• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [29 kwiecień] "Bruderszaft z kotem"

[29 kwiecień] "Bruderszaft z kotem"
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#11
09.05.2023, 16:43  ✶  

Astrologia, tak, świetnie. Mogli rozmawiać o prawidłach, jakimi ten świat się rządził, co je napędzało, zarówno z punktu widzenia magicznego jak i mugolskiego - bez problemu. Sauriel lubił uchodzić za idiotę, ale daleko mu do takiego było. Wracając wspomieniami do ich rozmów, a raczej jego monologów, zastanawiał się jak wiele pokazał z tego, czego pokazywać nie chciał. I jak wiele ona z tego zobaczyła i przyswoiła. Całe to biadolenie, które teraz wydawało mu się po prostu żenującym płaczem nieszczęśliwego nastolatka chyba nie było jak jęki niedorozwiniętego dziecka? Nie chciał zadawać sobie pytania, co o nim myślała i nie chciał tym bardziej pytać na głos. Cokolwiek myślała, jakiekolwiek zdanie sobie wykształciła, mogła je zachować dla siebie. I to też robiła. Wymieniali się zdaniami tak... specyficznymi w swojej istocie, że Sauriel teraz zapytał samego siebie, co właściwie tutaj robi, tak jak ona siebie pytała kiedy tutaj weszła. Tak, to było chyba najdziwniejsze spotkanie w jego życiu. Chyba. Bo sporo spotkań walczyło o ten tytuł.

- Jesteś jakąś poetką czy coś? - Brzmiała bardzo poetycko. Na tyle, że prawie (niewiele brakowało) zainspirowała Sauriela. I prawie dał się dalej wciągnąć w ten ton wypowiedzi. Lecz nie. To byłoby zbyt, jakby to ująć... wytworne? Wyszłoby na to, że nie dość, że potrafi być miły, to jeszcze, o zgrozo, poetycki! A miał duszę artysty. Tylko spaczoną złem, jakie przyniósł już na ten świat. Obrzydlistwami, które się takiej Avelinie nie śniły, a o których być może czytała kiedyś w gazetach. - Niektórzy już tak mają. Że muszą się chować, żeby ich coś nie zżarło żywcem. - Były jednostki słabe i silne psychicznie na tym świecie. Oczywiście nie brakowało tych pomiędzy. Czy o tej kobiecie b y powiedział, że jest słaba albo silna? Nie, chyba nie. Wydawała się w niektórych momentach jak porcelana, która pęknie jeśli mocniej zaciśniesz palce, ale nie trzaskała i nie pękała. W następnej chwili już pokazywała, że potrafi wyprostować plecy i znieść troszkę więcej. I nie być taką zahukaną niunią, na jaką wychodziła w pierwszym wrażeniu. Dla Sauriela to nie było ani dobrze, ani niedobrze, jedynie jego domniemane stwierdzenie.

- No już, już... spokojnie. - Wyciągnął jeden kącik ust w górę, rozbawiony trochę jej reakcją na jego słowa, wydawało mu się, że się trochę spięła, może zestresowała? I to, jak się zaczęła tłumaczyć. W dobrej wierze, wiedział to. Chciała, żeby zrozumiał i chciała... nie czuć się gorzej? Czy żeby on o niej gorzej nie myślał? Jego zdanie na ten temat chyba miało dla niej jakieś znaczenie, inaczej nigdy by nie zaproponowała spotkania. - Trzeba przyznać, że dzielna z ciebie dziewczynka, że w ogóle napisałaś ten list. - Podpuścił ją troszkę i sprowokował zaczepką z tym sumieniem i wyrzutami i w ogóle. Chciał zobaczyć jej reakcję. Czy to było miłe z jego strony? No nie, ani trochę. - A co mam zrobić? - Uniósł jedną brew i spojrzał na nią, dopijając swoją whiskey. - Spodziewasz się jakiegoś... oświadczenia? Wielkiego gestu? Niczego z tym nie będę robił. - Fakt, poczucie winy było kurwą. Dlatego Sauriel się go pozbył. Sumienia. Nie całkowicie, nadal gdzieś w nim tkwiło, ale... była go resztka zarezerwowana na bardzo dziwne okazje. Sauriel już nie był tym samym chłopakiem z Hogwartu. Mimo tego, że jego uroda zatrzymała się parę lat temu, sprawiał wrażenie starszego i cięższego o doświadczenia o jakieś dwadzieścia lat w przód.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Alchemiczny Kot
I cannot reach you
I'm on the other side
Avelina mierzy 157 centymetrów wzrostu i waży około 43 kilogramów. Nie jest blada, wręcz zawsze opala się na brązowo. Ma ciepłe brązowe oczy, które podejrzliwie patrzą na obcych i radośnie na przyjaciół. Usta ma pełne i czasami pomalowane czerwoną szminką, gdy się uśmiecha pokazuje przy tym zęby nie mając nad tym kontroli. Włosy ma brązowe i zwykle proste. Czasami jak nie zadba o nie to puszą się jej od wilgoci. Ubiera się w szerokie, kolorowe spodnie i luźne bluzy. Czasami narzuci na siebie szatę. Na pierwszy rzut oka Avelina sprawia wrażenie osoby spokojnej i cichej. Wokół niej zawsze unosi się zapach palonego drewna, pod którymi tworzy swoje mikstury oraz suszonej nad kominkiem lawendy. Nie jest to zapach szczególnie mocny, ale wyczuwalny. Dopiero przy bliższym poznaniu można stwierdzić, że jest też wesoła i czasami zabawna. Jest osobą dosyć sprzeczną, ponieważ walczą w niej dwie osoby październikowy Skorpion i numerologiczny Filozof.

Avelina Paxton
#12
11.05.2023, 14:18  ✶  

Żenującym nigdy by go nie określiła. W końcu lubiła słuchać ludzi, a Sauriel był osobą, która wtedy bardzo dużo jej mówiła. I chyba tylko to zapamiętała, że po prostu mówił. Nie pamiętała wiele i chyba to było dobre. Tak powinno być. To były jego myśli, które mówił do kota, a nie do człowieka. Człowiek nie powinien ich pamiętać. Ona dla niego była obca, a on niestety taki nie był. W pewnym okresie określała go w swoich kocich myślach jako przyjaciela. Wiedziała, że było to głupie i nigdy się przed nim nie przyzna do takiej absurdalnej myśli. Teraz dorosła, stała się mądrzejsza o wiele lat doświadczeń, więc określała siebie jako oszustkę, a jego jako ofiarę tego oszustwa.

Jego pytanie sprawiło, że na jej twarzy wymalowało się zaskoczenie. Czy była poetką? To było nawet zabawne, ponieważ nie była. Dużo czytała, dużo słów poznała i po prostu była miłośniczką dobrego słowa, dobrej wypowiedzi, szczerej i pełnej ładnych słów.

— Nie, nie jestem. – uśmiechnęła się delikatnie, a gdy uśmiechała się było widać to również w jej oczach. Zwykle starała się być opanowana, ale dzisiejsze spotkanie było inne. Pierwszy raz mogła mu odpowiadać i jej myśli jeszcze nie były nakierowane na te tory.

Uniosła brew ku górze, gdy nazwał ją dziewczynką, pokręciła głową i zmrużyła ocz uważnie go obserwując. Wydawał się być momentami zabawny, a czasami sprawiał, że wchodziła w stan zakłopotania. Nikt nigdy nie wywoływał u niej kilku stanów emocjonalnych podczas jednego spotkania. Sauriel potrafił grać na ludziach i sprawiać, że nie wiedzieli jak mają się zachować. Ona o tym zapomniała, albo nigdy tego nie doświadczyła.

— Dziewczynka? – powtórzyła i podniosła się powoli. – Ta dziewczynka pójdzie zamówić kolejny alkohol. Czego się napijesz… chłopczyku? – czy poczuła się urażona, zakłopotana? Nie, nie było takiej opcji, przynajmniej nie chciała tego mu okazać. Ciężko było sprawić, aby Avelina wzięła takie słowa do siebie. Jasne, nie chciała, aby ludzie źle o niej myśleli, ale jeśli spotkała osobę, która dobrze posługiwała się językiem i wyzwalała w niej chęć rywalizacji czuła, że żyła. Nie była też taką szarą myszką na jaką się malowała. Robiła to po to, aby ludzie nie chcieli jej zapraszać na wypady, ponieważ wolała spędzać czas z książką i kociołkiem do warzenia eliksirów. Wśród ludzi musiała myśleć nad każdym krokiem, nad zachowaniem, a nie lubiła tego robić. Skinęła jeszcze głową na jego słowa, że nic nie będzie robić z tym, że go podsłuchiwała i chyba czuła jak kamień odciąża jej serce. Oboje wiedzieli o sobie rzeczy, o których niewielka część ludzi wiedziała. Avelina nie chwaliła się przed innymi, że nauczyła się animagii, a Sauriel nie rzucał swoich myśli na wiatr wpuszczając je w uszy innych ludzi.

Gdy uzyskała odpowiedź o alkoholu podeszła znowu do baru i zamówiła odpowiedni trunek. Dla siebie również. Musiała nabrać trochę odwagi, a przez słabą głowę do takich rzeczy czuła jak jej umysł już robił się dziwnie ciężki. Miała jednak na tyle dużo rozsądku, aby przestać w odpowiednim momencie, więc nikt nie powinien obawiać się, że przesadzi. Wróciła do stolika i usiadła znowu na swoim miejscu.

— Nie wiem czy była to odwaga. – wyznała w końcu z delikatnym uśmiechem i cichym westchnięciem. – Nigdy nie lubiłam integrować się z ludźmi. Samotność dawała mi stabilność i kontrolę. W momencie, gdy cię poznałam ta kontrola została zachwiana, ponieważ czułam durną odpowiedzialność. – napiła się znowu sporego łyka whisky. Nie zamierzała mieszać alkoholu. – Decydowanie w takich sprawach jest czasami trudne i w sumie nie zamierzałam wysyłać tego listu. Zawsze pisałam listy, ponieważ to był mój rodzaj pamiętnika. Wszystkie słowa tego typu wrzucałam do pudełka i tam je trzymałam, a ten jeden wysłałam do ciebie. Był to jedyny list zaadresowany do człowieka. – mówiąc to patrzyła w blat stołu. – Może stąd masz wrażenie, że mówię jak poetka, ponieważ ja bardzo dużo używam słów, ale nigdy nie do ludzi. Chyba jesteś jedyną osobą, której tak dużo powiedziałam. Przy której tak dużo mówię. – wzruszyła ramieniem. – Co się u ciebie zmieniło od tamtego czasu? Jeśli oczywiście chcesz mi teraz cokolwiek powiedzieć. – nie rozumiała dlaczego nagle zaczęła tak dużo mówić. Było to dziwne. Nie lubiła być określana odważną, bo nie była odważna. Wszystko w jej życiu to totalny przypadek. – Jestem też dobra w milczeniu. Chyba nawet to lepiej mi wychodzi niż mówienie. – nie patrzyła na niego. Jej wzrok został skierowany na szklankę alkoholu, którą miała zamiar dzisiaj opróżnić już za kilka minut, a potem zamówić trzecią prawdopodobnie ostatnią, która sprawi, że jej umysł zrobi się dziwnie lekki i otumaniony.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#13
17.05.2023, 12:09  ✶  

Bo pamięć człowieka była względna. Nic nigdy nie było dokładnie takim, jakim zapamiętywaliśmy. To dobrze? Źle? Na pewno przez to powstawała masa nieporozumień, spięć, ale i również żartów i śmiechów. Jedna historia była inna opowiedziana przez trzy różne osoby, które w niej uczestniczyły. Nie, to nie było złe. To było naturalne. Pamięć wygładzała się, tłumiła emocje, poddawała się autosugestii. Nie było więc dziwne to, że Avelina zapamiętała po prostu głos. Może obrazek niemal zawsze ten sam, pełen żalu, tragedii i złamania. Sauriel pamiętał czarnego kota o miękkim futrze i wilgotnym nosie. I to był dobry przyjaciel. Cichy. Nie oceniający. Teraz już przynajmniej wiedział skąd to wrażenie, że ten kot doskonale rozumie, co do niego mówi. I to zachęcało, a nie zniechęcało, choć w dobie animagii może powinno zapalić ostrzegawcze lampki. Nie zapaliło. Był wtedy jeszcze dzieciakiem i przyszło mu się nauczyć na swojej nieuwadze. Na szczęście - nie sparzyć. Bo Paxton nie była osobą, która pozwoliłaby mu na to. I może tego nie mówił, może nawet nie do końca pokazywał, ale mu ulżyło. Że to akurat ona i że ta rozmowa toczyła się w taki a nie inny sposób - całkiem zabawny, ale budujący. Budujący - co? Relację? Ulgę? Świadomość, zarówno dla niej jak i dla niego, że niektóre rzeczy wypacza dzieciństwo, a potem nie taki straszny diabeł, jak go malują? Coś tu na pewno było budowane. I na pewno zaczynało się od "r", a kończyło na "elacja".

- Ooo, czyżbym uraził dumę? - Uśmiech Sauriela poszerzył się i nie dało się nie odnieść wrażenia, że był z tego zadowolony, choć może nie powinien. Tak całkiem szczerze - wyszło nieumyślnie, ale to, co widział teraz w Avelinie, w jej spojrzeniu i minie, całkowicie mu się spodobało. Zwłaszcza, że nie uniosła się fochem i obrazą, bo tego nie lubił. I zazwyczaj wtedy po prostu szedł sobie w swoją stronę, bo nie lubił się użerać z obrażonymi ludźmi. Co innego, jak kogoś polubił. Wtedy był w stanie nawet, o zgrozo, przeprosić. Choć nie lubił ani słowa "przepraszam", ani "dziękuję". - Chłopczyk napije się dokładnie tego samego. - Przesunął pustą szklanicę w kierunku dłoni Aveliny, skoro miała ochotę robić nawrót do baru. Tempo, jakie nadała, też mu się podobało. A może to on je nadał, a ona podłapała? Nie wiedział, w którą stronę to działało, ale Sauriela nie trzeba było namawiać do dwóch rzeczy - gitary i picia.

- Odpowiedzialność. Bardzo szlachetne z twojej strony. - I nawet nie zabrzmiało jak kpina, choć nie było to pozbawione kropli sarkazmu. Nie negował jej poczucia odpowiedzialności. Za to drwił już ze szlachetności ludzkich uczynków i wielkiego poczucia bycia sprawiedliwym wśród tłumu bandytów. Ludzie nie byli dobrzy z natury, byli z natury egoistami. A potem słuchał jej z uwagą i ze skupieniem, którego można było wręcz u niego nie podejrzewać. Wpatrywał się w nią wzrokiem bez strzelania min, uśmieszków, nie poleciał też żaden uszczypliwy tekst. - Podobno mam w sobie coś, co sprawia, że łatwo się do mnie mówi. - Kilka osób już mu coś podobnego powiedziało. Zresztą jednym z powodów, dla których Sauriel tak znielubił ludzi było to, że się go uczepiali ze swoimi zwierzeniami, problemami i tym, że potrzebują pomocy, a potem jak przychodziło co do czego to uzmysławiał sobie, że zostawał sam ze sobą. I w większości nie lubił nawet już słuchać o problemach innych, kazał im spierdalać i jęczeć komu innemu do ucha. W Avelinie, jej słowach, jeej kruchości, było jednak coś, co go koiło, głaskało z włosem i sprawiało, że rzeczywiście nieco łagodniał. I że rzeczywiście mógł jej wysłuchać, a nawet zrodzić w swojej wypaczonej duszy jakiś miligram współczucia.

- Nic dobrego, Kruszyno. - Stuknął pierścionkiem w szklankę. - Może kiedyś ci opowiem, ale nie dzisiaj. - Jego Pamiętniczek musiał poczekać, o ile w ogóle mogła się tego doczekać. - Mówienie, Słodka, wychodzi ci aż nadmiernie dobrze. Możesz do mnie mówić swoim słodkim głosem. Czystą przyjemnością jest słuchanie cię. - Uśmiechnął się czarująco, unosząc szklankę whisky w ramach toastu, salutu, czy pozdrowienia - ciężko powiedzieć. Ale na pewno było to ukoronowanie jego słów.

Rozmowa brnęła naturalnie i spokojnie na tematy dość błahe, a jednak bawiące obie strony. I dopiero kiedy Sauriel zauważył, że Avelina już ma dość i wypiła chyba trochę za dużo, odprowadził ją do domu.

W końcu niemało podejrzanych typów się kręciło po nocach Londynu, prawda?


Koniec sesji


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Sauriel Rookwood (3976), Avelina Paxton (3190)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa