• Londyn
  • Świstoklik
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Strażnica
    • Kromlech
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
  • Ekipa
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka [Wiosna 1972] Wianki, ogniska i słupy majowe - SABAT BELTANE

[Wiosna 1972] Wianki, ogniska i słupy majowe - SABAT BELTANE
Czarodziejska legenda
Wit Beyond Measure Is Man's Greatest Treasure.
Czarownica czystej krwi; jedna z czworga legendarnych założycieli Hogwartu. Posiadaczka słynnego diademu, obdarzającego niezwykłą mądrością. Założyła Szkołę Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie razem z Godrykiem Gryffindorem, Helgą Hufflepuff oraz Salazarem Slytherinem.

Rowena Ravenclaw
#1
03-18-2023, 12:59 PM  (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-18-2023, 01:36 PM przez Morgana le Fay.)  

Wianki i słupy majowe



W północnej części polany, tuż za stoiskami, rozstawiono kilkanaście słupów majowych; to właśnie w ich kierunku udała się większość czarodziejów i czarownic, kiedy słoneczna tarcza zaczęła opadać ku horyzontowi. Pierwsze kilka słupów zostało przystrojone kwiecistymi girlandami oraz wstęgami - pod nimi w liliowym świetle zmierzchu tańczyła młodzież. W dłoniach trzymali przymocowane do szczytu belek szarfy, przetykając je między sobą, a na ich spąsowiałych twarzach gościł uśmiech. Przygrywały im zaczarowane instrumenty - dudy, harfa, skrzypce, bodhrán, buzuki oraz harmonijki i gwizdki.
Jednak to nie zabawy stojącego na progu dorosłości pokolenia przyciągnęły rzeszę gapiów, a to, co miało nastąpić wkrótce.  Ogniska bowiem buchały coraz większym ogniem, a unoszące się nad nimi opary sprawiały, że czarodzieje coraz mniej zainteresowani byli stoiskami, za to coraz bardziej wbitymi w ziemię filarami. Z wolna zaczynali poruszać się w wygrywany rytm, wpadając w charakterystyczny dla sabatów trans.
Zaczynało się prawdziwe Beltane.

Wianki, kwiaty i ich symbolika


Tradycją jest, że w Beltane panny wykonywały wieńce, które następnie wręczały swoim oblubieńcom, aby ci umieścili je na słupach majowych. Wierzy się, że prędkie zawieszenie wiązanki przynieść ma szczęście w miłości, a mężczyzna, który to uczyni, stanie się mężem czarownicy, od której otrzymał kwiecisty splot.

Ustawiono więc trzy stoły, na których znalazły się wypełnione wodą wiadra. W nich zaś umieszczono kwiaty - część z nich zebrano na łąkach okalających Dolinę Godryka, znamienita większość pochodziła jednak z prywatnych szklarń darczyńców, a konkretniej ze szklarni Mirabelli Abbott, która teraz otoczona równie sędziwymi damami rozprawiała nad tegorocznymi wydarzeniami. Młode czarownice natomiast skupiły się wokół stołów, zaplatając wieńce dla swych ukochanych.

Znaczenie dostępnych kwiatów


Fiołki — wierność
Konwalie — ufność
Gipsówka — niewinność
Irysy — pasja
Hiacynty — zazdrość
Hibiskus — pożądanie
Róże — miłość
Lilie — czystość
Stokrotki — łagodność
Orchidee — przywiązanie
Frezje — przyjaźń
Niezapominajki — silne uczucia
Tulipany — nadzieja
Pelargonie — rozczarowanie

Możecie je dowolnie łączyć. Mężczyźni również mogą pleść swoje wianki, lecz należy zaznaczyć, że takie zachowanie może spotkać się z ostracyzmem, zwłaszcza ze strony starszego pokolenia. Utarło się bowiem, że wieńce są domeną panien na wydaniu. Zabawa z wiankami nie jest jednak zarezerwowana dla oficjalnych par - po polanie krążyli mężczyźni poszukujący samotnych czarownic. Aby stworzyć wianek, należy wykonać rzut na rzemiosło, używając komendy [roll=ocena z rzemiosła]. Macie trzy próby na jeden post. Jeśli po sześciu rzutach (dwóch postach) nie uda wam się zrobić wianka, podejdą do was NPC, którzy pomogą z wiązanką.

Wspinaczka na słupy


Podczas gdy panny ostrożnie dobierały kwiaty do swych wieńców, panowie rozgrzewali ręce przed wspinaczką na słupy. Nie chodziło bowiem tylko o zarzucenie wiązanki na górę, a o udowodnienie kompanom swej siły, szybkości i przede wszystkim o zaimponowaniu swej damie serca.

W zawodach mogą brać również udział żeńskie postacie, ale podobnie jak w przypadku postaci męskich plącących wianki muszą liczyć się z dezaprobatą części biesiadujących czarodziejów.

Podczas wspinaczki będziecie konkurować z NPC. Aby wspiąć się na słup, należy użyć komendy !wspinamsie wraz z poziomem aktywności fizycznej: !wspinamsieT, !wspinamsieO, !wspinamsieN, !wspinamsieZ, !wspinamsiePO.

Pary


Po zapleceniu wianka prosimy o adnotację na dole posta, czy postać czeka na postać innego gracza. Jeśli nie, pojawi się NPC, który zajmie się samotną postacią. O podobną adnotację prosimy również postacie, które chcą brać udział we wspinaczce na słupy, a nie mają od kogo otrzymać wianka.

Aktywności


W aktywnościach można brać udział więcej niż jedną postacią, ale nie można wspinać się na słup ze swoim wiankiem, albo wiankiem zrobionym przez multikonto.

Prosimy o posty na maksymalnie 250 słów. Mistrz Gry nie będzie reagował na dłuższe odpisy. Przypominamy także o możliwości tworzenia prywatnych wątków związanych z Beltane.

Niniejsza część eventu potrwa do 23 marca.
Wichrzycielska artystka
T'as su me cueillir
Dans tes bras pour me guérir
Stukot obcasów zwiastuje jej chuderlawą, drobną posturę, którą skrzętnie ukrywa pod pstrokatymi, szerokimi koszulami, szerokimi nogawkami spodni i kapeluszami z okrutnie wielkim rondem. Blada, o twarzy pokrytej pajęczynką piegów, oczach roziskrzenie piwnych, ustach surowo wykrojonych. Na jej obliczu często pełznie uśmiech, ukazujący nieidealne zęby, o skrzywionych kłach – jest w niej jednak coś rozbrajająco szczerego. Aura czerwona, intensywna, niejednokrotnie przytłaczająca.

Loretta Lestrange
#2
03-18-2023, 01:32 PM  (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-18-2023, 03:52 PM przez Loretta Lestrange.)  

Ognista kula zwolna lizała promykami nieprzejednanego słońca padół ziemski, chowając się powoli za upstrzonym listowiem horyzontem; pomarańcze i czerwienie rozlewały się na niebie, ustępując tronu wczesnemu wieczorowi, który już niebawem miał się rozlać czernią po podszyciu, wyszyć mglistą akwarelę oczkami gwiazd. Polana, tętniąca życiem i zielenią, skłaniała ku szampańskiej zabawie – ona jednak zwróciła tylko ciemne, sarnie oczy ku płonącym stosom, iskrzącym się gargantuiczną masą na paleniskach. Na chwilę utknęła w tej malignie bezkresu, obserwując jak pojedyncze, rozżarzone węgielki umykają ku górze, aby po chwili opaść na trawę, już bez czerwieniejącej powłoki.

Rozejrzała się, wzrokiem usiłując dojrzeć bliźniaka, ten jednak pozostawał spowity mgłą, a jego obecność zapewne czarowała inne panny, które Loretta najpewniej z ogromem angażu pozbawiłaby głów. Otrząsnęła się lekko, wyzbywając z myśli zawierające się w tym sorcie, a proscenium myśli momentalnie opustoszało; wiatr potargał jej włosy nieomal bardziej, niż na ogół, tworząc kontrolowany chaos. Po chwili ciemną barwę wzroku skierowała ku swojej blondwłosej towarzyszce – Cynthii.

Ciągnąc ją po ramię, zaprowadziła siłą nieomal do stanowiska z kwiatami, z których należało upleść wianek; zabobony dotyczące tego zwyczaju wyjątkowo mocno uderzały w jej serce – a w zasadzie w to, co po nim pozostało, poza rdzawym śladem w klatce żeber.

– Och, wianki – zagaiła, w dłoń ujmując jedną spośród ułożonych łodyg.

Wśród jej myśli zasklepiły się dwie – Philip Nott i gorzkie rozczarowanie. Agresywnym ruchem wręcz, wzięła masę pelargonii, niezapominajek i hibiskusa. Nie przewidywała, iż będzie jej dane wręczyć mu swoje dzieło, a przecież w sztukach plastycznych była biegła, prędko jednak zajęła się zaplataniem wianka.

– O kim myślisz teraz? W kontekście wianków, rzecz jasna – spytała niewinnie, wzrok unosząc na Cynthię.


Rzut PO 1d100 - 79
Sukces!


[czekam na postać gracza!]
Miotlara
Jasne włosy, niezbyt wysoki wzrost, szczupła, wysportowana sylwetka. Mówi niezbyt głośno, rzadko patrzy komuś w oczy, a w tłumie nie mówi za wiele.

Mackenzie Greengrass
#3
03-18-2023, 01:40 PM  (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-18-2023, 01:41 PM przez Mackenzie Greengrass.)  
Mackenzie nie była dobra, jeśli szło o takie rzeczy jak plecenie wianków. Właściwie z pewną zazdrością spoglądała na mężczyzn, którzy wspinali się na pale – była więcej niż pewna, że z tym poradziłaby sobie doskonale. To naprawdę było niesprawiedliwe, że nie mogli się zamienić.
Nie miała nikogo, kogo mogłaby prosić o to, by zaniósł wianek, podeszła jednak po rośliny do Abottówny. Głównie dlatego, że po prosu je… lubiła. Wiosenne kwiaty ciągnęły ją i jeśli mogła zabrać je za darmo (wciąż nie przywykła do tego, że mogłaby wykupić pół szklarni Sproutów, gdyby naszła ją taka ochota), to dlaczego miałaby nie spróbować… (Choć pewnie, gdyby nie to, że zabraniano wchodzić na pale z własnymi wiankami, a ktoś gdyby wzięła wianek innej dziewczyny, zaraz dorobiłby do tego historię, prawie na pewno by spróbowała tego. ) Mogła zawsze po prostu zachować go dla siebie.
Mackenzie podeszła do stołu. Zapomniała zdjąć pierścionek, kupiony u Viorici, i wokół jej głowy wciąż fruwały błękitne motyle. Przesunęła wzrokiem po kwiatach, myśląc o ich znaczeniu… w końcu uśmiechnęła się krzywo, sięgając po to, które, była niemal pewna, będą najmniej popularne, choć były przecież piękne.
Pelargonie.
Dłonie Mackenzie, tak zręczne, gdy szło o chwytanie kafla albo pielenie, i tak niezręczne, kiedy przychodziło do takich prac – zaczęły walkę z wiankiem.
Rzut T 1d100 - 26
Akcja nieudana

Rzut T 1d100 - 6
Akcja nieudana

Rzut T 1d100 - 36
Akcja nieudana
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#4
03-18-2023, 01:44 PM  (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-18-2023, 01:56 PM przez Mavelle Bones.)  
- Rozumiem – skwitowała, nie ciągnąc już dalej tematu Rookwooda. Uniosła brwi, widząc, co Victoria wylosowała. Cóż, jej własne czekoladki – których jeść teraz nie zamierzała – wyglądały na o wiele lepszą opcję… - Powiedzmy, że to jest całkiem w duchu Beltane, jeśli rozumiesz, co mam na myśli – zauważyła lekko rozbawionym tonem.
  W każdym razie, nie było co dłużej tkwić przy goblinie – porządek sam się nie upilnuje. Kobiety poszły w dalszą trasę, uważnie kontrolując, co się działo, gotowe do podjęcia interwencji.
  Aż nadszedł zmierzch i miały chwilę na złapanie oddechu – inna para przejęła ich obowiązki. Co nie znaczyło, że Bones odpuściła całkiem pilnowanie, gdy kręciła się obok stołów z kwiatami.
  - Och, jak to wszystko pięknie pachnie – westchnęła cicho, niemalże bezwiednie sięgając po fiołki. Zaciągnęła się nimi, po czym ostatecznie odłożyła i sięgnęła po inne kwiatki; fiołki były na tyle drobne, że co najwyżej mogła je wpleść później, nie zaś zaczynać od nich – Skusisz się? – zagadnęła Lestrange, wskazując na morze kolorów. Możliwe, że to były ostatnie chwile spokoju, a dobrze dać odpocząć umysłowi choć przez moment.
  Orchidee, frezje, odrobina tulipanów – te kwiaty dominowały w okręgu, jaki powstawał spod dłoni brygadzistki. Ale dało się też dostrzec odrobinę fiołków właśnie, jak również stokrotek. Odrobinę.

199/1354

Rzut O 1d100 - 97
Sukces!



[czekam na postać gracza]
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, ognisto rude, sięgają jej do ramion. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#5
03-18-2023, 01:52 PM  (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-18-2023, 09:50 PM przez Heather Wood.)  

Heather Wood młoda brygadzistka, która niestety podczas dzisiejszego Beltane musiała pracować nie mogła się oprzeć temu, żeby nie skorzystać z okazji i zapleść wianka. Było kilka osób, którym chętnie by go wręczyła, w końcu kilka osób naprawdę wiele dla niej znaczyło, trudno by było jej wybrać jedną najważniejszą. Była młoda, bardzo szybko się przywiązywała do ludzi.

Skierowała się do stoiska pani Abbott. Trzy stoły, pełne kolorowych kwiatów zrobiły na niej ogromne wrażenie. Były piękne - tyle, że panna Wood nie specjalnie znała się na kwiatach. W niczym jej to jednak nie przeszkadzało. Wzięła do ręki te, które jej się najbardziej spodobały: lilie, tulipany i irysy.

Usiadła sobie na ziemi. Była skupiona, chciała coś z nich upleść, jednak nigdy jakoś specjalnie jej to nie wychodziło, może dzisiaj będzie miała trochę więcej szczęścia? Ten dzień w końcu minął jej całkiem dobrze, udało jej się powstrzymać niebezpieczeństwo w postaci czkawki i to w towarzystwie szanowanego aurora! Powinna sobie poradzić i z kwiatkami.

Nie zwracała uwagi na otaczających ją ludzi. Była skupiona na swoim zadaniu, zaangażowana, kilka razy wymsknęło jej się przy tym siarczyste JAPIERDOLE KURWA MAĆ, ale liczyła, że i tak jej się uda.

Rzut O 1d100 - 84
Sukces!

Rzut O 1d100 - 53
Slaby sukces...

Rzut O 1d100 - 88
Sukces!


[czekam na gracza]
Pionek, chroniący figury
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe włosy, ścięte tuż nad ramionami, często rozczochrane. Duże oczy w piwnej barwie. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 178 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. W tłumie łatwo może zniknąć.

Brenna Longbottom
#6
03-18-2023, 01:54 PM  (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-18-2023, 02:45 PM przez Brenna Longbottom.)  
Wilkołak został spacyfikowany, goblin zatrzymany, a gdzieś po drodze trzy nieco nazbyt podpite osoby Brenna stanowczo poinstruowała, że natychmiast mają wracać do domu. Potem kręciła się po prostu przy ognisku, z każdą kolejną chwilą, w miarę jak niebo ciemniało, coraz bardziej niespokojna.
Dlaczego, do licha, na Beltaine musiało przyjść aż tylu ludzi.
W pewnym momencie poszła tam, gdzie był największy tłum – cichy głosik w jej głowie podpowiadał, że to dobry moment i dobre miejsce na zrobienie zamieszania - i skąd mogła obserwować ogniska. I tak stanie zbyt blisko nie wchodziło w grę, w końcu zaczynano tam tańczyć.
- Jestem prawie pewna, że dałbyś sobie z tym radę lepiej ode mnie. Szkoda, że pewnie wtedy wszyscy obecni spróbowali cię zamordować wzrokiem – powiedziała do Bulstroda z pewnym zamyśleniem nim podeszła do stołu. – Kiedyś na zielarstwie profesor uczyła nas zaplatać wianki. Spędziłam tę lekcję biegając wokół błoni i znosząc innym kwiaty – stwierdziła, może serio, może tylko żartem.
Tulipany pochwyciła z blatu trochę po to, by zająć ręce, trochę, bo kojarzyła mgliście, że symbolizowały nadzieję. W tej chwili Brenna, niby uśmiechnięta, ale w rzeczywistości pochmurna niby chmura gradowa, bardzo potrzebowała nadziei. Poza tym w głębi ducha czuła odrobinę wyrzutów sumienia, że zaciągnęła Atreusa na patrolu na najbardziej niebezpieczne miejsce i wciąż zastanawiała się, czy nie powinna przypadkiem jeszcze raz odpalić pewnej świeczki. Nie była wprawna w takich pracach, w dodatku chyba bardziej skupiała się na okolicy niż samym wianku…
Rzut T 1d100 - 89
Sukces!

Rzut T 1d100 - 52
Slaby sukces...

Rzut T 1d100 - 51
Slaby sukces...

[czekam na postać gracza]


Nie masz z kim pisać sesji? Zapraszam na pw. Na pewno coś wymyślimy. ;)

Coś mi właśnie nie pasowało. Brenna ma charakter, jakby wpadła do kociołka z endorfinami. By Theseus Fletcher.
species decipit
Primadonna girl, yeah
All I ever wanted was the world
I can't help that I need it all


Lyssa Mulciber
#7
03-18-2023, 02:12 PM  (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-18-2023, 03:21 PM przez Lyssa Mulciber.)  
Ciężko było jej ocenić, czy w pleceniu wianków mogła być dobra. O tyle o ile misterne splatanie łodyżek wydawało jej się zadaniem wręcz terapeutycznym, o tyle już dawna nie miała okazji zwyczajnie usiąść i oddać mu się w całości. Ostatnio robiła to chyba w pierwszych latach szkoły.
Nie znaczyło to jednak, że nie zamierzała spróbować. Uznała zwyczajnie, że będzie jej to sposób na odwdzięczenie się aurorowi za zakończenie jej kurzej niedoli. Oprócz niego, zamierzała też upleść wianek zarówno dla ojca, jak i dla jego asystenta. Chociaż nie była pewna, czy to ostatnie było najwłaściwszym pomysłem.
Zabrała się jednak do plecenia, przysiadając przy jednym ze stołów i sięgając do rozstawionych wiader z kwiatami. Zaplatała głównie niezapominajki, chcąc zwyczajnie, by o niej tak szybko nie zapomniano, przetykając je jednak od czasu do czasu konwaliami. Wątpiła jednak, by odbiorca jej kwietnej korony jakkolwiek miał analizować jej znaczenie, czy też się nim przejmować. Ani na takiego nie wyglądał, ani też nie sprawiał wrażenia, jakby tylko dla niej miał być dziesiejszym celem. I na tę myśl Lyssa poczuła delikatne, łatwe do przeoczenia uczucie zazdrości.

Rzut O 1d100 - 22
Akcja nieudana

Rzut O 1d100 - 75
Sukces!

Rzut O 1d100 - 20
Akcja nieudana


[czekam na postać gracza]
walking disaster
don't confuse my kindness for weakness
Mierząca trochę poniżej 160 cm, o okrągłej buzi i dużych, ciemnoniebieskich oczach, w których dostać można promienne, radosne iskierki. Jej włosy sięgają za ramiona, są lekko kręcone o ładnym, ciemnobrązowym odcieniu - najczęściej spina je w taki sposób, by nie przeszkadzały jej w pracy, choć zdarza się ( i to nie rzadko), by były starannie ułożone. Ubiera się raczej schudnie, w stonowane barwy, nie wyróżniając się w tej kwestii od reszty społeczeństwa czarodziejów. Mówi z silnym, charakterystycznym, brytyjskim akcentem. Jej uśmiech jest szeroki, a śmiech głośny i często zaraźliwy; ponadto cechuje ją bogata mimika i gestykulacja. Pachnie malinami i piwoniami, jednak jest to bardzo subtelny i delikatny zapach.

Danielle Longbottom
#8
03-18-2023, 02:19 PM  
Nie zwróciła uwagi, że atmosfera zgęstniała. Nie dostrzegła ani groźnych spojrzeń, jakie Ulysses posyłał Carrowowi, ani chłodniejszego tonu głosu Sama, który pozbawiony był energii i radości, jakimi przepełniony był chwilę wcześniej. Cała jej uwaga skupiła się na tym, co działo się kawałek dalej od straganów - postawienie ogromnych palów oznaczało rozpoczęcie drugiej części celebrowania sabatu. Ruszyła więc w stronę stołów z kwiatami, po drodze odwracając się w stronę Rookwooda oraz Sama i z uśmiechem na twarzy teatralnie wzruszyła ramionami, co mogło oznaczać tylko - przepraszam towarzysze, ale mam coś do zrobienia.
Jej zdolności artystyczne leżały pod stołem i płakały rzewnymi łzami. Dłonie Danielle przeznaczone były do tamowania krwawienia, warzenia eliksirów i zakładania uzdrowicielskich opatrunków, a nie do układania kwiatków. To nie odebrało jej chęci do stworzenia wianka, wszak nie był to konkurs na najpiękniejszą kompozycję kwiatową i przede wszystkim liczyła się symbolika. A co do symboliki...
Sięgnęła po przede wszystkim po tulipany oraz konwalie. Dodała do kompozycji odrobinę gipsówki oraz jasne lilie.

Rzut T 1d100 - 41
Akcja nieudana

Rzut T 1d100 - 80
Sukces!

Rzut T 1d100 - 21
Akcja nieudana


[czekam na postać gracza]
Cień Swojego Ojca
Prawdziwa nienawiść to dar, którego człowiek uczy się latami.
Patrząc na niego z daleka widzisz schludnego, nienagannie ubranego mężczyznę. Mierzy około 180 cm wzrostu. Jest szczupły. Nieszczególnie umięśniony. Ma ciemne włosy i jasne, niebieskie oczy. Z bliska okazuje się, że natura obdarzyła go wydatnym nosem i często zaciska usta w cienką linię. Rzadko się uśmiecha. Nie żartuje. Jest spięty. Ma pedantyczne ruchy. Aż do bólu opanowany i kontrolujący.

Ulysses Rookwood
#9
03-18-2023, 03:11 PM  
Ulysses zmarszczył czoło. I jak zazwyczaj ciężko było mu zrozumieć, dlaczego właściwie ktoś żywił wobec niego urazę, tak w tym momencie, nie miał z tym szczególnych problemów. Wbił twarde, nieprzyjemne spojrzenie w Sama. Nie cierpiał wymuszonego dotyku a teraz musiał uścisnąć mu dłoń, żeby nie wyjść na nieuprzejmego, choć właściwie zachowywał się nieuprzejmie.
Ale jak zmusił się, by go dotknąć, tak nie wyrzucił już z siebie dalszej, grzecznościowej formułki. I to nie tak, że nie było mu miło poznać Carrowa. W innym miejscu i innym czasie, pewnie nawet próbowałby zrobić na nim lepsze wrażenie, ale nie dzisiaj, nie między kawalkadą dźwięków, zapachów, kolorów. I nie w momencie, w którym skupiał się tylko na tym, by jakoś przekonać Danielle do wyniesienia się stąd jak najdalej mogła. Choćby i z Samem.
Ogarnięty nieprzyjemnymi myślami obserwował ją, jak odbiegała by spleść wianek. Temat Alanny sam urwał, choć mógł powiedzieć przecież, że pracował razem z nią.
- Macie zamiar zostać tu do samego końca? – zapytał obojętnie Carrowa.
No dalej, powiedz, że zabierasz ją zaraz daleko stąd i nie będzie sprawy, poprosił w myślach.
walking disaster
don't confuse my kindness for weakness
Mierząca trochę poniżej 160 cm, o okrągłej buzi i dużych, ciemnoniebieskich oczach, w których dostać można promienne, radosne iskierki. Jej włosy sięgają za ramiona, są lekko kręcone o ładnym, ciemnobrązowym odcieniu - najczęściej spina je w taki sposób, by nie przeszkadzały jej w pracy, choć zdarza się ( i to nie rzadko), by były starannie ułożone. Ubiera się raczej schudnie, w stonowane barwy, nie wyróżniając się w tej kwestii od reszty społeczeństwa czarodziejów. Mówi z silnym, charakterystycznym, brytyjskim akcentem. Jej uśmiech jest szeroki, a śmiech głośny i często zaraźliwy; ponadto cechuje ją bogata mimika i gestykulacja. Pachnie malinami i piwoniami, jednak jest to bardzo subtelny i delikatny zapach.

Danielle Longbottom
#10
03-18-2023, 03:19 PM  
Poszło lepiej, niż zakładała. Kiedy zorientowała się, że wszystkie kwiaty w miarę siedzą na swoim miejscu, a wianek nie rozpada się dotknięciu, była zaskoczona. Bardzo zaskoczona. Rozejrzała się dookoła z nagłą potrzebą podzielenia się z kimś swoim sukcesem.
- Brenna, Brenna, widziałaś?!- krzyknęła nieco zbyt głośno do kuzynki, którą również dostrzegła przy kwiatach i podniosła wianek, by pomachać nim w jej kierunku. Roześmiała się beztrosko, jakby nie liczyło się nic, poza tym, co właśnie udało jej się osiągnąć. Jako jedna z pierwszych odeszła od stołu, by podejść do Samuela i z założonymi do tyłu rękoma stanąć na wprost przed nim. Uśmiech nie znikał z jej twarzy, a wesołe iskierki pobłyskiwały w oczach.
- Mówiłam, że przynosisz szczęście. W tamtym roku i jeszcze poprzednim, mój wianek rozpadł się, gdy tylko wzięłam go do rąk. - oznajmiła, wyciągając w jego kierunku dłoń z zaplecionym wiankiem. Zerknęła na Ulyssesa i posłała mu krótki, acz szczery uśmiech. Dopiero teraz zorientowała się, że garnitur nie jest strojem, który sprzyja aktywnościom takim, jak łażenie po palach. Może wcale nie zamierzał brać w tym udziału? Biedne młode czarownice, które lada moment zamierzały ustawić się w kolejce z nadzieją, że to po ich wianek sięgnie Rookwood.

[czekam na postać gracza]
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: Alastor Moody, Cynthia Flint, Jamil Anwar, 1 niewidocznych użytkowników, 1 gości


Strony (13): 1 2 3 4 5 … 13 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Tryb normalny
Tryb drzewa