Jonathan oczywiście pojawił się na Lammas modnie spóźniony, a przynajmniej tak zamierzał powtarzać każdemu komu nie chciał się tłumaczyć, że stracił czas na szykowaniu stroju, aż w końcu uznał, że zupełnie zmienię koncepcję i postawi dzisiaj na coś bardziej na luzie.
Na razie to całe święto wyglądało bardzo dobrze. Ludzie się bawili, niektórzy nagle mieli kolorowe włosy, ktoś leżał półprzytomny przy stoisku ze świecami, ale nie wnikał kto. Typowe czarodziejskie święto. No i, co pozytywnie go zaskoczyło patrząc na masowych charakter wydarzenie, ktoś na scenie dawał całkiem niezły popis. Eh... Gdyby tylko Teatr Selwynów był bardziej otwarty na pokazy z ogniem, bo na razie dyrekcja wykazywała jakąś dziwną i niczym nieuzasadnioną zachowawczość w tym temacie. Przecież to nie był już 1666 aby wywołać wielki pożar w Londynie!
Szedł przed siebie i rozglądał się za znajomymi twarzami. Nie miał jakiegoś szczególnego pomysłu, gdzie skierować swoje kroki, aż w końcu wypatrzył kogoś z kim i tak miał zamiar dzisiaj pogadać. Uśmiechnął się i przyśpieszył kroku, by podejść do rozmawiającego z Erikiem Longbottomem Anthonym i przyjacielsko, i znienacka, objąć go ramieniem.
– Oh, oto mój magnat win na Lammas, który uparcie broni się przed nieczystymi siłami, jakimi byłoby sprzedawanie dobrego piwa – rzucił, przyglądać się Shafiqowi z szerokim uśmiechem na twarzy, by następnie zmarszczyć brwi i przyjrzeć się nieco uważniej włosom przyjaciela. – Farbowałeś się specjalnie na dzisiaj, czy to tylko te promienie słońca przebijają się jeszcze zza chmur specjalnie po to, by nadać twojej czuprynie złocistych blasków? – zażartował, a następnie puścił Anthony'ego i zerknął z uśmiechem na Erika.
– Eriku, powiedz mi mój drogi, bo jeszcze nie miałem okazji zajrzeć na jego stoisko, czy Anthony posłuchał mojej złotej rady i zgodził się sprzedawać też piwa kraftowe, czy jednak jest uparty w swojej decyzji. Gdzie Morpheus? – W końcu nie kojarzył, by ta dwójka jakkolwiek trzymała się ze sobą, więc założył, że pewnie czekali wspólnie na starszego Longbottoma.