Zgrywanie twardziela nie miało żadnego logicznego sensu. Kiedy udajesz, że jest dobrze, to nikt nie może ci pomóc. Chyba że nie bardzo chciał pomóc ktokolwiek. Wtrącanie innych w swoje życie było właśnie takie - prezentowanie im ciemności, która otwierała swoje ramiona i zapraszała do przytulaska. Tak, nie miał samego siebie za dobrą osobę. To był fakt. Było bardzo, bardzo dużo przyjemności, satysfakcji w tym, kiedy czyjeś życie położone było w twoich rękach. Upodabniał się do ojca? Jak najbardziej. Może kiedyś będzie taki jak on, a może nigdy nie dotrze do tego punktu. Na pewno z biegiem lat nie było lepiej. Potem były chwile takie jak te, w których użalał się nad samym sobą i nad tym, jakie przejebane było to życie i jaki to nie był biedny, jakby rzeczywiście miał do tego prawo. Morderca. Osoba, która odebrała tyle żyć, winnych i niewinnych, powinna dostać to, na co zasłużyła - ból, cierpienie i żal za swoje grzechy. Czasem nadal go to łapało. Melancholijne wspomnienie sumienia, które bezemocjonalnym głosem mówiło w jego głowie, że jest zły, bo robi złe rzeczy. Tylko co komu po tym głosie, kiedy emocje milczały?
Tymczasem patrzył na twarz anioła. Zaniepokojonego, nachylającego się nad nim anioła. Pytającego, czy mu nie pomóc. Aurorkę, która swoimi czynami niosła pomoc ludziom. Którą ludzie mieli za wyniosłą, z kijem w dupsku biurokratkę, a tymczasem... prawda była zupełnie inna. Oboje ukrywali się za swoimi fasadami z tą różnicą, że ona swojej nie tworzyła celowo. Nawet była zdziwiona, że ludzie wokół ją tak odbierali. I szkoda mu było, och jak bardzo szkoda. I cieszył się, że ktoś taki przed nim się pojawił, pochylił nad taką mizerną istotą, jaką był. I żałował, że nie odpychał jej mocniej. I dziękował, że tu była. Skoro mieli być ze sobą złączeni to czemu miałby dalej z tym walczyć zamiast cieszyć się tymi okruchami dobroci, które bezbożnie mógł zagarnąć w swoje dłonie?
- Heh... nie wiem. Zawsze tak było. - Miał słaby głos, bo gardło ściśnięte bólem. Słuchał jej. Dom kupiony... tak po prostu. W razie czego, bo... chciałby mieć swój dom. Mieszkać z dala od tamtego miejsca. Wynieść się na drugi koniec świata, zerwać kontakt z rodziną. Zapomnieć. Kupić sobie mieszkanie albo i 10. Chciałby. I nie mógł. - Masz coś... przeciwbólowego? W dużych ilościach? - Nawet jak odetniesz wampirowi rękę to odrośnie. Niestety nie zmieniało to wcale progu bólu. Klątwa zapomniała tego dodać w gratisie. Złapał poduszkę i zawinął wokół niej ręce, wciskając w nią twarz. - Dzięki. - Wymruczał. - Jak to dobrze, że mnie znalazłaś...
don't worry
don't cry
drink vodka
& fly