12.01.2023, 23:26 ✶
Mieli teraz dwóch sparaliżowanych przeciwników i jedną krzyczącą z bólu. Szamoczącą się, próbującą wszystkiego, żeby tylko się wydostać. Ale kiedy już sauriel przysunął ją do ściany i półek za nią, na których niewygodnie układało się jej ciało, to siły opadały. Krew uciekała. Wątłym strumieniem płynęła po jej szyi, wsiąkała w kołnierz i płynęła do gardła wampira. Najpierw przestała krzyczeć i tylko łkała. Potem przestała już nawet próbować od siebie czarnowłosą bestię mylnie uznawaną za człowieka. A on nim był. Jak najbardziej ludzki, bo człowieczeństwa się jeszcze trzymał. Ale była też Bestia, która chciała to człowieczeństwo wypaczyć. Bo jej przeszkadzało. Bo przez nie nie dostawała zawsze tego czego chciała. Musiała czekać. Obchodzić się smakiem. I tutaj też chciała zabrać wszystko. Pochłonąć życie - wciąż byłoby jej za mało. Im więcej dostawała tym stawała się silniejsza - taka kolej rzeczy.
Bo czy mordercę można jeszcze nazywać czlwoiekiem?
Kiedy była taka wiotka, bezbronna, kiedy usłyszał swoje imię odkleił się od jej szyi, przytrzymując ja w rękach. Patrzyła na niego szklanymi oczami z przerazeniem i tak, jakby ją zdradził. A przecież żeby zdradzić, trzeba mieć najpierw jakiś wspólny cel. Światło znowu świeciło, mgła zniknęła i całą iluzję w łeb wzięło. Gdyby wiedział, że to będzie tak dziecinna zabawa… nawet by się nie afiszował. Obrzydliwe . Puścił ciało kobiety i przyzwał jej różdżkę do swojej dłoni, spoglądając nań. Obrócił się przodem do Victorii oblizując usta z krwi. Jeszcze ocierał ją drugą dłonią i przesuwał językiem po palcach. Twój mąż. Wydawało się że dla niego to była norma. Że wszystko cacy, że tak ma być. Cóż, było na pewno lepiej. Po tych długich miesiącach minęło chcoiaż poczucie winy. Ale nadal tak jak to uwielbiał, bo taka była jego natura, a tej oszukać się nie dało, tak za każdym razem widział to jako obrzydliwe.
- O… i widzisz, Henry… - Oblizał drugi palec - Tak to jest właśnie, jak się jest konfidentem. - Pomachał pałeczką blondynki w powietrzu. - Ja gapa. Zapomniałem jeszcze jednego magicznego patyka. - Wyszedł z pomieszczenia i poszedł po różdżkę tamtego zamrożonego jegomościa.
- Potrzebujesz tylko tamtego. - Pokazał na salon, gdy wrócił. I spojrzał na mężczyznę nazwanego Henry.
Henry, który ryczał jak mops, nie próbując już walczyć o godność.
Bo czy mordercę można jeszcze nazywać czlwoiekiem?
Kiedy była taka wiotka, bezbronna, kiedy usłyszał swoje imię odkleił się od jej szyi, przytrzymując ja w rękach. Patrzyła na niego szklanymi oczami z przerazeniem i tak, jakby ją zdradził. A przecież żeby zdradzić, trzeba mieć najpierw jakiś wspólny cel. Światło znowu świeciło, mgła zniknęła i całą iluzję w łeb wzięło. Gdyby wiedział, że to będzie tak dziecinna zabawa… nawet by się nie afiszował. Obrzydliwe . Puścił ciało kobiety i przyzwał jej różdżkę do swojej dłoni, spoglądając nań. Obrócił się przodem do Victorii oblizując usta z krwi. Jeszcze ocierał ją drugą dłonią i przesuwał językiem po palcach. Twój mąż. Wydawało się że dla niego to była norma. Że wszystko cacy, że tak ma być. Cóż, było na pewno lepiej. Po tych długich miesiącach minęło chcoiaż poczucie winy. Ale nadal tak jak to uwielbiał, bo taka była jego natura, a tej oszukać się nie dało, tak za każdym razem widział to jako obrzydliwe.
- O… i widzisz, Henry… - Oblizał drugi palec - Tak to jest właśnie, jak się jest konfidentem. - Pomachał pałeczką blondynki w powietrzu. - Ja gapa. Zapomniałem jeszcze jednego magicznego patyka. - Wyszedł z pomieszczenia i poszedł po różdżkę tamtego zamrożonego jegomościa.
- Potrzebujesz tylko tamtego. - Pokazał na salon, gdy wrócił. I spojrzał na mężczyznę nazwanego Henry.
Henry, który ryczał jak mops, nie próbując już walczyć o godność.
don't worry
don't cry
drink vodka
& fly