnej polany. Kurz i pył nie gryzły was już w gardła. Nie zmierzchało już, znaleźliście się w tym miejscu w biały, wyjątkowo jasny dzień.

Czarny Pan milczał. Rozejrzał się wokoło, spojrzał też na trzymany w dłoni kamień – ten zgasł, nie różnił się niczym od szeregu kamieni ułożonych wzdłuż płynącej nieopodal rzeki. Na wielkich polanach, gdzieś daleko w oddali, rysowała się spoczywająca na nich, kobieca sylwetka.

@Theon Yaxley @Louvain Lestrange @Wilhelm Avery


there is mystery unfolding
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#2
03.04.2023, 17:45  ✶  

Nie wszystko poszło tak, jak pójść powinno. Sytuacje, na całe szczęście, ratowała obecność innych zwolenników Czarnego Pana. Kolejnych Śmierciożerców znających plan, realizujących go krok po kroku. Słysząc pytanie zadane przez Corvusa, Theon nie zwlekał. Udzielił odpowiedzi z miejsca.

-Teren oczyszczony, bariera postawiona.- poinformował przy pomocy fal Chestera, nie tracąc czasu na przekazywanie mniej istotnych informacji. Nie było to odpowiednie miejsce ani czas na prowadzenie dłuższych rozmów. Zwłaszcza, że obok był On.

Obecności Voldemorta nie dało się pomylić z niczym innym. 

Tylko czy to aby na pewno ona wiązała się z uczuciem energii przepływającej przez ciało?

Nie było czasu na pytania, na związane z tym wszystkim rozważania. Wszystko potoczyło się szybko. Cholernie szybko. Nagłe uczucie paniki, świadomość braku kontroli, potrzeba stawiania oporu, walki. Działo się coś, czego nie uwzględniały żadne plany; coś, o czym nikt wcześniej nikogo nie poinformował.

Czy ktokolwiek mógł podejrzewać, że przyjdzie nam się zmierzyć z takim rozwojem wydarzeń?

Ciężko było nie zwrócić uwagi na ogień. Na płomienie, w których kryły się wyglądające niekiedy wręcz groteskowo ludzkie twarze. Czy był to wpływ fioletowego dymu, czy może...

Zamrugał, odcinając się na moment od tego wszystkiego. Na moment wystarczająco długi, żeby w jego trakcie zaszły olbrzymie, a przy tym nie do końca zrozumiałe zmiany. Nie byli już na polanie, nie otaczały ich czarne płomienie, kurz i pył nie gryzł w gardła, dokoła nie było widać ludzi, którzy jeszcze kilkanaście minut temu świętowali Beltane.

Znaleźli się w zupełnie innym miejscu i cholera jedna wie, o co w tym wszystkim chodziło.

Widmo

Wilhelm Avery
#3
03.04.2023, 20:01  ✶  
Po udanych zaklęciach obserwował uważnie teren, by odeprzeć cokolwiek, co mogło zagrozić ich planowi. Na całe szczęście nic na razie takiego się nie działo. Zaklęcia, które rzucili, skutecznie chroniły ich, a przynajmniej dopóki nie zacznie się prawdziwa walka, bo wtedy wszystko zależało, jak bardzo będą musieli chronić ich przywódcę. Jego obecność była wyczuwalna i jak zawsze, robiła wielkie wrażenie. Podziw? Częściowo. Strach odgrywał tu główną rolę. Kto nie bałby się tego czarodzieja?

Potem jednak stało się coś, co nie umiał wytłumaczyć. Najpierw Czarny pan zaczął znikać, jakby był wciągany. To go nieco przeraziło. Dlaczego to się dzieje? Szok, pierwszą myślą była ucieczka, bo to już jego koniec. Był gotów umrzeć w walce, ale nie w taki sposób! Potem jakby był gdzie indziej. Rozglądał się i coś widział. Te twarze, były dziwne, ale wytrzymał. Nie zamierzał się poddać, choć czuł się nieswojo. Nie była to jednak sztuczka, która mogła go przerazić już. O wiele gorsze było to dziwne zniknięcie.
- Tam ktoś jest. - Poinformował Araneus, wskazując na coś, co przypominało sylwetkę kobiety. Jako jedynej istoty tutaj. Co tu do cholery działo? Potrzebował odpowiedzi na to wszystko.
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#4
04.04.2023, 14:10  ✶  
Plan został zrealizowany, chociaż nie ze wszystkim poszło tak gładko jakby tego oczekiwali. Nie wszystkie zaklęcie które rzucili można było uznać za udane. Mimo wszystko, przy wspólnym wysiłku udało się oczyścić teren wokół ognisk z osób niepożądanych. Udało się też utworzyć magiczny krąg płomieni, który miał chronić pierwszą grupę, ale przede wszystkim Czarnego Pana, przed uderzeniem z zewnątrz. W pierwszej ocenie, aurorzy przy wsparciu sił porządkowych, przewagę w liczebności mieli po swojej stronie, dlatego Śmierciożercy musieli wykorzystać element zaskoczenia najlepiej jak się da. Pozostałe grupy również poradziły sobie z wypełnieniem swoich części zadań, co jeszcze bardziej pobudziło ducha walki w Louvainie.
Przyjmując postawę obronną oczekiwał na nadchodzące ataki, gotów rozbijać nadchodzące zaklęcia, jednak takich nie doczekał się. Czując, że coś za jego plecami dzieje się bardzo nie tak, zaczął się rozglądać instynktownie na wszystkie strony. Nie wiedział, czy to z woli Czarnego Pana, czy to nieoczekiwane skutki obcowania z kamieniem sprawiły, że zaczął on wciągać wszystko w pobliżu, w tym członków pierwszej grupy. Zanim zdążył odpowiednio zareagować, otoczenie zupełnie zmieniło się. Spojrzał w kierunku który wskazał Araneus, dostrzegając postać która sylwetką przypominała kobietę. Obawiając się, że może być to kolejna iluzja, która ma zwodzić ich zmysły, postanowił, że z pomocą zaklęcia sprawdzi, czy jest faktycznie prawdziwa ludzka postać.

rzut na rozpraszanie w celu wykrycia ludzkiej obecności w najbliższym otoczeniu, w tym postaci kobiety
Rzut PO 1d100 - 95
Sukces!
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#5
14.04.2023, 00:23  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.04.2023, 00:39 przez Eutierria.)  
To była prawdziwa ludzka postać… a przynajmniej zaklęcie, wyjątkowo udane, które rzuciłeś w jej kierunku, nie dało ci podstaw aby myśleć, że jest inaczej. Ale to nie było normalne – to wcale nie była rzeczywistość, prawda? Cokolwiek się z wami działo wykraczało poza to, jak pojmowaliście świat i powoli czuliście, jak kobieca sylwetka leżąca w oddali próbuje grać na waszych emocjach.

„Zawróćcie” mówiła do was szeptem, który słyszeliście tak, jakby znajdowała się tuż przy was. „Nie pozwólcie mu na to” przeplatane z „odejdźcie stąd” dudniło w waszych uszach i próbowało grać na resztkach dobra, nieprzeżartych przez czarną magią. Z tego też powodu najsłabiej z waszej trójki słyszał je Theon. Czarny Pan szedł do przodu dość spokojnym krokiem. Nie wyglądało na to, że cokolwiek słyszał, bo nawet nie rozglądał się na boki – mógł też po prostu te głosy ignorować.

Otoczenie, w jakim się znaleźliście, reagowało na niego wrogo, odkąd tylko postawił pierwszy krok na przepięknej polanie, którą razem przemierzaliście. Tam, gdzie Czarny Pan postawił nogę, tam umierały trawa i kwiaty wokół. Ptaki przesiadujące na drzewach momentalnie przestały zanosić się trelem, kiedy przeszedł obok. Strumień płynął spokojniej, jakby wystraszył się samej jego obecności. Pozostawiał za sobą szaro-brązowy ślad wszystkiego, co obumierało od jego obecności. Podobny, lecz zdecydowanie nie tak intensywny ślad pozostawiał po sobie również Yaxley – kilka pożółkłych źdźbeł, zwiędnięty kwiat, pszczoła, która leciała obok i nagle spadła obok twojego buta, umierając w locie.

- Zatrzymajcie się – rzekła tajemnicza postać, kiedy Czarny Pan zbliżył się do niej na tyle, abyście i wy (o ile kroczyliście za nim) mogli dostrzec, że kobieta ta posiadała rogi i kopyta. Leżała na tym drewnie dosyć bezwładnie, porośnięta mchem i przysypana piachem, jakby nie mogła się ruszyć. – To jest moje ostatnie słowo, zawróćcie – powiedziała, a następnie westchnęła – nie poddam się bez walki.

Spomiędzy otaczających was drzew wyłoniły się sylwetki trzech tajemniczych stworzeń. Porośnięte korą i futrem istoty poruszające się na czterech łapach nie były czymś, co znał którykolwiek z was, nawet mimo obszernej wiedzy o otaczającym was świecie. Jasnym stało się, że jeżeli spróbujecie iść do przodu lub wykonać jakikolwiek ruch, istoty te was zaatakują. Lord Voldemort pozostawał tym niewzruszony.

- A więc przyszedł twój koniec – odparł, unosząc swoją różdżkę do góry.

15.04


there is mystery unfolding
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#6
14.04.2023, 16:40  ✶  

Tam ktoś jest.

Słowa wypowiedziane przez Araneusa, sprawiły że dokładniej rozejrzał się po okolicy, w której się znaleźli. Na końcu spojrzenie przeniósł na wskazaną przez Śmierciożercę istotę. Kobietę? Postąpił w jej przypadku inaczej niż Martes. W pierwszej kolejności nie zdecydował się na żadne zaklęcia. Konkretne działania. Zamiast tego przyjął jakże do niego niepasującą rolę - obserwatora. Może to kwestia otoczenia, które na niego - na niego i na Czarnego Pana - zdawało się reagować w sposób dość... niecodzienny?

To na tym skupiła się jego uwaga.

Przemierzał polanę w ślad za człowiekiem, któremu przysięgał wierność. Powoli. Nieśpiesznie. W badawczy sposób przyglądając się wszystkiemu, co ich otaczało. Kiedy tajemnicza kobieta ponownie zabrała głos, ponownie na nią spojrzał. W bardziej zdecydowany sposób zareagował jednak na słowa Czarnego Pana. Palce prawej dłoni zacisnęły się na różdżce.

Kiedy na polanie pojawiły się kolejne, dziwne istoty, Theon był gotowy do tego, żeby działać. Nie zwlekał. Szybkim ruchem, wycelował różdżkę w kierunku jednej z nich. Przy pomocy magii zdecydował się zaatakować stworzenie za pomocą ognia. Następnie dorzucił do tego zaklęcie polegające na wyczarowaniu wiązek energii, mających zadając ofierze obrażenia cięte.


rzut na kształtowanie - atak przy pomocy ognia
Rzut Z 1d100 - 8
Akcja nieudana


rzut na kształtowanie - wyczarowanie wiązek energii, mających na celu zadanie obrażeń
Rzut Z 1d100 - 58
Sukces!
Widmo

Wilhelm Avery
#7
17.04.2023, 12:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.04.2023, 12:16 przez Eutierria.)  
Zaczynało robić się interesująco, kiedy usłyszał szept w swojej głowie. Ktoś kazał mu powstrzymać Czarnego Pana. Kobiecy, ładny, odrobinę uwodzicielki i wodzący. Słyszał go wyraźnie, ale nie mógł go posłuchać. Miał swoje własne powody i dlatego podążał za Voldemortem, obserwując ciekawe zjawisko. Przyroda umierała wokół niego, jakby był samą śmiercią. To było w pewien sposób intrygujące. Przy Canisie obserwowałem ten efekt, ale słabszy. U siebie i Martesa nie widział go wcale. czyżby chodziło o to, że oni prawie nie korzystali z Czarnej magii? On sam jej prawie nie używał. Szkoda, że nie będzie miał możliwości sprawdzenia tego później.

Dlatego mu towarzyszył, choć był z tyłu. Kobieta z rogami podobała mu się. Była dla niego ładna i gdyby miał możliwość, chętnie poznałby ją bliżej. Może nawet miałby ubaw na całą noc? Kto wie? Niestety, wyrok został wydany i uznał to za stratę. Nie znaczyło to, że musiał zabijać. Po co? Były o wiele lepsze możliwości, jednak doskonale wiedział, że nie przeżyłby czegoś takiego. Potem pojawiły się dziwne istoty i stwierdził, co jest lepsza. Próba zadania ran, nie wiedząc, czym to jest może zakończyć się fiaskiem, dlatego uznał, że lepiej spróbować coś innego.

Uniósł różdżkę i postanowił spróbować unieruchomić dwie z trzech istot, które się pojawiły. Przy pomocy łańcuchów, które miały opleść ich ciała z kończynami. Tak, by nie stawiły dla nich zagrożenia. Nie musiały umierać, jeśli oczywiście były żywe, a nie magicznymi kukłami.


Dwa razy rzut na kształtowanie, by wyczarować łańcuchy, mające unieruchomić dziwne stworzenia z mchu i kory
Rzut Z 1d100 - 43
Slaby sukces...
 
Rzut Z 1d100 - 81
Sukces!
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#8
17.04.2023, 12:29  ✶  
Z każdą chwilą coraz mniej mniej miało to wszystko sens. Miejsce w którym się znaleźli, choć realne i namacalne, nie przypominało rzeczywistości w której jeszcze przed chwilą rozpętali chaos. Otoczenie polany sprawiało wrażenie jakby byli tutaj nieproszonymi gośćmi. Wraz z udanym zaklęciem, do Louvaina dotarł powaga i ciężar sytuacji. Postać kobiety była jak najbardziej realna i rzeczywista, choć ona sama nie wyglądała jak zwykły człowiek kiedy ukazała im bliżej swoje oblicze. Uderzający głos w głowie, który sądząc po reakcjach współtowarzyszy, nie tylko u niego odbijał się echem w głowie, mógł wzbudzać trwogę, ale nie było mowy o żadnym wycofaniu się. Niewzruszona postawa Czarnego Pana dodawała otuchy i sprawiała, że chciał za nim podążać pomimo wszystkich przesłanek, które dosłownie nawoływały ich do odwrotu. Spaczenie które roztaczał Lord, z każdym swoim krokiem sugerowało, że otoczenie w którym się znaleźli nie przywykło do kontaktu z tak mrocznymi aurami. Cokolwiek zamierzał uczynić ich przywódca, rogata kobieta najwidoczniej zamierzała mu w tym przeszkodzić, dlatego zasługiwała na karę. Czworonożne bestie, które wyłoniły się spośród drzew i krzewów, również mogły liczyć na atak. Prosty sygnał od Czarnego Pana wystarczył, by różdżka którą Louvain wciąż trzymał w swojej dłoni znowu poszła w ruch. Znając swoje najmocniejsze strony, w pierwszej kolejności przygotował zaklęcie bariery, chroniące przed potencjalną magią kobiety, oraz atakami bestii. Na nic nie przyda się swojemu panu, jeśli padnie pod uderzeniem przeciwników już w pierwszej minucie. Bez względu na efekt poprzedniego zaklęcia, kolejno przeszedł już do ofensywy. Wycelował końcem różdżki w stworzenie będące najbliżej siebie i spróbował unieść je, a potem cisnąć nim z impetem w skupisko drzew, by zadać leśnej istocie obrażenia i zwiększyć dzielący dystans między nimi.

rzut na rozpraszanie w celu stworzenia na sobie bariery ochronnej
Rzut PO 1d100 - 74
Sukces!



rzut na translokacje w celu uniesienia bestią i uderzenia nią o drzewa
Rzut Z 1d100 - 73
Sukces!
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#9
28.04.2023, 00:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.04.2023, 01:13 przez Eutierria.)  
Usłyszeliście świst, kiedy Lord Voldemort machnął różdżką, posyłając w stronę napotkanego dziwadła strumień surowej magii, który wbił się w jej ciało i rozpołowił je na pół. Nie stęknęła, nie wydała z siebie żadnego dźwięku – już samo to sprawiło, że cała ta scena wydała się nieudana, bo to było przecież zbyt proste, aby włożyć w to wszystko tak wiele wysiłku – w scenerię wokół was, w te wszystkie słowa, w wiadomości przesyłane szeptem do waszych uszu – wszystko po to, aby zginąć żałośnie od prostego ciosu, inkantacji, którą każdy z was opanował pewnie w wieku nastoletnim.

Ale to nie był jej koniec.

Wiązka energii posłana w istotę przez Theona z sukcesem rozcięła pokraczne ciało stwora, który zbliżał się do niego na czterech nogach. Czar rozciął jego ciało, rozdzielił korę i futro, chwilę po tym popłynęła po nich krew, ale istota pozostawała niewzruszona. Teraz, kiedy znajdowała się tak blisko, jako wprawiony myśliwy coraz mocniej dostrzegałeś mankamenty jej budowy. Była chodzącym absurdem – pokryta korą niczym drzewo, porastała futrem i, podobnie jak leżąca wśród pali kobieta, mchem. Po jej czole podróżowało spokojnie jakieś robactwo, które wyryło w jej czaszce otwory przypominające wejście do gniazda. Kończyny – cienkie i powyginane – sprawiały wrażenie niezdolnych do utrzymania tak sporego ciała. Wisienką na torcie były jednak oczy. Żywe, ludzkie oczy, które wydawały się jeszcze bardziej upiorne kiedy istota otworzyła swoją paszczę, obnażając szereg (również ludzkich) zębów i zapytała:

- Dlaczego to robisz?

W pierwszej chwili mogłeś się nie zorientować, ale kiedy powtórzyła jeszcze raz – dlaczego to robisz? – mogłeś być już pewien. To był głos twojej siostry, Geraldine.

- Nawet ty powinieneś zrozumieć, że ten las jest świętym miejscem, on nigdy nie pokaże ci drogi do tego czego szukasz, bo ty na to po prostu nie zasługujesz.

Pierwsza istota opleciona łańcuchami przez Wilhelma zaśmiała się w sposób tak smutny i oziębły, że wielu osobom na sam dźwięk tego głosu zjeżyłby się włos na karku. Tobie jednak ten ton głosu był znany z monotonii codzienności – to był głoś Roberta, kompletnie nie pasujący do stworzonego w jakby przypadkowy sposób, bajkowego wręcz potwora, który mimo prób nie potrafił uwolnić się z pętających go więzów.

Druga opleciona łańcuchami istota, odwróciła swoją twarz w stronę Louvaina i zdążyła powiedzieć tylko:

- Wreszcie coś, co lubię–

A później nie usłyszałeś już nic – cokolwiek to było, cokolwiek postanowiło przemówić do ciebie głosem Loretty, z impetem uderzyło o szereg drzew i zamilkło, przez kilka dłuższych sekund nie było w stanie się ruszać.

Theon dostrzegał to coraz mocniej. Parodię natury, jakby coś próbowało generować nową rzeczywistość, ale nie potrafiło jej w sensowny sposób skleić. Próbowało nawoływać do czegokolwiek, co znało z prawdziwego świata, ale robiło to w sposób nieszczególnie skuteczny, albo bawiło się konwencjami jak dziecko – gdybyście zadarli głowę do góry, zobaczylibyście jak na jasnym, wiosennym i czystym niebie rysują się szeregi widocznych tylko w nocy gwiazd, a także tarcza księżyca unosząca się wcale nie tak daleko od słońca. Istota przemawiająca głosem Geraldine zbliżała się coraz bliżej, zmieniała swoją formę, aż wreszcie spróbowała uderzyć w ciebie tak, żeby wepchnąć cię do strumienia.

Rzut 1d100 - 61

Lord Voldemort zbliżał się do kobiety, którą spróbował zabić.

- Ułuda – rzekł wreszcie, przerywając dłuższy moment ciszy ze swojej strony. – Nic tutaj nie jest prawdziwe, ale jakże niezwykle silną musi być magia, która utrzymuje te sceny przy życiu.

Ta magia wciąż jednak walczyła, Wilhelm i Louvain słyszeli to w swoich głowach: „zawróćcie”, „odejdźcie stąd” dudniło wam w uszach bezustannie, a te potwory wpatrywały się w was, mrugały ziemistymi powiekami i powoli uwalniały się z więzów.

Ścieżka przed wami prowadziła dalej, wzdłuż tego strumienia, wzdłuż ściany lasu porośniętej drzewami i inną roślinnością tak gęsto, że w żaden sposób nie przypominało to tego, co widzieliście, mieszkając w Wielkiej Brytanii.

29.04


there is mystery unfolding
Widmo

Wilhelm Avery
#10
29.04.2023, 14:04  ✶  
Głos Mulcibera nie był tym, czego mógł się spodziewać od tej istoty. Było to na swój sposób bardzo interesujące, bo skąd to stworzenie mogło wiedzieć o nim? Wyjaśnienie było oczywiście jedno. W jakiś sposób jego umysł pozostał dla tejże kreatury lub magicznej mocy otwarty. To oznaczało jedno, trzeba było zbadać granice. Jak daleko wpływ tejże istoty sięga. Naprawdę wiedziała, czego on szuka? Skąd wniosek, że nie zasługuje? To nie dawało mu spokoju. Musiał wypowiedzieć te pytanie i przekonać się, jak bardzo to wszystko było dziwaczne
- Czego zatem szukam? I dlaczego na to nie zasługuje? Tylko proszę, oszczędź mi dyrdymałów moralnych, bo święte miejsca nie mają nigdy chwalebnej przeszłości. - Stwierdził rozbawiony sytuacją bardziej, niż przestraszony. Głos Roberta ww tej sytuacji dopełniał całego efektu. Jednocześnie wszystko. Wtedy też słowa Czarnego Pana rozległy się, kiedy mówił o ułudzie. To miałoby sens. W końcu "zawróćcie”, „odejdźcie stąd" oznaczało jedynie, że się ich obawiano. Święte miejsce czuło się zagrożone. Uśmiechnął się przy tym.
- Panie. Skoro to wszystko nie jest prawdziwe, jak odkryjemy prawdziwą drogę do źródła tej mocy? Ścieżka przed nami może być kolejną zmyłką. Czy i tak musimy sprawdzić, dokąd prowadzi niezależnie od tego? - On nie potrafił wyczuć, w którym kierunku iść, ale Czarny Pan na pewno wiedział i poprowadzi ich ku temu. Nie mniej, istniały o wiele większe problemy. Istoty próbowały się uwolnić, a jeden z jego towarzyszy miał problemy. Zamierzał mu pomóc, bo zabijanie czegoś, co nie istnieje logicznie nie miało sensu. Najmniejszego. Dlatego najpierw zamierzał wyczarować łańcuchy, które miały powstrzymać istotę, która wrzuciła jego towarzysza do strumienia, a potem kolejny raz na tą, którą przemówiła głosem Roberta, by już nie była w stanie się z tych więzów uwolnić.

Dwa razy rzut na kształtowanie, mające wyczarować kolejne łańcuchy powstrzymujące istoty. Pierwsza istota to ta przy Theon, druga to ta, która przemówiła głosem Roberta.

Rzut Z 1d100 - 90
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 28
Akcja nieudana
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eutierria (6053), Theon Travers (466), Wilhelm Avery (745), Louvain Lestrange (2322), Victoria Lestrange (2636), Mavelle Bones (2378), Patrick Steward (2173), Atreus Bulstrode (956)


Strony (5): 1 2 3 4 5 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa