Odczekała, aż każdy z obserwatorów otrzyma wianek, po czym odwróciła się i zajęła miejsce przed kamiennym ołtarzem. Przyglądając się bliżej ogromnemu blokowi, mogliście dostrzec, że coś dawno temu zostało w nim wyryte. Runy. Dagur i Hjalmar byli nawet w stanie rozpoznać poszczególne znaki, jednak zaklęcie - bowiem nie mieliście wątpliwości, że to zaklęcie - w które się układały, było zbyt archaiczne, abyście mogli je teraz rozszyfrować.
— Niegdyś Stonehenge spływało krwią; rdzawą, jak tarcza wschodzącego słońca po najkrótszej nocy w roku. Niechaj i dziś Potrójna Bogini przyjmie od nas ten dar, na nowo uświęci to miejsce i pobłogosławi ogniska, które rozpalamy — uderzenia rytualnego bębna przyśpieszyły, a kapłanka podała Isobell owieczkę — Dziewico, podaruj nam swoją odwagę. Matko, roztocz nad nami całun swej opieki. Starucho, użycz nam swojej mądrości.
Wypowiadając te słowa, Arcykapłanka wyjęła zza pasa sierp, którym następnie poderżnęła gardło owieczki. Zwierzę bezszelestnie upadło na ołtarz; jej ciałem wstrząsnęły ostatnie dreszcze, kiedy jej oczy stawały się coraz bardziej matowe. Nie było jednak czasu na żałowanie nieszczęsnej owieczki; oto jej krew zaczęła wypełniać runy wyryte w kamiennym ołtarzu. Ogniska zapłonęły żywiej i mocniej, ziemia pod waszymi stopami nieznacznie zadrżała, a niebo w oddali przeszyła błyskawica. Zaraz potem echo zaniosło po okolicy złowieszczy pomruk burzy.
Sami coś poczuliście. Mieliście wrażenie, że wasze ciała zrobiły się lekkie, a w głowach rozkosznie zaszumiało. Większość z was znała to euforyczne uniesienie - jedynie dla Maeve było ono nowością. Podobnie czuje się człowiek, gdy alkohol zaczyna krążyć w jego żyłach. Kryła się w tym jednak jakaś osobliwość; nawet jeśli cokolwiek piliście w trakcie pierwszej części sabatu, wasze umysły były trzeźwe i klarowne.