W sumie nie do końca wiedział, jak to się stało.
W jednej chwili siedzieli w Warowni, a on tłumaczył Anthony'emu że wyglądałby mniej, jak smutna wiktoriańska sierota (ale zapewnił przy tym, że i tak wyglądał dobrze) gdyby czytał więcej Agathy Christie i pytał Morpheusa czy i dla niego za duża ilość tiulu powinna zostać uprzejmie wytknięta, a w drugiej ktoś, no dobrze on, zaproponował, aby przeszli się po obrzeżach Kniei. A potem znaleźli tę śmieszną jamo-jaskinię, w której w środku były chyba jakieś napisy, a która miała naprawdę wąskie przejście.
A potem uznali, możliwe że Jonathan bardzo zachęcał kolegów do tego, że warto byłoby tam wejść. Morpheus poszedł przodem. Morpheus wszedł do środka. Morpheus wysunął się przez otwór aby coś im powiedzieć. Morpheus utknął. Morpheusa nie dało się wyciągnąć, a starszy brat Morpheusa, do którego mieli się zwrócić jakby coś się działo jakoś zniknął im z ich pola widzenia. No dobrze, może to oni zniknęli z jego pola widzenia.
– Ej. Powiedział ktoś w ogóle twojemu bratu, że idziemy tutaj? – zapytał nagle w przypływie geniuszu, gdy kolejna próba ciągnięcia Morpheusa za ramiona nie przyniosła pożądanego skutku. Puścił rękę przyjaciela i zmarszczył brwi. - Bo możemy zrobić tak, że albo ja poczekam tutaj z Morpheusem i Anthony pobiegnie po pomoc, albo spróbujemy powiększyć jaskinie lub pomniejszych Morfiego, a jak Ministerstwo Magii powie, że używaliśmy magii to powiemy, że to był ktoś inny.