• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#391
19.06.2024, 18:35  ✶  
Biżuteria Viorici

Uniósł brwi znów na chwilę w powątpieniu dla jej słów i samego nastawienia, bo myśl o tym, że miałaby teraz łazić po tym straganie nieszczególnie mu się podobała. Kiedy jednak tak na nią patrzył to wyglądało na to, że naprawdę się ogarniała. Powoli, ale do przodu. Język bardziej się jej nie plątał, nie zaczynała się tu zginać, nie wołała, że zaraz będzie rzygać, a jej wzrok nie tracił kontaktu. Z chwili na chwilę chyba rzeczywiście było coraz lepiej..? Różne dziwne, magiczne alkohole potrafili sprzedawać, może to był jeden z nich? Ten, który przed momentem wypili? I może faktycznie źle się z winem zakolegował? Zerknął do torby pod ramieniem i wyciągnął z niej tą butelkę, żeby się przyjrzeć opakowaniu i samej naklejce na niej, ale niczego wielce wyróżniającego się nie widział... Z drugiej strony kto normalny zdradzałby cały skład swoich unikalnych specyfików? Odłożył go, nie bardzo widząc sensu w próbie ustalenia, co dokładnie ją tak siekło. A może zwyczajnie taki dzień. Czasem tak bywało.

- Dobra, dobra. - Machnął lekko ręką na znak, żeby sobie siedziała. Skoro jej się poprawia to może tu poczekać, żeby jej się lepiej zrobiło. - Dzięki, złapałem parę w Ministerstwie. - Bo można było zapomnieć, że Sauriel nadal pracował w Ministerstwie Magii i nikt nie myślał o tym, żeby go wyjebać, nawet jeśli nie chciał pracować na pełen etat. Był chodzącą encyklopedią prawa. Wyciągnął rękę po makaronik, ale pokręcił głową, kiedy poklepała miejsce obok siebie. - Postoję. - Czasami siedział aż za dużo. Obrócił głowę w kierunku sceny, gdzie właśnie sprzątano wszystko przed następnym występem. - Dobłe. - Schrupał kolejnego makaronika.

Posiedzieli chwilę, Sauriel się trochę pokręcił czekając na to, aż Victorii się polepszy, a potem zabrał ją jeszcze do gastronomicznego na filiżankę herbaty, żeby jeszcze bardziej z niej zszedł ten słodki trunek. Dopiero wtedy ruszyli w kierunku w zasadzie koła do losowania, ale przystanęli jeszcze przy Biżuterii Viorici.

- Ło kurwa... to już chyba prawdziwe brylanty. - Czy tam inne diamenty czy inne gówna. Niekoniecznie Sauriel się na tym znał, a palnął tak teraz bez zastanowienia, przypatrując się przepięknej biżuterii, która swoje kosztowała. Nic dziwnego - wyróżniała się ze lśniącymi oczkami z kamieni szlachetnych. - Ładne. - Ale żaden mu się nie podobał tak, jak róża, którą kobieta właśnie nosiła na szyi. W zasadzie to Sauriel przystanął tylko na moment, ale jeszcze spojrzał na Victorię, czy czasem nie jest czymś zainteresowana.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#392
19.06.2024, 21:36  ✶  
Kubek z wodą zmaterializował się w dłoniach Charlesa i ten zaraz ostrożnie podał go Robertowi, ale jeśli Robert z jakiegoś powodu nie wykazał zainteresowania wodą, wcisnął go bratu. To, co stało się ze świeczkami, z pewnością odciśnie piętno na ich relacjach. Młody Mulciber będzie musiał obmyślić sposób na ponowne obłaskawienie wuja, tym bardziej, że jego występek najwyraźniej wpłynął nie tylko na to, co Robert czuł do Charliego, ale również do Richarda. To, że Charliemu było wstyd, musiało być niedopowiedzeniem.

Uwagę Charlesa przyciągnął głos ojca. Przynajmniej już się nie odgrażał i nie wyklinał, ale Charlie i tak postanowił mieć się na baczności. Emocje nieco opadły, lecz syn nie mógł wytłumaczyć nimi zachowania ojca. To, jak krzyczał Richard, świadczyło o jednym - ma Charlesa za małego chłopca, który nie wie, jak powinien się zachować, którego głowa jest jeszcze pusta i powinna przyjąć każde słowo, które wypowie ojciec. Być może Richard miał rację. Być może powinien potraktować go poważniej.

Charlie zacisnął usta i skinął głową. Zaraz jednak przypomniał sobie o tym, o co prosiła go ciocia. Najpierw obowiązki.

- Ciocia poprosiła pomóc Lyssie przy stoisku. - Poinformował krótko Richarda. - Chodź, tato, tam porozmawiamy, tam bliżej.

Czy ojciec wprost zgodził się zmienić położenie na to bliższe stanowisku kuzynki, czy też nie, Charlie i tak zmniejszył dystans do Mulciber Moonshine. Nie podchodził do samej Lyssy, nie chcąc, by ta słyszała jego rozmowę z ojcem.

- Mam nadzieję, że to oczywiste, że tego nie planowałem. - Zaczął spokojnie tłumaczenie. Nauki z Durmstrangu, które miały pomóc mu w opanowaniu emocji, wciąż były jeszcze świeże w jego pamięci. Głębokie oddechy, Charlie! Skupienie na sprawie! - To był żart, specjalne zamówienie, można powiedzieć. Nie pod szyldem rodziny, tylko mój własny... własny wyrób.- Wyjaśnił, lecz unikał spojrzenia Richarda. Nie chciał widzieć jego rozczarowania swoją osobą. W gardle poczuł nieprzyjemny ścisk, który wkrótce miał zaowocować drżeniem głosu. - Nie miałem pojęcia, że Isaac otworzy pudełko i zacznie nimi wymachiwać, a ktoś inny... ktoś inny po prostu zabierze to i uderzy inną osobę. - Mówił, skupiając wzrok na bruku pod stopami. - To nigdy nie powinno się wydarzyć. Później ludzie zaczęli kupować... więc starałem się ratować sprawę? Źle to zrobiłem i przez to wuj ucierpiał. Przepraszam, tato. Poproszę Isaaca, żeby nie publikował żadnych zdjęć.

I mimo szczerego kajania się przed starszym Mulciberem, i tak miał mu za złe wcześniejsze słowa.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#393
20.06.2024, 01:00  ✶  
Pod Sceną > Stoisko Nory

Prychnął na wspomnie o Cyrkgwarcie, nie miał pojęcie dlaczego ale to połączenie słów sprawiło że prychnął, a fakt, że wyobrażał sobie jak małe dzieci otrzymują zaproszenia z Cyrkgwartu i potem chodzą na zajęcia z na przykład klaunoznastwa to miał już reprychy i zaczął się dławić ze śmiechu. Chwilę mu zajęło opanowanie się i spojrzenie na Mabel z nadal mocno rozbawioną miną.
- Myślę, że jednak nie ma takiej szkoły i muszą uczęszczać do stacjonarnych, albo uczą ich rodzice - wyjaśnił jej spokojnie juz, choć nadal rozbawiony wizją objazdowej szkoły magii.
Zerknął na kociego towarzysza swojej siostrzenicy i przewrócił oczami.
- Gdybyś ty stał za mną to nie musieliby mnie nawet namawiać - odgryzł się mu i wrócił znów uwagą do Mabel, która opowiadała o tym jak to jeździła na niedźwiedziu. Uniósł brwi na opowieść o człowieku zamieniającego się w niedźwiedzia - to dopiero uzdolniony czarodziej, że opanował przemienia się w takie zwierzę - jak założył jako animag. Choć trochę w to powątpiewał - to jednak znając Brennę i Erika, to posiadanie takiego znajomego nie było dla nich niczym niecodziennym, co dodawało opowieści Mabel dodatkowej wiarygodności. No ale nie przyszło im dłużej rozmawiać na temat tych przejażdżek na niedźwiedziu. Nora byłą na scenie, więc to ona znalazła się w centrum uwagi, wraz z mężczyzną, który tańczył tam wraz z nią. Nigdy by nie podejrzewał swojej siostry o coś takiego jak występowanie podczas kiermaszu.

Po zakończone występie poklepał siostrzenicę po głowie. - Będziesz mogła jej opowiedzieć, że widziałaś jak niesamowicie spisała się na scenie - oj tak, na pewno będzie to tematem przy najbliższym spotkaniu. - Pewnie spotkamy ją przy stoisku, chodź - dodał jeszcze bo przecież mieli wrócić wiele wcześniej do stoiska Nory, miał ją przecież zmienić, aby mogła spędzić nieco czasu z własną córką.
Po drodze jeszcze zahaczyli o loterię fantową, gdzie po odstaniu chwili i jemu przyszło zakręcić kołem. Zrealizował dwa talony.
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#394
20.06.2024, 07:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.06.2024, 07:48 przez Eutierria.)  
Scena, pod sceną

Występ cyrku Fantasmagoria dobiegł końca i ku wyraźnemu zadowoleniu prowadzącego, nie doszło do żadnych problemów technicznych. Wszyscy odegrali swoje role i opuścili scenę, a wolontariusze już po chwili mogli zacząć ściągać zrujnowaną od ognia scenografię. W tym czasie prowadzący zajął odrobinę zmieszany tłum (nikt bowiem nie spodziewał się tak nagłego zniknięcia tancerza) bardzo, ale to bardzo nudną opowieścią o trójce chochlików, które wdarły się do sadu i napsociły Abbottom. Wszystko to okazało się być naprawdę nużącą reklamą jabłkowego piwa, które czarujące hostessy zaczęły rozdawać wśród tłumu, zgrabnie unikając przy tym dzieci.

- Widzicie, nie opowiedziałem tego wszystkiego bez powodu - wśród zebranych dało się usłyszeć pomruki niezadowolenia, bo brzmiało to jak wstęp do kolejnej porcji absolutnej nudy, ale pan prowadzący odchrząknął i odebrał od jednej z hostess kosz pełen owoców, który uniósł do góry - sponsorem kolejnej z nagród jest bowiem Dziurawy Kocioł wraz z sadem rodziny Abbott, którzy zaoferowali ochotnikom niebylejakie Ale! - Wyciągnął spomiędzy kiści winogron niepozorną buteleczkę. - Oto napój z owocu złotej jabłoni. - Legendarne drzewo rodziło owoce, od których spróbowania człowiek przestawał się starzeć (a podobno i młodniał), niewątpliwie wywar z niego również posiadał jakieś magiczne właściwości. I co, to tyle? - Żart nadesłany - zapowiedział nagle, rujnując ciszę, jaka zapadła wokół. Schował butelkę pomiędzy winogrona, następnie wyciągnął z kieszeni maleńką karteczkę, przy okazji cudem unikając zetknięcia z wielkim kołem, które wypadło z rąk jednego z wolontariuszy. Tarcza strzelnicza na szczęście się nie uszkodziła. - Dlaczego teściowa jest jak zaklęcie nawigacyjne? Bo zawsze mówi, gdzie masz iść, ale nigdy nie jesteś pewien, czy to dobry kierunek. - Z głośników rozległ się ten sam, nagrany wcześniej aplauz i śmiech „widowni”, ale prowadzący sam już w siebie nie wierzył. Poza tym fałszywe klaskanie zostało zagłuszone przez... Co to w ogóle był za instrument? Nawet nie próbował zgadywać, czym był ten dziwaczny gwizdek myśliwego. Na podeście zaczęli bowiem pojawiać się pierwsi członkowie ugrupowania Artemis, gotowi do odegrania jakiejś pieśni, nim ich wspaniała Geraldine będzie gotowa do konkursu łuczniczego.

- Ugrupowanie łowieckie Artemis zaprasza chętnych do udziału w konkursie strzelniczym. Tak jak poprzednio, poprosimy o zgłoszenia poprzez podniesienie ręki.

Dalsze posty dotyczące występu będą wysyłane z konta Geraldine.


there is mystery unfolding
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#395
20.06.2024, 09:40  ✶  
Południowe stragany - Biżuteria Viorici

Pamiętała, że kilka razy w miesiącu wpadał do Ministerstwa, do biura kontaktu z wampirami, tylko a) nie była pewna czy nastąpiło to w ogóle w ostatnim miesiącu, czy miał siłę się w ogóle zebrać, b) czy rozdawali to w całym Ministerstwie, a może mieli jakieś ograniczone ilości losów… kobieta uśmiechnęła się do Sauriela i kiwnęła głową – skoro miał swoje losy, to też dobrze.

– Kupiłam je u Nory. I jeszcze dużo innych słodyczy… – to tak jakby się zastanawiał, skąd takie dobroci miała. Kupiła je rzecz jasna na początku, jak adoptowała koteczka, bo tylko dzięki temu go w ogóle zobaczyła. Teraz jednak zajadali się makaronikami i Victoria po prostu uśmiechała się do Sauriela, nie rozglądając za bardzo po otoczeniu, skoro na scenie coś tam sprzątali i było już po występie cyrkowców.

W końcu poczuła się lepiej i nie protestowała, kiedy Sauriel zabrał ją na herbatę. Dla bezpieczeństwa wolała się go trzymać pod rękę, w razie jakby miała nagle jednak poczuć jakąś słabość. Ale też tak po prawdzie, to nawet się z tego cieszyła, bo mogła nienachalnie być bliżej niego. Na scenę akurat wszedł prowadzący i kontynuował opowiadanie żenujących żartów, całkowicie nieśmiesznych, a ich kroki skierowały się do loterii, lecz nim tam…

Sauriel wypatrzył jakieś błyskotki i się zatrzymał.

– Chyba tak… Na Beltane też widziałam podobny stragan, to tam kupiłam bransoletki – Victoria przyjrzała się wyłożonym na stole błyskotkom i wydawały się jej być dość znajome – albo wyszły spod tej samej ręki. Oczywiście mówiła o bransoletce z zawieszką że skorpionem, którą ciemnowłosa zakupiła z myślą o Saurielu. Ona miała swoją z koziorożcem, również z wtedy, i ostatnio nawet nosiła ją częściej. – Zerkniemy? – Anthony chyba coś wspomniał, by powołała się na niego u sprzedawczyni i może znajdzie się coś ekstra… lecz póki co Lestrange po prostu oglądała, podszedłszy blizej. Żaden z wisiorków nie mógł równać się temu, który właśnie nosiła, bo był najmilszym prezentem i Victoria w odruchu co jakiś czas dotykała zawieszki w kształcie róży, która leżała na jej skórze.

Na chwilę dłużej jej oczy zatrzymały się przy broszkach, ale pomyślała, że nie miałaby ich za bardzo do czego nosić, chociaż szczególnie spodobała jej się taka z kotem, a potem dostrzegła diademy. Przepiękne, delikatne, wyglądały jak prawdziwie zaplecione liście czy małe kwiatuszki, gdyby nie ich kolor. Sięgnęła dłonią do jednego z nich żeby przyjrzeć się z bliska. Widziała, że właścicielka stoiska z kimś rozmawiała, nie zamierzała przeszkadzać, tym bardziej, że póki co po prostu oglądała.

– Co myślisz? – tu zwróciła się do Sauriela, pokazując mu jeden z cieniutkich diademów, pięknie wykonany. To zdecydowanie była stylistyka, która trafiała w jej gusta: motywy roślinne.

Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#396
20.06.2024, 11:15  ✶  
wchodzę na scenę


Geraldine miała wyśmienity humor, poprawił jej się on bardzo po tym, jak pocieszyła smutne dzieciaki. Najwyraźniej salto wystarczyło, aby rozbawić każdego, może nie do końca zrozumiały o co jej chodziło, pomylili ją z ekipą cyrkową, ale to nie było ważne. Mały Dżon się uśmiechnął, nie liczyło się nic więcej, może jednak miała w sobie jakieś resztki instynktu macierzyńskiego... Potrząsnęła głową, aby oddalić od siebie te myśli, aż tak to jej jeszcze nie pomyliło.

W końcu nadszedł moment, w którym to ona miała wejść na scenę. Zaczęła się trochę stresować po tym, jak zaprezentował się cyrk. Widziała na scenie Edga, znaczy Crowa, nie wiedziała, że został cyrkowcem i że umie robić takie cuda. Świat był jak widać pełen tajemnic, które ciągle odkrywała. Chciała mu pogratulować tego pięknego przedstawienia, jednak nie zdążyła, bo ekipa Artemis zaczęła ładować się na scenę. Nie miała pojęcia, jak ojciec jej się za to odpłaci, ale w końcu i ona tam wlazła.

Dźwięk gwizdka, jakże przyjemny zwrócił na nich uwagę. Yaxley stała na scenie, w lewej dłoni trzymała łuk i uśmiechała się dosyć głupio, zdecydowanie nie do końca wiedziała co ma robić, nie miała w sobie zbyt wiele ze zwierzęcia scenicznego.

Na szczęście nie była tutaj sama, a w towarzystwie kilku członków Artemis, którzy na jej prośbę rozstawili na scenie trzy tarcze. Zabezpieczyli też okolice sceny zaklęciem rozpraszającym, żeby przypadkiem nikt z publiki nie ucierpiał. W przeciwieństwie do Gerarda jego córka dbała o bezpieczeństwo ludzi.

- Witam państwa. - Odchrząknęła, aby zwrócić na siebie uwagę. - Zapraszam trzech chętnych na scenę. Urządzimy mały konkurs strzelniczy, oczywiście najpierw przeprowadzę krótki instruktaż. - Gerry rozglądała się po tłumie, licząc na to, że może uda jej się dostrzec jakąś znajomą twarz, że ktoś się nad nią zlituje i tu wlezie, żeby ułatwić jej ten występ.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#397
20.06.2024, 12:12  ✶  
Południowe stragany - Scena
Rozmawiam z Anthonym i Jonathanem. Zgłaszam się do wystąpienia Geraldine.

— Oczywiście, że wiem — odparł niesfornie, wzdychając przy tym ciężko. — Jestem tylko kolejnym Brygadzistą, którego ambicje kończą się na wypisywaniu mandatów za zła parkowanie i który nie ma bladego pojęcia o tym, co się dzieje w wielkim świecie.

Pokręcił teatralnie głową, wciągając łapczywie powietrze do płuc. Z czystej przekory chciał kontynuować tę małą grę, jednak kiedy mężczyzna się przed nim odsłonił i skomplementował w tak dosadny sposób... Nie potrafił dłużej się nad nim znęcać. Ech, zdecydowanie miał zbyt miękkie serce, żeby na dłuższą metę angażować się w takie płytkie zagrywki.

— Z moim językiem jest wszystko w porządku — odparł twardo, wodząc dobitnym spojrzeniem po twarzy Shafiqa, aby zaraz skierować je ku scenie, jak dyby nigdy nic. — Wygląda na to, że dużo wiesz o zawartości kowenowej skrytki w Banku Gringotta. Kryje się za tym jakaś większa historia?

Uniósł wymownie jedną brew, a po chwili dołączyła do niej kolejna, gdy ktoś niespodziewanie objął Anthony'ego. Dopiero po niecałej sekundzie Erik zorientował się, że nie był to nikt inny, jak Jonathan Selwyn. W punkt, pomyślał przelotnie, zagryzając dolną wargę, gdy padł tekst o farbowaniu. Och, jak dobrze, że Shafiq miał tak szczerych przyjaciół w swoim gronie!

— Obawiam się, że nie miałem okazji sprawdzić wszystkiego, co Anthony chowa za ladą — rzucił na słowa Jonathana, pochylając przed nim czoło w geście powitania. — Chociaż podejrzewam, że gdyby pojawiły się tam piwa kraftowe, to właściciel stoiska... — Zerknął wymownie na starszego czarodzieja. — Mógłby bardzo szybko stracić cierpliwość. Co wino, to jednak wino, czyż nie?

Na pytanie o Morfeusza, rozejrzał się na prawo, potem na lewo, a potem znowu na prawo, jak gdyby oczekiwał, że wuj wyłoni się spomiędzy ludzi przebywających na widowni. W gruncie rzeczy nie bardzo wiedział, jak odpowiedzieć na to pytanie, bo nie miał jeszcze okazji minąć się z krewniakiem podczas uroczystości. Biorąc jednak pod uwagę, że występy zaczynały się rozkręcać, była spora szansa, że Niewymowny koniec końców dołączy do ich grona.

W międzyczasie na scenie wystąpiły roszady: cyrkowiec Edge skończył swój taniec, ustępując miejsca głównemu prowadzącemu, który po wyjątkowo słabym żarcie zaprosił na scenę przedstawicielkę klubu łowieckiego Artemis. Erik uśmiechnął się pod nosem. Mało która kobieta z tego grona miała wystarczająco umiejętności i odwagi, aby wystąpić na takim festynie przed tłumem ludzi. Jego uśmiech poszerzył się, gdy jego domysły okazały się prawdą, a na scenie pojawiła się Geraldine. Ręka Erika momentalnie wystrzeliła w powietrze.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#398
20.06.2024, 13:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.06.2024, 13:07 przez Anthony Shafiq.)  
Pod sceną

Rozmawiam z Erikiem i Jonathanem

Aż westchnął, aż oczy przetoczyły się wewnątrz czaszki, na tą umniejszającą sobie litanię. No cóż za diva z tego Erika! I znów, zgodnie z własnymi słowami, trudno było mu rozpoznać na ile złośliwości podyktowane były chęcią zabawy, na ile na ten przykład realnym zmęczeniem jego osobą, ale że Longbottom rozkwitł dojrzałością w płatkach właściwych primadonnie, co do tego nie miał wątpliwości. W końcu był ekspertem, patrzył w lustro każdego ranka.

– A czy ktokolwiek zarzucił, że nie jest w porządku? – uniósł ze zdziwieniem brwi. To nie język był problemem w tym momencie, ale głowa i kaprys które nim kierowały. To nie nogi były winne tego, że głowa nie wiedziała dokąd chce dojść.

Już miał wyminąć sprawnie temat i osadzić się w nudnych zależnościach finansowania kościoła czarodziei, gdy z niespodziewanym ratunkiem pojawił się jego zastępca. Jonathan jednak pomimo niekwestionowanego uroku, miał też delikatność tarana, a przygnieciony nieoczekiwaną prezencją przyjaciela, Anthony zastanawiał się szczerze, czy nie była to jednak niedźwiedzia przysługa ze strony Selwyna. Dopiero kilka słów otuchy Longbottoma - nie ważne czy szczere, czy też znów ironiczne - o supremacji wina, rozluźniły jego zaciśniętą szczękę.

– Ostatnio widziałem go przy południowych straganach, ale... – Konferansjer mu przerwał, a na scenie zadziały się żarty i zapowiedzi zbyt głośne, by chciał się z nimi przekrzykiwać. A potem pojawiła się ona, sama panna Yaxley, której ledwie kilka dni temu dodał jeden puzzel do układanki tajemniczego brata bliźniaka, choć sama zainteresowana pewnie nie miała o tym pojęcia. Konkurs strzelecki, to brzmiało wybornie. Czy był zaskoczony tym, że erikowa ręka momentalnie powędrowała ku górze? Niekoniecznie.

– No co Adonisie, na co czekasz? – odwrócił się ku Jonathanowi z promiennym uśmiechem numer 16, zarezerwowanym dla swojego ulubionego gryfońskiego prefekta. Znaczy... poważnego polityka, zaufanego zastępcy. – Mam nadzieję, że pokażesz młodym jak to się robi? – Dodał z przejęciem, jakby Jonathan miał zamiar mu jednak odmówić. Czy to była mina wielkookiego zagubionego kotka, który bardzo, bardzo potrzebował występu Selwyna na scenie? Czy to była mina kogoś, kogo marzenia i sny spełnią się w ten sposób? Cóż, zawsze działało, Anthony szczerze wątpił, żeby nie zadziałało i tym razem, jak również nie wątpił w to, ze Erik rozniósłby Jonathana w każdej sportowej konkurencji. Zemsta prawdziwie była rozkoszą bogów i szefów OMSHM'u.

Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#399
20.06.2024, 13:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.06.2024, 13:32 przez Jonathan Selwyn.)  
Stoję pod scena, zgłaszam siebie i Anthony'ego Shafiqa

– Ależ oczywiście – zgodził się z Erikiem. – Absolutnie nigdy nie śmiałbym nawet zaprzeczyć królowaniu wina nad innymi trunkami – A przynajmniej nie w obecności Anthony'ego. – Jednak z alkoholem jest trochę jak ze sztuką – Tu wskazał rozgrywającej się na scenie cyrkowe popisy. – Nie każda jej formą pasuje do każdej okazji. Tak samo jak nie chcielibyśmy oglądać tutaj poważnego występu baletowego, a ten taniec wydaje się być bardziej na miejscu, tak porządne piwo pasowałoby dzisiaj bardziej, a okoliczności tego typu zabaw jedynie sprawiłyby, że smakowałoby nam lepiej. Winu natomiast, chociaż na pewno jest wyborne, brakuje tego elementu bycia na miejscu – Z uśmiechem zakończył swoje piwno-kulturowe rozkminy, robiąc sobie mentalną notkę, aby kupić że stoiska Shafiqa kilka butelek.
Już miał coś rzucić na temat Morpheusa, gdy nagle ich rozmowa została przerwana przez zapowiedź nowego występu. Oh i prosili o ochotników, co najwyraźniej sposobało się młodszemu Longbottomowi.
Zerknął rozbawiony na Anthony'ego, mając pewne podejrzenia, co ten próbował właśnie zrobić. I najgorsze było to, że chyba działało.
– Anthony – powiedział uśmiechając się w ten charakterystyczny sposób, który oznaczał, że zaraz zrobi coś z czego konsekwencjami ludzie w jego otoczeniu również będą musieli się mierzyć. – Jakbym mógł przepuścić taką okazję na edukację młodzieży i wspólne spędzenie czasu z moim mentorem.
Z tymi słowami Jonathan nie tylko podniósł swoją rękę, ale i rękę Shafiqa, mówiąc głośno i wyraźnie, że oni również się zgłaszają. Najwyraźniej w tym momencie Selwym wybrał przemoc i to dosłownie po na scenie stały łuki.
Pies policyjny
Live fast,
pet dogs
Tomasz przede wszystkim jest wysoki, nawet bardzo. Ma 192 centymetry wzrostu więc nietrudno go zauważyć w tłumie. Nie mówiąc już o tym, że prawie zawsze oślepia uśmiechem. Jego włosy przyjmują barwę bardzo ciemnego blondu, jego oczy są niebieskie, na twarzy często widnieje zarost - uważa, że tak wygląda przystojniej. Jest dość dobrze zbudowany. Zwykle ubiera się w stonowane kolory, jeansom często towarzyszy sweter lub koszulka z kołnierzykiem, rzadko sięga po koszule, które według niego są strasznie niewygodne. Podczas słonecznych dni towarzyszą mu jego ulubione okulary przeciwsłoneczne, w te chłodniejsze ukochana skórzana kurtka z brązowej skóry. Można czasem wyczuć od niego dym papierosowy, znacznie częściej jednak przesiąka zapachem kawy oraz swojej wody kolońskiej o nucie lawendy i cedru.

Thomas Hardwick
#400
20.06.2024, 19:23  ✶  
Nie, Thomas nie był kompletnie gotów na taki obrót spraw, a to, że ciągnął tę dziwną gierkę gdzieś tam uwierało jego sumienie. A jednak, kobieta swoimi słodkimi słówkami namówiła go do złego. I dalej w to wszystko brnął.
- Czyli najpierw wyrywasz na podebranie sakiewki, a potem zgrywasz niedostępną? - Hardwick spojrzał na nowo poznaną z powątpiewaniem, po czym znów pokręcił głową, zdając sobie sprawę, że na tym etapie, chyba wypadało się już jednak przedstawić.
Jakbyś jednak chciała wysłać list, to możesz go zaadresować do Thomasa. - Uśmiechnął się. - A jak się zwracać do ciebie? - zapytał, ciekawy, czy usłyszy prawdziwe imię, czy jednak dziewczyna go będzie wkręcać.
Trochę speszył się na złapanie pod ramię i w pierwszym odruchu rozejrzał się, zastanawiając się, co pomyślą spotkani znajomi, patrząc że ostatnio naprawdę nie miał chęci i czasu na randkowanie.
O czym przypomniała mu dobitnie dochodząca ze sceny zapowiedź klubu Artemis, na którą zbladł lekko. Cóż, miał trochę na sumieniu w tej sprawie i prawdopodobnie powinien to wszystko naprostować, ale na pewno nie dziś, kiedy właśnie stał pod rękę z przypadkową, niedoszłą złodziejką.
Powstrzymując się przed spojrzeniem na scenę uśmiechnął się do do dziewczyny, ruszając w losowym kierunku.
- W takim razie najpierw masz ochotę na coś do jedzenia, czy od razu przechodzimy do czegoś do picia? Podobno częstują darmowym alkoholem, gdybyś jednak wolała przyoszczędzić - spojrzał na nią wymownie, czekają na jej decyzję. Było mu całkowicie obojętne gdzie pójdą najpierw, o ile ominie go następny występ.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 38 39 40 41 42 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa