• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#201
01.06.2024, 11:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.06.2024, 11:39 przez Geraldine Yaxley.)  
za sceną


Gerry nie miała pojęcia, co stało się przy stoiskach, bo sama była już za kulisami, kiedy zaczęło się zamieszanie. Gdyby nie to, że czuła się w obowiązku do reprezentowania godnie klubu Artemis, to pewnie by tam pobiegła, żeby dołączyć się do zabawy, bo w końcu i na Beltane ominęło ją wszystko co najlepsze. Najwyraźniej dzisiaj miało być tak samo. Zero przyjemności, tylko obowiązki. Powinna była do tego przywyknąć.

Dzieciaki z chóru zostały dosyć szybko przepędzone ze sceny, po ludzku zrobiło jej się ich szkoda, pewnie poświęcili sporo czasu, aby pokazać co potrafią i nie mogli tego zrobić, przez to, że coś się tam wydarzyło. Lekka kraksa, coś czuła, że i ten sabat nie będzie spokojny. Dobrze jednak, że mówili coś o Atreusie Bulstrodzie, a nie Thoranie, bo wkurwiłaby się, gdyby postanowił jeszcze popsuć Lammas po tym wszystkim, co ostatnio zrobił. Znaczy, szkoda, że to był akurat Atreus, bo był to brat Florence, a przyjaciółce życzyła wszystkiego, co najlepsze. Tyle, że chociaż tym razem nie będzie musiała tłumaczyć zachowania swojego bliźniaka.

Widziała, jakie mieli smutne minki, kiedy schodzili ze sceny ci uczniowie Hogwartu. - Nie przejmujcie się dzieciaki, było nieźle, naprawdę! Umiecie tak? - Krzyknęła do nich, rzuciła wcześniej łuk i kołczan gdzieś z boku, po czym zrobiła salto (próbowała zrobić), żeby ich nieco rozchmurzyć. Nie do końca wiedziała, jak mogłaby ich pocieszyć, bo nie miała przy sobie nawet cukierków, które mogłaby im rozdać.


Rzut PO 1d100 - 61
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 77
Sukces!
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#202
01.06.2024, 12:31  ✶  
Bulstrode nawet się nie oszukiwał sam siebie, że utrzymanie McKinnona w miejscu mogło być zaledwie kwestią szczęścia. Typ był cholernym potworem, wyższym od niego chyba o głowę, a do tego bił się jeszcze chętniej od niego. Szczerze to nawet mu się nie dziwił, że chciał przestawić Alexandrowi to i owo, bo Mulciber miał twarz i osobowość wyjątkowo zachęcającą do obijania mu mordy. Hades chyba jednak odrobinę w tym momencie przesadził, bo Alex po otrzymaniu ciosów wyglądał, jakby stracił w jakiś sposób kontakt z rzeczywistością. Chwiał się, machał łapami niezbornie no i gadał... cokolwiek tam sobie chciał. Atreus zakładał że były to absolutne głupoty, ale oglądały światło dzienne jako zlepek przypadkowych dźwięków.
- Florence? Możesz na niego spojrzeć? - w jego głosie dało się usłyszeć wahanie, bo jak na jego to Mulciber powinien w trybie natychmiastowym zostać przeniesionym do Munga. Nie było tu jakichś ratowników na miejscu? Nawet jeśli przekręcił głowę w stronę siostry to wciąż z niepewnością patrzył na drugiego mężczyznę. Ręca cały czas trzymał na Hadesie, chcąc powstrzymać go przed ostatecznym dokonaniem dzieła, ale do scenki dołączył niespodziewany element - zalewający się krwią Philip Nott.
Chyba odrobinę przesadził, waląc go po mordzie tą świeczką. Ale w tej myśli nie było wiele ze współczucia, bo Atreus zwyczajnie w tym momencie widział minę Moody, czy Harper czy to nawet Alastora, którzy muszą się użerać z konsekwencjami. Jak mu wlepią za to nagane, zamiast pouczenia, to go chyba szlag trafi, tym bardziej że nie był na służbie. A za taką wesz jak Nott nie zamierzał ponosić nadmiernych konsekwencji.
Bulstrode spojrzał na Alastora wymownie, nie do końca wiedząc co teraz ma zrobić. Też podnieść ręce? A może sam siebie spisać? Zdech by chyba tutaj ze śmiechu.
- Nie jestem dzisiaj na służbie - wzruszył ramionami, chcąc tylko zaznaczyć ten drobny fakt, a potem się rozejrzał po tłumie, żeby sprawdzić za pomocą trzeciego oka jak tam nastroje wszystkich.

Percepcja na aurowidzenie, jak tam sie wszyscy bawią
Rzut Z 1d100 - 8
Akcja nieudana
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#203
01.06.2024, 13:07  ✶  
Południowe stragany, Château des Dragons

Kobieta do niego mówiła, a on grzecznie słuchał i patrzył się na kubek w winem. Wino, z kubka? Czy... Może to jakaś moda, może to z jej rejonów. Czy powinien to wytknąć? Z drugiej strony to pseudowiejska impreza, może to ma robić taki klimat. Uśmiechnął się za to na jej ostatnie słowa. Smutne myśli? Czyli raczej wino nie dla niego, przynajmniej nie teraz, w końcu dostał zaproszenie na tańce i to nie od byle kogo. Właśnie, może powinien się przejść po straganach, aby znaleźć coś ładnego, żeby się ubrać, żeby ON nie był zawiedziony. Chociaż też nie chciał się zacząć rzucać w oczy. Tak, zwykły strój będzie odpowiedni. Ale zjechał nieco z tematu. Już się chciał dopytać o wino, bo w końcu kto to ta opalooka, ale uwaga sprzedawczyni przeniosła się na jakąś kobietę, którą próbowała uspokoić. No tak, zamieszanie się zrobiło, ale na każdym festynie zamieszanie jest, w końcu stado ludzi nie umie się powstrzymać przed burdą.
-Czarodzieje wiedzą, jak się bawić.- mruknął, wzruszając ramionami i patrząc się w kierunku gdzie wystąpiło zawirowanie. Nie wiedział o co chodziło, ani kto brał w tym udział. Może powinien czytać więcej gazet, to by kogoś rozpoznał, ale z drugiej strony czemu bogaci i sławni ludzie mieliby wychodzić w tłum? Pewnie siedzieliby gdzieś na miejscach honorowych przy scenie i sypaliby pieniędzmi, szczycąc się tym, jaki to patronat właśnie podjęli i kto jest im winny co.
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#204
01.06.2024, 13:15  ✶  
Odpowiedź na post Geraldine (Za sceną)

Postawiłaś wszystko na jedną kartę - rozbawisz dzieci albo złamiesz sobie kręgosłup w sześciu miejscach - wszystko tylko nie widok łez na tych pulchnych, zaczerwienionych policzkach małego Dżona. Chłopaczek przestał wcinać batonik, kiedy się odezwałaś i próbował zrozumieć kim jesteś i jakie są twoje intencje.

Stałaś się ich bohaterką, chociaż nie do końca załapały o co ci chodzi.

- Pani z cyrku zakurwiła salto!! - Krzyknął chłopczyk, klaszcząc kiedy powtórzyłaś swój popisowy numer. Nikt nie śmiał skrytykować go za wulgaryzm. Nie w tych ciężkich czasach, nie w tym momencie.

Dzieciaki były odbierane przez zmartwionych rodziców i bezpieczne.

Poprawił ci się humor.


there is mystery unfolding
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#205
01.06.2024, 13:47  ✶  
Stoisko kowenu -> Scena

Był przerażony.

Mógł mieć kiepski dzień, kiermasz mógł być okropny, ale kiedy to wszystko zaczęło się dziać i eskalować to strach ścisnął mu gardło. Zadrżał, zaczął się wręcz trząść, kiedy już odszedł od stoiska Tristana i Olivii i zamiast tak jak każdy człowiek poddać się temu owczemu pędowi to tkwił w miejscu, słuchał i chłonął. Śmierciożercy? Pierwsza myśl, może głupia, może irracjonalna, ale przeszyła go zimnem na wskroś. Tylko kot w jego ramionach pozostawał leniwie nieczuły na ewentualne zamieszanie i wyglądał, jakby zaraz miał zasnąć i co najwyżej syczeć na ludzi, że się tak tłoczą. Najpierw to były tylko głośne komentarze, jakieś zamieszanie, coś o Atreusie i Philipie, ale gdzie w tym wszystkim jego kuzyn i Philip? Nie wszyscy brali to na poważnie, nie każdy panikował. Rozwojowa sytuacja naprężała strachem i sprawiała, że ciężej się oddychało. Starał się przedrzeć tam kawałek, żeby zobaczyć, co się dzieje, ale właściwie nie było nawet takiej szansy. Widział nic i tylko podpytał kogoś z tłumu, kto właśnie cofał się z przodu, co się tam dzieje, żeby otrzymać bardzo migotliwe Nott i Bulstrode się pobili, co za pajacera i tyle. Pobili. O co? Ale skoro nie miał szans się dostać na przód to pozostawało wymknąć się z kleszczy tłumu. Wycofał się. Korzystając z tego, że z głębi straganów część ludzi kłębiła się tam, część wycofywała. Jeśli szczęście da i dopisze to Victoria gdzieś tam zabłądzi i zrobi z tym porządek, albo że na pewno pojawi się tam Alastor będący dzisiaj na służbie (wyglądający wspaniale w tym czarnym mundurze).


Stoisko kowenu

Aby nie plątać się pod nogami ludzi i żeby nie stała się jakakolwiek większa tragedia, nie mogąc i nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca jak na razie, chciał wycofać się znów pod scenę. Niektóre stragany się rozluźniły, zrobiło się więcej przestrzeni do życia i oddychania. Odetchnął więc z ulgą. Spojrzał na stoisko, koło którego wylądował, tak prawdę mówiąc nie bardzo orientując się nawet, gdzie chwilowo trafił, kiedy jego myśli skupiły się na wydostaniu z tego syfu. Stoisko kowenu przyciągało zdecydowanie spojrzenie specyfiką tego, co miało do zaoferowania. Ciekawość silniejsza od strachu była domeną kotów, ale była też czymś, co potrafiło całkiem skutecznie utrzymać Prewetta w jakimś sensowniejszym miejscu. Punkcie. Stabilności psychicznej. Spoglądanie na te specyficzne rzeczy znajdujące się na stoisku, które opiewały Matkę, albo nawiązywały do samego Kowenu było... specyficznym doznaniem w tym momencie. Laurent aż potrząsnął głową, starając się znormalizować oddech i uspokoić niespokojnie walące serce, miotając spojrzeniem po stoisku. Przysunął się bliżej, spoglądając na ludzi niepewny, czy udało mu się miejscu zamieszania umknąć i przez chwilę pozwolił sobie postać obok stoiska i nikomu nie przeszkadzać, zanim stanął przed Sebastianem siląc się na uśmiech chociaż minimalnie ciepły. Jak mu się to udało to sam nie był pewien.

- Dzień dobry, Sebastianie. - Nie chciał przeszkadzać nadmiernie ani jemu ani nikomu się tu znajdującemu. Poprosił go o brązowy koszyk wiklinowy i koszulkę z napisem "believer" (cóż te go, że odnosiło się to do religii), którą położył w koszyku, a do koszyka wsadził samą Diwę, jasną, szaro-białą kotkę o długim włosiu. Do tego jeszcze poprosił butelkę, która wyglądała właściwie pięknie. Byłby z niej ładny wazon na pojedynczą różę... Wręczył pieniądze Sebastianowi albo jego pomocnikowi, Edwardowi, wyjątkowo nieco niespokojny, że przeliczanie tyle trwało. Wcisnął butelkę obok Diwy, która była tym odrobinę niezadowolona, ale przyjęła, myjąc swój brzuch, że koszyk nie jest tylko jej własnością, zanim się oddalił.


Scena

Słyszał śpiew dzieci i słyszał niemałe zamieszanie, jakie się zrobiło. Przyszedł chyba w ostatnim momencie, żeby zobaczyć, jak Geraldine staje się bohaterką, niknąc gdzieś tam za sceną. To tam można było wchodzić..? Rozejrzał się nieco, szczególnie za jednym panem znanym pod pseudonimem Overseer, który definitywnie obwieścił, że Laurent powinien trzymać się przynajmniej pięćset mil od tego miejsca. Nie, Laurent wcale nie zamierzał sobie brać jego słów do serca. Przecież ten żałosny robak powinien dziękować, że może na niego spoglądać, a co dopiero go szarpać, jak to zrobił, czy zabraniać mu chodzić albo widywać się z kimkolwiek. Tylko ze względu na Edga nie pociągnął tamtego absurdalnego spotkania dalej, a tylko rzucił temu biedakowi w twarz galeonem. Cóż, przecież to tylko Overseera wina, że nie potrafił upilnować swoich psów z cyrku.

Teraz sobie tym nawet nie zawracał głowy.

Przynajmniej tutaj nikt nie krzyczał i nikt nie okładał się pięściami. Jeszcze.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
constant vigilance
I have traveled far beyond the path of reason.
Wysoki na prawie dwa metry, brakuje mu pewnie mniej niż dziesięć centymetrów, ale ciężko to ocenić na oko. O krępej budowie ciała, z szeroką twarzą i wybitymi zębami. Skóra często pokryta bliznami. Krzywy nos, z pewnością kiedyś złamany. Włosy ciemne, oczy też. Nie należy do ludzi, którzy o siebie szczególnie dbają.

Alastor Moody
#206
01.06.2024, 17:27  ✶  
Południowe stragany

Alastor przejechał spojrzeniem po wszystkich zebranych, rejestrując twarze, jakie były zamieszane w sprawę. Przyjął do wiadomości, że Basilius zajmował się rudą dziewczynką i na ten moment nie zagrażało jej nic innego niż jej durne życiowe decyzje.

Pierwszym zaklęciem, jakie rzucił Alastor było zaklęciem rozpraszającym na McKinnona. Bezskutecznym, niezależnie od pieprzonego wyniku. Niestety to nie była żadna klątwa ani urok, więc niezależnie od skutków - gówno. I jeszcze ten durny dziad miał czelność mówić, że ogarniał jakiś temat, ale Alastor nawet nie będąc bliskim przyjacielem Atreusa darzył go szacunkiem, więc naprawdę nie miał powodu, aby w pierwszej chwili zakładać, że facet nie miał powodu go trzymać.

- Od tej chwili jesteś na służbie - poinformował go otwarcie - bo musisz dostarczyć tego durnia - skinął na Hadesa - do Ministerstwa, jeśli łaska. - Nie musiał chyba dodawać, że zamierzał się za to Atreusowi jakoś odwdzięczyć, a nie szło też ogarnąć tego w pojedynkę i liczył tu choćby na cień zrozumienia. Zwłaszcza że sam by w czymś takim pomógł od razu.

- McKinnon, gdzie jest twój dzisiejszy partner? - Zapytał, przesuwając się w kierunku Alexandra, którego złapał ręką, ale jeszcze nie w drastyczny sposób. Nie pozwolił mu osunąć się na ziemię ani pognać w kierunku Hadesa, a już w szczególności uderzyć w przypadkowym szale biedną Bulstrode, która została tutaj wywołana. - Florence - skinął do niej głową i chciałby dodać: dobrze cię widzieć, ale tego nie dodał, zamiast tego upewnił się, że Mulciber mu się nie wyrwie ani na nią nie zwymiotuje. - Dociera do ciebie, co mówię - ty jebany kurwa debilu - Mulciber?

W tej scenie słowa Philipa brzmiały jak brzęczenie irytującej muchy.

- Proszę pana, jestem tutaj sam, czy może pan skierować się w okolice strefy gastronomicznej i poprosić o pomoc przebywających tam czarodziejów? - Zasugerował, pamiętając przebywających tam znajomych. Od razu przypomniały mu się niezbyt ciekawe czasy pracy w Brygadzie. Nie miał kurwa pojęcia, jak Brenna znosiła takie głupoty i dalej potrafiła się uśmiechać. - Może pan chodzić? - Nie był na niego zdenerwowany, ale nie dało się zignorować, że... cóż, był cholernie szorstkim w obyciu człowiekiem. Miał dobre serce, ale nawet nie próbował sprawiać wrażenia miłego.

wiadomość pozafabularna
Nie rzucam kością na rozproszenie, bo niezbyt widzę w tym sens (ale jak ci zależy, to mogę, chociaż nie wiem, jak to odczytamy, na to jak mocno magia pogilgotała cię po jajach?)... Mogę dorzucić na aktywność fizyczną jeżeli Alexander chce się wyrywać (daj mi znać).


fear is the mind-killer.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#207
01.06.2024, 18:07  ✶  
Południowe stragany

Ostrzegł Penny przed tym, że papieros może zrobić na niej "wrażenie". Piorunujące? Raczej nie. Może powinien był jeszcze załączyć odpowiednią instrukcję użycia? Dać kilka porad odnośnie papierosowego savoir vivre'u? To brzmiało jak plan, ale Borgin był niestety zajęty paleniem swojego papierosa. Na nim jakoś nie robiło to żadnego wrażenia.

Matthew przyglądał się tej całej bezradności. Nie zamierzał jednak jej przerywać czy pouczać. Był ciekaw co z tego wyniknie. W końcu kiedy mówiła o tym, że nie pali, nie sądził, że nie robiła tego nigdy... A wszystkie znaki na niebie właśnie na to wskazywały. Wskazywała to też chęć wyplucia płuc przez rudowłosą dziewczynę. Wołać lekarza? Zagościło na kilka chwil w myślach Stanleya, który nie bardzo wiedział co powinien zrobić. Rzucić się z ratunkiem czy czekać, aż sama sobie z tym poradzi?

- Penny... - zwrócił się do swojej towarzyszki, a w międzyczasie zatrzymał się i wyciągnął papierosa ze swoich ust - Teraz mi nie wmówisz, że wszystko w porządku - stwierdził, przyglądając się jej "oświeconemu" stanowi w jakim się aktualnie znalazła. Chyba fajki nie były stworzenie dla niej. Istniała też druga możliwość, która mówiła, że powinna zacząć od czegoś lżejszego.

- Proszę - wyciągnął bawełnianą chusteczkę z kieszeni swojej marynarki, aby wręczyć ją Penny. W ten sposób mógł jej chociaż odrobinę pomóc.

- Nie sądziłem, że w ogóle nie miałaś styczności z papierosami. Moja wina - przyznał - Zalecałbym albo się go jednak pozbyć... - przyłożył swojego papierosa do własnych ust, zaciągając się krótko - Albo przerzucić się na takie małe, krótkie buchy, zwłaszcza, że są trochę mocniejsze, niż takie najzwyklejsze - wytłumaczył - Jednak nic na siłę. Nie męcz się nim tak. Nie warto - dodał jeszcze, starając się ją odciągnąć od dalszego pomysłu związanego z próbą palenia papierosów. To ewidentnie nie była sztuka, która była pisana jej... Może powinna bardziej zająć się pilnowaniem Aidana i jego papierosów, niż samodzielnej nikotynizacji?

- Chcesz odrobinę wody? Zaraz coś znajdziemy - zaproponował jeszcze, szukając jakiegoś rozwiązania dla jej stanu. W końcu byli na festynie i znalezienie szklanki wody nie powinno być większym problemem. No chyba, że Stanley o czymś nie wiedział, a tegoroczne Lammas postanowiło zrezygnować z tego typu rozwiązań.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Widmo

Leonard Mulciber
#208
01.06.2024, 19:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.06.2024, 19:36 przez Leonard Mulciber.)  
Musiał przyznać, że nie przypuszczał, że jego wiecznie łatwy do zastraszenia i stłamszenia (zwłaszcza przez starszych członków rodziny) brat, zdoła przeskoczyć niewidzialną barierę i mimo wszystko zignorować rzuconymi w jego stronę poleceniami. Chętnie by mu przyklasnął wbrew obecności ojca, gdyby w jego rękach wciąż nie znajdował się monstrualny kut-... świeczka o wiadomym kształcie. W najbliższej przyszłości z całą pewnością jednak zamierzał wypić jego zdrowie! A skoro już o zdrowiu mowa, to wyglądało na to, że nie na wszystkich zachowanie Charliego oraz całokształt chaosu, jaki zapanował dookoła ich stoiska, miały dobry wpływ.
Sam z siebie w pierwszym momencie nie przejął się nadmiernie łapiącym się pobliskiego blatu straganu wujem, podejrzewając, że ten ma po prostu dość i, jak zwykle zresztą, przesadza. Dopiero przyzywający go wrzaskiem ojciec sprawił, że ten jednak ruszył w kierunku Roberta. Nie stał daleko, dlatego też odległość przemierzył niemal błyskawicznie. Świeczkę przypomniał sobie odłożyć dopiero, kiedy do nich dotarł, więc na ten sam blat, o który opierał się wuj.
- Mhmm - mruknął bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego, rzucając bacznym spojrzeniem po twarzy wuja. - Bez nerwów. Pozwólmy wujowi usiąść.
Miał nadzieję, że ojciec pomoże mu usadzić wuja na twardym gruncie mimo kurzu ulicy. Nie było czasu na przejmowanie się tego typu pierdołami. Gdy podeszła do nich Florence, rzucił jej baczne spojrzenie. Czyżby też, tak jak on, była z Munga? Pracował tam od niedawna i wciąż nie kojarzył zbyt wielu twarzy.
- W porządku. Dam sobie ra-... - uciął w połowie, najpierw słysząc piszczącą gniewnie Shopie, a później dostrzegając nieopodal jej próbę przywalenia w Charliego zaklęciem. Nawet nie zdążył dobrze otworzyć ust, kiedy doszło do rykoszetu, dwójka zderzyła się ze sobą, a otumaniona kuzynka, jak na złość rąbnęła jeszcze głową o twardy grunt.
Lico nieco mu pobladło.
- Helvete! - wyrwało mu się po norwesku. - Potrzeba - zmienił więc zaraz zdanie, głową wskazując nowo poszkodowanych. - Będę wdzięczny, jeśli pomoże pani przy tamtej dwójce... Tutaj już raczej sobie poradzę.
Miał nadzieję, że Charlie nie złamał sobie nochala przy rąbnięciu, ale Shopie musiała oberwać znacznie gorzej podczas upadku i to też było nieco bardziej niepokojące.
Leonard złapał głębszy wdech i przetarł dłonią twarz, wracając nieco niechętnie zainteresowaniem do wuja.
- W porządku, wujku. Możesz mówić? Możesz powiedzieć, gdzie czujesz dyskomfort? Gdzieś boli? Klatka piersiowa? - zaczął spokojnie zadawać pytania, łapiąc Roberta w nadgarstku, żeby tam wymacać tętnice i zmierzyć mu puls.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#209
01.06.2024, 19:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.06.2024, 19:49 przez Charles Mulciber.)  
Charlie nie sądził, że parę świeczek w kształcie fallusa doprowadzi do tego, co się wydarzyło. Zaczął już nawet wyliczać w głowie użyte składniki, bo czemu nagle wszystkich ogarnął taki szał?! Dlaczego kolejne osoby biły się po twarzach, jeśli nie fallusami, to zwyczajnie, pięściami?! Nie mógł jednak nawet za długo się zastanawiać nad tym, czy i co mogło wywołać taki efekt, bo nagle również Sophie opętała złość. Ale dlaczego? I dlaczego... wuj tak kurczowo trzymał się blatu?

- Wuju?! - Zdenerwował się Charlie, porzucając maskę wesołego sprzedawcy erotyzmu na rodzinnym kiermaszu. Nie zdążył nawet do Roberta podejść, bo w jego ramiona, czy też w ogóle na niego, wpadła Sophie. Ledwie utrzymał równowagę, ale nie udało się już złapać kuzynki, więc ta upadła. - Sophie?!

Uniósł wzrok na Basiliusa, który w porę zjawił się przy dziewczynie w drgawkach. Charlie nie bał się o Sophie tak, jak być może powinien, ale pamiętał z Durmstrangu źle rzucone zaklęcia. W złości, kuzynka mogła rzucić je nieodpowiednio, a to były skutki. I czy nie upadła jakoś nieszczęśliwie? Charlie nie miał pewności.

- Proszę jej pomóc. - Poprosił uzdrowiciela, który już znalazł się dziewczynie. Wierzył, że jest w dobrych rękach patrząc po tym, jak mężczyzna udzielał jej pomocy. - Wszystko będzie dobrze, Sophie! Zaraz do ciebie wrócę!

To wszystko poszło nie tak! Żart zamienił się w tragedię i Charles naprawdę chciałby cofnąć czas, lecz o zmieniaczu czasu ledwie tylko gdzieś czytał i nie było mowy, by mógł go gdziekolwiek dostać. Wyskoczył zza swojego straganu, by dostać się do wuja, ojca i brata.

- Drodzy państwo, proszę się odsunąć! - Zawołał do tłumku i wyszedł przed rodzinę, by rozłożyć ręce , zasłaniając sobą scenę ratunku. Leo musiał wiedzieć, co robi. - Proszę się cofnąć! Ktoś źle się poczuł i potrzebujemy miejsca! Potrzebujemy przestrzeni! Proszę się cofnąć!!

Nie chciał, by wuj stał się kolejną atrakcją Lammas. Już miał i tak dość na głowie i Charlie nie wiedział, czy przypadkiem tym razem nie przesadził. Ale próbował przecież tłumaczyć wujowi, że to indywidualne zamówienie. Że to żart. Ale że wuj nie słuchał... był po części sam sobie winien, próbował tłumaczyć się przed sobą Charles.

Rzut Charyzmy na próbę rozgonienia zbiegowiska
Rzut N 1d100 - 31
Akcja nieudana
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#210
01.06.2024, 20:45  ✶  
południowe stragany - stoisko Mulciberów

Gdyby tylko był w stanie, z miejsca powiedziałby bratu, co myślał o jego zachowaniu. Cholernie mu bowiem nie podobało się to, co zrobił właśnie z jego golfem. Nie uważał, żeby było to potrzebne. I przede wszystkim - odpowiednie w stosunku do miejsca, w którym się obecnie znajdywali. Widać kolejny Mulciber stracił cały swój zdrowy rozsądek! Jako że nie był w stanie się z tego powodu uspokoić, a jego ciśnienie najpewniej kolejny raz znacząco podskoczyło - poczuł kolejne, bolesne ukłucie w klatce piersiowej. Jego twarz wykrzywił grymas. Palce starał się cały czas zaciskać na blacie stołu. Próbował utrzymać pion, choć czuł się naprawdę okropnie.

Nie był w stanie ocenić ile to trwało. Jak dużo zajęło czasu. Nie zwracał też dłużej uwagi na wszystko to, co działo się przy rodzinnym stoisku. Na cały ten rozgardiasz. Teraz nie miało to większego znaczenia. Potrzebował... potrzebował...

- Zabierz tego chuja sprzed moich oczu. - odezwał się. Choć słabym głosem, to wyraźnie wychwycić dało się w nim wkurw w najczystszej postaci. Ten wkurw, na który praktycznie nigdy sobie nie pozwalał. Teraz zaś nie był w stanie przejąć nad tym kontroli. Uspokoić się. Nie denerwować nadmiernie.

Gdyby tylko był w stanie, zapewne wziąłby to cholerstwo do ręki i rzucił tym na oślep. Być może, przy odrobinie szczęścia, trafiając w mordę Alastora Moody'ego. Albo tego całego McKinnona. Ewentualnie tą cholerną babę, która kupiła świeczki, wpierdalając się jednocześnie w ich wewnętrzne, rodzinne sprawy. A niech się nimi udławi. Bo tylko do tego się ten szajs nadawał.

- Kłuje. W klatce... w klatce piersiowej. - mimo wszystko współpracował, kiedy Leonard (z łaski swojej) postanowił się nim zająć, udzielić odpowiedniej pomocy. Cały czas ciężko przy tym oddychał. Cały czas czuł się fatalnie. A choć mówić był w stanie, to przychodziło mu to z pewnym trudem. Było męczące. Męczące oraz dezorientujące, bo naprawdę tego nie rozumiał. Nie do końca był w stanie zrozumieć.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 19 20 21 22 23 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa