suma przypadków norki figg
Alastor siedział przy jednym ze stolików obok ściany. Blisko wyjścia, żeby móc zatrzymać delikwenta, na którego czekał, zanim ten wybiegnie z lokalu. Z daleka od okien, żeby nie dało się łatwo dostrzec go z zewnątrz. Mimo zamówienia najtańszego dania z tutejszej karty, jego portfel mocno na tym ucierpiał. Tak, Aurorzy zarabiali sporo, ale Moody'emu ciągle brakowało pieniędzy - pożyczał je wszystkim potrzebującym znajomym i nieznajomym, rzadko też domagał się spłaty długu. A jeżeli ktoś tych pieniędzy nie potrafił przyjąć jednocześnie będąc w potrzebie - chętnie obdarowywał go rzeczowo. Doprowadziło to do tego, że już teraz wiedział - nawet tak skromne zamówienie dopisze do koniecznych wydatków w pracy i zmusi Ministerstwo do zapłacenia za nietkniętą kolację.
O wiele bardziej upierdliwym od niepotrzebnego wydatku był fakt, że siedział tu już naprawdę długo i po osobie, której szukał, nie było tu śladu. Kelner spoglądał na niego naprawdę dziwnie, kiedy wziął piątego gryza garstki pierogów. Najwyraźniej nie dowierzał, że tak krępej postury mężczyzna nie zjadł tych wszystkich pierogów w pół minuty, zamiast tego delektował się ich smakiem z prędkością jednego kęsa na godzinę.
- Przepraszam, będzie pan tu jeszcze długo siedział...? Sporo osób czeka na stoliki i...
...ale Alastor kompletnie go nie słuchał. Jego oczy i uszy skierowane były w stronę Nory Figg, która czerwona jak burak próbowała wytłumaczyć innemu pracownikowi restauracji, że wcale nie jest złodziejką i po prostu zapomniała portfela. Od dawna nie miał w pracy tak skutecznego rozpraszacza. Na dźwięk słów „dość tego, wzywam Brygadę Uderzeniową, niechaj się ona z panią rozprawi, bo mi brak już sił na cokolwiek”, Moody podniósł się z miejsca i podszedł do ich dwójki pewnym krokiem. Wspomniany wcześniej kelner, którego minął, omal nie upadł z wrażenia.
- Dobry wieczór - przerwał im, rzucając porozumiewawcze spojrzenie osobie, która karciła właśnie Norę za mazgajstwo - podkomisarz Moody, Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Proszę pana na chwilkę - to powiedziawszy, skinął głową, zapraszając go do porozmawiania na uboczu. Mężczyzna zgodził się na to, ale w międzyczasie pogroził Norze palcem i wskazał krzesło, na którym wcześniej siedziała. Najwyraźniej miała czekać w ciszy na rozwój sytuacji, pozostawiona sama sobie, zupełnie jakby Nory ona nie dotyczyła.