Osadziła swojego Zmiatacza 5 na skraju polany, na której świętowano i zeskoczyła na miękką trawę. Chwilę jej zajęło, nim ściągnęła czapkę, szalik oraz rozpięła wełniany płaszcz. Jednak pomiędzy chmurami było znacznie zimniej, niż na ziemi. Stąd też miała zaróżowione policzki i cicho pociągała nosem.
Z miotła w ręku i szalikiem luźno przewieszonym przez szyję, weszła pomiędzy stragany i ludzi. Przybyła głównie po to, by zakupić składniki do swoich specyfików oraz rozejrzeć się za nowymi, może rzadkimi, roślinami. Miała kilka nazw zapisanych w notatniku, ale nim doszła do jakiegokolwiek straganu z chwastami, wpadła na Camerona.
— Cameron! Dobrze cię widzieć. — odpowiedziała, obejmując go na powitanie. — Myślę że Mung świetnie sobie radzi bez dwóch stażystów.
Odparła, uśmiechając się lekko. W końcu nie byli żadnymi specjalistami, ani też jakoś wybitnie rokującymi stażystami. Na pewno chciałaby, żeby tak było, ale cóż. Nie było.
— Brawo, wygrana. — skomentowała wynik loterii, w której mężczyzna brał udział.
Przeszli na bok, by nie zagradzać drogi innym, którzy chcieli spróbować swojego szczęścia. Fernah zastanawiała się przez chwilę, czy może i ona powinna wykupić los, ale po krótkim namyśle zrezygnowała. Miała spotkać się z Menodorą, która pewnie będzie się chciała przejść po kramikach.
— Umówiłeś się z kimś na świętowanie wiosny czy po prostu chcesz uzupełnić zapasy?
Domyślała się, że na Ostarę sprowadzała go jedna z tych dwóch rzeczy lub obie na raz. W końcu oboje byli stażystami w Świętym Mungu. Ich czas dzielił się na ten spędzany w szpitalu oraz ten poświęcany na przygotowania do spędzenia go tam lub na nauce. Ostara była świetnym miejscem, by zdobyć nieco składników po trochę niższych cenach. Złapanie oddechu też było dobry powodem, by się tutaj zjawić, ale panna Slughorn nigdy by tego głośno nie powiedziała.
Zadając pytanie Cameronowi, rozejrzała się po tłumie w poszukiwaniu znajomej twarzy. Umawiały się na tę godzinę, a Fernah z przyzwyczajenia była nawet kilkanaście minut wcześniej.