Musiał przeczytać dwa razy wiadomość od Czarnego Pana, kiedy ta nadeszła do niego tamtego dnia. Czy to faktycznie była pierwsza reprymenda od Voldemorta z ewidentnym politowaniem? Tak to rozumiał. Większość w Kromlechu przywykła bardziej do tego, że Mistrz karał za partactwo, lub nagradzał za oddanie i wysiłki. Ale polecenie, w tonie jakby to była uwaga w dzienniczku, zorganizowania dodatkowych zajęć, by zapchać czymś najwyraźniej zbyt luźny kalendarz tego dowcipnisia była co najmniej niecodzienna. Nie zdziwiło go jednak, że chodziło o Sauriela. Jeśli ktoś miał się okazać zgrywusem bez instynktu samozachowawczego, mógł obstawiać w ciemno. Bo ostatnie co mógł przypisywać Najwyższemu to poczucie humoru, przynajmniej na tyle elastyczne, by zrozumieć żarciki Rookwooda. Większość mrocznych sług padała do stóp swojemu panu, a ten śmieszny koleżka podsyłał mu swoje własne kiszonki. No kurwa Monty Pynthon, tylko że magiczny.
W żadnym wypadku nie zamierzał pouczać kumpla nad jego postępowaniem. Dobrze wiedział, że nie istnieje taka metoda wychowawcza, która byłaby skłonna wymusić na tym ancymonie bardziej "odpowiednie" zachowanie. I to w dużym uproszczeniu. Bo znali się wuchtę lat, bo dzielili wspólnych przyjaciół i nierzadko latali w jednej paczce razem ze Borginem i Atreusem. Była to raczej przyjaźń szorstka, bo Louvainowi sporo rzeczy nie podobało się w Saurielowi i kiedy o tym mówił to niespecjalnie się przy tym gryzł w język. I choć było to dawno temu, bo jeszcze w czasach Hogwartu, to lubił mu wytykać że był Krukonem, a nie jak on czy Stachu -ślizgonem. Że był młodszy i że był takim obwiesiem bez gracji. Za to umiał się bić to był jego największy atut w tamtych czasach. Dzisiaj przynajmniej umiał przyznać, że właściwie aż tak bardzo się nie różnili. Oboje kiedy słyszą od kogoś nakazy, czy zakazy, natychmiastowo czują imperatyw kategoryczny, by napluć komuś w ryło. W skrócie, chodzą własnymi ścieżkami i nic nie może na to wpłynąć.
Dlatego nie zamierzał go nawet w najmniejszym stopniu dyscyplinować, choć może powinien. Tak by przynajmniej sugerowała hierarchia w Kromlechu. Ale już był taki co próbował siłą doprowadzać do porządku swoich podwładnych. Wszyscy wiemy jak skończył. Lepiej uczyć się na cudzych błędach, niż na własnych prawda? Lepiej będzie dla wszystkich, włącznie dla Lou i Sauriela jak po prostu zajmą się czymś pożytecznym dla ogółu. Tego spod Kromlechu ogółu. Wiedział, że pan Gacek dobrze orientuje się w Nokturnowych klimatach i będzie wiedział gdzie powinni się udać, by znaleźć to co będzie potrzebne. Szkoda tylko, że Lestrange był tutaj jak zagubione dziecko i każda uliczka wyglądała tak samo jak dwie poprzednie. No zgubił się koleżka, a to nie była zbyt dobra opcja w tych rejonach.
!nokturn