Jej plan niestety się nie udał. Wszystko rozjaśniła Sara, która powiedziała, że śluby są w nocy. Będą musieli zaczekać, zająć się czymś użytecznym do tego czasu, a pomysłów miała wiele. - Chyba zostaliśmy zmuszeni do tego, żeby najpierw pójść na polankę. - Powiedziała do Jo jakby jej się to wcale nie podobało...
Pojawiło się wokół nich dużo młodzieży, Yaxley nieco się gubiła, za dużo osób mówiło jednocześnie. Złapała mocniej ramię Jo. Najlepiej by było, jakby się stąd faktycznie zmyli w to ustronne miejsce.
Wtedy jeden z młodszych czarodziejów odezwał się do niej. Przeniosła swoje spojrzenie na Camerona. Przyglądała mu się uważnie, jednak nie mogła sobie przypomnieć tej twarzy. Ostara, Thes, to było dawno, bardzo dawno. Miała wrażenie, że bardzo dużo się wydarzyło od tego czasu.
Uśmiechnęła się, kiedy Cameron wspomniał o tym, że ma ładne włosy i całą resztę, miała nadzieję, że Jo to usłyszy i doceni, jakie szczęście mu się trafiło. Wzięła od Camerona czekoladkę i ją ugryzła. Swój wzrok wbiła ponownie w Jo, nadal był nieprzytomny. - To jak, idziemy na tę polankę? - Nie czekała nawet na odpowiedź, tylko pociągnęła go za ramię w kierunku tej ścieżki, o której chwilę wcześniej opowiadała Sara.