• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade 27.08 – Sen Nocy Letniej [Towarzystwo MUZA]

27.08 – Sen Nocy Letniej [Towarzystwo MUZA]
Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#111
21.10.2024, 09:05  ✶  
Przyjęcie trwa...

...do czasu

To był tylko kwadrans, choć przecież nikt nie patrzył na zegarek. Goście rozmawiali swobodniej, im więcej alkoholu ubywało z kieliszków tym więcej zaczęło się wkoło unosić śmiechu. Strawa duchowa zamieniła się na tą jakże rzeczywistą - wyborne przystaweczki pieściły podniebienia perfekcyjnym wykonaniem, choć nikt nie zdążył skosztować ciastek i pralinek piętrzących się na srebrno-złotej zastawie.

Nie wszyscy zauważyli to od razu. Ten moment przyszedł w ciszy, ale można było poczuć subtelne różnice - chłodniejszy powiew wiatru od jeziora, grę świateł, gdy barwne lampiony jakby przygasły. Nade wszystko jednak zmieniło się tło tej wybornej zabawy: otaczająca ich ochronna bańka uniemożliwiająca teleportację zniknęła.

Witam w Fazie III - Zakończenie.

Przechodzimy do trzydniowej rozgrywki turowej:
  • W ramach jednej tury można napisać do dwóch postów.
  • W ramach jednej tury przysługują dwie kości Akcji: 2x na jedną czynność, lub po 1x na dwie czynności.
  • Na potrzeby tej konkretnej sesji nie jest wymagany rzut na translokację gdy postać chce się teleportować.
  • Proszę o podkreślanie najważniejszych akcji deklarowanych w ramach posta.

Tura trwa do 23.10, godz. 23:59
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#112
21.10.2024, 11:26  ✶  

Dostrzegła fakt, że jej gest nie spotkał się z aprobatą pani Burke. Ale czy to było ważne? Nie, raczej nie. Obdarzyła kobietę przyjemnym uśmiechem, podobnie jak jej męża. Nie zamierzała ich celowo prowokować, chociaż nie mogła powiedzieć, że niezadowolenie pani Burke nie sprawiło jej przyjemności. Pożegnała Oleandra skinieniem głowy, niech idzie. Nie chciała go dłużej zatrzymywać - raczej bezczelnie wykorzystać do tego, by pozbyć się swojego zimnego towarzystwa. Jej wzrok mimowolnie zaczął krążyć po ludziach w poszukiwaniu Lorraine, lecz kolejne słowa małżeństwa sprawiły, że powróciła spojrzeniem do pary.
- Nie mogę się zgodzić ani zaprzeczyć, panie Burke. Jak pan wie, uczęszczałam do Akademii Beauxbatons. Oprócz nauki magii, jak w Hogwarcie, u nas kładzie się ogromny nacisk na sztukę w różnej formie. Mogę uważać się za szczęściarę, akademia otworzyła przede mną wiele drzwi do artystycznego świata - to oraz nazwisko, nie mogła zaprzeczyć, ale zdecydowała się nie dodawać tego na głos. - Nie było mi dane jeszcze nic spróbować poza winem. Jest wyborne, trzeba przyznać że Muza ma doskonały gust.
Rzuciła miękko, obdarzając małżeństwo uśmiechem. Nagle jednak światła przygasły, a Camille rozejrzała się, ściągając brwi. Coś tu było nie tak i czuła to wyraźnie, pod skórą. Wszystkie włoski na jej ciele zjeżyły się ostrzegawczo.
- Proszę mi wybaczyć, pójdę poszukać mojego towarzysza - powiedziała przepraszającym tonem, kłamiąc jak z nut. Widziała, że bańka ochronna pękła. Poszła znaleźć ustronne miejsce, by teleportować się z przyjęcia, nie chcąc spotkać hrabiego na swojej drodze. To był głupi pomysł, by przychodzić tu samej.

Postać opuszcza sesję
Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#113
21.10.2024, 18:35  ✶  
Zostaję z siostrą, co jakiś czas zerkam na wuja

Coś się chyba dzieje z Morpheusem. Powinniśmy iść, tak powiedział siostrze, ale nie poszli do wuja. Jasperowi nie przeszkadzał to, że Alexander Bletchey właściwie go zignorował w czasie rozmowy z Ritą - to jego bliźniaczka była gwiazdą tego wieczoru i to jej należała się uwaga - ale wolał nie zostawiać jej samej, pomimo ich wcześniejszej rozmowy. Oczywiście, oddaliłby się, gdyby siostra tego chciała.

Nie przysłuchiwał się zbyt uważnie rozmowie siostry z Bletcheyem. Po prostu stał niedaleko, czasami zerkał, czy siostra nie patrzy na niego i rozglądał się, [/u]dłużej zatrzymując wzrok na Morpheusu[/u]. Nie wyglądało na to, by wujowi działa się krzywda, skoro nikt nie krzyczał, Jonathan nie panikował i jeszcze nie wezwano uzdrowicieli. Może więc nie powinni jeszcze sami panikować, by Morpheus mógł spokojnie odetchnąć?

-Do twarzy ci - powiedział, kiedy Bletchey ich opuścił.

Dreszcz przebiegł po jego plecach, kiedy chłodne powietrze otarło się o ciepłą skórę, osłoniętą jedynie koszulą i lekką marynarką. Światła na chwilę jakby przygasły, a kiedy wzrok chłopaka padł na jezioro, a zaraz jeszcze na przysłonięty Hogwart, kolory zdawały się jakby odrobinę wyraźniejsze. Bariera zniknęła.

-Chciałabyś coś jeszcze zjeść? - spytał siostrę. -Nie jest ci zimno? Chcesz moją marynarkę?

Co prawda nie zrobiło się tak chłodno, by człowiek zaczął marznąć, ale sukienka Rity nie chroniła jej przed powiewem znad jeziora. Miał również nadzieję, że siostra nie będzie się na niego złościć, że jest “nadopiekuńczy”.


Czarodziej
Your life is your canvas, and you are the masterpiece.
Metr osiemdziesiąt dwa, o czarnych włosach i oczach. Ma charakterystyczną szparę między jedynkami. Ubiera się w modne, ekstrawaganckie rzeczy. Jest głośny, wygadany i wszędzie go pełno.

Enzo Remington
#114
21.10.2024, 19:59  ✶  
Kontempluję pustą scenę

Upewniwszy się, że Morpheus nie umrze im na miejscu (jakież byłoby to niefortunne! Stracić patrona kilka minut po znalezieniu go!), Enzo mógł pożegnać się chwilowo z Morpheusem i Jonathanem, by przejść do innych gości.

Nie rozmawiał z wieloma, bo choć zwykle gęba mu się nie zamykała, to tym razem wolał po prostu chłonąć atmosferę spotkania. Upajał się złotem, pięknymi strojami tak obsługi, jak i gości, podziwiał wystrój, scenę, a także samych zebranych. Nieczęsto przebywał w takich miejscach, nie otaczała go śmietanka towarzyska, z Ministrą na czele! Było to zupełnie nowe dla Enzo Remingtona i zamierzał korzystać, doładowując swoje artystyczne bateryjki. Jakiś czas spędził również przy przekąskach, bo nie byłby sobą, by nie skosztował tych pyszności.

Jakiś czas minął, nim zaczął się rozglądać za Raphaelą. Nie miał dość towarzystwa tej słodkiej młódki i zamierzał zająć jej jeszcze trochę czasu, tak tutaj, jak i prywatnie. Nie widział jej jednak, odkąd zniknęła, by przynieść swoje notatki, ale Remington się nie martwił. Tak rezolutna dziewczyna jak panna Avery musiała zostać zatrzymana przez inne towarzystwo.

Nie odczuł zmiany atmosfery, gdy bańka zniknęła. Chłodniejsza bryza ocuciła go lekko, gdy patrzył w stronę pustej już sceny.
Sunshine
Pretty brown eyes and a mind full of thoughts.
Promienny uśmiech zawsze zdobi jej twarz, wydawać by się mogło, że nigdy się nie smuci. Patrzy na świat bystrymi oczami w kolorze orzecha laskowego. Włosy ma zazwyczaj brązowe, chociaż latem gdzieniegdzie pojawiają się jasne pasemka, kiedy pozwoli słońcu je musnąć swoimi promieniami. Usta różane, nos lekko zadarty, twarz obsypana piegami. Jest szczupła, nie należy do wysokich kobiet, bo ma około 168 cm wzrostu.

Rita Kelly
#115
21.10.2024, 22:02  ✶  

Nadal stoję z bratem

Rita rozpromieniła się, kiedy Bletchley zdjął ze swojej głowy laur i złożył go na jej skronia. Dygnęła przy tym elegancko, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. To był zaszczyt zostać docenionym przez taką personę. – Oczywiście, będzie tego więcej. - Odpowiedziała mu po francusku, tak naprawdę nie miała pojęcia, czym jest to więcej, ale wiedziała, że tak, czy siak będzie gotowa spełnić te oczekiwania.

- Pozdrowię. - Dodała jeszcze po czym skłoniła się teatralnie na pożegnanie. Odprowadziła jeszcze wzrokiem Bletchleya, tak jak jej się wydawało, zmierzał w kierunku Yaxleya, którego znała jeszcze ze szkoły, ten typ zawsze sprawiał problemy, oni wszyscy chyba tacy byli, słyszała, że to bardzo dzika rodzina.

Nie zdążyli podejśc do wuja, bo została zagadana przez Szefa Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Pamiętała jednak o tym, że Jessie wspominał, że coś działo się z Morpheusem.

- Dziękuję. - Powiedziała do brata z uśmiechem. W sumie była zadowolona z tego, jak przebiegał ten wieczór, może nawet nie zakładała, że będzie taki przyjemny. Spotkała tu wiele życzliwych osób. Przestało już nawet jej przeszkadzać to, że znajdowali się na łonie natury.

Zrobiło jej się chłodniej, poczuła powiew wiatru na swoich ramionach. - Tak właściwie to chętnie się czegoś napiję, zaschło mi w gardle. - Nie była głodna, rzadko kiedy właściwie chciało jej się jeść.

- Faktycznie zrobiło się chłodniej, chętnie skorzystam z marynarki, ale czy Tobie nie będzie zimno? - Cóż, nie chciała, żeby brat cierpiał jej kosztem. Mogła pomyśleć o tym, że wieczór będzie chłodniejszy.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#116
22.10.2024, 08:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.10.2024, 21:57 przez Brenna Longbottom.)  

Stoję z Atre, się rozglądam za Brygadzistami, Ministrą i Avery.
Odeszli na bok na chwilę zaledwie, wymienić informacje – ale poza rewelacjami o potencjalnych awansach i francuskich wampirach nie było niczego, co potwierdzałoby, że stanie się coś złego. I Brenna zaczynała już sądzić, że może wieczór upłynie spokojnie, a jeżeli wydarzyły się tutaj jakieś nieprzyjemne rzeczy, o ich pokłosiu dowiedzą się później. Mimo to zaciągnęła aurora z powrotem ku bawiącym się dość szybko, bo przecież obiecała, że będzie miała się na baczności. Jej suknia wciąż była lekko wilgotna na dole, niewysuszona do końca zaklęciem, ale nie rzucało się to jakoś szczególnie w oczy.
Sam chłodny powiew, gra świateł, nie były jeszcze niczym zaskakującym. Znad jeziora mogło wiać. Światłom zdarzało się migotać. Za to bariery antyteleportacyjne n i e powinny znikać same z siebie: nie były czymś, co dało się zdjąć jednym zaklęciem rozpraszającym. Brenna odruchowo rozejrzała się, po pierwsze za bratem, po drugie… jeśli ktoś faktycznie zdjął taką barierę, to zwykle w bardzo konkretnym celu, mianowicie po to, żeby ktoś mógł się tu teleportować. Kto mógłby to zrobić? Erik? Inny Brygadzista? Ministra Magii? Organizatorka czyli panna Avery, o którą wypytywała już francuskiego hrabiego, nigdzie jej nie widząc?
Odruchowo sięgnęła po różdżkę, i w myślach przeklęła modę czarodziejów, bo wprawdzie jej sukienka nie była na dole obcisła, nie krępowała ruchów jakoś szczególnie, ale wciąż sięgała niemal do ziemi. Bieganie w takich ubraniach nie było nigdy zbyt wygodne.
– Może jednak rozdarcie osnowy rzeczywistości będzie miało miejsce? – powiedziała, bardzo spokojnie na razie, wciąż się rozglądając. Bariera mogła być po prostu uszkodzona albo ktoś uszkodził ją przypadkiem. Mogła. Chociaż Brenna przez ostrzeżenie Eden sądziła teraz, że Lestrange miała rację. I chyba nie tylko w niej to nagłe zniknięcie osłony wzbudziło pewne zaniepokojenie, bo niektórzy goście podjęli decyzję o teleportacji – po Beltane nic specjalnie dziwnego.
Jej, rzecz jasna, końmi by stąd teraz nie wyciągnęli, skoro coś mogło się wydarzyć. A Atreus na pewno nie przegapiłby okazji do potencjalnego zostania bohaterem na oczach samej Ministry Magii.

percepcja, III
Rzut Z 1d100 - 64
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 57
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#117
22.10.2024, 10:08  ✶  
Wychodzi z części wernisażu z Desmondem, Calanthe i Severine -> część bankietowa. Później teleportuje się do Eden, Elci i Lorraine
Gdy wyszli zza zasłony otulającej wernisaż, Baldwin poczuł, że coś się na zewnątrz zmieniało. Zrobiło się chłodniej - od jeziora ciągnęło wiatrem. Lampiony lekko przygasły. Brakowało jeszcze, żeby grajkowie zmienili repertuar na coś bardziej niepokojącego.
Podniósł głowę, obserwując jak bariera znika. Po co? Już zwijali imprezę?
- Desmondzie… Przypilnuj je. Proszę.- Powiedział zwracając się do kuzyna i ostatecznie poddając się temu nieprzyjemnemu wrażeniu.- Poszukam Lorraine.
Na twarzy chłopaka dało się dostrzec cień podenerwowania. Ewidentnie to wszystko wprawiało go w dziwny dyskomfort. Ciężko się dziwić - nikt, kto spędziłby większą część życia na Nokturnie nie pozostałby ślepy na takie zmiany. Choć oni mogli się stąd wydostać - to równie dobrze coś lub ktoś nieproszony mógł się z łatwością przedostać do nich.

Rozejrzał się, dziękując Bogom, że na przyjęciu gości było co kot napłakał. Zlokalizowanie znajomej sylwetki Malfoyówny, gdzieś pomiędzy nimi nie stanowiło większego wyzwania.
- Gdyby coś się działo, wracaj natychmiast do domu, dobrze? Albo lepiej do mnie na Horyzontalną.- Powiedział jeszcze do Calanthe. To już nawet nie była prośba. Proste polecenie, choć ukryte w grzecznym pytaniu. Uśmiechnął się do niej tak łagodnie jak tylko potrafił i zwrócił wzrok w stronę Severine. - Uważajcie na siebie. To może być bzdura, ale…
Nie dokończył.
Nie chciał zdradzać makabrycznych scenariuszy, które przychodziły mu na myśl. Ostatecznie teleportował się praktycznie przy boku Lorraine, dołączając do niej, Eden i Eleonory.

Dobra. Bez paniki. Wszystko jest okej.- Upomniał się surowo w myślach. Nie przywitał się z Lorraine, nie zaszczycił jej spojrzeniem, nadal śmiertelnie obrażony o to co zadziało się wcześniej. Ale odetchnął z ulgą, gdy znalazł się przy niej.
Zamiast tego spojrzał na Eleonorę.
- Pani…- Zawiesił się na ułamek sekundy. Jak on ma się zwrócić do tej baby, którą widział na oczy może parę razy w życiu? Ciociu? Ciotuchno? Szanowna małżonko wielmożnie nam panującego stryja? -... Malfoy.- Dokończył ostatecznie, decydując się na najbardziej bezpieczną z opcji. Jeśli jakkolwiek pokazała sobie, że chce być ucałowana w dłoń - zrobił to. Szarmancki, grzeczny. Aczkolwiek kompletnie nie przejął się faktem, że przeszkodził im w rozmowie. Były rzeczy ważne i ważniejsze - a babskie ploty z pewnością na owej liście nie figurowały.

Równie grzecznie ukłonił się ostatniej bohaterce dramatu.
Nie musiał pamiętać dziewczyny. Wystarczy, że pamiętał ją ze zdjęć rozwieszonych w gabinecie Lorraine jak jakiś pieprzony ołtarzyk ku czci rodziny, ze strzępek opowieści i rozmów na jej temat.
- Pani L e s t r a n g e.- Wypowiedział akcentując każdą sylabę w nazwisku Eden. Bo przecież Eden Malfoy’em już nie była, prawda? Nie odkąd rozłożyła nogi przed tym swoim pożal się boże mężem. Jak mu było? Coś tam ostatnio o tym nawet czytał. William? Alexander? Jeden chuj.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#118
22.10.2024, 11:16  ✶  
Podchodzę do Jessiego i Rity, rozglądam sję

Jonathan wbrew odprawieniu go przez Moroheusa, pozostał w okolicach przyjaciela, gdyby temu się pogorszyło nie ważne czy pod względem fizycznym, czy psychicznym.
Niestety zajęcia takie jak obdarzanie artystów swoim patronatem, zeszły nieco na dalszy plan, gdy wciąż nie miał pojęcia czego spodziewać się po Jeanie, więc jeśli ktoś z nim rozmawiał to odpowiadał uprzejmie i chociaż na pierwszy rzut oka nie wydawał się w swoim zachowaniu inny, tak myśli raz po raz podsuwały mu najczarniejsze scenariusze.
Gdy bariera zniknęła był akurat w połowie drogi do bufetu, aby przynieść temu staremu wieszczowi coś słonego do jedzenia, kiedy nagle przystanął i spojrzał w górę.
To mogło być nic. To mógł być tylko chwilowy błąd, który zaraz zostanie naprawiony. Albo to mogło być coś, lub ktoś i tak wykorzystqa tę chwilę niedopatrzenia, aby ugrać swoje własne cele.
Szybko porzucił zamiar przyniesienia Moroheusowi oliwek i szybkim krokiem ruszył w stronę Rity i Jessiego.
– Podejdźcie do wujka Morpheusa, jeśli za chwilę bariera nie wróci, lub zobaczycie coś jeszcze bardziej podejrzanego bezwłocznie teleportujcie się wszyscy do swoich domów. I możecie powiedzieć o wszystkim matce – oznajmił, wskazując skinieniem głowy, aby podeszli wszyscy do Longbottoma, a on sam rozejrzał się, czy przypadkiem nie zobaczy czegoś, poza brakiem bariery oczywiście, podejrzanego.

Rozglądam się, Percepcja (III)

Rzut Z 1d100 - 24
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 85
Sukces!
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#119
22.10.2024, 17:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.10.2024, 22:38 przez Atreus Bulstrode.)  
razem z brenną rozglądam się za ministrą, erikiem lub wampirem

Po rozmowie z Jenkins i zanim jeszcze poszedł zaczepić Brennę, Atreus zahaczył jeszcze o pannę Selwyn, krótko komplementując jej występ i zostawiając ze złotym wieńcem mecenasa. I czuł się o niebo lżejszy, kiedy nie miał go już na głowie, szczególnie że podczas prób topienia mógł go faktycznie zgubić. Tych piętnaście minut wystarczyło też, żeby pobieżnie wymienili się z Longbottom swoimi spostrzeżeniami, a potem i szybko doprowadzili do porządku - szczególnie kiedy zaklęcia rzucające osuszające czary wyszły im raczej dobrze, a przynajmniej na tyle by ani im nie chlupotało w butach, ani nie kapało im z ubrań.

Atreus uśmiechnął się lekko, z pewnym przekąsem kiedy dotarło do niego parę rzeczy. Światła zamigotały, jakby delikatnie przygaszone, a wiatr zawiał może odrobinę chłodniej ale tego akurat elementu nie był do końca pewien. Ale to zmiana tła była największym wyznacznikiem tego, że najprawdopodobniej zbliżały się problemy i cholera, kusiło powiedzieć komuś a nie mówiłem.
- Nie jest ci zimno? - zapytał z pewnym rozleniwieniem, jak gdyby nigdy nic, kiedy zaczęli rozglądać się pomiędzy gośćmi. Bo wzrok Atreusa mimowolnie zrobił dokładnie to samo, próbując wyłowić sylwetkę Erika, Ministry czy wspominanego wcześniej przez Brennę wampira.

- Wiesz, wręcz nie mogę się oprzeć potrzebie żeby podejść do Jenkins i powiedzieć jej że chyba miałem rację - uśmiechnął się lekko, pochylając do niej by cicho wypowiedzieć w jej stronę słowa i mimowolnie pociągnął ją dalej, niby to dalej spokojnie ale z celem wyłowienia z tłumu którejś z wcześniej przetaczających się przez jego głowę osób.

- Chcesz znaleźć Erika czy...? - czy może dalej zachowujemy spokój, nawet jeśli jesteśmy na imprezie z bardzo ważnymi gośćmi i nagle ktoś zabrał nam znad głowy dość silną barierę ochronną?

percepcja III na rozglądanie się
Rzut Z 1d100 - 95
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 98
Sukces!


Our Lady of Sorrows
and you don't seem the lying kind
a shame that I can read your mind
and all the things that I read there
candlelit smile that we both share
Spowita nimbem wyższości i aureolą sięgających za pas srebrzystoblond włosów, Lorraine wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać Malfoy z krwi i kości. A jednak... Coś hipnotyzującego jest w jej czystym, wysokim głosie, w sposobie, w jaki intonuje słowa. W pełnych gracji ruchach, które cechuje elegancka precyzja profesjonalnej pianistki. Coś w przenikliwym spojrzeniu jasnoniebieskich oczu, skrytych pod ciężkimi od niewyspania powiekami. Przedziwny czar półwili, który wyróżnia Lorraine z tłumu mimo raczej przeciętnej postury (1,67 m), długo nie pozwalając ludziom zapomnieć o jej uśmiechu. Wygląda na istotę słabą, wątłego zdrowia. W przeszłości, Lorraine zmagała się z zaburzeniami odżywania, przez co teraz cechuje ją nienaturalna wręcz kruchość. Chorobliwie chuda, kości zdają się niemal przebijać delikatną, bladą skórę. Uwagę zwracają zwłaszcza wydelikacone dłonie o długich, smukłych palcach, w których często obraca w zamyśleniu srebrny pierścionek z emblematem rodu Malfoy. Obyta towarzysko, zawsze wie jednak, co powiedzieć i jak się zachować. Bez względu na okoliczności dba o zachowanie nienagannej postawy. Ubiera się skromnie, w otrzymane w spadku po bogatszych kuzynkach, klasyczne, mocno zabudowane suknie, na których wprawne oko dostrzec może ślady poprawek krawieckich. Nie da się ukryć, że jako młoda, atrakcyjna kobieta, przyciąga wzrok, nosi się jednak konserwatywnie, nigdy nie odsłaniając zbyt wiele ciała. Najczęściej spowita jest od stóp do głów w biel, która przydaje jej bladej skórze świetlistości, choć chętnie stroi się także w odcienie zieleni i błękitu. Zawsze otula ją mgiełka ciężkich perfum, których słodka, dusząca woń przywodzi na myśl palony cukier.

Lorraine Malfoy
#120
23.10.2024, 17:15  ✶  
W grupie: Lorraine, Baldwin, Eden i Eleonora – rozglądam się po ludziach

Chłodny powiew wiatru rozwiał włosy Lorraine, która odruchowo poprawiła otrzymany od Eden laur wieńczący jej skroń: zadrżała, przysunęła się więc bliżej kuzynki, dzięki czemu usłyszała, co ta wymamrotała pod nosem: podniosła na nią oczy, zdziwiona, i wtedy zobaczyła, że półprzezroczysta zapora uniemożliwiająca teleportację zniknęła.

Nie zwiastowało to nic dobrego, zwłaszcza, kiedy wspomnienie ostatnich ataków terrorystycznych było wciąż żywe: pośród gości był przecież Morpheus Longbottom, którego brat zginął z ręki Śmierciożerców na Beltane. Nic dziwnego, że część gości teleportowało się z polany. Lorraine przesunęła spojrzeniem na twarzach brygadzistów, chcąc zorientować się w powadze sytuacji: chwilę zajęło jej odszukanie wzrokiem Erika Longbottoma, który nadzorował dzisiaj pracą sił Ministerstwa. Nie dalej jak wczoraj, podczas spotkania na wieczorku hazardowym Agnes Delacour narzekał na ochronę teatru Selwynów – na to, że obiekt nie jest w najmniejszym stopniu przystosowany do współczesnych standardów magicznego bezpieczeństwa – dzisiaj to na nim skupiała się odpowiedzialność za ochronę bankietu. Ciekawe, kto zawiódł? Rozglądała się, wypatrując czegoś, co wzbudziłoby jej podejrzenia.

Zamiast odruchowo wzdrygnąć się, kiedy Baldwin z cichym świstem powietrza teleportował się tuż obok, Lorraine wyraźnie się rozluźniła. Choć plecy wciąż trzymała sztywno wyprostowane, napięcie zniknęło z jej ramion, jak gdyby ktoś zdjął z nich niewidzialny ciężar. Wbrew sobie odetchnęła z ulgą. Baldwin miał wiele dziwacznych przekonań, które w najlepszym przypadku wzbudzały konsternację czy politowanie, w najgorszym zaś – sprawiały, że przebijał sobie dłonie na pokurwiałą modłę stygmatów, tylko po to, by w artystycznej frenezji bólu wykrwawić się na środku czyjegoś salonu, pomazawszy wcześniej ściany pasyjną juchą na dowód swojej racji. Lorraine patrzyła na to ze swego rodzaju protekcjonalną pobłażliwością, boleśnie świadoma własnych paranoi. Chociaż folgowała urojeniom Baldwina – wysyłając mu listy za pośrednictwem gołębi, nie zaś sów, które wedle jego przekonań należały do ministerialnego aparatu inwigilacji – sama nie zwykła brać do głowy podobnych niedorzeczności. Dziwiła się, że nie usłyszała wcześniej żadnej tyrady na temat kopuły antyteleportacyjnej i długotrwałego wpływu zaklęć obszarowych na potencjał magiczny! Teraz jednak, kiedy zapora ochronna zniknęła, Lorraine zdawała się podzielać niepokój kuzyna.

– Jak tam wernisaż? Czy dzieło artysty spełniło oczekiwania Muzy? – zapytała delikatnie, wiedząc, jak ważna była dla Baldwina dzisiejsza wystawa: znała go tak dobrze, jak znała samą siebie – nie dbał o atencję czarodziejskiej śmietanki towarzyskiej ani o blichtr złotych wieńców – wiedziała, czego oczekiwał od dzisiejszego wieczoru i nie była to aprobata publiczności. Nie zapytała wprost. Nie byli tutaj sami, nie dała więc poznać po sobie, czy pyta o wrażenia mecenasów Muzy – czy o wrażenia Calanthe, która pozostawała przecież Muzą artysty i najważniejszą inspiracją dla jego obrazów. – Miałam właśnie nieśmiało proponować, żebyśmy obejrzały obrazy – zwróciła się do Eleonory i Eden, próbując nadać rozmowie bardziej neutralny ton: spojrzenie, jakim kuzynka obdarzyła Baldwina, w niczym nie przypominało bowiem sposobu, w jaki patrzyła na Lorraine – ale obawiam się odwołania wernisażu. Jak Ministra Magii chce zapewnić bezpieczeństwo całemu kraju, jeżeli nie potrafi zadbać o bezpieczeństwo dostojników państwowych na skromnym bankiecie? – rzuciła cicho, rozglądając się dyskretnie w poszukiwaniu Fortinbrasa Malfoya: chciała wybadać reakcję stryja, którego słowa wciąż dźwięczały jej w uszach i zareagować adekwatnie.

percepcja (II) na rozglądanie się
Rzut N 1d100 - 12
Akcja nieudana

Rzut N 1d100 - 40
Akcja nieudana




Yes, I am a master
Little love caster
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eden Lestrange (4515), Brenna Longbottom (6414), Erik Longbottom (2672), Atreus Bulstrode (5337), Bard Beedle (2515), Eugenia Jenkins (1038), Severine Crouch (722), Desmond Malfoy (1444), Oleander Crouch (2651), Lorraine Malfoy (6836), Morpheus Longbottom (2454), Isaac Bagshot (1489), Jonathan Selwyn (3317), Rita Kelly (3856), Jessie Kelly (3736), Baldwin Malfoy (4470), Enzo Remington (2776), Dearg Dur (13434), Calanthe Malfoy (942)


Strony (17): « Wstecz 1 … 10 11 12 13 14 … 17 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa