• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
« Wstecz 1 2 3 Dalej »
[31.08.72] Społeczeństwo przetwórstwa i jego przyszłość

[31.08.72] Społeczeństwo przetwórstwa i jego przyszłość
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#11
24.01.2025, 15:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.01.2025, 15:23 przez Laurent Prewett.)  

Jego instynkt samozachowawczy miał na tyle samozachowania (?), że wpadł na pewną myśl. SAURIELU, to nie jest dobry pomysł! I tak ta wolna myśl, niczym wolny atom, poobijała się o jego czaszkę, poleżakowała, podzwoniła trochę syreną, pomachała znakami STOP przed jego ryjem. Wszystko super-fajnie, ale na końcu wygrywała ta najgorsza rzecz. Najgorsza i najbardziej niebezpieczna z myśl. A brzmiała ona tak: no ale co złego może się stać! No nie wiem, Sauriel - na przykład: wszystko? Taki tam drobiazg, można w końcu gdzieś nie zauważyć, że taka super istotna rzecz jak pokój (sobie samemu) na świecie to bardzo dobry produkt do odbierania. Albo jak nie to, to przynajmniej brak gniewu człowieka, który trząsł Anglią. No właśnie - Anglią! A po co miałby trząść takim Nikim jak Sauriel Rookwood? No nie wiem, nie wiem... Te dialogi prowadzone z samym sobą czasem kończyły się nawet dobrymi wnioskami. Podarowanie Czarnemu Panu ogórków nie było jednym z tych dialogów.

- Co, listu? Typie, kup to po prostu i problem z bani. - Wzruszył ramionami i wcisnął kicuki do kieszeni przedartych spodni. On sam nie zamierzał tego kupować. Nie zamierzał też kraść z tego domu tej konkretnej miseczki. Tutaj rozpoczynała się MĄDROŚĆ tej instynktu, który odnajdował magicznie te samozachowanie. Proszę bardzo - oto one! Jaki miało wymiar? Jak działało to porównanie - jakaś dupna rodzina czarodziejska kontra Lord Voldemort? Ano nie chodziło o skalę zagrożenia... chodziło o skalę produktywności, jaką trzeba się było wykazać. Nie, Sauriel na kradzieżach się nie znał. Chyba że na tych kradzieżach, które wymagały przechwycić coś w transporcie. Ale dostawanie się do jakichś dziur, żeby coś wydobyć? Ani nie był dobry w zaklęcia rozbrajające, ani nie był dobry w otwieraniu zamków czy radzeniu sobie z pułapkami. - A jak nie to po prostu zrób wywiad, kto ten szajs kupował. To jest warte kupe szmalu, lista nie będzie za długa. - Może właśnie o tym teraz Louvain myślał, ale skoro w ogóle pytał, gdzie myśloodsiewnię można zdobyć... Być może po prostu nie miał pojęcia o jej wartości i o tym, jak funkcjonowała. Nie żeby Sauriel miał jakieś wielkie - gdzieś tu się kończyła jego znajomość tematu.

Przestał się tak nonszalancko opierać o ścianę. Wyciągnął pomiętą paczkę fajek z kieszeni - i już sam miał odchodzić, żegnać się, każdy w swoją stronę, każdy do swojego życia. Jeden paniczyk na swoje salony, drugi... drugi na swoje. Bo co, bo na Ścieżkach to już SALONÓW napotkać nie można było? Ano w takim razie zaprzeczę - można! I to jeszcze jakie! Może wszystko było w innym kolorze i stylu, bo każdy mebel zajebany, ale salonik był jak się patrzy! Miał - to właśnie czas przyszły niespełniony. Bo Louvain zatrzymał się w swoim kroku, obrócił. Jeszcze jedno. Jasne, to jak z piwem. Zaczyna się od "no tylko na jednego!", a zanim się obejrzysz już pijesz dziesiątego. Zabawne, że ludzie nadal potrafili mówić, że jedno zero nic nie zmienia i nic nie zmienia.

- ... spoko. - Nie, tu nie było miejsca na zbyt wielką wylewność, kiedy dwójka samców dzieliła się swoimi UCZUCIAMI. Wdzięczność. Miły gest ze strony Lestrange. Niby takie proste: zaznaczyć, że się docenia. Nie muszą to być wcale wielkie podziękowania, ale jednak. Sauriel miał zwyczaj odbierać swoje długi, ale miał słabość do osób, które lubił. Jakoś ich... do końca rozliczać nie potrafił.

Więc byłoby spoko, nawet mogłoby się zrobić całkiem miło. Mogłoby - gdyby nie to, że ostry ból w czaszce i nosie zmusił go do zrobienia pół kroku w tył i zamknięcia oczu. Złapał się palcami za nasadę nosa i rozchylił powieki. Jasne, że tego nie uniknął - bogiem nie był. Jasnowidzenie wydawało się nawet w tych wypadkach jakimś pierdolonym szajsem, bo jakimś cudem wcale tym jasnowidzom nie szło unikanie pięści. Nie zawsze też wychodziło to Saurielowi - a zazwyczaj spodziewał się, że ludzie będą chcieli mu przyjebać. Potrząsnął głową, krzywiąc się z niezadowolenia przez krótki moment, kiedy gapił się spode łba na Louvaina. Jakby jednak z niechęcią, rezygnując ze wszelkich myśli o tym, by mu zajebać.

- Jednak zapasy. - Mruknął i wypadł do przodu, uderzając pięścią w jego wątrobę.

Rzut PO 1d100 - 18
Akcja nieudana

I nie trafił. Louvain już się ewidentnie tego spodziewał, ale to nic. Po prostu porawił drug raz - tym razem w łączenia żuchwy ze szczęką, gdzie znajdował się błędnik.

Rzut PO 1d100 - 12
Akcja nieudana


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#12
31.01.2025, 23:54  ✶  

- Listu do Twojej starej... Dorzucił szybko jakby wcześniej specjalnie nie dokończył żartu. I znowu o tej biednej babie. Nie wystarczyło, że miała takiego ancymona za syna to jeszcze się jakiś Lestrange co rusz do niej przypierdalał. Szkoda kobieciny. Jasne, że najpierw spróbuje dogadać się po ludzku jak czarodziej z czarodziejem, w końcu czym jak czym, ale galeonami to Louvain srał, więc i na to by się coś tam znalazło. Chodziło tylko o ostateczną ostateczność, jeśli nie dałoby się tej miski ogarnąć w przyzwoity, dyplomatyczny sposób ogarnąć to zawsze pozostawał klasyczny napad z wampirem przy boku.

Każde stworzenie boże miało jakąś swoją niszę. Nawet jeśli nie od urodzenia i bardziej stworzenie typu "o mój boże...", niż "boże", to prędzej czy później i tak odnajdywało odpowiednie miejsce na tej łez chujowiźnie. Szczerze powiedziawszy to Sauriel wypełniał swoją niszę w stu procentach. Mógł zostać ulicznym grajkiem na pełen etat, albo dać potężnego nura w salony jeszcze głębiej, niż Louvain i stać się jeszcze bardziej cynamonowy, niż sam cynamonek. Mógłby zamieszkać w Rumuni i straszyć stare baby z widłami, lub wskoczyć w każdy inny dowolny spopularyzowany stereotyp o wampirze. Mógł wybrać sporo innych opcji, połączyć nieprzyjemne z bezużytecznym, ale tego nie zrobił. Wybrał swoją własną ścieżkę i chyba to wychodziło mu na dobre. Jasne, że był gnojkiem od wpakowywania się w kłopoty. Jednak jak wszystko miało to swoje dobre i złe strony. Dobre bo rzucał się na pomoc Stanleyowi pomimo zagrożeń, złe bo pchał się w gips ze spaczenia Czarnemu Panu. I zapewne można byłoby tak dorzucać na obie strony po argumencie przez cały dzień i całą noc, ale po co. Sauriel jaki jest każdy widzi i takiego trzeba go kochać.

Albo napierdalać. No może i za dużo powiedziane, bo akurat nie miał jakiejś szczególnej chęci pobić się z nim. Po prostu musiał jakoś przełamać ten niezręczny moment w którym zmusił się do tak obrzydliwie paskudnego ruchu jak wdzięczność. I chyba nawet Rookwoodowi nie było jakoś wygodnie w tej pozie, bo zabrzmiał prawie tak samo nieporadnie jak Louvain dziękując mu za lojalną postawę wobec jego siostry. Victoria była idealnym pretekstem, żeby mu przyjebać jak za dobrych szkolnych lat. Już zdążył zapomnieć kocisko potrafiło z godnością przyjąć uderzenie na łeb, aż chciało się bić dalej. Chociaż dzisiaj to tylko takie delikatne czułości, bo przecież rano trzeba było wstać do roboty. Niby nadstawił się na nadchodzące ciosy, ale jednak instynkt wciąż działał i kiedy tylko zobaczył jak Sauriel składa się do ciosu, odruchowo wykonał unik. Ciężko powiedzieć, czy to jego zręczność, czy nieporadność krwinki zadecydowała, że jednak nie zgiął się w pół od jego ciosu. I chociaż na zewnątrz uśmiechał się zadziornie jak rywal do rywala, to w środku miał spocone dupsko jak czort. Nie było co się oszukiwać i Sauriel miał tę atletyczną budowę sylwetki, więc łatwo zgadnąć że jego ciosy ważyły i to raczej niemało. Dał mu nawet dwie próby dosięgnięcia go, jednak na swoje szczęście nowicjusza na Nokturnie udało się wyjść jedynie z potem na dupie. Nie zamierzał kusić losu bardziej, więc szybciutko odbił się z nogi na nogę i zwiększył dystans między nimi. Jeszcze będzie okazja, żeby się ponapierdalać bez hamulców, ale może niekoniecznie dzisiaj.

- Może następnym razem. Uśmiechnął się szyderczo i wzruszył ramionami już z bezpiecznej odległości. Może gdyby bronił honoru Loretty, tak jak bronił honoru Victorii, może miałby okazję pojedynkować się nie tylko z Nottem tamtego wieczoru, ale także jego sekundantem Erikiem. Skinął kumplowi głową na pożegnanie i pomachał palcami uniesionej w powietrzu dłoni, jakby co najmniej żegnał się z jakąś swoją kochanką. Nie było co dalej kusić losu, a on już dostał to czego potrzebował. Dostał informację i przekazał informację, dokładnie tak jak sobie to planował. Koniec miłości, majtki na dupę. I teleportował się w cholerę zanim podziarany Drakul faktycznie się na niego wkurwi.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Sauriel Rookwood (3334), Pan Losu (33), Louvain Lestrange (3965)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa