• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
« Wstecz 1 2
[Wiosna 1972] Ogniska, wino i wianki - SABAT BELTANE

[Wiosna 1972] Ogniska, wino i wianki - SABAT BELTANE
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#41
13.03.2023, 01:24  ✶  

Spektakularne zwycięstwo!!!


Duchy spodziewały się tego, że mogły przegrać, ale nie spodziewały się tego, że przegrają aż tak bardzo... Jeden z nich wolał na ciebie w ogóle nie patrzeć, drugi nerwowo poprawiał wąsa, a trzeci powiedział:
- A niech cię, pewnie oszukiwałeś, bo masz wszystkie palce...
Ten od wąsa westchnął i odparł:
- Panie Johnson, nie może pan posądzać o oszustwo każdego, kto gra lepiej od pana.
- Dobrze mu powiedziałeś, sir - dodał trzeci.
Prowadząca stoisko dziewczyna przekazała ci w nagrodę kotylion z agrafką, do przypięcia przy czarodziejskiej szacie. Na środku obszytego wstążką kawałka tektury znajdował się majowy pal.

Możesz rzucić kością opowieści.
Loverboy
Almost dead yesterday, maybe dead tomorrow, but alive, gloriously alive today.
Ciemne długie i niesfornie wywijające się włosy, gęste brwi i szeroki uśmiech. Charles to wysoki na 188 centymetrów młody mężczyzna. Nie wyróżnia się imponującą muskulaturą, ale nie jest też chuderlawy. Do życia ma tyle samo dystansu, co do siebie, więc bardzo często można usłyszeć jak się śmieje. Ciemne oczy to zwierciadła jego duszy, a te już nie tak często wyrażają pozytywne emocje. Ubiera się luźno, stawia na swetry, golfy, czasami nawet bluzy czy mugolskie (!) trampki. Przy pierwszym spotkaniu często wydaje się czarujący, momentami szarmancki. Rodzice próbowali wyuczyć go bardziej wyrafinowanego akcentu, ale Charlie do dzisiaj nie pozbył się pozostałości dewońskiego zaciągania, co uwydatnia się w momentach ekscytacji i upojenia alkoholowego.

Julien Fitzpatrick
#42
13.03.2023, 01:57  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.03.2023, 02:10 przez Julien Fitzpatrick.)  
Przebyta droga, aby dostać się na polanę była warta tego, jak ładnie udekorowany został ten teren. Charles brał udział w ustawianiu niektórych ze stołów, w końcu wciąż bolały go trochę plecy po tym jak sterta połamanych mebli upadła na jego ramionach, pośladkach i nim, tak w ogóle, gdy wyladował na Castielu, ale ostateczny efekt wprawiał go w podziw. Lampki, stragany i wysoki ogień po środku wydarzenia, sprawiały, że zaczerwienione od wieczornego powietrza policzki stawały się jeszcze bardziej czerwone z ekscytacji.
- Widzisz te stoły? To ja je ustawiałem, ja sam - odparł żartobliwie - No dobra, może nie tak sam i też nie obyło się bez komplikacji, mówiłem Ci, przygniotła nas sterta drewna. Jak podejdziemy do stolika z ciastkami i zobaczysz Norę to zrozumiesz dlaczego to się stało, przysięgam - wywrócił oczyma, ale w rozbawieniu i złapał Camerona pod ramię, aby pociągnąć go w stronę atrakcji.
- Chodź, nie mamy aż tak dużo czasu, a chce pójść na każde, ale to każde stoisko, musimy sobie coś kupić, chociaż jedną rzecz - zadecydował, unosząc jeden palec do góry. Uwielbiał festyny i stragany, sprawiały, że w jego oczach pojawiały się ogniki ekscytacji, jak u dziecka, które właśnie weszło do sklepu z zabawkami.
- Sarah musi tu gdzieś być... - zaczął szukać jej wzrokiem. Chciał wypatrzyć też Heather, ale ta zakomunikowała mu w liście, że w Beltane musi pracować, nie chciał przeszkadzać jej w obowiązkach już od pierwszych sekund po pojawieniu się na polanie.
Zamiast jednej z dwóch dziewcząt w jego oczy rzucił się, nie do końca wpasowujący się w definicje 'straganu' goblin. Charles przymrużył oczy w zaciekawieniu, a na jego twarzy wykwitł zawadiacki uśmieszek.
Pociągnął przyjaciela w stronę wielkiego koła, ale zanim nim zakręcił jego oczom ukazała się znajoma postać.
- No proszę, kogo my tu mamy, tym razem nie toniesz? - zagadnął do Lovegooda i klepnął go lekko w plecy - Co szczęśliwego wylosowałeś? - dopytał i sam podał goblinowi odpowiednią sumę, aby zakręcić kołem.

!goblin


I won't deny I've got in my mind now all the things we'd do
So I'll try to talk refined for fear that you find out how I'm imaginin' you
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#43
13.03.2023, 01:57  ✶  

Loteria fantowa


Zakręciłeś wielkim kołem, licząc na to, że nie wylosujesz żadnego szmelcu. Kiedy zatrzymało się na kolorze czerwonym, a goblin uśmiechnął się z satysfakcją, szybko zrozumiałeś, że w tej loterii nie było wygranych. Sięgając do wielkiego worka, byłeś pewny tego, że wyciągniesz z niego to, co nie sprzedało się na innych stoiskach w zeszłym roku.

Wylosowałeś: Pudełko czekoladek z nadzieniem o smaku truskawek… i amortencji. Niestety, o amortencji nie wspomniano na opakowaniu.
Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#44
13.03.2023, 02:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.03.2023, 03:09 przez Cameron Lupin.)  

Tuż za grudniowym Yule, to właśnie Beltane już od kilku dobrych lat zajmowało zaszczytne drugie miejsce w rankingu ulubionych świąt młodego Lupina. W końcu czego tu nie lubić? Czarodzieje w całym kraju celebrowali miłość i zmysłowość, a co jak co, ale to były te dwie rzeczy, których Cameron miał pod dostatkiem w życiu, biorąc pod uwagę, w jakim towarzystwie się obracał. To naturalne, iż chciał świętować zgodnie z wolą bogów i miejscowego kowenu. Miał już w życiu wystarczająco ciężko, a pewnie byłoby tylko gorzej, gdyby wylądował w niełasce Matki, co nie?

W duchu liczył, że uda im się zebrać całą trójką na sabacie, jednak fucha Heather w Ministerstwie Magii skutecznie im to utrudniła. Ruda niby miała kręcić się gdzieś tutaj, a to już dawało im pewne pole do popisu. W końcu czy ktoś mógłby ją winić, gdyby postanowiła zostawić w tyle starego piernika, z którym miała patrolować i mieć oko na potencjalnych rozrabiaków? W końcu tyle rzeczy mogło pójść nie tak na tych obchodach!

— Własnymi ręcyma? Kit mi wciskasz? — Uniósł brwi, otwierając jednocześnie usta w karykaturalnym zdziwieniu. Ścisnął mocno rękę Charliego, chcąc sprawdzić, czy od tej ciężkiej pracy wyrobił sobie większe mięśnie. — Na Merlina! Ty to się musiałeś napracować. Będę musiał ci postawić jakiegoś drinka... O ile tu mają drinki. Chłodzone piwo wystarczy?

Rozejrzał się z niemalże dziecięcym roztargnieniem po okolicy, jednak nie zdołał się nawet na chwilę zatrzymać, gdyż przyjaciel pociągnął go dalej. Słuchając jego planów na najbliższe godziny, kiwał potakująco głową.

— A czym zajmuje się w tym roku Sarah? — spytał, chcąc nakierować Charliego na odpowiedni trop. Jeśli kram dziewczyny oferował konkretną usługę lub przedmioty, to może znajdą ją kierując się przedmiotami wystawianymi przez pobliskie stoiska? W końcu, chociażby takie stragany z biżuterią raczej będą obok siebie, a nie pośród stoisk z żarciem.

Pierwszym przystankiem okazało się stoiska goblina, który prowadził loterię. Cameron zmrużył oczy. Czy był to ten sam goblin, który prowadził koło fortuny na Ostarze? Gdy Charlie zakręcił kołem, Lupin odczekał na swoją kolej i zrobił to samo.

— Huh? — mruknął pytająco, dopiero po dłuższej chwili orientując się, że słowa przyjaciela nie były skierowane do niego, a do jakiegoś obcego chłopaka. — Nowy... kolega? — Uniósł sugestywnie brew, po czym niezrażony podał rękę na powitanie Lovegoodowi. — Cameron. Cameron Lupin.


!goblin
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#45
13.03.2023, 02:29  ✶  

Loteria fantowa


Zakręciłeś wielkim kołem, licząc na to, że nie wylosujesz żadnego szmelcu. Kiedy zatrzymało się na kolorze czerwonym, a goblin uśmiechnął się z satysfakcją, szybko zrozumiałeś, że w tej loterii nie było wygranych. Sięgając do wielkiego worka, byłeś pewny tego, że wyciągniesz z niego to, co nie sprzedało się na innych stoiskach w zeszłym roku.

Wylosowałeś: Pudełko czekoladek z nadzieniem o smaku truskawek… i amortencji. Niestety, o amortencji nie wspomniano na opakowaniu.
Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#46
13.03.2023, 02:31  ✶  
Na krótko przed zbliżającym się Beltane przeniósł się do swojego domku w Dolinie Godryka z zamiarem wzięcia udziału w tym sabacie. Rozerwie się trochę i jeszcze bardziej dopieści swoją skrupulatnie pielęgnowaną rozpoznawalność. Nie teleportował się do Kniei Godryka, tylko przyleciał na swojej miotle. W przestworzach czuł się prawdziwie wolny. Gdy tak przelatywał nad Knieją Godryka, miał możliwość obserwowania tego całego terenu i czynił to z prawdziwą przyjemnością. Już teraz, z lotu ptaka wszystko wyglądało wspaniale i było już tyle ludzi. Philip chciał skorzystać z tych wszystkich atrakcji, jakie w tym roku oferował ten sabat. W końcu zaczął obniżać pułap podczas lotu i w końcu jego obute nogi dotknęły zieleniącej się ziemi w miejscu wyznaczonym do pozostawiania swoich mioteł.
Po wylądowaniu i pozostawieniu swojego Zmiatacza 6 niezwłocznie zdjął z dłoni rękawice miotlarskie, będące stałym elementem często noszonej przez niego czarno-granatowej szaty do gry w Quidditcha. Nie były mu na razie potrzebne. Miał w zwyczaju zakładać tego typu odzienie częściej, niż na czas meczów przez wzgląd na własną wygodę i praktyczność. Stawiając swoje pierwsze kroki wśród tego różnobarwnego tłumu rozpromienił się, a radosny uśmiech podkreślił dołeczki w jego policzkach.
Pierwszą atrakcją, z której zamierzał skorzystać niezwłocznie po swoim przybyciu, okazała się osławiona loteria fantowa. Przystanąwszy przy stanowisku należącego do tajemniczego goblina, blondyn odnotował obecność stojących nieopodal artystki Loretty Lestrange, swojej namiętnej ex-kochanki i jej brata-bliźniaka, Louvaina – buca w osobie byłej gwiazdy Quidditcha, którego karierę przekreśliła kontuzja i choroba genetyczna, i swojego dawnego rywala (w tym złym znaczeniu, rzecz jasna). Temu czarodziejowi przecież były obce reguły czysto sportowej rywalizacji, to, że Quidditch powinien łączyć wszystkich ludzi zamiast ich dzielić. Doskonale wiedział, że tego mężczyznę trafiły własne niespełnione ambicje. Wszystko to doprowadziło do tego, że nie byli sobie przychylni.
— Co za niespodziewane spotkanie. Witaj, Loretto. Kopę lat, Louvain — Zwrócił się do rodzeństwa, z tym swoim charakterystycznym uśmiechem, podkreślającym dołeczki w jego policzkach. Przyglądał się im z dozą pewnego zainteresowania, w większego w stosunku do Loretty. Nie było tak, że ta piękność po zakończeniu ich burzliwego romansu zapadła się dla niego pod ziemię. Nic z tych rzeczy. Nawet dotarło do niego, że się zaręczyła. Zakładał, że przez jakiś czas uda się zachowywać jakiekolwiek pozory. W oczekiwaniu na reakcję z ich strony, przekazał goblinowi pieniądze i czekał na uruchomienie loterii fantowej.

Słowa: 375

!goblin

@Loretta Lestrange @Louvain Lestrange
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#47
13.03.2023, 02:31  ✶  

Loteria fantowa


Zakręciłeś wielkim kołem, licząc na to, że nie wylosujesz żadnego szmelcu. Kiedy zatrzymało się na kolorze czerwonym, a goblin uśmiechnął się z satysfakcją, szybko zrozumiałeś, że w tej loterii nie było wygranych. Sięgając do wielkiego worka, byłeś pewny tego, że wyciągniesz z niego to, co nie sprzedało się na innych stoiskach w zeszłym roku.

Wylosowałeś: Plakat z Vasilijem Dolohovem trzymającym bukiet czerwonych róż. Co kilka sekund wróżbita mruga w twoją stronę.
King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#48
13.03.2023, 02:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.03.2023, 14:06 przez Tilly Toke.)  
Elliott Malfoy zazwyczaj nie chciał rzucać się w oczy.
Chyba, że ubrał się w nowy garnitur lub przekazywał duże kwoty na cele charytatywne.
Ostatecznie, był tylko człowiekiem, a poza tym obrzydliwie bogatym, a tacy mieli przecież tendencje do ekscentryczności.
Konna przejażdżka przez rozświetlony lampionami zagajnik miała swój urok, zwłaszcza, gdy czuł ciepło drugiej osoby na swoich plecach. Nie była to może najwygodniejsza opcja, ale lepsza od targania ciężaru Perseusa do Polany. Black był w tym momencie podwójnie poturbowany, a poza tym wjazd na koniu robił pewne wrażenie, powodował, że ludzie mieli o czym rozmawiać. Tego typu plotki Malfoyowi nie przeszkadzały, w końcu były raczej nieszkodliwe, a sprawiały, że się o nim mówiło - dbanie o swoje ego to podstawa.
Zsunął się z wierzchowca, gdy dotarli na miejsce, a pare ciekawskich spojrzeń skierowało się najpierw na białego konia, który aktualnie postanowił zacząć podgryzać gałązki i rozkwitające pączki najbliższego drzewa, a potem na zsiadającego z jego grzbietu Malfoya oraz wciąż siedzącego nań Perseusza. Blondyn pomógł przyjacielowi zejść ze zwierzęcia, podtrzymał go też, zaskakująco nie krępując się dotykiem. Byli w miejscu publicznym, a Black był po pobycie w szpitalu, w ich interakcji nie można było doszukiwać się niczego poza chęcią pomocy ze strony Elliotta.
- Mam nadzieję, że mimo iż choroba nie rozprzestrzeniła się jeszcze aż tak wysoko, to brak kamiennie twardych pośladów nie spowoduje, że będziesz ubolewał przez resztę wieczora - na siodle nie było zbyt dużo miejsca na drugą osobę, a Elliott nie lubił jeździć na oklep, gdy miał 'pod opieką' drugiego jeźdźca obejmującego go od tyłu. Musiał być przy tym bardziej czujny, a odpowiedni siad na nagim grzbiecie i wbijającym się końskim kręgosłupie, nie ułatwiłby sprawy.
Miał na sobie bardziej tradycyjne, czarodziejskie szaty, acz wciąż w nowocześniejszym stylu. W końcu moda była dla niego bardzo istotną kwestią. Z racji odbywania się sabatu na polanie, postawił na kaloszowo-jeździeckie obuwie, z bordowymi czubkami.
- Jamil - zwrócił się do jednego z przechodniów, którzy zawiesili oko na zwierzęciu chwilę dłużej - Mogłem się spodziewać, że cię tu spotkamy, eksplorujesz również tą część kultury brytyjskich czarodziejów? - uniósł lekko brwi.


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#49
13.03.2023, 03:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.03.2023, 03:20 przez Patrick Steward.)  
Patrick ściągnął gęste brwi, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. I nagle dotarło do niego, że właściwie to nie powinien ukrywać własnych myśli, że nie było sensu rozmawiać nie wiadomo o czym, kiedy obydwaj najwidoczniej pochłonięci byli jednakowo czarnymi i jednakowo niespokojnymi rozważaniami. Mogli sobie teraz gawędzić jakby nigdy nic, ale właściwie po co?
- Damy sobie radę – powiedział. Niby cicho, a jednak z jakąś mocą w głosie. A przynajmniej chciał, żeby jego słowa zabrzmiały tak, jakby niosły ze sobą jakąś moc. – On nie może wygrać.
Tak, jak nie mógł wygrać ten, któremu rodzice Patricka oddali życie. Wcześniej czy później, ale pragnienie władzy i potęgi zawsze obracało się przeciwko temu, kto ich pragnął. Pewnie można by było uprościć te rozważania do jakiegoś banału w rodzaju: dobro zawsze zwycięży zło, ale Stewardowi wydawało się raczej, że chodziło o równowagę. Sama Arabella wspomniała wczoraj o czymś podobnym. Nawet jeśli pieprzonemu Voldemortowi i bandzie jego wyznawców, udałoby się przejąć moc ognisk, to wcześniej czy później, ale zdobyta w ten sposób moc obróci się przeciwko nim.
Pokręcił głową, jednocześnie uśmiechając się półgębkiem. Uwaga o wspieraniu lokalnych biznesów była zabawna i na swój sposób odrywała go od pochłaniających jego umysł negatywnych myśli.
- Bez przesady z tym umieraniem. Mam jeszcze masę planów do zrealizowania. Takich na najbliższe pięćdziesiąt, może osiemdziesiąt lat – zauważył dużo lżejszym, niemal beztroskim tonem. – Zakładam, że u ciebie jest podobnie. A tak w ogóle, to pamiętaj jakie dzisiaj mamy święto. – Nawet jeśli ktoś z nich, miałby się pożegnać z życiem, to przecież zawsze mogli spróbować – jako duchy – opętać potem jakieś niewinne ciało i takie tam. Dzisiaj była ku temu idealna okazja. Oczywiście nie planował niczego takiego, ale szansa istniała (nikła, bo nikła, nie miał też pojęcia jak właściwie takie opętanie mogłoby zadziałać od strony ducha i co nim kierowało, ale zawsze).
Obserwował jak Erik zakręcił maszyną a potem odebrał od niego wylosowany pierścionek. Dość odruchowo założył go na palec. I nagle zaczął wydzielać z siebie delikatny, złoty blask, o którym oczywiście nie miał bladego pojęcia.
- Myślisz, że się nie nada na przyszły zaręczynowy pierścionek? – zażartował. Pokazał Mavelle swoją straganową zdobycz za sykla. – Cześć Victorio. Jak mija wam patrol? Wszystko w porządku? – zagadał, spoglądając to na jedną kobietę, to na drugą.
Na wspomnienie o wypiekach Nory, sam pociągnął nosem. Ale nie poczuł nigdzie ciasta czekoladowego. Zamiast tego, w jego nozdrza uderzył zapach chrupiących bułeczek maślanych. Takich świeżo wyjętych z pieca. Jeszcze ciepłych.
- Coś faktycznie bardzo ładnie pachnie. Moglibyśmy podejść do jej stoiska… - zaczął i urwał, gdy dostrzegł podejrzanie wyglądającego czarodzieja.
Przez chwilę właściwie nie wiedział, na co właściwie patrzy. To znaczy wiedział, widok czarodzieja – nawet ubranego w łachmany i bełkoczącego coś pod nosem, nie był aż tak niecodziennym widokiem, by Patrick nigdy wcześniej się z nim nie spotkał. Po prostu zachowanie mężczyzny, to że tak obcesowo przyjął do siebie cudze rysunki a potem jeszcze bardziej obcesowo postanowił magią ożywić jedną z postaci – wprawiło Stewarda w konsternację.
- Kurwa – syknął mało dyplomatycznie, mniej więcej w tym momencie, w którym wbiegający w tłum stwór zaczął ochlapywać bawiących się czarną mazią.
Wyciągnął różdżkę i ruszył biegiem za nim. W chwili, w której zyskał szansę na bezpieczne splecenie zaklęcia, machnął różdżką, zamierzając rozproszyć wyczarowanego, atramentowego człowieka.
wiadomość pozafabularna
Rzut N 1d100 - 40
Akcja nieudana

kasuję jeszcze 2 rzuty, ale podkreślam w narracji, że i tak były nieudane. Wszystkie były na trafienie w atramentowego stwora i rozproszenie go

Ale nie udało mu się zaklęciem trafić w atramentową postać. Znowu machnął różdżką. I znowu nic. Najwidoczniej trafienie nie było wcale takie łatwe, jak mogło się wydawać. I znowu.
- Erik, pomóż mi! - zawołał.
Lekkoduch
Wszystko jest możliwe, kiedy kłamiesz.

Theodore Lovegood
#50
13.03.2023, 08:39  ✶  
Ależ był szczęśliwy! Uścisnął dłoń goblinowi i podziękował wylewnie za nagrodę zdziwionemu oszustowi. Chwycił nieprzyzwoite przebranie, a różowe kajdanki schował do kieszeni tak, że nadal z niej trochę wystawały. Z szerokim uśmiechem na twarzy odsunął się, dając szansę kolejnym szukającym szczęścia i natrafił na Juliena z towarzyszem. Dobrze się składało, gdyż miał ochotę pochwalić się swoim trofeum.
- Julien! - przywitał się wesoło. Po tym, co zrobił dla Theodore’a, już prawdopodobnie zawsze jego twarz będzie się kojarzyła pozytywnie  - Tym razem nie. Wprost przeciwnie, los mi dziś sprzyja! Spójrz tylko, wygrałem główną nagrodę – odparł i z dumą godną zwycięscy zaprezentował im kusą spódniczkę brygadzistki, w której z racji małej ilości materiału użytego do uszycia jej, nie pokazałaby się publicznie żadna szanująca się dziewczyna. A gdyby jakaś już się odważyła, to widok nóg w czymś takim wywołałby szkody porównywalne do chaosu w trakcie przygotowywania stoisk.
- Poznałem niedawno bardzo fajną brygadzistkę. Ciekawe, czy da się przekonać do przymierzenia tego – rozmarzył się z błogim uśmiechem na ustach. Po ujrzeniu nagrody jego myśli od razu powędrowały ku Heather oraz swoim wyobrażeniom jak by się prezentowała w nieskromnym mundurze.
- Hej. Theodore Lovegood – przywitał się wesoło, a po tym, jak opuścił spódniczkę i przycisnął mundur do piersi niczym skarb, dołożył do powitania uścisk dłoni. Skoro Lupin był kolegą Juliena, to Theodore z góry założył, że też był spoko kolesiem.
- Całkiem nieźle trafiliście. Będziecie mieli szamę, jeśli zgłodniejecie – skomentował ich nagrody tuż po tym, jak wpierw podniósł brwi ze zdziwienia, że wygrali to samo. Po krótkim zastanowieniu doszedł jednak do wniosku, że nie trafili tak źle, choć jego fant bardziej mu się podobał od zwykłego pudełka czekoladek.
- Jakie macie plany na dzisiaj? Zamierzacie wyrywać panny?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Silly Cresswell (5), Alastor Moody (847), Mavelle Bones (1207), Eunice Malfoy (1023), Theon Travers (1705), Brenna Longbottom (1560), Erik Longbottom (3686), Geraldine Yaxley (1529), Elliott Malfoy (1186), Atreus Bulstrode (1274), Perseus Black (790), Orion Bulstrode (862), Nora Figg (935), Florence Bulstrode (1037), Heather Wood (1086), Loretta Lestrange (1303), Giovanni Urquart (1129), Martin Crouch (1494), Ula Brzęczyszczykiewicz (1967), Trevor Yaxley (1661), Sarah Macmillan (1144), Philip Nott (2222), Patrick Steward (2026), Julien Fitzpatrick (1385), Stella Avery (2070), Bard Beedle (681), Cameron Lupin (1811), Tilly Toke (16), Castiel Flint (553), Cynthia Flint (2075), Daisy Lockhart (1374), Fergus Ollivander (250), Samuel Carrow (3263), Salem (604), Rowena Ravenclaw (2579), Lyssa Dolohov (771), Alanna Carrow (1111), Mackenzie Greengrass (527), Victoria Lestrange (1822), Sauriel Rookwood (1663), Theodore Lovegood (1632), Danielle Longbottom (3470), Pan Losu (6681), Avelina Paxton (1563), Cathal Shafiq (1460), Ulysses Rookwood (1404), Leta Crouch (1374), Jamil Anwar (912), Vespera Rookwood (813), Stanley Andrew Borgin (1808), Ornella Borgin (479), Louvain Lestrange (1108)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (38): « Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 38 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa