• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[Litha 1972] Krąg ognisk

[Litha 1972] Krąg ognisk
Devil in disguise
She's dancing by herself
She's crowned the queen of hell
Stukot obcasów zwiastuje jej chuderlawą, drobną posturę, którą skrzętnie ukrywa pod pstrokatymi, szerokimi koszulami, szerokimi nogawkami spodni i kapeluszami z okrutnie wielkim rondem. Blada, o twarzy pokrytej pajęczynką piegów, oczach roziskrzenie piwnych, ustach surowo wykrojonych. Na jej obliczu często pełznie uśmiech, ukazujący nieidealne zęby, o skrzywionych kłach – jest w niej jednak coś rozbrajająco szczerego. Aura czerwona, intensywna, niejednokrotnie przytłaczająca.

Loretta Lestrange
#91
01.12.2023, 16:11  ✶  

Litha rozciągnęła swoje miękkie, rozkoszne poły na polanie; niebo, wyzbyte z masywów chmur jawiło się błękitem, który rozlewał się akwarelą na podszyciu ziemskim. Było w tym coś obiecującego; coś, co miało zaprowadzić dzień w kierunku sielskiej słodyczy, wyzbytej z lęku, wyzbytej z wszelkich burzowych obłoków. Uśmiech, przyklejony na jej wargach nieodzownie, gdy obrzucała całość bacznym, pilnym wzrokiem brązowych ocząt, rozmiękł jeszcze silniej – każde westchnięcie wiatru, które subtelnie kołysało czarnymi puklami i mierzwiło grzywkę, przyjmowało miano zbawiennego w upale, który zagościł na angielskiej ziemi.

Letnia, biała sukienka, która otulała rzeczowo jej sylwetkę, swobodnym krojem płynęła ku kolanom, aby zatrzymać się przed ich linią, a z grubych, wiązanych ramiączek opadały wdzięcznie kokardy; całość była haftowana subtelnie – tak, że dopiero przy przyjrzeniu się odrobinę baczniejszym, można było dostrzec koronkę. Niewysokie, jak na nią, obcasy stały stabilnie na kilkucentymetrowym słupku – tak, aby mogła się przemieszczać swobodnie między gęstwinami traw.

Na jej ramieniu z kolei uwieszona była Diana.

Schlana do bólu, idąca chwiejnym krokiem przez miękki dywan mchu, mamrocząca coś pod nosem; Loretta dzielnie dzierżyła przyjaciółkę, aby podejść z nią do stoiska z wiankami i usadzić ją na leżącym niedaleko głazie.

– Diana, nie rób siary – rzekła odrobinę poirytowana, pogłaskała ją jednak po blond głowie z czułością zupełnie niepodobną jej samej.

Wzrok spoczął na rozmaitych wiankach wypełniających kram; pochyliła się nad wiązankami, spojrzeniem lepiąc się do nasturcji i grobowych chryzantem, po chwili jednak odwróciła głowę na powrót ku Dianie.

– Chodź, wylosujemy ci śliczny wianek – rzekła, kiwając na przyjaciółkę – ostatnimi ochłapami samokontroli wierząc, iż te dwa metry przejdzie bez wywinięcia orła.

Kiedy ta jednak zachwiała się niebezpiecznie, chwyciła ją za dłoń i przyciągnęła do siebie, kierując ku splotom kwiatów; przez ten jeden moment, mogła poczuć wyrazistą woń bergamotki, którą zroszona była szyja Loretty – prędko jednak odsunęła się na odległość kilkunastu centymetrów, unosząc wysoko brwi, ogniskując spojrzenie w burzy, która przemykała przez tęczówki Mulciber; wyjątkowo pijanej burzy.


!wianki


Part of me wanna to do stupid shit
Gotta admit, I'm a hypocrite
I like it way better than being on the side of it
I'm a psycho, loving it
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#92
01.12.2023, 16:11  ✶  

Mięta


Odświeżający zapach mięty koi twoje zmysły, oczyszcza płuca i napełnia nadzieją na lepsze jutro. Ponadto odbierasz wszystko intensywniej; promienie słońca wydają się bardziej złociste, trawa bardziej łaskocze twoje łydki, a emocje ludzi wokół udzielają się również tobie.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#93
01.12.2023, 16:25  ✶  
-"Nawet ty"? A co to ma niby znaczyć? - obruszyła się, słusznie zresztą, bo to nie tak że była jakąś sceptyczną jędzą, po prostu nie do końca potrafiła patrzeć poza rzeczywistość. I tak naprawdę zaraz te nietopiące się lody wylądowałyby na nosie Leona lub całej twarzy, gdyby nie pojawienie się Caina. Olivia uniesioną rękę, którą chciała pacnąć przyjaciela w głowę tak, by jego twarz zaliczyła bliskie spotkanie z lodami, przeniosła do swoich włosów by je roztrzepać i sprawiać wrażenie, że to wszystko było celowe i jedyne co planowała, to podrapać się i przeciągnąć.

Posłała Cainowi uśmiech, chociaż nieco niepewny. Randka? Zerknęła na Leona czujnie, ale również nie zaprzeczyła, widząc jak ten się chowa za lodami. Niezła próba, niech próbuje dalej, bo przed nią się nie schowa. Olivia miała na sobie wianek, który zdjął jej z barków wszelkie obawy i troski, czuła się wyjątkowo rześka i wolna. I chyba tylko dzięki temu Cain nie dostał pierdolca, przypatrując się dziewczynie. Zwykle kłębiło się w niej tyle emocji, że niechybnie mężczyznę rozbolałaby głowa - teraz jednak dominowała radość, zaskoczenie i przede wszystkim ogromna energia, która falowała gwałtownie, rozpaczliwie szukając ujścia. Dla Caina była niemal materialna, okropnie poszarpana i porywcza, w barwach czystego i intensywnego, jasnego pomarańczu, jaśniejszego nawet niż jej włosy. Cieniutkie niteczki powiązania jednak były dziwne, w barwach oznaczających nie tyle co miłość, ale pociąg fizyczny z silną nutą przyjaźni. Zdawały się przenikać przez siebie i wzajemnie oplatać, jakby stała przed nim wyjątkowo niezdecydowana dziewczyna.
- To jakiś test? Przecież Leon nigdy nikomu się nie naprzykrzał, chyba że o czymś nie wiem? - łypnęła na niego podejrzliwie. Trochę nagięła prawdę, bo gdy na czymś mu zależało, to potrafił być upierdliwy, ale Olivia nie była aż taką hipokrytką, by mu to wypominać. Zresztą to według niej nie była zła cecha - wręcz przeciwnie. Uśmiechnęła się szeroko do Caina. - Jestem Olivia i żadna ze mnie dama, ale to urocze, że ktoś mógł tak pomyśleć.
Wolną ręką chwyciła materiał sukienki i dygnęła niczym prawdziwa księżniczka. Zdecydowanie miała już dobry humor, i to wcale nie była zasługa wianka, który jej się teraz przekrzywił. Była impulsywna, lecz gwałtowne emocje które nagle w niej wybuchały, wyparowywały szybciej niż mrugnięcie okiem. Już zdążyła zapomnieć o tym, że nawarczała na tamtą babę, która chciała jej wisiorek sprzed nosa zwinąć.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#94
01.12.2023, 16:50  ✶  
Rolph uniósł brwi i spojrzał najpierw na Trix, potem na kapłanki. W sumie...
- To urocze, że się o niego tak troszczysz, ale mam wrażenie że jakbyś rzuciła mu taką kobietę do łóżka, to Rabastan najpierw by ją zapytał czy wszystko w porządku, a potem zrobił herbaty i położył ją spać - mruknął, przyglądając się kobietom w zamyśleniu. Jego brat mocno się zmienił i Rolph nie do końca wiedział, jak mu pomóc. Nawet w zasadzie nie potrafiłby mu pomóc - on nie umiał pomagać, nawet jeśli kogoś kochał. Potrafił niszczyć, zabijać, nawet przytulić gdy ktoś potrzebował, ale empatycznie był na poziomie jednego z tych głazów, przy których stali. - Poza tym uciekłaby z krzykiem z jego pokoju.
Podziwiał Bellatrix, że miała odwagę odwiedzać Rabastana w jego jaskini. Mu na samą myśl o bałaganie w pokoju brata robiło się słabo, a ręka sama sięgała po różdżkę, by mu uprzątnąć ten barłóg smutku i rozpaczy.

Wiedział, jaka była Bella, więc gdy tylko stanęli w kolejce, objął ją jedną ręką, a drugą niby to nonszalancko trzymał w kieszeni, a tak naprawdę to była w pogotowiu, by w razie czego odepchnąć osobę, która nadto się zbliży. Nie agresywne, lecz stanowczo. Sam nie lubił jak go dotykano, zwłaszcza że pewnie pełno tu złodziei i męt, które tylko czekają na okazję, by zakosić komuś portfel. On swój trzymał w wewnętrznej kieszeni marynarki, tylko głupiec trzymał cenne rzeczy w tylnych kieszeniach spodni. Dla siebie wziął wodę goździkową, Belli kupił to, co tylko chciała. Zapłacił też, jak zawsze - byli w końcu zaręczeni, niedługo mieli stać się małżeństwem, więc to był naturalny odruch. Zresztą i tak Bellatrix była warta tego, by wydać ostatnie knuty tylko po to, by się uśmiechnęła.
- Widzę, że patrzysz w tamtą stronę i mam nadzieję, że nie przyjdzie ci do głowy nic głupiego - stamtąd przyszli, tam stały też kobiety z wiankami. Ona niech sobie weźmie i pięć takich - jeśli jednak tylko wspomni, żeby i on go założył, to chyba zabierze ją stąd prosto do Munga. Czujnie obserwował Black, bo to nie tak, że jej nie ufał, ale czasem jej pomysły były... specjalne.
Keeper of Secrets
I am not actually tired, but numb and heavy, and can't find the right words.
Mierzący 182cm wzrostu Cain jest przeciętnej budowy osoby, która coś tam ćwiczy - nie chudy, nie wielce umięśniony. Ma ciemnobrązowe włosy i oczy barwy burzowych chmur, tak ciemne, że z daleka mogą wydawać się czarne. Jego zainteresowane otoczeniem spojrzenie podkreślone jest wiecznymi worami pod oczami.

Cain Bletchley
#95
01.12.2023, 20:56  ✶  

Miłość miała przeróżne wymiary i Cain był zarówno pierwszą jak i ostatnią osobą do jej oceniania. Czego tu jednak brakowało to różu. Oni nie promienieli wobec siebie różem. A jednak nie było chęci zaprzeczenia, że to wcale nie była żadna randka. Te emocje grały im na nosie i na razie, jego zdaniem, róż był po prostu przykryty czerwienią. Nie było niby takiej skali, która mogłaby emocje zważyć, tak jak nie podlegały one ocenie. Żadnego Trolla czy Wybitnego, tutaj mieliśmy całe abecadło doznań, a nawet dziwaczne wzory wykraczające poza znane litery. To, że róż się między nimi nie plątał nie znaczyło jeszcze, że nie miał się dopiero pojawić. Szczególnie, kiedy przyjaźń miesza się z pożądaniem. A to, moi mili, był częsty widok u małżeństw trwających już chwilę czasu, co go bardzo rozbawiło. Mniej bawiło go już to, że może i róż się nie plątał MIĘDZY nimi, ale na pewno bił jego blaskiem sam Leon. Może go potem o to zapyta, a może nie zapyta wcale. Będzie tylko się w niego wpatrywał z uśmieszkiem i standardowe stanie się pytanie "a co u twojej dziewczyny?". W pyskówce zawsze mogło paść zdanie: "ja przynajmniej jakąś mam". I wtedy Cain udawałby, że jego to bardzo zabolało, że trafiło w jego serduszko i ojojo - teraz taki poszkodowany! Uśmiechnął się weselej, tak lekko i radośnie. Koniec końców wyglądali razem przesłodko, jak dzieci, które miały okazję pochodzić za ręce i gotowe były się zawstydzić, że je przyłapano.

- O, na pewno wielu rzeczy jeszcze o nim nie wiesz. - Odparł spokojnie, żeby i ona mogła być spokojna, że to nie było żadne przesłuchanie pana aurora, nawet jeśli pokazał się tutaj w garniturze służbowym. I służbowo. W tym czasie niech inni się uganiają za jakimiś podejrzanymi typami, on będzie poważnym człowiekiem na poważnym wydarzeniu, jakim były pląsy wokół ognisk, plecenie wianków i pożeranie lodów, które... wyglądały apetycznie. - Cain. Ale spokojnie, Leon to nie mój brat, więc go nie zabiję. - Klepnął lekko kuzyna w ramię, jakby to miało cokolwiek potwierdzać, albo naprawdę uspakajać. Uspokoiło? Wszelkie prawa i prawidła zachowań społecznych sugerowały, że takie żarty nie były na miejscu, to nie tak, że Cain nie miał tego wyczucia. Miał je, miał go bardzo dużo. Po prostu je perfidnie ignorował. - Niby nie dama, a królewskie pokłony. Brawo. - Klasnął dwa razy nawet w dłonie. A żeby to zrobić to coś musiał też zrobić z tym wiankiem, więc koniec końców - włożył go na głowę. I to był moment, w którym miał wrażenie, że jego mózg zaczął pracować na aż zbyt wysokich obrotach. Jednocześnie obrotach, które mógł swobodnie kontrolować. Niebezpieczne. Te przeklęte wianki, wszystkie po kolei, były niebezpieczne! Sięgnął znów po ten wianek, obejrzał go w dłoniach, wsadził na głowę jeszcze raz... no tak. Ewidentnie był to efekt wianka. - Gdzie można tu dorwać te lody? Jest poza nimi coś ciekawego do zobaczenia? - Zagaił, chociaż rzeczywiście - nie zamierzał im zajmować dużo czasu. Skoro byli na tej randce to niech się pobawią, nie będzie tutaj siary kuzynowi robić. Szczególnie, że jego partnerka ewidentnie potrzebowała upuścić trochę energii. A Cain miałby na to przynajmniej jeden pomysł i nie zawierał on w sobie osób trzecich. Leon raczej też nie potrzebował skrzydłowego w swoich podbojach. Ewidentnie świetnie sobie radził. A z Caina był taki skrzydłowy, że kobiety prędzej uciekały niż cokolwiek innego.



• • •
Sarkazm (rzeczownik) - środek przeciw idiotom. Dostępny bez recepty.
Herald of Darkness
It seems that all that was good has died
And is decaying in me
Chester to mierzący 178 cm wzrostu, postawny mężczyzna, ważący 76 kg. Ma brązowe, poprzetykane pierwszymi siwymi pasmami włosy i niebieskie oczy. Brąz noszonej przez niego krótkiej brody został przerzedzony przez lekką siwiznę. Przez większość czasu nosi mundur Aurora, natomiast poza pracą ubiera się elegancko, w garnitury. Często widywany jest z papierosem. Pierwsze wrażenie... jest służbistą, twardym gnojem, za którym nie przepada niemałe grono osób z dep. przestrzegania prawa. Nie można mu jednak odmówić doświadczenia zawodowego.

Chester Rookwood
#96
01.12.2023, 20:59  ✶  

Zdecydowanie coś było nie tak. Nieprawidłowością była kobieca dłoń wślizgująca się do jego kieszeni i wymykająca się z niej wraz z należącą do niego sakiewką ze skóry wsiąkiewki. Odwróciwszy głowę spojrzał w oczy złodziejce, którą instynktownie starał się złapać za dłoń. Jego palce nie zacisnęły się na jej przegubie, tylko musnęły powietrze. Bardzo mu zależało aby odzyskać swoją własność. Nawet, jeśli ubrany był teraz po cywilnemu, to próba okradnięcia Aurora była najgorszym możliwym posunięciem. Spoglądając na kobietę stojącą przed nim z sakiewką w dłoni Chester starał się zapamiętać jak najwięcej istotnych szczegółów dotyczących wyglądu złodziejki, potrzebnych do podania jej opisu Brygadzistom. W zależności od rozwoju sytuacji to tym zabezpieczającym to wydarzenie albo po udaniu się przez niego do Ministerstwa Magii. Widział także alternatywę podczas próby aresztowania jej. Nie widział za to możliwości puszczenia jej wolno.

— To nie t... — Chciał warknąć w stronę kobiety z zamiarem przejścia do zażądania zwrotu swojej sakiewki albo próby odebrania jej z użyciem magii, kiedy pojawiający się obok złodziejki mężczyzna poleciał wprost na niego i oblał go piwem. To odciągnęło jego uwagę od kobiety. Zadane przez niego pytanie nie przypadło mu do gustu. W pierwszej kolejności spojrzał na niego gniewnie, w następnej chwili z wyraźną odrazą wywołaną przez postawę tego mężczyzny, z noszonym przez niego ordynarnym ubiorem (on również powinien stanowić podstawę do usunięcia z widoku publicznego), wskazującym na mugolskie pochodzenie albo na zamiłowanie do mugolskiej mody. Pogardzał szlamami. Wszystkim, co mugolskie. Dobra szlama to martwa szlama. Jak chciał zarobić ciałem trochę galeonów to trafił na niewłaściwą osobę. Chestera interesowały wyłącznie kobiety. Wchodzącemu mu w drogę mężczyźnie zapewne się bardziej poszczęści, jak stanie po zachodzie słońca w pobliżu straganów.

— Z drogi! — Chester nie zamierzał skorzystać z tego rodzaju pomocy. Spostrzegł ruch w miejscu, którym stała tamta kobieta. Zareagował próbą odepchnięcia od siebie tego mężczyzny. Stał mu na drodze do odzyskania swojej własności. W miejscu takim, jak to, musiał powstrzymać się od sięgnięcia po czarną magię. Jednak nie musiał wzbraniać się przed używaniem magii w legalny sposób. Ewentualna pogoń na razie nie wchodziła w grę.

Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#97
01.12.2023, 22:53  ✶  
Patrick nie planował pojawienia się na obchodach Lithy. Usprawiedliwiał to tym, że wydarzenia z Beltane skutecznie zniechęciły go do takich świąt a wieczorem i tak miał się pojawić na urodzinach Nory. A jednak coś ciągnęło go do go ludzi. Wiedział też, że ani nie mógł się bez końca ukrywać (nawet zainteresowanie, które wzbudzał jako Zimny, musiało z czasem osłabnąć, bo nie był sławny lub bogaty), ani nie powinien – jako auror – dawać się ponieść jakimś własnym, dzikim lękom.
Więc pojawił się na obchodach Lithy. Tym razem bez przydziału tego dnia do służby, bardziej po to by przejść się między straganami, zmierzyć z ogniem i może nawet złapać w przelocie wianek.
Wyglądał całkiem zwyczajnie: w dżinsach, rozpiętej niebieskiej, lnianej koszuli i wychylającym się spod niej białym podkoszulku. Może nawet mugolsko, jak określiliby to niektórzy konserwatywni czarodzieje, ale tak naprawdę, raczej nie wyróżniał się na tle innych (tylko nieliczni zdecydowali się na przebranie w czarodziejskie szaty).
Stał właśnie w kolejce po piwo kremowe (a w planach miał jeszcze zakup czekoladowych gał dla Mavelle), gdy dostrzegł Chestera Rookwooda w towarzystwie dwójki małych dzieci i dwójki… barwnych postaci? Na pewno ich nie znał. Zmarszczył brwi, zastanawiając się, co właśnie widział, a potem jakoś wszystko nagle ułożyło mu się w głowie w jedną całość i pomyślał, że ta dwójka nie mogła być stąd, bo gdyby byli, nie byliby tak brawurowi i szybko połapaliby się, kogo próbowali okraść.
Wystąpił z kolejki, śledząc wzrokiem zaistniałą sytuację a potem pośpiesznie ruszył w ich stronę, korzystając z tego, że cała trójka była zajęta sobą. Sięgnął ręką do Fiery na kilka sekund przed tym, jak udałoby się jej kopnąć Chestera. Dziewczyna poczuła lodowaty dotyk na barku i pociągnięcie. Dosłownie, jakby stanęła twarzą w twarz z soplem lodu. Chwilę później, dosłownie ten sam lodowaty dotyk poczuł The Edge (choć bardziej przez odepchnięcie Rookwooda).
- Ta dwójka ci się naprzykrza, Chesterze? – zapytał poważnym tonem.
Patrick wiedział, że stary auror miał dużą rodzinę, a patrząc na wiek plączących się obok niego dzieci, założył, że może nawet przyszedł na Lithę z wnukami. Był tu prywatnie. Przyszedł poświętować. Obydwaj byli prywatnie, ale jeśli ktoś z nich miałby się zająć dwójką próbujących swojego szczęścia złodziei, to raczej samotny Steward niż opiekujący się wnukami Rookwood.
- Pozwolisz, że to ja się nimi zajmę? - zacisnął odrobinę mocniej, palce na barku Beast by zachęcić ją do zwrotu sakiewki Chesterowi.
Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#98
01.12.2023, 23:00  ✶  

Od pamiętnego splotu wydarzeń w Kniei Godryka minęło przeszło półtora miesiąca, a konsekwencje tej magicznej nocy kładły się cieniem na życiu zarówno obrońców Polany Ognisk, jak i tych czarodziejów i czarownic, którzy zostali bezpardonowo wywiani z głównego miejsca akcji. Trudno było zapomnieć o krzykach bawiących się ludzi, widoku nadchodzących Śmierciożerców, czy wielkim wietrze, który porywał wszystko, co znalazł na swojej drodze.

W przypadku Camerona poświęcenie się pracy przyniosło całkiem niezłe rezultaty. Szczegóły spotkania z duchem kobiety, starcia z wiedźmą i zabicia ghoula powoli się zacierały, chociaż główne elementy tej niepokojącej przygody dalej krążyły po jego głowie, balansując na cienkiej linii między drugim a trzecim planem. Na pierwszym była praca. Praca i... Heather, oczywiście. Jakże mógł o niej zapomnieć? Teraz gdy w szpitalu panował istny młyn, starał się wykorzystywać każdą wolną chwilę, aby spędzać ją z Rudą.

Mimo to zaproszenie na spotkanie przyjął z lekkimi oporami. Nie dlatego, że nie chciał się zobaczyć z Heather! Co toto nie. Ciężko było jednak nie porównywać festynu z okazji Lithy do tego z początku maja. Z każdym kolejnym krokiem zbliżając się do kamiennego kręgu, wzrok Camerona coraz szybciej przeskakiwał z lewej strony na prawą. Sprawdzał otoczenie, próbując określić, w którą stronę trzeba by było uciekać, gdyby przyszło co do czego... Nawet wymyślił na poczekaniu kilka argumentów, które mogłyby przekonać Wood do tego, aby tym razem podążyć za nim. „Nie możesz mi tego zrobić po raz drugi!” brzmiało chyba całkiem nieźle, co?

Znajomą czuprynę dostrzegł w wewnętrznym kręgu. Zanim jednak zdołał zaskoczyć Rudą, mimowolnie zatrzymał się przy jednym z ognisk, wokół którego tańczyły kobiety z kowenu. Zbliżył się jeszcze bardziej. Może chciał ulec atmosferze tego święta? Dać się oszukać, że faktycznie nic im nie groziło i mógł w spokoju spędzić popołudnie ze swoją „narzeczoną”?


!płomienie
!płomienie
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#99
01.12.2023, 23:00  ✶  

Cameron Lupin


Kiedy zbliżasz się do ognia, płomienie nieco przygasają - tylko jeden wznosi się ku górze, rozjaśniając na końcu niewielkim punktem. Gwiazda. Ogarnia cię spokój, być może nawet lekkie ukłucie rozczarowania, gdy zdajesz sobie sprawę z tego, że w najbliższym czasie nie powinno wydarzyć się nic nadzwyczajnego.
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#100
01.12.2023, 23:34  ✶  

Westchnęła ciężko, Rolph miał rację. Rabastan na pewno by się zachował w podobny sposób. Może jeszcze przyniósł w pakiecie coś do jedzenia i przykrył milusim kocykiem. Bella zdawała sobie sprawę, że nie do końca uporał się że stratą swojej narzeczonej. Co by nie było, mięli żyć długo i szczęśliwie, a ona zginęła, zupełnie niespodziewanie i tragicznie. Próbowała zrozumieć jego stratę, naprawdę, postawić się na jego miejscu, tylko nie do końca jej to wychodziło. Najprostszą opcją było wyobrażenie sobie, co by zrobiła, gdyby Rolph odszedł, nie potrafiła jednak sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. - Kto inny się o niego zatroszczy, jeśli nie ja? - Czuła nawet, że jest to jej obowiązek, nie wiedzieć czemu, może przez to, że znali się tyle lat i byli naprawdę wspaniałą parą przyjaciół. Zależało jej na tym, żeby Rabastan znowu był szczęśliwy. - Nie wpuściłabym jej do tej jaskini, przynajmniej nie w takiej wersji, jak on tam żyje. Trzeba by było najpierw ogarnąć cały ten jego bałagan. - Wpuścić tam ze trzy skrzaty domowe, to może by udało im się doprowadzić jego pokój do ładu i składu, wierzyła, że byłoby to dla nich ogromne wyzwanie.

Bracia Lestrange byli od siebie tak bardzo różni, jednak nie zadziwiało jej to aż tak bardzo. Nie musiała daleko szukać podobnego przykładu, ona i jej siostry też niekoniecznie miały sobie po drodze. Kiedy zaczęły dorastać można było dostrzec różnice w ich charakterach i zachowaniu, niektóre były naprawdę bardzo mocno rzucające się w oczy.

Wiedziała, że Rolph będzie starała się o to, żeby była bezpieczna. Miał świadomość, że nie znosi kiedy przypadkowi ludzie się o nią ocierają, w miejscu jak to było to dosyć mocno utrudnione, bo z każdej strony ktoś się gdzieś przepychał.

Trixie poprosiła o wodę z miętą i cytryną, nic wyrafinowanego, ale idealnie koiło pragnienie w ciepłe dni, jak ten. Czujne oko narzeczonego dostrzegło, gdzie się wpatruje. Nie umykał mu nigdy żaden szczegół. Na jej twarzy pojawił się niewinny uśmiech. Nie miała zamiaru zmuszać go do założenia wianka, nie pasowało to do niego wcale, nie zmusiłaby go do robienia z siebie durnia, wbrew swoim przekonaniom. - Coś ty, ja i coś głupiego? - Zatrzepotała rzęsami, aby udowodnić swoją niewinność. - Jeden wianek, tylko dla mnie, żeby tradycji stało się zadość. - Jak większość kobiet lubiła kwiaty, nie mogła się więc oprzeć temu, żeby nie podejść do wiankowego kramu.

Kiedy się przy nim pojawili odsunęła się od Rolpha i stanęła w kolejce, która poruszała się bardzo szybko, widać było, że pracownicy tego miejsca mieli tutaj wiele roboty. Złapała w rękę pierwszy, lepszy losowy wianek, założyła go na głowę i wróciła do swojego towarzysza.


!wianki
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Rowena Ravenclaw (3439), Bellatrix Black (3179), Pan Losu (3355), Cathal Shafiq (2172), Rodolphus Lestrange (3252), Felix Bell (2197), Perseus Black (2184), Garrick Ollivander (1124), Septima Ollivander (1460), The Little Fox (2342), Leon Bletchley (3770), Olivia Quirke (3146), Vespera Rookwood (2273), Lorraine Malfoy (2168), Laurence Selwyn (1299), Leta Crouch (1909), Ulysses Rookwood (2888), Leviathan Rowle (2539), Chester Rookwood (6440), The Beast (2512), Sarah Macmillan (2428), Florence Bulstrode (1555), Vincent Prewett (1670), Avelina Paxton (3074), Murtagh Macmillan (1528), Augustus Rookwood (2816), The Overseer (2457), The Edge (4021), Maeve Chang (772), Philip Nott (1727), Cain Bletchley (3618), Logan Nott (1069), Bard Beedle (6610), Loretta Lestrange (321), Patrick Steward (2033), Cameron Lupin (3502), Heather Wood (3478), Diana Mulciber (905), Danielle Longbottom (2513), Effimery Trelawney (1523), Lucky Luke (1577), Imogen Rookwood (2434), Dora Crawford (654), Esmé Rowle (2739), Geraldine Yaxley (1544), Nora Figg (1225), The Lightbringer (2213), The Tempest (416), Dagur Nordgersim (2259), Albert Rookwood (699), Hjalmar Nordgersim (1601), Sebastian Macmillan (1919), Alastor Moody (1120), Persephona Degenhardt (1163), Hades McKinnon (1333), Theon Travers (2493)


Strony (38): « Wstecz 1 … 8 9 10 11 12 … 38 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa