• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[Czerwiec 1972] | Morskie Opowieści | Cathal x Cynthia

[Czerwiec 1972] | Morskie Opowieści | Cathal x Cynthia
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#11
05.11.2023, 03:59  ✶  
Nie zwracała uwagi na to, jak wyglądał, ona po prostu wiedziała, czego ojciec od niej oczekiwał i co lubił. Przez lata nauczyła się dostosowywać, co przynosiło korzyści i trochę swobody. Fakt, że ojciec pracował bezpośrednio na swoim statku, a nie tylko zarządzał nim z miękkiego fotela, również pomagał. Nie uprzedziła, bo była ciekawa jego reakcji, chciała dostrzec zaskoczenie na twarzy Archeologa i to, co pokazywały jego głęboko niebieskie tęczówki. Koszula mu pasowała, ale powstrzymała się przed komentarzem, pomimo lustrowania go wzrokiem chwilę po tym, jak otworzył drzwi.
- Więc nie było tak źle, oszczędził Ci niewygodnych pytań, przynajmniej na razie. - zauważyła z delikatnym wzruszeniem ramion, jakby miało być w tym pocieszenie przed tym, co mogło, a co nie musiało wcale na Cathala czekać przy kolacji. Nie obrażając ojca, był dość.. Skupiony, żeby nie nazwać go zakręconym na punkcie własnego hobby i pasji. Źródła dochodu. Obawiała się też pytań o poglądy Shafiqa i jego zdanie na temat popularnego ostatnimi czasy Czarnoksiężnika. Wydała z siebie mruknięcie na jego pytanie, palcem przesuwając po ustach, stukając kilkukrotnie w dolną wargę w udawanej konsternacji, ba, nawet jej twarz nabrała jakby przestraszonego i zawstydzonego wyrazu. Zupełnie, jakby proponowała mu nie wiadomo co. - Wtedy faktycznie, może być mniej przyjemny, ale córeczka umie zadbać o to, aby ojciec słodko przespał całą noc. - odpowiedziała w końcu, przenosząc spojrzenie wcześniej utkwione w przestrzeni na twarz mężczyzny, gdy jej palce zacisnęły się na jego ramieniu delikatnie. Kpina w głosie nie ruszyła jej zupełnie, trochę się już chyba przyzwyczaiła do sposobu, w jaki blondyn funkcjonował. Pewnie dlatego też tak lubiła jego towarzystwo. I tak uznałaby, że się zgodził lub też nie mógł jej odmówić, nawet jakby marudził. Porwała go już na statek, na gniazdo też da radę.
Miał rację. Nie był z rodu Black, Lestrange lub Malfoy, zawsze chciał się więc pokazać z jak najlepszej strony, zwłaszcza że na większość dobytku fizycznie zapracował dziad, ojciec i teraz sam William. Tylko co potem?
Cynthia uśmiechnęła się do ojca, poprawiając na krześle i milcząc przez dłuższą chwilę, obserwowała i słuchała rozmowy. Wiedziała, że Cathal tym rumem sobie zapunktował, wszak był to ulubiony trunek staruszka.
- Doskonały wybór, Panie Shafiq! Ten jest z dodatkiem kokosa, przywiozłem go z okolic Kuby. - pochwalił z entuzjazmem, uśmiechając się o dziwo szeroko. Pogonił podwładnego, przesuwając spojrzeniem po stole, swojej córce, a na samym końcu obdarzając samego Cathala pociągłym spojrzeniem. Miał ciemne oczy w przeciwieństwie do niej.
Cyna spojrzała na swoje wino, unosząc w dłoni kieliszek i czując intensywny aromat róży i chyba winogrona równie różowego, co kolor alkoholu, uśmiechnęła się pod nosem, robiąc krótkiego łyka. Było słodkawe i zimne, przez szkło delikatnie mroziło. To pewnie jakieś magicznie chłodzące napoje kieliszki, ostatnie wymysły z Ameryki.
- Ah, więc głównie Pan pracuje w terenie. To chyba ryzykowny zawód, prawda? Te wszystkie klątwy, papierologia - dopytał zaciekawiony, widocznie niezbyt mając pojęcie o pracy w terenie, nie licząc oczywiście tego, co trzeba było robić na statku. Lepiej, że o nocnych wycieczkach do lasu w koktajlowych sukienkach nie wiedział. - Ahh, rozumiem! Cynthia często bywa na przyjęciach w moim imieniu. Nie wiem, czy Pan wie, ale ma brata bliźniaka i chociaż to powinien być jego obowiązek, mój syn zdaje się mieć inne plany. O co chodzi teraz tej młodzieży? Małżeństwo i przejęcie obowiązków głowy rodu to honor, a on tak ucieka! - pokręcił głową zdezorientowany, przenosząc spojrzenie na córkę. Nie dodał na głos, że byłoby prościej, gdyby była chłopcem, uśmiechnął się jedynie nieporadnie. Upił rumu, wracając wzrokiem do rozmówcy, zamieszał łyżką w zupie. - Smakuje Panu rum i zupa? Pan też nie ma obrączki, nie jest Pan zainteresowany małżeństwem?
Zakończył, korzystając z okazji do zadania pytania w sposób nawiązujący do tematu, licząc, że on może mu wyjaśni, przed czym jego jedyny syn tak uparcie uciekał. Cynthia zacisnęła nieco mocniej palce na łyżce, twarz się jej jednak nie zmieniła, w ciszy i spokoju kończyła posiłek, zastanawiając się nad tym, czy w ogóle powinna interweniować, ale uznała, że Cathal sobie doskonale poradzi. Odłożyła łyżkę, przetarła serwetką usta i ułożyła dłonie na kolanach, a przynajmniej tak mógł dostrzegać to jej ojciec. Dłonią przesunęła nieco w stronę siedzącego obok mężczyzny, aby palcem narysować gdzieś na jego udzie znak zapytania — trudno stwierdzić, czy chodziło jej o zapytanie, czy pomocy, nad którą myślała wcześniej, potrzebował, czy może sama była ciekawa, co powie.
Gdy skończyli, chłopak zebrał po nich talerze i oznajmił, że zaraz poda drugie danie i przygotowane na stole półmiski się zapełnią. Przesunęła palcami po chłodnym szkle, wpatrując się w swoje wino. Nie pamiętała, kiedy ostatnio jadła w towarzystwie ojca i kogoś jeszcze posiłek, zwykle go nie było. Nagle wydało się to okropnie niezręczne.
- Czym zajmuje się Pana ciotka, Panie Shafiq? Jeśli mógłbym zapytać. Niezbyt często mam do czynienia z ludźmi z Pańskim fachem, tym bardziej z osobami, z którymi spędza czas moja córka, nie licząc Panny Lestrange i Longbottom. - wyjaśnił pod wpływem uniesionych brwi blondynki.
- Myślę Tato, że Pan Shafiq by chętniej posłuchał czegoś intersującego o Twoich morskich podróżach. - zasugerowała z uśmiechem, przenosząc spojrzenie na Cathala.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#12
09.11.2023, 13:58  ✶  
Ach, spryciara. W ziółkach, które jej ojciec tak lubił, najwyraźniej znajdowało się coś na sen. Cathal nie odpowiedział, a uśmiechnął się tylko z rozbawieniem, nawet nie zaskoczony i postanowił zapamiętać, by uważać, co je i pije, gdy to przechodzi przez jej ręce...
*

Zważywszy na to, że Flint już po raz drugi zachwalał rum, nietrudno było odgadnąć, który trunek jest jego ulubionym. Gdyby Cathal absolutnie nie znosił rumu, pewnie i tak by się na niego nie zdecydował, ale że nie miał szczególnych preferencji pod tym względem, nie zaszkodziło zrobić drobnego ukłonu w stronę gustów gospodarza.
- Tak, papierologia bywa bardzo niebezpieczna. Niekiedy przy zezwoleniach człowiek ma ochotę zrobić coś drastycznego - powiedział z kamienną twarz znad swojego talerza. Nie nadał głosowi ironicznego brzmienia, bo jakby nie było, gościł u Flintów i wypadało trochę się powstrzymać. - Książki przygodowe nieco zakrzywiają obraz pracy archeologa. Tak, pracuję w terenie, ale lwia część moich obowiązków to rzeczy organizacyjne albo tkwienie przez tydzień nad wykopanymi z ziemi tabliczkami. Prawdziwe niebezpieczeństwo grozi nam stosunkowo rzadko, a od klątw mamy dobrą specjalistkę - wyjaśnił. Owszem, ledwo kilkanaście dni temu skończyli pod ziemią i istniało zagrożenie, że już tam zostaną. Ale potem kolejne tygodnie upłynęły głównie na katalogowaniu znalezisk i przygotowywaniu się do sprawdzenia kolejnych pomieszczeń.
- Cynthia raz czy dwa wspominała o bracie, ale nie miałem okazji go poznać - odparł dyplomatycznie. Kolejne pytania nie zaskoczyły go zbytnio, bo wnioskując po wcześniejszych wypowiedziach, spodziewał się, że prędzej czy później padną. - Tak, są wyśmienite. Jak wspomniałem, pracuję sporo w terenie. To nie sprzyja budowaniu związków. Nie jestem też dziedzicem Shafiqów, mojej rodzinie więc równie dobrze mogę przysłużyć się budując naszą opinię jako magicznych historyków - odparł gładko, zerkając na Flinta przelotnie. Cokolwiek chodziło mu po głowie naprawdę, nie uwidoczniło się w jasnych oczach. Nie drgnął też, gdy palec Flintówny narysował znak zapytania na jego nodze, bo i trudno było odgadnąć, co dokładnie miała na myśli: być może pytała, czy potrzebuje ratunku, ale wszak sama go tu sprowadziła, a może tylko chciała wytrącić go z równowagi.
- Poza zarządzaniem najbliższymi krewnymi żelazną ręką? Dba o sprowadzanie do rodzinnego muzeum nowych eksponatów, promuje je i pośredniczy w pozyskiwaniu finansowania na wyprawy archeologiczne - wyjaśnił Cathal. Kobieta nie miała oficjalnie innego zawodu niż bycie bogatą, ale nieoficjalnie robiła całkiem sporo, skupiając się przede wszystkim na budowaniu pozycji swojego rodu.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#13
20.11.2023, 23:20  ✶  
Sen był marynarzom potrzebny, jej ojcu był potrzebny. Może nie borykał się z tak zaawansowanym stadium bezsenności, jak Cynthia, ale wciąż było to zalecenie lekarskie. Dobra córka musiała upewnić się, że ojciec się wyspał. Nie oznaczało to jednak, że dosypywała do herbaty środków nasennych każdemu. Rozbawiony uśmiech i błysk w niebieskich oczach mężczyzny sprawił, że posłała mu jedynie przeciągłe spojrzenie, jednocześnie zaskoczona brakiem zdziwienia i pretensji, ale również zadowoloną reakcją z humorem.

Jej ojciec był absolutnie przewidywalny, dało się z łatwością zyskać jego aprobatę i owinąć go sobie dookoła palców, zupełnie jak niewiasty robiły to z kosmykami włosów, gdy miały ochotę na odrobinę flirtu — niewinnego rzecz jasna, w okolicznej kawiarni. Na jego komentarz o papirologii, uśmiechnęła się pod nosem, maskując rozbawienie przetarciem kącika ust serwetką po skończonej misce zupy. Jej ojciec natomiast wbijał w niego spojrzenie uporczywie znad swojego posiłku, przytakując i słuchając o pracy, o której tak niewiele wiedział, a jeszcze chwilę temu, wydawała mu się mniej podobna do jego własnej. W głowie Flinta pojawiło się jednak przemyślenie na temat tego, że studiowanie map i wyznaczanie odpowiednich tras, a także dopracowywanie kontraktów handlowych, mogło być w gruncie rzeczy całkiem podobne do tej jego papirologii. Przytaknął jakby ze zrozumieniem, poprawiając się na krześle.
- Zawsze powtarzam moim marynarzom, gdy pytają, dlaczego tak długo siedzę nad umowami, że brak organizacji to pierwszy krok do porażki. Podobnie z wyznaczaniem bezpiecznych szlaków morskich, Panie Shafiq. Można więc przyjąć, że jest Pan Kapitanem swojej Archeologicznej Załogi. To bardzo odpowiedzialne zadanie, prawda? Jeśli ktoś zginie, bo Pan podejmie złą decyzję, to będzie na Pana rękach. - stwierdził z delikatnym wzruszeniem ramion, wydając z siebie coś na ślad mruknięcia w zamyśleniu, jakby w jego umyśle myśl ta dalej się rozwijała. Upił wina, przenosząc spojrzenie na Cynthię. - Rozumiem, dlaczego wybrałaś Pana Shafiqa do swojego szkolenia, zawsze ceniłaś sobie organizację pracy.
Uśmiechnęła się krótko w odpowiedzi, przytakując jedynie z miną zupełnie nieadekwatną do tego, co sobie pomyślała — bo nie wypadało przecież powiedzieć, że metody nauczania i wyciągania informacji stosowane przez Cathala, mogły zaskoczyć i zupełnie do pierwotnego zamysłu zniechęcić, porywając do całkiem innych doznań. Pomyślała o gabinecie luster, również upijając wina.
- Same kłopoty z tym chłopakiem, pstro mu w głowie. Podróżuje teraz po świecie i nie wie, kiedy wróci do domu. - machnął ręką z westchnieniem męczennika, przenosząc wzrok gdzieś w przestrzeń. Na skroni i szyi zatańczyły mu żyłki, a w tęczówkach pojawiły się zmartwione iskierki. Widać było, jak bardzo męczyła go sprawa Castiela.
- Nie możesz go winić za to, że wybrał dla siebie inne życie. - powiedziała miękko, kryjąc westchnienie. Ile razy już o tym rozmawiali? Widząc jednak minę Williama, przesunęła palcami po nóżce od swojego kieliszka z winem. - Nawet jeśli Twoje plany byłby dla niego najlepsze. Wiesz przecież, że ma charakter..
- Naturalnie. - przerwał jej, uśmiechając się chłodno i wrócił uwagą do gościa, na co blondynka wywróciła dyskretnie oczami, upewniając się, że nie zwróci na to uwagi.
- Nie trzeba być dziedzicem, aby wnieść coś wartościowego do rodu. Dobra żona to zawsze nowe możliwości, koneksje, a przede wszystkim, zachowanie różnorodnych umiejętności w dobrej krwi. Rozumiem Twoją chęć oddania się pracy, zwłaszcza jeśli..
- Tato. - wyprostowała się, wbijając w niego zniecierpliwione spojrzenie, jakby chciała zasugerować mu, że jest niegrzeczny i przesadza. W sumie nie było jego sprawą, czy Cathal nosił obrączkę, czy też skupiał się na pracy, nawet jeśli ją samą to poniekąd interesowało. Mężczyzna chrząknął, przyglądając się jej chwilę, a potem wrócił uwagą do archeologa.
- Zawsze przydaje się ktoś, kto rządzi żelazną ręką. Pana Ciotka musi wykonywać mnóstwo dobrej roboty, skoro zbiory Pana rodziny cieszą się tak olbrzymią popularnością. Jeśli potrzebowałby Pan pomocy z transportem lub załatwieniem czegoś w sprawach archeologicznych, może Pan się do mnie zwrócić. Skoro pomaga Pan mojej córce z kośćmi, ja chętnie też Panu pomogę.
Nie lubił mieć przysług, nie chciał też, aby Cynthia jakiekolwiek miała. Jasnowłosa przeniosła spojrzenie na Cathala z zaciekawieniem, jakby chciała wybadać, czy rzucone przez nią koło ratunkowe w ogóle było mu potrzebne — pewnie nie, ale wolała, żeby ojciec się aż tak nie rozpędzał, wyciągając od niego sprawy dotyczące prywatnego życia. Uśmiechnęła się pod nosem, raz jeszcze rysując mu ukradkiem kształt na nodze, tym razem jednak nie był to znak zapytania.
- Odnośnie do tych opowieści, wybrałem inny szlak niż zwykle przez okno pogodowe i jak będziemy mieli szczęście, uda nam się wpaść na widmową szalupę. W tawernach mówi się, że to kilku marynarzy wraz z kapitanem, którzy zeszli z pokładu zwabieni śpiewem syren i ich obietnicami. Statek zatonął, oni nie mieli, jak wrócić, więc tak dryfowali, dopóki i po nich śmierć nie przyszła. Pijacy mówią, że zjadł ich kraken. O, doskonałe wyczucie.
Uśmiechnął się, bo stół ugiął się pod ciężarem napełnionych magicznie półmisków, a majtek wnosił właśnie pół prosiaka w towarzystwie pieczonych warzyw. A potem uzupełnił kieliszki.
- Frank, który zwykle zajmuje się trzymaniem sterów nocą i siedzeniem w gnieździe mówi, że przed ich pojawieniem się, zawsze jest mgła. - dodała ze wzruszeniem ramion w stronę Cathala, chyba nie bardzo w to wierząc. Dodatkowo, byłoby to utrudnieniem do ich późniejszych planów, jak już Pan Kapitan zaśnie.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#14
23.11.2023, 09:29  ✶  
- Zarządzam wykopaliskami, więc można tak powiedzieć. I owszem, muszę zadbać o to, aby nikt nie wpadł w żadną pułapkę, nie uruchomił klątwy ani nie uszkodził znalezisk. Głównie jednak oznacza to dbanie o listy wypłat, układanie harmonogramów i rozdzielanie zadań. Zwłaszcza, że w mojej grupie jest sporo... indywidualistów.
Cathal nie miał intencji przedstawiania swojej pracy jako bardziej fascynującej niż była. Wręcz przeciwnie, o tych najbardziej fascynujący aspektach - przynajmniej dotyczących bieżących prac - nie miał zamiaru wspominać. Nie dzielił się wszystkim, co znaleźli w podziemiach ze światem, i niczym zazdrosny smok siedział niczym na skarbach na swoich teoriach i spekulacjach. Nie życzył sobie, aby Ministerstwo zaczęło w tym głębiej grzebać ani by taki Voldemort wpadł na to, że być może da się wyciągnąć trochę mocy ze starożytnych filarów.
- ...a żona nie dogadująca się z mężem to piekło dla mężczyzny oraz gehenna dla niej - dokończył Shafiq gładko. Nie potrzebował koła ratunkowego Cynthii głównie dlatego, że nie był Castielem: nie był nijak powiązany z Flintem, nie musiał więc wysłuchiwać jego uwag z opuszczoną głową, a i nie należał do mężczyzn nieśmiałych. - Ponieważ nie jestem dziedzicem, nie muszę myśleć o przedłużeniu rodu za wszelką cenę i szukać żony tylko po to, by dała mi dzieci. Abym się ożenił, musiałbym spotkać kobietę, z którą faktycznie chcę dzielić życie i której nie złamie serca, że mąż potrafi zniknąć z domu na miesiące, bo utknął w grobowcu w Egipcie. Nie jest to łatwe, panie Flint.
Mógłby do tego dodać, że taka kobieta nie mogłaby być z nim spokrewniona najmniej trzy, a najlepiej cztery pokolenia wstecz i że zasadniczo w ogóle nie spieszył się do posiadania dzieci. Obawiał się, że mógłby przekazać im dziedzictwo Slytherina, a napatrzył się na matkę dostatecznie długo, by wiedzieć, jakie to może mieć konsekwencje.
Nie wspominając już o tym, że istniało ryzyko, że sam nie pożyje długo w dobrym stanie psychicznym. Ale to nie były rzeczy, o których chciałby wspominać obcemu mężczyźnie.
- W tej chwili nasze znaleziska z Egiptu zostały już przetransportowane, a że nowe prace prowadzę w Walii, nie jest konieczny transport drogą morską. Ale wspomnę ciotce o tej ofercie, być może ona zainteresuje się współpracą - powiedział Cathal dyplomatycznie. Czy faktycznie miał taki zamiar, czy była to zwykła kurtuazja? Ciężko było stwierdzić.
Uśmiechnął się do Cynthii, ledwo widocznie, tylko kącik ust drgnął mu lekko. Nie umknęło jego uwadze, że właściwie nie brała udziału w rozmowie: wykluczona z niej trochę przez ojca, a trochę chyba na własne życzenie. Kolejny element teatrzyku.
Nałożył sobie na talerz trochę mięsa i warzyw, a informacje o widmowej szalupie przyjął z umiarkowanym zainteresowaniem. W jego pracy kontakt z duchami nie był żadną nowością: i z tymi na podobieństwo hogwarckich, i z takimi, które tkwiły po tej stronie związane klątwą, rozpaczą bądź niedokończonymi sprawami, i z tymi, do których wywoływacze duchów sięgali celowo, próbując zadać im kilka pytań. Znał duchy pustyni, krążące po wydmach pod ciemnym niebem, mieszkające pod irlandzkimi kurhanami i zawodzące w mroku starożytnych grobowców. Mógł poznać i duchy morza.
– W takim razie przekonamy się, jeżeli w nocy podniesie się mgła. Mogę poznać morskie duchy – skwitował tylko.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#15
14.12.2023, 00:38  ✶  
- Ciężko być kapitanem, niezależnie, jaki statek ma się pod sobą, Panie Shafiq. - przytaknął z uznaniem Pan Flint, popijając alkohol i przyglądając się mężczyźnie z zaciekawieniem. Widać było, że fakt kierowania czymś, zrobił na nim wrażenie. Może faktycznie, nie było to tak pochłaniające, jak żegluga i handel, który wymagał dyplomacji i wyczucia, ale tak, jak w odmętach morskich wód czyhały niebezpieczeństwa, tak on miał klątwy i te inne archeologiczne zagrożenia, w których William się nie rozeznawał. - To dobry nauczyciel dziecko.
Zwrócił się jeszcze do córki, całkiem przekonany wymyśloną przez nią bajeczką. Cynthia uśmiechnęła się krótko, chociaż brwi jej nieco drgnęły, jakby samym tym gestem chciała zapytać "Spodziewałeś się, że wybiorę kogoś nieodpowiedniego do nauki?". Zawsze przecież sięgała po najlepszą opcję, a Cathal, cóż, Cathal mógł ją nauczyć naprawdę wiele, nie tylko na płaszczyźnie starożytnych run lub historii magii. O tym jednak tata nie musiał wiedzieć. Trzeba przyznać, że blondynka zupełnie nie spodziewała się tego, jak przelotna znajomość z bankietu rozwinie się do spotkań, w których jedno z drugim rywalizowało ze sobą tak zawzięcie. Nie sądziła też, że gabinet luster, do którego ją zabrał, wywoła takie wrażenie, tak głęboko zakorzeni się w jej umyśle przez to, co pokazały jej zaczarowane zwierciadła. Przymknęła na chwilę oczy, pozwalając sobie na głębszy wdech, aby zaraz wrócić do spokojnego i pozornie niewinnego wyrazu twarzy, upijając wina. Musiała też zakryć rozbawienie, które wywołał jego trafny komentarz. Ojciec jednak chrząknął, poprawiając się na krześle, zupełnie chyba zagubiony w tym, co powinien odpowiedzieć. Jego zdaniem przecież były ważniejsze rzeczy, niż szczęście lub nieszczęście małżonka, a relacjom wybranym przez rodziców lub profesjonalnych astrologów, swatki, trzeba było ufać. On tak ufał! I chociaż z początku było ciężko, kochał swoją zmarłą żonę.
- To musi być bardzo wygodne, aczkolwiek Panie Shafiq, każdy syn dla rodu jest wartościowy. Wpływa na jego świetność, rozwija wpływy oraz reputację. Przyprowadzając do domu żonę z innej rodziny, mając dzieci — kształtuje się dla nazwiska przodków lepsze jutro. - odparł z odrobiną niezadowolenia, która jednak do archeologa nie była kierowana, bardziej, jakby mówił do Castiela, który przecież nie mógł tego słyszeć. - Zgodzę się jednak, że małżeństwa nie są łatwe. To prawdziwa sztuka kompromisu, przymykania oczu. Nie jest to zbyt powszechne wśród skorowidzowych rodzin, ale uważam, że ciężko tworzyć przyszłość z kimś, komu się nie ufa.
Milczała, zerkając w stronę mężczyzn, zastanawiając się nad tym, co mówili. Prawdę mówiąc, Cynthia niewiele myślała o sprawach związanych z romansem i małżeństwem, jawnie pogodzona z losem, boleśnie świadoma, jak niewiele ma do powiedzenia. I dopiero teraz, słuchając ich słów, dostrzegła mały zarys tego, czego faktycznie, sama mogłaby chcieć. Kogoś, komu mogłaby ufać i kogoś, komu nie przeszkadzałoby, jak długo pracuje i jak wiele czasu spędza na nauce. Kobiety takie jak ona nie były jednak popularne i łatwe do zaakceptowania, ciotka mawiała, że kariera kosztem popularności. Nie miało to jednak dla niej żadnego znaczenia. Doceniła jednak fakt, że dowiedziała się o nim czegoś nowego.
Nakryto do stołu, drugie danie było równie obfite, co pierwsze, chociaż Flintówna się już najadła zupą, zabierając jednak pieczonego ziemniaka ze srebrnego półmiska. Hojnością ojca nie była wcale zaskoczona, ona zawsze szukał nowych możliwości na zawarcie kolejnych umów i szukał nowych znajomości, które mogłyby poszerzyć jego horyzonty. Był dość przedsiębiorczy.
- Doskonale, będę zobowiązany. Czekam na nowy statek ze stoczni, będzie miał dodatkowo zabezpieczony i ustabilizowany magazyn pod pokładem. - wyjaśnił ojciec Cynthii, nabijając na widelec kawałek odkrojonego mięsa, który następnie zjadł. Coś nawet mruknął z zadowoleniem.
Gdy ich spojrzenia spotkały się, jej wargi również drgnęły ku górze, subtelnie i delikatnie. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że była ciekawa tego, jak toczyła się ta ich pogawędka i tego, co mogła z niej wyciągnąć. Nie była też z natury zbyt rozmowna w towarzystwie, o ile oczywiście nie wymagały tego okolicznoci i płynące z nich profity. Te angielskie pogawędki były okropnie nudne, żeglugi znała tylko podstawę oraz teorię, a i o archeologii wciąż miała niewielkie pojęcie. O trupach nie rozmawiało się przy stole. Nie była zaskoczona brakiem większego zainteresowania, zdając sobie sprawę, jak często na duchy wpadał.
- Mgła kosztem nieba, duchy kosztem gwiazd. - szepnęła tylko, nabijając na widelec końcówkę ziemniaka.
- Mówiłaś coś?
- Polecałam tylko ziemniaki i herbatę po kolacji. - odparła z uśmiechem ojcu, a ten przytaknął z zadowoleniem, zerkając na swoje zioła. A potem na zegarek.
- Ona robi naprawdę dobre herbatki, powinien pan spróbować. Wdała się w moją żonę, jeśli chodzi o umiejętności związane z ziołami. - pochwalił córkę dość łagodnie, a w głosie rozbrzmiał chyba sentyment.
Reszta kolacji minęła spokojnie, ojciec trochę opowiadał i wypytywał Cathala, dojadając mięsa i popijając winem. Gdy rozeszli się do kajut, Cynthia rzuciła tylko "do zobaczenia później", gdy tylko ojciec się odwrócił w stronę swojego majtka, pokazując mu palcami małe "o", które w rzeczywistości miało być zerem, oznaczającym okolice północy.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Cynthia Flint (6109), Cathal Shafiq (3426)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa