Astrologia, tak, świetnie. Mogli rozmawiać o prawidłach, jakimi ten świat się rządził, co je napędzało, zarówno z punktu widzenia magicznego jak i mugolskiego - bez problemu. Sauriel lubił uchodzić za idiotę, ale daleko mu do takiego było. Wracając wspomieniami do ich rozmów, a raczej jego monologów, zastanawiał się jak wiele pokazał z tego, czego pokazywać nie chciał. I jak wiele ona z tego zobaczyła i przyswoiła. Całe to biadolenie, które teraz wydawało mu się po prostu żenującym płaczem nieszczęśliwego nastolatka chyba nie było jak jęki niedorozwiniętego dziecka? Nie chciał zadawać sobie pytania, co o nim myślała i nie chciał tym bardziej pytać na głos. Cokolwiek myślała, jakiekolwiek zdanie sobie wykształciła, mogła je zachować dla siebie. I to też robiła. Wymieniali się zdaniami tak... specyficznymi w swojej istocie, że Sauriel teraz zapytał samego siebie, co właściwie tutaj robi, tak jak ona siebie pytała kiedy tutaj weszła. Tak, to było chyba najdziwniejsze spotkanie w jego życiu. Chyba. Bo sporo spotkań walczyło o ten tytuł.
- Jesteś jakąś poetką czy coś? - Brzmiała bardzo poetycko. Na tyle, że prawie (niewiele brakowało) zainspirowała Sauriela. I prawie dał się dalej wciągnąć w ten ton wypowiedzi. Lecz nie. To byłoby zbyt, jakby to ująć... wytworne? Wyszłoby na to, że nie dość, że potrafi być miły, to jeszcze, o zgrozo, poetycki! A miał duszę artysty. Tylko spaczoną złem, jakie przyniósł już na ten świat. Obrzydlistwami, które się takiej Avelinie nie śniły, a o których być może czytała kiedyś w gazetach. - Niektórzy już tak mają. Że muszą się chować, żeby ich coś nie zżarło żywcem. - Były jednostki słabe i silne psychicznie na tym świecie. Oczywiście nie brakowało tych pomiędzy. Czy o tej kobiecie b y powiedział, że jest słaba albo silna? Nie, chyba nie. Wydawała się w niektórych momentach jak porcelana, która pęknie jeśli mocniej zaciśniesz palce, ale nie trzaskała i nie pękała. W następnej chwili już pokazywała, że potrafi wyprostować plecy i znieść troszkę więcej. I nie być taką zahukaną niunią, na jaką wychodziła w pierwszym wrażeniu. Dla Sauriela to nie było ani dobrze, ani niedobrze, jedynie jego domniemane stwierdzenie.
- No już, już... spokojnie. - Wyciągnął jeden kącik ust w górę, rozbawiony trochę jej reakcją na jego słowa, wydawało mu się, że się trochę spięła, może zestresowała? I to, jak się zaczęła tłumaczyć. W dobrej wierze, wiedział to. Chciała, żeby zrozumiał i chciała... nie czuć się gorzej? Czy żeby on o niej gorzej nie myślał? Jego zdanie na ten temat chyba miało dla niej jakieś znaczenie, inaczej nigdy by nie zaproponowała spotkania. - Trzeba przyznać, że dzielna z ciebie dziewczynka, że w ogóle napisałaś ten list. - Podpuścił ją troszkę i sprowokował zaczepką z tym sumieniem i wyrzutami i w ogóle. Chciał zobaczyć jej reakcję. Czy to było miłe z jego strony? No nie, ani trochę. - A co mam zrobić? - Uniósł jedną brew i spojrzał na nią, dopijając swoją whiskey. - Spodziewasz się jakiegoś... oświadczenia? Wielkiego gestu? Niczego z tym nie będę robił. - Fakt, poczucie winy było kurwą. Dlatego Sauriel się go pozbył. Sumienia. Nie całkowicie, nadal gdzieś w nim tkwiło, ale... była go resztka zarezerwowana na bardzo dziwne okazje. Sauriel już nie był tym samym chłopakiem z Hogwartu. Mimo tego, że jego uroda zatrzymała się parę lat temu, sprawiał wrażenie starszego i cięższego o doświadczenia o jakieś dwadzieścia lat w przód.
![[Obrazek: klt4M5W.gif]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=klt4M5W.gif)
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.