• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
« Wstecz 1 2
[Wiosna 1972] Wianki, ogniska i słupy majowe - SABAT BELTANE

[Wiosna 1972] Wianki, ogniska i słupy majowe - SABAT BELTANE
Profesor G
Kilku panów w jednym ciele.
175cm. Przeciętna budowa ciała. Brązowe włosy. Piwne oczy. Zarost.

Giovanni Urquart
#241
23.03.2023, 12:07  ✶  

Wianek zrobiony przez Jo był paskudny. Kilka tulipanów związanych splotem warkoczowym. Wianuszek był cienki i łodyżkowo zielony. Dzieło pięciolatki.

Jo ze splecionymi ramionami stał pod słupem, gdy Ger wspinała się na górę. Nie krzyczał, nie kibicował. Wiedział, że jej się uda. No bo jakie to mogło być trudne? Oczywiście sam by nie spróbował, bo jednak przypałowo, gdyby spadł. Szanse na to były oczywiście bardzo niewielkie, ale wolał nie ryzykować. Jeśli by spadł to tylko wina tej herbatki od kapłanek.

No i weszła! Teraz mogli razem wykonać dziki taniec zwycięstwa.

— Ej, Ger, nie chce mi się robić tego ogniska. Nic się nie stanie jak użyjemy tych tutaj, co nie? — wskazał na ognie palące się już na Beltane. — Tylko co z jedzeniem? Chce ci się skoczyć do lasu i coś upolować? Albo nie, bo jeszcze nadziejesz się na gołych nastolatków, masakra...

Jonathan aż wzdrygnął się na myśl o przyłapaniu przypadkowej pary na dopełnianie zwyczajów Beltane. Ale gdyby ktoś mu podał pieczonego dzieciaka to by nie narzekał. Był serio głodny.

Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#242
23.03.2023, 12:23  ✶  

Może dla Jo jego wianek był paskudny, Geraldine powiedziałaby jednak, że jest uroczy.

Stanęła przed palem, gotowa do wyzwania. Miała nadzieję, że jej się uda. Chciała zademonstrować wszystkim tu obcenym, że kobiety też potrafią i są silne fizycznie. No i się zaczęło. Wskoczyła na pal, po czym zaczęła się wspinać. Nie było to aż takie łatwe, jak wydawało się jej na początku. Nie zamierzała jednak się poddawać, to tylko ją motywowało. Dawała z siebie wszystko i udało jej się dotrzeć na szczyt! Wsadziła wianek z tulipanów na pal. Może nie była najszybsza, jednak zabrakło jej tylko kilku sekund. Zeskoczyła z drewna, zobaczyła, że Jo na nią czeka.

- A nie mówiłam? - Powiedziała do niego uśmiechnięta od ucha do ucha. Pozwoliła sobie na chwilę zapomnienia, bo wypełniła ją jakaś dziwna energia i przytuliła się do przyjaciela.

- Chodźmy się napić wina, możemy też podejść do ognisk, wydaje się, że wszyscy się tu świetnie bawią. - Miała ochotę dołączyć do tłumu czarodziejów i świętować to Beltane z nimi, z Jo przy boku - w końcu był tutaj z nią.

- Polować w Beltane? Coś Ty, ja też czasem chcę mieć wolne. - Pociągnęła mężczyznę ze sobą za rękę w stronę płonących palenisk. - Dobrze mieć Cię przy sobie. - Powiedziała jeszcze do przyjaciela, bo coś ją wzięło na wyznania.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#243
23.03.2023, 12:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.03.2023, 13:54 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna prawie chciała, żeby to był ten moment, w którym Voldemort i śmierciożercy wpadną na Beltaine. Nie to, że na nich czekała i że pragnęła, by się pojawili - ale jeżeli już musieli to zrobić, byłoby doskonale, aby to była właśnie ta chwila.
Chociaż nie. To jednak nie była dobra chwila, bo obie jej ręce tkwiły w uścisku Atreusa.
- Na Rowenę, Godryka, Helgę i Salazara, otrząśnij się wreszcie... - wymamrotała, wykręcając prawą dłoń, by ją uwolnić. Pomyślała, że może jeśli zdoła sięgnąć po różdżkę czar rozpraszający zadziała. A jeśli nie to... może coś jednak było w jego herbacie? Podziękowała Bogini, że jej własna herbata okazała się normalna, bo jeśli faktycznie do napojów dodano amortencji, gdyby wypili ją oboje, urządziliby znacznie gorszą scenę niż obecnie. Gdy auror oświadczał się Brygadzistce przy stoisku z herbatą.
Chociaż to raczej nie przebijało jej wchodzenia na słup. I wielu innych rzeczy, jakie miała w zwyczaju, w rodzaju wystawiania na licytacje kolacji z członkami rodziny albo zamieniania się w wilka na środku Pokątnej.
- Dosyć tego, idziemy porozmawiać z... zaraz? Poważnie? Przegrana w karty? Połączyła was przegrana w k a r t y? - Z wrażenia aż zamarła w pół ruchu: gdy prawą dłonią próbowała sięgnąć po różdżkę, a lewą pociągnąć Atreusa ku stoisku kapłanek, by spytać, czy mogą zaradzić coś na jego stan. Najlepiej szybko.
Może dlatego tak zareagował na magię Beltaine albo cokolwiek dodano mu do herbaty: pewne rzeczy leżały już w jego charakterze? Nie zapraszał dziewczyn na randki. Grał o nie w karty albo od razu proponował spędzenie wspólnie reszty życia. Chyba że coś bardzo źle zrozumiała. Albo dalej plótł głupoty, to też było prawdopodobne przy tym, jak się zachowywał. Może po prostu poznali się podczas rozgrywki?
- Mam chociaż nadzieję, że grałeś z nią, nie jej rodzicami – parsknęła w końcu, kręcąc głową. Bo chyba nie powinno jej to dziwić. Taka przegrana to nie było chyba coś gorszego niż poślubienie osoby, którą wskazał ci ojciec.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Profesor G
Kilku panów w jednym ciele.
175cm. Przeciętna budowa ciała. Brązowe włosy. Piwne oczy. Zarost.

Giovanni Urquart
#244
23.03.2023, 13:12  ✶  

Uścisk. To było dziwne. Jo odruchowo chciał się odsunąć. Co on się będzie dawać ściskać. Ile on ma lat.

— No mówiłaś. Ale to było oczywiste, że ci się uda. Nie to co ta banda fajtłap. — Machnął ręką w bliżej niezidentyfikowanym kierunku. Że nikt mu jeszcze nie przyłożył.

— Wino? No nie wiem, na pusty żołądek to mi się nie chce. Ale wytrawne, czy słodkie? Bo słodkim bym nie pogardził, ale wytrawne mi żołądek wydrze. To znaczy no też bym mógł.

On nie da rady?

Głód dawał się Jonathanowi we znaki. Jego potrzeby energetyczne nie były zaspokojone, więc postanowił wrócić do siebie.


— Mi ciebie również — odpowiedział spokojny i radosny głos. Ger bez problemu mogła rozpoznać powrót Giovanniego. Ten mówił ciszej, składniej i z serdecznością w głosie. Uśmiechnął się, zaczesał włosy za uszy i rozejrzał się. Beltane wciąż trwało, a on był w jednym kawałku. Jak dobrze, że nie obudził się w lesie z przypadkową niewiastą. Nie, żeby Jonathan był zdolny do czegoś takiego... ale to był Jonathan. — Nie zrobił niczego głupiego, prawda?

Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#245
23.03.2023, 13:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.03.2023, 12:53 przez Nora Figg.)  

- Co prawda, to prawda, uważaj na siebie dzisiaj Erik, proszę. - Musiała mu to powiedzieć, bała się bowiem, że przyjaciela może spotkać dzisiaj coś złego. Miała takie dziwne uczucie w żołądku, że jeszcze się może coś tutaj wydarzyć, a to dopiero początek tego wieczora.

Całkiem przyjemnie gawędziło się z Erikiem i Elliotem, po chwili jednak podeszła do nich para. Perseusa znała, aż za dobrze - to jego laskę ugryzła pod postacią bobra, niestety właśnie sobie o tym przypomniała, chociaż nie chciała dać po sobie tego poznać. Poza tym był jednym z jej stałych klientów, często bywał w klubokawiarni. - Dzień dobry. - Rzuciła do nich z uśmiechem, chociaż najchętniej opuściłaby już to towarzystwo. Zbyt wiele osób pojawiło się wokół.

Wtedy po raz kolejny pojawiła się przy nich Szeptucha. Naprawdę? Ileż można. Znowu przeszedł jej po plecach zimny dreszcz, tym razem kobieta jednak się do niej nie odezwała - na całe szczęście.

Norka nie zamierzała dłużej tu zostać, robiło się późno. Powinna jeszcze złożyć stoisko, zająć się wszystkim, zobaczyć, czy Salem żyje i sobie radzi. - Na mnie już pora. - Postanowiła pożegnać się z osobami, które znajdowały się obok niej. - Bądź czujny Erik. - Szepnęła jeszcze na ucho Longbottomowi nim się oddaliła.

Postać opuszcza sesję
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#246
23.03.2023, 13:30  ✶  
- Być może. - odpowiedziała z delikatnym wzruszeniem ramion, wbijając w niego błyszczące, oczarowane najwidoczniej tradycjami jarmarku ślepia. Błogość i ciepło roznoszące się po ciele na widok mężczyzny były doznaniem na tyle dla Cynthii nowym oraz intensywnym, że nie mogła się odsunąć, chociaż czuła spojrzenie Loretty, a świat trwał we własnym tempie, wcale nie wolniej.
Gdy dłonie Lou oderwały się od jej bioder, a on sam powędrował na ratunek swojej bliźniaczce, jasnowłosa przeniosła spojrzenie na wianek oraz ognisko, dłonią dotykając swojego rozgrzanego policzka. Zaczarowali Irysy? Ściągnęła brwi, łapiąc głębszy oddech i następnie odwróciła głowę przez ramię, aby dostrzec, jak Lestrange próbuje zamachnąć się na Notta. Rozchyliła usta z niedowierzaniem na to, jak bardzo zwrócił na nich uwagę wszystkich dookoła.
Stanęła obok Loretty, przesuwając po jej sylwetce zaniepokojonym odrobinę spojrzeniem, bo reakcja brata sugerowała, że stało się coś poważnego. Błysk flesza, czarownica z biura uderzeniowego — zacisnęła palce, uśmiechając się w stronę kobiety łagodnie.
- Nie! Dziękujemy Pani za troskę, wszystko w porządku. To tylko nieporozumienie.
Nie obdarzyła żadnego z nich spojrzeniem, milknąc. Trzeba było ustalić priorytety. Korzystając z rozwijającej się rozmowy, podeszła do mężczyzny, który był właścicielem aparatu. Podniosła na niego błyszczące oczy, uśmiechając się figlarnie. No przecież musiała odzyskać ten nieszczęsny aparat.- Dobry wieczór. Ma Pan ochotę napić się ze mną wina? Moglibyśmy zagrać w grę.
Zapytała, ruchem głowy zgarniając jasne pasma włosów na plecy. Wiedziała, że mężczyźni pod wpływem alkoholu byli znacznie łatwiejsi w okiełznaniu, niż Ci trzeźwi.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#247
23.03.2023, 14:29  ✶  

Koniec końców nie wyszło tak źle. Sytuacja jednak miała szanse zakończyć się bez zbytnich ekscesów.

- Cześć, cześć - odpowiedział Danielle - Dobrze Cię widzieć - uśmiechnął się. Nie pamiętał kiedy ostatnio się widzieli, dlatego nawet się ucieszył kiedy ją zobaczył i rozpoznał. Może nawet będzie im dane wymienić kilka zdań?

Kiedy usłyszał słowa Jackie, od razu spojrzał się na swoje buty. Pantofle nie nadawały się zbytnio do jakiejkolwiek wspinaczki. Z drugiej strony, jeżeli miało to oczyścić go ze wszystkich oskarżeń, warto było spróbować i narazić się na szkody.

- Jasne. Już się robi - odparł z entuzjazmem w głosie, a następnie wziął od Jacqueline wianek - Zrobię co w mojej mocy - dodał. Co prawda nie miał pewności czy mu się to uda.

- Dzięki. Na pewno się przyda - odparł na słowa swojej znajomej i ruszył w kierunku pali. Nie zwracał zbytniej uwagi na Samuela. Z nim pewnie jeszcze będzie musiał się skonfrontować.

Stanley zawiesił swój płaszcz na jednej z gałęzi, aby ten mu nie przeszkadzał w próbie wspinaczki. Pod samym słupem, podwinął rękawy koszuli, a następnie przez kilka chwil przyglądał się innym zawodnikom. Szukał w ich wspinaczce jakiś sprawdzonych metod, które mógłby wykorzystać w swojej próbie.

Pewnym chwytem złapał się i spróbował swoich sił aby wdrapać się na samą górę. Borgin wiedział, że jego wzmożona aktywność fizyczna skończyła się wraz z opuszczeniem Hogwartu, dlatego liczył na trochę szczęścia w tej kwestii.





!wspinamsieO


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#248
23.03.2023, 14:29  ✶  

Stanley Andrew Borgin


Kiedy próbowałeś wspiąć się na słup, twoje ręce niedomagały. To było ciężkie. O wiele cięższe, niż mogłeś to sobie wyobrażać. Mężczyźni, którzy wspinali się równolegle z tobą, zdążyli już umieścić wianki na szczytach majowych pali, a ty walczyłeś z samym sobą. Resztkami sił wrzuciłeś wianek na szczyt i zjechałeś w dół. Liczne drzazgi wbiły się w twoje obdarte teraz dłonie, ale czułeś nagły przypływ euforii. Udało się! Kobiety zatańczyły wokół słupa, ogień buchnął potężniej i wtedy zobaczyłeś oczy tej, która przekazała ci wianek. Oboje poczuliście się błogo. To było szczęście - czysta miłość tryskająca z obu ciał. Chcieliście być ze sobą blisko, tak blisko, jak tylko się da. Nogi mogły ponieść was do wspólnego tańca przy paleniskach, do skosztowania wspólnie któregoś z win i wyłożenia się na trawie lub... o ile oboje byliście na tyle otwarci, do wybrania się gdzieś pomiędzy drzewa, gdzie nikt nie zobaczy, jak oddajecie się temu uniesieniu.
Widmo
Wit Beyond Measure Is Man's Greatest Treasure.
Czarownica czystej krwi; jedna z czworga legendarnych założycieli Hogwartu. Posiadaczka słynnego diademu, obdarzającego niezwykłą mądrością.

Rowena Ravenclaw
#249
23.03.2023, 18:41  ✶  

Ingerencja MG


— Cynthia —
Młodzieniec zarumienił się na widok Cynthii. Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat, był właściwie jeszcze nastolatkiem u progu dorosłości. Wysoki i smukły, z cerą gdzieniegdzie naznaczoną trądzikiem, lecz poza tym drobnym mankamentem jego urody, jego fizjonomia była całkiem przyjemna dla oka.
— G-grę? — wyjąkał zaskoczony, a zaraz potem usta wykrzywiły się w szelmowskim uśmiechu. — Jeśli chce zdobyć pani to zdjęcie, wystarczy jeden całus.
Jeśli pocałujesz młodzieńca w policzek, odzyskasz kliszę.

— Louvain, Philip & Loretta —
Siła oraz stanowczość bijące od tej niepozornie małej Brygadzistki sprawiły, że emocje zebranych zaczęły opadać. Zwłaszcza Louvain mógł poczuć, jak pod wpływem spojrzenia błękitnych oczu jego wzburzenie łagodnieje.
— No... skoro to nic takiego... To chyba można przymknąć oko na to małe nieporozumienie — oświadczyła, zdawszy sobie sprawę, że przecież nie wypada robić problemów idolom! Nie zdążyła jednak nic powiedzieć; oto dostrzegła w tłumie coś, co sprawiło, że całkowicie utraciła pewność siebie.
— Cóż... nie będę państwu przerywać... życzę miłej zabawy — bąknęła blado i zniknęła równie szybko, co się pojawiła. Dlaczego? O tym zgromadzeni mieli przekonać się za kilka chwil.

— Trevor —
Zarówno Yaxleya, jak i nowopoznaną Imogen rozpaliła gorączka pożądania. Opadła maska przyzwoitości, ustępując narastającemu w nich żarowi. Najpierw czarownica zatańczyła z  Bez zbędnych słów pociągnęła Trevora w stronę zarośli, by oddać się miłosnemu uniesieniu pod rozłożystym dębem.

Szeptucha


— Louvain, Philip, Cynthia & Loretta —
To ona była powodem, którego mała Easther straciła całą odwagę i tak szybko czmychnęła. Szeptucha wyszła zza pleców młodzieńca, z którym rozmawiała Cynthia i to do niej zwróciła się jako pierwsza.
— Niebawem czeka cię dużo pracy, bardzo trudnej i ciężkiej. Ale poprowadzi cię potężna kobieta — oświadczyła z powagą, po czym ruszyła w stronę bliźniąt i ich towarzysza. Spojrzała na Lorettę.
— Twoja ognista krew wniesie cię na wyżyny, ale nie zawsze spotkasz się z aprobatą. Trzymaj się mocno, gdy będą chcieli zepchnąć cię ze szczytu — poradziła jej. W następnej kolejności podeszła do Louvaina i studiowała jego twarz ze zmartwieniem malującym się głęboką bruzdą na jej czole.
— Wkrótce to, co utrzymywane jest przez tobą w największej tajemnicy, zostanie ci ujawnione. Ktoś bezbronny będzie potrzebował tej pomocy — powiedziała wreszcie. Ociągała się chwilę, zanim podeszła do Philipa, zupełnie tak, jakby i ją krępowała jego sława.
— Wystrzegaj się różowej papeterii — ostrzegła go dosyć krótko, a w jej oczach pojawił się błysk rozbawienia, świadczący o tym, że przyszłość nie jest aż tak straszna. A potem zostawiła ich samych.

— Alastor —
Nikt nie zwrócił uwagi na odzianą w czerń kobietę, która dołączyła do tańczących czarodziejów. A może nikt nie śmiał zwracać na niej uwagi? Faktem jest jednak, że pewnym momencie jej dłoń splotła się z dłonią Alastora, a twarz znalazła przy twarzy.
— Czarne chmury gromadzą się nad tobą i twoimi przyjaciółmi. To, co wydarzy się wkrótce, będzie zaledwie początkiem — nie mówiła głośno, lecz jej słowa docierały do uszu Moody'ego w sposób jasny i klarowny, pomimo całego zgiełku wokół nich. — Nie trać nadziei.
Obrót. Trzepot czarnych szat. I już jej nie było.

Kochani, jest to ostatni post ode mnie. Jutro pojawi się Eutierra z drugą częścią eventu - wówczas pojawi się też przestrzeń na opuszczenie tematu. Do tego czasu bawcie się, tańczcie i celebrujcie Beltane! 
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#250
23.03.2023, 18:48  ✶  
- Wiem gdzie to jest - kiwnęła głową. Nie wiedziała na jakim poziomie stała edukacja Anglików, ale coś czuła że na niezbyt imponującym, skoro dziewczyna postanowiła na wszelki wypadek uświadomić jej, gdzie ten kraj w ogóle leżał.
Jej dotyk przyjęła nieco sztywno, przez moment nawet nie śmiąc się poruszyć, wyraźnie zaskoczona tym gestem i nie spodziewając się go, po części też bojąc się, że znowu przejdzie przez nią prąd. Tak się jednak nie stało i po chwili jednak rozluźniła się, ale mimo tego - nie oddała go. Stała niczym ten słup, niezdecydowana, co właściwie powinna w tej sytuacji zrobić.
- Z tego co zrozumiałam, taka jest tradycja. - przytaknęła. - Jedna osoba plecie wianek i oddaje go innej, by ta mogła wspiąć się na jeden z tych pali. Nie sądziłam jednak, że to są aż tak... sztywne zasady. - skrzywiła się lekko. Mimo wszystko jednak czuła się nieco lepiej. Chyba faktycznie Ula miała rację i zwyczajne porozmawianie, czy to dla rozproszenia, czy to dla chociaż częściowego ulania żali, pomogło na płacz.
- Nie... nie trzeba. Z tego co widziałam, na pale wspinają się sami mężczyźni. Chyba źle byłoby widziane, gdyby zrobiła to kobieta... - zawahała się nieco, bo chyba w całym tym tłumie spoconych typów, którzy ślizgali się po słupach, chyba przewinęła się z jedna kobieca sylwetka, ale nie była pewna. Z resztą... upewniało to ją tylko w przekonaniu, że nie było to coś normalnego. - Nie zależało mi na tym, żeby ktoś ten wianek tam wrzucił, tylko... - spojrzała na swoje dzieło. Na nieco połamane gałązki, wymięte listki i wygięte płatki. Nie zależało jej na dopełnieniu czaru, ale... - Może chciałabyś go założyć? W zamian za ten, który zgubiłaś? - zapytała, może nieco nieśmiało, kiedy wyciągnęła wieniec bardziej w kierunku Uli.


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (491), Alastor Moody (1265), Mavelle Bones (1584), Eunice Malfoy (1138), Theon Travers (683), Eden Lestrange (907), Brenna Longbottom (2962), Erik Longbottom (1769), Geraldine Yaxley (620), Elliott Malfoy (2446), Atreus Bulstrode (3054), Perseus Black (2054), Nora Figg (1384), Florence Bulstrode (1914), Heather Wood (1507), William Lestrange (1114), Loretta Lestrange (794), Giovanni Urquart (619), Martin Crouch (517), Ula Brzęczyszczykiewicz (1649), Trevor Yaxley (693), Sarah Macmillan (1349), Philip Nott (1164), Patrick Steward (1391), Julien Fitzpatrick (787), Stella Avery (652), Cameron Lupin (2220), Cynthia Flint (1366), Darcy Lockhart (703), Daisy Lockhart (656), Samuel Carrow (1843), Rowena Ravenclaw (2779), Lyssa Dolohov (2325), Alanna Carrow (179), Mackenzie Greengrass (395), Victoria Lestrange (3352), Sauriel Rookwood (1998), Theodore Lovegood (1015), Danielle Longbottom (3223), Pan Losu (3143), Avelina Paxton (806), Cathal Shafiq (476), Ulysses Rookwood (561), Leta Crouch (734), Jamil Anwar (537), Vespera Rookwood (2478), Stanley Andrew Borgin (1443), Louvain Lestrange (825), Jackie Carrow (1367)


Strony (29): « Wstecz 1 … 23 24 25 26 27 … 29 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa