• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#751
06.08.2024, 08:31  ✶  
stoisko Potterów, obsługuję Basiliusa i Electrę

- Praca pod przykrywką – odparła bez mrugnięcia okiem, i było oczywiste, że żartuje, bo przecież gdyby pracowała pod przykrywką nigdy by się do tego nie przyznała. – Niestety, wytłukłam zapasy takich, bo jeszcze brat postanowiłby mnie nimi spryskać.
Kolorowy strój Prewettówny faktycznie stanowił pewną wskazówkę, chociaż to i udzielona przez nią odpowiedź tylko trochę ułatwiały zadanie Brennie, która w końcu nie znała absolutnie każdego zapachu Potterów. Po sekundzie zawahania obróciła się do tych perfum dość drogich, ale nie z najbardziej ekskluzywnej linii - Prewettowie nie bywali biedni, ale dziewczyna była młoda, jej ojciec nie żył, Basilius zaś zdawał się z pensją uzdrowiciela radzić sobie bardzo dobrze, jeśli miałaby jednak zgadywać, pieniędzmi szastał przede wszystkim w kasynach.
- Piżmo, cytryna, jaśmin, hiacynt, baza drzewna. Zapach lekki, ale ożywczy, energiczny. Odrobina magii, tuż po użyciu niweluje zmęczenie, przez jakąś godzinę. Efekt się nie kumuluje - powiedziała, wskazując jedną z kolorowych fiolek. Zapach był subtelny, ale Brennie jakoś do tego kolorowego, delikatnego ptaszka, strojącego się w barwne biurka, choć ledwo wyfrunął z gniazda, nie pasowały te cięższe wonie, a i te bardziej drapieżne nie byłyby jej pierwszym wyborem. Może, pod pewnymi względami, pozostały w Brennie jakieś nuty konserwatyzmu czy naiwności, mimo wszystkiego, co oglądała w pracy i co przyniosła ich światowi wojna. – Jeśli zależy ci na czymś mocniejszym, tutaj mamy Pokusę: orientalno – waniliowy zapach, bardzo lubiany przez nasze klientki, bogata kompozycja łączy nie tylko wanilię, ale też nuty kwiatowe, cytrusowe i drzewne, mamy tu zapachy cytrusów, róży, jaśminu i drzewa sandałowego. Jeśli szukasz czegoś nietypowego… tu mamy orientalny zapach, zawierający paczulę, ambrę, kolendrę, marakuję i bergamotkę. Bez magicznego efektu – wyrecytowała Brenna, po kolei używając testerów na wąskich paskach. Mimo zaklęć, mających zapewnić odpowiednią wentylację, te wszystkie zapachy zaczynały ją już trochę przytłaczać, i zastanawiała się, jakim cudem mama i Tedy są w stanie spędzić tu cały dzień, podsuwając klientom kolejne propozycje.
A potem jej wzrok skupił się na Basiliusie, który przyglądał się ofercie męskiej.
– Ten ma prawie niewyczuwalny zapach, wyczuwalne cedrowe nuty, ale niweluje odrobinę inne wonie, na przykład… detergentów, leków czy eliksirów – powiedziała, wskazując jedną z buteleczek w błękitnym opakowaniu. Nie była pewna, czy to dobry zapach dla rozsądnego mężczyzny, który lubi udawać powagę i ukrywać błyski złośliwości w ciemnych oczach, ale zdawało się już dobre dla kogoś, kto nie chciał pachnieć szpitalem, a spędzał w nim wiele czasu. Wprawdzie perfumy nie mogły zniwelować wszystkiego i nie radziły sobie z zapachem czarnej magii, wciąż jednak efekt był zauważalny. – Jeśli szukasz czegoś bardziej klasycznego, polecam wodę toaletową o drzewno – korzennym zapachu, podstawa to nuty drzew, przełamane odrobiną zapachu jabłka i cynamonu. Z mocniejszych zapachów Eros, mięta, cytryna, zielone jabłko, bursztyn… – wyrecytowała, zapominając o geranium i fasoli tonka, matka pewnie nie byłaby w tej chwili z niej ani trochę zadowolona.
Na szczęście lub nieszczęście wewnątrz namiotu nieświadoma była toczącej się parę stoisk stąd szarpaniny - wrzaski i oskarżenia tonęły w ogólnym gwarze, przynajmniej na razie, Brenna więc spokojnie podawała Basiliusowi testery, zamiast biec sprawdzić, co się tam wyprawiało.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#752
06.08.2024, 10:00  ✶  
Magiczne Różności, awantura z Penny

Nawet jeżeli Leon chciał dobrze, to nic nie osiągnął tym gadaniem. Olivia poczuła kolejne pokłady złości, bo przecież kto jak kto, ale on powinien rozumieć, jak to jest gdy ktoś wyzywa cię od upośledzonych czy kalek. Kurwa mać, ile razy to stawała w jego obronie za dzieciaka, wtedy to nie narzekał jakoś specjalnie (ale też nie była tak agresywna, to trzeba było przyznać) - a teraz miała przestać, gdy jakaś ruda zdzira wyzywa miłość jej życia? Niedoczekanie!

Planowała po prostu odepchnąć Penny prosto w objęcia jej przemądrzałego towarzysza, ale w tym samym momencie poczuła, jak wokół jej ciała oplatają się znajome dłonie. Zwykle dotyk Tristana ją uspokajał, sprawiał że wracała na ziemię. Ale tym razem chyba było odwrotnie. Nie zasłużył na takie traktowanie, nie zasłużył na to, co go spotkało.
- Puść mnie, Tristan, nakarmię ją tym notesem - warknęła, szarpiąc się. - Zabierz tę idiotkę sprzed moich oczu, bo nie ręczę za siebie!
Te słowa skierowała już w stronę towarzysza Penny, który również postanowił paplać zamiast pomagać. Ech, mężczyźni...
- Ja jestem kłamczuchą? To nie ja zaatakowałam pierw... Kurwa! - tego to się nie spodziewała. Gdy Penny przeskoczyła stolik i szarpnęła ją za włosy, Olivia zareagowała instynktownie. Po prostu skorzystała z okazji że Tristan ją trzymał w objęciach i kopnęła Penny raz i drugi, mocno, celując w zasadzie gdziekolwiek, ale z zamiarem odepchnięcia jej z pełnym impetem jak najdalej od siebie. Najwyżej wyrwie jej kilka włosów.

Rzut na AF, kopniak w Penny x2
Rzut N 1d100 - 52
Sukces!

Rzut N 1d100 - 31
Akcja nieudana
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#753
06.08.2024, 19:40  ✶  
MAGICZNE RÓŻNOŚĆI

Włos mu się zjeżył kiedy w ruch poszły przekleństwa i do tego męscy mężczyźni ruszyli ratować rude wariatki. Umierał wewnętrznie, bo nie radził sobie czasami w normalnych sytuacjach, a tutaj takie coś. Wiedział, że trzeba było sobie darować i iść do domu, szczególnie, że to chyba nie pierwsze zamieszanie na targowisku. Tak, czarodzieje zdecydowanie mają w sobie... coś. Na mugolskim targu by się jedynie pokłócił o cenę i dogadał jakoś, a tutaj biją się o to kto jest większą wywłoką.
- Wiesz... Chyba się będę stąd zbierać. - rzucił do Leona, lekko się do niego nachylając. Może to było mało odważne zostawiać to tak wszystko, ale czy umiał się bić? Trochę. Czy umiał się obchodzić z kobietami? W ogóle. Czy chciał, żeby zaraz magiczna policja przyjechała i go zgarnęła z całą resztą? Brońcie bogowie! Lepiej było iść teraz, bo są przy stanowisku ludzie, którzy są bardziej zaangażowani w sprawę i przede wszystkim znają kobiety. On nie miał tu nic do gadania.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#754
06.08.2024, 20:08  ✶  
Magiczne Różności - afera


To wszystko ewoluowało zbyt szybko. Z początku, Stanley, był pozytywnie nastawiony do pomysłu Penny, które polegał na tym, że chciała wyjaśnić pewne niesnaski. Problem w tym, że z sekundy na sekundę, Rudowłosa - jedna i druga - stawała się coraz bardziej agresywna i chętna do bitki.

Tristan spróbował coś zadziałać, łapiąc w obroty swoją koleżankę. Niestety, nie przyniosło to zamierzonego skutku, a jedynie pomogło jej później wyprowadzić kolejny atak w kierunku Weasley. Towarzyszka Stanleya wcale nie była lepsza. Złapała za włosy swoją oponentkę i Borgin był w potrzasku. Powinien zacząć bić Warda, aby wszystko było po równo i sprawiedliwości stało się za dość?

No nie. Interwencja Brygady to było ostatnie czego teraz chciał, a już na pewno w momencie, kiedy on by był w samym środku zainteresowania jako ewentualny świadek czy prowodyr. Musiał coś zadziałać.

- Panie trzymaj swoją rudą, a ja spróbuję okiełznać moją - rzekł w kierunku Tristana. We dwójkę byli byłymi pracownikami Ministerstwa. Może więc powinni je po prostu spacyfikować? To był jakiś plan.

Nie czekając dłużej, spróbował pochwycić rudowłosa towarzyszkę w pasie, a następnie stanąć między nią, a czymkolwiek innym. Czymkolwiek, co mogłaby chcieć atakować.

- Penny, naprawdę. Zaraz będzie nie ciekawie - próbował raz jeszcze ją przekonać w chwili, w której starał się pójść w ślady Tristana - To na pewno da się wyjaśnić - sugerował. Czy cokolwiek z tego trafiło do Weasley? Nie miał pojęcia ale wszystko wskazywało, że miał się zaraz o tym dowiedzieć.


Dwa rzuty na próbę przytrzymania Penny. Korzystam z aktywności fizycznej.
Rzut O 1d100 - 14
Akcja nieudana

Rzut O 1d100 - 86
Sukces!


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Widmo z Biura
The end
Of the sane world of men
Now I question all that I have seen
Is this is a spectre or a dream
Leon to czarodziej obdarzony przeciętnym wzrostem (179 cm) i przeciętnej budowie ciała. Ciemny brąz włosów tego czarodzieja kontrastuje z jego bladą i zimną skórą oraz niebieskimi tęczówkami. Ubiera się przeważnie w ciemne i stonowane kolory szat czarodzieja, choć często nosi wyłącznie mugolskie ubrania. Na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie bardzo słabowitego, co ma związek z ciążącą na nim niczym klątwa chorobą genetyczną.

Leon Bletchley
#755
07.08.2024, 06:06  ✶  
Magiczne Różności > Wyroby pani Zamfir

Nie zdoławszy dotrzeć do swojej przyjaciółki, Leon spochmurniał i ciężko westchnął. Była to Olivia, której nie znał. Nie twierdził, że ta kobieta postępowała właściwie. Naprawdę przemoc nie stanowiła rozwiązania. Jego przyjaciółka nie powinna zniżać się do poziomu tamtej kobiety. Pozostawało mieć nadzieję, że chłopak Olivii zdoła uspokoić swoją dziewczynę i nie dojdzie do kolejnych bezsensownych aktów przemocy między nimi. Zawsze istniała szansa, że to zwróciłoby się przeciwko niemu - gdyby nadal próbował uspokoić Olivię to ona mogłaby się zwrócić do niego agresywnie - na to akurat nie zasłużył. Czarownica powinna też pomyśleć o swoim stoisku i gromadzących się wokół niego klientach. O swoje interesy należało dbać, zwłaszcza kiedy nie miało się ugruntowanej pozycji na rynku.

— Ja cię nie obsłużę. To nie moje stoisko. Przynajmniej masz czas zastanowić się, co naprawdę chcesz kupić. — Zwrócił się do swojego sąsiada. Leon wychodził z założenia, że każdy zakup powinno się dwukrotnie przemyśleć - on sam często tak robił, zawsze zadając sobie przynajmniej dwa pytania: czy naprawdę tego potrzebuję? i czy mnie na to stać?. Takie rozwiązanie pozwalało mu na uniknięcie błędów zakupowych.

— Ja przyjdę później. — Wymruczał pod nosem słowa, na które ogarnięta furią Olivia nie zwróci uwagi. — Pójdę kawałek z tobą, jeszcze nie odwiedziłem wszystkich stoisk. — Zwrócił się do Neila podczas sięgania po swój kosz z zakupionymi uprzednio towarami.

— Nie wiem co opętało te dwie kobiety. Zwłaszcza w przypadku Olivii, którą znam od Hogwartu. Ten sam dom, ten sam rocznik. To naprawdę miła dziewczyna, więc tym bardziej nie wiem. Tu egzorcyzm nie pomoże. Nie powinienem tak łatwo odpuścić. — Postanowił wyrazić swoje zdanie o zaistniałej sytuacji, której obydwaj byli świadkami. Tak jak mały tłumek klientów, których nie miał kto obsłużyć.

Kolejnym stoiskiem, jakie odwiedził w towarzystwie swojego sąsiada, było stoisko pani Zamfir. Czarownica była mamą jego przyjaciółki z czasów szkolnych, z którą utrzymywał kontakt do dnia dzisiejszego. Z tego co wiedział o relacji przyjaciółki ze swoją mamą to to, że one mają ze sobą dobry kontakt. Miał przyjemność poznać kobietę podczas jednego ze wspólnych obiadów.

— Dzień dobry pani Zamfir. Co za spotkanie. Jak się pani żyje? Zdrowie dopisuje? Nadal można panią spotkać w Mungu? — Po przywitaniu się z kobietą, Leon wyraził zainteresowanie życiem czarownicy, skoro mieli już możliwość zamienić parę słów. O obecność Viorici jeszcze zdąży zapytać. W międzyczasie spojrzenie Leona padło na wyeksponowane na tym obrusie słoiczki i butelki z sokami oraz alkoholem.

— Poproszę po dwa słoiki dżemu śliwkowego, jabłkowego i truskawkowego... jeśli pani ma jeszcze na stanie. Dwie butelki soku malinowego. A sprzedaje pani alkohol? Wezmę też jedną z tych chust. — Zwrócił się do czarownicy z prośbą o podanie tych wszystkich towarów. Powyższe przetwory trafią do jego spiżarki, tak jak alkohol mógł trafić do barku. Zakupiona przez niego chusta będzie doskonałym prezentem dla jego matki.

Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#756
07.08.2024, 15:06  ✶  
Południowe stragany - stoisko kowenu

Przekazuję obowiązek obsługi stoiska kapłanowi Edwardowi Greyowi (NPC), po czym znikam na tyłach straganu i staję się niedostępny.

Jak na to, że zbliża się koniec imprezy, to dziwne, że wszystkim zebrało się nagle na zakupy, pomyślał, rozglądając się czujnie na prawo i lewo. Od początków obchodów minęło już kilka dobrych godzin, a co sprawniejsze oczy zapewne już dawno zorientowały się, że najlepsze fanty już dawno zniknęły ze straganów rozsianych na całym placu. W końcu, kto pierwszy ten lepszy, czyż nie? Wystawa cukiernicza panny Figg zapewne świeciła już pustkami, podobnie jak wyroby alkoholowe oferowane przez Anthony'ego Shafiqa i panią Zemfir.

Wprawdzie Macmillan nie miał zbytnio okazji do tego, aby porozmawiać z innymi organizatorami, tak zerkał co jakiś czas w stronę innych stoisk. Dobrze było wiedzieć, co słychać u konkurencji, czyż nie? Powoli zaczynał jednak odczuwać znużenie i lekką irytację tymi wszystkimi ludźmi. W jego żyłach nie płynęła ani jedna kropla krwi ekstrawertyka, a kontakt z tymi wszystkimi czarodziejami i czarownicami... Bardzo szybko wypalał jego baterie społeczne. Najchętniej zakopałby się teraz na fotelu z kocem i starszym przekładem tekstów kowenowych, ale... Ktoś musiał trwać na posterunku. Ktoś musiał zadbać o to, aby to stoisko nie spłonęło.

— Bracie Edwardzie? — odezwał się, odrywając młodszego kapłana od jakże zajmującej czynności, jaką było ponowne rozkładania i przekładanie kolorowanek i książeczek z zadaniami. — Zajmiesz się teraz resztą, dobrze? Muszę zająć się kilkoma rzeczami.

— Ale że... Że sam??

— Tak, sam — potwierdził z anielską wręcz cierpliwością. — Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Wierzę w ciebie i będę tuż za płachtą. — Wskazał ruchem głowy na miniaturowe zaplecze stoiska. — Gdyby coś się działo, wiesz, gdzie mnie szukać. Po prostu pilnuj kasy i się uśmiechaj do gości.

Po tych słowach Macmillan odszedł od stoiska, pozostawiając je pod opieką swojego młodszego asystenta. Naprawdę wierzył, że po całym dniu w miarę przyzwoitej współpracy ten sobie poradził. Bądź co bądź, raczej nie było co liczyć na nagły napływ fali rozgorączkowanych wiernych, którzy zażądają wielkich zamówień, prawda? Matko, dopomóż nam wszystkim w tym ciężkim dniu. A przede wszystkim mi i bratu Edwardowi, pomyślał Sebastian, zasuwając za sobą kotarę. Wypuścił głośno powietrze z płuc. W końcu. Chwila odpoczynku.

Postać opuszcza sesję
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#757
08.08.2024, 17:28  ✶  
Świeczki i kadzidła Rodziny Mulciber

Ze względu na ostatnie zdarzenie, Richard wolał mieć kontrolę nad całą sytuacją stoiska. Mógłby pozwolić synowi go prowadzić dalej, ale kiedy padło pytanie o kolejny typ kontrowersyjnych świec, to niestety musiał się wtrącić.

Obsłużywszy McGonagalli Botta, sięgnął po produkty o jakie prosiła Moody. Fioletową świecę oraz trzy sztuki białej szałwii z dodatkiem rozmarynu i lawendy. To podał Charlesowi, aby zapakował i odebrał od kobiety zapłatę.

Pozostali najpewniej po dokonaniu zakupów, odeszli od stoiska, albo postanowili poczekać na towarzyszkę, którą obsłuchiwał Charles.

"Księżycowa Lemoniada?" – nie powinno go dziwić, że coś takiego tutaj jest, ale czy oni nie kierowali się w stronę stoiska Sophie? Aż z ciekawości Richard spojrzał w ich kierunku. Jak sobie radzą. Ludzi nie było już tak tłumnie. Większość przebywała na widowni słuchając koncertu. I wtedy zobaczył coś, czego ponownie się nie spodziewał. Czy on właśnie widział, lecącą świeczkę kutasową? Która w kogoś trafiła? Z ofiary tej świeczki, przeniósł wzrok na stoisko Sophie. Po czym znów na poszkodowanego. i znów na stoisko swojej bratanicy. Brew mu drgnęła.
”Nie wyrobię z nimi..." – stwierdził na temat swoich chłopaków. Nie znał jeszcze powodu, dla którego do tego doszło. I czy faktycznie to coś poleciało ze stoiska Sophie. A tam przecież pomagał jej Leonard. O coś poszło? Postanowił poczekać na rozwój sytuacji.

@Charles Mulciber @Millie Moody
Widmo
Mierząca około 160 cm blondynka, o czarnych oczach oraz ustach które praktycznie zawsze podkreśla czerwienią. Dba o swoją prezencje, zawsze stara się starannie dobierać stroje, fryzury, makijaż. Celine roztacza wokół siebie wyrazistą, ale i przyjemną woń, w której mieszają się ze sobą frezja, konwalia, wanilia, nuty drzewne i czarna porzeczka.

Celine Delacour
#758
08.08.2024, 17:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.08.2024, 17:41 przez Celine Delacour.)  
Stoisko kowenu

Obrażanie się z tak błachych powodów? Na chwilę obecną, Celine miała wciąż zdecydowanie zbyt dobre zdanie o Matthiasie, żeby podejrzewać go o coś takiego. Gdyby to nastąpiło, zapewne musiałaby zastanowić się co najmniej ze dwa razy, zanim zdecydowałaby się z kuzynem spotkać ponownie. Z całą pewnością miałoby to pewien wpływ na łączącą ich relacje. Zwłaszcza, że na ten moment, zaliczała się ona do grona relacji stosunkowo świeżych. Ot, z Matthiasem dopiero się w zasadzie powoli poznawali.

- Gdzież tam znowu. Sam za nią zapłacisz. - odpowiedziała niby to poważnym tonem, ale prawdziwej powagi było w tym jednak niewiele. Uśmiechnęła się, ledwie tylko słowa opuściły jej usta. Matthias w zasadzie nie potrzebował niczego więcej, żeby poprawnie tą sytuacje zinterpretować.

Spojrzała na koszulki, które zaproponował jej Matthias, po czym pokręciła głową. Dla siebie żadnej nie chciała. I tak by tego nie ubrała. A że za dwie by wyszło taniej? To też nie miało dla niej znaczenia. Celine było stać. Nie musiała liczyć każdego jednego knuta, sykla oraz galeona. I całe szczęście.

- Innym razem. - padło z jej strony.

Dała Matthiasowi jeszcze chwilę czy tam nawet dwie, jeśli ten się nad czymś zastanawiał, coś go zainteresowało. Czekała z wybraną dla niego koszulką w ręku. Czekała cierpliwie. Kiedy wreszcie upewniła się, że mogli już kończyć te swoje malutkie zakupy, spojrzała z powrotem w kierunku... innego kapłana.

Zniknięcie Sebastiana jakoś jej umknęło, ale po prawdzie, to nie poświęcała mu większych ilości uwagi. Ten czy tamten kapłan - no niby jaka to była różnica? Dla niej praktycznie żadna. Jedyne co jej przyszło w tej sytuacji do głowy to to, że sama również mogłaby się już z tego kiermaszu jednak ewakuować. Celine nie przepadała za takimi wydarzeniami. I choć robiła dobrą minę do złej gry, to trochę już ją ten kiermasz zdążył zmęczyć. A do tego jeszcze, kawałek dalej, rzuciło jej się w oczy zamieszanie przy innym stoisku. To też nie zachęcało.

- Chciałabym zapłacić. - zwróciła się do brata Edwarda, podając mu wybraną koszulkę. Poczekał aż poda cenę, a następnie koszulkę zapakuje do papierowej torby. Rozliczyła się, płacąc za nią podaną kwotę. Odpowiednią ilość galeonów wydała naprawdę lekką ręką. Dla niej, przyzwyczajonej do znacznie większych wydatków, było to tak naprawdę tyle co nic. Zero powodów do narzekań.

Kiedy odebrała torbę z zapakowaną koszulką, mogli oddalić się od stoiska. To też Celine zrobiła. Nie skierowała się jednak w konkretne miejsce. Znalazła zamiast tego nieco wolnej przestrzeni, w kierunku której pociągnęła Matthew. Wręczyła mu torbę.

- No cóż, jak już się wcześniej domyśliłeś, to dla Ciebie. - zaczęła, robiąc przy tym taką lekko przepraszającą minę. - Muszę Ciebie już przeprosić, bardzo mnie ten kiermasz zmęczył. Nie jestem przyzwyczajona. Mam nadzieje, że będziesz się dobrze bawił, Matthias.

Nie zwracając uwagi na to, że ktoś mógłby ją na tym kiermaszu rozpoznać a do tego jeszcze niewłaściwie zinterpretować tę sytuacje, pozwoliła sobie uściskać kuzyna i ucałować w obydwa policzki. Tak na pożegnanie. Następnie zostawiła go tutaj samego. A w zasadzie to nawet nie do końca samego, bo towarzyszyć miała mu torba z zakupioną na stoisku kowenu koszulką.


Postać opuszcza sesję
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#759
08.08.2024, 21:36  ✶  
Magiczne rożności -> Wyroby Pani Zamfir

Wiedział co chce kupić, miał na to plan, ale ta cała bójka porządnie go wytrąciła z równowagi. Znajdzie to czego szuka w innym miejscu.
Leon rzucił swoje niby pożegnanie i wyraził chęć wspólnej ucieczki przed chaosem. Ruszyli więc przez targowisko, a Neil nie myślał wiele o kierunku czy celu. Słuchał więc tłumaczeń, od czasu do czasu patrząc tylko czy nie zbliża się krawężnik czy brak kostki brukowej.
- Ludzie się zmieniają po szkole. - wzruszył ramionami. - W końcu wtedy była dzieckiem, nastolatką. - ile oni mieli lat? Jakoś wypadło mu to z głowy. Ważne było to, że wiedział, że to jacy ludzie byli w szkole przedawnia się w ciągu tygodnia, maksymalnie dwóch od ukończenia szkoły.
Dotarli do stanowiska, a Neil od razu się zaczął rozglądać po tym co mają w ofercie. Wiele rzeczy przypominało mu o spiżarni jego rodziców.
Do sprzedawczyni uśmiechnął się miło i skinął jej głową. Uznał, że będzie tu po prostu na doczepkę, jako ozdoba dla Leona, szczególnie, że nie miał pojęcia jak się wkleić do dość prywatnej rozmowy. Czy wypadało mu słuchać o zdrowiu kobiety jakiej nie znał? Zerknął w bok i udawał, że patrzy na dżemy. Z resztą zaraz Leon zaczął zamawiać, to i sensownym było, że tam patrzy.
- I to ja mam się zastanowić nad tym co chcę kupić? - zaszeptał do sąsiada, z lekkim uśmiechem. Trochę chciał mu wytknąć rozrzutność, ale z drugiej strony skoro tyle brał, to może skończyło mu się w domu, a z resztą to są jego pieniądze, może je wydawać na cokolwiek chce.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#760
09.08.2024, 00:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.08.2024, 18:09 przez The Edge.)  
Południowe stragany

Idąc przed siebie, Crow kopnął leżący przed nim kamyczek i kontynuował robienie tego wraz z następnymi krokami. W ten sposób unikał kontaktu wzrokowego z Laurentem i kimkolwiek innym - fajnie było schować się w tłumie, ale to wciąż był tłum. To nie było tylko zmęczenie. Ani to, że przed chwilą zwymiotował. Był samotnikiem, którego i tak niezbyt rozwinięta charyzma pikowała w dół, kiedy otaczała go zbyt duża grupa ludzi. Aktualnie trzymał ten kamyczek pod butem, żeby kontynuować wspólną wędrówkę, kiedy tylko Prewett obierze kolejny kierunek.

- Aaaa... a zachowujecie się, jakbyście się znali z pięć lat, a ten kot był animagiem. Nigdy nie widziałem kota, który leży grzecznie w jednym miejscu tylko dlatego, że ktoś mu kazał. Czy to nie jest bardziej coś, co robią psy? - A może wcale nie chodziło o zwierzę tylko o to, że rozkaz został wydany przez Laurenta? Jego wiedza o świecie przyrody była jednak tak okrojona, że darował sobie jakiekolwiek prób wymądrzania się w temacie. - To nie był unikat, mieli całą skrzynkę takich butelek. Z identyczną etykietką. Zaraz ktoś z Ministerstwa zacznie się tam rzucać.

A później... zamarł. Ze spokojem, jaki opanował go wcześniej, był taki problem, że Crow spokoju nie odczuwał. To znaczy - odczuwał spokój, ale spokój tak głęboki, aby zabrał go już teraz minut w przód. Gdyby znajdował się teraz z Laurentem na tej latarence, mógłby dać mu wpleść palce w swoje włosy i przylgnąć do jego ciała, zapewne cudem powstrzymując się, aby pozostawić tę scenę cielesnej bliskości w klimacie czegoś, co nie prowadziło ich obojga ku przepaści. Nie zaczerwienił się, ale po tym jak uciekł spojrzeniem w bok, łatwo dało się wyczytać, że był blisko. Bo przecież równie łatwo przychodziło mu tonięcie w tym, co otrzymywał od blondyna. Czuł spokój, tak. Jego myśli nie wariowały we wszystkie strony, przestał się tym na moment tak przejmować, ale wiedział, że gdyby przyszło mu w tych dłoniach zacisnąć jego palce, gdyby te ramiona zamykały go w ciasnym objęciu, a nie dźwigały szpargały ze straganów, gdyby mu wtedy powiedział, że czuje się bezpiecznie... Laurent dodałby mu kilka dodatkowych lat życia, jednocześnie sprawiłby, że pieczenie w gardle by wróciło.

Uśmiechnął się nieznacznie, nieco panicznie, a później na kilka sekund złączył ich spojrzenia i nieświadomie przygryzając wargę, zdradził się w tym, o czym znowu myślał. Snuł w głowie jakieś niewybredne, wyuzdane marzenia, a później karcił się za każde z nich z osobna, bo nie miał pojęcia gdzie leżała niewidzialna linia, której nie powinno się przekraczać. Skąd wszyscy inni to wiedzieli? Cóż, najwyraźniej wszyscy inni kochali tylko jedną osobę jednocześnie. Tylko co się robiło z uczuciem, kiedy ono się już pojawiło? Rozgryzało się je na strzępy i zapominało?

Nerwowo, ruszył za nim, próbując kopnąć kamyczek i wtedy zorientował się, że coś było nie tak.

Rzut PO 1d100 - 60
Sukces!

Uniknął upadku nie przez spostrzegawczość, a zwinność - zachwiał się jedynie, bo był niemal kompletnie wykończony, a później parsknął pod nosem, słysząc wypowiedź Laurenta. Schylił się, żeby poprawić to, w jaki sposób były zawiązane jego buty.

Rzut N 1d100 - 34
Akcja nieudana

Nie zauważył przy tym aktu agresji ze strony Mulcibera.

- To oni zbudowali te granice - odparł, obrywając świeczką w głowę. Bardziej niż zirytowany tym, co się stało wydawał się być rozbawiony. Podniósł się na równe nogi, odwrócił w kierunku dwójki Mulciberów miażdżąc złamaną świeczkę swoim butem i pokazał ich dwójce środkowy palec, bardzo wyraźnie nawiązując kontakt wzrokowy z Sophie. Brakowało mu charyzmy, żeby ich mocniej zwyzywać, mógł jej jednak zaoferować widok pełnej satysfakcji gęby. Brakowało mu też gniewu, dzięki któremu rzucone na butelkę zaklęcie okazałoby się udane.

Rzut Z 1d100 - 12
Akcja nieudana

Może tak było lepiej, stwierdził po chwili w myślach, bo chociaż szczerze wątpił, aby wylanie komuś na łeb litra cytrynówki miało mieć zgubienny wpływ na jego duszę, degradacja od czarnej magii wciąż wydawała mu się czymś skrajnie obrzydliwym.

- Dla waszej wygody - dodał, odwracając się znów do Laurenta i mierząc go spojrzeniem. - Bałeś się, że Śmierciożercy pojawią się tu i zaatakują ten stragan, a ja - splunął na chodnik, przejeżdżając palcami po miejscu, w które uderzył go wosk - szukam ich za ladą. - Pomiędzy kajdanami paskudnej zazdrości. Ale to przecież nie był aż tak irracjonalny kompleks... Nawet na sekundę nie zdziwi się, jeżeli ostatecznym wybrankiem Prewetta będzie paniczyk z dobrego domu, a nie przybłęda z ulicy zapewniający mu regularnie emocjonalny rollercoaster.

wiadomość pozafabularna
Rzuty przed edycją wykonałam za zgodą Morri.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 74 75 76 77 78 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa