Idę od namiotu, szukać Brygadzistów
Głos zirytowanej Malfoy wytrącił na chwilę Jonathana z zadaniowego trybu, w którym się znalazł, gdy jak najszybciej próbował znaleźć Raphaelę. Selwyn zatrzymał się, zamrugał nie do końca rozumiejąc skąd o czarownicy taki wybuch, a potem posłał Lorraine szeroki uśmiech.
– Proszę o wybaczenie pani Malfoy, w życiu nie próbowałbym zaburzyć spokoju artystów w ich schronieniu, gdyby nie chodziło o ważną sprawę. Szukamy pani Avery, obawiam się, że to dość pilne – rzucił jej przepraszające i uprzejme spojrzenie, kierując potem wzrok w stronę drugiego z Malfoyów, tego co tak świetnie wygłaszał monolog, nie dając się jego spojrzeniu, ale jednak bardzo szybko uwagą Selwyna powędrowała w zupełnie inne rejony.
Nie dobrze. Naprawdę nie dobrze. Miał tylko nadzieję, że dzieciaki już się teleportowały, a nie postanowiły zachowywać się tak uparcie jak ich matka.
– Oczywiście – odpowiedział na prośbę Brenny, nie mogąc się jednak nie zachwycić tak gustownymi taśmami policyjnymi, wyglądającymi niemal jak coś co wyszło spod ręki Rosierów, a z czego można by było zrobić uchwyty to stylowych torebek. Mówiło się, że przedmioty użytku codziennego, lub w tym wypadku kryminalnego, mogły być sztuką samą w sobie i w tej chwili Jonathan z całym sercem podzielał ten sentyment. Gdyby sam Selwyn został zmieniony w taśmy policyjne, to pewnie właśnie w tak piękne. No, może jeszcze nieco ładniejsze. A potem ruszył szukać któregoś ze wspomnianych przez Longbottom Brygadzistów, aby jak najszybciej zaprowadzić go na miejsce zbrodni. Przy okazji, jeśli był w stanie, chciał rozejrzeć się pi tłumie, czy ktoś aby przypadkiem nie jest bardziej nerwowy, a jeśli Jean nawiązałby z nim kontakt wzrokowy, planował rzucić mu bardzo piorunujące spojrzenie na wypadek, gdyby to była jego wina.
Przyglądam się tłumowi, Percepcja (III)
Slaby sukces...
Sukces!