Uniósł brwi znów na chwilę w powątpieniu dla jej słów i samego nastawienia, bo myśl o tym, że miałaby teraz łazić po tym straganie nieszczególnie mu się podobała. Kiedy jednak tak na nią patrzył to wyglądało na to, że naprawdę się ogarniała. Powoli, ale do przodu. Język bardziej się jej nie plątał, nie zaczynała się tu zginać, nie wołała, że zaraz będzie rzygać, a jej wzrok nie tracił kontaktu. Z chwili na chwilę chyba rzeczywiście było coraz lepiej..? Różne dziwne, magiczne alkohole potrafili sprzedawać, może to był jeden z nich? Ten, który przed momentem wypili? I może faktycznie źle się z winem zakolegował? Zerknął do torby pod ramieniem i wyciągnął z niej tą butelkę, żeby się przyjrzeć opakowaniu i samej naklejce na niej, ale niczego wielce wyróżniającego się nie widział... Z drugiej strony kto normalny zdradzałby cały skład swoich unikalnych specyfików? Odłożył go, nie bardzo widząc sensu w próbie ustalenia, co dokładnie ją tak siekło. A może zwyczajnie taki dzień. Czasem tak bywało.
- Dobra, dobra. - Machnął lekko ręką na znak, żeby sobie siedziała. Skoro jej się poprawia to może tu poczekać, żeby jej się lepiej zrobiło. - Dzięki, złapałem parę w Ministerstwie. - Bo można było zapomnieć, że Sauriel nadal pracował w Ministerstwie Magii i nikt nie myślał o tym, żeby go wyjebać, nawet jeśli nie chciał pracować na pełen etat. Był chodzącą encyklopedią prawa. Wyciągnął rękę po makaronik, ale pokręcił głową, kiedy poklepała miejsce obok siebie. - Postoję. - Czasami siedział aż za dużo. Obrócił głowę w kierunku sceny, gdzie właśnie sprzątano wszystko przed następnym występem. - Dobłe. - Schrupał kolejnego makaronika.
Posiedzieli chwilę, Sauriel się trochę pokręcił czekając na to, aż Victorii się polepszy, a potem zabrał ją jeszcze do gastronomicznego na filiżankę herbaty, żeby jeszcze bardziej z niej zszedł ten słodki trunek. Dopiero wtedy ruszyli w kierunku w zasadzie koła do losowania, ale przystanęli jeszcze przy Biżuterii Viorici.
- Ło kurwa... to już chyba prawdziwe brylanty. - Czy tam inne diamenty czy inne gówna. Niekoniecznie Sauriel się na tym znał, a palnął tak teraz bez zastanowienia, przypatrując się przepięknej biżuterii, która swoje kosztowała. Nic dziwnego - wyróżniała się ze lśniącymi oczkami z kamieni szlachetnych. - Ładne. - Ale żaden mu się nie podobał tak, jak róża, którą kobieta właśnie nosiła na szyi. W zasadzie to Sauriel przystanął tylko na moment, ale jeszcze spojrzał na Victorię, czy czasem nie jest czymś zainteresowana.
![[Obrazek: klt4M5W.gif]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=klt4M5W.gif)
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.