• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade 27.08 – Sen Nocy Letniej [Towarzystwo MUZA]

27.08 – Sen Nocy Letniej [Towarzystwo MUZA]
Czarodziej
Your life is your canvas, and you are the masterpiece.
Metr osiemdziesiąt dwa, o czarnych włosach i oczach. Ma charakterystyczną szparę między jedynkami. Ubiera się w modne, ekstrawaganckie rzeczy. Jest głośny, wygadany i wszędzie go pełno.

Enzo Remington
#91
15.10.2024, 19:35  ✶  
Rozmawiam z Raphaelą, Jonathanem i Morpheusem

Wino nie stanowiło problemu, bo Lorenz był szczęśliwy. Za sztukę należało pić do dna i tak też zrobił, co więcej, zaraz złapał za kolejny kieliszek, by mieć zajęte ręce.

- Och, panie Selwyn! - Żachnął się na słowa swojego przełożonego. - Proszę się nie obawiać, minie jeszcze dużo czasu, nim was opuszczę. Nie odbiorę wam możliwości podziwiania moich kreacji w biurze. - Mrugnął, wydawałoby się, porozumiewawczo do Jonathana. Wino zdążyło go już rozluźnić, a i byli poza pracą. Nie musiał trzymać pozorów.

Enzo tak skupił się na sobie, swoim laurze i dostojności, że hrabia zupełnie go nie interesował. Inną sprawą było, że nie znał towarzystwa i chociaż ktoś taki jak Prewett czy Selwyn mogli brylować w towarzystwie, to dla niego wiele z twarzy było z grubsza nieznanych. Jeden hrabia w tę czy w tę nie robił mu różnicy.

Teraz najważniejszy był Morpheus.

- Czterometrowa statua Ateny? - Lorenz uniósł wysoko brwi, nie kryjąc swojego zdziwienia. - Ależ wyzwanie! Którego, rzecz jasna, z chęcią się podejmę! Takiej modelki jeszcze nie ubierałem. - Przyznał, przenosząc spojrzenie na sylwetkę Morpheusa. - Nie powiedziałbym, panie Longbottom, żeby był pan nieforemny. Czymże jest forma? - Zapytał retorycznie, zataczając dłonią mały łuk. - Każdy z nas ma inną formę, każdy z nas ma swoją sylwetkę, która jest jedyna i niepowtarzalna, a w tej niepowtarzalności również idealna. A wybredność? Panie Longbottom, pańska wybredność sprawi, że praca dla pana będzie tym ciekawsza! - Przekonywał. Widział ciało ludzkie w nieco inny sposób, aniżeli większość ludzi i nie zamierzał się z tym kryć. - Frustrująca, męcząca i przyprawiająca o zawrót głowy, to prawda, ale również tak... - Zawahał się, szukając odpowiedniego słowa. - Satysfakcjonująca, gdy znajdzie się to, co będzie panu odpowiadać. Tak jak mówiłem, nie sztuka ubrać modelkę, sztuką jest stworzyć ubranie, które będzie pasować do noszącego i noszącemu.

Enzo rozgadał się i gotów był paplać dalej, chwaląc swój fach i jego tajemnicze zakamarki, ale Raphaela postanowiła wyswobodzić się spod jego ramienia. Spojrzał za blondyneczką.

- Ach, dziękuję, panno Avery! Obyśmy spotkali się jeszcze tego wieczora! - Zawołał za nią, nie odpuszczając jej tak łatwo.

I wszystko byłoby idealnie, gdyby jego nowy patron nie zaczął mdleć.

- Panie Longbottom? Panie Longbottom?! - Uniósł nieco głos, gotów rzucić swój kieliszek i asekurować Morpheusa tak, jak robił to Selwyn. - Na miłość Matki, czy wołać medyków?!
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#92
15.10.2024, 20:51  ✶  

Z Oleandrem, państwem Burke, widownia - wręcza wieniec Oleandrowi

Obdarzyła jeszcze wzrokiem Baldwina, któremu posłała delikatny, acz nieco spięty uśmiech.
- Pan Baldwin. Pan również potrafi przenieść człowieka w samo serce opowiadania. Sprawił pan, że na moment sceneria wokół mnie się zmieniła. Żałuję, że nie miał pan więcej czasu - powiedziała uprzejmie i chyba szczerze. Nic w jej postawie nie sugerowało, że miałaby na ten temat kłamać. Jednak jej uwaga była skupiona przede wszystkim na Oleandrze, którego musiała znać i w nim pokładać nadzieję. Zrobiła krok w stronę chłopaka. Jej napięcie było widoczne, jeżeli ktoś ją znał - być może dla nieznajomych mogła wydać się osobą, która miała kija w dupie i dlatego jej postawa była wyprostowana jak struna, niemalże sztywna jak krok, który zrobiła w stronę Oleandra.

Podobało jej się wyjaśnienie chłopaka, co skwitowała lekkim rozluźnieniem. Bardzo lubiła rozmawiać z artystami, bo czym innym było jej własne rozumienie utworów, a czym innym było usłyszenie tego z ust prawdziwego wirtuoza. Miała wrażenie, że artystyczne dusze były dużo bardziej wrażliwe od jej duszy. Ich oczy potrafiły dostrzegać to, co niedostrzegalne dla innych. Ona nie posiadła tego daru, była zbyt pragmatyczna. Oczywiście otrzymała odpowiednie wykształcenie, nie mogło być inaczej, przebywała wśród tego towarzystwa jednak zawsze miała wrażenie, że czegoś w jej sercu brakuje. Tej iskry, tej nuty, która sprawiłaby że naprawdę zrozumie.
- Oczywiście, mój drogi - odpowiedziała nieco sztywno, przyjmując laur, zdjęty z jego głowy. I chociaż chciała zacisnąć na nim dłonie, tak powstrzymała się, bo wiedziała, że delikatne liście mogą nie wytrzymać uścisku. - Do zobaczenia.
Jej wzrok przez krótką chwilę odprowadzał hrabiego, lecz szybko pochwycił państwo Burke, którzy najwyraźniej chcieli również złożyć laur na głowie Oleandra.
- Musisz mieć więcej wiary w siebie, Oleandrze. Twoje słowa są doskonałym dopełnieniem twojej muzyki - powiedziała wyraźnie rozluźniona. Na jej twarzy pojawił się spokój, którego brakowało, gdy obok nich znajdował się hrabia. Camille uniosła nieco laur, rozciągając pociągnięte krwistoczerwoną szminką usta. - Nie jestem pewna, czy doskonale oszlifowany diament da się poprawić, ale chciałabym, byś wiedział, że dla mnie błyszczysz w tej chwili najbardziej.
Powiedziała miękko, tak samo delikatnie jak składała w tej chwili laur na jego skroniach. Zanim zrobi to pani Burke, którą ewidentnie Camille chciała ubiec.
- Państwo Burke! Niezmiernie miło mi państwa widzieć - powiedziała, rzucając jeszcze jedno, nerwowe spojrzenie w stronę pustych krzeseł - miejsca, do którego udał się hrabia.
prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#93
16.10.2024, 00:40  ✶  
Stoję razem z Lorraine gdzieś pomiędzy Fortinbrasem a ciotkami Parkinson. Gapię się to na Fortiego, to na matkę.

Eden uśmiechnęła się półgębkiem na słowa Lorraine. Była wciąż skupiona na szepczącym trio wiedźm za swoimi plecami, na które subtelnie zerkała, nie umiejąc powstrzymać pogardliwego spojrzenia. Czuła, że podskórnie szukała w ich słowach sensacji, czegokolwiek, co pozwoli się wtrącić i wprawić tę stężałą krew w ruch, ale musiała obejść się smakiem. Ich słowa, choć obraźliwe, nie niosły ze sobą żadnej wartości. Wymuszanie ich aprobaty byłoby daremne, bo w końcu kto by chciał od nich ten zdezelowany laur?

Zwróciła swoją uwagę z powrotem w kierunku kuzynki.
- Imprezy kostiumowe to jego nowe hobby - odparła z przekąsem, cicho, unosząc kieliszek do ust. Słowa miały w sobie delikatną nutę drwiny, ukrytą za elegancką fasadą salonowego tonu. Piła do Beltane oczywiście, do zamachu, w którym brał udział, gdzie przywdział pelerynę i maskę jak przerysowany złoczyńca z bajki. Nie sądziła, żeby Lorraine o tym wiedziała, a Eden nieśpieszno było wyjawiać, że jej ojciec jest, nomen omen, poszukiwanym przestępcą. Nawet jeśli miała kuzynkę za zaufaną osobę, im mniej osób wiedziało o upadku byłego Ministra z pozycji chwały, tym lepiej. Lorraine mogła liczyć na aprobatę Eden, mogła udawać lojalną aż do bólu, ale w gruncie rzeczy wszyscy w tej rodzinie nosili maski - nawet wobec siebie nawzajem. - Ot, kryzys wieku średniego - dodała, wzruszając ramionami. Nie, to było coś więcej. Coś zdecydowanie gorszego.

Jej wzrok przelotnie powędrował w kierunku ojca, który stał z dystynkcją, prowadząc rozmowę z młodym Burke. Fortinbras był mistrzem tej gry - zawsze pozostawał w półcieniu, jakby czekał na właściwy moment, by wyjść na scenę. Jego nagłe pojawienie się na przyjęciu było więcej niż tylko zaskoczeniem. Eden widziała w tym jakiś cel, którego jeszcze nie potrafiła do końca odczytać. Czuła, jak ciasny krąg gości zamyka się wokół nich, jak ciepłe, przyciemnione światło salonu topi się na jej skórze. Gra w pozory była tutaj wszystkim, ale Eden wiedziała, że za fasadą grzecznych rozmów kryje się coś znacznie bardziej skomplikowanego.

Jej spojrzenie przeszło na Eleonorę, stojącą z niezmiennie opanowanym wyrazem twarzy. Eden zawsze czuła dystans do matki, chłodną odległość, która dzieliła je nawet w chwilach, gdy siedziały tuż obok siebie. Widok rodziców razem na tej gali był czymś niezwykłym, jakby oboje odgrywali nową rolę, starając się przedefiniować swoje miejsce na scenie rodzinnych intryg. Co planowali? A raczej - co planował ojciec i czemu wciągnął w to matkę, niechybnie za włosy?

Odwróciła głowę błyskawicznie wręcz, słysząc pytanie Lorraine na temat wrażeń Fortinbrasa. Nie chciała jej mówić, że według niego wdała się w swojego ojca. Każdy, kto znał jego relację z Armandem wiedział, że to nie był komplement, to była potwarz. Jednocześnie chciała zwrócić uwagę kuzynki na czyhające w tej opinii niebezpieczeństwo.

- Pamiętasz końcówkę przemówienia Raphaeli? Tę ckliwą prośbę o aplauz dla mugolaka? - Zagaiła, uśmiechając się tak kwaśno, że aż zapiekły ją policzki. - Tata się wtedy uśmiechnął. Ciepło, przyjaźnie. Bez cienia drwiny. - Jej głos miał w sobie coś chłodnego, jak zimowy wiatr, który niesie zapowiedź nadchodzącej burzy. W normalnej rodzinie taki uśmiech byłby zwyczajną uprzejmością. W domu Malfoy był powiewającą wśród sztormu czerwoną flagą.

Spojrzała prosto w oczy Lorraine, nie kryjąc ani krzty sugestii. Coś było nie tak.


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
Our Lady of Sorrows
and you don't seem the lying kind
a shame that I can read your mind
and all the things that I read there
candlelit smile that we both share
Spowita nimbem wyższości i aureolą sięgających za pas srebrzystoblond włosów, Lorraine wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać Malfoy z krwi i kości. A jednak... Coś hipnotyzującego jest w jej czystym, wysokim głosie, w sposobie, w jaki intonuje słowa. W pełnych gracji ruchach, które cechuje elegancka precyzja profesjonalnej pianistki. Coś w przenikliwym spojrzeniu jasnoniebieskich oczu, skrytych pod ciężkimi od niewyspania powiekami. Przedziwny czar półwili, który wyróżnia Lorraine z tłumu mimo raczej przeciętnej postury (1,67 m), długo nie pozwalając ludziom zapomnieć o jej uśmiechu. Wygląda na istotę słabą, wątłego zdrowia. W przeszłości, Lorraine zmagała się z zaburzeniami odżywania, przez co teraz cechuje ją nienaturalna wręcz kruchość. Chorobliwie chuda, kości zdają się niemal przebijać delikatną, bladą skórę. Uwagę zwracają zwłaszcza wydelikacone dłonie o długich, smukłych palcach, w których często obraca w zamyśleniu srebrny pierścionek z emblematem rodu Malfoy. Obyta towarzysko, zawsze wie jednak, co powiedzieć i jak się zachować. Bez względu na okoliczności dba o zachowanie nienagannej postawy. Ubiera się skromnie, w otrzymane w spadku po bogatszych kuzynkach, klasyczne, mocno zabudowane suknie, na których wprawne oko dostrzec może ślady poprawek krawieckich. Nie da się ukryć, że jako młoda, atrakcyjna kobieta, przyciąga wzrok, nosi się jednak konserwatywnie, nigdy nie odsłaniając zbyt wiele ciała. Najczęściej spowita jest od stóp do głów w biel, która przydaje jej bladej skórze świetlistości, choć chętnie stroi się także w odcienie zieleni i błękitu. Zawsze otula ją mgiełka ciężkich perfum, których słodka, dusząca woń przywodzi na myśl palony cukier.

Lorraine Malfoy
#94
16.10.2024, 01:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.10.2024, 01:34 przez Lorraine Malfoy.)  
Z Eden mijamy pana Bletchleya i podchodzimy do Eleonory Malfoy.

"Ty Eusebiusie, Ty jesteś przyszłością tego narodu." Delikatna aberracja ściągniętych w lekkim zniesmaczeniu brwi rozchodząca się niczym fala po gładkiej tafli jeziora zaburzyła na chwilę spokojną harmonię twarzy półwili. Powinien kierować te słowa do swojego syna, pomyślała cierpko Lorraine, wiedząc, że słowo "syn" nigdy nie padło z ust Fortinbrasa w odniesieniu do Elliotta. To Eden była synem Fortinbrasa Malfoya. Bardziej niż kiedykolwiek był nim Elliott, stwierdziła beznamiętnie, omiatając spojrzeniem oddalające się sylwetki kuzynostwa. Tak jak szczerze współczuła Elliottowi, tak czasem odzywała się w niej głęboko skrywana pogarda, że ten nie potrafi sprostać oczekiwaniom ojca – "zaciśnij zęby", chciała mu powiedzieć, "spróbuj zasłużyć na jego uwagę", i wreszcie: "postaraj się być bardziej jak on", ale wtedy przypominała sobie, że te same słowa powtarzała w odniesieniu do własnej macochy. Odsuwała od siebie te uczucia w chłodnej racjonalizacji.

Od najmłodszych lat wyczulona na subtelne zmiany w dynamice relacji rodzinnych Malfoyów, była bezwzględna w swoich osądach. Fortinbras nigdy nie potrafił przekonać do siebie Elliotta, darząc syna niezrozumiałą nienawiścią, Paullus – choć nie był złym człowiekiem – zawiódł Desmonda, zagubionego w świecie pozbawionym według niego sensu, zaś ojciec Baldwina był skończonym głupcem, który nigdy nie próbował zrozumieć wrażliwego chłopca skrywającego uczucia pod aroganckim uśmiechem. "Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, bo środowisko samo się nie oczyści", mówili ojcowie, którzy zawiedli swoich synów, składając ciężar odpowiedzialności za rodzinę na barkach córek. Lorraine bawiło, że na tle braci Armand Malfoy jawił się jako wzór ojcowskiej miłości: wyrządził w życiu wiele złego, ale przynajmniej nie kazał jej nigdy wątpić w to, że jest kochana. Zastanawiała się, czy Eden może powiedzieć to samo o swoim ojcu – czy to niepokój, czy niechętny podziw kazał jej dzisiaj trzymać się blisko głowy rodu Malfoy?

Nie, zrozumiała, był to ten jeden uśmiech Fortinbrasa.

"Czasem wystarczy kosmyk włosów..." Ledwie zauważalne drgnięcie policzka było rysą na nieskazitelnej dotąd zbroi uprzejmości i opanowania. Wyobraziła sobie, że trzymany kieliszek wypełnia zamiast alkoholu eliksir wielosokowy. Zemdliło ją. Odstawiła drink na tacę przechodzącego obok kelnera. Nachyliła się blisko kuzynki, dłonią przysłaniając usta, tak, aby ruch warg nie mógł zdradzić treści podsłuchanej rozmowy, którą powierzała tylko i wyłącznie jej dyskrecji. Słowa stryja nie dawały Lorraine spokoju.

– Miejmy wyrozumiałość dla Raphaeli, bardzo usilnie próbowała, hm, wejść w rolę Josephine – rzuciła, pozornie bez związku: razem z Eden zaczęła powoli przesuwać się w stronę Eleonory, nie chcąc pozostawać zbyt długo w jednym miejscu; uśmiechnęła się przelotnie do mijanego Alexandra Bletchleya, zanim kontynuuowała dyskusję – wszyscy mamy chyba jakąś słabość do przebieranek. Dzisiaj jesteś elfią królową – uśmiechnęła się znacząco, poprawiając delikatnie włosy kuzynki, zakrywające szpiczaste uszy – ale gdybyś mogła być tutaj kimkolwiek – kogo byś wybrała? – Czyj to kosmyk włosów?, zastanawiała się chłodno Lorraine. Miała nadzieję, że Eden ma jakiś pomysł. A tymczasem...

– Ciociu – przywitała się ciepło z Eleonorą Malfoy – cieszę się niezmiernie, że przyjęłaś zaproszenie: czy repertuar przypadł ci do gustu? Bałam się, że Ravel wypadnie nieco upiornie w tym romantycznym otoczeniu.


Yes, I am a master
Little love caster
Sunshine
Pretty brown eyes and a mind full of thoughts.
Promienny uśmiech zawsze zdobi jej twarz, wydawać by się mogło, że nigdy się nie smuci. Patrzy na świat bystrymi oczami w kolorze orzecha laskowego. Włosy ma zazwyczaj brązowe, chociaż latem gdzieniegdzie pojawiają się jasne pasemka, kiedy pozwoli słońcu je musnąć swoimi promieniami. Usta różane, nos lekko zadarty, twarz obsypana piegami. Jest szczupła, nie należy do wysokich kobiet, bo ma około 168 cm wzrostu.

Rita Kelly
#95
16.10.2024, 07:55  ✶  

podglądam hrabiego z moim braciszkiem w namiocie bankietowym

- Tak właściwie, to przecież zależy, nie mogę ci dać jednej odopowiedzi, w tym wieku powinieneś to po prostu wyczuwać? - Tak wydawało jej się, że to było raczej oczywiste, jak widać nie dal każdego, ciężko było rzucać jedną interpretację chwili. To przecież zależało od sytuacji. Zresztą nie chciało jej się teraz tracić chwili na tę dyskusję, która była raczej zbędna.

- Myślisz, że to zbieg okoliczności, czy raczej nie ma takich zbiegów okoliczności? - Zdawała sobie sprawę, że ludzie czasem są do siebie podobni, no zdarzało się to od czasu do czasu, ale czy w tym wypadku faktycznie było przypadkowe, czy raczej ktoś się stylizował na ich wuja? Nie miała pojęcia, uważała jednak to za całkiem interesujące i chciała to sprawdzić. Ciekawość potrafiła być naprawdę okropną cechą.

- No dobra, mamy uważać, będziemy uważać, jesteśmy rozsądni i umiemy o siebie zadbać, co nie? - Zapytała brata, jakby potrzebowała jego potwierdzenia. To nie tak, że było to konieczne, ale jakoś tak dobrze było wiedzieć, że są w tym razem, całkiem rozsądni.

- Nie, nie widzę, ale zaciekawiłeś mnie tym typem, wujek Morpheus pownien mi wybaczyć, zresztą, później możemy go odnaleźć. - Jessie powinien zrozumieć dlaczego tak uparcie chciała zobaczyć tego typka. No, szczególnie, że on miał tę przyjemność, dlaczego miałaby zostać wykluczona?

- Oczywiście, jeśli się dowiedzą mogę wziąć to na siebie, nie potrafią się na mnie gniewać i tak. - Dodała z uśmiechem, bardzo pewna swojej racji.

Udało im się jakoś wmieszać w tłum, aż w końcu Jessie dał jej tego, co chciała.

Wspominał, że miała się długo nie gapić? Dobre sobie. Musiała uważnie się przyjrzeć temu mężczyźnie, więc bez najmniejszych oporów to robiła - gapiła się na hrabiego.

- Faktycznie miałeś rację, chyba próbuje kopiować mojego ojca chrzestnego. - W końcu rzuciła jeszcze do brata, trochę ją to niepokoiło, a może miał jakiś powód? Nie wierzyła, że może to być przypadek, chociaż, czy nie zaczęła niepotrzebnie dopisywać sobie drugiego dna?

Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#96
16.10.2024, 12:33  ✶  
Namiot Bankietowy, rozmawiam z siostrą

-Droczę się tylko z tobą - zaśmiał się krótko, chociaż faktycznie czasami ciężko było wyczuć, ile taka chwila powinna trwać w różnych sytuacjach. -Następnym razem, jak mnie zauważysz i będziesz potrzebowała, żebym interweniował, mrugnij dwa razy.

Na pytanie siostry w pierwszej chwili po prostu wzruszył ramionami, dając sobie te kilka sekund na ułożenie sobie w głowie opinii na ten temat.

-Zdarza się tak, że ludzie się do siebie podobni, nawet jeśli nie są ze sobą spokrewnieni, więc chyba nie dorabiałbym do tego żadnej teorii spiskowej.

Z pewnością podszywanie się pod Anthony’ego Shafiq mogło przynieść niejedną korzyść, ale nie sądził, by ktoś był na tyle zdesperowany, by na stałe zmienić swój wygląd. Teoretycznie można było przecież użyć Eliksiru Wielosokowego, ale z drugiej strony czas jego działania był ograniczony no i trzeba by zdobyć, chociaż włos Tony’ego, co raczej nie powinno być łatwym zadaniem.

Czy powinien spodziewać się, że Rita nie posłucha jego sugestii, by się na hrabiego nie gapiła? Oczywiście, że tak. Czy się spodziewa? Jak najbardziej.

-Następnym razem jak się z nim spotkasz, będziesz mogła mu powiedzieć, że nawet jego klony nie wyglądają tak dobrze, jak on. - powiedział, a kącik jego ust uniósł się lekko.

Zerknął jeszcze krótko na hrabiego, nie gapił się jednak na niego, jak siostra. Rozglądał się za to po tłumie, szukając wzrokiem wujków.

-Anthony nadal wygląda lepiej. Chcesz się czegoś napić, czy… - jego wzrok zatrzymał się na znajomych postaciach. -Coś się chyba dzieje z Morpheusem. Powinniśmy iść.


Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#97
16.10.2024, 22:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 23:13 przez Dearg Dur.)  
Goście i artyści znajdują się obecnie w części: Bankiet oraz Publiczność

  • Ministra rozmawia z Atreusem Bulstrodem.
  • Ciotki Parkinson są zbite w grupie.
  • Theseusa Burke z żoną rozmawia z Camille Delacour i Oleandrem Crouch'em.
  • Beatrice Crouch rozmawia Laurettą Selwyn, dołącza do nich Fortinbras Malfoy. 
  • Eleonora Malfoy rozmawia z Eden Lestrange i Lorraine Malfoy.
  • Calanthe, Severine, Desmond i Baldwin rozmawiają przy wernisażu Baldwina.
  • Brenna Longbottom obserwuje z boku gości znajdujących się w namiocie Bankietowym.
  • Alexander Bletchey podchodzi do Rity Kelly i Jessiego Kelly.

Camille i Oleander


Gest Camille spotkał się z wyraźnym niezadowoleniem pani Burke, ale jej mąż zdawał się to skrzętnie ignorować.
– Tak tak, dobry wieczór, wybitnie dobry tak – przywitał się z nimi i z uśmiechem zdjął ze swojej skroni swój złoty laur aby, trochę odgapiając od ich niedoszłego francuskiego rozmówcy, podarować go swojej małżonce. Zaraz potem wycofał się pół kroku, by dać przestrzeń dla jej entuzjazmu. Trzymając złoto w dłoniach, dama rozpromieniła się i skupiła pełnię swojej uwagi na wykonawcy.
– Panie Oleandrze, pan był doskonały. Ja wciąż pamiętam pana, jak pan nie sięgał pedałów, ten Beethoven był oszałamiający, moja twarz, moje serce, moja dusza... płonęły. Proszę przyjąć ten laur od nas, proszę grać jak najwięcej, będę niezmiernie rozczarowana, jeśli nie usłyszę Pana znów na kolejnym koncercie –  zdawało się, że przygotowywała tę przemowę już wcześniej, by zwieńczyć ją podwójnym "ukoronowaniem" Oleandra.

Eden i Lorraine


Gdy podeszły, naturalnym tańcem bankietowym stało się podzielenie grupy. Lauretta odsunęła się na bok z Beatrice w kierunku rogu gdzie przebywał Fortinbras, a matka Eden pozostała sama z młodszymi kobietami.

Eleonora mimowolnie, ledwie zauważalnie wzdrygnęła się, gdy usłyszała, że znów ktoś próbuje do niej zagadywać. Mogło to jednak umknąć uwadze, bo od razu obróciła się a na pochudłej twarzy zakwitł słabowity uśmiech.
– Ach Lorraine, przecież wiesz, że zawsze z wielką przyjemnością słucham Twoich wykonań. Mogłabyś, mogłabyś nawet zagrać... zagrać jakiś big-beat i też by mi się podobało. – koło kobiety było kilka opróżnionych już kieliszków, jej bladość lekko poróżowiała, zdawało się, że procenty pomogły jej wpaść na dawno wyuczony tor. – Jestem pewna, że wuj...– ukradkowe spojrzenie za ich plecy, zdawało się nieco przestraszone, ale wrażenie momentalnie zniknęło, gdy powróciła do nich uwagą – Jestem pewna, że wuj da Ci nasz laur. – powiedziała nieco głośniej. – Bardzo jestem... bardzo jestem szczęśliwa, że przyszłam na ten recital. Bardzo to było ładnie pomyślane wszystko.

Rita i Jessie


Bliźniaków skupionych na zamieszaniu wokół wujków - tych prawdziwych i tego podobnego, zaskoczyła nieoczekiwana sylwetka wysokiego dyplomaty. Alexander Bletchey stanął przy nich, choć zdecydowanie uwaga elfiego lorda była skupiona w całości na Ricie. Na jego twarzy wykwitł zawadiacki uśmiech, właściwy dla momentów, w których oboje byli po pracy, a chrzestny Rity dbał o to, by tej wspólnej pracy mieli jak najwięcej.
– Pamiętałem, jak dobrze Ci idzie gra, ale po dzisiejszym koncercie szczerze rozważam zakup fortepianu do wspólnej sali naszego piętra. – Jego głos był przyjemnym barytonem, pociągniętym papierosową chrypą. – Gdyby to ode mnie zależało, grałabyś cały ten koncert. Jesteś pewna, że nie minęłaś się z powołaniem?

Wszyscy



Rozmowy gwałtownie przewał gniewny młodzieńczy krzyk od strony Publiczności. W półświetle widać było smukłą sylwetkę towarzysza Ministry, który palcem popychał pierś funkcjonariusza. Nie było widać nikogo więcej.
– Przestań za mną kurwa łazić! Daj się człowiekowi odlać! – młody mężczyzna pieklił się. Wokół nich nie było widać nikogo innego.

Tura trwa do 18.10 (piątek) godz. 23:59. Najbliższy post od NPC 18.10.
Ministra Magii
rozczarowania należy spopielić
a nie balsamować
Przepiękna kobieta strojąca się w dość nietypowe jak na pełnioną funkcję szaty. Nadrabia to „mądrymi oczami”. To Ministra Magii. Znasz ją z pierwszych stron czarodziejskich gazet.

Eugenia Jenkins
#98
16.10.2024, 22:54  ✶  
– Josephine? Och nie wiem, sama nie spodziewałam się tej roszady, ale nie przeszkadza mi. Lubię patrzeć, jak młodość rozkwita w czasach niepokoju. To bardzo... budujące, w kontekście całej społeczności – dodała sącząc musujące, zachowując się tak, jakby Atreus nie był aurorem tylko redaktorem Proroka Codziennego, a ona właśnie udzielała kolejnego wywiadu.

Na jego kolejny komplement zaśmiała się kokieteryjnie, choć rzeczywiście zamyśliła się nim udzieliła odpowiedzi.
– Myślę, że dobrze bym wypadła w roli Morgany, ale zdecydowanie potrzebowalibyśmy odświeżyć historię tej wiedźmy, ukazać jej perspektywę na konflikt z Merlinem, na to jak bardzo odnajdywała się w roli matki i opiekunki, co być może zostało wykrzywione w opowieściach. Wiadomo przecież, że to zwycięscy je piszą. Fascynuje mnie badanie historii i odnajdywanie tego typu detali, które niejednokrotnie pokazują nam, jak błędne potrafimy mieć przekonania. Nauka i kultura, to jest coś, co musimy za wszelką cenę uchronić przed dewastującymi działaniami wrogów publicznych – i znów piękny frazes. Atreus zbyt długo obracał się w towarzystwie by nie rozpoznać salonowej pustomowy. – Ewentualnie Szeherezada. Piękna księżniczka, która sprytem i sprawnością języka zagwarantowała sobie przejęcie całkiem sporego państwa. Słyszałam teorie, że w grę wchodziła magia zauroczeń lub amortencja podawana w małych dawkach, ale o ileż piękniej widzieć w tym jednak historię miłośną, aniżeli przymus przywiązania. Nie widziałam jeszcze sztuki, która oddałaby należyty hołd tej wspaniałej kobiecie, a szkoda. Alexander z pewnością by się ze mną zgodził, że muzyka w niej mogłaby nas wszystkich oczarować. I taniec. Bardzo lubię orientalny taniec.

Rozmowę przerwał im nazbyt głośny Yaxley, na co Eugenia Jenkins uniosła jedną ze swoich idealnie wyprofilowanych brwi i odwróciła się w stronę scysji, po czym powróciła uwagą do Atreusa.
– Ach tak, młodość. Czymże byłoby jej światło, jeśli nie podbić go również jej cieniami?– jej uśmiech zdawał się niezmienny wobec wcześniej prowadzonej dyskusji.

[+]Erik
Czujnie obserwowałeś Ministrę, w końcu była najważniejszą tu osobą. Kiedy Yaxley wydarł się na jednego z Twoich ludzi, zobaczyłeś jak odwraca głowę w stronę zamieszania i dostrzegłeś jak na ułamek sekundy jej twarz wykrzywia grymas dezaprobaty. Zdecydowanie kobieta nie była zadowolona z zachowania swojego towarzysza, masz w pamięci, że wizerunek jest dla niej szalenie ważny i choć z pewnością miała swoje powody by na koncert przyjść akurat z nim, teraz zdaje Ci się, że nie jest z tego faktu zadowolona. Miej w pamięci, że sprawa wciąż była delikatna.

Jeśli zdecydujesz się ingerować osobiście i zmienić miejsce posterunku, rzuć ponownie na Percepcję. Dalej masz do dyspozycji swój oddział i możesz znakami wydawać im polecenia. (Dwóch ludzi jest obecnie poza zasięgiem: jeden który miał pilnować Yaxleya, oraz młody Cedric, który miał patrolować przestrzeń przy scenie i namiocie Artystów.)
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#99
17.10.2024, 17:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.10.2024, 20:15 przez Isaac Bagshot.)  
Isaac pożegnał się z tancerką i w duchu żałował, że nie udało mu się niczego z niej wyciągnąć. Poprawił aparat który miał na szyi i ruszył w tłum, żeby porobić zdjęcia gościom, mecenasom i oczywiście artystom.
Choć od zawsze kochał książki, miał również głębokie zamiłowanie do sztuki w każdej jej formie. Cenił zarówno malarstwo, muzykę, jak i teatr, dostrzegając w nich różne sposoby wyrażania emocji i opowieści. Wieczór pełen artystycznych uniesień był dla niego prawdziwą ucztą, a rozpoznawanie znajomych twarzy w tłumie dodawało wydarzeniu ciepła.
Robiąc zdjęcia, myślami wrócił do Enzo, zastanawiając się, czy jest w dobrym humorze. Remington ze swym zamiłowaniem do bycia w centrum uwagi, będzie zawiedziony, jesli nie dostanie odpowiedniej ilości atencji.

Szukając wzrokiem Enzo, dostrzegł Ministrę Magii rozmawiającą z aurorem Atreusem. Dobrze by było, aby jej zdjęcie pojawiało się w Pororku. Wcinanie się w rozmowę było jednak bardzo nieeleganckie, więc rozejrzał się dyskretnie i dostrzegł nietuzinkowo wyglądająca ozdobę, która znajdowała się bardzo blisko nich. Uniósł aparat i skierował obiektyw na dzieło sztuki, naciskając spust migawki. Błysk flesza rozświetlił na moment przestrzeń, dokładnie tak, jak tego oczekiwał. Kiedy spojrzenia aurora i ministry skupiły się na nim, uśmiechnął się lekko, może nawet trochę zadziornie.
-Proszę wybaczyć małe rozproszenie, ale skoro już zwróciłem państwa uwagę…- Przerwał na moment, unosząc aparat.-Zdjęcie do Proroka Codziennego!- Powiedział, gotowy do akcji.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#100
17.10.2024, 22:09  ✶  
Mijam zgromadzenie Malfoy-Burke-Crouch-Selwyn, i potem idę kawałek dalej zerknąć za Draculą… hrabim, znaczy się (po drodze zerkając, czy wujek żyje i czy mu wygodnie na tym krześle, skoro nie znaleźli mu szezląga)

Obserwowała niby ot okolicę, pilnując, by nie zerkać za często w stronę Malfoya, chociaż tak naprawdę to on był jedną z dwóch osób, które przyciągały jej największą uwagę… i dostrzegła, że to ku niemu kroki skierowała tancerka tak niechętna ewidentnie Enzo i Avery, i Beatrice Crouch, która zdawała się mieć bardzo marny humor. Ale jedną z „dwóch” – drugą bowiem był hrabia. Brenna nie wiedziała w końcu, że cel jego obecności na przyjęciu i w Anglii był bardzo konkretny. Nie miała pojęcia, że był francuskim dyplomatą, bo pewnie wtedy uznałaby, że nie narobiłby problemów tak otwarcie… Więc szukając czegoś podejrzanego, oczywista, że brała pod uwagę i jego, „tajemniczy wampir” od razu przywodził w jej głowie jedno z dwóch skojarzeń, „Anthony Shafiq” po pierwsze, i „hm, te wszystkie książki, gdy ktoś kończy zeżarty” po drugie. Gdy więc zorientowała się, że znikł jej z oczu kompletnie, podobnie jak jeden z Brygadzistów – czy raczej dwóch, ale jeden poszedł za Yaxleyem – przez ułamek sekundy miała dylemat, co zrobić.
Ostatecznie jednak ruszyła ku widowni, przechodząc w pobliżu grupki otaczającej Fortynbrasa, ciekawa, jak mężczyźni przyjmą, że kobiety przerywają ich rozmowę. Zerknęła ku nim, bez większego niby zainteresowania, gotowa jak gdyby nigdy nic skinąć obojętnie głową na powitanie, gdyby przypadkiem ktoś ku niej spojrzał, chociaż jej wzrok wcale w istocie obojętny nie był. Miała jednak doskonały powód, by się przemieścić, i to całkiem prawdziwy, bo Jonathan właśnie usadzał na krześle wuja Morpheusa, i Brenna nawet gdy już oddaliła się od namiotu, przyspieszyła trochę kroku. Nie panikowała, bo Longbottoma i tak otaczała cała gromadka i zdawało się, że albo się we znaki dała mu choroba i spadek cukru, albo talent Trzeciego Oka, i gdy dostrzegła, że jednak nie padł na ziemię jak kłoda, i że i tak już jest wokół niego zbyt wielu ludzi, skierowała się nieco bliżej jeziora. Chwilowo ignorując przepychankę na linii Yaxley – Brygadzista, zainteresowana raczej tym, dokąd odszedł pewien wampirzy lord.



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eden Lestrange (4515), Brenna Longbottom (6414), Erik Longbottom (2672), Atreus Bulstrode (5337), Bard Beedle (2515), Eugenia Jenkins (1038), Severine Crouch (722), Desmond Malfoy (1444), Oleander Crouch (2651), Lorraine Malfoy (6836), Morpheus Longbottom (2454), Isaac Bagshot (1489), Jonathan Selwyn (3317), Rita Kelly (3856), Jessie Kelly (3736), Baldwin Malfoy (4470), Enzo Remington (2776), Dearg Dur (13434), Calanthe Malfoy (942)


Strony (17): « Wstecz 1 … 8 9 10 11 12 … 17 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa